Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czym jest dla was płacz???


Gunia76

Rekomendowane odpowiedzi

Płaczę jak nie radzę sobie z emocjami, jak jestem przy kresie wytrzymałości.

Ja też...

Ostatnio jak ojciec doprowadził mnie do łez, to właśnie myślałam, że psychicznie już nie wyrobię.

Natomiast Wy tu piszecie, że jak już płaczecie, to to Was oczyszcza...

Mnie nie. Ja mam wyrzuty sumienia, że to zrobiłam.

Ja też mam wyrzuty sumienia ze płaczę... bo przecież nie powinnam, bo przecież to moja wina ze sobie nie radzę, więc powinnam coś zrobić a nie ryczeć... I wstydzę się płaczu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem negatywne emocje, bo przecież faceci nie płaczą, że to nie przystoi, że jest oznaką słabości, wstydem i wiele innych. W końcu dzięki terapii dotarło do mnie, że wcale tak nie musi być. Przewartościowałem to sobie. Coraz mniej mnie interesuje co kto sobie o mym płaczu myśli i potrafię być ponad to. Choć czasem w samotności, bezsilności wracają te negatywne myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też niegdyś uważałem to za przejaw słabości i braku męskości. Gów.. prawda. Płacz jest potzrebny tak samo jak śmiech. Dzień jest potrzebny tak samo jak noc. To harmonia, musi istnieć równowaga. Teraz, fakt, że rzadko płaczę, ale pomaga on mi uporać się z emocjami, i jak niektórzy piszą "oczyszcza". Płacz nie jest niczym złym, mimo, że tak nam wpajano. Jest normalnym mechanizmem organizmu na odczucia. A tłumienie go w sobie wewnętrznie wyniszcza człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem za bardzo tego połączenia płaczu ze słabością. I nie rozumiem też tego parcia ludzi na bycie silnym. Nie jest dla mnie ważne bycie silnym w takim sensie. Nie wiem, co w tym chwalebnego. I trochę mi się nie podoba, że tak wielu ludzi ma takie poglądy, które wydaje mi się, że można łatwo zmienić. Ale mi takich rzeczy nie wpajano, więc nie umiem na to spojrzeć od strony tych, którym wpajano. Dla mnie płacz to płacz. Jak potrzebuję, to płaczę. Jak czuję się smutna, wzruszona, to płaczę. Lubię płakać, czuję się po tym spokojna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, to prawda - gdy popłaczemy - to nam lżej. Ale nie tylko, bo i zdrowiej :)

Płacz dla kobiety i dla mężczyzny - to dwa całkiem odmienne "sprawy". Płacz u mężczyzny oznacza słabość, uderzenie w dumę i to jest psychiczną ujmą. Tak często faceci odczuwają. Ale to naprawdę jest błędne. Bo przecież to, że płaczę wcale nie oznacza, że nie jestem odważny, że się boję. Kiedyś ktoś mądry powiedział, że "prawdziwy mężczyzna potrafi zapłakać".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem za bardzo tego połączenia płaczu ze słabością.

Bo jestes kobietą proste.

 

Nie. Bo masa kobiet też tak to łączy.

 

Nie ma czegoś takiego, jak prawdziwy mężczyzna. A nawet jeśli ktoś niezbyt inteligentny sobie wymyślił jakieś standardy na bycie prawdziwym facetem, to kto komu wtłoczył do głowy, że musi ich słuchać. I tak każdy decyduje za swoje zachowanie, nawet jesli próbuje się dostosować do jakich chorych oczekiwań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem za bardzo tego połączenia płaczu ze słabością.

Bo jestes kobietą proste.

 

Też jestem kobietą, a uważam płacz za słabość.

Ale to dlatego, że mi np. mówiono przykre rzeczy, jak zaczęłam płakać, że płacz to zło -> tak w skrócie

Ponadto jak byłam młoda i płakałam, to byłam olewana.

A klarunia widocznie tak nie miała, zresztą pisze, że nie miała tego wpajanego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, przez głupie poglądy ,które ktoś kiedyś wymyślił, teraz cierpi tyle ludzi...

Ja walczę z m, ze ma pozwalać dzieciom na płacz. Bo ilekroć któreś się np przewróci, albo coś innego sobie zrobi i zaczyna płakać, to m. zaraz robi awanturę ze mają się nie mazgaić.

Jego tak wychowali rodzice, mnie też, tyle że ja miałam zakaz płakania bo nie mogłam się denerwować :? ponoć wg mamy miałam chore serce ( co jest nie prawdą, bo robiłam badania i wszystko mam ok, nigdy na serce nie chorowałam).

Ja pozwalam swoim dzieciom na płakanie.Ale sobie już nie... mam blokadę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Będąc dzieckiem też słyszałam często tekst "e, nie będziesz przecież taką beksą"... no i nie byłam. Później nawet z jakimś poczuciem wyższości patrzyłam na tych, którzy płaczą... Ale to głupota. Jasne, że nie ma co robić "tragedii" z byle czego i wychować bojącego się wszystkiego mazgaja, ale jednak są sytuacje kiedy płacz nie powinien być wstydem i być ukrywany.

Ale tak mi jakoś zostało, że nie płaczę publicznie (chociaż czasem to trudne). Wstydzę się łez, takiej słabości, jeśli płaczę to częściej ze śmiechu.

Jeśli mam się wypłakać, to najczęściej w domu do poduszki, żeby nikt nie widział i tylko wtedy kiedy już naprawdę nie mogę się powstrzymać. A hamuję się, bo po takim ataku płaczu rano mam strasznie spuchnięte powieki i niestety za bardzo rzucałoby się to w oczy. He, he, a ile się namęczyłam u terapeuty, żeby pohamować łzy... a i tak ze dwie poleciały, no myślałam, że się schowam gdzieś pod fotel. W końcu nie jestem beksą :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie rozumiem za bardzo tego połączenia płaczu ze słabością.

Bo jestes kobietą proste.

 

Nie. Bo masa kobiet też tak to łączy.

No okej rozumiem to. Tak czy siak wydaje mi się że niezdolność do zrozumienia o co chodzi z płaczem i słabością występuje tylko u kobiet (nawet jeśli nie u wszystkich).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś znów płakałam i znów przez ojca. Tym razem w swoim pokoju. Ale głośno, słyszał. Znów "coś się ze mną dzieje, powinnam się leczyć". Tak mi źle, jak płaczę, ale już ostatnio nie mogę nad tym zapanować. Za bardzo mnie rani. Przez matkę tak nie płakałam, jak przez ojca... :roll:

Tak byłam z siebie dumna dziś po szkole... Wyszłam z niej późno, siedziałam od rana, znów noc zarwałam, bo się uczyłam, tak się starałam, a ojciec odebrał mi prawo do cieszenia się z tego, że dobrze poszedł mi ważny sprawdzian z kosmetyki. Poczułam się tak podle. Tak niedoceniona to raz, bo nawet się nie spytał, a dwa - o co była kłótnia? że mogłam wyjsc z psem. przecież brat jeden dzień na 10 lat postanowił pomóc w przeprowadzce i dźwigał mebelki. ja powinnam była rzucic szkołę i dźwigac też! i pojsc pracowac jako dziwka do lasu i szukac klientów całą noc i dzień. i dawac jeszcze im pieniążki. o tak... wtedy byłabym dobrą córką. a tak poczułam się, że brata pochwalił, mnie nie, jestem niedoceniona i aż miałam ochotę "pojsc pod most", uciec...

po cholerę płakac? to bez sensu. mówiłam, że to żadne oczyszczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale głośno, słyszał. Znów "coś się ze mną dzieje, powinnam się leczyć".

Każdy widzi problemy w innych tylko nie w sobie. Jak dla Twojego ojca jest dziwne że ktoś płacze to sam się powinien leczyć.

 

-- 25 lis 2012, 22:55 --

 

ojciec odebrał mi prawo do cieszenia się

To od Ciebie zależy czy się będziesz cieszyć czy nie. Jeśli się przez ojca nie cieszysz to sama to prawo oddałaś.

 

-- 25 lis 2012, 22:56 --

 

Poczułam się tak podle. Tak niedoceniona to raz, bo nawet się nie spytał,

Nie robisz tego dla niego tylko dla siebie. Musisz to jak najszybciej przyswoić sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No okej rozumiem to. Tak czy siak wydaje mi się że niezdolność do zrozumienia o co chodzi z płaczem i słabością występuje tylko u kobiet (nawet jeśli nie u wszystkich).

 

Nie, to stereotyp, wielu mężczyzn też tak tego nie widzi (na przykład piłkarze po meczu :P ). Aczkolwiek mnie łzy u mężczyzn kojarzą się ze słabością (mimo że bardzo mi się nie podoba, że tak to przeżywam). Czuję się nieswojo patrząc na płaczącego mężczyznę. Z kobietami różnie, ale generalnie lepiej to toleruję, nawet próbuję pocieszać. Często jednak nie wiem jak się zachować, chociaż wydaje mi się, że m u s z ę coś zrobić.

U samej siebie płacz przy innych ludziach uważam niestety za oznakę słabości i (akurat słusznie) utratę kontroli. Kiedyś uważałam za powód do dumy, jeśli udawało mi się go powstrzymać. Chciałam być silna.

W samotności dużo płaczę, z różnych powodów. Wzruszają mnie też książki i filmy, często typowe wyciskacze łez (choć z identycznych reakcji u własnej mamy kiedyś się śmiałam).

Kiedy chce mi się płakać w towarzystwie, najczęściej wychodzę lub chociaż jakoś zasłaniam się lub odwracam. A jeśli już nic się nie da zrobić, wolę żeby to było parę łez, nie szloch. Nienawidzę też mówić, kiedy płaczę.

No i zauważyłam coś takiego, że kiedy przez długi czas mam bardzo zły nastrój, zdarza mi się prawie rozpłakać z powodu jakichś głupot, które nawet nie są specjalnie smutne.

Jednym z moich największych marzeń jest znaleźć osobę, przy której poczuję się na tyle swobodnie, żeby nie ukrywać słabości (w moim mniemaniu), np. płaczu, lęku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mushroom, ale rodzice powinni się pytać "jak mi poszło?", okazywać mi jakieś tam zainteresowanie! robię to dla siebie, ale mogliby pokazać, że są ze mnie dumni... a tak to ja jestem z siebie dumna, oni nie są, więc ja przestaję.

 

Każdy widzi problemy w innych tylko nie w sobie. Jak dla Twojego ojca jest dziwne że ktoś płacze to sam się powinien leczyć.

Wykrzyczałam mu to. Ale on mnie nie słucha. Mówiłam mu z 8 razy, dlaczego się rozpłakałam, dlaczego jest tak, a nie inaczej... Nie słuchał, a gadał swoje.

I co robic? Usiasc i patrzec w sufit?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

płacz bywa dla mnie ulgą, lecz rzadko.

czasem jest czymś przerażającym, muszę go tłumić, boję się, że gdy zacznę płakać, nigdy nie przestanę.

płacz jest ja dziura bez dna, jest jak świadectwo przegranej, na które nie dam rady patrzeć.

w tej chwili, od kilku tygodni dławię go w gardle.

nie mogę zacząć. bo będę wyła, aż wyschnę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mądrze to napisałas :P Ja też czuje się nieswojo jak płacze facet.Ale też jestem zażenowana jak przy mnie płacze koleżanka.Nie wiem jak się zachować.Ja nie płacze publiczni :P

e bo mi to się kojarzy z choroba psychiczną.Jak uroniłam kilka łez u terapeuty to myślałam ze się zapadnę pod ziemię ze wstydu.Jak mam podły nastrój to słucham smutnej muzyki która w końcu mnie potrafi odblokować i zaczynam płakać a wtedy jest to już prawdziwa histeria :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Monar

Musisz zrozumieć, że niektórzy ludzie pewnych rzeczy nie pojmą nigdy. Nie ma sensu próbować im tego wytłumaczyć skoro to do nich w ogóle nie dociera, za każdym razem się zawiedziesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mushroom, ale rodzice powinni się pytać "jak mi poszło?", okazywać mi jakieś tam zainteresowanie! robię to dla siebie, ale mogliby pokazać, że są ze mnie dumni... a tak to ja jestem z siebie dumna, oni nie są, więc ja przestaję.

No właśnie przestajesz, i zyskujesz na tym czy tracisz? Ja wiem że chciałabyś żeby rodzice byli inni niż są ale sa jacy są, nie zmienisz ich więc lepiej przestać walić głową o ścianę i zadbać o emocjonalną samowystarczalność. Ja wiem że to jest trudne i wbrew nam, ale nie masz innego wyjścia jeśli chcesz być kiedyś szczęśliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mushroom, byłabym szczęśliwa, gdybym ich zadowalała, a ja ciągle robię wszystko źle, do niczego się nie nadaję...

Tak, to trudno zmienic. Nie potrafię byc samowystarczalna. Każdy robi coś dla innych. Rodzice pracują, ale nie dla siebie, ale dla rodziny swojej, by ją utrzymać. Dziecko się uczy dla siebie i jakby nie było dla rodziców też, bo co to za przyjemnosc uczyc sie dla siebie samej? Po co mi 5, wystarczyłby dop.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mushroom, byłabym szczęśliwa, gdybym ich zadowalała, a ja ciągle robię wszystko źle, do niczego się nie nadaję...
Niektórych nie da się nigdy zadowolić. Bez względu na to jak się starasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×