Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Wiesz co....ja mam ostatnio mega nawrót po kilku latach względnego spokoju....nagle dopada mnie lęk...panikuję,,,robi mi sie gorąco ale mysle sobie że do diabła z ta nerwicą nie dam sie troche mnie potelepie (no ok...moze wiecej niz trochę) ale muszę dac rade...jak mnie dopada a dopada mnie w domu to uciekam z psem na dwór lub uciekam na wioskę pochodzic i pogadac z brzozami w lesie. Zyczę ci zdróweczka....daj kopa w du....nerwicy.

 

-- 01 lis 2014, 21:58 --

 

ok wiesz co mi pomaga...oglądam Dyktatora....ten film jest meeega ....takiej parodii dawno nie widziałam...polecam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

neea Jak się mieszka na wsi lub w małej mieścinie, to łatwiej się można gdzieś ukryć przed ludźmi :roll: A brzozy podobno bardzo pomagają na wszelkie dolegliwości zdrowotne ... wystarczy na kilka minut objąć drzeweczko :mrgreen: Podobno działa :great:

 

-- 01 lis 2014, 22:45 --

 

.Ale takich ataków jak ostatnio to naprawde daaawno nie miałem...

I tego się trzymaj :great: ( że to tylko chwilowy epizod, "wypadek przy pracy", nie codzienność ! ) Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

depresyjny86, wiesz na nerwicy poza psychiatrą pomagają spacery

to co jeszcze pomaga to długi gorący prysznic(10 minut) tuż przed zaśnięciem. To zawsze troche zrelaksuje więc może pomóc

 

 

skoro nie chcesz brac leku to chyba nie jest az tak zle,depresyjny86?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam was wszystkich kochane nerwusy. Dawno mnie tu nie było bo jakoś nie miałem czasu żeby zaglądać na forum nie mówiąc już o pisaniu. Ja ciągle zmagam się z jakimś dziwnym napięciem czy też uczuciem w konczynach górnych i dolnych oraz atakami paniki ze zaraz umrę. Trwa to już kilka miesięcy i za cholerę nie mogę się tego pozbyć. Biorę xanax na takie przypadki ale już czasem mam dość tego wszystkiego i coraz częściej myślę że chyba tak naprawdę tylko śmierć może mnie od tego uwolnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lucy1979 - tzn.wtedy kiedy to pisałem byłem w stanie takiego dużego zalęknienia,ale jeszcze nie paniki..dlatego wstrzymywałem się z lekiem i akurat wtedy dobrze zrobiłem,że nie wziąłem..

 

ok wiesz co mi pomaga...oglądam Dyktatora....ten film jest meeega ....takiej parodii dawno nie widziałam...polecam

neea, dzięki obejrzę :) :)

 

Arasha staram się tak myśleć,choć nie jest łatwo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dołączam do osób u których było dobrze i nagle to cholerstwo wróciło. Mimo mojej nieśmiałości udało mi się zapisać do szkoły językowej, zawsze przed lekcjami rozmawiam na korytarzu z obcymi osobami z innych grup. Potrafię wyrazić na lekcjach swoje zdanie, rozmawiam w innym języku. Już było wszystko w porządku czułam, że mogę podbijać świat. I na tym się skończyło. Dzisiaj dostałam takiego ataku paniki jak nigdy i czuję, że wszystko do mnie wraca. Do tej pory jakoś udawało mi się z tym radzić, znajdywałam sobie jakieś zajęcie. Dzisiaj to nie pomogło i spowodowało u mnie dodatkowy stres. Ciągle zadaję sobie pytanie dlaczego moje koleżanki wyjeżdżają za granicę, mają chłopaków, imprezują, a ja siedzę w domu i staram się uspokoić podczas napadów paniki.

 

Zadajesz pytania, a znalazłaś na nie odpowiedź? Masz jakiś lek? Masz lekarza? Może od tego zacznij, jeśli to zrobione to nie patrz się na innych, idź do przodu i ryzykuj, korzystaj z życia znajdź faceta jeśli nie masz najlepiej przez internet jak się wstydzisz powiedz o wszystkim i mniej wsparcie to jest bardzo ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Mam pytanko jak długo po ataku czujecie jeszcze dolegliwości? Ja atak miałam już 3 tygodnie temu i ciągle czuje ze coś jest nie tak. Wróciłam do leków i terapii ale ciągle czuje ucisk w głowie raz po obu stronach raz po jednej. Taj mnie to martwi ze poszłam do neurologa a ten skierował mnie na tk. Postukal mloteczkiem i stwierdził że wszystko ok ale dla mojego spokoju dal skierowanie. Boje się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Niby jestem tu nowa, jednak forum śledzę od kilku miesięcy, podczas moich bezsennych nocy i ataków paniki, z którymi zwyczajnie sobie nie radzę.

Pierwszy bardzo poważny atak nastąpił u mnie kilka dni po śmierci mojego ukochanego dziadka. Skupiałam sie całymi dniami na wspomnieniach wyjącej karetki, reanimacji, na sinych paznokciach dziadka, na obrazach guzików od jego koszuli porozrzucanych na dywanie...

Obudziłam się w środku nocy. Byłam sama z córką (mój ówczesny partner wyjechał na 4 dni w sprawach....że tak powiem służbowych). Zlana potem, roztrzesiona.... i ten straszny lęk...wszechogarniający...myśl, żeby ze sobą skończyć... teraz....natychmiast...

Pamiętam, że nie mogłam oderwać myśli i wzroku od okna (mam lęk wysokości, mieszkam na trzecim piętrze). Najzwyczajniej w świecie uciekłam z pokoju...uciekłam od okna. Wbiegłam do kuchni po tabletki które przepisał mi rodzinny (bellergot) po czym zamknęłam się w łazience i zaczęłam polewać lodowatym prysznicem modląc się, by to minęło, bo przecież mam dziecko. Nie za bardzo pamiętam moment kiedy dotarlam z powrotem do łóżka. Wiem, że gdy obudziłam się rano czułam jakbym dostała nowe życie.

Sytuacje te zaczęły się powtarzac, choć już nie w takim nasileniu. Przeniosłam się więc do pokoju córki i tam spałam co noc.

Potem było już tylko gorzej... zaczęły się biegunki i bóle żołądka, które ustąpiły po około pół roku. Ich miejsce zajęły inne dolegliwości: nadmierna (!!!!!) potliwość całego ciała, w szczególności dłoni, trzęsące się ręce, dziwny strach by nie zrobić komuś krzywdy lub czegoś nie powiedzieć, mrowienie w skroniach, straszny ucisk w szyi, zatkane uszy w których ciągle mi strzela, piszczy i huczy, zawroty głowy, rozpieranie w nosie i zatokach przynosowych, mrowienie ust, metaliczny posmak. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Mam obsesje na punkcie ciągłego sprawdzania czy nie sinieją mi paznokcie...

Kiedy wchodzę do sklepu wydaje mi się, że już zaraz na pewno przyjdzie atak i będę bliska omdlenia. Nie raz szybko skądś wychodzę. Najgorzej jest wtedy, gdy nie mogę wyjść, bo nie pozwala mi na to sytuacja (np kolejka przy kasie)...wtedy minuty dłużą się w nieskończoność, jest mi gorąco, czuję że na szyi mam obręcz i nie mogę wyciągnąć pieniędzy z potrfela :( czesto wyciągam je wcześniej wyliczone co do grosza, by potem nikt nie patrzył na moje nieudolne próby.

Kolejnym okropnym zjawiskiem jest derealizacja. Nie wiem kiedy ostatni raz szłam przez miasto i czułam się normalnie....od kilkunastu miesięcy wszystko dzieje się jakby obok.

Panicznie boję się jazdy samochodem. Wtedy ataki są najczęstsze, na szczęście krótkotrwałe.

Czasem jest tak, że przez tydzień, dwa funkcjonuję w miarę normalnie, a potem ni stąd ni zowąd przychodzi tąpnięcie. Z ogromną siłą. I trzyma mnie tak nawet 2 miesiące.

Teraz mam straszny kryzys od ponad dwóch tygodni. Jestem pewna, że jest to związane z moim wyjazdem do UK. Cały stres załatwiania wszystkiego dał mi radę. Urzędy, szkoły, sklepy, rozmowy, tłumaczenia... jak dla mnie niesamowita batalia. Wszyscy pytają dlaczego wszystko odkładałam, zamiast załatwiać wcześniej... dlaczego? ze strachu....

Boję się niesamowicie kontaktu z ludźmi na lotnisku, kolejki do odprawy, o samym locie nie wspominając... I nie wiem jak dam sobie radę... nie mam pojęcia...

Ogromnym wyczynem jest dla mnie to, że odważyłam się do was napisać :D Jestem z siebie dumna! Ściskam was wszystkich mocno i życzę spokojnego dnia! Trzymajcie się dzielnie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

Niby jestem tu nowa, jednak forum śledzę od kilku miesięcy, podczas moich bezsennych nocy i ataków paniki, z którymi zwyczajnie sobie nie radzę.

Pierwszy bardzo poważny atak nastąpił u mnie kilka dni po śmierci mojego ukochanego dziadka. Skupiałam sie całymi dniami na wspomnieniach wyjącej karetki, reanimacji, na sinych paznokciach dziadka, na obrazach guzików od jego koszuli porozrzucanych na dywanie...

Obudziłam się w środku nocy. Byłam sama z córką (mój ówczesny partner wyjechał na 4 dni w sprawach....że tak powiem służbowych). Zlana potem, roztrzesiona.... i ten straszny lęk...wszechogarniający...myśl, żeby ze sobą skończyć... teraz....natychmiast...

Pamiętam, że nie mogłam oderwać myśli i wzroku od okna (mam lęk wysokości, mieszkam na trzecim piętrze). Najzwyczajniej w świecie uciekłam z pokoju...uciekłam od okna. Wbiegłam do kuchni po tabletki które przepisał mi rodzinny (bellergot) po czym zamknęłam się w łazience i zaczęłam polewać lodowatym prysznicem modląc się, by to minęło, bo przecież mam dziecko. Nie za bardzo pamiętam moment kiedy dotarlam z powrotem do łóżka. Wiem, że gdy obudziłam się rano czułam jakbym dostała nowe życie.

Sytuacje te zaczęły się powtarzac, choć już nie w takim nasileniu. Przeniosłam się więc do pokoju córki i tam spałam co noc.

Potem było już tylko gorzej... zaczęły się biegunki i bóle żołądka, które ustąpiły po około pół roku. Ich miejsce zajęły inne dolegliwości: nadmierna (!!!!!) potliwość całego ciała, w szczególności dłoni, trzęsące się ręce, dziwny strach by nie zrobić komuś krzywdy lub czegoś nie powiedzieć, mrowienie w skroniach, straszny ucisk w szyi, zatkane uszy w których ciągle mi strzela, piszczy i huczy, zawroty głowy, rozpieranie w nosie i zatokach przynosowych, mrowienie ust, metaliczny posmak. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Mam obsesje na punkcie ciągłego sprawdzania czy nie sinieją mi paznokcie...

Kiedy wchodzę do sklepu wydaje mi się, że już zaraz na pewno przyjdzie atak i będę bliska omdlenia. Nie raz szybko skądś wychodzę. Najgorzej jest wtedy, gdy nie mogę wyjść, bo nie pozwala mi na to sytuacja (np kolejka przy kasie)...wtedy minuty dłużą się w nieskończoność, jest mi gorąco, czuję że na szyi mam obręcz i nie mogę wyciągnąć pieniędzy z potrfela :( czesto wyciągam je wcześniej wyliczone co do grosza, by potem nikt nie patrzył na moje nieudolne próby.

Kolejnym okropnym zjawiskiem jest derealizacja. Nie wiem kiedy ostatni raz szłam przez miasto i czułam się normalnie....od kilkunastu miesięcy wszystko dzieje się jakby obok.

Panicznie boję się jazdy samochodem. Wtedy ataki są najczęstsze, na szczęście krótkotrwałe.

Czasem jest tak, że przez tydzień, dwa funkcjonuję w miarę normalnie, a potem ni stąd ni zowąd przychodzi tąpnięcie. Z ogromną siłą. I trzyma mnie tak nawet 2 miesiące.

Teraz mam straszny kryzys od ponad dwóch tygodni. Jestem pewna, że jest to związane z moim wyjazdem do UK. Cały stres załatwiania wszystkiego dał mi radę. Urzędy, szkoły, sklepy, rozmowy, tłumaczenia... jak dla mnie niesamowita batalia. Wszyscy pytają dlaczego wszystko odkładałam, zamiast załatwiać wcześniej... dlaczego? ze strachu....

Boję się niesamowicie kontaktu z ludźmi na lotnisku, kolejki do odprawy, o samym locie nie wspominając... I nie wiem jak dam sobie radę... nie mam pojęcia...

Ogromnym wyczynem jest dla mnie to, że odważyłam się do was napisać :D Jestem z siebie dumna! Ściskam was wszystkich mocno i życzę spokojnego dnia! Trzymajcie się dzielnie!

 

Mrowienie w ustach to typowy objaw tężyczki, często atakom tężyczkowym towarzyszą ataki panicznego lęku. Miałaś robione próby tężyczkowe, konsultowałaś się z neurologiem. U mnie zdiagnozowano tężyczkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja właśnie miałam atak. Jestem przed okresem, być może to też ma wpływ na moje dzisiejsze samopoczucie. Otóż cierpię na agorafobię ale od jakiegoś miesiąca postanowiłam sobie, że mimo wszystko będę wychodzić z domu. I właśnie pół godziny temu, dopadło mnie ale cóż, postanowiłam, że się nie dam i mimo wszystko wyjdę na spacer. Hmm, iii...wyszłam ale przez cały kilometr drogi miałam paniczny lęk. Nogi jak z waty, lekka chwiejność, strach przed ludźmi, tysiące złych myśli - "że zemdleje, że ktoś obcy będzie musiał dowlec mnie do domu"............. Przyznam, że dawno tak mnie nie potrzepało. Przez całą drogę oddychałam głęboko i wypuszczałam powietrze ustami, z tego wszystkiego nawet sobie podśpiewywałam żeby rozładować złe emocje. Fakt jest taki, że nie zemdlałam, nie potknęłam się i udowodniłam sobie, że przy takim apogeum lęku jestem w stanie zrobić to co sobie zaplanowałam - w tym przypadku głupi spacer. W głowie kwitły mi słowa "calm down", "possitive thinking".........i tak przetrwałam. Teraz siedzę pod kocem, palę e fajka i w duszy śmieje się z siebie i płaczę nad swoimi stanami lękowymi. Przecież to takie bezsensowne. Nie chcę bać się życia, nie chcę bać się lęków. Niech one boją się mnie...ja chcę być górą!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paola, nie dziękuję za "powodzenia", a za resztę dziękuję bardzo bardzo bardzo :*

Amos piszesz o mrowieniu w ustach czy mrowieniu ust (warg)? Być może niejasno się wyraziłam :(

AdicctGirl kochana GRATULUJE :D Dałaś radę! !!! Obym ja tak samo dzielna była w piątek podczas lotu ;) pomyślę o tobie i o tym, że jeśli ty to i ja!

 

Ogólnie dzień zaliczam do w miarę udanych. 4 lekkie kryzysy. .. jutro nie będzie pewnie tak pięknie, bo czeka mnie kilka spraw do załatwienia :(

Tak czy siak trzymam kciuki za naszą kolejną noc i jutrzejszy dzień ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AddictGirl21, jedyne o czym marzę, to wysiąść już z samolotu. Boje się, że będzie mi bardzo słabo na lotnisku. Już w tym momencie tylko o tym pisząc nieźle mnie trzepie.

Nie śpię od pierwszej :( ale to nie była najgorsza noc. Raptem 3 krótkie ataczki. Szybko ratowałam się kalmsem i muzyką. WŁAŚNIE! Muzyka bardzo mi pomaga...chyba nawet najbardziej.

 

Paola28, wiesz... tak sobie myślę, że aktem odwagi byłoby zostać tutaj. Tam czeka na mnie ktoś kto jest przy mnie w najgorszych momentach. Jedyna osoba na świecie której powiedziałam o tym co się ze mną dzieje. .. sama jego obecność sprawia że czuję się dobrze. Przez tydzień przy nim miałam tylko jeden atak, ale konkretny. Nie od razu powiedziałam mu prawdę. Pękłam po kilku tygodniach od jego powrotu do uk. Ale całymi dniami pytał co się ze mną dzieje. Był przekonany że chce się wycofac, że chce to skończyć. Wiec nie pozostało mi nic innego, jak tylko powiedzieć mu "mam nerwicę"... dużo kosztowało mnie to, by powiedzieć to głośno i wyraźnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I znow to samo. Myslalem ze juz jest ok do teraz. Dostalem prace ale na wyjazdach tygodniowych nie znam sie na niej wogole i pomimo ze mam swiadomosc ze wszystkiego sie mozna nauczycnie spalem cala noc. W zoladku mnie zaciska. Zaczalem dopiero 2 dzien brac oriven wiec za wczesnie na rezultaty. Nie wiem co mam ze soba zrobic. Pieniadze sa mi potrzebne i nie chce uciekac poraz kolejny. Pomozcie prosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Jestem tu świeżą osobą i chciałabym się podzielić z Wami moimi doświadczeniami...tylko nie wiem czy mam opisać tu po krutce moją historię żebyście wiedzieli od czego wzięło się moje zaburzenie ? czy nie koniecznie.

pisz wszystko ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Wszystkim!!! :-)

Z tego co tu czytam to też zaliczam się do osób, które mają nerwicę lękową. Moje pierwsze objawy zaczęły się w trzeciej klasie podstawówki. Pamiętam że to wszystko zaczęło się od bardzo szybkiego bicia serca, bardzo się tego bałem i przejmowałem się tym, nie wiedziałem co mi jest i coraz bardziej wkręcałem sobie że to jakaś poważna choroba i mogę mieć chore serce, a nawet nagle dostać zawału od takiego szybkiego bicia. Bałem się strasznie o tym mówić, myślałem że jak komuś to powiem to mnie wyśmieje i wyjdę na jakiegoś idiotę. Ponad to nie chciałem być traktowany jako osoba chora, aby nie czuć się gorszy. W tamtym czasie miałem poczucie że chcę być najlepszy, tym bardziej problem z moim sercem mnie przybijał. Niekiedy miałem myśli że niedługo umrę, nie warto już żyć i tak w życiu już nic nie osiągnę bo pewnie niedługo umrę. Takie myślenie nie towarzyszyło mi cały czas, były okresy że czułem się lepiej i nie myślałem w ten sposób. Przed wystąpieniem tych objawów byłem osobą bardzo wesołą i ciekawą świata.

 

Ataki szybkiego bicia serca i tych przykrych myśli towarzyszyły mi ze zmienną częstotliwością i intensywnością do drugiej klasy liceum. Na początku drugiej klasy liceum mój stan się znacznie pogorszył, najpierw zacząłem zauważać że ręce jakoś bardziej mi drętwieją, przez co nieraz musiałem przerywać grę na komputerze, aby krew mogła dopłynąć. Następnie zauważyłem że zaczyna mi towarzyszyć jakieś dziwne napięcie nerwowe (czułem że muszę wszystko szybko i najlepiej robić jak się tylko da, a przy okazji nie mogę popełnić żadnego błędu), razem z tym napięciem pojawiło się skakanie mięśni, zaczęło mi szumieć w uszach, zacząłem widzieć jakieś czarne spirale przed oczami, od tamtej pory towarzyszy mi również śnieżenie na całym tle widzenia. Stałem się jakiś otępiały i zmęczony, moje wyniki w szkole zaczęły się pogarszać. Jak się uczyłem to pojawiały się natrętne myśli że i tak się nie nauczę, że coś mi jest. Z tymi objawami poszedłem w końcu do lekarza, zrobili mi wszystkie badania i nic wielkiego nie znaleźli, nawet tomografie głowy miałem robioną i nic nie wyszło. Ja leżałem później w szpitalu to powiedzieli mi tylko że mam za mało jakiś pierwiastków we krwi i podali mi je w kroplówce.

 

Po tych wynikach poczułem się trochę lepiej bo się trochę uspokoiłem, ale objawy mi wcale nie ustąpiły. Moje napięcie nerwowe i lęki nie opuściły mnie. Strasznie mocno zaczął się ujawniać lęk przed dorosłością i dorosłym życiem, przed studiami i maturą. Przez maturę jakoś przebrnąłem, ale wynik jaki uzyskałem był słaby i nie usatysfakcjonował mnie w ogóle. Chciałem iść na studia dzienne, ale się nie dostałem więc poszedłem na zaoczne. Gdy się zbliżał koniec pierwszego semestru zacząłem chyba odczuwać coraz większy niepokój bo wiedziałem że sesji raczej nie zaliczę. Kiedy byłem na przed ostatnim zjeździe serce znowu zaczęło mi bardzo szybko bić, tak szybko jak nigdy dotąd, myślałem że już po mnie. Byli ze mną moi koledzy z którymi jeździłem na studia, ale wstydziłem się im o tym powiedzieć i nie chciałem im zrobić problemu że będą na mnie źli. Zacząłem się coraz bardziej nakręcać że to już koniec i że do domu nie wrócę, że umrę. Nie wiedziałem wtedy że inni też tak mają i że są to ataki paniki. Przestraszyłem się tego dla mnie takie szybkie bicie serca równe było nagłej śmierci. Dobrze że stało się to pod koniec zajęć, bo nie wiem jak bym od rana to wytrzymał. Do domu jechałem ponad dwie godziny i modliłem się, abym do niego wrócił bo cały czas mi to serce tak szybko biło, nawet lewa ręka z tego wszystkiego zaczęła mnie mocno szczypać. Po tym ataku zacząłem się bać wychodzić z domu, bałem się że znowu mnie taki atak złapię a wtedy na pewno umrę. W domu na szczęście czułem się bezpiecznie. Zawaliłem studia bo bałem się tam jeździć.

 

Obecnie mam 28 lat, z tamtym lękiem nie potrafię sobie poradzić do tej pory, nie jest on już aż tak duży jak był, ale towarzyszy mi cały czas. Myślę że może nawet kiedyś z niego wyjdę. Jeśli chodzi o mój post to chciałem się spytać czy ktoś z was ma podobne objawy somatyczne? Zastanawiam się czy objawy te mam bo mam nerwicę, czy może jakieś inne czynniki mogą takie objawy wywoływać, a przy okazji podnosić napięcie nerwowe i lęk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecnie mam 28 lat, z tamtym lękiem nie potrafię sobie poradzić do tej pory, nie jest on już aż tak duży jak był, ale towarzyszy mi cały czas. Myślę że może nawet kiedyś z niego wyjdę. Jeśli chodzi o mój post to chciałem się spytać czy ktoś z was ma podobne objawy somatyczne? Zastanawiam się czy objawy te mam bo mam nerwicę, czy może jakieś inne czynniki mogą takie objawy wywoływać, a przy okazji podnosić napięcie nerwowe i lęk.

 

Jest tutaj mnóstwo osób, które mają podobne objawy. Ja już nie zliczę ile ja ich miałam. Od zimnych dłoni po... ebolę :D. Nerwica powoduje dużo objawów, bo wie czego się najbardziej boimy. Pisałeś, że miałeś zrobione różne badania więc jesteś okazem zdrowia tylko nerwica powoduje, że myślisz inaczej.

Chodzisz do lekarza? Zażywasz jakieś leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×