Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość schizotypowa (schizotypia)


Pomidorek12345698

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 8.04.2020 o 18:35, diamentowy-piach napisał:

Wydaje mi się, że rzeczywistość wymaga akceptacji, przyjmowania ograniczeń, a w każdym kontakcie, który tu - na forum - podejmujesz, szaleńczo potępiasz, co możesz otrzymać, krótko - uciekasz w dobrze sobie znaną nienawiść (nota bene zrzekając się przy tym osobistej odpowiedzialności). Przypuszczam, że wynika to z przytłaczającej nieznośności bólu: skoro rozpada cię sam kontakt ze światem, bez końca starasz się zintegrować, lecz niestety bezskutecznie. Chyba umyka ci w tej "psychozie bez psychozy" mały fakt - nie pozwalasz sobie pragnąć, uczyć się nowego, zamykasz się na możliwość zbudowania zaufania. Staram się zaprosić cię do innego rodzaju relacji - relacji bez ekscytowania się przemocą, bez podziwiania wyzysku. Pozwolić sobie na słodycz zależności, przyjmować bolesną złość, być po prostu blisko - gdzie mieści się co najpiękniejsze.

 

Ty prawdopodobnie masz nerwicę, Wnioskuję to po tym jakich rad udzieliłeś tu Neiserowi oraz po tym że opisałeś jego problemy jako takie które mają osoby z nerwicą. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inga_beta, odgraniczając od siebie tą nienawistną obcość, która we mnie, choć jakby spoza mnie, ten ogień w każdej chwili wszystko niszczący, nazwijmy to "ja psychotyczne", buduję wątłe, rozgorączkowane, nieznacznie zdrowsze lecz wciąż ciężko nieświadomością zaburzone, nazwijmy je, "ja neurotyczne". Więc w pewnym sensie tak, masz rację, wcielając się, dojrzewając owo śmiercionośne rozpłomienienie, staję się nerwicowcem, bo gdy zaczynam stać na własnych nogach, po raz pierwszy po ćwierćwieczu niebytu, nie mogę inaczej, jak nerwicowo, a nawet chyba nie da się inaczej, jak z "cięższego" zaburzenia w "lżejsze", choć takie dzielenie zbyt wielkiej wartości nie ma, wręcz przeciwnie, oziębia i oddala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.01.2020 o 16:47, Neseir napisał:

I tak się żyje na tej wsi, nie posiadając granic ego.

(...)

Zaś konsekwencje działań, przyjemne, nieprzyjemne idą na konto obcego człowieka. To nie ja wejdę w strukturę, mającą poprawić mój stan psychiczny (np. próba powrotu do tzw. normalnego życia) - będzie to obca osoba gimnastykująca się nad obcym konstruktem... "ja" będę tylko z przerażeniem obserwował. 

Bardzo podoba mi się ten cytat - czy to z jakiejś literatury ?

 

Ale czy u normalnego człowieka tożsamość nie jest tylko tylko przypadkową sumą (tak jak przypadkowe jest miejsce i czas w którym się urodzisz) nacisków sił zewnętrznych, które zostały zinterioryzowane jako własne wybory ? I czy oni faktycznie widzą innych ludzi takimi jakimi są, czy też widzą w nich jedynie własne projekcje, z tą tylko różnicą, że te projekcje są bardziej stałe i niezmienne ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam nie mam pojęcia o co mi wtedy chodziło.

 

Przepraszam za spam, ale czas na edycję minął, a usunąć się nie da 😕

 

A nie przedstawiłęm się w tym wątku.

Myślę, że gdybym został zdiagnozowany w wieku nastoletnim to dostałym diagnozę osobowości schizotypowej.

A teraz to już nie wiem czym jestem.

 

Zagubiłem się uciekając w teorie, naukę, analizy i cyferki oraz własne fantazje. Nie szukam już integracji z ludźmi, bo nie potrafię.

 

Żyję głównie we własnej głowie. Nie ufam nikomu. Na potrzeby zewnętrznych, płytkich kontaktów wyrobiłem już sobie jakąś maskę, która pozwala względnie funkcjonować, choć niezbyt długo. Wcześniej miałem fobię społęczną, przy której czasem wyjście do sklepu było wyzwaniem. Mam bardzo labilne poczucie tożsamości/osobowości, które często się zmienia, wraz ze stosunkiem emocjonalnym do znanych osób.

Często, gdy jestem dłużej w interkcji z bliższycm człowiekiem mój umysł zaczyna się do niego dostrajać, do poziomu że zaczynam patrzeć na świat poprzez pryzmat jego ścieżek myślowych. Jakbym nie miał granic własnego umysłu.

 

Mam za sobą dwie bliskie relacje, obie nieudane. Nie potrafię już chyba nawiązać żadnej emocjonalnej więzi z drugim człowiekiem, jakby moje, niewielkie, zasoby emocjonalne zostały już wyeksploatowane w tych relacjach.

 

Oprócz tego mam rysy innych zab. os.: os. anankastycznej, os. schizoidalnej, os. narcystycznej.

Depresję przez większość życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dostałem diagnozę zaburzenia schizotypowego. Miewałem bardzo silne stany lękowe, z utratą poczucia osobowości, ze zdziecinnieniem, okropne uczucie, uwolnieniem z tych stanów staje się wyłącznie samobójstwo, ale jednocześnie bardzo się boję sobie coś zrobić w takich momentach... Piekło na ziemi, więzienie we własnej głowie. Pomagają mi na to wyłącznie neuroleptyki, które chyba będę brał do końca życia. Po antydepresantach miałem tylko jeszcze gorsze schizy i problemy ze snem że hej dlatego nie wolno mi ich dawać. Niestety mimo zaniku tych dziwacznych lęków dzięki dużej dawce kwetiapiny dalej mam problemy z nastrojem, silne myśli samobójcze z dużym wewnętrznym niepokojem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Zaklęta
3 godziny temu, MarekWawka01 napisał:

Niestety mimo zaniku tych dziwacznych lęków

Czego dotyczy lęki jeżeli mogę zapytac? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Zaklęta napisał:

Czego dotyczy lęki jeżeli mogę zapytac? 

Lęk przed zdziecinnieniem, zwariowaniem, wyimaginowanym ośmieszeniem, odrzuceniem, skończeniem na ulicy, brakiem perspektyw. Ale czasem są dziwniejsze, tylko ciężko mi powiedzieć, czego się wtedy boję...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Zaklęta
14 minut temu, MarekWawka01 napisał:

Lęk przed zdziecinnieniem, zwariowaniem, wyimaginowanym ośmieszeniem, odrzuceniem, skończeniem na ulicy, brakiem perspektyw. Ale czasem są dziwniejsze, tylko ciężko mi powiedzieć, czego się wtedy boję...

Przykro mi...sam siebie nakręcasz pewnie. 

Czasem ciekawi mnie jak inni odczuwają schizotypie bo sama mam taką diagnozę i wiem jedno trzeba pilnować leków. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Zaklęta napisał:

Przykro mi...sam siebie nakręcasz pewnie. 

Czasem ciekawi mnie jak inni odczuwają schizotypie bo sama mam taką diagnozę i wiem jedno trzeba pilnować leków. 

 

 

Tzn te lęki same się pojawiają. Jednego dnia atakują demony, a drugiego jestem w niebie. Kiedy łapie mnie depresja, to lęki bardzo zjadają. Gdyby nie leki, to bym dawno sobie coś zrobił.

 

Dlaczego uważasz, że sam siebie nakręcam? Ja mam plan na dalsze życie, mam bardzo fajną pracę, fajni ludzie zaczęli mnie otaczać. 

 

Nie ma to jak mylić lękowca z nerwicowcem. Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Zaklęta
W dniu 13.03.2022 o 09:49, MarekWawka01 napisał:

 

Tzn te lęki same się pojawiają. Jednego dnia atakują demony, a drugiego jestem w niebie. Kiedy łapie mnie depresja, to lęki bardzo zjadają. Gdyby nie leki, to bym dawno sobie coś zrobił.

 

Dlaczego uważasz, że sam siebie nakręcam? Ja mam plan na dalsze życie, mam bardzo fajną pracę, fajni ludzie zaczęli mnie otaczać. 

 

Nie ma to jak mylić lękowca z nerwicowcem. Pozdro.

Piszesz dużo o lękach a schizotypia to zaburzenie że spektrum schizofrenii. 

W Icd-10 to nawet nie zaburzenie osobowości. 

Schizotypia to nastawienie paranoidalne, ksobne...jednak tutaj nie mówimy o typowych urojeniach bo osoba z schizotypia zastanawia się i daje sobie też wyperswadować choć to też może być trudne. Ogólnie zastanawia się nad rzeczywistością ja otaczającą. 

Dlatego piszę o nakrecaniu bo w podejrzliwosciach można się nieźle zakręcić i połączyć różne fakty i uznac za związek. 

Można też uciec przed ludźmi bo wydają się zagrożeniem...

Występuje duży lęk który może przybierać postać agresji...atakuje się w wyimaginowanym poczuciu zagrożenia. 

Ja tak widzę schizotypie o ile ja rzeczywiście mam.  Ty piszesz w formie dla mnie niezrozumiałej.. 

Edytowane przez Zaklęta

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, acherontia styx napisał:

Ale to to samo xD nazwa nerwica to stare określenie na m.in. zaburzenia lękowe

Właśnie podobno nie do końca. Zaburzenia nerwicowe to troszkę szersze pojęcie. Musiałbym się spytać tej lekarki, która się w tym nie zgadzała. 

Edytowane przez MarekWawka01

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwica to raczej termin na szerszy zespół objawów, jednym z których może być lęk : https://wikidiff.com/anxiety/neurosis

Było coś takiego jak nerwica lękowa i to jest w ICD-10 (jak widać na screenie z wikiepdii) równoznaczne do zaburzeń lękowych. Ale jak widać tam, są były też inne rodzaje nerwic. Jeżeli coś jest tożsame ze starym terminem "nerwica" to raczej "zaburzenia".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.03.2022 o 21:01, forget-me-not napisał:

Nerwica to raczej termin na szerszy zespół objawów, jednym z których może być lęk

 

No właśnie. Bo lęk sam w sobie jest jakby od nas niezależny, on się po prostu pojawia i znika, lęk jest przeżywany przez każdego w mniejszym bądź większym stopniu, to jest uczucie, którego doświadcza każdy człowiek. Lęk musi być przez nas tolerowany, powinien nas ostrzegać przed zagrożeniem, uruchamiać pewne hamulce. Człowiek, który nie czuł by lęku to byłby jakiś totalny psychopata bez zahamowań. Ale też człowiek nadmiernie odczuwający lęk może być za bardzo przyhamowany, pogubiony, mocno zamknięty w sobie, potulny, zahukany wręcz. 

 

Zaś nerwica to dużo szersze pojęcie, które może też oznaczać pewną strukturę osobowości. Osoba z nerwicą jest nadmiernie skupiona na sobie, nie odróżnia pobudzenia emocjonalnego od somatycznego, bywa egoistyczna, dramatyzująca, nie potrafi rozładować napięcia, chce na siebie zwrócić uwagę, wyolbrzymiając stany, które przeżywa, może robić tzw. pokazówki, jednocześnie ma też niskie poczucie własnej wartości, bywa uległa, naiwna, niepewna czy wręcz zależna od innych. Oczywiście jest to bardzo przykre mieć nerwicę i w trosce o nich powstały oddziały zaburzeń nerwicowych, które mogą im bardzo pomóc 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety wyszło w teście podczas profilowania osobowości w pracy. Nie wiem na ile wynik był wiarygodny, skoro 12 lat temu zdiagnozowano u mnie osobowości mieszaną, parę lat później "zaledwie" neurastenię. Widać nawet proces psychopatologiczny ma swoją dynamikę i postępuje. Przejąłem się, bo spektrum schizofrenii brzmi jak wyrok i raczej kiepsko rokuje. Nie wiem co dalej z karierą i życiem w ogóle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, MadGregor napisał:

Widać nawet proces psychopatologiczny ma swoją dynamikę i postępuje. Przejąłem się, bo spektrum schizofrenii brzmi jak wyrok i raczej kiepsko rokuje. Nie wiem co dalej z karierą i życiem w ogóle...

 

Zaburzenie schizotypowe nie wyklucza możliwości normalnego funkcjonowania, nawet na wysokim poziomie. Bardzo wiele zależy od motywacji danej osoby do życia i podejmowania pracy przy tym zaburzeniu. Da się z tym żyć, wiem to po sobie.

 

Sam ostatnio miałem diagnozę zaburzenia schizotypowego. Ostatnio pierwszy raz w życiu miałem pewne halucynacje wzrokowe z powodu silnego stresu. Halucynacje wzrokowe w schizofrenii jako takiej zdarzają się bardzo rzadko. Takie rzeczy są bardziej typowe choćby w zaburzeniach transowo-opętaniowych.

Edytowane przez MarekWawka01

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Fajnie, że mogę napisać pierwszy komentarz w 2023 roku i w ogóle. Chciałbym podzielić się swoją historią, nie będzie to wiadomość o zabarwieniu pozytywnym, tylko jeszcze lepszym, schizotypowym :D. Znaczy na starcie chcę podkreślić, że celem mojej wypowiedzi jest pokrzepienie pozostałych - chcę się Wam odwdzięczyć dobrzy, wyjątkowi ludzie. Fajnie, że dajecie radę i nie postanowiliście ze sobą skończyć, tak jak te 15 osób dziennie w Polsce.

 

Od dziecka byłem osobą wyróżniającą się, lubiącą swoje własne towarzystwo, ale dość szybko przekonywałem się co do niektórych i wtedy potrafiłem wczuć się w rolę. Dostosowywałem się do sytuacji, jednak troszkę udając pewność siebie. W wieku 4 lat przeżyłem rozwód rodziców, ale miałem dobre warunki w domu. Mama poznała parę lat później ojczyma i są razem do tej pory - zajebiści ludzie. Ojciec wywiązywał się z alimentów itd. Zawsze miałem dobre wyniki w nauce, mimo małych wysiłków. Jednak problemy z zachowaniem były od początku i wynikały one z zamiłowania do towarzystwa 'spod ciemnej gwiazdy' oraz braku odpowiedniej relacji z ojcem. Myśli dysmorfofobiczne oraz dość intensywne i nietuzinkowe potrzeby seksualne towarzyszyły mi od dziecka. W gimnazjum zacząłem palić trawę i pić piwa. W liceum zacząłem zażywać amfetaminę. Między 17, a 21 rokiem życia byłem dość mocno wrąbany w używki, na tyle, że trafiłem na terapię uzależnień. Cofnijmy się troszkę w czasie...

 

W wieku 19 lat udało mi się cudem ukończyć szkołę średnią i zdać maturę. Zacząłem studiować i nawet zaliczyłem pierwszy rok, ale w pewnym momencie lęki i brak wyraźniej postaci własnej osoby sprawił, że się totalnie pogubiłem i potrzebowałem pomocy. Zrezygnowałem z edukacji. Chciałem wrócić do strefy komfortu, do swoich bliskich, aby naprawić swoje błędy i uzyskać od nich akceptację, która mi się kompletnie nie należała. Wziąłem się za siebie i dostałem diagnozę uzależnienia krzyżowego tj od alkoholu i amfetaminy.

 

Mija ponad 4 lata od wyjścia z ośrodka i tyle samo odkąd jestem trzeźwy. Na zewnątrz również uczęszczałem na terapię poznawczo-behawioralną, natomiast było to niewiele spotkań, lecz pomogło mi. Zacząłem intensywnie biegać maratony, a nawet i ultramaratony. Dość mocno się katowałem i zauważyłem, że w tym wszystkim również chodzi mi o to, żeby być na endorfinowym haju. Zrezygnowałem z takiej intensywności i teraz robię to od czasu do czasu. Skupiam się na tym, żeby z niczym nie przesadzać. Oczywiście poza niewychodzeniem z domu :D 

Od psychiatry całkiem niedawno dostałem diagnozę zaburzenia schizotypowego. Na początku brałem Nexpram 10, a następnie 20mg i troszkę uspokajał. Szczęśliwie dostałem receptę na Parogen, który przyswajam lepiej. Aktualnie nie chodzę na terapię, ale niedługo zamierzam ją wznowić. Moja choroba można powiedzieć ma na ten moment dość stabilny przebieg, ale zaskakujący jest fakt jej ewoluowania, a co mam na myśli zaraz Wam wytłumaczę.

Na początku zaczęło się od tego, że miałem myśli dysmorfofobiczne, wydawało mi się, że wszyscy widzą jakieś nieprawidłowości w moim wyglądzie - tj mała głowa, garb itd, przepracowałem to i już się na tym nie skupiam. Następnie spokoju nie dawały mi urojenia ksobne. Miałem wrażenie tajnego porozumiewania się przez innych oraz mówienia o mnie w prześmiewczy sposób czy też naśmiewania się z mojej osoby. Działo się tak w sytuacjach społecznych tj robienie zakupów itd, cały czas podejrzliwość... Nawet w trakcie treningu biegowego, (który oczywiście odbywał się w porach wieczornych na odludziu), jeżeli ktoś był na mojej drodze, odrazu miałem wobec niego podejrzenia dotyczące stosunku wobec mnie i mojej 'dziwaczności'. Następnie zaczęło się tzw. hocd jak się później okazało. Zacząłem poddawać swoją seksulaność w wątpliwość, czy nie jestem przypadkiem gejem. Miałem parę dziewczyn i wszystko było tak, jak być powinno. (niektóre z czasów nałogu, więc kompletne odrealnienie i nawet nie pownieniem tego liczyć). Natomiast ostatni związek w całkowitej trzeźwości, ale jako osoba z diagnozą zaburzenia schizotypowego był on nieco okrojoną wersją związku...

 

Pracowałem wtedy jako kierowca i spędzaliśmy czas ze swoją dziewczyną we dwoje. Było fajnie, jeżeli chodzi o płaszczyznę seksualną, emocjonalnie dbałem o nią, lubiłem jej sprawiać przyjemność, ale głównie wynikało to z tego, że mniej więcej byłem w stanie określić czego ona ode mnie oczekuje jako kobieta i sprawić jej jakiś prezent, dać drobnostkę, wyjść na spacer, przytulić itd. (Starałem się wczuwać w jej potrzeby) Jednak posiadam potrzeby seksualne, dość spore i emocjonalne, minimalne tudzież chęć rozmowy. Nie byłem jednak w stanie zapewnić jej życia towarzyskiego choćby w 1%. Zawsze ogromna niechęć i sztywność w trakcie kontaktów z jej członkami rodziny(nienawidzę tego i swoich cholernych schiz). Czułem się przy niej swobodnie, natomiast ona jako ekstrawertyczka odczuwała brak bodźców. Chciałem siedzieć tylko sam, lub tylko z nią.. Netflix, wyjazdy weekendowe, generalnie brak ludzi wokół. Zakończyliśmy to i w sumie lepiej czuje się samemu, ze względu na to, że się męczyliśmy. Niech ona rozwinie skrzydła, założy rodzinę itd. W moim przypadku na ten moment to nierealne, o ile w ogóle. W sumie samemu mi najbardziej komfortowo, choć jednak czasem jest 'dziwacznie' i samotnie. Tak więc na ten moment borykam się z natręctwami seksualnymi dotyczącymi nawet członków rodziny, co jest jakieś kompletnie irracjonalne i rozpierdala mi łeb. Poczytałem o tym na necie i ludzie dodali mi sporo otuchy. Jesteście cool, dziwacy i wariaci :). Wiem, że to ścierwo wchodzi mi do głowy nieproszone, nie walczę już z tym nawet, bo się nie da. Bardzo kocham swoich bliskich i nie zerwę z nimi kontaktu mimo to, że mózg płata mi figle. Generalnie, to odnoszę wrażenie, że celem tej choroby czy jak kto woli zaburzenia schizotypowego jest to, żeby człowiek totalnie się odizolował, zamknął sam ze sobą i umierał w ciszy, albo popełnił samobójstwo. Nie dajmy się temu, uwierzmy w to, że jesteśmy wartościowi i postarajmy się cieszyć z małych rzeczy, zauważać sens naszego (nie)bytu. Starajmy się ignorować to co niepotrzebne. Czekaj, chwila..... Czyli wszystko? No, niemalże... :D 

 

Czuję niedosyt jeśli chodzi o edukację, na szczęście teraz jest taka uczelnia AEH, która oferuje studia online, więc istnieje możliwość zaspokojenia tego głodu. Jako kierowca wiadomo - wejście do samochodu i brak kontaktu z ludźmi = strefa komfortu. Jak ja się cieszę, że jestem w stanie pracować. Mniejsza, że w kontaktach wszyscy mają mnie za dziwoląga. Przynajmniej jest cel i pożyteczny powód, żeby wyjść z domu. Funkcjonowanie na zewnątrz sprawia, że nie zamknąłem się już do końca w świecie swoich urojeń, na bezpiecznej wyspie mieszkalnej wychodząc jedynie do sklepu i od czasu do czasu widząc się z członkami rodziny. Polecam sport (indywidualny oczywiście, jako jedyny 'możliwy') :P oraz książki. Ostatnio też się wkręciłem w anime. Kurczę, jak ja bym chciał poznać jakąś zaburzoną fajną kobitkę, która będzie miała podobnie narąbane w swojej ślicznej główce i będziemy mogli razem 'wariować' i się wspierać. Marzenie.

Ściskam Was,
Dziwak

PS : Kiedy dostałem w końcu diagnozę zaburzenia schizotypowego i przeczytałem o nim w DSM-V, a szczególnie w ICD-10 - zwariowałem.... Wiedziałem, że to to. Generalnie to dzięki trafnej diagnozie można poprostu być siebie świadomym i dostosować leczenie, a ile z tego wyniknie, nie wiadomo. Pamiętajcie, że życie nie trwa długo, więc skupmy się na pięknych momentach, a poza nimi na przetrwaniu... W sumie w obliczu wszechświata jesteśmy tylko pierdółkami, postarajmy się nie traktować siebie zbyt poważnie.

Wszystkiego Wam nie napisałem, nie chciałem zanudzać. Posiadam 7 z 9 punktów.

 

Aby rozpoznać zaburzenie schizotypowe, co najmniej 3–4 cechy z listy powinny być obecne przez co najmniej dwa lata.

  1. niedostosowany i ograniczony afekt
  2. dziwne, ekscentryczne lub niezwykłe zachowanie albo wygląd
  3. słaby kontakt z innymi, skłonność do społecznego wycofywania
  4. dziwne przekonania, myślenie magiczne, wpływające na zachowanie i niespójne z normami kulturowymi
  5. podejrzliwość, nastawienia paranoidalne
  6. natrętne ruminacje bez wewnętrznego oporu, często o treści dysmorfofobicznej, seksualnej lub agresywnej
  7. niezwykłe doświadczenia percepcyjne z włączeniem iluzji somatosensorycznych (cielesnych) lub innych, depersonalizacja i derealizacja
  8. puste, rozwlekłe, metaforyczne, nadmiernie wypracowane lub stereotypowe myślenie, przejawiające się dziwacznymi wypowiedziami lub w inny sposób, bez większego rozkojarzenia
  9. niekiedy przemijające epizody quasi-psychotyczne z nasilonymi iluzjami, omamami słuchowymi lub innymi oraz myślami podobnymi do urojeń, zwykle występujące bez udziału czynników zewnętrznych.
Edytowane przez out5ider

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, out5ider napisał:

Ściskam Was,
Dziwak

Witaj dziwaku ;) Napisałeś sporo i fajnie się czytało. Wybacz, że cytuje tylko te trzy słowa bo jakoś nie widzę powodu aby cokolwiek coś dodawać. Ty już wszystko wiesz i wiem co czujesz...

Nie jesteś dziwny ani inny. Jesteś wyjątkowy i pamiętaj o tym zawsze :D Każdy z nas jest...

 

Pozdro...

Dziwaczka? :D

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@out5ider Cześć! Miło nam, że podzieliłeś się z nami odrobinkę swoim życiorysem. Najbardziej rzuciły mi się w oczy Twoje myśli paranoiczne, czyli te w których twój umysł coś ci tam próbował gdzieś z boku nasunąć, dopowiedzieć. Rozumiem to i wiem, jakie to potrafi być męczące. Ja też mam diagnozę zaburzenia schizotypowego, jednak od jakichś 2-3 tygodni mam jakiś nawrót objawów depresji, nic mnie nie rusza, jestem odcięty, pustka. Nawet myślę o samobójstwie, bo jest mi ciężko samemu ze sobą w takim stanie. Mimo to, jestem zdolny do pracy i nauki, całe szczęście. Jednak i tak boję się o swoją przyszłość, mimo że jestem w trakcie dobrych studiów i ojciec mi bardzo pomaga. Tylko ta pustka jest momentami straszna, nieznośna. Nie wybierałem sobie tego, a przeżyłem już wiele, jak na 24 lata. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×