Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

On ma całkiem odmienną perspektywę niż terapeuta - i zawsze omawia się wspólnie jego obserwacje z obserwacjami terapeuty, celem pomocy Tobie.

 

Ja to rozumiem - inne spojrzenie, ciekawe uwagi, etc. Ale jednak nie zmienię zdania, że terapia indywidualna to ma być spotkanie 2 osób. Ważnym czynnikiem leczącym, w każdym razie w moim przypadku, jest zbudowanie poczucia bliskości z drugą osobą (terapeutą), atmosfera intymności. Oczywiście nie jest to ani spotkanie z przyjacielem ani partnerem, ale jednak dziwnie czułabym się, gdyby tej relacji fizycznie (a nie podczas superwizji anonimowo) towarzyszyłaby trzecia osoba - tak samo dziwnie, jakby mojej rozmowie o intymnych sprawach z przyjacielem czy bliską osobą przysłuchiwałby się ktoś obcy. Moja terapia (indywidualna) ma jednak służyć tylko mnie, a nie celom dydaktycznym. Poza tym, założę się, że w obecności stażysty terapeucie ZALEŻY, aby dobrze WYPAŚĆ - jako autorytet. Prawie każdy z nas, obserwowany, w jakiś sposób się kontroluje. I nawet podświadomie część jego uwagi krążyć będzie wokół tego, aby robić dobre WRAŻENIE na stażyście. Co może być niekoniecznie dobre dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może znalazłby się ktoś, kto jednak zgodziłby się na ich udział w terapii...

 

Na pewno. Zwłaszcza ktoś z osobowością narcystyczną lub histrioniczną - im więcej widowni, tym lepiej ;)

 

W sumie ja... czasem lubię na siebie zwracać uwagę ( :roll: ), gdy czuję się samotna :( , no ale od tego będą zebrania społeczności :mrgreen:;) ale nie indywidualna... inaczej się czuję, że to ja jestem dla nich (a nie oni dla mnie) - a to przedłużanie mojego problemu :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, Czyli lubisz, gdy zwraca się na Ciebie uwagę?

Lubisz błyszczeć, być w centrum zainteresowania? Lubisz być podziwiana i słyszeć komplementy?

Czy z komplementami nie ma to nic wspólnego? Umiesz je przyjmować? Dziękować za nie?

Od tak zapytałam......bo sie uśmiechnęłam , gdy przeczytałam ,że to Ty jesteś dla nich. :D

 

Ja się często wstydzę, gdy ktoś coś miłego powie na mój temat.

Często mówię "Poważnie, na prawdę?"

Taka sprzeczność bo gdy spotkam się z uznaniem to się wstydzę, jest mi miło, a słowa krytyki, nawet konstruktywnej traktuję jako atak na swoją osobę.

Chcę nad tym panować, nie identyfikować każdej krytyki z krytyką mamy......ale mi to nie wychodzi.

Terapeutka mówi,że pracuję nad tym. Ciągle to słyszę. Jakoś długo to trwa. :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

essprit, Jeśli są profesjonaistami, napewno nie będzie takim terapeutom zależało na poklasku. A naranja spotkała się już w swoim życiu z różnymi terapeutami, pisała kiedyś o tym. Może dlatego jest nieufna.

Ale tu chyba chodzi o nas-pacjentów. Te nasze wzorce! :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Im bardziej widzę, że nie umiem tu żyć, tym bardziej chce uciec. A rodzice nie chcą mi w tym pomóc. Tu czuję się źle, i normalnie ludzie uciekają od miejsc, gdzie jest im źle i są smutni. Mnie chcą tu wepchnąć.

Ja wybrałam sobie miejsce, w którym chcę być. Mama wybrała inne, bardzo na nie naciska, i żadne argumenty do niej nie docierają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naranja, ostatnią rzeczą o jaką możesz podejrzewać terapeutów to chęć wywarcia dobrego wrażenia na stażyście - baa ... jakiegokolwiek wrażenia !!!

 

Uuuuu, chyba idealizujesz terapeutów. Terapeuta też człowiek. Każdy ma w sobie jakiś okruch narcyzmu i egocentryzmu, nawet minimalny i chce dobrze wypaść. Nawet nieświadomie. Problem pojawia się nie wtedy, gdy terapeuta ma choćby leciutkie narcystyczne odchyły (jak większość ludzi - że chce dobrze wypaść, etc.), ale gdy sobie ich nie uświadamia i nie potrafi z tym pracować. A mój ostatni terapeuta to już totalnie przeginał, był strasznym narcyzem, jak tylko wchodził na oddział to robił wokół siebie wielkie "halo", głośno było, wszędzie pełno jego, pozował na pewnego aktora ze znanego serialu :? Przy studentach dobierał odpowiednio słowa, aby było śmiesznie-inteligentnie, oryginalnie, zagadywał do nich, pozował na takiego cool-fajnego. Pomijając już to, że gadał głównie o tym, co ON czuje (wobec moich zachowań). Generalnie to wszystko się kręciło wokół jego tak naprawdę. Inni też mieli takie wrażenie.

 

Co najgorsze, to zjawisko wcale nie jest takie rzadkie :evil:

 

-- 31 maja 2011, 10:53 --

 

naranja, Czyli lubisz, gdy zwraca się na Ciebie uwagę?

Lubisz błyszczeć, być w centrum zainteresowania? Lubisz być podziwiana i słyszeć komplementy?

 

To nie te klimaty raczej. To jest tak, że gdy jestem w jakiejś grupie ludzi i nie wypowiadam się albo inni nie zwracają na mnie uwagi to czuję się potwornie wyobcowana, samotna, niemal tak, jakbym nie istniała i czuję się zrozpaczona. Próby przebicia się, dojścia do głosu są takim krzykiem o to, abym poczuła, że istnieję - bo inni zwracają na mnie uwagę, słuchają, patrzą na mnie, gdy mówię. Gdy mówię o czymś, o tym jak się czuję, albo co uważam - i jestem słuchana przez innych to wtedy czuję się mniej samotna, czuję, że istnieję. Nie chodzi o kwestię komplementów i podziwu, ale to, że moje zdanie, moje zwierzenia, są przez kogoś słyszane... Chociaż przyznam, że czasem mam tak, że chcę czuć, że jestem podziwiana za mądre, błyskotliwe uwagi, pochwalona za to, tak. Dowartościowuję się dzięki temu, bo mam potwornie niskie poczucie własnej wartości "bezwarunkowo" :( To jest okropne, ale ja widzę wyraźnie, jak to wszystko jest przesiąknięte moim wychowaniem. Tym, że moja matka nie dawała mi przestrzeni i uwagi na to, co czuję. Nie słuchała mnie.

 

Czy z komplementami nie ma to nic wspólnego? Umiesz je przyjmować? Dziękować za nie?

 

Tak, umiem przyjmować. Dziękuję, jasne, tego kultura wymaga :smile:

Albo po prostu się uśmiecham serdecznie (i nieśmiało). I czasem z nerwów coś dopowiadam z poczuciem humoru. Czasem mówię, że dziękuję, mimo, że ja tak o sobie nie uważam (jeśli tak jest). Albo mówię, że ktoś jest miły. Z kolei nadmierne chwalenie potwornie mnie wkurza.

 

Od tak zapytałam......bo sie uśmiechnęłam , gdy przeczytałam ,że to Ty jesteś dla nich. :D

 

Moniko, ja napisałam, że gdyby przy mojej terapii byli stażyści to czułabym, że to ja jestem dla nich w tym sensie, że to ja służę im za materiał do badań, do nauki, a pomoc mnie (oni dla mnie) jest na drugim planie... O to mi chodziło. I w tym sensie nie chcę być "to ja dla nich"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W jaki sposób pracuje superwizor? Terapeuta mu przekazuje, co było na sesji czy sesje są nagrywane?

 

Ja jak czytam o tym 7F, mam takie wrażenie, że to jest taka fabryka "przystosowanych" ludzi. Przychodzi "wadliwy model", wychodzi "produkt nadający się". Poza tym, kojarzy mi się to z jakimś więzieniem lub wojskiem. Że pięć osób na jednej sali śpi, że każdy ma jakieś obowiązki, że wszystko na daną godzinę. Przecież tego nawet w pełni zdrowa psychicznie osoba by nie wytrzymała...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W jaki sposób pracuje superwizor? Terapeuta mu przekazuje, co było na sesji czy sesje są nagrywane?

 

to zależy od konkretnego terapeuty, większość z nich opowiada swoim superwizorom o swoich pacjentach, przebiegu pracy, terapii. ale niektórzy chyba też nagrywają sesje. moja terapeutka tego nie robi. i dobrze. wiedząc, że ktoś potem będzie mnie słuchać, tego, co mówiłam już na pewno bym się nie otworzyła. :hide::evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie każdy psychoaterapeuta ma swojego superwizora, a niektórzy mogą mieć nie jednego a na przykład dwóch. ;) moja terapeutka ma zdaje się dwóch.

generalnie jeśli terapeuta ma swojego superwizora to bardzo dobrze - wiadomo, że jego praca jest w jakiś sposób nadzorowana, no i że konsultuje trudniejsze, bardziej złożone sprawy z kimś doświadczonym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie terapeutka nagrywała pierwszą sesję na dyktafon w telefonie, ale wcześniej spytała czy się zgadzam, czy nie będzie mi to przeszkadzać. Tłumaczyła, że wszystkie pierwsze rozmowy nagrywa, żeby nic jej nie umknęło i żeby nie rozpraszać pacjenta zapisywaniem. Domyślam się, że chodzi też o obserwację zachowania. W końcu mowa ciała potrafi przekazać więcej niż słowa. Nie wiem czy ma superwizora.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie na oddziale są superwizje, tam omawiają nasze terapie?

 

pewnie tak

 

-- 31 maja 2011, 16:43 --

 

moja robi sobie czasem notatki, zwłaszcza, gdy mówię o czymś bardzo istotnym. albo jak sesja jest trudna, gdy nie chcę współpracować, podejrzewam, że wtedy opisuje moje zachowanie, żeby nic jej nie umknęło i w razie czego może się skonsultować jak ma dalej postępować. ;):twisted:

 

-- 31 maja 2011, 16:44 --

 

Nie wiem czy ma superwizora.

 

a nie chciałaś jej nigdy zapytać? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W jaki sposób pracuje superwizor? Terapeuta mu przekazuje, co było na sesji czy sesje są nagrywane?

 

Terapeuta chodzi do drugiego terapeuty (superwizora) i wnosi na spotkanie z nim swoje problemy i trudności oraz emocje towarzyszące mu w kontaktach z pacjentami. Mówi o nich anonimowo. Superwizor daje spojrzenie z boku i pomaga przepracować emocje.

 

Ja jak czytam o tym 7F

 

A gdzie tak czytasz? Bo wiesz, my tutaj piszemy, ale na 7f nas jeszcze nie było ;) To są moje obawy, wyobrażenia. Trzeba by poczytać tych, którzy przeszli 6-miesięczną terapię.

 

mam takie wrażenie, że to jest taka fabryka "przystosowanych" ludzi. Przychodzi "wadliwy model", wychodzi "produkt nadający się".

 

Właśnie też mam takie obawy.

7f kojarzy mi się z resocjalizacją, a na to się nie zgodzę.

Nie wiem tylko, czy moje obawy mają pokrycie z rzeczywistością.

 

Poza tym, kojarzy mi się to z jakimś więzieniem lub wojskiem. Że pięć osób na jednej sali śpi, że każdy ma jakieś obowiązki, że wszystko na daną godzinę.

 

Hmm. Więzienie to to nie jest, bo oddział jest otwarty i w każdej chwili można go opuścić i zrezygnować, jest się tam z własnej woli. 5 osób na sali - no chyba jedynek nie ma co się w polskich realiach spodziewać (ja na zamkniętym miałam 9 osób na sali). Obowiązki? No posprzątać po sobie, sprzątać oddział, łazienki, które się użytkuje to dziwne? W domu nie robisz tego po sobie - masz służących? Śniadanie, obiad, kolacja o tej samej, bo dziwne byłoby, aby przywozili osobno dla 30 osób, kiedy kto chce... Ale tu się zgadzam, że jest to sztuczne, normalny człowiek je wtedy, gdy ma akurat ochotę i czas. Chociaż np. pracownicy też mają czasem lunch break, o wyznaczonych godzinach i stołówkę otwartą w danym czasie tylko... Kolację pacjenci na 7f przygotowują sobie sami.

 

Ale fakt - to nie jest prawdziwe życie, nie chodzi się do pracy (chociaż słyszałam, że na 7f parę osób sobie zarabia dając korepetycje), na studia - chociaż niektórzy na zaoczne jeżdżą, bo weekendy wolne są, nie jest się w swoim pokoju, nie można codziennie iść na miasto, jest jakiś harmonogram pracy - chociaż w miejscu zatrudnienia też jest od do... więc w czym problem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×