Witam wszystkich. Trafiłam tutaj po paru tygodniach obserwowania forum. Nie będę opisywała całej mojej historii, za dużo tego wszystkiego. W skrócie; mam problemy emocjonalne (czy jak to inaczej nazwać), mogłabym wyróżnić u siebie trzy, przeplatające się stany; Pierwszy - depresyjny. Jestem wtedy apatyczna, zmęczona, nic mi się nie chcę, na nic nie mam ochoty, wtedy tez najczęściej zdarzają się myśli; Co by było gdybym zdecydowała się powiesić, podciąć sobie żyły itd. Drugi; agresywny - jestem na wszystko i na wszystkich zła. W tym okresie najczęściej dopadają mnie momenty, kiedy muszę odreagować gniew (spowodowany kłótnią, niepowodzeniami) kalecząc się, nie tnę się regularnie. Po prostu czując ostrze noża, odprężam się. Podobnie jak przy stanie depresyjnym (?) nie wzrusza mnie nic, jestem obojętna na losy innych, kiedy słyszę o czyjeś śmierci wzruszam ramionami, widząc w TV jakąś katastrofę z udziałem niewinnych niczego nie odczuwam. Pustka. Nienawidzę też, gdy ktoś użala się nad sobą. Mam ochotę powiedzieć - Hej, ja miałam podobnie, może gorzej, ale nie robię z siebie ofiary. Daj spokój! Trzeci - sama nie wiem, jak to nazwać. W tym czasie jestem najbardziej aktywna, przestrzegam ćwiczeń, wykonuję powierzone mi zadania, dbam o obowiązki, inicjuję spotkania, i co chyba najbardziej znaczące prowokuję mężczyzn, czuję się piękna, dam o siebie jeszcze bardziej, maluję się, stroję, pozwalam sobie na przekraczanie granic.
Kiedy wszystko się zaczęło? Najprawdopodobniej w dzieciństwie, ojciec mnie bił. Nie często, ale jak zapewne wiecie mniejsza regularność kar cielesnych nie łagodzi strachu. Dodatkowym ciosem okazywało się ośmieszanie mnie przy znajomych i rodzinie, np. na tematy historii (kiedy miała miejsce taka a taka wojna? gdzie? itp.) . Jedno wspomnienie zapadło mi szczególnie w pamięć, nie umiałam rozwiązać zadania z matematyki. Byłam w czwartej klasie. Przeczytałam zadanie i liczyłam na pomoc, zamiast tego ojciec denerwował się, gdy udzielałam złej odpowiedzi, irytacja przeszła w złość, potem w określenia "Pomyśl do cholery! Jesteś taka tępa?!". Podniesiony głos zawszę powodował, że bałam się bardziej, traciłam zdolność logicznego myślenia, po prostu rozmyślałam o nadchodzących konsekwencjach, jakie mnie czekają, jeśli podam złą odpowiedź. I tak później za każdy błąd dostawałam po dupie czerwoną (pamiętam to doskonale) ścierką. W końcu trafiłam za którymś razem i z podręcznikiem w ręku, uciekłam do swojego pokoju. To był ostatni raz, gdy poprosiłam go o pomoc w lekcjach. Matce też się czasami obrywało. Ja traktuję ją przedmiotowo, przyszło to z czasem. Nie wykazywałam spontaniczności, ZAWSZE planowałam aby nie podpaść, starałam się przewidywać jego reakcję na to, co zrobię. Po narodzinach brata zobaczyłam, że bardziej mu na nim zależy, bratu wszystko uchodziło na sucho, takie jego oczko w głowie. Wyszłabym na prostą, ale sześć lat podstawówki okazały się koszmarem; wyzwiska, ośmieszanie, drwiny, a ja głupia starałam się przypodobać. Dwa razy dałam w twarz, doszło do przepychanek. Czułam dodatkową niesprawiedliwość, ponieważ nauczyciele faworyzowali swoich pupilków, albo zwyczajnie udawali ślepych.
Ogólnie mam problem z utrzymaniem znajomości. Nie wiem czemu, nie umiem dbać o relację, zaniedbuję osoby, lekceważę je, i jak zauważyłam sprawdzam, jak daleko mogę się posunąć, na ile mi pozwolą. Zerwałam wiele znajomości. Dopada mnie lęk, nieproporcjonalny do sytuacji, jeśli mam wykonać pewne zadanie w pracy, musze coś załatwić, myśl o popełnieniu błędu lub wystawieniu się na śmieszność złości mnie, paraliżuję. Jestem materialistką, mam obsesję na punkcie własnego ciała (ćwiczenia, diety, kosmetyki) i wieku. Raz pragnę, aby wszyscy mnie kochali, podziwiali (choć nie zamierzam odwdzięczyć się tym samym), innym razem nie liczę się z opinią innych, ich uczuciami. Najgorsze, szybko się nudzę, najpierw intensywnie się czymś interesuję, pasjonuję, za jakiś czas tracę wcześniejsze zainteresowanie. Może potrzebuję ciągłych i silnych bodźców, by czuć, że żyję, bez względu czy odczuwam cierpienie (?), rozgoryczenie. Zdarza się, że symuluję chorobę, ból głowy, złe samopoczucie, żeby ktoś zwrócił na mnie uwagę.