Skocz do zawartości
Nerwica.com

natiii

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia natiii

  1. Aurora88 nie chodze na terapie dlatego, ze nie mam za duzo mozliwosci. pochodze z malego miasteczka, teraz przeprowadzilam sie na wies i wszedzie musialabym dojechac autem. a jazda autem kilkadziesiat km tak mnie stresuje, ze boje się, ze w trakcie dostane ataku paniki i spowoduje wypadek. wiem, ze to glupie ale na prawde. na poczatku nie rozumialam, ze to sam wyjazd mnie stresuje. gdy wsiadalam za kółko sztywniała mi szyja, miałam przerózne bole itd ale jechałam. w męczarniach ale przejezdzałam te kilkanascie kilometrow. ale od jakiegos czasu na sama myśl jest tragedia. zaluje, ze nie mieszkam w duzym miescie gdzie pewnie doszłabym pieszo do jakiegos lekarza no ale trudno. myslalam nad terapia online ale sama nie wiem. biore lekarstwa: tianesal (coaxil) 2x dziennie i propanolol 2 x dziennie. biore magnez i pije melise. ale caly czas jest kiepsko. trzyma mnie to juz ponad tydzien dokładnie od wieczoru panienskiego przyjaciólki, na któym byłam i wiadomo troszke wypiłam. i od tego czasu mam to odrealnieie;/ co do terapii to wlasciwie wydaje mi sie, ze wszystko wiem juz w temacie nerwicy i wlasnych problemów i nie chce zalic sie przed zadnym terapeuta. wszystko sobie juz sama uswiadomiłam. popelnilam pare lat temu duzy błąd, którego dlugo żalowałam ale juz się z tym uporałam i zamknęłam ten rozdział. każdy popełnia błędy i dla innego pewnie to nawet nie bylby powod do płaczu. jednak dla mnie bylo to cos co odcisnęlo duże piętno na moim sumieniu. miałam pewne zasady w życiu, którym jeden jedyny raz zaprzeczyłam i tak się to skończylo, ze pewnie od tego narodziła się ta nerwica. wiem o tym, pogodziłam się z tym. i caly czas walcze z tym cholerstwem. co dziennie rano mowię sobie, ze dzisiaj jest ten dzień, który wszystko zmienia, ze od dzisiaj juz bedzie dobrze. i mija godzina i zas zaczynaja się głupie myśli, wymyślanie problemów, chorób, i te cholerne objawy odrealnienia. dla mnie to jest najgorsze. nie przejmuje juz się nawet bólem serca czy czyms innym. jak mnie zakłuje to sama się w myślach śmieje z tego bólu. i za chwile mija. tylko to odrealnienie mnie dobija. z tym nie umiem sobie poradzić. nie mam na nic siły. mam cały dom na głowie a nie mam sił nic robić. to znaczy siły może mam ale blokuje mnie to głupie uczcucie... zaczęłam stosować metody relaksacji... i sama nie wiem... fajnie jest wyłączyć się na chwile ale potem jest powrót do rzeczywistości i znowu to samo. zakupiłam książkę ,,kod uzdrawiania" i szczerze liczyłam dużo na nią... ale nie wiem czy te metody z tej książki cos pomagają. być moze jest to bardziej placebo niz skuteczność tych metod. bo ostatnim razem jak zrobilam sobie kod uzdrawiania to przez chwile myślałam ,, teraz juz będzie dobrze, jestem pełna optymizmu itd" i przez chwile nawet bylo dobrze ale za chwile zas to głupie uczucie powróciło.
  2. nerwa ja tez tak mam, ze jak zaczne cos robic to to robie. i niby o tym zapominam. ale za chwile sobie przypomne i jest masakra;/ cały czas czekam kiedy to sie skonczy ale zaczynam wątpić czy w ogole sie skonczy bo z biegiem czasu zauwazyłam, ze jak juz mnie to dopada to mam to coraz dłuzej. co ciekawe teraz gdy zrozumialam, ze to wszystko to pewnie nerwica to dotarło do mnie, ze takie dziwne uczucia to miałam juz jakies 8 lat temu gdy chodziłam jeszcze do liceum. ale wtedy do głowy mi nie przyszlo, ze to nerwica. zganiałam to zawsze na picie kawy. bo wydawało mi się, ze zawsze jak wypije kawe to dopada mnie jakies dziwne chwilowe uczucie otępienia. przestawałam wtedy pic kawe i to mijało. z biegiem czasu jednak to odzcucie co jakis czas wracało niezależnie juz od tego czy piłam kawe czy nie. i w koncu pozostało to juz na dłuzej i dopiero nie dawno dotarło do mnie, ze to najprawdopodobniej nerwica...;( Boze... poradzcie cos co zrobic, zeby to gówno się skonczylo... wiem wiem powiecie : ,,zajmij się czymś, zrób cos dla siebie" itd... uwierzcie mi, ze nie zawsze tak można... poszukać sobie jakieś zajęcie bo gdy ma się małe dzieci to ciężko jest wygrzebać się z domowych obowiązków a co dopiero zrobić coś dla siebie.... własnie teraz znalazłam dla siebie głupie 5 min a już przychodzi starsza córka z płaczem do domu;(
  3. Czy jest tu ktoś kto nie ma typowych ataków paniki? tylko cały czas się źle czuje?? bo ja juz mam dosyć. nie mam jako tako typowych ataków ( no miałam moze z 2 razy) czyli przyspieszone bicie serca, drzenie ciała, oblewanie potem itd. tylko mam np. przez kilka dni złe samoopoczucie., które po prostu mnie dobija. nie mam juz sił na to. wstaje rano i jest dobrze. a po ok. godzinie zaczyna się jakieś dziwne otępienie, osłabienie. wstaje z krzesła i zastanawiam się czy zaraz nie upadne. obracam się i mam wrażenie jakby miało mnie zaraz zarzucić i wogóle czuje takie choler*e dziwne osłabienie jakby mętlik w głowie. sama nie wiem jak to opisać. od poniedziałku męczyło mnie cos takiego. w czwartek do kościola jechałam z myślą, ze pewnie padne w trakcie mszy. po mszy było chwile dobrze i znowu się zaczęło. pojechałam z mężem, dziećmi i szwagrem i jego rodzina na przejażdzke rowerową i cały czas zastanawiałam się czy nie przewróce się na rowerze prosto pod jakies auto. dopiero jak bylismy w domu i wypiłam jedno piwko to gdzies to otępienie odeszło. dzisiaj od rana jest jakby troszeczke lepiej ale dla odmiany boli mnie glowa i mam ją taką ciężką. zaznaczam, że to na pewno nie kac;p bo to nie mozliwe a takie bole głowy to mam co troche. ;( ja juz mam do chol*ry dosyć. co to za życie. zamiast cieszyć się i zajmować się córeczkami to ja cały czas zastanawiam się co mi jest ..;/ i widze, ze jest coraz gorzej;/ kiedys bylam noprmalna wesoła dziewczyna a teraz boje się z domu wyjść. w poniedziałek pojechałam z dziećmi do marketu i połowy rzeczy nie kupiłam bo nie miałam sił;/ tragedia...;/
  4. witajcie! i ja zmagam się z nerwicą. zreszta juz pisałam o tym w kilku wątkach. jestem mamą dwójki małych dzieci i gdyby nie ta choler*a nerwica to byłabym na prawdę szczęsliwa. nie chce po raz kolejny pisać o swoich objawach bo było juz ich tyle, ze już nawet nie mam sił. w zasadzie prawie dotarło do mnie, ze fizycznie jestem zdrowa... PRAWIE ... bo jak to w nerwicy bywa myśli pojawiają sie na okrągłą, ze jestem na cos chora itd. ale juz się tak nimi nie przejmuje. byc moze jest tez to oczywiście chwilowe.... w każdym razie teraz męczę się z tym strasznym uczuciem odrealnienia, które jest po prostu wykańczające. próbuje z tym żyć ale jest róznie. najlepiej jest jak jest mąż w domu. przy nim czuje się na prawdę bezpiecznie. ale niestety mąz pracuje i wtedy gdy go nie ma jest najgorzej. pisze tutaj bo moze jest jakas osoba (najlepiej mamusia, która ma podobne odczucia) , która chciałaby czasem porozmawiać. tak po prostu. albo po prostu zając czyms myśli. jeśli tak to prosze pisać na maila monika1405@vp.pl chętnie porozmaiwam z kims kto ma podobny problem. pozdrawiam
  5. mam podobnie. co chwile boli mnie jakas inna cześć ciała. kiedys z tym biegałam po lekarzach. ale gdy wszystko okazaywało sie ok stwierdziłam, ze nie ma juz sensu i odpusciłam. nieraz cos mnie boli ale mowie sobie, ze poboli 2-3 dni i przestanie i faktycznie tak jest;p mam pytanie. czy brał ktoś Ashvagande??? jesli tak to z jakimi skutkami??? czytałam, ze ponoc to dobre lekarstwo na nerwice...
  6. a czy macie czasami takie dziwne uczucie??? nie wiem jak to opisac wiec jesli macie to pewnie wiecie o czym mowie;p ja wlasnie kolejny dzien się z tym męcze. to jest takie jakby otępienie, odrealnienie. czuje się tak jakbym miała w każdej chwili paśc na podłoge i juz nie wstac ;p jakby miały mi się za chwile ugiąć nogi. czuje rowniez jakbym byla wewnatrz cała roztrzęsiona. oczywiscie fizycznie się nie trzęse tylko tak jakby od środka. kilka razy juz tak mialam. trwało pare dni i przechodziło. teraz tez czekam na zakończenie. w końcu to juz chyba 4 dzień mam. miewacie cos takiego???? jak sobie z tym radzicie???
  7. Witajcie! mam pytanie do osób, które odczuwają z powodu nerwicy różne bóle uciski i kłucia w głowie???w jaki sposob to odczuwacie??? bo ja chyba znowu zacynam swirować, ze mam coś w głowie. mam cały czas kłucia w głowie. raz są mocniejsze a raz silniejsze. takie kilkusekundowy ucisk w jednym punkcie. i tylko po prawej stronie głowy. najcześciej z tylu a czasem tez do góry. cały czas macam tą głowę i uciskam w poszukiwaniu guza;p i wydaje mi się, ze od tego jeszcze bardziej mnie boli. często mam też bole tylko prawej str głowy. rok temu miałam robiony rezonans i wyszedl ok. pol roku temu miałam angiografie. rowniez ok., ostatnio badanie i tomografie oka- rowniez ok. dodam, ze z miesiac temu odstawiłam leki na nerwice poniewaz stwierdziłam, ze poradze sobie z tym sama. na poczatku bylo cięzko. miałam 2 razy atak paniki ale teraz jakby daje rade. i gdyby nie te cholerne kłucia byłoby lepiej. nie chce znowu latac po lekarzach i robic kolejnych badan bo ile mozna...;O im więcej biegałam po lekarzach tym więcej dziwnych myśli i dodtakowego stresu pojawiało się. dlatego pytam Was. moze ktoś tez tak miał. tłumacze sobie, ze skoro przy tej głupiej nerwicy człowiek może mieć np bóle serca i nierówne bicie to dlaczego nie mógłby mieć kłucia w różnych cześciach głowy prawda??? dodam, ze ponad rok zaciskam zęby po prawej stronie. i błagam jeszcze takie pytanie do Was.... skoro jesteście nerwicowcami to pewnie ktoś z Was zna odpowiedź bo ja juz nie wiem gdzie pisac zeby uzyskac odp na to pytanie: co dokładnie obejmuje badanie rezonansem głowy??? czy jest to sam mózg czy również tylne części głowy? wiem, ze na pewno obejmuje mózg i zatoki. czy jeśli miałabym cos tam z tyłu czy z boku głowy to ten rezonans wykazałby to? pytam bo na prawde nie wiem co myśleć o tych kłuciach i uciskach w głowie pozdrawiam:)
  8. Dziękuje za odpowiedzi. jesli chodzi o ataki to wiem, ze i tak jeszcze nie bylo tak źle. z opowiesci innych wiem, ze u innych zdarzaly sie wizyty w szpitalu itd. i ciesze się, ze narazie mnie to nie dotyczyło. bądz co bądź nie mialam tych ataków zbyt dużo. miałam dzisiaj, wczoraj i wczesniej moze z 2 razy. dlatego tez starałam się o nich nie myśleć. bardzo często z kolei miałam różne otępienia czy raczej odrealnienia. sama nie wiem co to dokładnie było. po prostu ,, dziwne" samopoczucie. Lekarstwa odstwailam dlatego, ze próbowalam sobie udowodnić, ze dam już sobie rade bez nich. ze nie jest ze mną tak źle. no ale jak widac jednak jest. zreszta neurolog, która mi to przepisała mówiła, ze mam je brać przez 3 miesiace wiec po 3 mies po prostu je odstawiłam. a jesli chodzi o psychologa... nie, nie mialam i wzbraniam się przed tym rękami i nogami... jeśli do niego pójde to wiem, ze bedzie to dla mnie już ostateczność i w pewien sposób moja największa porażka. wiem co teraz myślicie, ze jestem glupia itd. ja tez tak uważam. wiem, ze powinnam iść do psychologa. na prawde to wiem. wiem, ze on najpewniej pomoze mi sie z tego cholerstwa wyleczyc, ale boje się. po pierwsze nie mam odwagi spowiadac się obcym ludziom ze swojego życia. a po drugie po prostu wstydze się, poniewaz jestem z malej miejscowości gdzie wszyscy wszystko wiedza i widza i wiem, ze za chwile ludzie będą gadać, ze jestem chora psychicznie albo cos w tym rodzaju. a tylko tego mi jeszcze brakuje,...;( chciałam zapisać się na terapie online ale gdzies o tym pisalam i inni mi odradzili. ale tak jest dla mnie najlatwiej. lubie pisać i wiem, ze wtedy najłatwiej ,,wyrzygałabym" wszystko co mnie męczy itd. ale sama nie wiem... ja na prawde probowalam z tym sama walczyć. nie nakręcać się i nie myśleć o tym. ale najgrosze jest to, ze nawet jak nie myslałam to nagle pojawiały się jakieś fizyczne dolegliwości z typu skurcze serca lub cos innego i od nowa zaczynałam się nakręcać. ze moze faktycznie jestem chora, ze moze dostane jakis zawał i zostawie dzieci. i tak to się wszystko kręci w koło cały czas. tylko chyba sił juz mam coraz mniej na to wszystko...;(
  9. hej. pisze tutaj bo wlasnie chyba przeszłam ten cholerny atak i nadal nie moge sie uspokoic. pisze tutaj i rycze. moje objawy zwiazne z nerwica przez ostatnie meisiace byly rozne. nawet nie chce mi sie o nich pisac. w ciagu osttaniego roku mialam rezonans glowy, angiografie, echo serca, badanie tarczycy, tomografie oka, przeswietlenie klatki piersiowej, przeswietlenie odcnika szyjengo i rozne badania krwi. a wszystko chyba przez ta zasrana nerwice. nie wiem co sie ze mna porobilo. z normlanej wesolej kobiety stalam się kims kto tylko mysli, ze jest albo za chwile bedzie na cos chory i ze ogólnie cos sie musi złego wydarzyć. nienawidze siebie za to kim się stałam i nikt mi juz nie wmówi, ze jestem cos warta. bo zamiast cieszyć się z bycia matka dwóch wspaniałych dziewczynek i z posiadania normlanej zdrowej rodziny ja caly czas rozmyslam o czyms i sie boje. nienawidze siebie. boje się, ze gdy córeczki dostrzegą co się ze mna dzieję i to wszystko się pogłebi zniszcze im całe dzieciństwo. probowalam walczyc z ta piep..na nerwica ale chyba nie mam juz sil. bralam lekarstwa (Tianesal, magnez, propoanolol) pilam melise i w sumie bylo w miare dobrze ale nie tak jak bym chciala. z 2 tygodnie temu odstawilam tianesal. i mam od jakiegos czasu podwyzszone cisnienie, które mierze non stop, uciski w glowie. wczoraj czulam mrowienie w prawej rece, wyzsze cisnienie i za jakis czas zaczelam cała dygotac. mąż zaprowadzil mnie do łożka przytulil i się uspokoilam. ale dzisiaj jest w pracy a ja caly czas o tym mysle i znów mnie to cholerstwo chwycilo. zastanawiam sie czy to nie dlatego, ze odstawilam lekarstwa... i mnie to jeszcze bardziej wkurza. mówilam sobie: ,, odstawisz lekarstwa, jestes silna i poradzisz sobie. nawet jak chwyca Cie nerwy dasz rade" a tu dupa.... jedna wielka dupa...widocznie nie nadaje sie juz do niczego skoro umiem jakos zyc tylko po tych tabletakch... koszmar... przepraszam, ze tu pisze ale sama nie wiem gdzie pisac.po prostu musialam zając czyms te cholerne myśli. chyba teraz sie troche uspokilam ale i tak mam doła... ;(
  10. i ja chce wyzdrowiec.... ale juz trace nadzieje. coraz czesciej mysle, ze moze ja nie mam nerwicy tylko po prostu jestem glupim beznadziejnym czlowiekiem, ktory nie umie sobie poradzic z zyciem... powinnam byc szczesliwa. bo mam tak duzo... mam kochajcego meza. wspaniale dzieci. i ogolnie jest ok. nie plawie sie w luksusach ale tez niczego mi nie brakuje... wiec kazdy inny powiedzialby, ze powinnam byc szczesliwa... a tu masakra jakas.... mam takie pytaie ... wiem, ze mnie teraz wysmiejecie ale chyba tylko to mi zostalo... czy korzystaliscie kiedys z usług internetowych psychologów?? znalazlam jakis czas temu strony, na ktorych reklamuja sie psycholodzy, do ktorych mozna napisac a oni udzielaja ci porad. taka poprostu wizyta u psychologa ale internetowa. czy to sie sprawdza????? nie ma opcji zebym mogla pojsc do psychologa poniewaz mieszkam w malym miasteczku gdzie wiem, ze zaraz wszyscy beda pytac i gadac, ze jestem chora.. nawet gdybym chciala to jakos ukryc i pojechac gdzies dalej to i tak mam z tym problem. poniewaz mam małe dzieci, które musialabym zostawic z tesciami. i wyjechac na dluzej. nawet kilka godzin. a wtedy bylyby pytanie ,,gdzie bylas" itd. i wiem, ze nie da rady... a chcialabym z kims po prostu pogadac... i pomyslalam o takim lekarzu internetowym... dla mnie to nawet lepiej... bo nie trzeba nawet laczyc sie przez kamerke tylko wystarczy napisac maila... a ja lubie pisac. bo jak zaczne pisac to wtedy pisze i pisze.... a wiem, ze twarza w twarz lub przez kamere i tak bym polowy nie byla w stanie wygęgac.... co myslicie??? sprawdza sie taka inernetowa porada???
  11. witam! to znowu ja po ostatnim poscie jaki napisalam zaczeło mi się poprawiać i dlatego sie nie odzywalam;) ale teraz znowu mam watpliwosci.... jakis czas temu mialam takie bardzo dziwne objawy. mianowicie cos jakby ,,cykalo" mi z tylu glowy. caly czas slyszalam takie ,,cykniecia" jak odglos swierszcza ale taki krotkie. oczywisice mialam to przez kilka dni a potem minely... mialam to w momencie kiedy wyprawialam swoje imieniny i wiadomo bylo zdenerwowanie czy wszystko zdaze zrobic itd. i przez caly czas przygotowan mialam te cykniecia. po kilku dniach wszystko minelo i ponad miesiac juz tego nie mam. potem przyszly swieta i mialam uczucie guli w przelyku. mialam to p oraz pierwszy i się wystraszylam. dzien przed wigila bylam u rodzinnego, ktora zasugerowala zrobienie usg tarczycy. udalo mi sie dostac do radiologa. ktory stwierdzil, ze wszystko ok i ze nie ma kompletnie sie do czego przyczepic. po tym badaniu uczucie guli minelo. no i teraz z kolei mam caly czas nierowne bicie serca i uczucie ucisku na klatke. z tym bylam ponad mieisac temu u kardiologa, który zrobil mi echo serca i stwierdzil, ze wszystko ok. mialam jedynie jakis pojedynczy skurcz ale pomimo to niby wszystko ok. po tym badaniu rowniez sie troche uspokilam. ale teraz od kilku dni znowu mam metlik w glowie. poniewaz to serce nadal zabije kilka razy na dzien mocniej. mam klucia miedzy zebrami pod piersia. i mam takie silne uciski kilkusekundowe na klatke piersiowa.jdne sa w miejscu serca a drugie w lewym boku ale badziej calkiem z lewej strony i nie mam pojecia co to za uciski...;/ nieraz jak leze to czuje jak serce zaczyna bic szybciej zaczyna mi cos rzezić w klatce i musze odkaszlnąć i po tym juz jest ok. i dlatego mam pytanie czy ktos z Was tez tak mial???? boje sie mocno tych boli klatki poniewaz wmawiam sobie, ze moge miec raka pluc. i jest masakra...;/ a bylo juz tak dobrze... myslalam pozytywnie i w ogole nic mi nie bylo...;/ a tu znowu cos...;/
  12. D@ari@nk@ mam nadzieje, ze jest tak jak mowisz i ze to na prawde nerwica. staram sobie to tlumaczyc tak, ze gdybym np miala cos z sercem to bolaloby mnie cały czas. a mnie boli tylko wtedy jak nie mam zajęcia. np w ten weekend wyprawiałam imieniny dla rodziny i w sobote od rana bylam zajeta i wszystko bylo ok. potem jak sie troszke wyrobilam z gotowaniem to mialam chwile przerwy i sie zaczelo. klucie w sercu, uczucie jakbym nie mogla tchu zlapac itd. potem znowu zajelam sie robotą i znowu nic. a jak przyszli goście to praktycznie caly wieczor nic mi nie bylo. no poza bolem glowy ale to akurat jest u mnie norma bo prawdopodobnie mam migreny. w niedziele znowu to samo. od rana nie myslalam o tym i bylo ok. potem raz mnie cos zaklulo i znowu o tym myslalam i sie zaczelo. znowu to glupie uczucie otepienia, problem z oddychaniem itd. ale powiedzialam sobie w myslach,, ze nie dam ci wygrac ty cholerna nerwico" i wstalam i poszlam szykowac bo znowu mieli przyjsc goscie. i po jakims czasie znowu bylam ,,normalna". takze to bedzie pewnie nerwica prawda?? czasem sie zastanawiam skad sie to wzięło. kiedyś bylam na prawde lubiana, bylam wesola, mialam mnoswto przyjaciol ( w czasach liceum bo teraz po latach wiadomo kontakty sie urwaly i zostali tylko ci najblizszi) a teraz wiecznie sie czyms martwie, rozmyslam jak to bedzie, czy moja rodzina bedzie szczesliwa itd. to sie zaczelo jak urodzilam drugie dziecko. wtedy zaczelam myslec, ze wszystko nam się układa i ze znając życie to pewnie zaraz wydarzy się cos co to wszystko zepsuje. wydaje mi sie tez, ze te glupie mysli biora sie z mojego dziecinstwa. bo jak bylam mała to moja mama wiecznie na cos chorowala. to na watrobe, to na tarczyce to kiedys okazalo sie, ze ma poczatki osteoporozy i mowila, ze bedzie na wozku siedziec. pamietam jak nie raz ryczalam i modlilam sie zeby tylko Bog mi mamy nie zabral albo zeby nie skonczyla na tym wozku. mama oczywsicie nie byla swiadoma tego jak to na mnie wplywalo bo ja plakalam po kątach tak zeby nie widziala. a teraz mama ma sie dobrze, nadala co chwile lata z jakas choroba ale jest ok. pamietam jak zawsze sobie mowilam, ze jak bede miala dzieci to nigdy przy nich nie pokaze, ze cos mnie boli czy, ze jestem chora. bo juz teraz jak boli mnie glowa to moja coreczka 3-letnia przychodzi i sie dopytuje i widac, ze sie martwi. dlatego tez caly czas mysle, zeby mi tylko nic nie bylo, zeby moje kochane dzieciaczki mialy matke i przede wszystkim zdrowa matke.... przez ostatnie kilka lat tez mialam troche nerwow. zwlaszcza przez ciaze. w kazdej ciazy pod koniec czulam sie na prawde zle, marzylam, zeby juz sie wreszcie skonczylo a one jak na zlosc sie dluzyly i dluzyly. obie corki urodzilam po terminie. a do tego czasu co chwile kazdy wydzwanial albo przy chodzil czy juz nie urodzilam itd. to bylo takie straszne i dobijajace.pamietam jak po jednym takim telefonie z bezrdanosci rzucilam o podloge telefonem bo juz nie moglam tego wytrzymac. (kazda kobieta, ktora tak miala pod koniec ciazy na pewno wie o czym mowie, te ciagłe pytania itd) potem stresujace porody. pierwszy naturalny z najgorszymi bolami trwal prawie caly dzien. a drugi przez cesarke, ale tak bardzo balam sie tej operacji (to byla moja piewrwsza operacja w zyciu) ze jak wchodzilam na sale operacyjna to sie z nerwow trzeslam. a po porodzie dygotalam z 2 godziny bo tez ponoc nerwy ze mnie schodzily. teraz na codzien jestem sama z 2 dzieci bo maz pracuje. i tez jest nieraz ciezko. ale nie moge pokazac dzieciom, ze nie raz na parwde mam juz dosyc. zaciskam zeby i sie usmiecham. konczy mi sie macierzynski i mam wrocic do pracy ale na sama mysl o tej pracy robi mi sie niedobrze. praca nie jest zła ale wiem, ze wtedy bede moje dzieci widywac tylko wieczorami a tego sie bardzo boje. bo nigdy nie chcialam zeby moje dzieci byly prawie caly dzien bez matki. mysle nad tym, zeby zalozyc wlasny biznes w domu i wiem, ze jesli sie uda to w koncu bede w zyciu spelniona. bede pracowala ale bede tez obok dzieci. tak wlasnie chcialam zawsze zyc. mam przyklad w bardzo bliskiej rodzinie gdzie siostra ma dziecko i robi kariere. i to jej dziecko od malego bylo podrzucane od jednych dziadkow do drugich. od malego bylo rozstrzesione i wiele wiele nocy spalo nie w swoim domu tylko u dziadkow bo mama i tata do pracy jechali. a jej mama do teraz tylko za kariera goni. i wierzcie mi nie chce czegos takiego dla moich dzieci. na prawde nie chce... a wiem, ze jesli pojde do tej pracy to bedzie podobnie. co prawda ja nie bede robic nocek ale i tak byloby mi ciezko... ehh.. ale sie rozpisalam... pora juz przestac przynudzac... wracam do mojej codziennosci... czyli sprzatanie, pranie, gotowanie i rozmyslanie.. aha jeszcze takie pytanko: czy ktos z Was bierze tianesal ??? mi go neurolog przepisala na jak to powiedziala ,,wyciszenie" i sie zastanawiam czy ten lek rzeczywiscie pomoze na te moje cholerne nerwy...
  13. Witam was wszystkich. Postanowiłam dzisiaj, że do was dołączę. Przegladalam trochę ten portal i stwierdziłam, że jesli troszke sie tutaj wyzale to moze ta moja durna nerwica trochę odpusci. Jeśli to faktycznie jest nerwica. Dlatego prosze o odpowiedz czy nerwica tak ma..? Opiszę troszeczkę swoje objawy. Ogólnie zawsze bylam osoba troszkę nerwowa ale w sensie takim, ze jak coś mnie denerwowalo lub ktos to nakrzyczalam na tego kogos i bylo ok. Przez wszystkie lata szkolne bylam bardzo wesola i lubiana. A teraz po prostu sama siebie nie poznaje.jestem caly czas przybita. A zaczęło się w sumie po ciazach, które same w sobie były dla mnie okresami bardzo stresujacymi. po urodzeniu drugiego dziecka zaczelam wymyslac sobie choroby. Zaczelo się od silnych bólów glowy(prawdopodobnie migrenowych) . kiedys chcialam cos o nich poczytac i trafilam na artykuly o guzach mozgu itd. Czytajac objawy wmowilam sobie,że to pewnie guz. Raz nawet wpadlam w taki stan rozstrzesienia, ze budzilam mojego męża żeby ze mną siedział i mnie uspokajal. Bo z nerwow sie trzeslam ciśnienie mi podskoczylo i nie mogłam się uspokoić. Po tym wydarzeniu zapisalam się prywatnie na rezonans głowy, który nic nie wykazal. Po tym czasie na krótko się uspokoilam. Ale znowu zaczelam czytac o roznych innych chorobach. z dwa miesiace pozniej zaczelam odczuwac klucia w lewej str klatki piersiowej. Ale tak calkiem z boku.po jakims miesiacu zaczelo robic mi sie tak dziwnie. Robilam sie nagle otepiala. Brakowalo mi sil, a jeszcze pozniej zaczelo mi sie wydawac ze mi sie ciezko oddycha. Poszlam do rodzinnego. Osluchala mnie zrobila ekg i stwiedzila,ze wszystko ok i ze to pewnie nerwy. Zapytala sie czym sie zajmuje. I powiedzialam,ze jestem prawie caly czas z dwojka dzieci. Na to ona, ze to wszystko wyjasnia.ze pewnie sie duzo denerwuje itd. Zapisala mi jakies tabletki bralam je przez ok tydzień i jakby bylo mi troszke lepiej. Po ok mies znowu zaczelo mi robić się dziwnie i znowu do niej poszlam. Znowu mialam ekg ktore wyszlo dobrze i pani doktor kazala mi sie troszkę wziąść za siebie tzn zrobic cos dla siebie wyjsc pobiegac itd. Od tego czasu w sumie nic się nie zmienilo. Co dziennie czytam o chorobach i co dziennie mam nowe inne objawy. Np. Czulam rozpieranie w krtani i zaczelam wmawiać sobie że to rak krtani. Ciagle uczucie ucisku na klatkę piersiowa tlumacze sobie jako rak pluc. Miałam bole z tylu glowy jakby szyji to wmowilam sobie, że mam tam guza. Zrobilam prześwietlenie odcinka szyjnego,które jednak nic nie wykazalo. No i w chwili obecnej czuje caly czas te durne problemy z oddychaniem. Jak cos robie i sie zamyśle to oddycha mi się normalnie. Ale jak zaczne o tym myśleć to odrazu zle mi się oddycha. I musze nabierac gleboki wdech. Dodam, ze caly czas mam jakby zatkany nos chociaz nie mam kataru. I to oczywiscie juz sobie tlumacze ze pewnie cos mam w tym nosie. Czuje tez rozne klucia w klatce. Nawet teraz jak to pisze to co chwile mnie coś zakluje. . Mam juz tego dosyc. Nie wiem juz sama czy to ta nerwica czy na prawde na cos choruje. Co o tym myslicie? -- 26 lis 2014, 00:10 -- Witam was wszystkich. Postanowiłam dzisiaj, że do was dołączę. Przegladalam trochę ten portal i stwierdziłam, że jesli troszke sie tutaj wyzale to moze ta moja durna nerwica trochę odpusci. Jeśli to faktycznie jest nerwica. Dlatego prosze o odpowiedz czy nerwica tak ma..? Opiszę troszeczkę swoje objawy. Ogólnie zawsze bylam osoba troszkę nerwowa ale w sensie takim, ze jak coś mnie denerwowalo lub ktos to nakrzyczalam na tego kogos i bylo ok. Przez wszystkie lata szkolne bylam bardzo wesola i lubiana. A teraz po prostu sama siebie nie poznaje.jestem caly czas przybita. A zaczęło się w sumie po ciazach, które same w sobie były dla mnie okresami bardzo stresujacymi. po urodzeniu drugiego dziecka zaczelam wymyslac sobie choroby. Zaczelo się od silnych bólów glowy(prawdopodobnie migrenowych) . kiedys chcialam cos o nich poczytac i trafilam na artykuly o guzach mozgu itd. Czytajac objawy wmowilam sobie,że to pewnie guz. Raz nawet wpadlam w taki stan rozstrzesienia, ze budzilam mojego męża żeby ze mną siedział i mnie uspokajal. Bo z nerwow sie trzeslam ciśnienie mi podskoczylo i nie mogłam się uspokoić. Po tym wydarzeniu zapisalam się prywatnie na rezonans głowy, który nic nie wykazal. Po tym czasie na krótko się uspokoilam. Ale znowu zaczelam czytac o roznych innych chorobach. z dwa miesiace pozniej zaczelam odczuwac klucia w lewej str klatki piersiowej. Ale tak calkiem z boku.po jakims miesiacu zaczelo robic mi sie tak dziwnie. Robilam sie nagle otepiala. Brakowalo mi sil, a jeszcze pozniej zaczelo mi sie wydawac ze mi sie ciezko oddycha. Poszlam do rodzinnego. Osluchala mnie zrobila ekg i stwiedzila,ze wszystko ok i ze to pewnie nerwy. Zapytala sie czym sie zajmuje. I powiedzialam,ze jestem prawie caly czas z dwojka dzieci. Na to ona, ze to wszystko wyjasnia.ze pewnie sie duzo denerwuje itd. Zapisala mi jakies tabletki bralam je przez ok tydzień i jakby bylo mi troszke lepiej. Po ok mies znowu zaczelo mi robić się dziwnie i znowu do niej poszlam. Znowu mialam ekg ktore wyszlo dobrze i pani doktor kazala mi sie troszkę wziąść za siebie tzn zrobic cos dla siebie wyjsc pobiegac itd. Od tego czasu w sumie nic się nie zmienilo. Co dziennie czytam o chorobach i co dziennie mam nowe inne objawy. Np. Czulam rozpieranie w krtani i zaczelam wmawiać sobie że to rak krtani. Ciagle uczucie ucisku na klatkę piersiowa tlumacze sobie jako rak pluc. Miałam bole z tylu glowy jakby szyji to wmowilam sobie, że mam tam guza. Zrobilam prześwietlenie odcinka szyjnego,które jednak nic nie wykazalo. No i w chwili obecnej czuje caly czas te durne problemy z oddychaniem. Jak cos robie i sie zamyśle to oddycha mi się normalnie. Ale jak zaczne o tym myśleć to odrazu zle mi się oddycha. I musze nabierac gleboki wdech. Dodam, ze caly czas mam jakby zatkany nos chociaz nie mam kataru. I to oczywiscie juz sobie tlumacze ze pewnie cos mam w tym nosie. Czuje tez rozne klucia w klatce. Nawet teraz jak to pisze to co chwile mnie coś zakluje. . Mam juz tego dosyc. Nie wiem juz sama czy to ta nerwica czy na prawde na cos choruje. Co o tym myslicie?
×