Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDA a kłamstwa


oklamywana

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, dodam od siebie kilka słów, jako osoba dda i również osoba, która w związku z dda była.

 

Z tym kłamaniem: nie zawsze tak jest. To, tak jak ktoś napisał, element wyuczonych w przeszłości mechanizmów. Kłamstwo Twojemu "partnerowi" dawało poczucie swego rodzaju bezpieczeństwa. A Ty nie bez powodu zaczęłaś go kontrolować.

 

Nie jesteś w tym związku bezpieczna, cały czas jesteś podejrzliwa, on z drugiej strony też nie daje Ci żadnego poczucia, że możesz być bezpieczna. Ludzie, którzy nauczyli się w przszłości, za dzieciaka pewnych zachowań raczej ich nie zmienią, bo ktoś tego od nich wymaga. Jak to mówi mój terapeuta - takie rzeczy tylko w filmach.

 

Musisz wszystko dokładnie przemyśleć, czy chcesz nadal się tak męczyć. Bo męczysz się niewątpliwie. Ten związek nie jest w żaden sposób partnerski - to wygląda jak wieczna wojna o podejrzenia i szukanie prawdy. Wyobraź sobie siebie z nim za kilka lat i zastanów się, co jeśli jednak nic się nie zmieni i w takim strachu będziesz żyła dalej.

 

tracę siły na wszystko choc wydawało mi się ze po tych świetach wszystko będzie juz ok, nie wiem czy jestem naiwna czy głupia. czuje niechęc sama do siebie, czując potrzebe i sprawdzając jego poczte, jego konto bankowe, telefon ...

To nie jest zdrowe, takie kontrolowanie poczty, konta czy telefonu. Wprowadza Cię w jeszcze gorszy stan. Z takim układem i waszym wspólnym podejściem do tematu nic konstruktywnego na przyszłość z tego nie wyjdzie.

 

Czy naiwna? Prędzej wierzysz w to, że nagle z dnia na dzień przestanie Cię okłamywać. Problem w tym, że on może i jakieś szczątkowe chęci ma, ale gorzej z wykonaniem. Moim zdaniem nie oduczysz go tego i czym prędzej wyrwiesz się z tego układu, tym szybciej staniesz na nogi.

 

-- 15 sty 2014, 14:50 --

 

oklamywana, jeszcze jedno. Pisałaś, że boisz się cierpienia. No cierpienie będzie. U mnie było, chociaż miałam nieco inny "problem". Ale w gruncie rzeczy, bo zakończeniu tej toksycznej parady poczułam ulgę i zaczęłam żyć z przeświadczeniem, że dostałam kolejną szansę na zbudowanie lepszego, zdrowszego związku... z kimś innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć

 

nigdy nie bylam u zadnego psychiatry, ale powoli oswajam sie z mysla, ze w najblizszym czasie bede musiala go odwiedzic.

Ja wychowywalam sie w rodzinie dysunkcyjnej, przez cale moje dziecinstwo (12lat). Pijacy ojciec i ulegla matka, wtedy nawet nie pomyslalam jak bardzo wplynie to kiedys na moje zycie, myslalam ze wraz z smiercia ojca, smierc poniosa tez moje leki ale bardzo sie mylilam.

 

To co chcialam tutaj napisac, to to, ze nie myslalam, ze ktos moze miec taki problem jak ja. Jestem patologicznym klamca.

lamie, zmyslam, krece i sama nie wiem po co to robie i dlaczego. Tak jakbym tworzyla sobie inna rzeczywistosc, zawsze odwracam kota ognem i nawet kiedy moge powiedziec prawde to czesto i tak wybieram klamstwo. Czasem wydaje mi sie, ze sama juz sie w swoich klamstach gubie i ciezko mi po czasie odroznic, co na prawde mialo miejsce a co sobie tylko wymyslilam... Strasznie mnie to meczy i zle mi z tym ale to stalo sie silniejsze ode mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba jednak nie wszyscy tacy są bo jestem DDA i nienawidzę kłamstw. Ale to może dlatego, że nigdy nie musiałam niczego ukrywać. W mojej rodzinie wszyscy wiedzą, że moja matka chleje (chociaż nic z tym nie robią) i moi znajomi też zawsze o tym wiedzieli.

 

-- 08 lut 2014, 13:30 --

 

Chociaż jest jedno kłamstewko którego ciągle używam. Kiedy ktoś pyta czy mam zły humor odpowiadam, że jestem po prostu zmęczona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie ani w rodzinie ani w otoczeniu raczej nikt nie wie o piciu ojca, ale nigdy nie trzeba było tego jakoś specjalnie ukrywać, po prostu nie wyszło na jaw; no chyba, że ktoś tam się czegoś domyśla, ale zachowuje tą informacje dla siebie.

 

Chociaż jest jedno kłamstewko którego ciągle używam. Kiedy ktoś pyta czy mam zły humor odpowiadam, że jestem po prostu zmęczona.

Ja kłamię od zawsze odkąd pamiętam ze smutkiem. Gdy jestem smutny i usłyszę pytanie, dlaczego jestem smutny, to odpowiadam, że nie jestem smutny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj oklamywana,

W sumie specjalnie ze względu na twój wątek zarejestrowałem się na tym forum. Jakiś czas temu zakończyłem związek z dziewczyną DDA (niecały rok temu). Znaliśmy się ok 4 lat a sam związek trwał pół roku. Zostawiłem ją, bo wyglądało to analogicznie do twojego. Nie można było jej ufać. Kłamstwa na każdym kroku. Czasami słuchałem cierpliwie jak próbuje ze mnie zrobić idiotę tymi kłamstwami i cierpliwie zadawałem kolejne pytania w celu wyjaśnienia tego co mówi (czasami jednego dnia mówiła jedno a kolejnego co innego). Wtedy albo dochodziłem do jej wyznania "bo tak czuję" co musiało zakończyć mój wywód podparty logiką, albo po kilku (czasami jednym) pytaniach zaczynała krzyczeć i wywiązywała się awantura (druga opcja była niestety najczęstsza). Brała wtedy jakieś lekarstwa na stabilizację emocji (nie pamiętam już jak się nazywały), ale niewiele pomagały.... a przynajmniej mówiła mi że brała :/ Ostatecznie doszedłem do wniosku, że swoimi wybuchami próbowała ograniczyć moje dążenie do prawdy, bo czuła że mi na niej zależy i że chcę dobra dla związku. Wywoływanie awantur temu by nie służyło. Ot jeden z wielu szantaży emocjonalnych. Zachowywała się jak bachor, który jeśli nie dostanie cukierka to będzie stroił fochy i się awanturował (czasami o bardzo błache sprawy). Moje potrzeby i obowiązki nie istniały. Egoizm i egocentryzm na całego. Z czasem cierpliwości mi ubywało i ze statecznego człowieka stałem się kłębkiem nerwów. Tak jak ze szklanką, która wypełnia się i w końcu jest pełna. Wtedy każda kolejna, choćby najmniejsza kropla powoduje przelanie się. Stopniowo zaczynałem ją nienawidzić i odczuwałem, że mi życie ucieka między palcami.... ale tkwiłem przy niej, bo ją kochałem. Starałem się jej pomóc w walce z tym, ale uczucia to kiepski doradca, a ona potrafiła człowieka momentalnie wbić czymś w ziemię....im bardziej kogoś się kocha tym bardziej ten ktoś może zranić, a ona to czasami robiła wręcz z satysfakcją :| Zaczęła używać języka rodem z rynsztoku i w awanturach nie przebierała ani w słowach ani argumentach. Stopniowo mnie wciągała na swój poziom. Tak jak pisałaś, awantury stawały się coraz paskudniejsze i coraz bardziej raniące jedną i możliwe że też drugą stronę. Nasze relacje osiągnęły dno. Ja stałem się w pewnym momencie wrakiem emocjonalnym. Były wtedy dwie drogi. Pierwsza to sprzeciwianie się tym kłamstwom i wywoływanie kolejnych wykańczających awantur (co dziwne, miałem czasami wrażenie, że po niej one spływają podczas gdy ja się wykańczam... tak jakby prowadzenie awantur było taka formalnością mającą mnie odstraszyć od walki o swoje prawa... doprowadzenie do kontroli absolutnej). Druga natomiast to bierność i popadanie w świat paranoi stworzony na kłamstwach. Doszedłem jednak do momentu, gdy powiedziałem sobie na głos to co mi dawno temu ktoś powiedział przy okazji innych wydarzeń i wryło mi się w pamięć. TO JA JESTEM NAJWAŻNIEJSZY W SWOIM ŻYCIU. Zrobiłem w tym związku dużo i powiedziałem żegnaj. Wtedy po raz pierwszy rozkleiła się chyba tak na serio(potrafiła udawać płacz w bardzo autentyczny sposób) i chyba po raz pierwszy tak na serio mówiła mi co czuje i że mnie kocha... Serce mi wtedy pękało, ale to "chyba" niestety wprowadzało za dużą niepewność, a toksyczność tego związku przekraczała wszelkie granice racjonalności. Musiałem odejść, bo moje życie pod każdym kątem zamieniało się w gruzy. Praca, znajomi, bliscy... to wszystko podupadało, przez jedną osobę myślącą wyłącznie o sobie. Osobę którą kochałem i która powinna dodawać siły, a mnie wyniszczała. To był koniec.

 

Tobie okłamywana radzę odejść od tego człowieka póki jeszcze nie jesteś totalnym wrakiem emocjonalnym, bo gdy już nim będziesz to gwarantuję Ci, że on Cię i tak zostawi bo nie będzie mógł po tobie dalej skakać. Nie wierz w cudowne odmiany, że będzie dużo lepiej. On pływa w swoim paranoidalnym świecie kłamstw i nie chce z niego wyjść. Gdy z nim zerwiesz to nie próbuj wracać, bo będzie dużo gorzej (już to przetestowałem).

 

Zresztą mam wrażenie, że Ty już doszłaś do wniosku o zostawieniu tego człowieka, tylko chcesz potwierdzenia kogoś z zewnątrz, kto mógłby ocenić bardziej obiektywnie sytuację....

 

Jestem świadomy tego, że osoby DDA były w przeszłości mocno skrzywdzone i to że są takie jakie są nie wynika z ich natury, a przejść. Nie mam zamiaru tutaj atakować ich. Niestety mało się mówi/pisze o osobach postronnych, które potrafią mocno dostać w kość od DDA... W internecie jest dużo materiałów nt samych osób DDA, a nie ma nic nt partnerów DDA, tego co oni przechodzą, jak powinni się zachowywać i jak powinni pomóc... Pisanie o tym, że mają zapewniać miłość, cierpliwość itp jest zwykłym pustosłowiem.

 

Lubię manipulować ludźmi, tymi którzy mi zawadzają. Warto nauczyć się tej cennej umiejętności. Polecam.

 

Manipulujmy się wszyscy nawzajem, bo zawsze ktoś w jakiś sposób zawadza. Tylko czy wtedy na pewno dzięki temu będziemy szczęśliwymi egoistami ? Właśnie tak postępują osoby DDA. Jeśli coś jest nie tak to kłamią i manipulują nawet najbliższe osoby, zamiast rozmawiać i rozwiązywać problemy.... bo kłamstwo jest łatwiejsze....szybsze...mniej wymagające... tylko że ma krótkie nogi, które niosą DDA w kółko po ich szablonie zachowań.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś na terapi pani psycholog powiedziała mi, że kłamstwa są typowe dla DDA... nigdy wcześniej nie wpadłabym na takie wytłumaczenie tego, co zrobiłam.

klamalam mojemu partnerowi, którego naprawdę bardzo bardzo kocham i nigdy nie chciałabym skrzywdzić. Zrobiłam sobie wizytówkę dziewczyny, która miała wiele facetów, ogólnie doświadczonej, rozrywkowej. Większość historii wyssałam z palca, kiedy on widział, ze coś do siebie nie pasuje, ja tworzyłam fałszywe dowody, poświęcałam kupę czasu na udowadnianie klamst. Przez to często się kłóciliśmy. W końcu zostawił mnie bo nie mógł być z dziewczyna jak ja. Wtedy się ocknęłam, ze osoba którą stworzyłam, wcale nie była ideałem. Powiedziałam prawdę, ale już nie uwierzył... spróbowaliśmy wrócić ale po czasie znów mnie zostawił. zaczęłam myśleć, ze ja kłamię każdego. W każdej rzeczy. Wymyślam historie, żeby być bardziej interesującym człowiekiem. Przez te wszystkie sytuacje znowu wpadłam w depresje, leczę się psychiatrycznie i u psychologa... ale nie mogę się pogodzić z faktem, ze przez moje kłamstwo i wpojone wzorce (prawie każdy w rodzinie poza mamą był alkoholikiem. Mama natomiast lekomania)  straciłam jedyną miłość i człowieka na którym mi zależało... 

Od małego dziecka mijałam się z prawda, klamalam terapeutów, rodziców, koleżanki. Głównie idealizowałam moich rodziców i sytuacje w domu. Czułam i czuje się gorsza, nie mam poczucia własnej wartości, wiec dodawałam sobie kłamstwem. Teraz czuje do siebie obrzydzenie, że jestem nic nie warta osobą.. nie warto było kłamać... ale zrozumcie takich ludzi, próbujcie wybaczać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×