Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak miłości w dzieciństwie emocjonalnym bagażem na całeŻyci


Rekomendowane odpowiedzi

detektywmonk To się zgadza, teraz to wiem, ale i tak cholernie trudno jest sobie wybaczyć. Chiałbym mieć inne życie, przeszłość, umiejętności, doświadczenia... no, ale co ja mogę na to co było - nic. Najgorsze jest to, że ciągle staram się uciec od swoich emocji - nieważne czy pozytywne czy negatywne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co użalać się nad sobą i szukać winnych naszego stanu zdrowia.

Czas postawić "kreskę" i zacząć swoje życie.

 

Dopóki rozmyślałam, roztrząsałam, jakie miałam smutne i nieszczęśliwe dzieciństwo - stałam w miejscu; czułam się gorzej.

Napisałam list do rodziców, w którym wyrzuciłam z siebie to wszystko, z czym żyło mi się ciężko.

Choć reakcja rodziców po tym liście nie była taka, jak to sobie wyobrażałam - fakt wyrzucenia tego z siebie spowodował, że poczułam ulgę.

 

Teraz zajmuje się moim wewnętrznym dzieckiem. W dzieciństwie nie otrzymałam miłości, akceptacji, poczucia bezpieczeństwa - teraz mogę darować miłość, akceptację, poczucie bezpieczeństwa "mojemu dziecku". Choć stosuję to od 2 tygodni - bardzo mi to pomaga i powoduje, że czuję radość.

Nie wiedziałam, że kontaktowanie się z "wewnętrznym dzieckiem" jest takie ważne i przynosi dużo pożytku mnie samej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co użalać się nad sobą i szukać winnych naszego stanu zdrowia.

Pewnie, że nie ma co. Bo ostatecznie i tak wychodzi na to, że sami jesteśmy sobie winni. W sumie to lepiej jest mieć żal do siebie że daliśmy się wyprowadzić na manowce niż chodzić wiecznie obrażonym na kogoś i psuć sobie humor.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łatwo mówić, że nie ma co szukać winnych. Nie ma co ich szukać, jak już się znalazło. A ja bym chciała wiedzieć, dlaczego jestem taka, a nie inna. Dlaczego w wieku 10 lat zmieniłam się praktycznie o 180 stopni, a potem to się tylko pogarszało do samej 18. Dalej było inaczej. Te 8 lat z mojego dzieciństwa to było jedno wielkie nieszczęście. Z pewnością wiele osób miało dużo gorzej, bo u mnie nikt nie pił, a bili tylko za przewinienia, pasem. To co głownie pamiętam z tych lat to siedzenie w pokoju, słuchanie ich krzyków na mnie, wyzwisk od ojca, czasem od matki i ich gniewnych twarzy, gdy na mnie patrzyli i ogólnej obojętności mieszanej z nienawiścią. Nie wiem co ja im zrobiłam albo co się stało, że wszystko się tak zmieniło w wieku tych 10 lat. Nie wiem jaki mechanizm zadziałał. W każdym razie wcześniej byłam ich idealnym dzieckiem, które było najlepsze i najmądrzejsze pod każdym względem. Nie wiem czemu nagle stałam się dla nich zbędnym ciężarem, niechcianą gówniarą - bo tak właśnie się potem czułam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łatwo mówić, że nie ma co szukać winnych. Nie ma co ich szukać, jak już się znalazło. A ja bym chciała wiedzieć, dlaczego jestem taka, a nie inna. Dlaczego w wieku 10 lat zmieniłam się praktycznie o 180 stopni, a potem to się tylko pogarszało do samej 18. Dalej było inaczej. Te 8 lat z mojego dzieciństwa to było jedno wielkie nieszczęście. Z pewnością wiele osób miało dużo gorzej, bo u mnie nikt nie pił, a bili tylko za przewinienia, pasem. To co głownie pamiętam z tych lat to siedzenie w pokoju, słuchanie ich krzyków na mnie, wyzwisk od ojca, czasem od matki i ich gniewnych twarzy, gdy na mnie patrzyli i ogólnej obojętności mieszanej z nienawiścią. Nie wiem co ja im zrobiłam albo co się stało, że wszystko się tak zmieniło w wieku tych 10 lat. Nie wiem jaki mechanizm zadziałał. W każdym razie wcześniej byłam ich idealnym dzieckiem, które było najlepsze i najmądrzejsze pod każdym względem. Nie wiem czemu nagle stałam się dla nich zbędnym ciężarem, niechcianą gówniarą - bo tak właśnie się potem czułam.

masz rodzeństwo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh.To wszystko jest do d*py. Nawet nadmiar miłości może poczynić szkody,ale szczerze wolałabym mieć nadmiar niż niedostatek.

Z chwilą kiedy dziecko nie dostaje miłości,wystarczająco uczucia i bezpieczeństwa zastanawia się co jest z nim nie tak co później skutkuje powracającą niską samooceną i ciągłą emocjonalną pustką mimo wszystko,bo przecież rodzice są najważniejsi w życiu dziecka,a skoro oni nie posiadają miłości dla dziecka to kto? Obcy? -_____-' taaa.....

szkoda,że faktów nie można zmieniać*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z chwilą kiedy dziecko nie dostaje miłości,wystarczająco uczucia i bezpieczeństwa zastanawia się co jest z nim nie tak co później skutkuje powracającą niską samooceną i ciągłą emocjonalną pustką mimo wszystko,bo przecież rodzice są najważniejsi w życiu dziecka,a skoro oni nie posiadają miłości dla dziecka to kto? Obcy? -_____-' taaa.....

szkoda,że faktów nie można zmieniać*

Czasami może się stać coś trochę innego, dochodzi do wyparcia potrzeby otrzymywania miłości, jako mechanizm obronny przed uczuciem zbyt dużej pustki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nadmiar miłości może poczynić szkody,ale szczerze wolałabym mieć nadmiar niż niedostatek.

Myślę, że żadna skrajność nie jest dobra - ani "nadmiar" miłości, ani deficyt. vifi słusznie zauważył(-a), że miłość powinna być rozsądna. Ja bym dodała jeszcze, że konsekwentna. Zalewnie dziecka miłością zwykle powoduje wiele negatywnych skutków - dziecko później uczy się samodzielności, odmawia mu się prawa do indywidualności, autonomicznych decyzji. Z kolei dzieci odtrącane, niekochane wyrastają w poczuciu niższości, lęku i braku poczucia bezpieczeństwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zalewnie dziecka miłością zwykle powoduje wiele negatywnych skutków - dziecko później uczy się samodzielności, odmawia mu się prawa do indywidualności, autonomicznych decyzji. Z kolei dzieci odtrącane, niekochane wyrastają w poczuciu niższości, lęku i braku poczucia bezpieczeństwa.

To ja mam chyba cechy osoby nadmiernie obdarzonej miłością i nieobdarzonej nią wcale jednocześnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja chcialam sie zapytac czy jest juz za pozno na ta milosc? ma to bardzo zle skutki dla mnie, coraz gorzej ,czuje pustke i nie cuzje sie bezpieczna w zyciu,, boje se

mam 22 lata, czy jest za pozno? moze moja mama po prostu nie umie pokazywac milosci,, czy moge cos zrobic? :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łatwo mówić, że nie ma co szukać winnych. Nie ma co ich szukać, jak już się znalazło. A ja bym chciała wiedzieć, dlaczego jestem taka, a nie inna. Dlaczego w wieku 10 lat zmieniłam się praktycznie o 180 stopni, a potem to się tylko pogarszało do samej 18. Dalej było inaczej. Te 8 lat z mojego dzieciństwa to było jedno wielkie nieszczęście. Z pewnością wiele osób miało dużo gorzej, bo u mnie nikt nie pił, a bili tylko za przewinienia, pasem. To co głownie pamiętam z tych lat to siedzenie w pokoju, słuchanie ich krzyków na mnie, wyzwisk od ojca, czasem od matki i ich gniewnych twarzy, gdy na mnie patrzyli i ogólnej obojętności mieszanej z nienawiścią. Nie wiem co ja im zrobiłam albo co się stało, że wszystko się tak zmieniło w wieku tych 10 lat. Nie wiem jaki mechanizm zadziałał. W każdym razie wcześniej byłam ich idealnym dzieckiem, które było najlepsze i najmądrzejsze pod każdym względem. Nie wiem czemu nagle stałam się dla nich zbędnym ciężarem, niechcianą gówniarą - bo tak właśnie się potem czułam.

 

To jest proste, nie pojmie tego osoba, której dzieciństwo było fajne i klarowne. Wszystko, co napisałaś przedstawia też moje dzieciństwo, które wyglądało identycznie. Tylko że ja nie byłam ich idealnym dzieckiem, a jedynie kolejną kulą u nogi. Nie dziwie się osobom, które wypierają uczucia i stają się zimne jak skała, skoro nie zaznały miłości od własnych rodziców.

 

-- 07 sie 2013, 12:34 --

 

Łatwo mówić, że nie ma co szukać winnych. Nie ma co ich szukać, jak już się znalazło. A ja bym chciała wiedzieć, dlaczego jestem taka, a nie inna. Dlaczego w wieku 10 lat zmieniłam się praktycznie o 180 stopni, a potem to się tylko pogarszało do samej 18. Dalej było inaczej. Te 8 lat z mojego dzieciństwa to było jedno wielkie nieszczęście. Z pewnością wiele osób miało dużo gorzej, bo u mnie nikt nie pił, a bili tylko za przewinienia, pasem. To co głownie pamiętam z tych lat to siedzenie w pokoju, słuchanie ich krzyków na mnie, wyzwisk od ojca, czasem od matki i ich gniewnych twarzy, gdy na mnie patrzyli i ogólnej obojętności mieszanej z nienawiścią. Nie wiem co ja im zrobiłam albo co się stało, że wszystko się tak zmieniło w wieku tych 10 lat. Nie wiem jaki mechanizm zadziałał. W każdym razie wcześniej byłam ich idealnym dzieckiem, które było najlepsze i najmądrzejsze pod każdym względem. Nie wiem czemu nagle stałam się dla nich zbędnym ciężarem, niechcianą gówniarą - bo tak właśnie się potem czułam.

 

To jest proste, nie pojmie tego osoba, której dzieciństwo było fajne i klarowne. Wszystko, co napisałaś przedstawia też moje dzieciństwo, które wyglądało identycznie. Tylko że ja nie byłam ich idealnym dzieckiem, a jedynie kolejną kulą u nogi. Nie dziwie się osobom, które wypierają uczucia i stają się zimne jak skała, skoro nie zaznały miłości od własnych rodziców.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

milagros1991, większość toksycznych rodziców nie dopuszcza do siebie myśli, że byli i są toksyczni dla swoich dzieci. A co za tym idzie, szanse na to, by znów pokochali, są niewielkie. :(

Od tej miłości, której nigdy się nie otrzymało od rodziców, ważniejsza jest miłość własna - kochanie siebie. Z niej można czerpać do woli.

Skoro przez to, co przezywałaś w dzieciństwie, teraz jest Ci ciężko, konieczna byłaby dla Ciebie terapia. Dzięki niej będziesz miała mogła pogodzić się z faktem, że rodzice mogą nigdy nie okazać Ci miłości, a jednocześnie terapia pozwoli Ci na pokochanie siebie. Na tej miłości będziesz mogła bezpiecznie oprzeć swoje szczęście. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie byłam ich idealnym dzieckiem, a jedynie kolejną kulą u nogi

Ja też nie byłem idealnym dzieckiem. Poza tym, że nawet dobrze się uczyłem, to w zasadzie nie było ze mnie nic ciekawego.

 

Chodzisz na terapię, by się rozprawić z tymi problemami?

Jak by mi matka kazała iść, to bym poszedł szybko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×