Skocz do zawartości
Nerwica.com

WORTIOKSETYNA (Brintellix)


zaqzax-0

Czy wortioksetyna pomogła Ci w Twoich zaburzeniach?  

76 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy wortioksetyna pomogła Ci w Twoich zaburzeniach?

    • Tak
      30
    • Nie
      27
    • Zaszkodziła
      19


Rekomendowane odpowiedzi

@Dottie

 

Szkoda, że lek Ci nie pomógł, cóż wielu to pewnie zasmuci, ale może znajdzie się ktoś komuś ten lek "wystarczy"

jeśli chodzi o jakiekolwiek funkcjonowanie.

 

Też mam takie zdanie co ty, LPD obojętnie czy TLPD czy SSRI/SNRI i cała reszta wynalazków antydepresyjnych,

jedynie tłumi w nas lęk/smutek, ale pozostawia totalną pustkę, obojętność, brak uczuć wyższych, po dłuższym

czasie przewlekła apatia i abulia, anhedonia i motywacja na poziomie żółwia.

Z resztą samo pozbawienie uczuć wyższych, osłabienie libido samo w sobie wzmacnia depresje i odbiera

biologiczny cel życia.

Te leki to taki chvjowy narkotyk dla mas, co ma Nas znieczulić, ale efekty końcowe mogą okazać

się bardzo zgubne.

 

Pamiętam 2001r. lekarka waliła mi tylko benzodiazepiny i sedatywne neuroleptyki w malych dawkach i wtedy

czułem się jeszcze "swojo", ale od roku 2002r. kiedy zacząłem brać pierwsze antydepresanty, a były to konkretnie

m.in fluwoksamina, klomipramina... to od tego momentu czułem "wewnetrzne zatracenie", jakby odcięcie od świata,

ten stan oczywiście częściowo mi pomógł, ale zabił we mnie tą "autentyczność", kiedy próbowałem odstawić te leki,

choć brałem je 3-6 miesięcy, to nie byłem w stanie funkcjonować, objawy odstawienne minęły ale organizm domagał

się dalej antydepresantów, tygodniami leżałem w łóżku rozwalony smutkiem i dopiero jak kolejny lekarz przypisał

mi antydepresant to po paru dniach zacząłem stawać na nogi.

Czyli organizm na coś czekał, bo gdy nie brałem jeszcze LPD to potrafiłem sam dojść do siebie,

umysł sam się ogarniał, a teraz już domaga się chemicznej interwencji, moim zdaniem trochę

uważam się za ofiarę polskiej para-psychiatrii bo ciężko traktować poważnie lekarzy co pasą Nas lekami

a leczenie psychologiczne jest co najwyżej doraźne, krótkie i mało profesjonalne.

 

Sam już nie wiem, bo z tego wynika to, że antydepresanty psychicznie uzależniają, ja już sobie nie wyobrażam życia

bez nich. Bo przyczyn depresji nie rozwiąże łatwo, bo nie pozwala mi na to sytuacja rodzinna i materialna,

biednemu wiatr w oczy. No i tak biorę już 15 lat te leki, coraz bardziej popadając w to bagno.

A wystarczy, że cała rodzina by poszła na terapię, mi osobno załatwili grupową i też indywidualną, to może

po paru miesiącach zacząłbym stawać na nogi, bo mi trzeba pomóc z zewnątrz, skoro czynniki zewnetrzne mi

zaszkodziły to i one mają mi pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja natomiast mam bardzo dobre zdanie o lpd , a szczególnie o SSRI , gdyż biorę je 12 lat. Byłem w ciężkiej depresji z ciężkimi lękami , praktycznie nie byłem w stanie funkcjonować. Teraz dalej biorę , lecz jestem człowiekiem bez lęków i depresji , mogę normalnie pracować , cieszyć się , mam motywację do czegokolwiek.Biorę tylko 20 mg. Esci i na noc Chlor. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

devnull, to błędne koło z tymi lekami, ja się w porę zorientowałem, odstawiłem to wszystko i niech się dzieje co chce. Choć nie bardzo wierzę, to zaczynam CBT u certyfikowanego terapeuty z superwizją. Może dzięki temu zacznę wierzyć, a jak uwierzę...to nie wiem, może to jakoś będzie. Jak na tą chwilę, to bardziej do sznurka jestem przekonany.

 

Pablo5HT1 a to niby czemu tylko fluoksetyna może zmieniać osobowość? a inne SSRI już nie? może te leki są selektywne do transportera serotoniny, szkoda że sama serotonina już taka selektywna nie jest, przy tak zawyżonym jej poziomie, zachodzi mnóstwo zmian w mózgu i nikt nie ma nad tym kontroli, tak samo nikt do końca nie wie gdzie i jakie zmiany wystąpią. To chaotyczne leczenie, dlatego jednej osobie te leki pomogą, drugiej zaszkodzą, trzecia osiągnie częściową remisje, czwarta będzie narzekać na skutki uboczne itd...

Każdy SSRI może zmieniać osobowość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

elfrid nie uważam, że SSRI są całkowicie złe - mają swoje pewne plusy i też to zauważyłem, ale przeważają u mnie jednak te negatywne. Poza tym te leki nie robią tego co miały u mnie - czyli nie leczą mojej depresji, nie poprawiają mi wyraźnie nastroju (jak już to go spłaszczają), spłycają pewne emocje, nie przywracają emocji pozytywnych, pogarszają motywację i chęci i pogłębiają pewną anhedonię (nie powiem, że na wszystkie rzeczy, bo odczuwanie przyjemności z pewnych przywracają) - np. nie czułem na nich nigdy powrotu pasji i zainteresowań tak jak na mirtazapinie. To ten czas gdy zadziałała mirtazapina zrobił dla mnie różnicę i widzę, jak powinny działać leki.

 

Zgodziłbym się z tym, że serotonina znieczula ale wg. mnie nie leczy sedna sprawy. Życie na tych lekach jest dla wielu znośne, lepsze, ale nie są oni leczeni w pełni. Wielu pogodziło się z tym, bo nie mieli wyjścia - dla wielu osób to jedyne leki które w jakiś sposób działają i pomagają iść przez życie bez ciągłego zamartwiania się i huśtawek emocjonalnych. Chyba u kobiet działanie SSRI łagodzące napięcia i skoki nastrojów jest szczególnie dobrze przyjmowane.

 

Zubożenie emocji, nazywane czasami objawami negatywnymi wiąże się bezpośrednio z niską dopaminą w korze przedczołowej i ogólnie słabej aktywności tej części mózgu. I tu nie jest różowo bo SSRI zmniejszają dopaminę w korze przedczołowej i osłabiają aktywność kory przedczołowej... Więc u pewnych osób nie wyleczą a mogą nawet pogłębić zubożenie emocji. Wszystko co zwiększy dopaminę w tej części mózgu powinno pomóc - mirtazapina, olanzapina i inne atypowe neuroleptyki, stymulanty, NRI.

 

Osobiście sam zauważyłem bardzo negatywne zubożenie emocji po lekach typu SSRI. Od początku liczyłem, że przywrócą one normalny zakres pozytywnych emocji - pasję, humor, ekscytację, fascynację itd. Ale tak nie było, a leki te wręcz pogłębiły "braki" emocjonalne. Do tego dość mocno pogłębiły one brak motywacji i chęci oraz spłyciły moją życiową pasję. Długo brałem różne leki z grup SSRI i widzę, że długotrwale brane wpłynęły one negatywnie na moje postrzeganie pasji, motywację i chęci oraz kreatywność która wiąże się z moją pasją. Jak sobie przypomnę siebie sprzed brania tych leków to może i byłem bardziej neurotyczny i lękowy ale i te emocje oraz pasje były głębsze - byłem bardziej aktywny, uprawiałem sporty itd. Jak się bierze długo leki SSRI to człowiek może zapomnieć o swoim byłym "ja" i zaakceptować trochę bezwolnie stan w którym się jest na tych lekach. Nie chcę nikogo straszyć, ale jest coś na rzeczy bo coraz częściej lekarze i naukowcy o tym piszą i nawet niektórzy żądają by "spłycenie emocjonalne" było wpisywane w możliwych skutkach ubocznych tych leków.

 

Aha - i nie zgadzam się, że wszystkie leki przeciwdepresyjne tak działają. Sam po sobie widzę, że tak nie jest. Spłycenie emocjonalne i inne takie "bajery" to zasługa silnych leków serotoninowych.

 

PS. Naukowcy robią leki przeciwdepresyjne które bardzo mocno zwiększają ilość jakiegoś neuroprzekaźnika - królują w tym leki serotoninowe. Ale zapominają oni, że te leki zwiększają serotoninę do ogromnych poziomów w całym organizmie a to może już mieć nieprzewidywalne skutki. Przecież serotonina jest też we krwi, w jelitach, odpowiada za wiele fizjologicznych procesów - nigdy w organizmie naturalnie nie ma tak wysokich poziomów serotoniny jakie powodują te leki. Pojawia się coraz więcej badań na temat ich wpływu na udary, krwawienia, zaburzenia poziomu glukozy, zaburzenia poziomu sodu (hiponatremia), zaburzenia gęstości kości itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

miko84, niestety muszę się z tym zgodzić - SSRI chociaż działają, to nie w sposób naturalny, nie są cudownymi pigułkami szczęścia. U jednym powodują anhedonię i amotywację, u innych nienaturalne pobudzenie. Jednak nie chcę powrotu tych neurotycznych cech. Zatem co mi pozostaje jak brać, ale łączyć z innym lekiem. Nawet te 37,5mg biorę z kwetiapiną

 

-- 29 paź 2014, 12:39 --

 

PS Zastanawiam się jak w kontekście SSRI/SNRI wypada działanie amitryptyliny i klomipraminy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

miko84 - Niestety mam bardzo podobne odczucia jeśli chodzi o leki tego typu... Ja właściwie od kilku lat nie jestem sobą i jestem naprawdę przerażona kiedy pomyślę sobie że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś...

Jeśli chodzi o mnie, to już w dzieciństwie byłam osobą nadwrażliwą, ze stanami lękowymi i skłonnością do depresji, więc nie wiem czy jakimikolwiek lekami można wyleczyć taką osobowość... Wiem, że u wielu osób antydepresanty świetnie się sprawdziły, ale ja jednak przestrzegam, że zanim ktoś sięgnie po takie leki powinien naprawdę mocno się zastanowić, gdyż ja zbyt pochopnie się na nie zgodziłam i teraz naprawdę szczerze żałuję...

17 lat temu dostałam pierwszego ataku lęku i wtedy wylądowałam na benzodiazepinach, które oczywiście nie pomogły i uzależniły, ale wtedy wydawało mi się, że nie mam innego wyjścia, w końcu lepiej lub gorzej, ale jakoś hamowały mój lęk, więc były moim kołem ratunkowym.

Z antydepresantami pierwszy raz zetknęłam się 15 lat temu kiedy lekarka "testując" na mnie różne leki przepisała mi Seronil (Fluoksetyna), który brałam bardzo krótko, bo prawie się po nim przekręciłam :/ Już wtedy wiedziałam, że to nie dla mnie i za wszelką cenę broniłam się przed antydepresantami. Przez 11 lat jakoś funkcjonowałam z moją neurotyczną naturą i pomimo że czasami wspomagałam się Tranxene dawałam sobie radę o wiele lepiej niż teraz...

Drugi raz z antydepresantami zetknęłam się 4 lata temu kiedy miałam bardzo trudną sytuację życiową i wydawało mi się, że już tylko jakiś lek może mi pomóc. Oczywiście był to bardzo duży błąd, ale zaczęłam brać Axyven (wenlafaksyna), który faktycznie sztucznie poprawił mi nastrój i na krótko postawił na nogi. Po dwóch miesiącach, ze względu na wiele skutków ubocznych, postanowiłam ją odstawić i wtedy się zaczęło... Przez kilka miesięcy miałam zaburzenia nastroju a pół roku po odstawieniu zaczęłam mieć znowu silne ataki lęku. Po jednym z nich wylądowałam w szpitalu... Gdybym wtedy wiedziała, że te ataki spowodowane są odstawieniem Axyvenu...

Nadal broniłam się przed antydepresantami, ale kiedy znowu trafiłam do psychiatry, ta zaczęła przekonywać mnie, że bez takich leków nie wyjdę ze stanów lękowych i przepisała mi Cital, po którym właśnie zaczęłam wpadać w dziwne stany i myślałam że zwariowałam... Po Citalu był jeszcze raz Axyven i Mozarin. Po odstawieniu Mozarinu męczyłam się przez rok i teraz wylądowałam na Brintellixie. W międzyczasie neurolog przepisał mi Pramolan, który co prawda działał łagodniej, ale nie pomógł mi za bardzo i zwiększył jeszcze bardziej zawroty głowy, których nabawiłam się podczas brania Axyvenu i które minęły dopiero na Brintellixie....

Jeśli chodzi o Brintellix to zauważyłam jeszcze dwa skutki uboczne, które mogą mieć znaczenie dla kobiet - mam bardzo obfite miesiączki, co przy mojej anemii jest tragedią, oraz zauważyłam, że zaczęłam siwieć :( Nie wiem czy ma to bezpośredni związek z Brintellixem, ale nigdy nie miałam ani jednego siwego włosa, a od czasu brania tego leku zauważyłam już kilka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak naprawdę za kilkanaście/kilkadziesiąt lat wszystko może się okazać... Brintellix jest lekiem jeszcze bardzo słabo przebadanym i dlatego boję się jaki wpływ będzie miał na mój organizm przy dłuższym stosowaniu. Przecież wiele leków zostało wycofanych z powodu nieoczekiwanych skutków ubocznych, a leki wpływające na OUN są najmniej przewidywalne i właściwie większość z nich ma podobne właściwości do narkotyków...

Kiedyś uzależnienie od kokainy leczyli heroiną, a teraz próbują wyciągać uzależnionych od benzodiazepin za pomocą antydepresantów, bez których też potem ciężko żyć - błędne koło :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak naprawdę za kilkanaście/kilkadziesiąt lat wszystko może się okazać... Brintellix jest lekiem jeszcze bardzo słabo przebadanym i dlatego boję się jaki wpływ będzie miał na mój organizm przy dłuższym stosowaniu. Przecież wiele leków zostało wycofanych z powodu nieoczekiwanych skutków ubocznych, a leki wpływające na OUN są najmniej przewidywalne i właściwie większość z nich ma podobne właściwości do narkotyków...

Kiedyś uzależnienie od kokainy leczyli heroiną, a teraz próbują wyciągać uzależnionych od benzodiazepin za pomocą antydepresantów, bez których też potem ciężko żyć - błędne koło :/

 

ja jestem przeciwnikiem ladowania antydepresantów komus kto odstawia benzo, to tak jakby alkoholikowi na odstawke alkoholu dawali benzo np :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego też prosiłam lekarkę żeby nie przepisywała mi żadnych antydepresantów, ale się upierała, że one nie uzależniają i wyciągną mnie z lęku lepiej niż benzodiazepiny... Efekt jest taki, że teraz jestem uzależniona od jednego i drugiego :(

 

-- 29 paź 2014, 14:31 --

 

"ja jestem przeciwnikiem ladowania antydepresantów komus kto odstawia benzo, to tak jakby alkoholikowi na odstawke alkoholu dawali benzo np :pirate:"

 

Przecież alkoholików na odwyku "leczą" właśnie benzodiazepinami :/ Tranxene, który biorę ma nawet napisane w ulotce, że stosuje się go m.in. w leczeniu alkoholizmu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

elfrid klomi jest mocna serotoninowo, amitryptylina już nie tak - to w porównaniu z SSRI dość słaby serotoninowo lek.

 

Dottie może błędem który popełniła Twoja lekarka nie jest samo w sobie stosowanie leków przeciwdepresyjnych ale stosowanie leków z jednej grupy - SSRI i SNRI.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

miko84 - Nie wiem, to nie była jedna lekarka,ale kilka różnych. Ostatnia, ta do której teraz chodzę, sama przyznała, że w mojej sytuacji skuteczniejsza będzie psychoterapia...

Jedna z lekarek zaproponowała mi Bupropion i Ketrel, ale nie chcę brać neuroleptyków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na na amitryptylinie, tak do 100mg nie czułem wcale serotoniny, nie czułem tego specyficznego działania dla silnych leków serotoninowych, dopiero powyżej tej dawki coś zaczynało się dziać, można to było zaobserwować choćby po przez zaburzenia funkcji seksualnych, gdzie do 100mg wcale nie występowały, przynajmniej w moim przypadku. Niestety, ami sobie z moim lękiem nie radziła, a lęk odgrywa też dużą rolę przy moich zaburzeniach. Miałem bez powodów często podkręcony układ współczulny, szybszy oddech, szybsza akcja serca, spocone dłonie, sucha ślina itp. Przez to mój nastrój był niestabilny, miałem czasami jego poprawę ale w każdej chwili mogłem spodziewać się jego spadku.

Jedyny efekt przeciwlękowy dało się zaobserwować zaraz po przyjęciu dawki, ale to raczej było spowodowane działaniem antycholinergicznym i antyhistaminowym.

 

Klomipraminy nie brałem, ale jak piszę miko, to już trochę inny lek.

 

-- 29 paź 2014, 15:43 --

 

Co ciekawe, po TLPD nikt nie zgłaszał takich objawów jak utrzymująca się apatia polekowa, czy jakieś PSSD. Wszystko zaczęło się od SSRI, ale to może przez dużą popularność tych leków.

Nie wiem czy ktoś nie wysłał mi nawet badań na ten temat.

 

-- 29 paź 2014, 15:49 --

 

PS. Naukowcy robią leki przeciwdepresyjne które bardzo mocno zwiększają ilość jakiegoś neuroprzekaźnika - królują w tym leki serotoninowe. Ale zapominają oni, że te leki zwiększają serotoninę do ogromnych poziomów w całym organizmie a to może już mieć nieprzewidywalne skutki.
Tak jak pisałem, nikt nie ma nad tym kontroli, jakie zajdą zmiany w organizmie przy tak mocno zawyżonym poziomie serotoniny. Dlatego te leki mogą działać tak nieprzewidywalnie.

 

-- 29 paź 2014, 16:11 --

 

Też mam podobne odczucia co do ssri, jak miko. Za pierwszym razem miałem wyraźną remisję na paroksetynie, co było spowodowane w głównej mierze, zmniejszeniem lęku i wrażliwości emocjonalnej. Teraz jak wspominam ten okres, to niby było ok, jakoś funkcjonowałem i spotykałem się nawet z kobietą, tylko że na wszystko miałem wtedy wywalone, nie szukałem pracy, nie rozwijałem się, nie rozwijałem żadnych zainteresowań czy hobby. No i właśnie, zanik uczyć wyższych, to wszystko było takie stłumione, np. uczucie do dziewczyny, dotyk, seks itp. i tak w każdej dziedzinie życia. Słuchanie muzyki czy oglądanie filmu to też nie było to...nie czułem tego tak głęboko, nie potrafiłem tak tego przeżywać. Jeszcze płacz, ma paro czy innych ssri, nie ma takiej możliwości bym się rozpłakał, a to o czymś świadczy.

 

Zawsze po odstawieniu silnego serotoninowca mam ogromne odblokowanie, włączam muzykę i nie mogę uwierzyć że brzmi tak całkowicie inaczej, że aż ciary przechodzą po ciele, zaczyna się pojawiać wzruszenie, płacz itp. Jest to zawsze przyjemny okres dla mnie.

Tak jak miko piszę, może mieć to związek z nagłym odblokowaniem dopaminy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dottie, wszystkie leki które brałaś to wychwyt zwrotny serotoniny. Są jeszcze leki o innych mechanizmach działania. Często też łączy się SSRI z mirtazapiną, mianseryną bądź zaproponowaną Ci przez lekarza kwetiapiną ponieważ ich połączenie wywiera działanie, którego nie uzyska się na żadnym z osobna. Wierz mi, że w moim przypadku działanie wenlafaksyny zupełnie się zmieniło po dołączeniu kwetiapiny.

Ale ogólnie to się zgadzam, że leki to syf kiła i mogiła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Też mam podobne odczucia co do ssri, jak miko. Za pierwszym razem miałem wyraźną remisję na paroksetynie, co było spowodowane w głównej mierze, zmniejszeniem lęku i wrażliwości emocjonalnej. Teraz jak wspominam ten okres, to niby było ok, jakoś funkcjonowałem i spotykałem się nawet z kobietą, tylko że na wszystko miałem wtedy wywalone, nie szukałem pracy, nie rozwijałem się, nie rozwijałem żadnych zainteresowań czy hobby. No i właśnie, zanik uczyć wyższych, to wszystko było takie stłumione, np. uczucie do dziewczyny, dotyk, seks itp. i tak w każdej dziedzinie życia. Słuchanie muzyki czy oglądanie filmu to też nie było to...nie czułem tego tak głęboko, nie potrafiłem tak tego przeżywać. Jeszcze płacz, ma paro czy innych ssri, nie ma takiej możliwości bym się rozpłakał, a to o czymś świadczy.

 

Zawsze po odstawieniu silnego serotoninowca mam ogromne odblokowanie, włączam muzykę i nie mogę uwierzyć że brzmi tak całkowicie inaczej, że aż ciary przechodzą po ciele, zaczyna się pojawiać wzruszenie, płacz itp. Jest to zawsze przyjemny okres dla mnie.

Tak jak miko piszę, może mieć to związek z nagłym odblokowaniem dopaminy.

 

Nie sposób się nie zgodzić. Aktualnie biorę paroksetynę, ale tyczy się to też innych ssri - jakoś funkcjonuje, ale bardziej przypomina to walkę o przetrwanie niż życie pełną piersią. Z biegiem czasu zaakceptowałam to jak jest, byle nie było gorzej, ale ja nie czuje się w pełni człowiekiem. Ja tylko istnieje, jestem niczym maszyna, która codziennie ma coś do wykonania i ma zrobić, ale bez żadnych emocji, uczuć, pasji. Jestem już człowiekiem niezdolnym do miłości - tak to straszne, ale nie potrafię w tej chorobie się zaangażować, troszczyć się o kogoś, bo we mnie jest pustka. Jestem tylko cieniem dziewczyny, którą byłam kiedyś. Często gdy wychodzę na spacery z psem rozmyślalam, kiedy pierwszy raz się całowałam, jeździłam na dyskoteki,miałam przyjaciól, chodziłam na randki, matura... Moje życie gdy miałam lat 17 było bardziej barwne niż dzisiaj. Miałam w sobie taki bogaty wachlarz uczuć i doznań, cała ta sfera emocjonalna była inna. Czułam, że te kolejne etapy życia przeżywam, a teraz jestem jak obserwator. Zresztą tego nie da się opisać słowami - to tak jakby opowiadać niewidomemu jak wygląda zachód słońca.

 

 

Chciałabym kiedyś znów zacząć czuć piękno świata, budzić się z radością i mieć motyle w brzuchu - wolałabym przeżyć taki intensywny rok, gdzie będzie mi to dane. Mieć w sobię masę niespożytkowanej energii, która aż we mnie kipi - podróżować, poznawać nowych ludzi, zakochać się, robić nowe rzeczy - ale nie tak jak teraz przymuszając się do tego lecz aby to płynęło samo...

 

I wolałabym przeżyć taki jeden rok, niż te 60 lat które mnie czeka w tym marazmie. Anhedonia to coś potwornego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

depresja24h, nie sposób sie nie zgodzic z tym co napisalas, ja czuje sie podobnie, pamietam jak bylem w szpitalu w stanie krytycznym, zapytalem pielegniarki czy da sie z tego wyjsc, a ona do mnie odpowiedziala da sie z tym zyc :pirate:

Ale kurwa co to za zycie :evil:

 

-- 29 paź 2014, 19:34 --

 

Ale trzeba pamietac tez o jednej rzeczy ze z biegiem czasu, naturalne jest to ze nie odbieramy swiata tak jak mielismy 19 lat i to jest naturalne,

bo kazdy dostal od zycia po dupie i psychika sie zmienia, jak czlowiek jest mlody to mysli ze góry przeniesie, a potem zycie sprowadza na ziemie, depresja depresja,ale z biegiem lat my tez sie zmieniamy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja trochę zmieniłem zadanie i teraz nie uważam aby taka kwetiapina w małych dawkach, była gorszym syfem od ssri.

Wydaje mi się że leki, mają lepszą skuteczność i są bezpieczniejsze u osób z np. pojedynczym epizodem depresyjnym, załamaniem nerwowym itp. Taki człowiek przechodzi powiedzmy roczną czy kilkumiesięczną terapię, odstawia lek i zazwyczaj wraca do dawnej formy.

Gorzej mają tacy ludzie jak my, gdzie choroba jest bardziej na tle biologicznym, uwarunkowana genetycznie. Tu w grę wchodzi zazwyczaj leczenie tylko długoterminowe, czasami potrzeba brania leków przez całe życie. No i zaczyna się jazda z lekami.

 

Zawsze w takich przypadkach, jak opisywałem wyżej, byłem zwolennikiem farmakoterapii i w sumie zagorzałym przeciwnikiem psychoterapii. Tu też zmieniłem zdanie ale to już rozmowa na osobny temat. Wiemy że mózg to plastyczne narzędzie i wydaje mi się, że równie skutecznie można go "modelować" za pomocą odpowiedniego myślenia. Oczywiście potrzebny jest do tego wykwalifikowany profesjonalista, a nie jakieś pseudo psychoanalizy u pseudo terapeutów, jakich masa.

 

Dziś doszedł do mnie clonazepam, zrobiłem kolejną próbę i widzę wyraźnie jak ten poprawia mi nastrój, zazwyczaj z opóźnieniem, poprawa nastroju pojawia się następnego dnia po przyjęciu dawki.

Klon pięknie znosi u mnie stres, podatność na stres i jego objawy, tak że lęk oczywiście. Wychodzi na to, że u podstaw mojej depresji i zaburzeń w dużej mierze stoi patologiczny i chroniczny stres oraz lęk.

Teraz tylko pozostaje kwestia jak sobie z tym radzić, bo klon w takim przypadku to szybka droga do uzależnienia.

 

No, niezły off top.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

depresja24h, bardzo fajnie to opisałaś. I uwierz mi że w pełni Ciebie rozumiem, a to z doświadczenia.

 

-- 29 paź 2014, 19:49 --

 

miko84, ja niestety podejrzewam u siebie pewne zaburzenia osobowości, osobowość neurotyczna powiązana z osobowością unikającą (lękliwą).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie co do tego leku bo on blokuje, czasem nawet podswiadomie niby go nie czujemy, ale on tam w srodku sie czai taki strach jakby, przez to w duzej mierze nie odczuwasz przyjemnosci i satysfakcji no bo niby jak ja sie boisz w srodku, ja wiem jedno nie bede bral tego syfu do konca zycia, po prostu sie na to nie godze i tyle, nie nawidze byc od czegos zaleznym a juz w szczególnosci od jakis zjebanych pigulek :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale trzeba pamietac tez o jednej rzeczy ze z biegiem czasu, naturalne jest to ze nie odbieramy swiata tak jak mielismy 19 lat i to jest naturalne,

bo kazdy dostal od zycia po dupie i psychika sie zmienia, jak czlowiek jest mlody to mysli ze góry przeniesie, a potem zycie sprowadza na ziemie, depresja depresja,ale z biegiem lat my tez sie zmieniamy

Patryk29, jest w tym trochę prawdy, jednak nie zgadzam się z Tobą, bo widzę jak starzy ludzie, często nie w pełni sprawni fizycznie, potrafią cieszyć życiem, potrafią dostrzegać piękno świata, cieszyć się małymi rzeczami itp.

A ja w wieku 28 lat straciłem kompletnie tę umiejętność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja zdaje sobie doskonale sprawe z tego jak to jest byc w takim stanie i wiem ze 3 lata temu no troche wiecej niz 3, cieszylem sie z kazdego dnia, a teraz jak sie budze rana to sobie mysle o kurwa znowu trzeba wstac, ale wiem tez i bede darzyl do tego zeby kiedys obudzic sie i powiedziec sobie fajnie jest dzisiaj, zycie moze byc piekne i jestem po prostu pewien ze kiedys to zrealizuje moze nie jutro, nie za miesiac ale ten dzien nadejdzie, tego i wam zycze :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PS po klonie od razu wzrasta efektywność mojego myślenia, łatwiej mi się skoncentrować i wypowiadać tu na forum np. łatwiej znaleźć słowo czy ułożyć zdanie.

 

-- 29 paź 2014, 20:00 --

 

Stres i lęk mnie niszczą po prostu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×