Skocz do zawartości
Nerwica.com

Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem


gosia hd

Rekomendowane odpowiedzi

4 godziny temu, evi82 napisał:

Zmartwiona jestem bardzo, wszystko zostalo zrobione na szybko i bez rozmyslu, nie wiem jaki sens ma tez moje trwanie na dawce 0,25 do poniedzialku i dalsza redukcja do 0,125mg na kolejne dwa tygodnie skoro na dawce 0,5 mg pojawiły sie takie skutki uboczne jak bardzo niespecyficzne bole głowy,  przeraza mnie to bo odczuwam 15 dzien jakby uciski mozgu, szczekoscisk, sztywnosc policzkow, bole dziasel i zębów ale przede wszystkim bóle glowy, ktorych nie mialam nigdy wczesniej i tak naprawdę to nie bol glowy a jakby za malo miejsca w mózgu, ktory uciska wiec z nadzieją, ze ktos to przezyl lub słyszał przewertowalam cale forum i jestem w rozsypce. Bedac 29 stycznia na wizycie zapytalam psychiatrę co moze sie dziac ze mna to odrzekla ,ze najwyżej mnie "potelepie" 2 miesiace , nie wiem juz czy tak to odchoruje z racji tego ,ze dlugo bralam Alprox czy cos się zlego wydarzyło. Do tego jeszcze ten Nasen, jak radzicie mi redukowanie jednej tabletki bo juz się boje odstawic z dnia na dzień? Dziękuję wszystkim za pomoc. 

Nie odstawiaj z dnia na dzien. Zalezy ile czasu go bierzesz. Zwieksz benzo o 0.125 i zmniejaszaj dawke zolpidemu o polowe co 2 dni. 

Na te bole glowy... Nie wiem jak z kasa stoisz ale dobre Omega3 by moze pomogly. Ale sama nie kupuj jak sie nie znasz bo wiekszosc omega to syf. Trzeba sie znac dosyc dobrze zeby kupic dobre omega. Wiekszosc omega wcale nie dziala.  Nie bede ci pisac dlaczego omega moga byc bardzo.przydatne bo to jest cos w miare czestego ale zle brzmi 😊 wiec nie bede straszyc.

Prosilabym zebys sie skupila na odpowiedziach bo zadaje ci rozne pytania i nie ma odpowiedzi. Np co do zmiany lekarza. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, evi82 napisał:

Droga Loro, dobrze, ze jesteś,  napisz mi proszę czy cale te 17 miesięcy utrzymywal sie nieznosny bol glowy , boje się, ze juz nigdy nie poprowadze auta nie zdążę miec dziecka. Czy masz jakas wiedze czy powrot do dawki wyjsciowej cofnaby te nieznosne bole głowy. Zastanawiam sie nad powrotem do dawki 1,5 mg ale nie wiem czy gwarantuje to poprawę i powrót  do normalnosci, bo to jest horror.

U mnie na początku te bóle były nie do zniesienia, nie wiedziałam co się ze mną dzieje, to było jak życie za mglą. Jak długo jesteś już na tej małej dawce i jak długo bierzesz ten lek? Alprazolam tak? 

Niestety trwały prawie te całe 17 miesięcy. Byłam w okropnym stanie, nawet jak wzięłam wyjściową dawkę nie czułam wogole działania lorafenu, dlatego że mój system nerwowy był tak rozchwiany. 

Rozumiem Twoje lęki, ja nawet do teraz boję się przyszłości i gorszej choroby psychicznej i caly czas widzę ten okropny psychiatryk w którym byłam. Myślę że jeśli teraz wrocisz do swojej dawki powinnaś się wyciszyć, ból głowy powinien się zmniejszyć, ja w tym czasie biorąc lek przeciwbolowy nie czułam jego działania bo komórki mózgowe były zbyt "rozbite", tak tłumaczył mi mój psychiatra. Jeśli masz w domu swoje leki to weź większą dawkę, tylko wiedz ze ja pisze tylko i wyłącznie ze swojego doświadczenia i musisz wybrać się do lekarza, ja na twoim miejscu nie pozwoliła na tak drastyczne odstawienie bo te pierwsze miesiące na zerowej dawce są okropne, dużo czytam i osoby które odstawiały bardzo wolno nie czuły się tak źle. 

Też nie jeździłam samochodem, na chorobowym byłam 11 miesięcy, bałam się wyjść do sklepu. Będziesz znowu to wszystko robić, wierz mi. 

Masz ten ból głowy, masz fazy w ciągu dnia że trochę puszcza? Jak radzisz sobie psychicznie, ja miałam i nadal, tylko trochę słabsze, mam bardzo natretne mysli i to teraz najbardziej mi dokucza. 

Jeśli zechcesz to pisz, ja tutaj często zaglądam. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Miss Worldwide napisał:

Nie odstawiaj z dnia na dzien. Zalezy ile czasu go bierzesz. Zwieksz benzo o 0.125 i zmniejaszaj dawke zolpidemu o polowe co 2 dni. 

Na te bole glowy... Nie wiem jak z kasa stoisz ale dobre Omega3 by moze pomogly. Ale sama nie kupuj jak sie nie znasz bo wiekszosc omega to syf. Trzeba sie znac dosyc dobrze zeby kupic dobre omega. Wiekszosc omega wcale nie dziala.  Nie bede ci pisac dlaczego omega moga byc bardzo.przydatne bo to jest cos w miare czestego ale zle brzmi 😊 wiec nie bede straszyc.

Prosilabym zebys sie skupila na odpowiedziach bo zadaje ci rozne pytania i nie ma odpowiedzi. Np co do zmiany lekarza. 

Witaj Miss, ja niestety też wróciłam do lorafenu i od prawie dwóch miesięcy znowu biorę go regularnie. Masz też lęk że być może benzo niszczą komórki mózgowe. Ja mam straszne wyrzuty sumienia ze wróciłam do brania i strach przed zwariowaniem, tez tak masz? 

Pozdrawiam serdecznie 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam jeśli przeoczylam jakies pytanie, postaram się  na wszystko odpowiedziec ale jestem naprawdę w kiepskim stanie. Loro na moje bole głowy tez leki przeciwbolowe nie działają,  do ochrony przed padaczka przy odstawianiu benzo dostalam lek o nazwie Tegretol z tego co czytalam jest lek zapisywany rowniez na neuralgii nerwu trojdzielnego wydawaloby się, ze powinnien trochę pomóc (chociaz nie znam się na takich lekach) ból jest uciskowy, rozpierajacy, moglabym napisać, że jest odczucie zabetonowania mózgu, sztywności. Mam wrazenie ,ze bole sa rano mniejsze jakbym lapala doslownie chwile luzu ale nie ma tak zeby bylo jak przed dwoma tygodniami, popoludniu i wieczorem bole głowy sie nasilaja do tego okropne uczucie jakby zeby mi wyrywali. Ten horror zacza się w niedzielę 9 lutego pierwszy tydzien byl okropny nie moglam wychodzic z domu. Juz pierwsze epizod bólu zebow i jakby ciągnęło mnie cos za nos mialam tydzien wczesniej 2 lutego jeszcze na dawce 0,5 mg . Loro ja odnosze wrażenie,  ze to nie branie banzo zniszczylo mi mozg tylko jego niewłaściwe, zbyt szybkie odstawianie, mam nadzieję,że jest tak jak mowisz i jest to czasowe zaborzenie neuroprzekaznikow, ze wszystko jest odwracalne. Moja ostatnia dawka wyjsciowa to bylo 1,5 mg zaszlam dosc szybko bo wciagu 3 tyg do 0,5 i tu się zaczęło. Teraz od 10 lutego ciagne na 0,25 i boje się ruszyc w jakąkolwiek strone zeby sobie juz bardziej nie zaszkodzić. Psychicznie jest nienajlepiej bo najpierw przerazenie a teraz mam pewność, ze cos poszlo nie tak i to nie są zwykle objawy odstawienne. Mąż jest bardzo zdenerwowany jutro  postanowił, że pojedzie do szpitala gdzie pracuje moja psychiatra zeby wreszcie podjac jakas decyzję czy odstawiac Tegretol i wracac na wyzsze dawki Alproxu czy odstawiac go zupelnie  ale tego bardzo się boję. Ona chyba nie bardzo zdaje sobie sprawę jak mnie ta glowa boli i upiera się zebym stawila się w szpitalu ale ja nie widzę sensu, wiem ze szpitala psychiatrycznego nie przeżyje i co mi tam dadza kroplowke przeciwbolowa, która jak piszesz po sobie nie zadziała. Dobrze ,ze jestes chyba nie ma tu nikogo z takimi objawami i doświadczeniem. Miss pytasz mnie o zmiane lekarza , jesli jutro mezowi nic nie uda się zalatwic przed moja marcowa wizytą u dotychczasowej lekarki bedziemy goraczkowo poszukiwac pomocy gdzie indziej ale pomimo iz mieszkam w miescie wojewódzkim i moge pozwolic sobie na wizyty prywatne dostępność do psychiatrow jest ograniczona a pierwsze wolne terminy sa na kwiecien a mnie niedlugo i tak skonczy się Alprox i nie wiem co począć. Po zazyciu minimalnej dawki nie odczuwam żadnej poprawy boję się, ze wyzsze dawki juz tego nie zmienią. Przepraszam za mój  elaborat ale jestem przerażona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A więc tak, chciałem odstawienie załatwić w niecały miesiąc, schodząc z dawki 2mg na 0,5mg a potem do zera, 3 tygodnie na dawce 0,5mg, nie było żadnego problemu, jedynie ciśnienie podwyższone to wystarczyło nawet 1/8 bisocardu 5mg. Staż ponad 9 letni jednak swoje piętno odcisnął na mnie i w brutalny sposób klon mnie uświadomił że tak łatwo się go nie pozbędę, muszę rozciągnąć odstawkę nieco w czasie, 2-3 miesiące na dawce 0,5mg a potem 0,250mg przez krótką chwilę i powinno być znośnie, tylko w porę muszę przygotować sobie leki potrzebne do końcowej fazy odstawienia - beta-bloker, diuretyk, silny lek przeciwlękowy, Metoklopramid (przeciw wymiotom), lek przeciwpadaczkowy jako zabezpieczenie i będzie dobrze.

 

Zszedłem z 2mg na 0,5mg, po 3 tygodniach odstawiłem całkowicie, przez pierwsze 6 dni było nawet znośnie, w szóstym dniu musiałem zażyć 1/4 beta-blokera - ciśnienie 160/100, puls też galopował 110-120, pojawiły się okropne lęki. Tej nocy nie mogłem spać bo byłem bardzo pobudzony.

 

Dzień siódmy - Na dzień dobry ciśnienie 180/110, 1/2 beta-blokera, bez zmian, następna 1/2, bez zmian, no to captopril 2x25mg, nie spada, indapen 2,5mg, lekko spadło, ale wysoko utrzymywało się do wieczora,

Od samego rana mdłości, wymioty, blokada żołądkowa. Zawroty głowy, bardzo silne lęki, byłem bardzo blisko krawędzi. Od samego rana na przemian ciało było raz zimne raz rozpalone, pociłem się niemiłosiernie, głowa rozpalona była non stop, pociła się strasznie, czuć było zimną skórę głowy jak i każdą cebulkę włosową, wewnątrz czaszki to tak jakby zamienić głowę na czajnik z wrzącą wodą, mózg po prostu płonął, głowa bolała, czaszkę wręcz rozsadzało niemiłosiernie. Z samego rana też zaczęły się omamy słuchowe (słyszałem non stop melodyjkę związaną z traumatycznym przeżyciem), słuch się niemiłosiernie wyostrzył, słychać było odgłosy z 2 pięter wyżej w bloku, dźwięk żarówki, czy też urządzenia elektronicznego był taki głośny że wręcz bolały bębenki. Mózg zaczął przetwarzać sygnały dźwiękowe na ból. Jakakolwiek muzyka była pozbawiona niskich tonów, słychać było tylko wysokie tony. Przytępienie zmysłu smaku i zapachu, coś znajomego smakowało całkowicie inaczej, inaczej pachniało. Nie można było usiedzieć, wyleżeć w jednym miejscu, każda myśl negatywna powodowała ucisk w sercu jak i uczucie wrzenia krwi, rozpływającej się od serca do głównych tętnic. Musiałem się w tym dniu w jedno miejsce urzędowe wybrać, była to dla mnie męczarnia, słaniałem się na nogach, kapał ze mnie pot, każde wstanie powodowało wzrost ciśnienia. Pod wieczór nadal utrzymywało się to rozpalenie, szczególnie mózgu. Mianseryna na sen niewiele pomogła, ciśnienie leżąc 170/105, puls grubo powyżej 100. Zaczęły się dziwne przebłyski, trzaski wzrokowe, czaszkę nadal rozpierało, przez cały dzień dzwoniło w uszach potwornie, splątanie umysłowe, (ten ścisk, ogień w czaszce, rozpieranie, wydawało się że za moment coś "strzeli"). Podejrzewam że przetrzymałbym jeszcze kilka dni, ale w obecnej sytuacji nie mogłem sobie pozwolić na "unieruchomienie", w takim stanie nie można nawet w najmniejszym stopniu funkcjonować, najlepiej odciąć się od wszystkiego i walczyć z tym w samotności aby nikogo nie obrazić przez przypadek, wychodzę z założenia że lepiej przeżyć katusze przez kilka dni i szybciej odstawić specyfik, ale niestety muszę być jako tako sprawny, to był zły czas na odstawkę..Palący mózg podejrzewam że jest objawem nagłej zmiany składu substancji chemicznych w mózgu, niedoborem.

 

Wróciłem na 0,5mg, organizm jeszcze nie wrócił do stanu sprzed, nadal mam nieco przytępione zmysły smaku i węchu.

Nie polecam radykalnego odstawienia w tak krótkim tempie przy długim okresie zażywania substancji, po rozłożeniu w czasie powinno być lepiej i najważniejsze to być przygotowanym w postaci arsenału leków. Przez te 9 ponad lat dość często odstawiałem na 4-5 dni bo nie czułem potrzeby brania akurat, ale niestety na niewiele to się zdało, gdybym robił miesięczne przerwy to może teraz by było lepiej, klon po całkowitym odstawieniu atakuje po 7-10 dniach z pełną mocą. Może piszę nieco chaotycznie, ale wybaczcie mi to, jeszcze nie wróciły mi prawidłowe procesy myślowe. Nigdy nie wybiorę się na odwyk, sam poradzę sobie z tym problemem i jest to wykonalne. Części objawów pewnie nie wymieniłem, takich jak bóle kości, zębów, uogólniony ból ciała, drżenie rąk i takie tam pierdoły...

 

Na 0,5mg jest w miarę, czas płynie tak jak powinien normalnie a nie jak przy 2mg, 0,5 wystarczy na podtrzymanie, nie zamierzam już zwiększać dawki , bo możliwe że dzień, może dwa poczułbym się lepiej, ale co z tego jak potem lęki się zaostrzą, FS także i będzie gorzej. Na 0,5 mg mimo unikania kontaktu wzrokowego coraz częściej przemagam sytuacje stresowe i wychodzę im na przeciw, jest lepiej jak przy wyższych dawkach, łatwiej też zasnąć i wstać wcześniej.

 

Pozdrawiam.

 

 

 

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Arnin napisał:

A więc tak, chciałem odstawienie załatwić w niecały miesiąc, schodząc z dawki 2mg na 0,5mg a potem do zera, 3 tygodnie na dawce 0,5mg, nie było żadnego problemu, jedynie ciśnienie podwyższone to wystarczyło nawet 1/8 bisocardu 5mg. Staż ponad 9 letni jednak swoje piętno odcisnął na mnie i w brutalny sposób klon mnie uświadomił że tak łatwo się go nie pozbędę, muszę rozciągnąć odstawkę nieco w czasie, 2-3 miesiące na dawce 0,5mg a potem 0,250mg przez krótką chwilę i powinno być znośnie, tylko w porę muszę przygotować sobie leki potrzebne do końcowej fazy odstawienia - beta-bloker, diuretyk, silny lek przeciwlękowy, Metoklopramid (przeciw wymiotom), lek przeciwpadaczkowy jako zabezpieczenie i będzie dobrze.

 

Zszedłem z 2mg na 0,5mg, po 3 tygodniach odstawiłem całkowicie, przez pierwsze 6 dni było nawet znośnie, w szóstym dniu musiałem zażyć 1/4 beta-blokera - ciśnienie 160/100, puls też galopował 110-120, pojawiły się okropne lęki. Tej nocy nie mogłem spać bo byłem bardzo pobudzony.

 

Dzień siódmy - Na dzień dobry ciśnienie 180/110, 1/2 beta-blokera, bez zmian, następna 1/2, bez zmian, no to captopril 2x25mg, nie spada, indapen 2,5mg, lekko spadło, ale wysoko utrzymywało się do wieczora,

Od samego rana mdłości, wymioty, blokada żołądkowa. Zawroty głowy, bardzo silne lęki, byłem bardzo blisko krawędzi. Od samego rana na przemian ciało było raz zimne raz rozpalone, pociłem się niemiłosiernie, głowa rozpalona była non stop, pociła się strasznie, czuć było zimną skórę głowy jak i każdą cebulkę włosową, wewnątrz czaszki to tak jakby zamienić głowę na czajnik z wrzącą wodą, mózg po prostu płonął, głowa bolała, czaszkę wręcz rozsadzało niemiłosiernie. Z samego rana też zaczęły się omamy słuchowe (słyszałem non stop melodyjkę związaną z traumatycznym przeżyciem), słuch się niemiłosiernie wyostrzył, słychać było odgłosy z 2 pięter wyżej w bloku, dźwięk żarówki, czy też urządzenia elektronicznego był taki głośny że wręcz bolały bębenki. Mózg zaczął przetwarzać sygnały dźwiękowe na ból. Jakakolwiek muzyka była pozbawiona niskich tonów, słychać było tylko wysokie tony. Przytępienie zmysłu smaku i zapachu, coś znajomego smakowało całkowicie inaczej, inaczej pachniało. Nie można było usiedzieć, wyleżeć w jednym miejscu, każda myśl negatywna powodowała ucisk w sercu jak i uczucie wrzenia krwi, rozpływającej się od serca do głównych tętnic. Musiałem się w tym dniu w jedno miejsce urzędowe wybrać, była to dla mnie męczarnia, słaniałem się na nogach, kapał ze mnie pot, każde wstanie powodowało wzrost ciśnienia. Pod wieczór nadal utrzymywało się to rozpalenie, szczególnie mózgu. Mianseryna na sen niewiele pomogła, ciśnienie leżąc 170/105, puls grubo powyżej 100. Zaczęły się dziwne przebłyski, trzaski wzrokowe, czaszkę nadal rozpierało, przez cały dzień dzwoniło w uszach potwornie, splątanie umysłowe, (ten ścisk, ogień w czaszce, rozpieranie, wydawało się że za moment coś "strzeli"). Podejrzewam że przetrzymałbym jeszcze kilka dni, ale w obecnej sytuacji nie mogłem sobie pozwolić na "unieruchomienie", w takim stanie nie można nawet w najmniejszym stopniu funkcjonować, najlepiej odciąć się od wszystkiego i walczyć z tym w samotności aby nikogo nie obrazić przez przypadek, wychodzę z założenia że lepiej przeżyć katusze przez kilka dni i szybciej odstawić specyfik, ale niestety muszę być jako tako sprawny, to był zły czas na odstawkę..Palący mózg podejrzewam że jest objawem nagłej zmiany składu substancji chemicznych w mózgu, niedoborem.

 

Wróciłem na 0,5mg, organizm jeszcze nie wrócił do stanu sprzed, nadal mam nieco przytępione zmysły smaku i węchu.

Nie polecam radykalnego odstawienia w tak krótkim tempie przy długim okresie zażywania substancji, po rozłożeniu w czasie powinno być lepiej i najważniejsze to być przygotowanym w postaci arsenału leków. Przez te 9 ponad lat dość często odstawiałem na 4-5 dni bo nie czułem potrzeby brania akurat, ale niestety na niewiele to się zdało, gdybym robił miesięczne przerwy to może teraz by było lepiej, klon po całkowitym odstawieniu atakuje po 7-10 dniach z pełną mocą. Może piszę nieco chaotycznie, ale wybaczcie mi to, jeszcze nie wróciły mi prawidłowe procesy myślowe. Nigdy nie wybiorę się na odwyk, sam poradzę sobie z tym problemem i jest to wykonalne. Części objawów pewnie nie wymieniłem, takich jak bóle kości, zębów, uogólniony ból ciała, drżenie rąk i takie tam pierdoły...

 

Na 0,5mg jest w miarę, czas płynie tak jak powinien normalnie a nie jak przy 2mg, 0,5 wystarczy na podtrzymanie, nie zamierzam już zwiększać dawki , bo możliwe że dzień, może dwa poczułbym się lepiej, ale co z tego jak potem lęki się zaostrzą, FS także i będzie gorzej. Na 0,5 mg mimo unikania kontaktu wzrokowego coraz częściej przemagam sytuacje stresowe i wychodzę im na przeciw, jest lepiej jak przy wyższych dawkach, łatwiej też zasnąć i wstać wcześniej.

 

Pozdrawiam.

 

 

 

 

 

 

 

Palenie mózgu ja też miałam i teraz też miewam.Walcz, dasz radę, trzymam za Ciebie kciuki.Pozdrawiam i powodzenia, pisz czasem ☺

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, evi82 napisał:

Przepraszam jeśli przeoczylam jakies pytanie, postaram się  na wszystko odpowiedziec ale jestem naprawdę w kiepskim stanie. Loro na moje bole głowy tez leki przeciwbolowe nie działają,  do ochrony przed padaczka przy odstawianiu benzo dostalam lek o nazwie Tegretol z tego co czytalam jest lek zapisywany rowniez na neuralgii nerwu trojdzielnego wydawaloby się, ze powinnien trochę pomóc (chociaz nie znam się na takich lekach) ból jest uciskowy, rozpierajacy, moglabym napisać, że jest odczucie...

 

Miałem podobny objaw czyli sztywność,ucisk/rozsadzanie głowy od wewnątrz itd. Jest to objaw somatyczny lęku. Antydepresanty zredukowały ten ucisk.

 

Objawy odstawienie to jedna a zaburzenia lękowe na które zaczęłaś brać benzo to drugie. Benzo dodatkowo zaostrzyło zaburzenia lękowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Lorra78 napisał:

Witaj Miss, ja niestety też wróciłam do lorafenu i od prawie dwóch miesięcy znowu biorę go regularnie. Masz też lęk że być może benzo niszczą komórki mózgowe. Ja mam straszne wyrzuty sumienia ze wróciłam do brania i strach przed zwariowaniem, tez tak masz? 

Pozdrawiam serdecznie 🙂

Ja wrocilam do brania ale znowu schodze. Ale wczesniej bralam przez 10 lat 3mg a wrocilam do brania tylko 1mg a teraz jestem na okolo 0.3. 

Nie mysle o tym czy mi uszkodzilo mozg czy nie. Ja mysle ze nie uszkodzilo. Nie umiem sie dobrze skupic, jestem nerwowa, emocjonalna itd. Ale to raczej nerwica a nie uszkodzony mozg. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Arnin napisał:

A więc tak, chciałem odstawienie załatwić w niecały miesiąc, schodząc z dawki 2mg na 0,5mg a potem do zera, 3 tygodnie na dawce 0,5mg, nie było żadnego problemu, jedynie ciśnienie podwyższone to wystarczyło nawet 1/8 bisocardu 5mg. Staż ponad 9 letni jednak swoje piętno odcisnął na mnie i w brutalny sposób klon mnie uświadomił że tak łatwo się go nie pozbędę, muszę rozciągnąć odstawkę nieco w czasie, 2-3 miesiące na dawce 0,5mg a potem 0,250mg przez krótką chwilę i powinno być znośnie, tylko w porę muszę przygotować sobie leki potrzebne do końcowej fazy odstawienia - beta-bloker, diuretyk, silny lek przeciwlękowy, Metoklopramid (przeciw wymiotom), lek przeciwpadaczkowy jako zabezpieczenie i będzie dobrze.

 

Zszedłem z 2mg na 0,5mg, po 3 tygodniach odstawiłem całkowicie, przez pierwsze 6 dni było nawet znośnie, w szóstym dniu musiałem zażyć 1/4 beta-blokera - ciśnienie 160/100, puls też galopował 110-120, pojawiły się okropne lęki. Tej nocy nie mogłem spać bo byłem bardzo pobudzony.

 

Dzień siódmy - Na dzień dobry ciśnienie 180/110, 1/2 beta-blokera, bez zmian, następna 1/2, bez zmian, no to captopril 2x25mg, nie spada, indapen 2,5mg, lekko spadło, ale wysoko utrzymywało się do wieczora,

Od samego rana mdłości, wymioty, blokada żołądkowa. Zawroty głowy, bardzo silne lęki, byłem bardzo blisko krawędzi. Od samego rana na przemian ciało było raz zimne raz rozpalone, pociłem się niemiłosiernie, głowa rozpalona była non stop, pociła się strasznie, czuć było zimną skórę głowy jak i każdą cebulkę włosową, wewnątrz czaszki to tak jakby zamienić głowę na czajnik z wrzącą wodą, mózg po prostu płonął, głowa bolała, czaszkę wręcz rozsadzało niemiłosiernie. Z samego rana też zaczęły się omamy słuchowe (słyszałem non stop melodyjkę związaną z traumatycznym przeżyciem), słuch się niemiłosiernie wyostrzył, słychać było odgłosy z 2 pięter wyżej w bloku, dźwięk żarówki, czy też urządzenia elektronicznego był taki głośny że wręcz bolały bębenki. Mózg zaczął przetwarzać sygnały dźwiękowe na ból. Jakakolwiek muzyka była pozbawiona niskich tonów, słychać było tylko wysokie tony. Przytępienie zmysłu smaku i zapachu, coś znajomego smakowało całkowicie inaczej, inaczej pachniało. Nie można było usiedzieć, wyleżeć w jednym miejscu, każda myśl negatywna powodowała ucisk w sercu jak i uczucie wrzenia krwi, rozpływającej się od serca do głównych tętnic. Musiałem się w tym dniu w jedno miejsce urzędowe wybrać, była to dla mnie męczarnia, słaniałem się na nogach, kapał ze mnie pot, każde wstanie powodowało wzrost ciśnienia. Pod wieczór nadal utrzymywało się to rozpalenie, szczególnie mózgu. Mianseryna na sen niewiele pomogła, ciśnienie leżąc 170/105, puls grubo powyżej 100. Zaczęły się dziwne przebłyski, trzaski wzrokowe, czaszkę nadal rozpierało, przez cały dzień dzwoniło w uszach potwornie, splątanie umysłowe, (ten ścisk, ogień w czaszce, rozpieranie, wydawało się że za moment coś "strzeli"). Podejrzewam że przetrzymałbym jeszcze kilka dni, ale w obecnej sytuacji nie mogłem sobie pozwolić na "unieruchomienie", w takim stanie nie można nawet w najmniejszym stopniu funkcjonować, najlepiej odciąć się od wszystkiego i walczyć z tym w samotności aby nikogo nie obrazić przez przypadek, wychodzę z założenia że lepiej przeżyć katusze przez kilka dni i szybciej odstawić specyfik, ale niestety muszę być jako tako sprawny, to był zły czas na odstawkę..Palący mózg podejrzewam że jest objawem nagłej zmiany składu substancji chemicznych w mózgu, niedoborem.

 

Wróciłem na 0,5mg, organizm jeszcze nie wrócił do stanu sprzed, nadal mam nieco przytępione zmysły smaku i węchu.

Nie polecam radykalnego odstawienia w tak krótkim tempie przy długim okresie zażywania substancji, po rozłożeniu w czasie powinno być lepiej i najważniejsze to być przygotowanym w postaci arsenału leków. Przez te 9 ponad lat dość często odstawiałem na 4-5 dni bo nie czułem potrzeby brania akurat, ale niestety na niewiele to się zdało, gdybym robił miesięczne przerwy to może teraz by było lepiej, klon po całkowitym odstawieniu atakuje po 7-10 dniach z pełną mocą. Może piszę nieco chaotycznie, ale wybaczcie mi to, jeszcze nie wróciły mi prawidłowe procesy myślowe. Nigdy nie wybiorę się na odwyk, sam poradzę sobie z tym problemem i jest to wykonalne. Części objawów pewnie nie wymieniłem, takich jak bóle kości, zębów, uogólniony ból ciała, drżenie rąk i takie tam pierdoły...

 

Na 0,5mg jest w miarę, czas płynie tak jak powinien normalnie a nie jak przy 2mg, 0,5 wystarczy na podtrzymanie, nie zamierzam już zwiększać dawki , bo możliwe że dzień, może dwa poczułbym się lepiej, ale co z tego jak potem lęki się zaostrzą, FS także i będzie gorzej. Na 0,5 mg mimo unikania kontaktu wzrokowego coraz częściej przemagam sytuacje stresowe i wychodzę im na przeciw, jest lepiej jak przy wyższych dawkach, łatwiej też zasnąć i wstać wcześniej.

 

Pozdrawiam.

 

 

 

 

 

 

 

Wspominałem tutaj kiedyś że Klon to król benzo i z nim ciężko zerwać. Ale i tak jestem zaskoczony że ąż tak CIę przeczołgało.... Ja nie miałem nic poza bółami zwłaszcza w klatce piersiowej, zawrotami głowy i lękami. Nawet dzisiaj wrócił taki atak nagłego bardzo silnego lęku... trwal z 20 min ale przez resztę dnia czułem się już nieswojo... Nawet rozważałem 0,5 Lorafenu... powstrzymałem się i oby udało mi się dzisiaj jako tako przespać noc. Trzymam za Ciebie kciuki przy następnym podejściu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki ;) To staż zrobił swoje, dobrze jednak że nie zwiększałem dawek i trwałem non stop przy 2mg bo było by o wiele gorzej. Przy każdorazowym pomiarze ciśnienia były dodatkowe serduszka, czyli arytmia. Na niższej dawce, 0,5 mg można jakoś funkcjonować, sen jest lepszy, FS aż tak nie dokucza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Arnin napisał:

A więc tak, chciałem odstawienie załatwić w niecały miesiąc, schodząc z dawki 2mg na 0,5mg a potem do zera, 3 tygodnie na dawce 0,5mg, nie było żadnego problemu, jedynie ciśnienie podwyższone to wystarczyło nawet 1/8 bisocardu 5mg. Staż ponad 9 letni jednak swoje piętno odcisnął na mnie i w brutalny sposób klon mnie uświadomił że tak łatwo się go nie pozbędę, muszę rozciągnąć odstawkę nieco w czasie, 2-3 miesiące na dawce 0,5mg a potem 0,250mg przez krótką chwilę i powinno być znośnie, tylko w porę muszę przygotować sobie leki potrzebne do końcowej fazy odstawienia - beta-bloker, diuretyk, silny lek przeciwlękowy, Metoklopramid (przeciw wymiotom), lek przeciwpadaczkowy jako zabezpieczenie i będzie dobrze.

 

Zszedłem z 2mg na 0,5mg, po 3 tygodniach odstawiłem całkowicie, przez pierwsze 6 dni było nawet znośnie, w szóstym dniu musiałem zażyć 1/4 beta-blokera - ciśnienie 160/100, puls też galopował 110-120, pojawiły się okropne lęki. Tej nocy nie mogłem spać bo byłem bardzo pobudzony.

 

Dzień siódmy - Na dzień dobry ciśnienie 180/110, 1/2 beta-blokera, bez zmian, następna 1/2, bez zmian, no to captopril 2x25mg, nie spada, indapen 2,5mg, lekko spadło, ale wysoko utrzymywało się do wieczora,

Od samego rana mdłości, wymioty, blokada żołądkowa. Zawroty głowy, bardzo silne lęki, byłem bardzo blisko krawędzi. Od samego rana na przemian ciało było raz zimne raz rozpalone, pociłem się niemiłosiernie, głowa rozpalona była non stop, pociła się strasznie, czuć było zimną skórę głowy jak i każdą cebulkę włosową, wewnątrz czaszki to tak jakby zamienić głowę na czajnik z wrzącą wodą, mózg po prostu płonął, głowa bolała, czaszkę wręcz rozsadzało niemiłosiernie. Z samego rana też zaczęły się omamy słuchowe (słyszałem non stop melodyjkę związaną z traumatycznym przeżyciem), słuch się niemiłosiernie wyostrzył, słychać było odgłosy z 2 pięter wyżej w bloku, dźwięk żarówki, czy też urządzenia elektronicznego był taki głośny że wręcz bolały bębenki. Mózg zaczął przetwarzać sygnały dźwiękowe na ból. Jakakolwiek muzyka była pozbawiona niskich tonów, słychać było tylko wysokie tony. Przytępienie zmysłu smaku i zapachu, coś znajomego smakowało całkowicie inaczej, inaczej pachniało. Nie można było usiedzieć, wyleżeć w jednym miejscu, każda myśl negatywna powodowała ucisk w sercu jak i uczucie wrzenia krwi, rozpływającej się od serca do głównych tętnic. Musiałem się w tym dniu w jedno miejsce urzędowe wybrać, była to dla mnie męczarnia, słaniałem się na nogach, kapał ze mnie pot, każde wstanie powodowało wzrost ciśnienia. Pod wieczór nadal utrzymywało się to rozpalenie, szczególnie mózgu. Mianseryna na sen niewiele pomogła, ciśnienie leżąc 170/105, puls grubo powyżej 100. Zaczęły się dziwne przebłyski, trzaski wzrokowe, czaszkę nadal rozpierało, przez cały dzień dzwoniło w uszach potwornie, splątanie umysłowe, (ten ścisk, ogień w czaszce, rozpieranie, wydawało się że za moment coś "strzeli"). Podejrzewam że przetrzymałbym jeszcze kilka dni, ale w obecnej sytuacji nie mogłem sobie pozwolić na "unieruchomienie", w takim stanie nie można nawet w najmniejszym stopniu funkcjonować, najlepiej odciąć się od wszystkiego i walczyć z tym w samotności aby nikogo nie obrazić przez przypadek, wychodzę z założenia że lepiej przeżyć katusze przez kilka dni i szybciej odstawić specyfik, ale niestety muszę być jako tako sprawny, to był zły czas na odstawkę..Palący mózg podejrzewam że jest objawem nagłej zmiany składu substancji chemicznych w mózgu, niedoborem.

 

Wróciłem na 0,5mg, organizm jeszcze nie wrócił do stanu sprzed, nadal mam nieco przytępione zmysły smaku i węchu.

Nie polecam radykalnego odstawienia w tak krótkim tempie przy długim okresie zażywania substancji, po rozłożeniu w czasie powinno być lepiej i najważniejsze to być przygotowanym w postaci arsenału leków. Przez te 9 ponad lat dość często odstawiałem na 4-5 dni bo nie czułem potrzeby brania akurat, ale niestety na niewiele to się zdało, gdybym robił miesięczne przerwy to może teraz by było lepiej, klon po całkowitym odstawieniu atakuje po 7-10 dniach z pełną mocą. Może piszę nieco chaotycznie, ale wybaczcie mi to, jeszcze nie wróciły mi prawidłowe procesy myślowe. Nigdy nie wybiorę się na odwyk, sam poradzę sobie z tym problemem i jest to wykonalne. Części objawów pewnie nie wymieniłem, takich jak bóle kości, zębów, uogólniony ból ciała, drżenie rąk i takie tam pierdoły...

 

Na 0,5mg jest w miarę, czas płynie tak jak powinien normalnie a nie jak przy 2mg, 0,5 wystarczy na podtrzymanie, nie zamierzam już zwiększać dawki , bo możliwe że dzień, może dwa poczułbym się lepiej, ale co z tego jak potem lęki się zaostrzą, FS także i będzie gorzej. Na 0,5 mg mimo unikania kontaktu wzrokowego coraz częściej przemagam sytuacje stresowe i wychodzę im na przeciw, jest lepiej jak przy wyższych dawkach, łatwiej też zasnąć i wstać wcześniej.

 

Pozdrawiam.

 

 

 

 

 

 

 

No to ladna jazde miales. Ja sie dziwie jak przez to przechodzisz. Ja galopowania serca i lęki to nie daje rady. Wywala mnie w powietrze. I nie przechodzi nie ma szans zeby samo przeszlo. Nie wiem jak to wytrzymujesz. Ja bym umarla chyba. Mialam puls 91 to myslalam ze sie wykoncze i panika ze biegiem do lekarza a pozniej na pogotowie. Nie daje rady sobie z silnym lękiem albo atakiem paniki. Musze przywalic benzo. Same moje cialo sie nie uspokoi. 

Ale czy to nie ty pisales nie tak dawno, ze dajesz rade i sobie bierzesz klona co 6 dni i jedyne co masz to skoki cisnienia? A ja ci pisalam, ze zalezy od tego jak cie przeczolga? Ze u mnie jest masakra i nie da rady? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Miss Worldwide napisał:

Czy wam sie nie odechciewa czasem zyc przez to cale gowno?

Wnioski się nasuwają same, ale nie można otwarcie o tym prawić bo ktoś jeszcze zgłosi i będzie więcej problemów, niestety, życie jest bólem, śmierć drogą na skróty, ale trzeba walczyć i trwać...

 

7 godzin temu, Miss Worldwide napisał:

Nie wiem jak to wytrzymujesz. Ja bym umarla chyba. Mialam puls 91 to myslalam ze sie wykoncze i panika ze biegiem do lekarza a pozniej na pogotowie.

Na początku leczenia gdy nie znałem wszystkich mechanizmów nerwicy, wysokiego pulsu, samonakręcania się to też wylądowałem w szpitalu, ale z czasem do tego przywykłem i wysokie wyniki na ciśnieniomierzu nie robią na mnie wrażenia, uodporniłem się na to, przysiągłem sobie że nigdy już z takiego "błahego" powodu nie trawię do szpitala. Najważniejsze to wiedzieć dlaczego tak się dzieje, dlaczego rośnie ciśnienie, puls, wtedy łatwiej przejść do porządku dziennego.

 

7 godzin temu, Miss Worldwide napisał:

Ale czy to nie ty pisales nie tak dawno, ze dajesz rade i sobie bierzesz klona co 6 dni i jedyne co masz to skoki cisnienia? A ja ci pisalam, ze zalezy od tego jak cie przeczolga? Ze u mnie jest masakra i nie da rady? 

Możliwe że pisałem o tym że robię 4-5 dniowe przerwy czasami, ale niestety na wiele one się nie zdały, gdybym robił miesięczne to może było by inaczej, ale teraz to takie gdybanie, trzeba się uporać z tym co jest a nie rozczulać się. Odstawiałem na kilka dni 4-5 a potem jak źle było to znowu brałem i tak w kółko, ostatnie dwa lata to prawie non stop 2mg, wcześniej pamiętam że zdarzały się miesięczne przerwy, ale to jest ponad 9 lat, wielu rzeczy przez "klonową pamięć" nie pamiętam, a te 9 lat to minęło mi jakby to było kilka miesięcy. Poznałem teraz punkt graniczny, 7 dni - po tym czasie bez klona w organizmie jest się zaatakowanym z pełną siłą. Tym razem było nieco lepiej niż poprzednio w lato z dawki 2mg od tak sobie zszedłem i nie byłem świadom co się stanie dnia siódmego i wtedy wylądowałem w szpitalu z ciśnieniem 225/135 bo nie mogłem zbić go żadnymi lekami, nie miałem nawet beta-blokera przy sobie, teraz jestem przygotowany na tą ewentualność, wtedy po prostu mnie to zaskoczyło. Pozdrawiam, jeszcze pomęczę się na tych 0,5mg przez 2 miesiące i powinno być lepiej przy odstawce.

Do odstawienia klonazepamu polecają substytucje diazepamem, podejrzewam że była by to łagodniejsza o wiele odstawka, jednak diazepam źle na mnie działa, podnosi mi znacznie ciśnienie jak i nasila lęki a wtedy jest niebezpiecznie. Pewnie znajdę inny lek, może być nawet benzo, byle by miał działanie przeciwlękowe, spróbuję Elenium (Chlorodiazepoksyd).

 

Pozdrawiam ;)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Miss Worldwide napisał:

Czy wam sie nie odechciewa czasem zyc przez to cale gowno?

Dlatego ja za wszelką cenę chciałam odstawić, bo myśli różne były.Ludzie z mojego otoczenia pytali " po co odstawiasz?" a tylko ja wiem co to za szatan, kto tego nie zażywal nie wie co to jest.Odstawianie to 8 miesięcy piekła, ale warto było.Jeszcze nie jest za dobrze, ale na pewno lepiej niż podczas "leczenia".Pozdrawiam☺

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Miss Worldwide napisał:

Czy wam sie nie odechciewa czasem zyc przez to cale gowno?

Myślę że wszyscy z nas, osoby z tego forum mają dosyć Życia z benzo, ale z drugiej strony wielu z nas lek ten również pomógł, dał nieco odetchnąć w stanach krytycznych. 

Na odwyku strasznie cierpiałam, podczas brania żyłam i jakoś funkcjonowałam, bylam. Odwyk zmienił mnie okropnie, pokazał brutalną rzeczywistość, tylko dlatego że odstawka była niewlasciwa. 

17 miesięcy powtarzałam sobie że wkoncu będzie lepiej ale nie było. 

Jestem zła i rozczarowana sobą że znowu wróciłam do lorafenu i poległam, ale z drugiej strony nie mogę mieć do siebie żalu i wałkować w kółko to samo, że znowu biorę. 

Benzo to gówno, straszne, odechciewa mi się tak Żyć, mimo wszystko, tego okropnego doświadczenia jestem pewna że odstawie lorafen, tym razem, mam nadzieję z pozytywnym skutkiem. 

Pozdrawiam 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Lorra78 napisał:

Myślę że wszyscy z nas, osoby z tego forum mają dosyć Życia z benzo, ale z drugiej strony wielu z nas lek ten również pomógł, dał nieco odetchnąć w stanach krytycznych. 

Na odwyku strasznie cierpiałam, podczas brania żyłam i jakoś funkcjonowałam, bylam. Odwyk zmienił mnie okropnie, pokazał brutalną rzeczywistość, tylko dlatego że odstawka była niewlasciwa. 

17 miesięcy powtarzałam sobie że wkoncu będzie lepiej ale nie było. 

Jestem zła i rozczarowana sobą że znowu wróciłam do lorafenu i poległam, ale z drugiej strony nie mogę mieć do siebie żalu i wałkować w kółko to samo, że znowu biorę. 

Benzo to gówno, straszne, odechciewa mi się tak Żyć, mimo wszystko, tego okropnego doświadczenia jestem pewna że odstawie lorafen, tym razem, mam nadzieję z pozytywnym skutkiem. 

Pozdrawiam 🙂

A nie mi nie odechciewa sie zyc przez to ze biore benzo albo odstawianie. Odstaeiam powoli i na sertralinie wiec malo odczuwam.

Raczej odechciewa sie zyc przez te ataki paniki i depresje. Bo bez lekow zawsze wraca. Na lekach jest w miare ok. Sens zycia jednak nie wraca, tyle ze jestem w stanie robic rozne rzeczy  i wtdy o tym nie mysle. Ale jak tylko nadchodzi nuda, jakis dzien co nie mam w sumie nic zaplanowane to wtedy zaczynam myslec ze co za zycie bez sensu. Tyle ze to moze byc sama depresja. Mize jak sie ma sama nerwice czy lęko to chec i sens zycia nie zanika. 

Ja ogolnie jestem za bardzo wrazliwa na wszystko co zle i smutne. Przezywam wszystko na maska. Smierc i choroby mnie przerazaja. Nie moge przestac myslec o tym co zrobie jak odejda osoby ktore kocham, lub moja sunia ktora ma juz swoje lata. Jak bede zyc z ta choroba jak bede starsza. Jak bede zyc jak bede stara i chora. Jak bede zyc jak juz bede stara i bede wiedziec ze juz niedlugo umre (lub chora na cos na co sie umiera) Jak wtedy poradze sobie z nerwica i depresja. Jak teraz mi ciezko zyc to jak bedzie jak juz bede stara. Nie dam rady.

No i po co zyjemy skoro i tak umieramy. 

I jak tu zyc bez celu zycia. A potrm umrzec. Jak sie czlowiek czuje jak juz wie ze niedlugo umrze?  

Czy mam cos nie tak w glowie czy to depresja tak sie naznaczyla i teraz ciezko tego myslenia sie odzwyczaic mozgowi?

Ale  chyba nikt tego nie zroumie kto tego nie przechodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Miss Worldwide napisał:

A nie mi nie odechciewa sie zyc przez to ze biore benzo albo odstawianie. Odstaeiam powoli i na sertralinie wiec malo odczuwam.

Raczej odechciewa sie zyc przez te ataki paniki i depresje. Bo bez lekow zawsze wraca. Na lekach jest w miare ok. Sens zycia jednak nie wraca, tyle ze jestem w stanie robic rozne rzeczy  i wtdy o tym nie mysle. Ale jak tylko nadchodzi nuda, jakis dzien co nie mam w sumie nic zaplanowane to wtedy zaczynam myslec ze co za zycie bez sensu. Tyle ze to moze byc sama depresja. Mize jak sie ma sama nerwice czy lęko to chec i sens zycia nie zanika. 

Ja ogolnie jestem za bardzo wrazliwa na wszystko co zle i smutne. Przezywam wszystko na maska. Smierc i choroby mnie przerazaja. Nie moge przestac myslec o tym co zrobie jak odejda osoby ktore kocham, lub moja sunia ktora ma juz swoje lata. Jak bede zyc z ta choroba jak bede starsza. Jak bede zyc jak bede stara i chora. Jak bede zyc jak juz bede stara i bede wiedziec ze juz niedlugo umre (lub chora na cos na co sie umiera) Jak wtedy poradze sobie z nerwica i depresja. Jak teraz mi ciezko zyc to jak bedzie jak juz bede stara. Nie dam rady.

No i po co zyjemy skoro i tak umieramy. 

I jak tu zyc bez celu zycia. A potrm umrzec. Jak sie czlowiek czuje jak juz wie ze niedlugo umrze?  

Czy mam cos nie tak w glowie czy to depresja tak sie naznaczyla i teraz ciezko tego myslenia sie odzwyczaic mozgowi?

Ale  chyba nikt tego nie zroumie kto tego nie przechodzi.

Czyli nie zrozumiałam Twojego pytania ale teraz tak. 

Uważam że my przez całe swoje życie pracujemy na to kim jesteśmy w przyszłości i poprzez różnego rodzaju sytuacje życiowe a szczególnie dzieciństwo (tam zaczyna się kształtowanie siebie) jesteśmy ludźmi albo odpornymi albo i nie. Ludzią wrażliwym niestety jest ciężej i podejrzewam że Ty taka właśnie jesteś, wrażliwa a nie że masz "z głową". Ja wiem że moje dzieciństwo dało mi predyspozycje do mojej choroby. Z depresją walczę od 20 lat, potem doszła choroba lękowa a teraz uzależnienie. 

Boję się starości, tak jak Ty, chorób i tego jak będę żyć mając 60 lub więcej lat(jeśli oczywiście dozyję 🤦‍♀️). 

Boję się o moje dzieci, teraz gdy już są starsze, syn 21 i córka prawie 16. Od 10 lat mieszkam w Niemczech i od prawie 10 lat sama a od 2 lat po rozwodzie. Przez te wszystkie lata wyrobiłam sobie skłonność do leków, obaw i boję się cały czas czy mój syn poradzi sobie w wojsku (podpisał umowę na 8 lat) a moja córka wyrośnie na szczęśliwego człowieka. Boję się o moją sunie która ma 6 lat ale też choruje, nie potrafię oglądać filmów gdzie przemoc, bijatyki są fabułą i treścią, nie mogę oglądać wiadomości i słuchać że gdzieś cierpią ludzie a szczególnie dzieci bo odrazu dopada mnie strach i przygnębienie, boję się tej choroby i tego że do końca życia będę musiała żyć na lekach. 

Boję się tego wirusa który właśnie zabija wiele osób, jest już w niemczech i do tego w naszym regionie. 

Nie mogę myśleć o szpitalu w którym byłam przez prawie pół roku bo odrazu dopada mnie paraliżujący strach przed tym że mogę znowu tam trafić, tego bym drugi raz nie przeżyła!

Mam w głowie ciągle strach i często dopada mnie dół, który przypomina mi że jestem chora i że pewnie tak zostanie do końca życia. Ludzie tacy jak my powinny teraz szukać w swoim życiu spokoju i stabilitacji, niestety to Życie doprowadza do tego że wszystko się pogłębia i to jest smutne. 

 

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.02.2020 o 01:43, Miss Worldwide napisał:

A nie mi nie odechciewa sie zyc przez to ze biore benzo albo odstawianie. Odstaeiam powoli i na sertralinie wiec malo odczuwam.

Raczej odechciewa sie zyc przez te ataki paniki i depresje. Bo bez lekow zawsze wraca. Na lekach jest w miare ok. Sens zycia jednak nie wraca, tyle ze jestem w stanie robic rozne rzeczy  i wtdy o tym nie mysle. Ale jak tylko nadchodzi nuda, jakis dzien co nie mam w sumie nic zaplanowane to wtedy zaczynam myslec ze co za zycie bez sensu. Tyle ze to moze byc sama depresja. Mize jak sie ma sama nerwice czy lęko to chec i sens zycia nie zanika. 

Ja ogolnie jestem za bardzo wrazliwa na wszystko co zle i smutne. Przezywam wszystko na maska. Smierc i choroby mnie przerazaja. Nie moge przestac myslec o tym co zrobie jak odejda osoby ktore kocham, lub moja sunia ktora ma juz swoje lata. Jak bede zyc z ta choroba jak bede starsza. Jak bede zyc jak bede stara i chora. Jak bede zyc jak juz bede stara i bede wiedziec ze juz niedlugo umre (lub chora na cos na co sie umiera) Jak wtedy poradze sobie z nerwica i depresja. Jak teraz mi ciezko zyc to jak bedzie jak juz bede stara. Nie dam rady.

No i po co zyjemy skoro i tak umieramy. 

I jak tu zyc bez celu zycia. A potrm umrzec. Jak sie czlowiek czuje jak juz wie ze niedlugo umrze?  

Czy mam cos nie tak w glowie czy to depresja tak sie naznaczyla i teraz ciezko tego myslenia sie odzwyczaic mozgowi?

Ale  chyba nikt tego nie zroumie kto tego nie przechodzi.

Hej , mam ostatnio te same myśli , patrzę na rodzine z myślą ze kiedyś będziemy musieli się rozstać , jak ja wtedy będę funkcjonować gdy na kogoś z moich najbliższych przyjdzie czas . Jaki jest tego wszystkiego sens . Tak samo patrzyłam na mojego pieska przed tym jak umarła co ja wtedy zrobię , a gdy umarła no ... chyba zawsze będzie mnie to bolec , okropnie to przeżyłam . 
Jestem za wrażliwa na ten świat . 
 

Wiecie nigdy nie będę się dziwić ludziom uzależnionym od benzo . Brałam tylko miesiąc , teraz już ponad trzy tyg na hydroksyzynie . Daje radę ale ciagle sobie myśle jak swietnie się czułam jak brałam te leki . Cieszę się ze już ich nie mam bo są takie dni ze bym chyba nie dała rady ...

Taka głupia tęsknota za tym stanem . Takim normalnym . 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Ka03 napisał:

Hej , mam ostatnio te same myśli , patrzę na rodzine z myślą ze kiedyś będziemy musieli się rozstać , jak ja wtedy będę funkcjonować gdy na kogoś z moich najbliższych przyjdzie czas . Jaki jest tego wszystkiego sens . Tak samo patrzyłam na mojego pieska przed tym jak umarła co ja wtedy zrobię , a gdy umarła no ... chyba zawsze będzie mnie to bolec , okropnie to przeżyłam . 
Jestem za wrażliwa na ten świat . 
 

Wiecie nigdy nie będę się dziwić ludziom uzależnionym od benzo . Brałam tylko miesiąc , teraz już ponad trzy tyg na hydroksyzynie . Daje radę ale ciagle sobie myśle jak swietnie się czułam jak brałam te leki . Cieszę się ze już ich nie mam bo są takie dni ze bym chyba nie dała rady ...

Taka głupia tęsknota za tym stanem . Takim normalnym . 

Nic nie boli tak jak życie, a jednak życie jest piękne i trzeba się cieszyć każdą chwilą.Wiem co mówię, żyję już 60 lat☺.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie u mnie juz prawie trzy tygodnie z dziwnymi bolami , uciskami głowy, tak jak to opisala Lora dziwny stan jakby za mgłą, lekkie zaburzenia widzenia jakby mi się wzrok osłabił, okropne uczucie sztywnienia i bolu zebow nadal wracają.  Maz odwiedzil moja psychiatrę w poniedziałek,  upolowal ja w szpitalu, kazala podtrzymac leczenie juz zaordynowane i przeciagnac do wizyty Alprox 0,25mg, ale odnosze wrazenie, że nie do konca wie co się ze mna dzieje. Umowilam wizytę u innego specjalisty aby to skonsultowac ale to dopiero 7 maja! Juz jestem bardzo zmeczona, caly czas mysle czy nie odstawic tego Tegretolu i nie wrocic na wieksze dawki Alproxu (tylko jakie) aby zobaczyc czy to odwracalne, czy mozg jak sie nasyci to to minie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, evi82 napisał:

Witajcie u mnie juz prawie trzy tygodnie z dziwnymi bolami , uciskami głowy, tak jak to opisala Lora dziwny stan jakby za mgłą, lekkie zaburzenia widzenia jakby mi się wzrok osłabił, okropne uczucie sztywnienia i bolu zebow nadal wracają.  Maz odwiedzil moja psychiatrę w poniedziałek,  upolowal ja w szpitalu, kazala podtrzymac leczenie juz zaordynowane i przeciagnac do wizyty Alprox 0,25mg, ale odnosze wrazenie, że nie do konca wie co się ze mna dzieje. Umowilam wizytę u innego specjalisty aby to skonsultowac ale to dopiero 7 maja! Juz jestem bardzo zmeczona, caly czas mysle czy nie odstawic tego Tegretolu i nie wrocic na wieksze dawki Alproxu (tylko jakie) aby zobaczyc czy to odwracalne, czy mozg jak sie nasyci to to minie. 

Na 0.5. Ta dawka juz ci powinna pomoc sie lepiej czuc a przy okazji sie przekonasz czy to wszystko przejdzie chociaz troche i wtedy bedziesz spokojniejsza, ze to na pewno odstawka takie ma skutki u ciebie.

Dalej nie rozumiem jak szukasz psychiatry. To jest niemozliwe zeby w duzym miescie i tymbardziej prywatnie nie znalezc wizyty. Czy ty szukalas na internecie i dzwonilas do wielu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Jastara napisał:

Nic nie boli tak jak życie, a jednak życie jest piękne i trzeba się cieszyć każdą chwilą.Wiem co mówię, żyję już 60 lat☺.

Tobie latwiej jest mowic bo nie masz depresji. Ja nie widze nic pieknego w zyciu a co dopiero jak wszystko co robimy jest na nic bo i tak umrzemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Miss Worldwide napisał:

Tobie latwiej jest mowic bo nie masz depresji. Ja nie widze nic pieknego w zyciu a co dopiero jak wszystko co robimy jest na nic bo i tak umrzemy.

Po co żyć, skoro i tak umrzemy, to pytanie zadaje sobie ludzkość od zarania dziejów.Każdy z nas sam musi znaleźć odpowiedź na nie☺.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×