Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

oraz pozorna obojętność, która maskuje mój strach przed przyszłością i teraźniejszością.
Dysocjacja? (patrz temat: "Cytat na dziś").

Możliwe, ostatnio często mi towarzyszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mieliście tak, że macie jedną powracającą myśli przez ponad pół roku, dzień w dzień po kilkanaście-kilkadziesiąt razy? Ja tak mam od czerwca, nie pomagają na to leki ani terapia. Znaczy pomagają na tyle, że nie dostaję lęków, nie nakręcam się, ale myśl mi zawsze towarzyszy... Już ku.... nie wiem, czy się śmiać czy płakać z tego powodu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja nie wiem czy iść do szpitala, niby wiem że powinienem ale nie lubię tego bo wiem, że znowu przy nowych lekach będą te paskudne uboki. Odstrasza mnie też syf w łazienkach i kiblach no i to zamknięcie, nie możesz sobie kawy zrobić kiedy chcesz tylko na godziny. Gorzej jak w pierdlu, no ale co tam chyba nie ma wyjścia. A może lepiej na cmentarz po co się tyle męczyć jak i tak wiadomo, że z tego goowna się nie wyjdzie do końca życia. Nie mam już instynktu życia, jestem tu jeszcze bo szkoda mi rodziny ale nic mnie poza tym już tu nie trzyma.

 

Dean ja nigdy nie mogłem doprosić się podwyżki w mojej pracy. Jedynie przy zmianie pracy mogłem wyrwać jakąś podwyżkę. To standard w tym bandyckim kraju, nikt Cie tu nie doceni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na badaniach do pracy nie przyznałam się że jestem psychiczna i biorę leki. Ma to znaczenie?

Dzisiejszej nocy mój mózg uznał że nie potrzeba mu snu za to warto porozmyślać o mojej ujowej sytuacji życiowej, o tym jak skrajnie samotna jestem. Mam takie dwa duże miśki które przytulałam lub z nimi spałam gdy tego potrzebowałam. Od pół roku boję się do nich przytulić by psychicznie nie rozlecieć się na kawałki. Boję się poważnego załamania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i dobrze że się nie przyznałaś bo byś żadnej roboty nie dostała. Jak ja się przyznawałem to nikt mnie nie chciał zatrudnić, no chyba, że koleś chciał refundację wyrwać i mieć darmowego niewolnika to tak ale to dopiero jak dostałem orzeczenie o niepełnosprawności. Oczywiście na więcej niż najniższa krajowa nie ma wtedy co liczyć nawet jak pracujesz po 16 godzin dziennie, masz się cieszyć, że cię łaskawie zatrudniają. Pamiętaj jeśli masz normalną robotę i nie chodzi o refundację to przenigdy nie przyznawaj się do choroby psychicznej. W sejmie i w rządzie jest 99% psychopatów i nikt się nie przyznaje więc nie ma co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

arahja7, bardzo dobrze, po co się przyznawać? Dla większości społeczeństwa choroby psychiczne są lenistwem.

 

Internistka powiedziała mi dzisiaj, że powinienem zacząć JUŻ uprawiać aktywność fizyczną. Byłoby fajnie, chciałbym biegać po domu z nowymi pomysłami, ruszać się, ale jest jeden problem. Mój brak motywacji i ambiwalencja to zabijają. Pragnę być ruchliwy, ale wydaje mi się to niemożliwe. Aktywność fizyczna przez moje spowolnienie i to co powyżej wydaje mi się niemożliwa. Nie jestem w stanie tego wykonać jak bardzo bym chciał. Wywołała u mnie znowu poczucie winy, bo znowu myślę, że wszystko przeze mnie i moje lenistwo, a nie przez urujoną przeze mnie jakąś depresję, w którą sam nawet zaczynam znowu nie wierzyć, bo wydaje mi się po raz kolejny, że wszystko dzieje się tak, aby mnie zniszczyć. Znowu myślę nad karą boską i to przez takie pierdoły... jestem żałosny. Jeszcze ojciec to uchwycił i będzie się darł, abym ruszył się z łóżka/krzesła, bo dla niego jestem tylko leniem, którym zresztą jestem. Sam nie wiem. Nawet nie wiem co piszę i po co piszę. Co za żenada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W całym moim bezsensownym poście chodzi o to, że oni chcą abym zajął się aktywnością fizyczną, a mi napęd jeszcze nie wrócił i nadal chodzę jak zombie. Chyba wraca się do ruchu krok po kroku, a oni chcą bym to zrobił natychmiast. Jak? Dla mnie to jest niemożliwe. Ruch tego typu jest dla mojego mózgu bezsensowny, mimo że chciałbym się za niego wziąć, ale mi mój głupi mózg nie pozwala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zmuszaj się do wysiłku to bez sensu. Wszyscy tak mówią tylko, że oni są zdrowi i naczytali się w książkach, że trzeba aktywizować. Skutek jest odwrotny wiem to z doświadczenia na sobie. Trzeba to robić bardzo powoli i nic na siłę najpierw spaceki krótkie potem dłuższe itd. Nadmierny wysiłek niewskazany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

yahoo35, właśnie problem jest taki, że ja jestem na tyle spowolniony, że nawet spacerek jest dla mnie wyzwaniem. Pięciuset metrowy dystans pokonuje w pół godziny chodząc jak zombie i padając potem z wycieńczenia. Chciałbym zacząć od jakiś powolnych przechadzek po domu itd. Niestety cały problem polega na tym, że internistka mi kazała już zaczynać od rowerka, nordic walkingu itp. Mój tata myśli, że ja sobie wszystko wymyślam i również każe mi zaczynać od jakiegoś większego wysiłku. Chciałbym zaczynać powoli, ale wszyscy dookoła mnie krytykują za to i nie rozumieją. Dla nich mój powolny chód, prawie ciągłe siedzenie lub leżenie to moje fanaberie. Nawet nie dają mi czasu do wizyty u psychiatry co jest za 2 tygodnie, a dla mnie większość tego o czym mówią jest niewykonalna.

 

EDIT: flossy, rozciąganie to dobry pomysł, może od tego zacznę. Nie jest zbyt wymagające, a jednak powinno pomóc.

EDIT2: Również nie pozwalają mi poczekać aż Esci się rozkręci i może zwiększy mi napęd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muszę ponarzekać. Chce mi się spać! Wybudzam się ciągle w nocy, nie mogę się od jakiegoś czasu po prostu wyspać, nawet jak mam wolny dzień. Męczy mnie to niesamowicie. Poza tym mam dość pracy, tego siedzenia i myślenia tylko o tym kiedy wrócę do domu i położę się spać. Mój umysł pracuje cały czas na jakieś 5% swoich możliwości, przynudzam ludziom. Jednocześnie chciałabym poznać jakiś ludzi ale się boję cholernie. Nie mam też żadnej przyszłości i nie wiem co robić. No, czyli standard ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie odczuwam żadnej przyjemności. Nic. Z niczego. Kiedyś dobre jedzenie, muzyka, spacer czy nawet kawa i fajka sprawiały przyjemność a teraz nic. Wszystko robię automatycznie, bo tak trzeba i ciągle tylko myślę o położeniu się w końcu spać. Nie wiem, co mam robić z całym tym czasem pomiędzy spaniem, bo nie mam na nic ochoty. Wykonuję tylko obowiązki, chodzę, jem, myję się i tak w kółko. Boli mnie głowa ciągle. Nic nie jest w stanie sprawić, żebym się chociaż raz uśmiechnęła tak prawdziwie bez udawania. To jest okropne, dziwne, że jeszcze nie zwariowałam. Brak motywacji do czegokolwiek, mam tylko zewnętrzną motywację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

BrakPomysluNaNick01, jak napęd, polepszyło się coś?

 

Czekam na telefon z pracy i boję się, że jednak nie zadzwonią :cry:

 

Ambivalentna, miałam tak, chyba wiele osób tak ma. Po terapii przestałam to robić ale nie pamiętam dokładnie jakie mechanizmy były za tą potrzebę odpowiedzialne. Za to wiem, że jakieś podstawy na ten temat mozna znaleźć w necie wśród kołczów, może google rozwiążą ten problem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

arahja7, na razie minimalnie. Jestem już odrobinę żwawszy oraz mam trochę więcej chęci. Jeszcze jest mi BARDZO daleko do dawnego mnie, ale jest już zauważalna poprawa. Esci chyba zaczyna powolutku działać.

 

gosia17, bierzesz jakieś leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdenerwował mnie dzisiaj psychiatra. Powiedziałem, że od jakiegoś czasu cierpię na bezsenność, a on zapytał się czy mam w nocy natłok myśli. Ja powiedziałem, że mam myśli, iż jestem obserwowany. A on się zapytał przez kogo? Ja odpowiedziałem, że przez brata. A on zadał mi pytanie dlaczego brat mnie obserwuje? Zapytał się czy wierzę w te myśli, czy wierzę, że brat mnie obserwuje, czy może wiem, że to są tylko natrętne myśli. Ja powiedziałem, że muszę się zastanowić. Zapadła cisza, ja udawałem, że myślę, a w mojej głowie brzmiały tylko zapętlone słowa 'Ku*wa, k*rwa, k*rwa'. Odpowiedziałem mu w końcu, że nie wiem. Tak na prawdę to ja jestem przekonany w 90%, że brat mnie obserwuje w nocy, ale nie chciałem mu o tym mówić, bo jeszcze posądziłby mnie o jakąś psychozę czy co. On nie zna mojej rodziny, nie wie jakie tu panują zasady, nie zna mego brata, który sam ma problemy psychiczne. Też mam trochę żal do siebie jak potraktowałem psychiatrę. W gabinecie miałem ton jakbym był na jego zdenerwowany. Gdy opowiadałem o działaniu Paroksetyny to miałem ton i ogólnie ekspresje jakby to była jego wina. Nie powinienem do tego dopuścić, zdałem sobie z tego sprawę dopiero, gdy opuściłem gabinet.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj na wizycie lekarka powinna walnąć mnie w mordę i to tak porządnie, abym otrzeźwiał. Za to, że nie zawsze stosuję się do jej rad, kręcę, przeszkadzam i wpierdalam się w proces leczenia zakłócając go.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×