Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gdybyś mógł zacząć życie od nowa,zmieniasz wszystko,czy nic?


gina

Rekomendowane odpowiedzi

Niczego bym nie zmieniła...zresztą skoro i tak nie mogę..to jak to sie mówi "po herbacie". Nie mogę wiedzieć czy jak bym coś zmieniła nie wyszłoby jeszcze gorzej...Mogłoby też wyjść lepiej...ale tego nie wie nikt. Zresztą - nawet jakby to było "życie od nowa" to robiłabym i tak to co uwazałabym że jest dla mnie dobre....tylko czasem wychodzi że to jednak nie dobre. Myslę że nie udałoby mi się uniknąć błędów. Nie ma czego żałowac..czy się coś zrobiło, czy się nie zrobiło. To tylko przeszłość której nie zmienię, mogę tylko wyciągnąć wnioski. Zawsze staram sie wierzyć ze wszystko co sie stało stało się "po coś"...choć mogę się nigdy nie dowiedziec po co. Nauczono mnie (na szczęście) mówic zamiast dołującego:"gdybym wtedy zrobiła........." - "następnym razem". I to mi sie przydaje. Niczego bym nie zmieniła...staram sie nie żałowac... choc czasem to trudne.

Ale wiem...nie pojachałabym do Irlandii...jedno co bym zmieniła ;/. W tym jednym nie potrafię sobie wytłumaczyć że nie nalezy niczego żałowac. :)

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak to zazwyczaj jest w życiu - doceniamy coś dopiero wtedy, gdy to stracimy

... więc okazywałabym bardziej mojej Mamie jak bardzo ją szanuję i podziwiam, bo samo moje myślenie o tym nic nie dało, a wsparcie jest ludziom potrzebne..

 

W ogóle to mój pierwszy post, gubię się trochę, ale witam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiedząc to co wiem teraz na pewno wiele rzeczy w życiu zrobiłabym inaczej. Tylko kto mi zagwarantuje, że efekty byłyby lepsze? :shock: Chcąc zrobić wszystko lepiej można by dojść do gorszych rezultatów, albo co ciekawsze, dokładnie takich samych :shock:

 

Jak ja bym zaczęła rozkminiać wszystko co w życiu zrobiłam głupiego albo wstydliwego, to bym się zapłakała na amen i więcej ludziom na oczy nie pokazała :roll:

Natomiast jeżeli żałuję, że czegoś nie zrobiłam, to chyba jeszcze mogę to kiedyś zrobić. Np. zamiast się smucić, że nie chodziłam do szkoły muzycznej jako dziecko, mogę zapisać się teraz na prywatne lekcje śpiewu, a co! :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja żałuję że wiele razy w moim życiu kierował mną lęk... zamiast się odważyć robić rzeczy na które mam ochotę, iść do przodu, poznawać nowych ludzi, robić coś ciekawego - siedziałam w domu. Żałuję że wiele razy nie zaufałam mojej intuicji, nie poszłam za głosem serca. Że starałam się za bardzo myśleć i główkować, nie dając dojść do głosu odruchom i spontaniczności. Że nie przeczytałam wielu książek i nie objerzałam wielu ciekawych filmów. Że straciłam kontakt z ogromną ilością wartościowych ludzi. Że nie wyjeżdżałam tak często na wakacje jak było to możliwe. Że żałowałam kasy która potem i tak się marnuje gdzieś na rachunku. Że nie zawierzyłam Bogu kiedy był na to moment. Że nie okazywałam miłości moim najbliższym...

 

nie wiem co za nastrój mam dzisiaj jakiś smutny...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyłączam się do większości i również zmieniłabym parę rzeczy a raczej decyzji które podjełam. Posłuchałabym mojego tatę, nie poznałabym paru facetów.Ale takie to jest tylko gadanie.Jakby nie te decyzje to pewnie byłyby inne być może jeszcze gorsze w konsekwencji niż te.

Przeżyłam wiele, póki co widze światełko w tunelu, a jak będzie w przyszłości to sie okaże.Ale "LOS" lubi płatać figle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak powyżej...też bym się nie chciała urodzić,aczkolwiek jak patrze na moje dziecko,na dorosłego faceta którego wychowałam i kim jest jako człowiek to jestem dumnna że znazłam się po cos na tym pokręconym świece.Czasem zastanawiam się kim byłam w poprzednim życiu że teraz to mi kopie tyłek raz za razem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu też bym się zgodziła...los powinien być sprawiedliwszy i przynajmniej powiadamiać nas za co te cięgi ;)

 

Tylko że wtedy musielibyśmy pamietac wszystko - co wyklucza stwierdzenie o drugim zyciu, czyli nie bylibysmy tym kim jestsmy tylko kontynuacja tamtego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MiyokoXX9 jaki fajny temat odkopałaś

 

Gdybym mogła wybierać to chciałabym się urodzić w kraju śródziemnomorskim, z ciepłymi zimami, bo wtedy mogłabym się oddać życiu włóczykija (bez obaw, że zamarznę), pracowałabym dorywczo jako pomocnica u gospodarzy (na plantacji oliwek, pomidorów, pomarańczy itp.) byle się ubrać i wyżywić. Podróżowałabym całe życie, poznawała nowe miejsca, ludzi, zwyczaje i kultury, przed snem czytałabym ciekawą literaturę, rankiem gazety i publicystykę.

Spałabym po wioskach u dobrych gospodarzy. Nie miałabym prawie żadnych dóbr materialnych, ale niesamowicie wzbogaciłabym wnętrze (dla mnie to oznaka szczęścia). Oczywiście chciałabym też móc wracać do szczęśliwego domu rodzinnego, gdzie mogłabym malować a ludzie kupowali by moje obrazy jako ekstrawagancję, bo autorką byłaby osoba włócząca się po świecie (takie chwyty marketingowe robią cuda) - no i ze sprzedaży tych obrazów miałabym pieniądze na niespodziewane wydatki w trakcie moich wędrówek. A potem bym się zakochała i nie widziała świata poza tą osobą. Dla mnie to całkowite spełnienie.

 

Heh marzenia. Wiem, że TE są niemożliwe do spełnienia, ale zawsze jest mi cieplej na sercu gdy tak sobie snuje takie wizję w myślach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewne decyzje, kroki jakie podejmowałem w życiu bym pewnie zmienił - bo znam ich już konsekwencje. Ale Chciałbym chyba pozostać sobą, takim jakim jestem teraz.

 

NatNat - kompletnie nie rozumiem jaka korzyść płynie z nierealnych marzeń. Wolę marzyć o czymś co ma szanse powodzenia, bo to mi daje chociaż jakąś motywację. Tymczasem takie fantazje ostatecznie zawsze prowadzą mnie do przygnębiającej refleksji że i tak nigdy tego nie przeżyję/nie zdobędę. To krótkotrwałe "ciepło" w sercu nie równoważy u mnie "chłodu" który towarzysz "zejściu na ziemię" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym zmieniła wiele, przede wszystkim byłabym lepsza dla siebie, słuchałabym głosu własnego serca, robiła to na co bym miała ochote i była sobą, a nie starała się za wszelką cenę upodobnić do otoczenie i spełniać oczekiwania innych. Gdyby udało mi się nie stłamsić własnej osobowości pewnie nigdy nie doświadczyłabym nerwicy :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NatNat - kompletnie nie rozumiem jaka korzyść płynie z nierealnych marzeń.

I w porządku, nie oczekuję zrozumienia czym dla mnie są marzenia, ale mogę spróbować wytłumaczyć. Jako dziecko miałam wiele marzeń, jednym z nich było to, że chciałam być kotem (oh dzieci i ich wymysły). A jak można się domyślić takie coś nie ma szans powodzenia, dlatego dla mnie rzecz nierealna jest marzeniem - czymś co z góry jest niemożliwe do spełnienia - moja definicja marzeń.

 

Wolę marzyć o czymś co ma szanse powodzenia, bo to mi daje chociaż jakąś motywację. Tymczasem takie fantazje ostatecznie zawsze prowadzą mnie do przygnębiającej refleksji że i tak nigdy tego nie przeżyję/nie zdobędę. To krótkotrwałe "ciepło" w sercu nie równoważy u mnie "chłodu" który towarzysz "zejściu na ziemię" :)

To o czym Ty piszesz jest dla mnie punktem docelowym, zwieńczeniem moich działań. I widzisz piszesz, że Ciebie marzenia przygnębiają - mnie dają ciepło wewnętrzne. Po prostu inaczej patrzymy na tę sprawę, a że ja nie mam nic przeciwko Twojemu zdaniu mam nadzieję, że i Ty uszanujesz moje podejście do tego tematu.

 

Ah! Kiedyś usłyszałam tekst który dobrze oddaje to o co mi chodzi: "Marzenia, które się spełniają nie są marzeniami" (tylko osiągniętymi założeniami). Nie próbuje nikogo nagabywać do zmiany postawy, po prostu bronię swojej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej NatNat, ależ ja nie sugeruję że bredzisz, gadasz bzdury i masz natychmiast zmienić swoje upodobania :). Faktycznie, pierwsze zdanie mojego postu można odebrać jako hmm... drwinę z Twojego podejścia do marzeń, ale tylko jeśli dopatrywać się złej woli w moich intencjach :nono:. A mi chodziło o zadanie pytania, rozpoczęcie dyskusji. Ilekroć trafiam na kogoś kto widzi wszystko z innej strony - chcę jak najlepiej go zrozumieć, a nóż pora zmodyfikować poglądy.

Widzisz, ja na przykład mam bujną wyobraźnię i lubię w wolnych chwilach "uciekać" w wyimaginowane miejsca. Jadąc autobusem potrafię patrzeć przez okno i oczami wyobraźni widzieć pościgi, destrukcję, najazdy kosmitów, walące się domy, wielkie roboty (hehe) - wszystko realnie, obrazowo. Lubię też wymyślać gry komputerowe, które mogłyby powstać, jako dzieciak wymyślałem całe fantastyczne krainy i oczami wyobraźni latałem wśród szczytów gór, ponad długimi, rozległymi plażami i zatłoczonymi, ruchliwymi miastami. Rzecz w tym że nigdy w takich "fantazjach" nie odnosiłem ich do siebie, do tego że ja tak chcę, że "fajnie by było". Gdy marzę o tym, co bym chciał dla siebie, fantazjuję tylko w ramach rzeczy które są w zasięgu moich możliwości. Pamiętam że miałem okres jak pozwalałem sobie na marzenia o tym co też bym zrobił gdybym trafił 6tkę w dużym lotku. Można by rzec, że sporo czasu temu poświęcałem. Dziś widzę że to był czas stracony. W totka nigdy nawet nie grałem, bo mi szkoda tych 10 złotych na losowanie z szansą 1:14 milionów na wygraną w dużym lotku (można gorzej "zainwestować" pieniądz niż w hazard?). Dlatego pewnego dnia przestałem tak bezsensownie marzyć. Teraz marzę o kolejnych zleceniach, o przyszłej firmie, o tym że dam radę mocno pracować i w wyobraźni widzę przelewy od przyszłych klientów na 2, 4, 8 tysięcy złotych :D I czuję że potrafię te marzenia spełnić!

I też czuję "ciepełko".

Tak więc być może oboje postępujemy podobnie - i tak naprawdę możemy się doskonale zrozumieć. Bo faktyczna różnica między nami istnieje jeno w nazewnictwie :).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej NatNat, ależ ja nie sugeruję że bredzisz, gadasz bzdury i masz natychmiast zmienić swoje upodobania :). Faktycznie, pierwsze zdanie mojego postu można odebrać jako hmm... drwinę z Twojego podejścia do marzeń, ale tylko jeśli dopatrywać się złej woli w moich intencjach :nono:

Ja własnie jestem taką osobą, która w ten sposób odbiera i nad interpretuje słowa innych. Mam z tym problem, niestety.

 

 

Rzecz w tym że nigdy w takich "fantazjach" nie odnosiłem ich do siebie, do tego że ja tak chcę, że "fajnie by było".

Tyle, że ja mam na odwrót.

 

Dlatego pewnego dnia przestałem tak bezsensownie marzyć.

Dla mnie to nigdy nie jest bezsensowne i nadal to robię.

 

I czuję że potrafię te marzenia spełnić!

Moje marzenia nie są do spełniania tylko do bycia przy mnie.

 

Proszę, nie odbieraj moich słów jako "pyskówki", ale po prostu chciałam skonfrontować wyżej wymienione przykłady ze zdaniem poniżej:

Tak więc być może oboje postępujemy podobnie - i tak naprawdę możemy się doskonale zrozumieć. Bo faktyczna różnica między nami istnieje jeno w nazewnictwie :).

 

Ale w jednym masz rację:

Widzisz, ja na przykład mam bujną wyobraźnię i lubię w wolnych chwilach "uciekać" w wyimaginowane miejsc.

tyle, że Twoja wyobraźnia jest wyraźniej kreatywna od mojej.

 

A mi chodziło o zadanie pytania, rozpoczęcie dyskusji.

Ale wtedy odbiegniemy od tematu tego wątku, poza tym nie chcę ciągnąć tej rozmowy (nic osobistego! nie odbierz mnie źle z powodu moich słów) ... z tym też mam problemy, niestety. Z góry przepraszam jeśli niemiło zabrzmiałam, to nie było moim zamiarem :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym zmieniła wiele, przede wszystkim byłabym lepsza dla siebie, słuchałabym głosu własnego serca, robiła to na co bym miała ochote i była sobą, a nie starała się za wszelką cenę upodobnić do otoczenie i spełniać oczekiwania innych. Gdyby udało mi się nie stłamsić własnej osobowości pewnie nigdy nie doświadczyłabym nerwicy :(

 

Święte słowa Vitalia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic bym nie zmieniła w swoich działaniach, ale nie zamartwiałabym się niepotrzebnie o całe mnóstwo spraw, z którymi się szarpałam. Zamartwianie się nic nie zmieniło, bo i tak wszystko poszło swoim torem. A tych chwil żal, bo mogły być całkiem udane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×