Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia dziala!Czekam na każdego posta z wasza opinia


maura

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich :). Do tej pory napisałam tu kilka postów w wątku "początki psychoterapii", a dziś mogę napisać juz w "psychoterapia działa". Zatem tak, działa. Chodziłam na terapię poznawczo - behawioralna z zespołem stresu pourazowego. Wykorzystana została metoda przedłużonej ekspozycji, która "wyleczyła" mnie w 7 sesji. Wyleczyla, czyli zredukowala typowe objawy PTSD (ciągłe przeżywanie, przebłyski, sny ...) , cały czas jeszcze ćwiczę to, czego unikalam po traumie, czyli zostawanie samej w domu. Na ostatniej sesji T powiedziala, że to już tylko kwestia czasu, wygaszenia. Teoretycznie powinnam być zadowolona, gdyby nie to, że pojawiło się coś w zamian, koniec PTSD nie oznacza niestety powrotu do stanu przed trauma. Cały czas, mam uczucie jakby "złamanego życia" , jestem wycofana, zaczęła mnie dręczyć przeszłość i - co gorsza - w cale lepiej nie zapatruje się na przyszłość. Ciekawa jestem Waszej opinii, może ktoś przeżył coś podobnego ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielokropka, co masz na myśli mówiąc o "złamanym życiu"? Skąd Twoim zdaniem to wycofanie? Chodzi Ci o to, że uważasz, że już nigdy nie będzie jak dawniej, czy jak to rozumieć? W sumie pocieszające, że już po 7 sesjach czujesz jakąkolwiek różnicę na plus..., nawet jeśli nie wszystkie problemy zostały rozwiązane... :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

*Monika*, chyba zacynam Cie powoli rozumieć.

Przeniesienia są złe? Ale to nie jest nic złego i to terapia ma mi pomóc je zlikwidować? I wtedy wejdzie Terapeutka jako specjalista?

 

Nie tak od razu, może trzeba będzie popracować jeszcze nad innymi "rzeczami". Np. samooceną. Przyjmijmy, że Terapeuta jest specjalistą. Wykonuje swój zawód najlepiej jak potrafi. Dobrze byłoby traktować go jako fachmana. Jest on oczywiście osobą ważną dla Ciebie, ale chodzi o to, żeby w relacjach traktować go jako specjalistę patrzącego i przyglądającego się sytuacjom, którym Ty się poddajesz. Często w swoim życiu spotykamy osoby, które sposobem bycia mogą przypominać nam inne osoby, wtedy zachowujemy się przy nich jak w obecności osób, których akurat przy nas nie ma. Zachowujemy się nieświadomie. To jest przeniesienie. Często nieświadomie terapeutka może być odbierana jako matka. Rozumiesz?

Przyjdzie taki czas, że zrozumiesz i wasze relacje będą toczyły się na zupełnie innym gruncie. Mam na myśli przełamanie barier. Często boimy się o czymś powiedzieć, nie wyrażamy swoich uczuć i emocji przy kimś bo nie umiemy, wstydzimy się etc. Tak samo zachowujemy się przy terapeucie. Jeśli zaczniemy pracować nad wyrażaniem swoich uczuć i emocji wobec wszystkich, na których nam zależy, wtedy też inaczej będziemy traktować terapeutę. To jest moje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wielokropka,

To interesujące co napisałaś. Bardzo mnie ciekawiło jakie są efekty tej przedłuzonej ekspozycji i czy dzięki tej metodzie można powrócić do stanu sprzed traumy. Z twojego przykładu widać że się nie da. Jest jeszcze coś innego co trzeba wyleczyć, jakieś zmiany w psychice które wytworzyły się podczas traumy.

Widziłam w telewizji audycję jak za pomocą tej metody leczono kobietę z fobii, lęku przed szczurami. I jej rzeczywiście to pomogło. No ale trauma to coś innego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisces, przez "złamane życie" rozumiem to, co się ze mną teraz dzieje. Nie wiem, czy to trafne określenie, jakoś tak subiektywnie sobie pomyślałam i tak nazwałam ten stan, w którym tkwię. Objawia się to przez takie ogólne poczucie wszystkojedności i bylejakości. Jak myślę o ostatnich kilku miesiącach, w jaki sposób funkcjonowałam, to wolę nie myśleć, bo pojawia się frustracja ;) (straconego czasu, na "jakiś tam zespół stresu pourazowego" - z dzisiejszego punktu widzenia), o przyszłości zaś też myśleć nie chcę, ani tej bardzo bliskiej - ogarnia mnie zniechęcenie, ani tej dalszej, bo tu to już nawet płacz się pojawia. Najchętniej to bym nie robiła nic, co zresztą trwa już drugi tydzień od zakończenie sesji egzaminacyjnej (studiuję), dużo myślę za to, ale z tego nic dobrego nie wychodzi. Najgorsze ze wszystkiego, to jest jakieś poczucie winy, w stosunku do siebie. Ogólnie to ostatnio jestem bardzo zmęczona, śpię nawet po 12 godzin. A wycofanie związane jest właśnie chyba z tym wszystkim. Nie chce mi się podejmować żadnej inicjatywy, często chcę być sama, tzn. nie izoluję się, nie zamykam przed światem - np. z "moimi" znajomymi zawsze chętnie się widzę, ale nowych, to jakoś mi się nie chce poznawać.

Inga_beta, jakbym miała ocenić efekty tej terapii, to bym chyba musiała odpowiedzieć na pytanie, czy został osiągnięty cel terapii - tak, został. Ustąpiły wszystkie książkowe objawy PTSD, ćwiczę zachowanie, którego unikałam, co się zresztą udaje. To, co się dzieje ze mną teraz, nazwałabym chyba jakimś "przerzutem". Nie wiem, może te 3/4 miesiące trwania w objawach PTSD odcisnęły takie piętno. Za nim trafiłam na terapię p-b, próbowałam z psychodynamiczną (całe 6 sesji...), do dziś się sobie dziwie, że tam poszłam (te całe 6 razy...), w każdym razie, jak tamtej T zakomunikowałam, że rezygnuję z tej terapii, bo uważam, że mi nie pomoże (w dużym skrócie), to powiedziała mi wtedy, że terapia p-b, w istocie usuwa objawy, ale bardzo często one wracają pod inną postacią, bo ta terapia nie rozpracowuje problemu, a jedynie go tłumi. Wtedy odebrałam to jako straszenie, co mnie jeszcze bardziej zniechęciło, ale dziś myślę, że mogła mieć rację. W ogóle, to teraz też widzę, że te podrygi w psychodynamicznej namieszały mi w głowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jeszcze, dlatego też tu piszę. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. T poznawczo-behawioralna na ostatniej sesji mówiła, że muszę sobie dać jeszcze trochę czasu (ile, tego nie wiem) i że normalne jest to, że będą "lepsze i gorsze" dni. Nienormalne będzie to wtedy, kiedy będzie się nasilalo, albo kiedy przez dluzszy czas nie będzie ustępować (też dokładnie nie wiem ile). Na razie więc chyba muszę sobie dać ten czas... Na psychodynamiczna nie chcę wracać, bo czułam się tam okropnie. Zresztą i tak najpierw musialabym znów zrobić "wywiad środowiskowy" , aby kogoś znaleźć, bo do tej poprzedniej jakoś sobie nie wyobrażam wrócić. Nie wiem doprawdy co mam zrobić, trochę myślałam o terapii gestalt, może tam bym siebie widziała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to nie do końca ten wątek, ale coraz bardziej podobają mi się sesje z moją psycholog...

Z czasem stają się coraz bardziej dosadne i konkretne...

Choć znamy się przecież nie od dziś...

Ostatnio gdy opowiedziałem Jej o kilku nowszych zdarzeniach z moim udziałem wydawała się autentycznie zaniepokojona...

Stwierdziła, że to już jest prawdziwy hard core...

Następnie dodała, że to jest po prostu "pierdolnięte"...

Ale ostatecznie i tak doszliśmy do sedna...

Że spomiędzy tych wszystkich ekstremizmów przebija zupełnie normalna i ludzka do bólu natura...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo podoba mi się ten wątek! Super jest przeczytać o postępach w terapii, zamiast "narzekam ale nic z tym nie robię".

 

Także uczęszczam na terapię, dzięki temu rozumiem co się ze mną dzieje. Poprawiła się moja relacja z partnerem! Bardzo się teraz do siebie zbliżyliśmy, sam podejrzewa u siebie nerwicę (też uważam, że ją ma) i zaczął siebie obserwować, mówić o tym co czuje i myśli. Nie zdecydował się jeszcze na terapię, czasem mu ją sugeruję. Jestem dobrej myśli, wspieramy się, słuchamy i współpracujemy :)

 

Kiedyś moi rodzice byli dla mnie niezaprzeczalnymi ideałami a ja byłam "złym dzieckiem". Teraz, kiedy już przeanalizowałam w większości swoje dzieciństwo zrozumiałam, że to oni byli okrutni. Poniżanie, krytyka, ignorowanie, brak czułości, zupełny brak przytulania, wysokie wymagania i nawet wybitne osiągnięcia nie były wystarczająco dobre. Taka tresura zablokowała moje emocje, nauczyli mnie nie okazywać słabości, złości, zniechęcenia itp. Byłam za to karana.

 

Żeby uwolnić się od natręctw myślowych, muszę na terapii się z nimi konfrontować (pewnie znacie tą metodę), niestety mam problem żeby odblokować złość na nich i w końcu ich opieprzyć, bardzo bym chciała to zrobić, żeby w końcu się uwolnić od "potworów". Kiedy tylko ich sobie wyobrażam na terapii czuję totalną pustkę. Moja terapeutka mówi, że bardzo kulturalnie ich pouczam a w tym czasie ona sama jest na nich wściekła za to, co mi zrobili. Ja stoję opanowana jak zawsze, równy oddech, lekki niepokój i zmieszanie, smutek, wstyd.

 

Proszę pomóżcie, jeśli ktoś z was przechodził podobną walkę z odblokowaniem tłumionej złości dajcie znać. Ja jej nie czuję a bardzo chciałabym się uwolnić. Jak to zrobić, żeby poczuć złość? Może to dlatego że nie umiem sobie współczuć? Czuję silne współczucie dla krzywdzonych dzieci a nie potrafię współczuć kiedy wyobrażam sobie siebie jako małą dziewczynkę. Będę bardzo wdzięczna za odpowiedź, to mój kolejny krok do wyzdrowienia. Założyłam wątek na temat uwolnienia złości:

 

nie-umiem-si-z-o-ci-znacie-sposoby-na-odblokowanie-t56795.html

 

Pozdrawiam i trzymam kciuki!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj. Ja już ponad dwa lata chodzę na terapię. Trochę indywidualną, ale głównie grupową. Odpowiem Ci prosto na zadane Twoje pytanie. To potrzebny jest CZAS i cierpliwość. Ja tez swojego czasu baaardzo długo nie mogłam poczuć złości i też bardzo chciałam. Zmagałam się głównie z poczuciem winy. Dopiero od niedawna, zaczynam czuć złość, ale naprawdę CZUĆ i cieszę się z tego. To też nie przyszło od razu. To długa droga. Daj sobie czas i bądź cierpliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie w całej historii choroby pomógł tylko jeden jedyny psycholog w dodatku za darmo na NFZ było to jakieś 10 lat temu obecnie liczy się tylko kasa i kasa dla psychologów których obecnie miałam okazje trafić. Teraz na NFZ mimo płacenia ubezpieczenia nie mam szans.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie, że działa . Mi też pomogła

 

Brawo :brawo:

mojej siostrze tez pomaga :D . Siedzi Ona juz w tym interesie ponad dwa lata , a ostatnio stwierdziła ,że jest dopiero ( w leczeniu słowem ) na etapie niemowlaka . Za jakieś 5 lat psychotłuki awansuje do przedszkola ,,, myślę .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja psychoterapia też działa.

Poziom cierpienia w stosunku do poziomu z okresu początku terapii zmniejszył sie u mnie kilkukrotnie. Tak samo poziom lęku przed ludźmi zmniejszył sie kilkukrotnie. O wiele mniej boję się przed wyjściem z domu, mam dużo mniejsze lęki przed wykonywaniem podstawowych czynności domowych, przed kąpaniem się czy nawet przed gotowaniem, bo z tym miałam największy problem. Rzadziej się budzę w nocy. No i dzięki temu moje życie stało się o wiele łatwiejsze i przestało być koszmarem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×