Skocz do zawartości
Nerwica.com

Odrobina poezji


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Tak, zdecydowanie ćwicz, ćwicz... Ale te reguły-kamienie to już np. małe coś ;)

 

[Dodane po edycji:]

 

Nez, o te wiersze są dużo fajniejsze... Ale czwartej zwrotce złamałeś metrum wiersza, a obracanie się wokół kalki zszywanie-serce też o perfekcji jeszcze nie świadczy. Wiersz jednak całkiem OK jak na amatorskie standardy. Placki borówkowe natomiast zastąpiłbym "krowimi", które zdecydowanie bardziej wiążą się ze słońcem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W oczekiwaniu

 

Mijają godziny

Nie-planowanych czynności

W głowie echo

Nie-twórczego myślenia

Głosy dzieci

Na szkolnym podwórku

Samochody

Na ulicy z betonu

Zdają się

Wytworem wyobraźni

Innym Światem.

Postawienie w nim kroku

Wymaga wielkiej odwagi

Wzbudza strach

Niechęć.

Pijąc kawę z miodem

Łudzę się bezpieczeństwem

Wyobcowania

Zakrywam ciało kołdrą

Ciepła samotna skóra

Uspokaja.

Na twarzy grymas zadowolenia

Chwila wykrojona z biegu

Chwila nie-bycia

Obracam się na bok

W oczekiwaniu na smak pewności...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PiotrzeP, pisz, zachęcam gorąco, przy czym radzę mieć na względzie fakt, iż jeszcze na tym etapie formowania się poetyckiej osobowości łatwo jeśli chodzi o czytelność przekazu wpaść z liryczności w deliryczność.

 

Wiersz Korby sprawia wrażenia napisanego po dłuższej przerwie od czynnej poezji (nie mówię tu o tzw. poezji rewolucyjnej, jeśli kto fan Wandurskiego, Standego, Broniewskiego i Jasieńskiego, to się zawiedzie) o czym świadczy przewaga treści nad formą.

 

A ja oczywiście nazywam się Karol Maliszewski vel Ludwik Flaszen, (zatem) na forum przywiodła mnie schizofrenia, krytyką literacką zajmuje się szmatu szmat, napisałem kilkaset opracowań, recenzji i antologii i uhuhuhuhu, legitymizowany jestem do wydawania osądów estetycznych tak, że legitymacja ta jest większa niż sztandar wyprowadzić.

 

Co do własnych wypocin, to wstydzę się wyjmować podpórki z szuflad i wyjśc z tym na światło dzienne :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Gniewna woda"

 

Trzymam klucze otwierające

wszystkie okna i drzwi

lecz wciąż zamknięty stoję

w schowku pod schodami

i widzę tylko ocean, ocean pustki

który cień rzuca we mnie

wszystko to w mej głowie

wciąż zamknięty stoję

 

 

 

 

 

ps. isj to tak jak mnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra, czas na mój negliż, hehe. Dam jeden ze swoich wierszy z czasów późnego pacholęctwa (17 lat). Rymowany, mimo że pisałem częściej wiersze białe. Ale pisanie w tej manierze to duża sztuka, a ja raczej nie jestem pewien, czy ją opanowałem. Wiersz jak wiersz, liryczny, ale spokojnie można z perspektywy czasu nazwać go czułostkowym pedalstwem :mrgreen: Daję go po to, żebym w świętym sumieniu mógł w dalszym ciągu Wasze dzieła oceniać, tj. łajać i krytykować (jeśli będzie trzeba ;))

 

Tytułu brak, wiersz jest o pewnej roślinie (bez komentarza)

 

Piekłem kielichy barwione

smukłe wyniosłe zielone

łodyg szeregi uśpione

na słońca znak

 

oczy kłują czerwienią

roku porami się mienią

walczą dzielnie z jesienią

jak z wodą piach

 

ciszy mur je otoczył

zmierzch im głowy zamroczył

rosa kąpie ich oczy

świtu mgła

 

twarze zwróćcie w tę stronę

gdzie pęki trawy zmierzwione

gdzie rzędy róż zapatrzone

w wodę dnia

 

***

nie szukajcie stron świata uparcie

pył kielichów ziemi oddajcie

czerń jej ciała płatkami okryjcie

 

malwy, malwy czerwone, słyszycie?

malwy, czemu oczy niepokoicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy pytasz o to co napisałem, zanim dałem wiersz, czy indagujesz w kwestii samych wypocin, więc zbiorę to wszystko razem. Oto co chciałem przekazać.

 

1. Że jeżeli krytykuję i oceniam wierszę innych, chcę uniknąć zarzutu "jeśli tak się mądrzysz, sam coś napisz". Dałem więc jednorazowo próbkę własnej twórczości;

 

2. Że wiersze rymowane jest pisać łatwiej;

 

3. Że nie napisałbym dziś nic podobnego, ponieważ jestem starszy;

 

4. Że wiersze opiewające rośliny nie są wyżynami rozważań intelektualnych;

 

5. Że opieranie się czasowi jest skazane na niepowodzenie;

 

6. Że od patrzenia na kwiatki dostałem oczojebu i postanowiłem uchwycić tę chwilę na piśmie;

 

7. Dodatkowo Tobie mogę przekazać, że wg mojej opinii wiersz ten stanowczo nie nadaje się do recytacji w koszarach.

 

Dziękuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

POŻEGNANIE

 

Jestem Tobą bardzo zmęczona

 

Nie panujesz nad skrawkami myśli

Rozbieganych po zakamarkach pamięci

Nie rozpoznajesz

W otępieniu wspomnień, marzeń, snów

Ani oznak rzeczywistości

 

Układasz je w jeden obraz rzeczy

Niezrozumiałych, nierozpoznawalnych, nieistniejących

Oglądasz je

W zdziwieniu, w rozpaczy, w pogardzie

Dla ich błahości, dla ich ulotności, dla ich powtarzalności

 

Nie wiem, czy sama go stworzyłam

Czy z uznanego wzorca pożyczyłam

Czy w prezencie otrzymałam

Od stroskanego, lecz nieświadomego przyjaciela

 

Zostawiam więc wszystko, co nie moje

Poranne skłony, makijaż o brzasku, błogosławioną kawę

Imitacje gestów, substytuty słów, ślepe spojrzenia, lekkie uściski dłoni

Dzień dobry i do widzenia, z cukrem czy bez, dwie kopie proszę

Wieczory pełne powstrzymywanych emocji

Zapisane strony przechwyconych refleksji

Kojące kąpiele i noce bezsenne

W nadziei na ożywcze zaburzenie kolejnego dnia

 

Budzę się do nieśmiertelnego snu, którego złudzeń próżno szukałam

Mając u boku najbardziej ułomny aspekt człowieka

Ciało

 

[Dodane po edycji:]

 

No to jeszcze dwa całkiem przyjemne wierszyki.... one są ze sobą powiązane, więc muszą być czytane razem.......

 

Miniona

 

Niepostrzeżenie odeszła

Bez uprzedzenia

Bez pożegnania

Spojrzenia nie wysłała przez ramię

 

Szybciej niż krótka myśl

Że niepotrzebna

Że nieprawdziwa

Umknęła przez ledwo luźne palce

 

Śmierć ze starości

Oczekiwana i zaskakująca

 

Wydarta dziura

Fascynacja Tobą

 

Nie-miniona

 

Nie fascynacja

Nie miłość a

Tym czuję

 

Mgnienie

Twarz i

Oczy

Usta

Twoje

 

Nie czekam widzę

Nie szukam pragnę

 

Moje

Serce

Dłonie

Ciepło

Drżenie

 

Wracasz

Jesteś więc

Mnie zachwycasz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiersz nosi tytuł nieuchronność i jest odpowiedzią autora na niesprawiedliwy, a fe!, świat determinizmu, inkarnowanej mojry i niewiary w wolną wolę człowieka. Jest krzykiem rozpaczy serca, które potrzebuje ukojenia tak jak brukselka maślanej okrasy.

 

Nieuchronność

 

Niech cały świat zapromienieje

a wszystko co dźwięczne radośnie mu gra

lecz jeśli masz zgnuśnieć - zgnuśniejesz

i koniec kropka. Bumtralala.

 

[Dodane po edycji:]

 

Dosłownie sprzed chwili, być może historia doceni ten wiersz

 

"Koń siedmiokątny"

 

Był sobie raz koń siedmiokątny

Co nosił z siedmiu szwów spodnie

Tankował na stacjach paliwa w płynie

Zagryzał smutki figą w benzynie

Aż się rozpierzchła mu końska grzywa

Na mile i wiorsty niczym archiwa

Siedem podkówek i cugli siedem

Kowal z kowalem, woźnica niejeden

 

Rozmawiał z księżycem, szeptał zaklęcia

Geometryczny kaleka, co szukał szczęścia

W przedszkolu z rozpaczy wył ponad niebo

Chłostany słownie przez chmary źrebiąt

Że nieforemny, że niezły numer

Koń paralityk, wklęsły modelunek

Uciekał batom, umykał chomątu

Na siedem sposobów i siedem kątów

 

Aż spotkał klacz siedmiokątną

Z barwy sierści mleczno-ochrową

Zaczęli ćwiczyć zabawy tajemne

Póty się począł foremny berbeć

Tamtego ranka wśród kropel rosy

Legli wśród traw na wiotkiej komosie

I spadły jak popiół z siedmiu szwów spodnie

Gdy ujrzał obłoki koń siedmiokątny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zmieniłem zasłony w mieszkaniu

odsłaniam je wraz z słońca zachodem

deszcz zmył ścieżki na mapie

błądząc pytam o miejsca z przeszłości

 

galopem unoszę się w przestrzeni

kolorowe obłoki wyprzedzając

otwieram oczy i czuje ich smak na ustach

 

czerwone ciasteczka w piekarniku

przyrządzanie z siebie deseru

desperacki akt cukierniczej metarmofozy

 

symfonia grana na zmysłach

interwał pomiędzy kolejnymi aktami

kurtyna bieli lustrzanym ekranem

on wie że jestem bez biletu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, pewnie nie tęskniliście ani za mną, ani tym bardziej za moją twórczością. Trochę się wydarzyło ostatnio w moim życiu, teraz się uspokoiło, pozostała po tym jedna mała rymowanka;)

 

Gdzieś w lesie dzięcioł w korę mocno puka,

bluszcz dziko twardy pień sobą owija,

w dziurce w drzewie ptaszek domu szuka,

nad mchem wilgotnym bieli się lilija.

 

Oh, ja umęczony, nic mi z tego życia,

lęk okrutny moje serce kąsa!

Hej! Dziewczyno przyznaj się bez bicia,

chciałabyś nago przede mną popląsać?

 

 

Tylko nie wyobrażajcie sobie za dużo:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miło, że jest tu taki kącik. Miło, że potrafimy wyrażać siebie poprzez nasze pisanie. Daję też coś od siebie, z czasów, kiedy jeszcze się jakoś trzymałam:

 

* * *

Bądź blisko na tyle, a bym czuła

twój oddech we włosach.

Na tyle daleko, aby tęsknota osnuwała

nie tylko pokój, ale i świat.

Bądź przy mnie tak długo,

abym - gdy odejdziesz – czesała

włosy twoimi palcami,

widziała świat w twoich barwach,

by miłość jedno tylko twoje nosiła imię.

Bądź przy mnie tak krótko,

jak krótko trwa życie.

 

* * *

ona jest już dużą dziewczynką

możesz ją kochać

całować w tramwaju

trzymać za rękę na ulicy

możesz nawet zabrać ją na wystawę

do teatru albo filharmonii

 

z małymi dziewczynkami

jest ten kłopot

że wolno je mieć

tylko dla siebie

i trzeba ukrywać przed światem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Grafomanię zostawię sobie na koniec, w tej chwili mam ważniejsze problemy do wyleczenia;) Jak już się pewnie isj domyśliłeś, nie traktuję tego pisania poważnie, choć na początku tak wyglądało :roll:

 

Przy okazji pozwolę sobie zaprezentować (grafomańską) fraszkę o pewnej subkulturze młodzieżowej:P

 

Przez los bezlitosny okrutnie zranione

tułają się po ziemi z czarnymi oczami.

Nie wiedzą, co to szczęście, dzieci zagubione,

nikt ich nie rozumie, zwłaszcza oni sami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdybym tak mogła zniknąć na próbę

na czas dobry dla mnie , nie dla innych

udać się w odkrywczą podróż

i wsłuchać w wiecznotrwałe brzmienie w samej sobie

jedno nie bycie oddechem

spełnienie snu o niczym

 

gdybym tak mogła nie poddać się smutkom

nie wątpić w przerwę mego trwania

zatopić się w ciszy

ciszy,która jest aktem miłości,

płynącej z niewyczerpanego zródła

świętą falą

 

gdybyś tak mógł w mej bezsilności

utulić mnie w obszarze mego nie ma

i poczuć emanującą ze mnie

esencję kapryśnej obsesji

zobaczyć moje wnętrze starte w proch,

które rozkładam przed tobą niczym dywan...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewa, całkiem dobre, ale sformułowanie "kapryśna obsesja" jest wewnętrznie sprzeczne. Niemniej pomysł z "gdyby tak zniknąć na próbę" to naprawdę ciekawa koncepcja :smile:

 

"Widok z Wielkiego Mienguszowieckiego"

 

stoję na szczycię góry

krajobraz zamglony

tak bardzo, że jakbym dostał w mordę, to nie wiem, z której strony

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

stoję na krawędzi przepaści...

niekończącej się przestrzeni...

lawiruję nad nicością...

jestem jak księżyc...

zawieszona w próżni...

w sferze niebytu...

mogę skoczyć w tunel nieistnienia...

i zapomnieć...

albo zawrócić...

wkomponować się w sieć pajęczą...

i zagubić w pętli czasu...

znikąd nie ma ratunku...

niedościgłe złudzenia o harmonii życia

ulatują niczym pyłek....

nieuchronnie zbliża się kres istnienia...

 

[Dodane po edycji:]

 

chciałabym żebyś przyszedł znowu w nocy

jak księżyc

i znowu odszedł

przestałabym się wpatrywać w niemy dzwięk

i usnęłabym

wtulona w zapach po tobie

czasem cię widzę

lecz wyciągniętą ręką

dotykam tylko mojej myśli o tobie

rysy twojej twarzy zacierają się w rozpaczy

jak słowo w plamie atramentu

oślepione przez żal zmysły

nie pozwalają spojrzeć na ciebie

krzyk samotności zagłusza wyrazy wypowiadane twoimi wargami

dłonie twoje pogubiłam i usta

i wszystko co było tobą odeszło

żeby zrodzić się na nowo

w nagłym ostrym bólu po tobie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie można zabić miłości

 

odłamałam umarłą gałąź miłości

pochowałam ją w ziemi

mój ogród rozkwitł

 

nie można zabić miłości

 

pogrzebałam ją w moim sercu

lecz ono było domem miłości

otwarło swoje drzwi sercowe

wzmogło swój rytm

rozkołysało zmysły

 

nie można zabić miłości

 

stworzyłam dla niej mogiłę w jej głowie

moje oczy zaczęły świecić jak dwie gwiazdy

a usta stały się czerwieńsze niż szkarłat

głowa była kłębowiskiem wiecznej miłości

 

nie można zabić miłości

 

schwytałam miłość aby ją połamać

ale ona była giętka i oplotła moje ręce

związała je i stałam się więźniem miłości

bo miłość ma własny bieg życia

 

nie można zabić miłości

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No prosze jak tu milo to i ja cos od siebie dorzuce :D

 

***

Pusta złocona rama

wszystko wygląda inaczej

tysiące kryształków

z rozbitgo lustra

jak puzzle układam w całość.

Trzymam w dłoni

kilka kolorowych szkiełek

garść kalejdoskopu marzeń.

 

zawołaj szklarza

rzuciłeś wychodząc z pokoju

 

Nie budź mnie proszę

Zamykam oczy.

Jak echo na leśnej drodze wracają wspomnienienia.

Woń fiołków ,smak nanizanych na słomki

poziomkowych korali z których spijaliśmy słodycz.

Radosny śpiew ptaków i dotyk Twych dłoni,

delikatny i ciepły jak słońcem rozgrzany mech.

Polana, na której budowałeś nam dom.

Wiem,dziś

las w zimowej szacie mieni się kryształowo,

a świerki otulone szadzią wygladają pięknie.

Tylko ja,

nie chcę wracać niczym wygłodniała sarna

pod okno Twej lesniczówki,by stać tam prosząc

o kawałek chleba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to nie jest wiersz (tylko poemat prozą), ale świetnie oddaje nastrój osoby cierpiącej na nerwiczkę :)

 

Arthur Rimbaud, fragm. z "Sezonu w piekle":

 

***

Moje życie, jeśli mnie pamięć nie zwodzi, było niegdyś ucztą, na której otwierały się wszystkie serca, płynęły wszystkie wina.

Pewnego wieczoru wziąłem na kolana Piękno. - I przekonałem się, że jest gorzkie.

- Znieważyłem je.

Uzbroiłem się przeciw trybunałom.

Uciekłem. O czarownice, nędzo, nienawiści, powierzono wam mój skarb!

Zdołałem wygnać ze swego umysłu wszelką ludzką nadzieję. Głuchym skokiem drapieżnika rzucałem się na każdą radość, by ją zdusić.

Wezwałem oprawców, żeby, konając, kąsać kolby ich karabinów. Wezwałem wszystkie plagi, by zadławić się piachem i krwią. Moim bóstwem było nieszczęście. Tarzałem się w błocie. Suszył mnie wiatr zbrodni. Igrałem z obłędem.

I wiosna przyniosła mi okropny śmiech idioty.

Niedawno, bliski wydania ostatniego skrzeku, zapragnąłem odnaleźć klucz do dawnej uczty, na której być może odzyskałem apetyt.

Tym kluczem jest miłosierdzie. - Pomysł taki dowodzi, że śniłem! (...)

 

Pozdrawiam wszystkich :):):):)

 

[Dodane po edycji:]

 

no może oprócz tego wiatru zbrodni :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

* * *

 

 

Uprządł pająk srebrzystą nić

pana włosy

szronem pokryte

śmieszą nas ci sami ludzie

fascynują te same zachody

pan rozumie każde moje nie

mój sprzeciw i bunt

i to że nie potrafię płakać

wtedy kiedy chcę

a gdy jest mi źle uciekam w sen

z panem nawet milczeć można

ciekawie o wszystkim

słyszę szepty które zaplatają warkocze

na mojej głowie

i śmiech

w chwili gdy otwieram usta

by szeptać takie słowa

od których rumieni mi się twarz

pan odchodzi od słów

by zaparzyć nam herbatę

szczeka pies

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje wiersze nie mają ni ładu ni składu. Są beznadziejne no ale cóż... gdy je napisze, widzę co się dzieje, co czuje. Są cholernie prywatne. Najskrytsze myśli wypływające tokiem na papier. Niesamowite. Gdy się nad sobą zasatanawiam, i nie wiem o co chodzi, gdy wiem że coś mnie trapi ale nie wiem co, biorę kartkę, coś do pisania. Tak czy siak zakochałam się w poezji natykając się na pewnego blooga. Kobieta, która go tworzy umieszcza na nim wiersze swoje i różnych autorów, wśród tych autorów była Katarzyna Ewa Zdanowicz. Nie jest słynna ale moim zdaniem genialna. Zakochałam się w wierszu pt.,,Jak umierają małe dziewczynki".Polecam. A oto moje eee... utwory

 

A ja

 

A ja ciągle piszę

Oddaje się cała słodkiej melancholii

 

Papier, ołówek i ręka

 

Na kartkach w ciąż piszę o sobie

 

Taka nudna udręka

Ale nie dla mnie.

 

Lubię opisywać niewylane łzy,

nieistniejące wspomnienia silne uderzenia zadawane udawanym

nożem

 

I tak ciągle piszę,

Piszę choć brak mi słów

które opiszą ten ból

 

Nie ma litości

 

 

 

 

Przestałam

 

Przestałam być miła dla

wszystkich

przestałam łudzić się

życie z początku kolorowe

z dnia na dzień traci barwy swe

 

Przestałam doceniać większość ludzi

Cenię już tylko kilku

Siedzę sama w pokoju

Wśród krzyków, bałaganu i pisku

 

Przestałam się cieszyć życiem,

choć zachowuję się tak,

jakby było odwrotnie

 

Drwię z życia i szczęścia

 

A smutek mnie dobija samotnie

 

Taka rosyjaska

ruletka...

 

 

 

Podobno...

Podobno...każdą chwilą życia powinno cieszyć się

Podobno...każdy w środku dobry jest

Podobno...nigdy nie wolno mówić nigdy

Podobno...na każdą miłą pannę czeka gdzieś mąż przyszły

Podobno...trzeba mieć w życiu cel

 

Podobno...

 

pluję na to słowo

jest zbyt grubiańskie i szykowne

 

Nieludzkie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

'Pogrzeb''

 

Moja dusza rozdrażniona

W ciemnej alei nienawiści wykrzykuje kilka słów

Słów ponoć nic nie znaczących a jednak tak ważnych

Czuje się jak szklanka rozbita na kawałki która wcześniej w sobie mieściła pół litra mleka

Jak drzewo które bez walki poddaje się tańcu wiatru z burzą

Wszystko dookoła wyblakło

Nabrało z wewnątrz szarych barw

A było tak pięknie

A było tak pięknie

Z ust wypływa mi żrąca piana

Oczy napuchnięte wylewają kolejne łzy

A chciałam Ci oddać wszystko to co nazywasz sztuką

Jeden Twój gest a noce by nie ustawały

Twój głos niczym muzyki brzmienie ukajało uszy me

A było tak pięknie

A było tak pięknie

Mówiłeś nie mogę odejść, nie opuszczę Cię

Twoja dusza toczyła bój z rozumem

Nie rozumiałam!

Zanurzałam głowę w misce pełnej zielonej krwi

Swojej krwi

Teraz sama nie zrozumiana, oczyszczona z bólu całkowicie

Stoję nad czarnym dołem wbrew swej woli i rzucam kolejny biały kwiat

W rytm pieśni pożegnalnej wykrzykuje te niczym nie znaczące słowa

Jest pięknie

Jest pięknie

 

Z czasów kiedy miałam czas ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×