Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja a szkoła/studia


anyway

Rekomendowane odpowiedzi

szkoła ignorowała cały mój potencjał, kreatywność, cechy, nauczyciele niszczyli mnie latami. Cieszę się że już wydostałem się z tego bagna. Wziąłem się sam do roboty - tym razem niszczą mnie rodzice i rodzina ; ( Nie dam się, nie mogę. Gdyby nie to wszystko, gdyby nie depresja, rodzina, szkoła, gdyby ktoś docenił moje cechy parę lat temu, dzisiaj NA PEWNO byłoby inaczej, kto wie, ponoć mam talent do algorytmiki, ale nikt nie rozwijał go we mnie przez lata, a samemu rożnie to bywa, zwłaszcza jak jest parę rzeczy do roboty zawsze.

 

Formalna edukacja to gó*** , marnuje zdolnych ludzi, nie pomaga szarakom, przykro mi - innych słów o tym systemie powiedzieć nie można...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy myśleliście kiedykolwiek ,,co by było gdyby...?"... tzn. na przykład ,,jak dobre wyniki bym miała, gdyby nie depresja", ,,jak dobrze bym się wykuła, gdyby nie depresja"?

To jest głównie kwestia wytworzenia nowych algorytmów. Np. Odkryłem, że podane w większości źródeł algorytmy zasypiania mają błąd bo każą wyjść z łóżka jak się nie może zasnąć. A Ja np. potrzebuję godziny by zasnąć.

 

Albo odkryłem, że od pewnego wieku potrzebuję ciągłej stymulacji bo inaczej popadam w dość mocne przygnębienie które uniemożliwia normalne funkcjonowanie - dlatego podczas nauki gram w gry komputerowe, słucham muzyki i co chwilę przeglądam fora (ale takie bez cieższych dyskusji bo mogą za bardzo wciągnąć) i nagle jak nie mogłem się uczyć przez lata, tak teraz mogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy korzystaliście kiedyś z pomocy uczelni w związku z depresją i innymi zaburzeniami? Dziś znalazłam informację, że istnieje na mojej uczelni Biuro d/s. Osób Niepełnosprawnych, które zajmuje się pomocą osobom z różnymi niepełnosprawnościami np. ruchową, osobami głuchymi i innymi, ale także chorobami (!) psychicznymi, włącznie z depresją, nerwicą i schizofrenią. Ciekawa jestem, jak takie coś działa i czy ktoś ma doświadczenia związane z tą instytucją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja chyba skorzystam. bardzo poważnie myślę nad oddziałem zamkniętym a mam egzaminy. tyle że moja szkoła jest baaardzo luzacka. pogadam jutro z wychowawczynią czy nie dałoby się zamiast egz, napisać dodatkową pracę i wysłać na maila. bo z zamkniętego przepustek nie ma :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej wszystkim, dziś dołączyłam do forum, zdecydowałam się to zrobić bo najwyższy czas poszukać pomocy. Od paru miesięcy prawie nie wychodzę z pokoju, nie jestem wstanie załatwić najprostszych spraw. Przede mną trudna sesja, która jest dla mnie w głębi duszy bardzo ważna, nie dlatego że muszę tylko dlatego że chcę, albo raczej chciałabym to pozaliczać. Od pół roku nie jestem wstanie skupić się na niczym, nie umiem nawet ze zrozumieniem przeczytać jednej strony z książki, nie mówiąc już o zapamiętaniu czegoś. Jest to dla mnie tym gorsze że kiedyś wszystko, tj nauka, przychodziła mi bardzo łatwo, mimo że od zawsze-od dzieciństwa miałam problemy depresyjne. Teraz, nie wiem, nie rozumiem tego, zachowuję się jakby na niczym mi nie zależało, a przecież tak nie jest. I boję się że znów będę żałować że nie zrobiłam tego co zrobić chciałam, że straciłam jakąś tam szansę, że coś mnie ominęło, a jednocześnie jakby boję się o to zawalczyć. Przestałam siebie rozumieć, proszę o jakąś radę bo już dłużej tak nie mogę, ból życia i myśli samobójcze dodatkowo mi dokuczają, ale w sumie do tego jestem jakoby już przyzwyczajona... poradźcie !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JoeN, witaj na forum. rozumiem Cię, mam to samo, choć ja zrezygnowałam ze szkoły jakiś czas temu. bardzo chciałabym wrócić zaocznie, rodzice mnie o to męczą. musiałabym znaleźć szkołę dla dorosłych. ale nie dam rady od września..tym bardziej że nawet nie mam wyrobionego dowodu przez to że od roku siedzę w domu :roll:

dobija mnie to. zawsze byłam ambitna. a teraz...utknęłam bez skończonego liceum. powinnam w tamtym roku zdawać maturę. jak dobrze pójdzie to może za 3 lata zdam :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dominiko dokładnie rozumiem Cię, ja jednak nie chciałabym stracić aż tak wiele czasu... jestem trochę starsza, nie mogę liczyć na wsparcie rodziców, czy w ogóle kogokolwiek... wiem że wszelkie teksty typu "weź się w garść, to nie jest trudne", "zrób coś, bo dobrze wiesz że powinnaś" nie zdają egzaminu. Ale tak bardzo, w głębi duszy wiem że właśnie jakaś motywacja do tego "wzięcia się w garść" jest mi ogromnie potrzebna... u mnie to na pewno to. Brak motywacji, sensu robienia czegokolwiek, głęboka pustka i samotność i jeszcze te lęki, myśli samobójcze i głębokie poczucie jaka to jestem bezużyteczna... to strasznie męczy. Boję się już wszystkiego...

Najgorsze jest to że obserwuję ludzi wokół, wszyscy, jacy by nie byli, żyją, idą na przód, robią coś mniej lub bardziej ambitnego, coś czego chcą lub czasem czego nie chcą ale muszą robić. Jakoś tam sobie radzą. Ja sobie zupełnie nie radze z sobą, z życiem. Nie rozumiem tego czemu ja nie mogę tego po prostu zacząć robić, czemu po prostu nie mogę zacząć żyć ! Mimo że wiem czego chce (niby)!!!

Codziennie powtarzam sobie "cholera, trzeba wziąć się w garść i nie marudzić tylko robić co do mnie należy" a wychodzi tak że boję się iść do sklepu po bułkę mimo że jestem głodna;/ i mimo że sklep spożywczy widzę dokładnie z okna. Koszmar....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja juz mam dosyc nowej szkoly a dopiero wszytsko przede mna. Codziennie obiecuje sobie ze zaczne sie uczyc , ale stan w jakim sie znajduje nie pozwalami na to( nie wiem czy to moze byc depresja?)

Zawsze bylam osoba niesmiala, a teraz to sie jeszcze nasililo(mimo , ze mam w klasie same dziewczyny) przez moje niskie poczucie wartosci. MOje kolezanki sa rozgadane , wesole , pelne energii a ja czuje sie jak odludek.Ciagle zestresowana , nie umiem sie wypowiedziec na lekcji , strasznie przejmuje sie wygladem itp. Ciagle zakladam jakies maski i nasladuje coraz to inna , lepsza , ladniejsza dziewczyne ode mnie -wiem , to glupie , ale nie umiem byc soba , bo chyba jestem nikim...zwykla , szara , zakompleksiona dziewczyna...nie mam swojego stylu , wszystko sciagam od innych , zachowanie itp,po prostu nie nawidze siebie , swojej sylwetki.Wiem , ze jedyna rada to byc soba,ale nie wiem sama jaka jestem...I czuje sie taka samotna...I jeszcze sie tu uczyc...

Ja mam bardzo podobnie - z kilkoma wyjątkami: ja mam myśli depresyjne za każdym razem, gdy pomyślę o szkole. Nawet ciężko mi to pisać. Nie wiem, z czego to się bierze, ale NIENAWIDZĘ wszystkiego, co ma jakikolwiek związek ze szkołą - nauczycieli, budynku, przerw, znajomych i przyjaciółek, ocen, przedmiotów, a nawet takich rzeczy jak popołudni po lekcjach czy weekendów (bo przecież się kończą...). Już kilka dni po rozpoczęciu wakacji mam nieprzyjemne wrażenie, że zbliża się powrót do szkoły. Koleżanki lubią się śmiać i żartować na przerwach, nazwę to po prostu: "braniem życia garściami" (z tym mi się to kojarzy). Uwielbiają rozmawiać o różnych przyziemnych sprawach (zadanie domowe, chłopcy, lekcje, znajomi), czego ja nie cierpię. Wydaje mi się to wręcz głupie. Zazwyczaj przerwę spędzam siedząc gdzieś w kącie z słuchawkami w uszach - wiem, że to nienormalne, ale nie żałuję aż takiego braku kontaktu z tymi ludźmi. Naprawdę brakuje mi kogoś, kogo mogłabym w pełni zrozumieć i kto zrozumiałby mnie tak samo, a tego w moich znajomych brakuje. Dlatego często mówię rodzicom o tym, że chciałabym się wyprowadzić - mam wrażenie, że gdzieś indziej byłoby o niebo lepiej. Przed lekcjami jestem tak zestresowana, że czasami łzy same cisną mi się do oczu (ogólnie z powodu szkoły dużo płaczę), nie wysypiam się. Przepraszam za chaotyczną wypowiedź, ale wciąż coś dodawałam i wyszło jak wyszło :(

Co mam robić? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ten etap za sobą. W liceum tak naprawdę wszystko ze mnie wyszło. Ogromny żal do rodziców, mój teraz już były chłopak podnosił na mnie rękę, i wiele innych czynników. Wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym po 2 próbie samobójczej. Praktycznie przez całą szkołę miałam nauczanie indywidualne ponieważ przez mój stan psychiczny i fobie społeczną nie byłam w stanie się uczyć i przebywać w śród ludzi. Teraz przedemną nowa szkoła i wiem, że nie ma innego sposobu jak na czas pójścia na zajęcia zakładanie maski z uśmiechem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Maska z uśmiechem albo nasza prawdziwa smutna twarz... Ludzi tak naprawdę to nie obchodzi, możemy się śmiac jak głupi albo byc cały czas smutni, oni to mają gdzieś. Wiem o tym bo pierwszy rok studiów mam już za sobą, jeżeli jesteś happy lub udajesz takiego to nikt sie ciebie nie czepia. Jesteś smutny, nikt nawet nie zapyta, nie zainteresuje się tobą. Jestem sam na tym świecie i boję się powrotu na studia, do tego szarego i okropnego miasta. Do tych wszystkich ludzi, udających, że sa moimi znajomymi, chociaż tak naprawdę nic o mnie nie wiedzą... Nie chce tam wracać, ale na razie wychodzi na to, że nie mam wyjścia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ;) Jestem teraz w I klasie liceum, rok temu byłam na nauczaniu indywidualnym, które pozwoliło mi wyjść z najcięższego okresu depresji, kiedy bardziej przypominałam zombie niż żywego człowieka. Ukończyłam gimnazjum z bardzo dobrymi wynikami i całkiem dobrze zdanymi testami. Teraz chodzę do liceum w moim mieście, moja mama! uczy mnie polskiego i generalnie wszyscy mnie znają lub kojarzą. Rok temu ukończył tę szkołę mój brat, a wcześniej siostra. Oboje byli straszliwie zdolni i bardzo popularni w towarzystwie. Na początku dobrze mi szło, poznałam wielu fajnych ludzi, ale ostatnimi czasami mam nawroty choroby, dosyć poważne problemy z pamięcią i koncentracją. Nie mogę spać i nie mam w ogóle praktycznie apetytu. Każdy dzień to przełamywanie się do szkoły, a po zajęciach jestem tak wykończona psychicznie i fizycznie, że nie mogę się zabrać za odrabianie i przygotowywania do zajęć. Zaczęłam stronić od ludzi i generalnie ostatnio tylko i wyłącznie się uczę, bo proste rzeczy wchodzą mi do głowy kilkakrotnie ciężej. Nie wiem co mam robić....rozmawiałam z moją wychowawczynią, która jest naprawdę fajna. Mówiła, że muszę walczyć, że nikt niczego nie przyniesie mi na talerzu, muszę oddzielić emocje. Powiedziała, że depresja to nie jest choroba fizyczna. Tylko jest tak ciężko, człowiek czuje, że jego życie jest przepełnione pustką i donikąd nie zmierza...wracam do domu, myślę po drodze o śmierci. Na lekcjach czuję, że wszystko się wokół mnie rozmywa, mam lęki, nie wiem jak to nazwać ataki gorąca. Co mam zrobić? Lecieć na dwójach i uzbroić się w cierpliwość, że choroba minie? Czy znowu pomyśleć o indywidualnym? Tylko wiem, że w życiu nikt nie będzie mi niczego ułatwiał, trzeba być twardym, by przetrwać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówiła, że muszę walczyć, że nikt niczego nie przyniesie mi na talerzu, muszę oddzielić emocje. Powiedziała, że depresja to nie jest choroba fizyczna.

 

to jak taka mądra to niech powie jak oddzielić te emocje :roll:

 

Sjenna, leczysz się? terapia,delikatne leki antydepresyjne powinny postawić Cię na nogi.Miałam indywidualne przez całe LO i bardzo tego żałuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Rozumiem doskonale Wasz problem... Ale może najpierw przedstawię swoją historię.

 

Zaczęło się generalnie od tego, że mój chłopak namówił mnie na dobre liceum. Myślałam: a co tam, wpiszę je na 1 miejsce, nie dostanę się. Nie muszę chyba mówić, że się dostałam.

W 1 klasie na początku było naprawdę fajnie. Spoko klasa, ludzie w szkole o wiele lepsi niż w gimnazjum, nikt nikogo nie wyzywa, nie prześladuje itp. Ale wraz z nadejściem końca 1 semestru zrobiło się coraz gorzej...

Kiedy wracałam ze szkoły, płakałam całymi dniami. Nie wiedziałam dlaczego. Obwiniałam wciąż i wciąż mojego chłopaka o ten stan, prawie się rozstaliśmy... Cóż. Trwało to do ok marca 2011 roku, czyli z 4 miesiące. Kiedy weszłam do szkoły po feriach znów płakałam. Nikt o tym nie wiedział. W końcu minęło.

 

Lato tego roku. Pod koniec zaczęłam mieć stan depresyjny. Myślałam o śmierci, nawet próbowałam się zabić, połykając leki. Nie przyniosło to jednak skutku - nawet nie wymiotowałam! Nie wiem czemu to wszystko. Po prostu miałam zły dzień - rodzice się kłócili od dłuższego już czasu, problemy w związku, niezrozumienie rodziny. A może chciałam zwrócić uwagę na to, że mam problem? Zamierzałam iść do psychologa.

I zaczęła się szkoła.

 

Jak zawsze obiecałam sobie że będę się super teraz uczyć, że druga klasa to nie żarty, że będę się starała nie opuszczać ani jednego dnia w szkole. Aż tutaj nadszedł czas na francuski...

Uczę się języka francuskiego. I muszę wyznać, że jest to JEDYNY przedmiot który wprawia mnie w totalny zamęt i strach.

Od jakiegoś czasu zaczęłam się strasznie bać psorki od franca. A muszę dodać, że nie ja jedna w mojej klasie - ale inni to wytrzymują, dają radę. Psorka uwzięła się na mnie, dręczy mnie psychicznie. A ja zaczęłam jej unikać...

Ostatnio zachorowałam. Nie było mnie 2 tygodnie w szkole. Nadrobiłam zaległości itp, wszystko by było dobrze, gdyby nie pewna rzecz którą sobie uświadomiłam...

Od pewnego czasu robię wszystko żeby do szkoły nie chodzić. Bardzo często mnie nie ma w niej. Nauczyciele krzywo patrzą, koledzy również kpią sobie z tego. Kiedy powiedziałam że chcę zmienić szkołę, wszyscy mówili: Aga, to przez tą prof. W...? Nie przejmuj się, miej ją gdzieś! Łatwo mówić...

Teraz np, zamiast siedzieć w szkole na j. polskim siedzę przed komputerem i piszę do Was. Nie jestem w stanie chodzić do szkoły...

Problemy z zeszłego roku powróciły. Koleżanki widzą że coś jest nie tak, nawet próbują podpytać a ja udaję uśmiech i odpowiadam że wszystko ok, bo co ma być ze mną nie tak?

Wczoraj weszłam do szkoły tylko żeby oddać pracę na matematykę... Zaraz strasznie się spociłam, miałam dreszcze, zasłabłam, popłakałam się i... wybiegłam z tego budynku. Nie mogę zrozumieć, o co chodzi, dlaczego tak jest?

 

Dziś mam psychologa, niebawem psychiatrę. Jednak ta kobieta trochę mnie traktuje jakbym była dziwna, nie ma profesjonalnego podejścia do sprawy. Myślę nad jej zmianą.

Rodzice mnie nie rozumieją. Mama wciąż powtarza "Tobie nie jest potrzebny psycholog" a tata dodaje "tylko porządne lanie"

Sami widzicie jaką mam sytuację. Nie mogę podejść do mamy i powiedzieć: hej mamo, mam problem. Od miesiąca nie chodzę do szkoły, piszę sobie sama usprawiedliwienia, bo się boję.

Dostanę tylko za to szlaban i lanie.

Dodatkowo mój chłopak mnie nie rozumie. Twierdził że sobie zmyślam, dopóki nie poryczałam mu się i nie powiedziałam dokładnie co mi jest, co ja czuję. On nigdy tak nie miał - przez równie dobre liceum przeszedł bez problemu, a także chodził w kratkę i miał lepsze oceny niż ja za kiwnięciem palca, a ja wciąż się uczę...

 

Dodam, że mam bóle jakby serca, w lewym boku i kiedy próbuję wstać do szkoły, mimo najszczerszych chęci - nie mogę... Często także boli mnie głowa, mam duszności, i to już nie tylko w nerwowych sytuacjach ale i po nich, kiedy właściwie ten stres powinien już opaść...

Miałam także jakiś czas temu takie głupie myśli, że może zajdę w ciążę? Przynajmniej nie będę musiała chodzić do szkoły.

Głupie, co? Ale ja szukałam wszelkich sposobów żeby nie musieć iść tam...

 

 

Ps. od stycznia zmieniam szkołę...

 

A teraz rada do Speedy - słuchaj, to już ostatnia klasa. Niecałe pół roku, właściwie 4 miesiące. Może faktycznie pochodź trochę za nauczycielami, poproś o możliwość uzupełnienia ocen? Może warto także wybrać się do psychologa mającego kontakt z Twoją szkołą - może on wydać Tobie kwitek o Twoich problemach i będziesz mógł wszystko nadrobić, nauczyciele będą mieli obowiązek na Twoją prośbę np. przesuwać Tobie sprawdziany itp. Może warto?

I idź za ciosem :) skończ to liceum, napisz maturę i w międzyczasie pójdź do psychologa (chyba że już chodzisz) :) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem na studiach. Germanistykę studiuję.

Nie potrafię być wesoła na tej uczelni. Poza tym nie mam już chęci do nauki. Jak uczę się do gramatyki i dostaję 2 to naprawdę odechciewa mi się tych studiów.

Kiedyś to miałam motywację by się uczyć bo wiele przedmiotów było ciekawych jak dla mnie np. biologia czy fizyka choć 3 z niej miałam. A teraz już nie mam tych chęci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie najgorszą rzeczą jest to, że te wszystkie struktury budowane z takim wysiłkiem - punktualność, pracowitość, chodzenie wcześniej spać, chęć do nauki, entuzjazm, ciekawość, skupienie, przygotowywanie się, itd. się zawsze rozpadają podczas załamań nerwowych i przez jakiś czas nic nie działa a potem trzeba wszystk obudować od nowa.

 

To bardzo utrudnia skończenie czegokolwiek i uzyskiwanie dobrych wyników.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecnie jestem w klasie II liceum i w porównaniu z zeszłym rokiem, moje oceny znacznie się pogorszyły. Nie mam ochoty nawet otwierać podręczników czy odrabiać zadań domowych. Zdarza się, że pakuję się rano, albo w ogóle się nie pakuję. Nie wiem, kompletnie nie widzę sensu takiej nauki. Na angielski się mogę nauczyć, bo to nie jest takie okropne, jak na przykład rozszerzona biologia. Ogólnie bardzo żałuję swojego wyboru klasy, ale w sumie nawet nie wiem, do jakiej innej mogłabym pójść.

 

Strasznie demotywuje mnie też nauczyciel od chemii. Mieliśmy świetną nauczycielkę, trochę szaloną, ale naprawdę, lekcja z nią były przyjemnością. Niestety, moja kochana klasa napisała podanie o zmianę nauczyciela, niestety rozpatrzone pozytywnie. Teraz uczy nas stary, ale za to jakże szanowany nauczyciel, który nas obraża i ocenia strasznie niesprawiedliwie. No ale cóż poradzić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

valerie, znam tą niechęć do nauki :( to, że nie przynosi ona skutków. II liceum to klasa gdzie jest realizowane 75% materiału z całego liceum (I klasa to 25% a III - głównie powtórki :smile: ) niestety, trudno się przyzwyczaić, szczególnie nam :( już od ok. 3 tygodni z małymi przerwami nie ma mnie w szkole, po prostu nie jestem w stanie do niej chodzić, zaraz pot, płacz, nerwy i ból. Przez to mam sporo zaległości, odebrałam dziś niepokojący telefon od koleżanki, a nie mogę iść z 3 niedostatecznymi do innej szkoły i na indywidualne... :( tylko jak tu się przełamać...

tekla, trzymamy trzymamy :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka,

czytam Was i aż mnie dreszcze przechodzą, zastanawiam sie stąd się bierze taki potworny stres i lęk przed szkołą /niechęć do nauki :bezradny: -ja uwielbiałam sie uczyć, nauka powodowała taką pozytywną adrenalinkę że aż chciało sie życ :lol: ,każdy dzień z klasówką czy przepytką był dla mnie jak "imprezka" na której się mogłam sprawdzić a raczej sprawdzić na ile przyswoiłam sobie wiedzę z danego zkresu materiału. Nigdy nie miałam stresu pt ze czegoś nie umiem ,nawet potem na studiach gdy do egzaminu byłam przygotowana w 75% to szłam bez lęku mówiąc sobie ze oto sprawdzian dla mojego "farta" -jeśli wyciągnę zestaw pytań na które znam odpowiezi to znaczy ze mam szczęscie :mrgreen: ,jeśli nie to,no cóz pech i tyle,tylko tyle i ze będę musiała powtórzyc egzamian :D .I wiecie co ,przez całe studia ,studiowałam dziennie na Politechnice, ani razu nie oblałam egzaminu :lol:

I nie byłam "kujonem", raczej rozrywkową i imprezową dziewczyną, miałam czas n awszystko : imprezy,nauke ,czytanie ksiązek , codzienne malowanie paznokci :yeah: , no na wszystko poprostu.

Mój syn jest taki jak Wy,jest w II klasie LO i tez ma podobne problemy i zachowania :pirate: Każdy dzień to widzę ze mega mordęga dla niego ,nie wiem jak mu pomóc ,jak sprawic aby lęki -fobia szkolna zelżały :roll: Nigdy nie naciskałam aby sie uczył, służyłam pomocą w tłumaczeniu materiału z matematyki,chemii i innych przedmiotów, umawiałam korepetycje z fizyki gdy był zagrozony na koniec I klasy ,ale teraz nie wiem co dalej...Np dzisiaj był w szkole ( wczoraj nie),wrócił o 15.40,zjadł obiad i powiedział ze idzi spać, aby go nie budzic...spi.Nie wiem jak mu pomóc, może mi coś podpowiecie? A moze ja Wam mogę jakoś pomóc?!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka,

czytam Was i aż mnie dreszcze przechodzą, zastanawiam sie stąd się bierze taki potworny stres i lęk przed szkołą /niechęć do nauki :bezradny: -ja uwielbiałam sie uczyć, nauka powodowała taką pozytywną adrenalinkę że aż chciało sie życ :lol: ,każdy dzień z klasówką czy przepytką był dla mnie jak "imprezka" na której się mogłam sprawdzić a raczej sprawdzić na ile przyswoiłam sobie wiedzę z danego zkresu materiału. Nigdy nie miałam stresu pt ze czegoś nie umiem ,nawet potem na studiach gdy do egzaminu byłam przygotowana w 75% to szłam bez lęku mówiąc sobie ze oto sprawdzian dla mojego "farta" -jeśli wyciągnę zestaw pytań na które znam odpowiezi to znaczy ze mam szczęscie :mrgreen: ,jeśli nie to,no cóz pech i tyle,tylko tyle i ze będę musiała powtórzyc egzamian :D .I wiecie co ,przez całe studia ,studiowałam dziennie na Politechnice, ani razu nie oblałam egzaminu :lol:

I nie byłam "kujonem", raczej rozrywkową i imprezową dziewczyną, miałam czas n awszystko : imprezy,nauke ,czytanie ksiązek , codzienne malowanie paznokci :yeah: , no na wszystko poprostu.

Miałem tak we wrześniu i na początku października. Potem wszystko się posypało. Zresztą jak zwykle. Na początku roku jest świetnie a potem się robią bardzo krótkie dni, szare niebo w dzień, wrogowie ideologicznie, choroby, zaległości i wszystko się sypie.

 

Mój syn jest taki jak Wy,jest w II klasie LO i tez ma podobne problemy i zachowania :pirate: Każdy dzień to widzę ze mega mordęga dla niego ,nie wiem jak mu pomóc ,jak sprawic aby lęki -fobia szkolna zelżały :roll: Nigdy nie naciskałam aby sie uczył, służyłam pomocą w tłumaczeniu materiału z matematyki,chemii i innych przedmiotów, umawiałam korepetycje z fizyki gdy był zagrozony na koniec I klasy ,ale teraz nie wiem co dalej...Np dzisiaj był w szkole ( wczoraj nie),wrócił o 15.40,zjadł obiad i powiedział ze idzi spać, aby go nie budzic...spi.Nie wiem jak mu pomóc, może mi coś podpowiecie? A moze ja Wam mogę jakoś pomóc?!

Nie wiem. Może więcej ciepłego światła? Szare światło dzienne może działać usypiająco.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×