Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Ja też zawsze pragnąłem takiego życia, w końcu Bóg wysłuchał moich próśb i żyłem w taki sposób na pewno przez ponad rok czasu, a może nawet 2 lata. Różne kawiarnie, bary, imprezy i ludzie. Okazało się, że to nie dla mnie. Mój mózg pragnie czegoś co ktoś mi kiedyś wbił do głowy, nawet gdy ja sam w głębi siebie tego nie pragnę. Aby spełnić te pragnienia i dotrzymać kroku reszcie to musiałem się odurzać różnymi specyfikami. Bawiłem się wyśmienicie, ale nigdy na trzeźwo. Czy to nie jest chore? Przecież większość osób nie bawi się w ten sposób, większość osób to nie są imprezowicze jak się obecnie lansuje w mediach, a nawet większość osób nie chodzi do kawiarni na jakieś spotkania, nic z tych rzeczy. To tylko obrazek wykreowany przez media. Jest spora grupa osób, która tak żyje, ale na pewno nie większość. Natomiast ja miałem być na siłę imprezowiczem, bo takie miałem narzucone pragnienie, pomimo, że sam tak na prawdę w głębi siebie tego nie pragnąłem (co odkryłem dopiero później). Musiałem ciągle udowadniać całemu światu jaki ja jestem pewny siebie, towarzyski, normalny i wręcz idealny. Z tego powodu chodziłem na siłę do tych kawiarni czy na imprezy oraz gadałem z ludźmi, aby tylko gadać, pomimo, iż tego tak na prawdę nigdy nie lubiłem (czego wtedy nie byłem świadomy). Nigdy tego nie lubiłem, zawsze tak na prawdę cierpiałem z tego powodu, nudziło mnie to, zmuszałem się do tego, musiałem się odrzuać i ciągle udawać jaki to ja jestem towarzyski, tylko po to, aby komuś coś udowodnić, aby spełnić nie swoje pragnienie. Gdy to ‘zobaczyłem’ to byłem w szoku. To jest tak porąbane, że nie wiem czy ktokolwiek to zrozumie.

 

Miałam identycznie. Gdy marzenie o byciu "fajną" się spełniło okazało się, że mnie to nie bawi a ci ludzie z grupek wzajemnej adoracji to jacyś atencyjni, sztuczni debile. Natomiast zwykłe relacje z innymi ludźmi można ćwiczyć. Na YT jest jeden fajny kołcz od relacji międzyludzkich, nie gada głupot ani nie tworzy sekty, mogę podać namiar.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam identycznie. Gdy marzenie o byciu "fajną" się spełniło okazało się, że mnie to nie bawi a ci ludzie z grupek wzajemnej adoracji to jacyś atencyjni, sztuczni debile. Natomiast zwykłe relacje z innymi ludźmi można ćwiczyć. Na YT jest jeden fajny kołcz od relacji międzyludzkich, nie gada głupot ani nie tworzy sekty, mogę podać namiar.

Jeżeli masz coś wartego uwagi to podziel się z nami wszystkimi tutaj na forum, może komuś się przyda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy marzenie o byciu "fajną" się spełniło okazało się, że mnie to nie bawi a ci ludzie z grupek wzajemnej adoracji to jacyś atencyjni, sztuczni debile.

 

Atencyjny debil :mrgreen: Aż sobie zapiszę!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet sam nie wiem. W pewnych chwilach myśli te były bardzo upierdliwe i nie umiałem się ich pozbyć. Wygląda mi to bardziej na natrętne myśli występujące w OCD.

Twoje OCD jest typu Pure-O?

Nie, bardziej mieszane. Natrętne myśli o niechcianej treści erotycznej, religijnej i seksualnej (bałem się też, że zostanę homo lub pedofilem) pojawiały się co jakiś czas. Były momenty, w których były nie do zniesienia oraz momenty, w których ich nie było. Jednak cały czas miałem natręctwa, przy których przesadnie sprawdzałem czystość sztućców, talerzy oraz kubków, które też dzieliłem na kubki tylko do herbaty (w innych mi nawet nie smakowała), do reszty oraz były kubki, z których nie piłem (nadal nie piję). Stety bądź niestety w dużej skali minęło mi to po Sertralinie. Było to bardzo upierdliwe, ale jednak pewne natręctwa traktowałem już jako część mnie, ponieważ towarzyszyły mi prawie całe życie.

Oczywiście rzadziej pojawiające się natrętne myśli zaliczam do ogromnej zalety. Teraz męczą mnie bardziej natrętne myśli na tle depresyjnym, ale to już inna "bajka".

Nie mogę zbyt wiele powiedzieć na ten temat, ponieważ ja, jako pesymista zawsze będę go tutaj dostrzegał i dla mnie człowiek, który analizuje sens istnienia, jak i poczynania ludzi na tym świecie raczej do niczego optymistycznego nie dojdzie.

Mam podobnie, ale byłem ciekaw do jakich konkretnie Ty dochodzisz wniosków...

Źle zrozumiałem twoje pytanie. Ciężko mi to wytłumaczyć. Zawsze po prostu miałem pesymistyczne podejście do świata, nawet mimo dobrego nastroju. Zawsze wszystko wydawało mi się bezsensu, niepotrzebne, niezrozumiałe itd. Teraz również analizując ten świat i czytając to forum dobijają mnie myśli o tym, że ludzie traktują "innych" jak jakiś podludzi. Dobija mnie świadomość tego, że tak naprawdę wszystko nie zależy od wolnej woli człowieka, ale od jego neuroprzekaźników. Tak niestety mam. Chciałbym mieć beztroski tok myślenia, jak ma większość ludzi i się tym nie przejmować, ale nie potrafię. Jest to niestety moje przekleństwo.

 

Mam do Ciebie pytanie nvm. Na czym dokładnie polegają Twoje problemy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Źle zrozumiałem twoje pytanie. Ciężko mi to wytłumaczyć. Zawsze po prostu miałem pesymistyczne podejście do świata, nawet mimo dobrego nastroju. Zawsze wszystko wydawało mi się bezsensu, niepotrzebne, niezrozumiałe itd.
A to nie jest po prostu depresyjność? Ja od dziecka miałem dystymijność.

 

Teraz również analizując ten świat i czytając to forum dobijają mnie myśli o tym, że ludzie traktują "innych" jak jakiś podludzi.
Mnie też to trochę boli - kiedyś bolało bardziej, bo nie umiałem sobie z tym poradzić. Ale w wieku 12 lat zyskałem lepszą kontrolę nad sobą. Okazało się, że mogę się powstrzymywać przed swoimi dziwnymi zachowaniami i nie wdawać się w niepotrzebne konflikty. Mogę zachowywać się w sposób akceptowany przez innych. To po prostu kwestia pracy nad sobą a tendencje do ciężkiej pracy wykazywałem już wcześniej. Postawiłem sobie za cel lepsze relacje z rówieśnikami i mi się udało :)

 

Dobija mnie świadomość tego, że tak naprawdę wszystko nie zależy od wolnej woli człowieka, ale od jego neuroprzekaźników. Tak niestety mam. Chciałbym mieć beztroski tok myślenia, jak ma większość ludzi i się tym nie przejmować, ale nie potrafię. Jest to niestety moje przekleństwo.
Mam podobnie :P Ale lubię dla poprawy sobie nastroju odgrywać trochę rolę błazna ;D

 

 

Mam do Ciebie pytanie nvm. Na czym dokładnie polegają Twoje problemy?
Też chciałbym to wiedzieć. Prawdopodobnie mam w jakimś stopniu nerwicę natręctw i jestem w jakiejś mierze na spektrum autyzmu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciężko mi to wytłumaczyć. Zawsze po prostu miałem pesymistyczne podejście do świata, nawet mimo dobrego nastroju. Zawsze wszystko wydawało mi się bezsensu, niepotrzebne, niezrozumiałe itd. Teraz również analizując ten świat i czytając to forum dobijają mnie myśli o tym, że ludzie traktują "innych" jak jakiś podludzi. Dobija mnie świadomość tego, że tak naprawdę wszystko nie zależy od wolnej woli człowieka, ale od jego neuroprzekaźników. Tak niestety mam. Chciałbym mieć beztroski tok myślenia, jak ma większość ludzi i się tym nie przejmować, ale nie potrafię. Jest to niestety moje przekleństwo.
A czy TO nie są natrętne myśli?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, całkiem możliwe, że tak. Ostatnio nawet mimo tego, że próbuję myśleć pozytywnie to niestety negatywne myśli z niczym realnym niezwiązane same nadchodzą. Tylko, że to są natrętne myśli bardziej na tle depresyjnym niż typowe dla OCD.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już jako 4-letnie dziecko miałem OCD, tiki nerwowe, problemy z rówieśnikami, rodziną i panią w przedszkolu :)

Pracowałem jednak nad sobą - przestałem wykonywać tiki nerwowe, poprawiłem relacje z ludźmi, a objawy OCD z ewidentnych stały się coraz bardziej subtelne (trudniej dostrzegalne jako objawy OCD).

Często mam mimo-wolne mikro-kompulsje, trwające cząstki sekundy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Często mam mimo-wolne mikro-kompulsje, trwające cząstki sekundy.

Jakie na przykład?

Na przykład zerkanie na boki, napinanie mięśni wewnątrz głowy czy strzelanie kośćmi, ale przede wszystkim ciągłe zawahania. Zawahania na przykład przed wstaniem z łózka, przed otworzeniem drzwi, przed wysłaniem posta, przed usunięciem emotki, itp.

Generalnie lękam się wszelkich zmian.

 

Czy masz obsesję na punkcie sensu życia?

Apropos szachów itp: parę lat temu potrafiłem na przykład przez wiele godzin dziennie grać obsesyjnie w monopol na kurniku. Ale źle mi z tym było, myślę, że stało się to pożywką dla czegoś w rodzaju OCD. Musiałem grać aż do granicy wytrzymałości. Jeśli przerywałem wcześniej to czułem niepokój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze mikro-rytuały. Jak na przykład wychodzę z łazienki, to czuję "przymus", by się obrócić/spojrzeć w lewo (bo idę w prawo - wiąże się to pewnie z lękiem z tym, że może mnie coś ominąć).

 

Kiedyś w grach przygodowych chciałem najpierw wykorzystać wszelkie najmniej ciekawe opcje, zanim przejdę do tych ciekawszych. Nie chciałem, żeby mnie coś ominęło (jakiś dialog, jakieś wydarzenie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy masz obsesję na punkcie sensu życia?

To jest dobre pytanie. Może nie tyle na sensie życia, ale chyba obecnie głównie na mnie samym. Psycholog szkolna kilka tygodni temu powiedziała, że tą aspergerowską obsesyjność prawdopodobnie przelewam na mnie samego. Zresztą ma to sens, bo przez prawie całe dni rozmyślam, dlaczego się tak dziwnie czuję. Również myśli natrętne dotyczą idealnie tego, czego się najbardziej w danej chwili boję.

Apropos szachów itp: parę lat temu potrafiłem na przykład przez wiele godzin dziennie grać obsesyjnie w monopol na kurniku. Ale źle mi z tym było, myślę, że stało się to pożywką dla czegoś w rodzaju

OCD. Musiałem grać aż do granicy wytrzymałości. Jeśli przerywałem wcześniej to czułem niepokój.

Na przykład zerkanie na boki, napinanie mięśni wewnątrz głowy czy strzelanie kośćmi, ale przede wszystkim ciągłe zawahania. Zawahania na przykład przed wstaniem z łózka, przed otworzeniem drzwi, przed wysłaniem posta, przed usunięciem emotki, itp.

Jestem obecnie zbyt zaabsorbowany teraźniejszością, więc nie pamiętam jak z tym u mnie było, ale brzmi znajomo. Odnoszę wrażenie, że miałem coś podobnego, ale nie pamiętam dokładnie co. Muszę sobie przypomnieć.

Kiedyś w grach przygodowych chciałem najpierw wykorzystać wszelkie najmniej ciekawe opcje, zanim przejdę do tych ciekawszych. Nie chciałem, żeby mnie coś ominęło (jakiś dialog, jakieś wydarzenie).

Tu mam podobny schemat. Zawsze robię wszystko od najgorszego do najlepszego. W grach również, a oprócz tego przed jedzeniem zawsze sobie wyznaczam kolejność co najpierw zjeść na tej zasadzie.

To "żeby mnie coś nie ominęło" również brzmi znajomo, ale nie mogę sobie przypomnieć kontekstu przez obecne problemy z pamięcią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu mam podobny schemat. Zawsze robię wszystko od najgorszego do najlepszego. W grach również, a oprócz tego przed jedzeniem zawsze sobie wyznaczam kolejność co najpierw zjeść na tej zasadzie.

To "żeby mnie coś nie ominęło" również brzmi znajomo, ale nie mogę sobie przypomnieć kontekstu przez obecne problemy z pamięcią.

Brzmi szczególnie znajomo to z grami i jedzeniem :) Opisałem trochę dokładniej to w temacie "Skłonność do obsesji?":

 

sk-onno-do-obsesji-t62276.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolejna moja mikro-kompulsja to zerkanie na zegarek. (nadmierny lęk przed tym, że nie uwzględniam upływu czasu)

Prawdopodobnie mikro-kompulsją jest też poprawianie brwi. (nadmierny lęk przed tym, że włos brwi będzie uwierał moją powiekę)

Inną może być cofanie się do już przeczytanego zdania w tekście. (nadmierny lęk przed tym, że coś ważnego mi umknie)

 

Do tego dochodzi też u mnie nadmierny lęk przed poczuciem winy i wstydem.

Ten pierwszy (nadmierny lęk przed poczuciem winy) mocno mi się nasilił za sprawą mojej byłej dziewczyny. Ona mi mocno sprała mózg pod tym kątem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nvm, to życzę abyś się dowiedział co Ci jest oraz abyś nigdy nie musiał truć się psychotropami tak jak ja. Jak trafisz na dobrego psychoterapeutę to powinien pomóc dowiedzieć Ci się co jest przyczyną Twoich "dziwactw".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Codziennie przychodzą listy z przeróżnych firm, zarówno polecone, jak i zwykłe. W telefonie musiałem ustawić odrzucanie połączeń spoza mojej listy ponieważ dziennie było po kilkadziesiąt połączeń z pogróżkami. Do tego regularne e-maile i smsy. Trwa to już od kilku miesięcy. Jestem zadłużony na grube tysiące w tylu firmach, że już straciłem rachubę. Podliczyć same odsetki to dziennie przybywa mi kilkadziesiąt złotych, a może nawet kilkaset złotych do długu, nawet nie wiem. Do tego jakieś opłaty za rozwiązanie umowy, za skierowanie sprawy do sądu itd. Dodatkowo jestem zadłużony zarówno u rodziny, jak i u znajomych. Nikt mi już nie pożyczy pieniędzy, poza tym moja rodzina jest uboga. Nawet nie chce mi się pracować, bo aby to spłacić to chyba roczną pensję musiałbym przeznaczyć i to w całości. A temu wszystkiemu jest winna Paroksetyna. Sam jestem w szoku, nie wiem jak do tego mogło dojść. Nie mam siły, osłupiałem wręcz, czekam na wizytę u psychiatry jak na zbawienie, niech da mi cokolwiek. Wizytę mam pod koniec stycznia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Holik, Paroksetyna dawała mi dużo energii, jednak zabierała całkowicie motywacje. Miałem energię, ale nie mogłem jej dobrze spożytkować ponieważ nie miałem kompletnie motywacji. Utraciłem motywację po tym leku ze względu na masakryczne spłaszczenie emocji, nic nie sprawiało mi przyjemności. Jednak pomimo, iż nie miałem motywacji i nic mi się nie chciało, to musiałem coś robić ponieważ ciągle miałem wewnętrzny przymus robienia czegoś. Nie była to motywacja tylko nienaturalny, mechaniczny przymus działania, który był tak denerwujący, że można było zwariować. Musiałem robić cokolwiek, nawet jeżeli nie sprawiało mi to przyjemności, ponieważ ten przymus był silniejszy. To było życie robota. Aby poczuć emocje zacząłem uciekać w używki i inne ryzykowne zachowania. Zawsze byłem oszczędną i roztropną osobą, ale pod wpływem Paroksetyny i innych używek coś mi w głowie się poprzestawiało i zacząłem tak szastać pieniędzmi i się zadłużać, że z dzisiejszej perspektywy nie mogę uwierzyć w to co się działo. Nie jestem w stanie pojąć jak takie długi mogły powstać, nie wiem co z tą kasą się stało, bo nawet nic sobie nie kupiłem, nawet ani jednej koszulki czy pary skarpet. Nic nie mam z tamtego okresu, poza długami. Dopiero gdy odstawiłem Paroksetyne, to zobaczyłem w jakim jestem gównie, wtedy otrzeźwiałem, dopiero później zacząłem odstawiać resztę i naprawiać to co się jeszcze dało naprawić. Pod wpływem Paroksetyny ma się po prostu wyjebane, chwyta się dzień jak to się mówi oraz nie myśli się o konsekwencjach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wkuuporr, dlatego jestem teraz zdania, że psychotropy powinno się przepisywać tylko na zaburzenia postaci endogennej. Tak samo przez to, że biorę antydepresanty przez małą popierdółkę mam teraz zniszczone życie. Z jakiego powodu brałeś Paroksetynę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×