Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

To jeszcze dodam o mojej nerwicy - opisałem swojemu kardiologowi moje objawy podczas podchodzenia do ciśnieniomierza (puls do 130 - 150 a potem szybkie normowanie) - stwierdził, że wyrobiłem sobie już taki nawyk i teraz zawsze tak będzie, choćby nie wiem co to przy porannym mierzeniu zawsze tętno będzie pędzić jak oszalałe. Jedyny ratunek to nie mierzyć rano. I takiej porady fachowca potrzebowałem. Jutro mam nadzieję to zastosować.

 

-- 27 mar 2015, 09:43 --

 

Bardzo niefajne odczucia, i jak na to reagujesz?

niestety, najczęściej lękiem i wyolbrzymianiem tych objawów. A przechodzi nagle i czuję wtedy swoje ciało, całe obolałe od spiętych mięśni, jak po walce

No ja też po swoich "atakach" przyspieszonego pulsu czuję się jakbym przebiegł 10 km... Ale uczucie zwalczenia ataku - z lekarstwem czy bez - jest bardzo przyjemne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj płaciłem karta za paliwo na stacji . Lapa mi się zaczęła trząść i nie moglem wsadzić karty do terminala , dziewczyna za kasa zrobiła to za mnie . Przykro mi się robi i głupio w takich sytuacjach .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

patryk_22, nie ma co się wstydzić czy przejmować. Nawet jesli jakaś osoba pomyśli sobie coś dziwnego na Twój temat to co z tego? Przecież od myslenia tej osoby nic nie zależy ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz zwykłe napady paniki w nerwicy lękowej. Ja przeszedłem już większość rodzajów paniki opisywane na tym forum. Pracuję i mam rodzinę na utrzymaniu więc czasem jest na prawdę ciężko, a obecnie zmagam się z "kolebaniem" czyli uczuciem, że za chwilę się przewrócą lub stracę przytomność. Jak to piszę to mną "kolebie". Najlepiej do psychiatry po leki... a jak się opanujesz po lekach (2-3 tygodnie) to od razu do psychologa na terapię behawioralno poznawczą... za rok będziesz jak nowy. Możesz spróbować z psychologiem od razu bez leków ale osobiście radzę w Twoim stanie od leków. Nie zrób mojego błędu i idź szybko do psychologa... to działa znacznie lepiej niż leki. Ja nie chodziłem przez 5 lat do psychologa od początku nerwicy bo nie wierzyłem, że to może pomóc i dziś nie mogę odżałować bo straciłem masę czasu.

 

I pamiętaj nie umrzesz, nie dostaniesz zawału, nie upadniesz, nie zemdlejesz... jest to fizjologicznie niemożliwe. :) Głowa do góry i do lekarza!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

onys, mam podobnie. Nie potrafię wyjśc z domu bo boję się, że zemdleję. Ale w takich sytuacjach faktem jest, żeby jak najszybciej mimo wszystko zgłosić się po pomoc bo to samo nie przejdzie. Jak już się człowiek wkręcił do takiego stopnia to już tak się będzie ciągle nakręcał sam niezaleznie od wszystkiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Z nerwicą zmagam się od 8 lat.

Zaczęło się w październiku 2006 na ostatnim roku studiów.

Co ciekawe u mnie najpierw padł żołądek i zapalenie cewki moczowej.

W grudniu 2006 podczas wizyty u babci nagły atak paniki, walenie serca nie wiedziałem co się dzieje, myślałem że umieram.

Od tego czasu rano po przebudzeniu codziennie walenie serca, strach przed zaśnięciem, różne nerwobóle

Byłem twardy i głupi, walczyłem metodami tradycyjnymi – nerwosol lub krople walerianowe, pomagał na krótko wysiłek fizyczny, kąpiele, czytanie książki – ale wszystko na nic.

Powtarzane afirmacje też nie pomagały , bo nie wierzyłem w nie.

Zacząłem pracę, ale ciągle nie czułem się sobą – jakiś skrępowany, zduszony, dziwnie reagowałem na ludzi, starałem się być nad wyraz normalny, czułem jakbym miał ubraną maskę skrępowania.

W końcu w styczniu 2012 roku poszedłem do psychiatry. Przepisał mi afobam i bioxetin. Pomogło. Zacząłem być pewny siebie, nie bałem się niczego.

Po 6 miesiącach odstawiłem leki, bo myślałem WYGRAŁEM, po kolejnych 5 miesiącach wszystko wróciło nerwobóle, kołatania, ścisk głowy.

Znowu psychotropy i znowu pomogło, bałem się przestać je brać i biorę do dziś. Pomogło mi to przetrwać utratę pracy, emigrację zarobkową.

Niestety od 2 miesięcy znowu złapało, najgorsze są boleści i ciągłe zmęczenie. Mam stresującą pracę , za bardzo się przejmuję i oto wynik.

W przyszłym tygodniu za namową żony idę do psychologa, może zmienię pracę

W moim życiu było dużo stresów, byłem nieśmiały, zakompleksiony, za dużo się martwiłem pierdołami

Wiem że od nerwicy się nie umiera ale ja ją pokonam bo coraz lepiej ją znam i coraz mniej się jej boję .

Zaczynam mieć w nosie co inni o mnie myślą, trzeba być czasami egoistą z dystansem do siebie i świata, nie starać się być idealnym. Popełniać błędy i śmiać się z nich, nie wahać się.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich wykonczonych nerwicą. U mnie pierwsze objawy pojawiły się ok 20 lat temu. Mogłabym wymienić cały wachlarz tego, czego doświadczylam podczas ataków. Jednak od kilku lat niezmiennie jest to wysokie ciśnienie 170/110, dziwne samopoczucie, jakby oderwanie od siebie oraz ucisk w żołądku i promieniujacy w stronę klatki piersiowej ból. Do tego odczuwanie zimna i drżenie ciała. Mam dobrego męża, cudowne dziecko, kochaną mamę i niezle warunki materialne. Pozostaje tylko normalnie żyć... Biorę pod język captopril, do tego kalms, ale niewiele to daje. Żyje od ataku do ataku. Mam już dosyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początku ataki pojawiały się raz na rok, potem częściej. Teraz średnio raz na miesiąc. Mam za sobą szczegółowe badania kardiologiczne, oczywiście wszystko dobrze, uczestniczyłam w terapii psychologicznej, stwierdzono objawy DDA. Teraz czas na dobrego psychiatrę:-/

 

-- 07 kwi 2015, 09:08 --

 

Kiedyś ataki pojawiły się raz na rok, trwały kkrótko. Teraz raz na miesiąc, trwają kilka godzin. Przyspieszony puls też miałam. Jestem po szczegółowych badaniach kardiologicznych i neurologicznych, łącznie z TK głowy. Uczestniczyłam w terapii psychologicznej, stwierdzono zespół objawów DDA. Nie zlicze wizyt u lekarza rodzinnego. Teraz czas na dobrego psychiatrę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie to już chyba nic nie pomoże na moje schizy... Wczoraj podczas jazdy samochodem- wkurw plus objawy somatyczne. Myślałam, że całkowicie od siebie odpłynę. Zapadłam się i gapiłam w jeden punkt, więc ludzie stojący za mną zaczęli na mnie trąbić, a jak już ruszyłam nie miałam siły patrzeć się na drogę, bo mnie jakoś łeb cisnął. I oczy. I byłam rozdrażniona.

Dzisiaj rano podczas spaceru z psem- wkurw plus objawy i derealizacja.

Szybko uciekałam do domu, bo się bałam, że oderwę się od siebie.

Mam dość tego "odpływania" od ciała, tego uczucia, że jestem "jak z waty", tego napięcia w głowie i w oczach. Przez to ciągle chodzę albo wkurwiona, albo zmęczona i smutna (w najgorszym wypadku mam miks tych wszystkich uczuć).

Niech to szlag... :evil:

Żyje mi się z tym wszystkim znacznie lepiej niż rok temu, ale jednak te całe objawy irytują i nie sposób nad nimi zapanować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, oprócz DDA stwierdzono też różne nerwice. Psychoterapia pomogła mi się uporać, przynajmniej w jakimś stopniu, że swoim podejściem do siebie, ale nie zlikwidowala nerwicy. Ciągle życie w stresie, traumatyczne przeżycia, które nie zostały odpowiednio przepracowane zrobiły swoje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje objawy :

 

- kołatanie serca

- biegunka

- zawroty głowy

- ucisk w gardle oraz skroniach

 

I teraz najgorsze

 

- uczucie odrealnienia oraz "bycia pijanym".

 

Czy macie podobne objawy ? Czuję się czasami, jakbym był w innej rzeczywistości. :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, pisałam już wczęśniej o moich objawach, ale być może teraz ktoś trafi na mój post i mnie uspokoi...

Leczę się od10 lat (wczęśniej nerwica natręctw, zaburzenia odżywiania, lęk o rodzine itp.). Teraz od jakiegos 1,5 roku męczę się z tak niesamowitymi lękami, że tracę już nadzieje na normalność. Złapało mnie w pracy, muszę zaznaczyć że zanim dostałam ostrego ataku zmagałam się z lękami w pracy kilka miesięcy wczęśniej, ale jakoś przetrwałam. Stałam na kasie i obsługiwałam ojca z synem, miałam wydać resztę kiedy poczułam tak silny lęk jakbym odpływała w czarną dziurę.. Ręce mi sie trzesly, wydalam ledwo reszte i ucieklam na magazyn ludzie na pewno zauwazyli ze jest cos nie tak, ale ni eobchodzilo mnie to, musialam stamtad uciec. Od tamtej pory biore od nowa leki. przechodzilam przez paroksetyne, citalopram, escitalopranum, na wenlafaksyne jestem uczulona, teraz biore bioxetin czyli fluoksetyne i wspomagam się codziennie xanaxem. Jakoś daje rade, ale do sklepów nie chodzę w pracy czasem dobrze czasem źle, lęk towarzyszy mi ciągle, oprócz domu. Boje sie jezdzic autem, ze spowoduje celowo wypadek, boje sie ze w pracy oszaleje i zaczne krzyczec, to moj najwiekszy lek, chociaz lekarz mowil ze to sie nie stanie, uczucie które nadchodzi jest tak silne że nie wierze nikomu, nawet lekarzowi. Pracuje zagranica, z dala od domu co prawda z chłopakiem, ale tesknie bardzo. Ciężko mi z tym, czuje ze łapie doła ostatnio z tego powodu, pracujemy tu juz prawie rok. Zjezdzamy do domu srednio co poltora miesiaca co dwa , ale jak wracam to coraz bardziej tesknie. I te lęki, lekarza i terapeutke mam na odległość (skype) ale nie wiem co robić. Czy wy tez macie objawy takie? Czy ja oszaleje ? Czy jest mozliwe ze cos peknie i zaczne krzyczeć ?to byłby koniec, a własnie awansowałam i jest to dla mnie szansa, bo mogłabym pomóc mamie i siostrze finansowo. Pomóżcie... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pikadio. Ja też miałam takie lęki, że w autobusie zacznę krzyczeć, albo zacznę coś mówić od rzeczy. Pomyśl sobie, że jeśli do tej pory nic takiego się nie stało, a bałaś się tego, to nic takiego się nie stanie. Jak miałam takie myśli, to mówiłam sobie " No to dawaj, zacznij krzyczeć " i oczywiście nigdy nie krzyczałam, zaczęło mnie to śmieszyć :) Dużo pomaga też myśl, że dużo osób ma taki lęk. Mi ten przeszedł akurat, ale mam inne niestety :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Breath4love Ja zawsze miałam taki problem, że zacznę krzyczeć i stracę nad sobą kontrolę, krótko miałam lęk, że umrę, albo że coś mi się stanie, to był tylko epizod. Niby wiem że nic nie będzie, czytałam troche tych artykułów i książek, ale w momencie ataku nic nie dociera, chce się uciec jak najdalej. Dodatkowo jestem zagranicą to też nie jest mi lekko. Jakie objawy teraz masz?

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niestety, czasem jak ma się atak lęku to racjonalne argumenty nie docierają, znam to dobrze :) Ja teraz czasem się czuję jak nie ja i wtedy boję się, że tak już zostanie i że mam jakąś gorszą chorobę psychiczną niż nerwica. Mimo, że lekarz mi zapewnił, że nie mam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A prostą jeszcze nie, bo idę dopiero na terapię za tydzień :) biorę triticco 300 g podzielone na rano i wieczorem. Lęki zmniejszyły się powiedzmy o połowę, mogę normalnie funkcjonować, ale nadal dziwnie się czuję, myślę, że po terapii całkiem minie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pikadio, na ataki paniki terapia i jeszcze raz terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym.. Może byc też autoterapia, jak nie masz możliwości pracy z terapeutą. Ja na początek polecam Ci "Pokonac lęki i fobie" J.Bemis, mi bardzo pomogła ta książka spojrzec trzeźwo na swoją chorobę i rozpocząc pracę. Bardzo też dużo czytałam w necie na stronach angielskich samopomocowych. Musiałabym tu posta na cały ekran zamieścic, żeby wszystko opisac, powiem tylko - nie mam ataków paniki, jestem czasami blisko, ale daję sobie z tym radę. Nie boję się ich. A byłam na takim etapie jak Ty, myślałam, że umieram, potem że oszaleję i tylko do wariatkowa się nadaję. Wylądowałam nawet na kardiologii, gdzie mnie przez tydzień badali.

Nie poddawaj się i bądź dobrej myśli i pamiętaj, że leki niwelują tylko objawy, a pracę nad sobą i tak trzeba odwalic...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×