Skocz do zawartości
Nerwica.com

dominicov

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

775 wyświetleń profilu

Osiągnięcia dominicov

  1. No właśnie. Czy jest jakiś próg, kiedy ta potrzeba przeradza się w dysfunkcje? Pytam, bo z jednej strony jest to naturalne a z drugiej mówi się, żeby nie być potrzebującym.
  2. Jesteś frustratką koleżanko. A faceci to wyczuwają. Nawet jak tego nie wokalizują, to widać po Twojej mowie ciała.
  3. dominicov

    Prawictwo

    @Metro11 Być może czują od Ciebie brak doświadczenia i dlatego Cię skreślają. Mówią im o tym ich emocje, że jesteś spięty, albo zbyt mocno chcesz. Albo dziwnie się patrzysz. Opcji jest wiele. Zacznij od uśmiechu. Uśmiechaj się do obcych ludzi, zagadauj do Zosi w warzywniaku. Potem idź dalej - zagaduj do ładnych lasek. Wszystko z uśmiechem i na luzie. Zero wymagań co do sytuacji.
  4. dominicov

    Mały penis

    Ja pier... Co Ty sobie robisz? Czytając tytuł myślałem, że masz z 8 cm... Pożądanie zaczyna się w mózgu pamiętaj o tym.
  5. dominicov

    Prawictwo

    Polskie kobiety chcą wszystkiego naraz. Ale to nie ich wina, że polskie społeczeństwo zachłysnęło się możliwościami w latach 90. Często wpojonymi przez zachodnie korporacje medialne, których celem było i jest napędzenie konsumpcji. Możesz mieć 9 na 10 tego co chcą, a nie mieć 1 rzeczy i już nabierają wątpliwości. Nie daj bóg okażesz jakąś słabość to wystarczy, żebyś wpadł w szufladę uprzedzeń i był mniej pożądany. I to najłagodniej mówiąc. Przez ten medialny przekaz i historyczno-społeczne tło mamy rozgardiasz. Przez co polskie kobiety na ogół są jak dzieci we mgle i nie wiedzą czego chcą. I nie twierdzę, że wszystkie kobiety są sztywne i nie można z nimi żartować, czy spotykać się na seks. Ale związki, to inna bajka.
  6. Cześć i czołem. Mam pytanie do ludzi którzy są na podobnym etapie co ja, lub mają jakiś pomysł. Przepracowali część swojej przeszłości i chcą stanąć na "nogi". To znaczy - w końcu zacząć cieszyć się życiem. Tło na szybko: 1. ojciec alkoholik - nie żyje już 8 lat (miałem 22 lata jak zmarł nagle), 2. 80% najważniejszych osób z mojej rodziny szl..g trafił w ciągu 10 lat. Raki, zawały. Jak być szczęśliwym po takich stratach? Towarzyszy mi przeświadczenie, że nigdy nie będę szczęśliwy. Znajdę sobie partnerkę i co - miałbym się na niej uwiesić? To też nie jest rozwiazanie... Niby mam wymarzony zawód, ale co mi po tych pieniądzach kiedy wiedzie się emocjonalnie ubogie życie? Nie masz z kim celebrować, świętować życia... Dorastasz w dysfunkcyjnej, żeby nie powiedzieć miejscami patologicznej rodzinie. Starasz się ogarnąć "jako tako" to życie a na koniec prawie wszyscy umierają. Wszystko jest na "pół gwizdka" jakby.
  7. @cynthia A co CIę tak bolą w ogóle cudze preferencje? Bo tutaj napisałem, że zagraniczne kobiety są lepsze. I jest to moja osobista obserwacja i preferencja co do zagranicznych kobiet. A wcześniej co napisałem? To już zapomniałaś, czy wyparłaś? Napisałem w alegorii, że "niektóre kobiety wolą czekoladę pikantną a niektóre słodką". Parafrazując moje słowa. Więc cytat na górze nie świadczy w żaden sposób o uogólnianiu, tylko o właśnie o osobistych preferencjach.
  8. Sporo ludzi takich jest. A ko mi zarzucił uogólnianie? Ty. A co napisałem? Więc wychodzi na to, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Dlaczego idziesz w zapartę? I dlaczego mnie próbujesz obrazić, nazywając mnie seksistą bez dowodów na to? Widząc jaki punkt przyjęłaś od początku, czyli stronniczy wobec mnie, to... może to Ty jesteś seksistką? Tak. W normalnym kraju, kiedy ktoś Ci się podoba wysyłasz do niego znak, że Ci się podoba. W nienormalnym, robisz żeby się domyślił. Albo co gorsza manipulujesz osobami, żeby go zmusić. W Czechach też się laski potrafiły uśmiechać. Umiesz nam wyjaśnić czemu? Mam teraz ci zaklaskać? Stawiasz jakieś tezy bez dowodzenia i uważasz, żę ci każdy będzie bił brawo? Co jest według ciebie odklejone? Faceci z klinefelterem? Specjalnie starałem się przytaczać fakty, a nie opinie żeby ktoś niezbyt refleksyjny mógł się do nich odnieść. Tak jak koleżanka nie złapała aluzji i nadal bije pianę do tego... Czyli nie będziesz międlić tematu jak z tymi Niemkami? Bo odnoszę wrażenie, że to cię najbardziej boli. Że zagraniczne kobiety są lepsze. Lepsze w sensie charakteru i... ładniejsze. Np. Turczynki, Włoszki, Greczynki.
  9. A umie Pani czytać ze zrozumieniem? Przecież wyraźnie napisałem, że nie wszystkie. Już nie trzeba umieć czytać w alegorie. W takim razie, faceci z zespołem klinefeltera są bardziej męscy niż przeciętni (niżsi) faceci? Takimi komentarzami sprawiasz i robisz krzywdę nie tylko wysokim kobietom, które wzrost faceta mają w pompie, bo same mają po 185 cm i więcej. W końcu to do faceta należy piłeczka, a do pani wieczne rozczarowanie. Tłumaczę alegorie - 1. początek kontaktu, spodobali się sobie. 2. facet chce nawiązać kontakt, 3. okazuje się, że pani mogłaby sufit malować, na stojąco. 4. on jest niższy / tego samego wzrostu. 5. polaryzacja myślenia powoduje, że on zaniechał. Może odwróć myślenie i przyznaj, że nie każda jest taka zdesperowana jak Ty, bo facet byleby był wysoki? Piszę tak, bo sam mam znajome, które są wysokie i najbardziej czego się obawiają, to złej opinii koleżanek i rodziny. Więc są "skazane" na szukanie facetów wyższych. Nie fetyszyzuje z Niemkami tylko przedstawiam jakie mnie sytuacje spotkały. Dla Niemry uśmiechnąć się serdecznie do faceta na ulicy to nie problem. W Polsce niespotykane. Podobnie ciepłe spojrzenie, które Niemra potrafi utrzymać (np. w autobusie). Podczas, gdy Polki odwracają głowy. Ale inaczej wychowane i ja to widzę. Dla Polek bycie bucem = bycie pewnym siebie. Polki to mylą... Spoko. Ja też się w Polsce z tym spotykam. Nawet ja polezę do sklepu, to polskim kobietom cięży ciężar swego istnienia. A ponoć (nie chwaląc się) przystojny jestem. Na tyle, żeby się oglądały za mną na ulicy. Taką mamy kulturę. Moze wcale nie jesteś nieatrakcyjny, tylko polskie kobiety nie umieją Ci okazać zainteresowania.
  10. Z deka fetyszyzujesz i ugołnieasz jednocześnie, pisząc za wszystkie kobiety. Autor weźmie to na dumę i będzie się koncentrował na tej jednej cesze. A inne aspekty będą leżały. W dodatku dla zdrowej kobiety taki kabotynizm jest komiczny i łatwo dostanie łatkę narcyza / zadufanego w sobie. Autorze, może Ty tych oznak zainteresowania nie widzisz? Mentalność Polek też nie pomaga. Niby się patrzą, a jak Ty zczaisz i też się popatrzysz to odwracają wzrok. Więc są zainteresowane czy nie...?! Miny też wskazują na niezadowolenie z życia. Jak zagadać do kogoś takiego? Nie wiadomo jak zareaguje. W Niemczech dziewczyny się patrzą i nawet potrafią utrzymać połączenie. I patrzą się ciepło, nie tak jak Polki... sorry, not sorry ale to jest to co zaobserwowałem. Dodajmy do tego bierno-agresywną postawę. Łatkę desperata, którą dostaniesz od większości kobiet, bo chcesz być w relacji (okazujesz tym słabość). To może Ci być ciężko. Spora część Polek z powodu tej stłumionej agresji, wypartych potrzeb (!) lubi być brana na papryczkę chilli. Kumasz? A potem zakończyć to czekoladą, niektóre jeszcze wybiorą gorzką 99%! A niektóre słodką... Oczywiście zdarzają się romantyczki. Z polskimi kobietami jest jak z tresurą dużych kotów. Nie możesz okazać strachu bo przegrałeś. Panie pewnie się wyprą (już zmarszczyły miny na początku mojego posta), ale nie można ich za to winić. Miks wstydu, wyparcia seksualności, katolickiego wychowania, poczucia winy. No i witaminy poszukują podświadomie kolesia, który ten bagaż weźmie w łapę i rozdupcy o ścianę. Kumasz? Taki mamy klimat, takie wychowanie. Mnie pomogło czytanie książek, medytacja. Rozwój osobisty i niestety... bycie bucem.
  11. Witam forumowiczów. Od dłuższego czasu (więcej niż rok) mam wahania nastroju. Nie mam ochoty na żadne przyjemności. Coś co kiedyś prawiało mi przyjemność nudzi mnie. Kiedyś fantazjowałem o wycieczkach, teraz nie mam na nie ochoty. Również jak jakaś ładna dziewczyna ma ochotę mnie poznać, to ja ją olewam. Tak samo libido wynosi 0. Mam zaburzenia erekcji. Czy warto rozwazyc wizyte o psychiatry?
  12. Witam. Mam lat niespełna 21. Z intencji babci, mamy mojej mamy, nadali mi imię Dominik, które mi się podoba. Mój ojciec jest, nieinteresującym się mną alkoholikiem. Przemocy w domu nie było, po prostu Z-wa nie było. Był nieobecny emocjonalnie, choć fizycznie tak. Nie interesował się mną. Nigdy nie rozmawiał ze mną na jakiekolwiek tematy z działu "sprawy męskie"... w ogóle zresztą nie rozmawiał. Pamiętam strofowanie z jego strony. Rywalizację (normalne zachowanie zakompleksionych). W domu nie ma go już od 2 lat. Z. był wybuchowy, ale jak już zaznaczyłem - nieagresywny. Typ choleryka. Teraz nakreślę Wam moje stosunki z matką, które nie są normalne. O. traktuje mnie jako kalekiego. Tego, którego trzeba monitorować, najlepiej cały czas. Co godzi w moje poczucie wartości, jako jednostki niezależnej, samodzielnej. Nadopiekuńczość to zawężanie pola mojego działania. Gdy 3 lata temu chciałem podjąć pracę zagranicą, O. kwitowała to "nie dasz rady" i "boję się". Wówczas nie myślałem nad destruktywnym wpływem takich słów, które zakodują się w mojej podświadomości. A dziś będą schematyzowały moje działania. Podświadomość wpisze skrypt, który co rusz zostanie wywołany. Niechęć przed rywalizacją, stagnacja, bierność, niepewność. Nie obchodzi ją to, że jestem sam. Dziwne?! A z drugiej strony chcę i pragnę normalności. Ja marzę. Ja jestem oćpany marzeniami. Dostrzegam utopijność, patologię takiego myślenia. Nie pomaga jednak na to nic. Jestem wizjonerem?! A kim ja jestem?! A może to ucieczka przed starciem z rzeczywistością? Co złego jest w marzeniach?! Przecież nic. Ja chce realizować swe pasje! Jestem świadom drogi, którą należy przebyć, aby dostać swój owoc. Jednak zatrzymałem się tu. Tu, czyli chcę, ale nie mogę. Jestem niepewny siebie. Przez krzywdę, którą wyrządzono mojemu wewnętrznemu dziecku. To wewnętrzne dziecko nie chce dorosnąć. To przecież ono słyszało, że dorosłość to tylko podatki i rachunki. Bo trzeba płacić za wodę, prąd itd. A ty masz to za darmo. Zostań dzieckiem. Trzeba na wszystko ciężko pracować a i tak ledwo co ci zostanie. Inne drogi obierają cwaniacy. Zostań dzieckiem. A jednocześnie prawi się o szkole. Bo ma nam zapewnić w życiu luksusy, których nie mieli nasi rodzice. I co ma sobie myśleć takie dziecko? Czuje dysonans. Nie będę miał lepiej jak moi rodzice. Życie jest trudne. Najgorszy jest jednak rodzic zakompleksiony. Ten, który szuka oponenta w swoim dziecku. Taki był Z-ew wobec mnie. Gdy jeszcze nie doszło do przewartościowania aspiracji chciałem zostać programistą-freelancerem (osoba pracująca w domu). Z. skrytykował to. Wyraził swoją dezaprobatę. Więc co wtedy poczułem? Chciałem zadowolić tatusia. Wtedy nie miałem poczucia tej patologii na linii Ja - Z-ew. Moja podświadomość chciała uchronić mnie przed odrzuceniem, więc zagrała na swój sposób. Zapisała skrypt, ten skrypt zapisał: "nie robię nic w tym kierunku, aby zostać programistą-freelancerem". Po około 5 latach... dokładnie. Nie jestem tym, kim chciałem być. Zadowoliłem maluczkiego ojca. Podobno, gdy człowiek dozna odrzucenia przez inną osobę, którą kocha, w mózgu aktywują się rejony podobne do tych, które uległyby aktywizacji po ugodzeniu nożem. Więc konkludując, ja nie chciałem zostać ugodzony przez nóż odrzucenia. Nóż osoby, którą kochałem, stawiałem za autorytet. Miał być moim opiekunem. Więc siłą rzeczy... zostałem dzieckiem. Widzisz tych z tym samochodem?! Są lepsi. Ty nigdy nie będziesz taki, to jest dla wybranych. I tak nic nie wskórasz. Lepiej... zostań dzieckiem. Jednak O-a nie okalecza mnie wprost. Robi to poprzez matczyne działania. Jakby się bała. A boi się, że pójdę w ślady ojca. Kazała schować pieniądze siostrze, abym... nie ukradł ich i nie przepił?! Postąpiła tak samo, gdy Z. był jeszcze w domu. Ja nigdy nie miałem kaca. To boli, bo jestem traktowany jak osoba chora umysłowo. Nieodpowiedzialna. Czy osoba, która jest traktowana jako nieodpowiedzialna chce tak naprawdę wziąć życie w swoje ręce? Człowiek jako podmiot egoistyczny, wygodnicki zawsze będzie dążył do optymalizacji swojego życia. To, co jest dla niego wygodne na tu i teraz. Więc nie ma powodów, ku temu, mimo świadomości kryzysu, aby starać się walczyć. Tak jest dobrze. Przecież: "najgorsze piekło jest lepsze jak największy nieznany raj. Po siostrze widzę, że przejęła zachowania wobec mnie takie, jakie O. przejawiała wobec Z-a. Nie będę z tym walczył. Siostra jest teraz, ale my się rozejdziemy. I na pewno nie będziemy utrzymywali kontaktu. Brak jej wyrozumiałości, jakiegokolwiek myślenia o moich potrzebach. Przecież to ona trzyma kabzę. Pewnego dnia nie ma ani obiadu, ani pieniędzy. Dzwonię do mamy rozgoryczony, po czym O. mówi: "dogadujcie się między sobą". Tyle, sprawa zakończona. Takie zachowanie budzi we mnie poczucie niesprawiedliwości i godzi w wartość jako jej dziecka. Czuje się gorszy, mniej wartościowy. I noszę wobec niej pustkę. Siostra. A-ka, ma chłopaka. Chłopak jest uległy. Ja natomiast stawiam się, oporuję jej. Przez takie zachowanie mamy i A-ki mam taki obraz kobiet, w oparciu o doświadczenia. Chciwe i dwulicowe. Trzeba je trzymać krótko. Manipulować, grać na emocjach. Chcę i nie chcę być w związku. Zgadzam się z tym, że jest to jedynie wycinek rzeczywistości. Zbudowany na toksycznych fundamentach. I nijak ma się do ogółu. Są ludzie emocjonalnie spaczeni i ci normalni. Cechą biedy jest to, że często produkuje zachwiane jednostki. Te same, które tę biedę podtrzymają. Koło się zamyka bo trauma jest dziedziczna pokoleniowo. A czy ja przerwę ten krąg? Dziadek pił, ojciec też. Ale ja się nie poddam. Wyszukuję wszystkie najsłabsze punkty mojej konstrukcji. Znajdę drogę do swojego owoca i wytrwam. Wygrałem z uzależnieniem od gier komputerowych, ze słodyczami i tłustym jedzeniem. Od czerwca schudłem 12 kg. Wygrałem z myśleniem "nie da się". Nie boję się ludzi, nie szukam już wrogów. Jestem samoświadomy swoich wad i zalet. Widziałem normalne rodziny, a ja nie chcę niczego nadzwyczajnego. Chcę żyć tak samo jak i one. O dziwo, najtrudniejsze było to, aby uświadomić sobie toksyczność środowiska w którym się żyło i poniekąd żyje nadal. To ono determinuje nasze chciejstwa i postawy. To ono jest absolutną bazą Twoich lęków. Od chorych ludzi trzeba się odciąć, bo się nimi zarazisz. Panuję nad sobą, nie przeklinam, zaakceptowałem to co było. Jak bardzo tego chcę i pragnę? Jestem zdeterminowany. Odetnę się od nich wszystkich. I będę żył tak jak JA tego chcę! Co w tym kierunku robię? Uczę się niemieckiego. Pragnę jak najdalej i jak najszybciej. Zacząć pracować, gdziekolwiek. Ale żyć sam! Co jest najważniejsze? Nie dać się sparaliżować przez strach! Nie ważne gdzie i kiedy, z jakiego powodu. Opanowanie jest najważniejszą cechą charakteru! Ono rodzi cierpliwość. Człowiek opanowany to człowiek systematyczny. D.B.
  13. dominicov

    DDA a kłamstwa

    Potrafię kłamać jeżeli trzeba. Lubię manipulować ludźmi, tymi którzy mi zawadzają. Warto nauczyć się tej cennej umiejętności. Polecam.
×