Witam.
Z nerwicą zmagam się od 8 lat.
Zaczęło się w październiku 2006 na ostatnim roku studiów.
Co ciekawe u mnie najpierw padł żołądek i zapalenie cewki moczowej.
W grudniu 2006 podczas wizyty u babci nagły atak paniki, walenie serca nie wiedziałem co się dzieje, myślałem że umieram.
Od tego czasu rano po przebudzeniu codziennie walenie serca, strach przed zaśnięciem, różne nerwobóle
Byłem twardy i głupi, walczyłem metodami tradycyjnymi – nerwosol lub krople walerianowe, pomagał na krótko wysiłek fizyczny, kąpiele, czytanie książki – ale wszystko na nic.
Powtarzane afirmacje też nie pomagały , bo nie wierzyłem w nie.
Zacząłem pracę, ale ciągle nie czułem się sobą – jakiś skrępowany, zduszony, dziwnie reagowałem na ludzi, starałem się być nad wyraz normalny, czułem jakbym miał ubraną maskę skrępowania.
W końcu w styczniu 2012 roku poszedłem do psychiatry. Przepisał mi afobam i bioxetin. Pomogło. Zacząłem być pewny siebie, nie bałem się niczego.
Po 6 miesiącach odstawiłem leki, bo myślałem WYGRAŁEM, po kolejnych 5 miesiącach wszystko wróciło nerwobóle, kołatania, ścisk głowy.
Znowu psychotropy i znowu pomogło, bałem się przestać je brać i biorę do dziś. Pomogło mi to przetrwać utratę pracy, emigrację zarobkową.
Niestety od 2 miesięcy znowu złapało, najgorsze są boleści i ciągłe zmęczenie. Mam stresującą pracę , za bardzo się przejmuję i oto wynik.
W przyszłym tygodniu za namową żony idę do psychologa, może zmienię pracę
W moim życiu było dużo stresów, byłem nieśmiały, zakompleksiony, za dużo się martwiłem pierdołami
Wiem że od nerwicy się nie umiera ale ja ją pokonam bo coraz lepiej ją znam i coraz mniej się jej boję .
Zaczynam mieć w nosie co inni o mnie myślą, trzeba być czasami egoistą z dystansem do siebie i świata, nie starać się być idealnym. Popełniać błędy i śmiać się z nich, nie wahać się.
Pozdrawiam.