Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niechęc do pracy


rav71

Rekomendowane odpowiedzi

Ja znowu bez pracy. Od pół roku. Po zakończeniu poprzedniego zajęcia czułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, obroniłem magisterkę ( do niczego mi sie nie przyda, no ale przynajmniej dokończyłem to co kiedyś zacząłem, a to nie często mi się zdarza ). Ostatnia praca to była MASAKRA, praca z petentami, polskimi zrzędami marudami jęczydłami.Mówili, przez pierwsze noce nie mogłem spać bo mnie tak wszystko ściskało w środku że aż bolało. Każdy mi mówił, że się przyzwyczaję. GÓWNOPRAWDA Do ostatniego dnia było to samo. Inni, którzy przyszli nie musiel isię do niczego przyzwyczajać. Oni to wszystko ZLEWALI, po nich wszystkie nieprzyjemne sytuacje SPŁYWAŁY jak po lakierze na masce samochodu. Wtedy uświadomiłem sobie, że czegokolwiek nie zrobię, nie spróbuję to NIC SIĘ NIE ZMIENI, nie ważne jak długo będę siedział na danym stanowisku to i tak moja psychika się nie unormuje. Straciłem nadzieję do życia. Jutro idę złożyć CV ( samo pisanie tego napawa mnie lękiem, pomijając fakt że w wieku prawie 30 lat nie mam się czym pochwalić na dobrą sprawę ) i muszę brać leki, żeby to zrobić.

Na wykładach w urzędzie pracy nasłuchałem się o WYKLUCZENIU SPOŁECZNYM. Mam szansę znaleźć się w tej grupie. Ciekawe ile osób bezrobotnych ma taki problem jak my. Kiedyś wypełnialiśmy ankietę, nie było żadnej wzmianki na ten temat, ciekawe czy urzędnicy z UP mają jakiekolwiek pojęcie o takim problemie ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem wykluczony społecznie od 2 lat ale z własnej tylko winy. Ale biedy nie cierpię także to wykluczenie jest znośne choć strasznie dobijające ale bezpieczniejsze niż zmierzenie się ze światem i prawdziwym życiem. A o urzędach pracy to w ogóle wole się nie wypowiadać, słyszałem ostatnio że mają teraz aby nie zawyżać statystyk bezrobocia, dawać ubezpieczenie zdrowotne osobom które pracy nie szukają bo połowa bezrobotnych tylko po to tam chodzi. Bo w UP jego pracownicy udają że szukają pracy, a spora cześć bezrobotnych udaję że ją chce mieć, a woli pracować na czarno lub żyć z innych źródeł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inny, mogę spytać, z jakiego powodu miałoby być to wykluczenie społeczne?

No jak ktoś nie ma pracy i środków do życia, to raczej jest wykluczony społecznie. Poki moja matka zyje, to ja tez. Jak ona umrze, a nic się nie zmieni w moim życiu, to ja sprzedam mieszkanie albo oddam na jakiś cel i się za^&%&^$%...

 

-- 01 lip 2013, 17:22 --

 

deader, pewnie gdybym musiał znaczy groziłby mi głód i bezdomność to bym pracował a tak zawsze coś wymyśle żeby tego nie robić. W pracy marzyłem tylko o tym żeby móc nie pracować a jak nie pracuje to też szczęśliwy nie jestem. Ja nawet nienawidziłem pracy jak zarabiałem w przeliczeniu na polskie 30 czy 40 zł na godzinę choć niby powinienem się cieszyć chociaż z tych pieniędzy nie osiągalnych dla mnie w Polsce. A najbardziej mnie wkurzało to że jestem gorszy od innych i nie mogę sprostać wymaganiom przełożonych

 

Ja ostatnio miałem pracę na kilku stanowiskach, tam gdzie nie miałem doczynienia z ludźmi, pracowałem w miare normalnie i dobrze. Co prawda było napięcie przy w prowadzaniu waznych danych, ale to i tak znośnie. Są rzeczy, które wiem że robię dobrze, ale i tak mi nie daje to satysfakcji, ani nie porawia mojej kondycji psychicznej. A najgorsi są ludzie, to przez nich świat jest zamknięty dla takich jak my :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inny,

No tu chyba czas poszukać pracy w zupełnie innym sektorze, tam gdzie nie ma kontaktu z obsługą ludzi. Zacznij obsługiwać maszyny, one nic nie mówią ani nie marudzą, co najwyżej się mogą popsuć. Ja też bym nie zdzierżył takiej pracy jaką Ty miałeś, bo po prostu nie mam predyspozycji ani chęci żeby się tym zajmować. To tylko niedopasowanie zawodu do charakteru, nic strasznego.

 

carlosbueno

W erze firm pośredniczących (które naprawdę znajdują ludziom prace) wszystkie UP już dawno powinny zniknąć z powierzchni ziemi, ale ponieważ to budżetówka będą trwać bezproduktywnie najdłużej jak tylko się da, robiąc fałszywe statystki dla rządu i ubezpieczać bez robotnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam nie tylko lęki przed ludźmi, przed maszynami i urządzeniami również. Większość facetów lubi, pragnie je obsługiwać a ja się boję, zwłaszcza na początku, ale później zwłaszcza jak ktoś patrzy na mnie też. Wiele razy ze mnie się naśmiewano z tego jak obsługiwałem sprzęt budowlany, nawet z magazynie paleciakiem co chwile o coś wadziłem. A jak coś się zepsuje to już w ogóle porażka złoszczę się i nie potrafię naprawić nawet jeśli to coś prostego.

 

A co do Pupu to jedna wielka ściema. A te firmy pośredniczące to prace znajdują ale potrafią 2/3 stawki zabierać( przynajmniej tak zagranicą jest bo w Polsce nigdy nie pracowałem przez nie)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno,

Tak pamiętam, czytałem o Twoich problemach z pracą jakiś czas temu. Ciężko mi coś doradzić, skoro i ludzie i maszyny, odpadają. Chociaż z drugiej strony, opisujesz siebie jako kogoś totalnie nieradzącego sobie w takiej pracy (np. budowlanka), a może to jest tylko Twoje wysoka samokrytyka. Gdybyś był, aż taki beznadziejny, to by Cię przecież pracodawca nie trzymał z litości, tylko wywalił bez skrupułów i poszukał sobie kogoś innego. W końcu wytrwałeś w takiej pracy lat kilka i to na obczyźnie. W Twoim przypadku najlepszym rozwiązaniem byłaby chyba praca na odległość, przez internet, ale ciężko coś takiego znaleźć, no i trzeba mieć pewne konkretne umiejętności. Dawna współlokatorka mojego brata miała taką pracę. Tłumaczyła różne teksty z angielskiego na polski i wysyłała droga mejlową codziennie część swojego "urobku". Fajna praca dla domatora lub kogoś z fobią społeczną. Tylko trzeba w sobie wyrobić żelazną dyscyplinę, bo przecież nikt nie stoi nad takim pracownikiem i nie nadzoruje, a to może doprowadzić do nadmiernego rozleniwienia i poluzowania pasa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybyś był, aż taki beznadziejny, to by Cię przecież pracodawca nie trzymał z litości, tylko wywalił bez skrupułów i poszukał sobie kogoś innego.
Trzymano mnie bo bylem pewnym pracownikiem, zawsze przychodziłem do pracy, no i umiałem więcej niż 3 słowa po angielsku jak wielu innych gastarbaiterów. Poza tym w typowo fizycznej prostej pracy wymagającej wyłącznie siły czy wytrzymałości całkiem nieźle se radziłem. Na demolkach to wręcz mnie pohamowywano taki szybki w rozpierdalaniu byłem.

 

A co do pracy zdalnej to nie wiem co miałbym robić języka żadnego dobrze nie znam, na informatyce się nie znam zupełnie. No i tak moim największym problemem jest permanentne lenistwo. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno,

Trzymano mnie bo bylem pewnym pracownikiem, zawsze przychodziłem do pracy

Na to zwraca uwagę wielu pracodawców ( w CV zawsze dobrze wygląda kilkuletni staż na jednym stanowisku), bo często wielu potencjalnie dobrych pracowników jest odrzucanych na etapie przeglądania CV, ze względu na dziurawą jak szwajcarski ser historię zatrudnienia. Sam miałem często problemy z tego powodu i musiałem gęsto się tłumaczyć podczas rekrutacji.

Na demolkach to wręcz mnie pohamowywano taki szybki w rozpierdalaniu byłem

No widzisz. Już znalazłeś sobie potencjalny zawód, w którym byś się sprawdził. Praca przy rozbiórkach. Poważnie skoro masz siłę i zdrowie, to właśnie takiej lub podobnej pracy bym szukał na Twoim miejscu. Wiem, że łatwo powiedzieć, trudniej zrealizować, no ale jakie masz inne wyjście. Kasę trzeba zarabiać w taki czy inny sposób, a "bida zła rzecz, nie chce tej ku.wy mieć" - cytując tekst pewnego wykonawcy ;) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

rotten soul, Ja pracowałem na rozbiórkach, ale takiej typowej demolki typu masz młot i rozpierdalasz to jest może 10% reszta to sprzątanie wywożenie gruzu, a najgorsze są precyzyjne demolki, cięcia betonu, metali itp , to zajmuje dużo czasu wymaga precyzji, obsługi pił strasznie mnie to stresowało, wolałem dać to innym( a zwykle mi nawet tego nie dawano żebym nie spartolił) a sam się za coś prostego wziąć.

Zresztą firm specjalizujących się w tym jest niewiele i teraz wymagają na to różnych papierów, a moje miał mój szef a zresztą już pewnie są nieaktualne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybyś był, aż taki beznadziejny, to by Cię przecież pracodawca nie trzymał z litości, tylko wywalił bez skrupułów i poszukał sobie kogoś innego.
Trzymano mnie bo bylem pewnym pracownikiem, zawsze przychodziłem do pracy, no i umiałem więcej niż 3 słowa po angielsku jak wielu innych gastarbaiterów. Poza tym w typowo fizycznej prostej pracy wymagającej wyłącznie siły czy wytrzymałości całkiem nieźle se radziłem. Na demolkach to wręcz mnie pohamowywano taki szybki w rozpierdalaniu byłem.

 

A co do pracy zdalnej to nie wiem co miałbym robić języka żadnego dobrze nie znam, na informatyce się nie znam zupełnie. No i tak moim największym problemem jest permanentne lenistwo. :mrgreen:

Mnie nawet jeśli przyjmą do jakiejś pracy, to i tak będzie nieciekawie ze względu na moje "umiejętności".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123,

Może po prostu masz takie podejscie do siebie i pracy, dlatego że jesteś zwyczajnie niedoświadczony. Ostatnio rozmawiałem, ze swoim zmianowym kierownikiem o pewnym facecie z mojej pracy. Koleś się przyjął niewiele później jak ten kierownik (który BTW też był szeregowym pracownikiem na początku) i był tak zielony, że prosił go o przestawienie kontenera zwykłym paleciakiem. Nie mógł sobie dać rady, z tak prostą (wręcz banalną) czynnością. Koleś po 7 latach tak się rozwinął, że obecnie nadzoruje dobudowę do obecnej fabryki, największej i najnowocześniejszej pakowni leków w Europie środkow-centralnej. Na pewno wcześniej, mocując się z tym paleciakiem, nie przypuszczał co będzie mu dane robić za te 7 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołączam się do opinii rotten soul, kiedy przyszedłem po raz pierwszy 6 lat temu do drukarni w której zarabiam na życie do dzisiaj, byłem całkowicie zielony jeśli chodzi o poligrafię, jestem zresztą bardziej humanistą niż ścisłowcem, a w tej pracy przydaje się matematyczny "zmysł". Pierwszym zadaniem jakie wykonywałem była wymiana żarówki w piwnicy :P Potem posprzątanie tej piwnicy aby zrobić miejsce na nową maszynę. Potem zaczęły się pierwsze banalne zadania introligatorskie. Potem objąłem pieczę nad ową nową piwniczną maszyną.

 

6 lat później, w dniu dzisiejszym jestem "kierownikiem jednoosobowego działu" a i chłopakom z innych działów pomagam w wielu sprawach. nauczyłem się wiele rzeczy poprzez praktykę a nie teorię. Da się :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie historie podbudowuja, ale wszystko zalezy od przelozonego oraz wspolpracownikow. Jesli oni za kazdym bledem nie daja ci do zrozumienia zes glupek, no to dosc szybko mozna sie rozwinac. Jesli jest inaczej to jest poprostu okropnie i chce jak najszybciej uciec. Kazde nieprzyjemne zdarzenie przyprawia mnie o zwiodczenie miesni nawet kilka dni po. Niestety w miejscach gdzie pracowalo mi sie dobrze, nie mialem szczescia duzo zagrzac. Kto wie w jakim bym byl dzisiaj miejscu mojego zycia. Moze majac jakas stabilizacje na polu pracy, moje fobie by sie gdzies rozwialy, a przynajmniej jeden powod do zmartwien by mi odszedl.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lubudubu,

Nie chodziło mi o to czy koleś miał zdolności manualne czy nie (tak naprawdę to je ma, bo musi wiedzieć sporo o maszynach, produkcji przemysłowej, sam zajmował się ich montażem, naprawami, projektami itp) tylko, o to, że był tak zielony z początku, że nie wiedział po prostu jak się jeździ tym wózkiem paletowym, bo nigdy tego nie robił. Zdolności organizacyjne odkrył w sobie pewnie po paru latach w tej pracy, a stanowisko kierownicze objął dość niedawno i to właśnie ze względu na zdobytą wiedzę i doświadczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.

Ja również nie cierpię swojej pracy, tzn pracy w fabryce.

Pracował ktoś tu może? Czy to ja jestem jakąś księżniczką z fochem co jej się fabryka nie podoba? :(

chyba nikt abo prawie nikt nie lubi pracy w fabryce. Ja trochę pracowałem w fabrykach i tej pracy nienawidziłem człowiek czuje się jak maszyna, musi nadążać za tempem maszyny co przy mojej powolności i słabych predyspozycjach manualnych powodowało u mnie wielki stres aby nadążać. Ja pracowałem tylko za granicą w fabryce niby stawki w przeliczeniu były niezłe( choć to tylko tamtejsze minimum) ale nie potrafiły mnie na tyle zmobilizować aby dłużej tam wytrzymać. Podziwiam ludzi którzy mogą tam latami pracować dla mnie to nie do ogarnięcia by było, wolałbym umrze niż spędzić cale życie w fabryce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie Carlos, mam to samo.

W pierwszej fabryce wystarczyły mi 2 dni żeby przestać jeść, spać i zatrzymać inne rzeczy związane z fizjologią. Chodziłam jak zombie a po skończeniu zmiany nie było ulgi że koniec na dziś, tylko stres i płacz, że jutro znowu muszę tam iść. Poza tym myślałam, że podszkolę sobie język i zaprocentuje to na studiach ale z kim gadać jak w takich miejscach pracują albo sami rodacy albo ludzie nieznający języka :cry:

Masz rację, że trzeba mieć dużo siły i samozaparcia żeby znosić ten rodzaj pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pierwszej fabryce wystarczyły mi 2 dni żeby przestać jeść, spać i zatrzymać inne rzeczy związane z fizjologią.
ja przez pierwsze 2 tygodnie nic prawie nie jadłem schudłem chyba z 5 kg jak nie więcej, spałem co 2-3 dni jak już padałem totalnie tak stres mnie zżerał. No i towarzystwo w pracy prawie sami Polacy z czego 80% to prymitywy albo jacyś fanatycy szalonej pracy którzy również od ciebie tego wymagali, donosiciele i konfidenci ogólnie nic ciekawego. Wiem że niektórzy trafiają na niezłe ekipy i w miarę luz ale ja ostatnio w Holandii na takie coś nie trafiłem. Kiedyś kupę lat temu pracowałem w Anglii w fabryce tam był większy luz, ale za to praca 2-3 dni w tygodniu a czasami nawet 0 z b. dalekim dojazdem łącznie nawet 6 h także po 2 miesiącach podziękowałem bo ledwo mi na jedzenie starczało.

 

Ale znałem takich co im sie ta praca może nie podobała ale zapierdalali po 80 h w tygodniu brali nadgodziny, niedziele i zgarniali na PLN ponad 10 tys miesięcznie ale to dla jakiś maniaków albo dusigroszy życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja przez pierwsze 2 tygodnie nic prawie nie jadłem schudłem chyba z 5 kg jak nie więcej, spałem co 2-3 dni jak już padałem totalnie tak stres mnie zżerał. No i towarzystwo w pracy prawie sami Polacy z czego 80% to prymitywy albo jacyś fanatycy szalonej pracy którzy również od ciebie tego wymagali, donosiciele i konfidenci ogólnie nic ciekawego. Wiem że niektórzy trafiają na niezłe ekipy i w miarę luz ale ja ostatnio w Holandii na takie coś nie trafiłem. Kiedyś kupę lat temu pracowałem w Anglii w fabryce tam był większy luz, ale za to praca 2-3 dni w tygodniu a czasami nawet 0 z b. dalekim dojazdem łącznie nawet 6 h także po 2 miesiącach podziękowałem bo ledwo mi na jedzenie starczało.

 

Ale znałem takich co im sie ta praca może nie podobała ale zapierdalali po 80 h w tygodniu brali nadgodziny, niedziele i zgarniali na PLN ponad 10 tys miesięcznie ale to dla jakiś maniaków albo dusigroszy życie.

 

 

Szkoda że ludzie muszą jeść. Można by wtedy rzucić to wszystko i schować się w jakimś lesie z pandami albo małpami.

Z tym zapierdalaniem non-stop i ciułaniem na mieszkanie w którym jedynie co to będziesz spał w przerwie od roboty albo na samochód żeby do tej roboty jeździć też ciekawy plan. Ale coś niestety w życiu robić trzeba :( Chociaż trudno takim ludziom którym nie chce się nawet żyć czy oddychać zrobić coś ze sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amarena, rozmawiałem kiedyś z ludźmi którzy pracowali za granicą w fabrykach i nie tylko przed wejściem Polski do UE. Mówili że wtedy było o wiele lepiej, maszyny w fabrykach chodziły 2,3 razy wolniej, praca była luzacka mogłeś szkolić język z tubylcami czy murzynami, ale po 2004 wszystko się zmieniło najechali Polacy którzy zaczęli pokazywać jak szybko i ciężko to potrafią pracować , zwiększyła się konkurencja do tej nie chcianej niegdyś przez nikogo pracy, a pracodawcą zależy na zysku i zaczęli to wykorzystywać zwiększając nakład pracy, tempo i wiedząc że na Twoje stanowisko czeka ileś tam innych imigrantów.

A Ty dłużej planujesz pracować w tych fabrykach, czy może tylko na wakacje bo coś o studiach wspominałaś, parę miesięcy się da tam wytrzymać jak człowiek się zepnie, ale na dłuższą metę to przynajmniej dla mnie nierealne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×