Skocz do zawartości
Nerwica.com

lady*k

Użytkownik
  • Postów

    53
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lady*k

  1. Ja tez tu widze duzo z siebie. We mnie tez mama wywolala uczucie bardzo niskiej samooceny. Tez ja kocham, dlatego zadaje sobie boj zeby spojrzala na mnie inaczej. To sie nazywa milosc toksyczna. Musisz zrobic to co ja zrobilam: oddziel sie od wszystkich, zapomnij o kazdej niemilej rzeczy, rob co mozesz zeby uwierzyc w siebie (jesli chcesz zebym powiedziala ci jak ja to zrobilam napisz do mnie). Zamknij sie na negatywne uwagi mamy. Kiedy już uwierzysz, wmawiaj sobie że nie boisz się świata, uwierz, że wszystko zmienisz. poszukaj przyjaciol najpierw w internecie, najlepiej na forum, bo rozumieja. Z czasem zaczniesz wychodzic do ludzi i stawac sie samodzielny. Uwierzysz ze sam dasz sobie rade i juz nie bedziesz sie bal tego, co by bylo gdyby.. Ja np mam obsesje na punkcie: "a co jesli bede z kims i dojde do wniosku ze wcale go nie chce? nie chce znowu kogos ranic" Głupie, prawda? Tak więc mówię sobie że to głupie i o tym nie myślę. Właśnie tak otwarłam się już drugi raz na faceta. Teraz muszę tylko wierzyc. Wiara i sila ktora sami zbieramy to najlepsza bron do zmagań ze światem:)
  2. Też się tak czuję.. Ale już znalazłam lek! Jedź na wakacje z kimś kogo uwielbiasz: z mamą, przyjaciółką albo facetem (najlepiej facetem:P) Uprzedź tą osobę o tym co czujesz i poproś żeby się tobą opiekował, troszczył, byś czuła się jak najlepiej. Kiedy tak jadę jestem zadowolona bo wiem że jestem z kims komu zalezy na tym zeby dobrze sie tak czula, jesli zle sie poczuje wyciagnie mnie na spacer albo zrobi goraca czekolade, nie musze myslec o tym cobedzie jak zemdleje bo ten ktos mi pomoze.. wlasciwie to jak mozna zemdlec czujac sie tak bezpiecznie, takim kochanym?:)
  3. Myślę, że sobie nie wmówiłaś, tylko tak się tego boisz że to się pojawia. Wiesz.. mi się często bardzo kręci w głowie.. Kiedyś się przejmowałam, zaczynałam wręcz mie stany depresyjne. Teraz ide z kolezanka rozmawiam z nia zaczyna mi sie krecic w glowie bo wchodziny po shodach a ja sie smieje ze sie czuje jak po butli wina;) Pomaga zaakceprowanie i nie podchodzenie do sprawy zbyt powaznie.
  4. Ja miałam mdłości całe życie.. jak to przeczytałam przypomniało mi się, nie zauważyłam, że przeszło:P To chyba po tabletkach. Nie myśl o tym, że miałbyś zwymiotowa, bo od tego się nie wymiotuje, przekonałam się. Im więcej będziesz się martwi tym będzie gorzej. Rób to co lubisz i tak się tym porwij że zapomnisz. Mi ostatnio sie tylko przeraźliwie kręci w głowie, ale staram się o tym nie myśle, kiedy robie co kocham czuje to, ale wiem ze masz cos wazniejszego do robienia. Co do biegunki miałam to zawsze na poczatku roku szkolnego. Teraz miałam może z dwa razy. W zeszłym roku poszłam do lekarza, chociaż myślę że to nie było związane z chorobą dostałam jakieś leki i o dziwo przeszło! Też się wybierz do rodzinnego:)
  5. Mój problem jest niemały. Zaczęłam brac psychotropy pod koniec roku szkolnego. Teoretycznie powinny pomóc kiedy jeszcze chodziłam do szoły. W rzeczywistości wszystko (prawie) zaczęło ustępowac kiedy miałam już wakacje. Otoczenie twierdziło, że jestem nie do poznania. Wcześniej z nikim nie rozmawiałam, nie uśmiechałam się, byłam słaba, uderzałam o ściany, nie chciałam nikomu pomóc, a tu nagle stałam się żywą, towarzyską dziewczyną, chodziłam po sklepach, przy kasach nie trzęsły mi się ręce, uśmiechałam się do ekspedientek, spotkanym na ulicy obcym smutnym staruszka mówiłam "dzień dobry". Potem pojechałam do kolegi na wakacje. Byłam w tym mieście sama, widziałam je pierwszy raz w życiu, kolega nie wiedział jak wielkiej opieki potrzebuję żeby się zaklimatyzowac. Mało tego, obdarzyłam go uczuciem któreg on nie odwzajemniał. Płakałam jak głupia. Powiedziałam sobie że muszę by silna i jakoś stanęłam na nogi. Byłam już jak wcześniej. Po powrocie patrzyłam cały czas w ścianę, do nikogo nie odzywałam się słowem, bo było mi źle, tam żyło mi się dużo lepiej, czułam się w sumie jakbym miała swoją rodzinę (kolegi rodziców nigdy w domu nie było więc sprzątałam, gotowałam, troszczyłam się o niego i jego młodszą siostrę), miałam złamane serce, straciłam nadzieję. Jakoś tak się stało, że z mamą z którą się nie dogaduję (co właściwie bardzo mi niszczy psychikę) zaczęłam o nim rozmawiac, wypłakałam się jej w rękaw, zrobiło mi się lepieji zaczęłam powoli wracac do życia. Pojechałam nad morze. Tam zaczęły się kolejne schody, ale tu nie warto o tym mówic. Ważne jest za to to, że urządziłam z resztą mecz siatkówki. Od razu kiedy zaczęła się gra wróciły do mojej głowy wspomnienia ze szkoły: straszna ze mnie łamaga, wszyscy mają do mnie pretensje, że przeze mnie przegrali itd. Na wf-ie właśnie zaczęła się moja nerwica. Wszystko tego dnia wróciło. Uciekłam, nie chciałam rozmawiac, wszystko było nierzeczywiste, rozmazane, było mi słabo. Wzięłam pamiętnik i napisałam o tym wszystkim, ulżyło mi. Wróciłam do normalności. Widac, że szkoła nie zapewnia mi przyjemnych przeżyc. Pomyślałam, że to wszystko nie jest zasługą tabletek, tylko braku szoły. Odstawiłam je kilka dni temu. Nie ma różnicy. Teraz wiem już, że w szkole zacznie się od nowa i tabletki nie pomogą. Czuję, że tego roku w tak tragicznym stanie już nie wytrzymam. Moi rodzice nie potrafią zrozumiec choroby (właściwie chyba ich nawet za bardzo nie interesuje). Zapisali mnie na angielski i basen po dwa razy w tygodniu. Oszaleli?! Ostatnio na samą myśl o tym wszystkim się pociełam pierwszy raz w życiu, dostałąm ataku, leżałam na ziemi, dusiłam się płaczem, oddychałam tak głośno że chyba głośniej się nie da, kuliłam się, leżałam w kałuży swojej śliny, a mama miała do mnie za to pretensje (bo podobno coś wymyślam, żeby uniknąc basenu i angielskiego). Była wściekła, tylko siostra próbowała mi pomóc, kiedy tak leżałam i nie wiedziałam co się dzieje. Przez tą sytuację w rodzinie mam ochotę robi to cały czas z nadzieją, że mamie kiedyś zrobi się żal. Gdyby to nie pomogło mogę nawet agresywna trafi do psychiatryka, byle zmiękła. Muszę walczyc z tymi myślami. Potrafię na zawołanie by nieszczęśliwa jak i zadowolona (na moje zawołanie, no chyba że trwa rok szkolny, wtedy nic nie pomaga) a strasznie ciągnie mnie by robi sobie krzywdę, a przecież tak naprawdę pragnę szczęścia! Już nie wiem jak sobie z tym radzic. Co mam robic? z tymi stanami.. z mamą.. ze szkołą.. bo chyba umręna nerwicę! ;(;(;(
  6. lady*k

    Fobia szkolna

    Biorę seroxat. Wygląda na to, że wszystko wróciło do normy. Biorę tylko jedną tabletkę, chociaż lekarz zalecił mi więcej (nie zniosę kolejnych tygodni tragicznego samopoczucia, po prostu po 1 dniu na 1,5 tabletki zrezygnowałam). Czuję się dobrze, głównie psychicznie. Jedno mnie martwi: co będzie kiedy na nowo zacznie się szkoła? Kiedy brałam leki gdy był jeszcze rok szkolny nie widziałam za dużej różnicy, we wakacje zniknęło wszystko. Kilka dni temu na wczasach grałam w siatkówkę, co bardzo przypomina mi sytuację z leki wf-u. Od razu poczułam się gorzej. Ba, przez kilka dni znowu się trzęsłam, miałam ochotę uciekać, było mi słabo, nie potrafiłam się uśmiechać, płakałam. Po tym zdarzeniu wiem, że gdy pójdę do szkoły żaden lek mi nie pomoże. Szczerze mówiąc nie wiem, w czym mógłby mi tui pomóc psycholog. Nie boję się szkoły (tak mi się wydaje) hmm.. no może się boję, ale nie potrafię powiedzieć dlaczego. Mam koleżanki, dobrze się uczę, radzę sobie, ale w szkole wraca to o czym mówiłam wcześniej. Nie mogę się uczyć, na lekcjach wychodzę do łazienki (jest mi słabo, chce mi się płakać) Powiedzcie mi co robić!
  7. Ja czułam się tak cały czas.. chodziłam do szkoły a tam koleżanka trzymała mnie pod rękę bo nogi miałam z waty.. kręciło mi się w głowie..
  8. Ja biorę 3 tydzień.. dopiero wczoraj zaczęło być mi lepiej. Na początku ledwo stałam na nogach i miałam myśli samobójcze, byłam jakoś dogłębnie nieszczęśliwa. Teraz chociaż lęki jeszcze nie ustąpiły chociaż mam troche problemy z samopoczuciem znowu chce mi się żyć!
  9. Mam dokładnie to samo. Osoby powyżej napisały żeby odprężać się w taki sposób. Mi to nie pomaga. Kiedyś miałam dobry sposób (którego już nie potrafię wprowadzić w życie z powodu "snu") Na początku postanowiłam codziennie zrobić coś dla siebie, coś co kocham. Jednego dnia kupowałam ulubioną gazetę, innego siedziałam nad jeziorem. Było mi jakoś lżej, przyszedł czas na kolejny krok. Z rzeczy które robiłam starałam się cieszyć jak najmocniej. Prościej przyszło mi patrzenie na świat łagodniejszym okiem. Grunt to pozytywne myślenie i lekkie odcięcie się od codzienności. Patrzyłam na wszystko dookoła i uśmiechałam się. Wszystko stawało się takie piękne. Kiedy czułam, że gaśnie we mnie optymizm szłam do koleżanki, która wracała mi humor. Byłam nawet szczęśliwa. Nie zauważałam mojego napięcia i złego samopoczucia.
  10. lady*k

    Fobia społeczna!

    Moja klasa jest najbardziej aktywna pod względem artystycznym w całej szkole. Wszyscy grają we wszystkich przedstawieniach, zostaję zawsze prawie tylko ja (nie biorą poza mną udziału ludzie którzy szkołę mają gdzieś), co stawia mnie w złym świetle i z tego powodu czuję, że mam pogorszone zachowanie.. Poza tym wszyscy twierdzą, że nic nie robię.. a ja pamiętam ciągle jak miałam zaśpiewać przed klasą i po kilku słowach straciłam głos..
  11. lady*k

    Fobia szkolna

    Jestem w 2 klasie gimnazjum. Wiem, że jest koniec roku szkolnego i późno zakładam ten temat, ale przyda się za 3 miesiące.. Otóż przez nerwicę kiepsko idzie mi szkoła. Nikt z mojego otoczenia by tego nie potwierdził, bo mam średnią 4.5, ale muszę powiedzieć wam, jak jest naprawdę i oczekuję pomocy. Swoją średnią zawdzięczam głównie 5 w pierwszym półroczu, talentowi i szczęściu. Tak naprawdę nie uczę się, nie potrafię. Nie wiem skąd te oceny, naprawdę. Nie potrafię się skupić, staram się jak mogę słuchać na lekcjach co mi zwykle średnio wychodzi.. W domu książek już nawet nie otwieram, bo nie potrafię przeczytać jednego zdania tak, żeby je zapamiętać i po prostu rzucam książkami o ścianę. Chemii uczyłam się kilka dni, ale jeśli ktoś zadał mi pytanie, nie potrafiłam odpowiedzieć. Teraz, kiedy mi się pogorszyło, dostawałam gorsze oceny, chyba że na testach było coś dla mnie oczywistego, co w gimnazjum się dość często zdarza. Teraz jakoś idzie, ale boję, co będzie dalej, kiedy już bez nauki nie da rady. Poza tym przez myśl o szkole jest mi coraz gorzej, ciągle martwię się, że muszę coś tam umieć. Szkoła jest stresem nie tylko z tego powodu, jest tam również masa ludzi (na każdym poziomie w mojej szkole są klasy do "i" i w każdej jest ponad 30 osób) Szkoła mnie przeraża. Chcę, żeby następny rok poszedł mi lepiej. Co robić? Jak radzić sobie z nauką?
  12. Czuję sie tak samo.. rodzice nie rozumieją, nie wiedzą, że to nie jest takie proste jak im się wydaje.. nie słuchaj, jeśli powiedzą ci, że jeśli pójdziesz na spacer na pewno ci przejdzie, twardo trzymaj przy swoim. Moich rodziców długo przekonywałam, że coś jest nie tak, dla nich byłam normalna. Z czasem robiło mi się coraz gorzej, czułam, że potrzebuję pomocy i to szybko. Było mi słabo itd. Rodzice ciągle pytali, czy ktoś zrobił mi krzywdę, nie wiązali tego z niczym więcej. W końcu zaczęłam z własnej woli wpadać w coraz głębsze lęki, zdarzało mi się trochę udawać, wiedziałam, że bez pomocy w końcu zrobię sobie krzywdę. Udało mi się dojść do celu. Kiedy miałam już nogi jak z waty mama wsadziła mnie do samochodu i woziła po psychiatrach. Termin miałam po tygodniu, prywatnie. To mnie trochę uspokoiło. Mama potem zaczęła się wykręcać, że widać mi przeszło, że może sobie odpuścimy, że po co mam iść jak nie pozwoli mi i tak brać leków.. Przekonałam ją, że to nie tak, że to wraca, że cały czas coś mi jest tylko czasami słabsze.. Pojechałyśmy do psychiatry. Chciałam, żeby cały czas była w gabinecie i słuchała o czym mówię. Opowiadałam lekarzowi o swoim życiu, domu, o tym co mi jest, jak mi ciężko. Spojrzałam na mamę, a ona miała łzy w oczach. Zapłaciła kupe kasy za wizytę, kupiła mi leki, zabiera na psychoterapie która też jest bardzo droga. Biorę leki już 9 dni i nie czuję się dobrze, mówię sobie "masz co chciałaś", ale na pewno nikt z was nie powie, że zrobiłam źle, bo w końcu przez moje starania dojdę do zdrowia. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 7:56 am ] Sama zdiagnozowałam sobie chorobę. Dobrze, że to zrobiłam, bo inaczej nadal wymyślałabym sobie tysiąc chorób z coraz większego strachu może posunęłabym się do ostateczności.. Miałam wątpliwości, nie wiedziałam czy sobie to wymyślam, czy to dzieje się naprawdę. Na tym forum zrozumiałam mechanizm choroby i już nie bałam się iść do psychiatry (myślałam, że może nic mi jest i zrobię z siebie idiotkę). Jeśli bym nie poszła, znaczyłoby to, że się poddaję. A ty kochana, spróbuj załatwić sobie prywatną wizytę.
  13. lady*k

    Fobia społeczna!

    Ja w podstawówce na przerwach (które trwały po 15min) cały czas stałam sama z boku, nie miałam koleżanek.. to było straszne..
  14. lady*k

    Fobia społeczna!

    U mnie też nie przyjmują, a może zwyczajnie mają to gdzieś.. Zdrowi nie zrozumieją..
  15. Przestraszyliście mnie.. jeśli przytyję załamię się jeszcze bardziej, bardzo ważne jest dla mnie jak wyglądam. Czasami się tym zbytnio nie przejmuję, ale jeśli mam się odezwać do człowieka lub spojrzeć mu w oczy MUSZĘ wyglądać względnie (chociaż dla mnie nigdy tak nie wyglądam) Nie chcę izolować się jeszcze bardziej.. Lubię spać, kiedy idę do szkoły co chwilę wstaję za dwie minuty.. Jeśli dopadnie mnie taka senność (a senna i bez tego jestem) To nie wyobrażam sobie funkcjonowania, tym bardziej latem. Ja zaczęłam brać tydzień temu i jak na razie mam ciężką głowę i strasznie się pocę.. A to też dla mnie duży problem.. Tak źle, tak niedobrze, jak tu mieć nadzieję?
  16. lady*k

    Fobia społeczna!

    marmarc zgadzam się z tobą. Ja też spędzałam czas z dziadkami, moi rodzice byli o to źli. Babcia ostatnio powiedziała mi że wiedziała że tak się stanie, napominała moich rodziców żeby zmienili podejście do mnie i do moich sióstr (po których myśli zawsze było) ale nic to nie dawało.. Tylko ci mieli z tym wszystkim problemy pamiętają przedszkole.. Można dojść do jeszcze jednego ważnego wniosku: po dzieciach widać, że w przyszłości mogą mieć problemy, więc najlepiej szybko zacząć działać, bo wszyscy wiemy że nasze życie nie jest za przyjemne..
  17. lady*k

    Fobia społeczna!

    Bad Girl, miałam to samo:/ Odnoszę wrażenie, że po prostu nie potrafiłam być dzieckiem.. Nigdy się nie bawiłam z rówieśnikami i do teraz takie rzeczy mnie nie bawią..
  18. X-LADY, czy to znaczy że bardzo przytyłaś i masz teraz do tego skłonności? jestem przewrażliwiona na punkcie swojej wagi.. Nie pocieszyłaś mnie! Teraz straciłam nadzieję, że w końcu będzie dobrze..
  19. X-LADY, czy po odstawieniu leków czujesz się tak jak przed ich zażywaniem? Ile w sumie schudłaś?
  20. Hmm ja ostatnio szłam ze szkoły do domu i jeszcze właściwie aż tak gorąco nie było, ale ja się czułam jak w piekarniku, cała spocona.. myślałam, że zemdleję.. i jeszcze ta ciężka torba na plecach..
  21. Wiecie co.. mam wyrzuty sumienia.. zaczęłam się leczyć, a moi rodzice muszą płacić mi za leki, psychoterapie, to kupa pieniędzy:/ Jakby tego było mało, ciągle tam słyszą, że to ich wina, że za mało się mną zajmowali, dali się zdominować moim starszym siostrą, które się w dodatku na mnie wyżywały.. ja wiem, może to i po części ich wina, wiem też, że jestem ich dzieckiem i mają obowiązek za mnie płacić ale.. mam okropne wyrzuty sumienia! To moja choroba, ja powinnam za to płacić, bo śmierć mi nie grozi.. Tylko, że nie mam za co.. Cały czas mi przykro, nie dość, że jestem chora to jeszcze rodzice wydawają na mnie kupę pieniędzy a w zamian dostają tylko świadomość, że zrobili mi krzywdę..
  22. Ja mam matrixa na matmie przed chemią Ostatnio każdy sprawdzian obiecuję napisać jutro, bo uczę się i uczę, ale nie potrafię odpowiedzieć na żadne pytanie:( Boję się.. Przez to wszystko denerwuję się jeszcze bardziej i "matrixa" mam cały czas.. jakby tego było mało wczoraj zaczęłam brać psychotropy:( Powinnam napisać żeby mieć wreszcie trochę spokoju, ale głupio mi iść nie umiejąc właściwie nic, rodzice będą źli, że się nie uczę..
  23. No właśnie.. tutaj ktoś mnie rozumie, mogę powiedzieć o tym co mnie martwi, zdrowi uznaliby mnie za psychola..
×