Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ambivalentna

Użytkownik
  • Postów

    160
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Ambivalentna

  1. Dzięki Heledore. Po zdenerwowaniu dopadło mnie zwątpienie typu - A może się mylę i niepotrzebnie panikuje. Myśl, ona jest lekarzem a ja się nie znam. Ale zaraz trzeźwo podeszłam do sprawy. I postanowiłam że skonsultuje się z innym psychiatra. Skutki uboczne to jedno ale jeśli działają tak intensywnie na serce to coś musi być na rzeczy. Argument że to poczatki leczenia nie powinno być powodem do ignorowania problemu. Nie jestem obeznana z lekami i to wtedy, gdy się jedne łączy z drugimi. Wcześniej stosowałam jedynie Fluoksetyne. Rozumiem, chodzę ale NFZ, mimo wszystko jestem pacjentem jak każdy i lekarz bierze za mnie niejaką odpowiedzialność przypisując leki psychotropowe. Zwłaszcza kiedy zglaszam wątpliwości oraz obawy. Najgorsze że niektórzy w takiej sytuacji zrezygnują z dalszego leczenia, zapadna się w sobie i wrócą do starych nawyków i to właśnie przez podobnych "lekarzy". Kurde to jest przecież odpowiedzialny zawód.
  2. Jestem wku**** Widać przyszedł czas bym i spotkała się z jednym z pożal się lekarzy. Psychiatra przepisała mi 10 mg Mozarin dla stanów depresyjnych i 600 mg Neurotop Retard dla unormowania nastroju w których nasilaja się mysli i czyny autodestrukcyjne. Znosiłam skutki uboczne jak : nudności, bóle i zawroty głowy, otepienie - wszyscy mówili że jestem zombi, nie ma ze mną kontaktu. Okay to normalne. Myślę - przetrwam to. Liczyłam się w końcu z możliwymi działaniami niepożądanymi. Ale później zaczęło się od lekkiej zadyszki, po krótkim spacerze lub wejsciu na 3 piętro dostawałam duszności, oddychałam z trudem. Musiało minąć pół godziny nim doszłam do siebie. Im dalej tym odczuwałam ból w klatce piersiowej, kulo mnie serce, bolało, biło jak szalone. Mialam mroczki przed oczami. W końcu powiedziałam sobie dość, ale dla pewności zadzwoniłam do poradni. Przedstawiam sytuację i dodaję że w ulotce piszę aby przerwać zażywanie leków. Tak też radzą mi panie bo doktorki nie ma. Odstawiam. No i zjawiam się u psychiatry wykladam kawe na ławę a ona beznamietnym tonem - Bierze Pani leki półtora tygodnia. Muszą minąć 3. Poczatkowe dolegliwości są normalne. A ja ze serce boli, że mam duszności, że nigdy nie miewalam problemów z sercem, tymczasem mam wrażenie, że wykituje. Ciało daję mi znaki. Co słyszę na koniec? Jeśli chcę Pani wyzdrowieć musi Pani brać leki. Wyszłam bo myslalam że ją zwymyślam. Kompletne zignorowanie problemu, obojętna. Czyli muszę zejść na zawał lub wyladowac z szpitalu z problemami sercowymi żeby zrozumiała że to nie leki dla mnie? Na szczęście poszłam zapisać się po tej wizycie do innego psychiatry choć chciałam rzucić wszystko w cholerę i zrezygnować. Mimo to pomyślałam że nie warto. I powiedzcie mi czy ja przesadzam? :-/
  3. Zapomniałam jak natręctwa mogą utrudniać codzienne życie. Nasiliły się w wyniku stresu i niepewności, jaka mnie czeka. - ciągłe sprawdzanie czy wyłączyłam światła/zamknęłam drzwi - sto razy upewniam przed wejściem do sklepu czy mam pieniądze w portfelu. Niejako przeraża mnie perspektywa, że przy kasie okazałoby się, że nie mam za co zapłacić. Upokorzenie i wstyd - zmartwienie - czy będę miała gdzie zaparkować i uczucie, że wszyscy będą się gapić i parę innych głupot, których nie umiem si wyzbyć
  4. shira bo border to takie dziwne stworzenie dla którego nie ma nic pośredniego. Jest albo dobrze albo źle. Nie widzi i nie zadowala go nic pośredniego. Albo jest świetny i udowadnia sobie, że potrafi wszystko albo sprawy nie układają się po jego myśli i uważa się za przegranego. Należy wypracować zdrowy środek i nie popadać w skrajności. Cieszyć się z sukcesów i przypominać sobie o nich. Uczyć się na porażkach. Gratuluję! Sama widzisz, że jesteś zdolna i odpowiednia ilość zaangażowania i nauki daję rezultaty. Dostałaś 2 z innego egzaminu, stało się. Teraz skup siły aby następnym razem poszło lepiej. 1,5 roku terapii to nie tak długo, a przynajmniej dla bordera. Jest wiele spraw jakie musi przepracować, uczyć się, powtarzać aby utrwalić nowe, zdrowe zachowania i sposób myślenia. Nie oczekuj, że od razu większość trudności związanych z zaburzeniem zniknie. Powoli będą słabnąć, ale to ciągła praca. Pomyśl o sukcesach jakie odniosłaś dzięki terapii. Strach to coś zrozumiałego i dobrze, że go odczuwasz ponieważ podświadomie wiesz, że wyrządzasz sobie krzywdę. Wczoraj było kiepsko, ale od Ciebie zależy jak będzie jutro.
  5. distorted_level68 - cały proces przygotowywania odbiera mi apetyt. Dlatego wole kupować gotowe. Z drugiej strony mogłabym kogoś zaprosić ale nie wiem czy z powodu grypy nie straciłam smaku i dobrze przyprawiłam itp. W sumie brak lub nadmiar soli nie spowoduję u nikogo wizyty na oddziale intensywniej terapii, chyba. Aż tak pewna swoich umiejętności kulinarnych nie jestem
  6. Zrobiłam dziś jedzenia jak dla grupy wygłodniałych - naleśniki, placki ziemniaczane, sałatka, wątróbka z cebulką i wszystko leży nietknięte. Wolę gotować niż potem to jeść. Czy tylko ja tak mam?
  7. Widzę, że większa część osób ma problemy z bezsenności. Ja odwrotnie, od dobrych kilku lat męczy mnie nadmierna senność i związane z nią zmęczenie, brak sił, chęci na cokolwiek. Wystarczy mały wysiłek i zaraz najchętniej położyłabym się do łóżka i spędziła w nim cztery/pięć godzin. W trakcie trwania terapii było lepiej, ale początki przyjmowania fluoksetyny pogłębiały senność. Zastanawiam się jakie leki przepiszę mi nowy psychiatra. Czasem mam wrażenie, że przez to cholerstwo ucieka mi życie i związane z tym przyjemności, albo jestem zbyt zmęczona by cokolwiek zauważyć i skorzystać z wielu szans, okazji.
  8. Mój border mówi dziś ludzkim głosem Uznałam, że po blisko dwuletniej przerwie od terapii pora najwyższa zgłosić się na kolejną. Do psychiatry wybieram się w nadchodzącym tygodniu (zaskakująco szybko jak na NFZ). Nasiliły mi się lęki, co ujawnia się w zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych. Jakie to uciążliwe. Nie dość, że głowa zajęta głupotami typowymi dla bordera, dochodzą równie głupie niegdysiejsze nawyki, które nie dają spokoju. Jestem ciekawa co przepiszę mi psychiatra i czy trafi z lekami. Najważniejsze aby nie pogłębiały nasilającej się senności. Kiedy wrócił mi zdrowy rozsądek (o ile można o takim mówić w przypadku bordera) pomyślałam, - Ciężko mi ze sobą wytrzymać. Jestem ciekawa jak inni znoszą moje zachowania i różnego rodzaju odchyły. Muszę się starać, nie chcę stracić znajomości, które mam. Jak u was dziewczyny? shira123 Niepowodzenia się zdarzają. Każdemu. Bordeline sprawia, że przeżywasz porażki intensywniej niż reszta. W trakcie nauki w policealnej zawaliłam egzamin i już zaczęłam sobie wyrzucać jaka jestem głupia, tępa, nieudolna itp. Tymczasem koleżanka siedząca w ławce stwierdziła, że zdarza się, uczyła się, ale nie powiodło się. Nie rozumiała mojej emocjonalnej reakcji. Zaproponowała wspólną naukę i potem poszło Nie pozwól by border mówił ci, że jesteś gorsza, nie dość dobra lub nie dość inteligentna. Zawaliłaś egzamin, kilka osób również. Teraz najlepiej przełknąć gorzką pigułkę i poprawić wynik. Jedyne co masz teraz przed oczami i w myślach to niezdany egzamin. Czy sukcesy też rozpamiętujesz często i do nich wracasz? Przypomnij sobie o którymś i pomyśl, że wtedy włożyłaś w niego pewnie dużo czasu i energii, by się powiodło. Teraz musisz zrobić to samo Heledore Głównie brak określonych celów w życiu albo moje niezdecydowanie. Najchętniej robiłabym 100 rzeczy i żadną nie ukończyła. Wszystkiego się łapie, ale nie potrafię się zaangażować. Leki dostanę pewnie od nowego psych.
  9. nvm - Z tego co piszesz, dziewczyna albo ma pewne problemy i nie potrafi sobie z nimi poradzić albo sama nie wie czego chcę. Tym samym wzbudza w tobie niepewność i robi pewne nadzieję. Są też tzw osobniki (jak ich nazywam), które kręcą się w obrębie pewnych ludzi w celu zaspokojenia własnych potrzeb. Nie liczą się z uczuciami drugiej osoby. Pragną jedynie aby im było dobrze. Dasz jej czego potrzebuję więc bierze i odchodzi, by za chwilę wrócić w tym samym celu. Trzeba też wziąć pod uwagę, że się tobą bawi i sprawia jej to chorą przyjemność. Ja sama kilka lat temu uwikłałam się w niezdrową relację z facetem. Jednego dnia przytulał, okazywał ciepło, wsparcie, mówił to, co chciałam usłyszeć, a potem traktował jak lalkę do dymania, ignorował moją obecność, dawał sprzeczne sygnały, poświęcał uwagę pozostałym dziewczynom. Flirtował z nimi. Później tłumaczył się słowami - Ja swoje też przeżyłem (ale nigdy nie zwierzył mi się z przeszłości i tzw problemów) i na powrót to samo. Z perspektywy czasu widzę jaką radość sprawiało mu obserwowanie jak się staram i męczę co by tu zrobić w celu polepszeniu sytuacji. Od takich ludzi najlepiej uciekać jak najszybciej! Zamiast poświęcać czas i myśli podobnym ludziom lepiej poznać kogoś nowego.
  10. Ma ktoś namiary na dobrego psychiatrę w Katowicach albo Gliwicach?
  11. Pseudo wiersz czy jak to tam nazwać... "Kombinezon" Moje ciało to kombinezon zwykła powłoka milion komórek nie mniej połączeń nerwowych czerwony nektar tłoczy truciznę dostaję się do żył tętnic Moje ciało to kombinezon zwykła powłoka nie chroni przed skaleczeniami pruję się pod naciskiem strachu bezradności Moje ciało to kombinezon zwykła powłoka ślady na rękawach dowodzą z jakim uporem opierały się cudzym oczekiwaniom Moje ciało to kombinezon rzucony w kąt pokrywa się kurzem przeszłości straszy brzydotą nie wzbudza zainteresowania jeno odrazę
  12. Co raz częściej myślę sobie, że to nie bordeline ale coś znacznie gorszego. Czy możliwe żeby nastrój uległ zmianę zaledwie po kilku minutach, aby z radości przejść we wściekłość, rozpacz, pogardę do siebie. Jedyne co mi ostatnio trzyma w ciągu dni do nienawiść do własnej osoby. Myśli jak przyjemnie było położyć się na torach i czekać na pociąg, skoczyć z wysokości czując jak kości się łamią, a ból rozchodzi się po ciele. Poczuć COKOLWIEK. PRAWDZIWEGO. SWOJEGO. Zranić siebie. Na wiele sposobów. Nie umiem - i nigdy nie umiałam - identyfikować się ze sobą, swymi uczuciami, pragnieniami. Nie wiem, czego oczekuję od życia, ludzi, jaki zawód chcę uprawiać, bo najchętniej zmieniałabym profesję po paru miesiącach. Nuda mnie denerwuję i powoduję rozdrażnienie. Ból. Tylko on wydaję się rzeczywisty.
  13. Nie rozumiem takich ludzi. Wydaje mi się, że zupełnie nie rozumieją całego bólu, który się z tym wiąże. Tego, że do terapeuty nie chodzi się dla przyjemności. Dziś panuję co raz większa znieczulica. Trudno znaleźć przyjaciela. Trudno na kimś polegać i mieć oparcie. Mam wrażenie, że aby przetrwać w dzisiejszym świecie trzeba nabyć pewne cechy psychopaty, odciąć się od emocji, uczuć. Serce z kamienia... U mnie dość rzadko nastrój ma połączenie z tym kogo spotkałam, albo co zrobiłam. Przynajmniej tak mi się wydaje. Wiem, że nieadekwatnie reaguję wtedy, kiedy jakaś zmiana jest znacząca, kiedy wprowadza dużo zmian (i to nawet nie w moim subiektywnym poczuciu, ale generalnie obiektywnym! ). No widzisz, a mnie wystarczy głupie drobne spotkanie i w mojej głowie roją się dziwne myśli i insynuację. Czujesz się zagrożona, jeśli nie masz wpływu na bieg pewnych wydarzeń albo coś dzieję się bez twojego udziału?
  14. Niestety jestem już na tym etapie, że pomaga coraz mniej. Tak, jak piszesz- raczej jestem już na ten ból zbyt otępiała. I niestety coraz częściej przychodzi myśl- a gdyby tak jednak zakończyć to wszystko- wtedy dopiero można by było poczuć ulgę. Wiem, że bywa trudno. I dni, kiedy myślisz, że nie warto się starać ponieważ brak rezultatów zniechęca. Ale walcz o siebie i swoje szczęście bo warto! Ja sama nie wierzyłam, że będzie ze mną lepiej. Rozmyślałam jak się zabić i delektowałam się tymi GŁUPIMI obrazami. Łatwiej się poddać. Jeśli tyle przeszłaś to masz w sobie dość siły, by podjąć walkę. Nie mam nic przeciwko Staram się odwracać swoje myśli od takich rozważań. Chociaż czasami, szczerze mówiąc takie myśli przynoszą nieco ulgi. Chyba dzięki świadomości, że wszystko jest w moich rękach. Że jeśli chcę, to wiem jak to skutecznie zakończyć i się stąd zawinąć. Masz rację. Wszystko jest w Twoich rękach - lepiej ukierunkować wszystkie siły i myśli aby podjąć próbę i zamiast zakończyć życie pokazać trudnością i lękom środkowy palec i starać się każdego dnia. Za granicą jakieś 5 miesięcy- czyli cały semestr. W przyszłym tygodniu wracam już do domu. No właśnie na początku września ważyłam jeszcze 52kg. Teraz po świętach było to już 60. Aktualnie nie wiem, bo nie mam wagi w akademiku (strasznie mnie to drażni swoją drogą- taki brak kontroli ). Niedługo się dowiem. Mam nadzieję, że tak, jak piszesz- wrócę do swojego klasycznego stanu i przyzwyczajeń żywieniowych i stracę ten nadmiar :) Może powrót do domu dobrze ci zrobi A czy nie jest u ciebie przypadkiem tak, że gdy masz wagę kontrolujesz na okrągło ile kilo poszło ci w tą czy tamtą? Dobrze by było przedłożyć tą złość i frustrację na wysiłek fizyczny. magic wolf - co się właściwie stało?
  15. Ambivalentna

    Witam !

    Witaj. Co cię sprowadza na forum i z jakimi problemami się zmagasz? Albo jeśli wolisz napisz czym się interesujesz, od tego łatwiej zacząć
  16. nvm -często jej się zdarza postępować w ten sposób? Najlepiej zapytać ją w czym tkwi problem i powiedzieć, jak się z tym czujesz. Ona sama może chcieć bliskości, oczekiwać jej, inicjować, a jednocześnie bać się więzi, która się między wami buduję. Widzieć w niej zagrożenie, bo może cię stracić, albo zatracić siebie na rzecz ciebie, boi się zranienia. Przyczyn jest wiele i tylko ona sama wie czemu tak się zachowuję. Wbrew wszystkiemu czułość i jej przejawy jak np przytulanie, pocałunki, dotyk bywają dla niektórych bardziej intymne niż seks. Ja sama kiedy przytulę się do faceta czuję się dobrze, ale i pewien dyskomfort i chyba niepokój, bo to coś mi obcego - przypomina mi się ojciec który najpierw bił, a potem przychodził i mnie przytulał. Więc dotyk przypomina mi o wcześniejszej przemocy. I tak na okrągło, aby otrzymać ciepło pierw musiałam dostać wpier***.
  17. Ambivalentna

    hello.

    Witaj koleżanko. Który rocznik o ile to nie tajemnica? Jakie konkretnie książki lubisz?
  18. paramparam – niestety, leki nie zwalczą każdych dolegliwości. Dodatkowo muszą one być dobrze dobrane. Koleżance psychiatra zmieniał kilka razy. Te ostatnie działają znacznie lepiej niż pierwsze, co przejawia się w jej zachowaniu. Jak długo bierzesz kwetiapine? Hahaha właśnie tak. To ludzie pokroju - „To takie atrakcyjne mieć terapeutę, co x Amerykanin do niego chodzi”. Niestety, głupota w dzisiejszym świecie się rozprzestrzenia. Mam podobnie. Są dni, gdy wstaję i czuję się na siłach i robię kilka rzeczy, a bywają też takie, kiedy ciężko mi wstać z łóżka. Albo zmiana w połowie dnia, ponieważ spotkałam kogoś znajomego i wiedzie mu się lepiej, wydaję się szczęśliwszy itd., i wnet obrót o 180 stopni. Znika uśmiech, tymczasowa radość, a zastępują je rozczarowanie własną osobą i wściekłość. Ja w dalszym ciągu nie jestem przekonana do postawionej mi diagnozy. W czasie gdy dokonywałam autoanalizy zauważyłam mnóstwo podobieństw w opisywanej w książkach Karen Horney - „Nerwica a rozwój człowieka” i „Neurotyczna osobowość naszych czasów”. Jest pewna ilość podobieństw, jakie pokrywają się z bordeline. Shira123 – Widzisz różnice po tym, jak uczęszczałaś na terapie? Uważasz, że coś Ci dały? To pokazuję, że odpowiednio dobrane leki mogą baaardzo pomóc. Border często czuję się pokrzywdzony, oszukany. Ale trzeba liczyć się z tym ryzykiem w relacjach międzyludzkich. Warto podejmować wyzwanie i poznawać nowych osób. Nie przed każdym od razu musisz się otwierać. Nie pozwól by te lęki Cię ograniczały :-) Lukrowana – Denerwuję się, bo Cię nie rozumie, bo (to też należy wziąć pod uwagę ) ma czasami dość i nie umie Ci pomóc. Twój facet pewnie czuję się bezsilny i atakowany, raniony. To chyba wynika z poczucia krzywdy, jaką kiedyś doznałyśmy i nie umiemy o tym zapomnieć, a nigdy nie dokonałyśmy zemsty ani nie otrzymałyśmy zadośćuczynienia za krzywdy i wymierzamy ciosy w znane nam osoby. Czy i Ty tłumiłaś wcześniej np. jako dziecko złość? Mnie uczono, że nie wolno się złościć przy innych, nie okazywać niezadowolenia itp. I tym sposobem tłumiłam wściekłość w sobie, aż wybuchałam. W książce Karen Horney „Nerwica a rozwój człowieka” do której wracałam jest kilka ciekawych spostrzeżeń i myślę, że być może pokrywają się u niektórych borderów. Jeśli chodzi o związki to np. „...jeżeli nie kochamy siebie samych, niemożliwe jest, abyśmy wierzyli w cudze uczucia, a zatem musimy odnosić się nieufnie do jakiegokolwiek zapewnienia o żywionych do nas uczuciu” – tak mi się nasunęło w odniesieniu do Twoich rozważań czy chcesz być z facetem Ostatnio znalazłam w książce fragment idealnie odwzorowujący mnie, gdy facet nie napisał do mnie pierwszy, a ja się wkurzałam i pojawiała się cała paleta emocji „trzecia cechą charakterystyczną neurotycznych wymagań jest to, że dana osoba spodziewa się uzyskiwania tego wszystkiego na czym jej zależy bez czynienia ze swej strony jakiekolwiek odpowiednich do sytuacji wysiłków. Nie przyjmuję do wiadomości, że kiedy się czuję samotna, mogłaby do kogoś zatelefonować. Uważa, że ktoś inny powinien do niej zadzwonić” – a więc może i u bordera są obecne silnie występujące wymagania do których inny powinni się stosować, wiedzieć jak my się czujemy, kiedy partner ma się zamknąć a kiedy przytulić. Jeśli mam bordera to jest on bardziej złożony niż sądziłam. Littleborder – Witaj i rozgość się na forum :-) Jak Ci idzie na obecnej terapii? Jakie problemy przerabiasz na spotkaniach? Rozumiem, że obecnie nie przyjmujesz żadnych leków? Występujące natłok i intensywność emocji jest u bordera czymś „normalnym” i tym nad czym należy pracować ponieważ tak jak u wielu borderów tak i u Ciebie prowadzą one min., do samookaleczeń. Widać , w ostatnim czasie dużo na Ciebie spadło i to może wywoływać mocniejsze odczuwanie i odreagowanie, gdy wszystkiego jest już za dużo. Sama zmieniłaś pracę czy sytuacja Cię do tego zmusiła? Jak się czujesz w obecnym miejscu pracy? Ja sama straciłam sporo znajomych z powodu moich zachowań. Nie dziwie się im. Jeśli zależy Ci na przyjaciółce warto kontynuować terapie, pracować nad sobą i kiedy zauważysz w sobie pewne zmiany, zaryzykować i wyjaśnić sytuację, zaproponować ponowną znajomość, na początek nie tak zażyłą jak wcześniej. Wyjazd przyjaciela jest przesądzony? Przeprowadzka nie oznacza utraty kontaktu. I choć to nie to samo, co spotkania, rozmowa twarzą w twarz i bliskość należy wziąć pod uwagę iż facet znajdzie sobie partnerkę. Mieć w nim swojego przyjaciela to też dobra opcja :-) Chyba, że traktujesz go więcej niż przyjaciela? Dobrze by było gdybyś zamiast pogrążyć się w smutku i tęsknocie za przyjacielem obrócić to w bodziec, który spowodowałby nawiązanie nowych znajomości. Border często źle odbiera intencję drugiej osoby i interpretuję ich zachowania na swój sposób, wydaję się sobie pokrzywdzony, lekceważony, a w rzeczywistości bywa inaczej. Terapia powinna Ci pozwolić to zrozumieć. I wobec mężczyzn masz błędne wyobrażenie. Czuję i mówię z doświadczenia jako osoba z borderline, że odrzucamy możliwość bliskości emocjonalnej. Bliskość fizyczna zdaję się bezpieczniejsza. Związek wiąże się z ewentualnym porzuceniem, a to oznacza stratę i ból. A tego wolimy unikać. Widzę również, że masz błędne wyobrażenie na swój temat. Piszesz- „Jestem dobra w łóżku i to jedyne co potrafię”, co świadczy o braku akceptacji miłości i akceptacji siebie. Uważasz, że poza ciałem i seksem nie masz nic innego do zaoferowania. Że facet nie ma Cię za co pokochać, bo nie posiadasz cech wartych zainteresowania, pokochania. A to nieprawda! W ten sposób bronisz się przed czymś poważnym. Lepiej zostawić kwestię czy to kara czy karma. Podobne rozważania do niczego nie zaprowadzą. Przeżyłaś swoje, doświadczyłaś bólu i pewnych sytuacji, ale należy skupić się na tym, co jest tu i teraz. Może jednak warto byłoby choćby na jakiś czas, wrócić do leków. Tombstone – Cześć. Jakie leki przyjmujesz? Widzisz poprawę odkąd je stosujesz? Opisywane przez Ciebie uczucie towarzyszy chyba wszystkim borderom. Czemu zdecydowałeś się na wyjazd za granice? Praca? Chodzisz na terapie?
  19. paramparam – I tutaj leży niebezpieczeństwo. Tak jak napisałam, samookaleczenia pełnią swoją rolę, i dają, to czego potrzebujemy. Ale na jak długo? Za każdym razem możemy uciekać się do rozwiązywania problemów w taki sposób. Obawiam się, że na pewnym etapie samo okaleczanie się nie pomoże. I ono nie przyniesie nam oczekiwanej ulgi - krótkotrwałą, ale jednak. Staniemy się otępiali, bo ból fizyczny nie zniweluję poczucia winy, poczucia krzywdy, kary wobec siebie itp. Później w naszym umyśle może zrodzić się myśl, że jedynym wybawieniem i wcześniejszą ulgą, jako dawało nam cięcie się jest samobójstwo. Ta pokusa by się zabić daję jedynie wgląd jak cienka jest granica między jednym, a drugim. Nie bez powodu badania wskazują, że liczba samobójstw bywa wyższa u osób z zachowaniami autodestrukcyjnymi. Rozumiem, moja droga (jeśli nie chcesz bym zwracała się do Ciebie w ten sposób, napisz ;-) ale w chwilach, gdy nachodzą Cię podobne myśli ze scenariuszami – jak ze sobą skończysz, pomyśl sobie – One nic mi nie dają, jedynie szkodzą. Czas i energię które poświęcam na fantazjowaniu o śmierci wole przełożyć na plany i realizację celów, choćby małych i na pozór nic nie znaczących. Wiem, brzmi banalnie. Ale zamiast uważać samobójstwo za coś właściwego, nadaj mu charakter wroga od którego lepiej trzymać się z dala lub obdarzyć go w negatywne cechy np takie jakie dyskredytują w Twoich oczach drugiego człowieka np nieszczery, fałszywy, zazdrosny, kłamliwy. Zazdroszczę. Ja sama nie mam cierpliwości do tego typu rzeczy. Czasami działają kolorowanki antystresowe. Niestety, najczęściej bierze mnie irytacja gdy staram się pomalować małe punkciki czy inne duperele wielkości ziarenka piasku :-D Długo przebywasz za granicą? Spokojnie, zawszę można zrzucić dodatkowe kilogramy. We wrześniu ważyłam 56 kg, po świętach 62 kg, teraz 60 ;-) Pomimo zmiany tabletek antykoncepcyjnych udaję mi się powoli wracać do wyjściowej wagi. Z Tobą będzie podobnie. Aktywność fizyczna spowoduję spadek wagi i ćwiczenia nie dadzą dużo czasu rozmyślać o głupotach ;-) Mam nadzieję, że dostaniesz się na terapie najszybciej jak to możliwe. Możliwe, że w połączeniu z lekami terapia wzmocni efekt leków i spowoduję ograniczenie cięcia się do minimum, a w efekcie końcowym do wyeliminowania zachowań autodestrukcyjnych.
  20. Lukrowana – czy twój facet zmaga się z jakimiś problemami psychicznymi? To, że border chcę być górą i mieć najczęściej rację jest normą. Nie wiem co by było gdyby zamknąć dwóch borderów w czasie ich „ataku” w jednym pomieszczeniu Być może panuje między wami napięta atmosfera albo jest tak wiele niewyjaśnionych spraw, pretensji i dlatego myślisz, że ten związek to pomyłka. Nie masz tak, że uważasz u siebie agresywne zachowania za pewną siłę i coś co czyni cię właśnie silniejszą i lepszą.? Że zawszę możesz się obronić atakując? Ja np. nie zniosłabym myśli, że jestem słaba, że ktoś mnie lekceważy, i wtedy właśnie wzbiera w środku gniew i uzewnętrznia się. Samookaleczenia świadczą o kolejnej dawce agresji i braku możliwości jej ujścia – jak nie na zewnątrz to do siebie. Owszem mam. Ta mieszanka złości i smutku wiąże się – jak myślę – z poczuciem krzywdy, którą ktoś nam rzekomo wyrządza. Bądźmy szczerzy, border często wyolbrzymia pewne sprawy. Pragniemy aby bliska osoba nas zrozumiała i zamiast porozmawiać, atakujemy. Bronimy się przed bliskością. Pragniemy ciepła i nie. Pragniemy miłości i nie. Ja tutaj widzę mnóstwo lęków z którymi należałoby walczyć. Shira123 – ile trwała twoja terapia grupowa? Moja 3 miesiące i stwierdzam, że to stanowczo za krótko by uporać się z tak dużo ilością problemów, jakie mam. Moja matka zawszę była posłuszna ojcu, niby mi pomagała, spędzała ze mną czas, ale nie broniła, gdy mnie bił. Nie uzewnętrzniała wielu emocji, w tym gniewu. A ja czasem nienawidziłam ją bardziej niż ojca Uważam, że pomysł z wyprowadzką to świetny pomysł! Odetchniesz i kto wie, spojrzysz na siebie swoimi oczami, a nie oczami matki, która widać jedynie ci szkodzi. Zawalcz o siebie! :-) I gratuluję oceny z egzaminu Paramparam – Być może wydaję pochopne osądy ale SSRI chyba nie są skuteczne. Na początku dają małego kopa, ale ostatecznie powraca się do stanu wyjściowego. Z drugiej strony nigdy nie chciałam brać niczego silniejszego, bo bałam się, że w pewnym momencie nie będę umiała sobie poradzić bez leków. Dokładnie. Spotkałam się z osobami, które uważały posiadanie osobowości bordeline za atrakcyjne… szkoda mówić. Ja np. u siebie wyróżniam dodatkowo osobowość narcystyczną, trochę lękliwa, nie wiem czy to możliwe. Niestety, jeśli specjalista postawi złą diagnozę ciężko później pomóc człowiekowi i określić najlepszą metodę leczenia.
  21. paramparam, rozumiem Cię bo nie raz i nie dwa starałam się z tym uporać. Autoagresja w zależności od sytuacji pełni rolę przyjaciółki, kary, pocieszyciela. Daję to, czego w danej momencie potrzebujemy i dlatego do tego wracamy. Bywały u mnie dni, kiedy to samookaleczenie ratowało mnie przed samobójstwem. Bałam się żyć a jednocześnie bałam się umrzeć. I tak z każdym cięciem umierała pewna część mnie, ale wciąż żyłam, może nieszczęśliwa, może rozczarowania samą sobą, z nienawiścią i odrazą. Dla mnie osobiście autoagresja to granica między jednym i drugim. Jak radzisz sobie w sytuacjach, gdy masz ochotę się pociąć ale jednak rezygnujesz? Pamiętam jak psychiatra przepisał mi Fluoksetynę, miała mi pomóc w czasie huśtawek nastroju, wtedy też najczęściej dochodziło, że się cięłam. Chociaż na początku działała i stałam się spokojniejsza, SSRI nie spowodowały zaprzestania samookaleczenia się. Terapia pomogła mi w połowie (w trakcie jej trwania parę razy potraktowałam ciało żyletką. Przepracowałam niektóre problemy, ale była to 3-miesięczna terapia, a więc mało czasu). I szczerze mówiąc po odstawieniu fluo sama bez leków zaczęłam sama dochodzić do myśli, że samookaleczenia się nie jest metodą. Teraz rozumiem, że jeśli chcę z tym skończyć muszę to zrobić bez tabletek, na trzeźwo. Idzie nieźle, bo jakiś rok nic sobie nie zrobiłam. Owszem, czasem zdarzają się chwilę, kiedy myśli o tym, jak tnę rękę lub inne obszary ciała wywołuję znajomy i poniekąd miły dreszcz. Najbardziej przeraża, że tak łatwo wrócić do tego, co znajome i (nie)przyjemne. Wystarczy byle pretekst żeby zrobić sobie krzywdę.
×