Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Masz rację Kasiu,ze każdy na nią zasługuje. Teraz głupio mi się zrobiło.

 

Nie chcę ignorować kogoś, poprostu są tu posty, których nie umiem zrozumieć.

Czasem jest ich tak dużo,że wyszukuję tych, w których ktoś odnosi się bezpośrednio do mnie. Nie chciałabym,żeby ktoś poczuł się pominięty.

I są posty, które znam z innych wątków.Te miałam ma myśli :oops:

 

I w ogóle to przybyło nas tu trochę.

NIektórzy odeszli i pojawiają się od święta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

znowu nie mogę ogarnąć tematu... zaczynam czytać i mózg płata mi figle, wyłącza się :(

 

Pomogę Ci: kilka postów wyżej zadałam Ci pytania odnośnie 7f :smile:

Mogłaś nie zauważyć, bo nie napisałam Twojego imienia pogrubioną czcionką, jak zazwyczaj.

 

-- 29 maja 2011, 11:30 --

 

Ilekroć coś zrozumiem, i osiągnę na terapii, a potem przyjeżdżam do domu, mama mi to wszystko burzy

 

Mama to burzy czy to Ty sama jej na to pozwalasz? Z lęku na przykład.

Pytam, bo ciągle mam to samo i nie wiem, co z tym fantem zrobić.

Parę osób mi poradziło wyprowadzkę mimo bólu i odseparowanie od tej toksycznej relacji, twierdząc, że inaczej terapia nie pomoże.

 

-- 29 maja 2011, 11:33 --

 

To chyba zależy od tego, jaki jest cel terapii - czy separacja od matki czy poprawa relacji rodzinnych. Na to drugie to raczej terapia rodzinna, sama tej relacji raczej na pewno nie uzdrowisz. A jak to pierwsze - wyprowadzka i wypracowanie dorosłego partnerskiego stosunku do niej, pewnych zasad, których się trzymać w kontaktach z nią (na swoim własnym lub neutralnym gruncie).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Korba, a mogłabyś podać przykłady, co dla Ciebie oznaczałoby zmienianie ciebie wbrew Twojej woli? Jakie działania terapeutów, jakie punkty regulaminu, etc. Co nie miałoby dla Ciebie sensu albo byłoby wręcz szkodliwe(utrwalające problem)?

 

Tak myślę i myślę o tym samym, pod kątem 7f głównie, ale i terapii w ogóle. Może do jakichś wspólnych wniosków dojdziemy, a w każdym razie może mnie zainspirujesz...

 

 

Przede wszystkim stałe funkcjonowanie w grupie. Regularne wykonywanie czynności, to, że muszę wszystko robić z harmogramem. Nienawidzę tego. Jako dziecko nie lubiłam jeździć na kolonie, bo trzeba było wszystko robić w grupie, na zawołanie, w tym samym czasie.

Nienawidzę też narzucania czegokolwiek w terapii. Są momenty, że nie mam ochoty mówić o pewnych rzeczach, a terapii psychoanalitycznej będzie takich tematów wiele. Nawet w mojej terapii często, gdy terapeutka mi coś proponuje, to odmawiam.

Największym bólem dla mnie jest brak swojego miejsca. Ja jestem przewrażliwiona na punkcie własnej przestrzeni. Od od 15 roku życia mieszkam praktycznie sama. Nie widzę siebie w grupie - powstanie wtedy kolejny dla mnie problem, który będzie mnie dodatkowo blokował.

Będę się czuła jak w więzeniu. Non stop z tymi samymi twarzami, bez swojego kąta.

To tak w skrócie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim stałe funkcjonowanie w grupie.

 

Hmm. Ja nie mam takiej wizji. Chyba...

Dzień ma 24 godziny. No codziennie będzie społeczność, ale to jakaś godzinka czy półtorej. Biorąc pod uwagę wszystkie 3 posiłki to razem jakaś godzina siedzenia razem przy stole. Czyli łącznie ok. 2,5 godziny dziennie obowiązkowo w grupie, no i to byłoby na tyle. Potem możesz sobie pójść na samotny spacer po parku, albo wziąć koc i się wygrzewać samej na słońcu (widziałam, że niektórzy tak robili) przez całą resztę dnia... albo siąść sobie samej na kanapie i założyć mp3 na uszy. Wieczorem spanie razem z pokoju z innymi, powiedzmy 8 h, ale wtedy jest się nieprzytomnym, chyba się nie liczy - chyba, że inni będą chrapać :( Chociaż dla mnie to akurat też będzie problem - dzielenie pokoju z kimś. Zawsze miałam swój pokój, nie wyobrażam sobie nie mieć swojego miejsca, w którym mogłabym pobyć sama ze sobą, zaszyć się przed światem, gasić lub zapalam światło, kiedy chcę, mieć ciszę na zawołanie... Tu Cię rozumiem doskonale. Nie zawsze chce się z kimś gadać. A tam są pokoje 5-osobowe albo 2.

 

 

Regularne wykonywanie czynności, to, że muszę wszystko robić z harmogramem. Nienawidzę tego.

 

Ja też. Śniadanie, obiad i kolacja o wyznaczonej porze... TRAGEDIA. To jest takie sztucznie i nieżyciowe :( Pomijając to, że ja nigdy nie jem przy stole, nie znoszę tego. Zawsze na łóżku, na podłodze lub kanapie i... SAMA... Ale myślę, że tam nie wołają na posiłki jak na zamkniętych - po prostu pewnie chcesz to idziesz, a jak nie to nie.

 

Nienawidzę też narzucania czegokolwiek w terapii.

 

Moim zdaniem terapia wyklucza się z narzucaniem... To wtedy nie jest terapia, prawdziwa zmiana, ale jakieś posłuszeństwo... Jakie narzucanie masz na myśli swoją drogą?

Ach, pewnie Ty mówiąc o terapii nie masz na myśli tylko sesji t., ale cały kontekst (?). Bo ja właśnie zastanawiam się, jak na to patrzeć... No w sumie podpisanie regulaminu i zasad to taki kontrakt terapeutyczny...

 

Są momenty, że nie mam ochoty mówić o pewnych rzeczach, a terapii psychoanalitycznej będzie takich tematów wiele.

 

W terapii psychoanalitycznej to Ty wybierasz temat do rozmowy, terapeuta tylko komentuje to, co mówisz. Jak milczysz, to i on będzie milczał. Nie będzie z Ciebie wyciągał nic, choćbyś milczała całe 50 min. Tak wyglądały moje 2 konsultacje na 7f.

 

Nawet w mojej terapii często, gdy terapeutka mi coś proponuje, to odmawiam.

 

No ale w analitycznej nie ma miejsca na propozycje. Przynajmniej w teorii.

 

 

Nie widzę siebie w grupie - powstanie wtedy kolejny dla mnie problem, który będzie mnie dodatkowo blokował.

Będę się czuła jak w więzeniu. Non stop z tymi samymi twarzami

 

To jak Ty funkcjonujesz w pracy, Korba??

 

Dla mnie problemem jest już MINUTA wśród ludzi w centrum handlowym - już wariuję, a kilka godzin w zespole w pracy to na razie nierealistyczny dla mnie cel...

 

Mnie bardzo przeszkadzałaby obecność stażysty podczas mojej terapii. Że byłoby 3 osoby - tj. na konsultacjach. Nie otworzę się wtedy - wiedząc, że ktoś się na mnie uczy, notuje obok, przysłuchuje się i przygląda, jak opowiadam terapeucie o czymś bolesnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, Jeśli mogę coś napisać......i odnieść się do tego co napisałaś powyżej.

Jak dla mnie.....to brzmi całkiem całkiem. Naprawdę.

Przerażałyby mnie tylko 5-ciosobowe pokoje i łazienka wspólna.No, ale przecież tam nie jest się całe życie, tylko na czas terapii. Mogłabym się przemęczyć.

Reszta jak dla mnie....do przeskoczenia.

 

Ciekawe co powie Kasia jak to przeczyta.

 

 

Mnie bardzo przeszkadzałaby obecność stażysty podczas mojej terapii. Że byłoby 3 osoby - tj. na konsultacjach. Nie otworzę się wtedy - wiedząc, że ktoś się na mnie uczy, notuje obok, przysłuchuje się i przygląda, jak opowiadam terapeucie o czymś bolesnym.

Poważnie? Stażysta?Jako obserwator?

 

Jak już , to mógły być, ale,żebym ja o tym nie wiedziała. Gdzieś, za jakąś szybą, nie wiem...........

A można byłoby powiedzieć,że ja się nie zgadzam na udział stażysty w mojej terapii!?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poważnie? Stażysta?Jako obserwator?

Jak już , to mógły być, ale,żebym ja o tym nie wiedziała. Gdzieś, za jakąś szybą, nie wiem...........

A można byłoby powiedzieć,że ja się nie zgadzam na udział stażysty w mojej terapii!?

 

Nie mam pojęcia właśnie, czy można się na to nie zgodzić. Na pewno stażyści są na społecznościach i pewnie na terapii grupowej (ja jestem na indywidualnej). Bo 7f to też placówka naukowa, tam są kursy psychoterapii.

 

Kiedyś, jak byłam w klinice nerwic, to w indywidualnej miałam obok stażystkę, która notowała. Siedziała co prawda za mną, ale przeszkadzało mi to. Relacja terapeutyczna to jednak ma być związek dwóch osób, bez jakiegoś "podglądacza"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No codziennie będzie społeczność, ale to jakaś godzinka czy półtorej. Biorąc pod uwagę wszystkie 3 posiłki to razem jakaś godzina siedzenia razem przy stole. Czyli łącznie ok. 2,5 godziny dziennie obowiązkowo w grupie, no i to byłoby na tyle.

 

słyszalam, że tak się kladzie duży nacisk na funkcjonowanie w grupie. poza tym masz obowiązki. to nie jest tak, że sobie bimbasz i masz wszystko gdzieś, kiedy tylko masz ochotę.

 

 

Wieczorem spanie razem z pokoju z innymi, powiedzmy 8 h, ale wtedy jest się nieprzytomnym, chyba się nie liczy

 

pod warunkiem, że się nie cierpi na bezsenność

 

To jak Ty funkcjonujesz w pracy, Korba??

 

Kiedy trzeba - gram.

A poza tym są momenty, gdy praca (ta zawodowa) w grupie mnie fascynuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, :hide:

A powiedziałaś,że przeszkadza Tobie to,że ktoś siedzi za Twoimi plecami?

 

Wtedy? Oj nie... To było prawie trzy lata temu, gdy jeszcze nawet mi się nie pomyślało, że mogłabym mieć jakieś prawo do wyrażenia swoich odczuć, swojej niezgody, sprzeciwu... w życiu. Syndrom "grzecznej dziewczynki masochistki". Poza tym podpisałam na wejściu zgodę.

 

Nie wiem, co byłoby teraz. Załóżmy, że powiem i:

a. stażystka sobie nie pójdzie, ale będzie to omawiane. mnie będzie jeszcze bardziej głupio, że nastąpiło napięcie między mną a nią. i będzie mi przeszkadzało, że za mną siedzi i słucha mnie osoba, której obecności nie chciałam i ona o tym wie. to już w ogóle byłby meksyk...

b. powiem i stażystka sobie pójdzie. ale... jak wtedy będzie się układać moja współpraca z terapeutą..? poczuję się jak ktoś, kto ustala zasady terapii...

tak czy tak - głupio wyjdzie.

c. a jeśli taka zgoda będzie potrzebna na wejście? nie wiem, nie wiem, nie wiem...

Kurcze. Zawsze mogę podpisać i liczyć, że może jednak mi stażystki nie przydzielą...

 

Niestety na tych konsultacjach miałam wrażenie, że tych terapeutów mniej interesuje, co ja mówię, a więcej to, aby zaprezentować metodę terapii stażystom... hmm.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naranja, A może zrobić tak? :

 

- zapytać na dzień dobry czy isnieje możliwość przydzielenia stażystki? I zapytać kto o tym decyduje?

- jak będziesz się miało kontakt z babeczką, która o tym decyduje, to z nią porozmawiać na zasadzie,że obawiasz się, że w obecności osób trzecich, ktore nie są uczastnikami terapii nie otworzysz się....bo przypomina Ci to jakiś schemat......,że może z czasem się zgodzisz, ale nie od samego początku,

 

 

Wiesz...mi by nawet przeszkadzało to, gdyby na terapii grupowej siedział stażysta-obserwator na sali.

Kurcze...ciężka sprawa. Właśnie sobie uświadomiłam,że nie życzyłabym sobie,żeby ktoś siedział obok mnie na sesji. :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz...mi by nawet przeszkadzało to, gdyby na terapii grupowej siedział stażysta-obserwator na sali.

Kurcze...ciężka sprawa.

 

W grupowej to jakoś by mnie mniej raziło, bo to z zasady jest kontakt z większą ilością osób, z grupą, a nie intymny kontakt dwóch osób i myślę, że stażysta jakoś naturalnie ginąłby w tłumie. Chyba nie robiłoby dla mnie różnicy, że jest o jedną osobę więcej, jak i tak jest kilkanaście w sali. Chociaż może trochę czułabym się jak... w ZOO :roll: - zamknięta grupka osób płaczących, a poza okręgiem, pod ścianą siedzą, patrzą, notują i obserwują "czubków". Ci "normalni" :evil: Od razu mi się takie podziały w głowie robią: my gorsi - oni lepsi.

 

Ale ja jestem przydzielona tylko na indywidualną (bo na 7f jest albo-albo), a indywidualna to inna bajka. To ma być relacja dwóch osób. Intymna, bliska. Obie zaangażowane w kontakt. A tu ktoś trzeci sobie siedzi i się przysłuchuje - dziwne. Pomijając już taką rzecz, że w terapii analitycznej ważne jest przeniesienie. No i gdy sytuacja jest taka, że siedzą sobie dwie osoby plus jedna, to się trochę zamieszanie robi. To przecież MA znaczenie. Wszystko przecież ma. Dobra jest Twoja uwaga o tym, że to przypomina jakiś schemat. Jasne, że mi przypomina. Chcąc nie chcąc tworzy się trójkącik, który może wywoływać całe mnóstwo bardziej i mniej świadomych emocji i oporów.

 

- jak będziesz się miało kontakt z babeczką, która o tym decyduje, to z nią porozmawiać na zasadzie,że obawiasz się, że w obecności osób trzecich, ktore nie są uczastnikami terapii nie otworzysz się....bo przypomina Ci to jakiś schemat......,że może z czasem się zgodzisz

 

 

To, czego się obawiam, to takiej reakcji personelu/terapeuty, że robię z igły widły albo chcę im narzucić własne zasady (już podobny tekst usłyszałam na konsultacjach). No bo przecież nie ma co ukrywać, że to jest pokrzyżowanie ICH planów. Przyjęli stażystów, aby się szkolili, a tu pacjentka sobie nie życzy, och jej, przeszkadza jej to. Obawiam się, że usłyszę, że takie są zasady tutaj i nie muszę się przecież na taką terapię zgadzać. No i może fakt. Och, jak ja nie znoszę konfrontacji :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W grupowej to jakoś by mnie mniej raziło, bo to z zasady jest kontakt z większą ilością osób, z grupą, a nie intymny kontakt dwóch osób i myślę, że stażysta jakoś naturalnie ginąłby w tłumie. Chyba nie robiłoby dla mnie różnicy, że jest o jedną osobę więcej, jak i tak jest kilkanaście w sali. Chociaż może trochę czułabym się jak... w ZOO :roll: - zamknięta grupka osób płaczących, a poza okręgiem, pod ścianą siedzą, patrzą, notują i obserwują "czubków". Ci "normalni" :evil: Od razu mi się takie podziały w głowie robią: my gorsi - oni lepsi.

Nie wiem, ale dla mnie nawet na grupowej ten nieszczęsny stażysta nie zginąłby w tłumie. Naprawdę irytowałoby mnie to,że tam jest i obserwuje.

Gdyby się jeszcze wypowiadał......

A może oni się mogą wypowiadać co? Dlaczego nie pomyślą o tym,żeby stażyści brali udział w terapii? To wcale nie byłby głupi pomysł! Bo na własnej skórze taki stażysta doświadczyłby emocji, wtedy wyniósłby więcej dla siebie i dla zaliczenia przedmiotu.

Też czułabym się gorsza, dlatego,że obserwator byłby dla mnie osobą zdrową z założenia i czułabym,że jestem oceniana. I tak pewnie ludzie z grupy kierowaliby swoje spostrzezenia w kierunku mojej osoby, ale obserwator, który się nie wypowiada wzbudzałby u mnie podejrzenia!

Dobra jest Twoja uwaga o tym, że to przypomina jakiś schemat. Jasne, że mi przypomina. Chcąc nie chcąc tworzy się trójkącik, który może wywoływać całe mnóstwo bardziej i mniej świadomych emocji i oporów.

No...trójkąciki dla mnie to niestety konfliktowe sytuacje. Prawie zawsze znajduję się w takich i przyznam ,że sobie nie radzę wtedy z emocjami. Bo to chyba działa na zasadzie przeniesienia. Zależy z kim kojarzę schemat oraz z jaką sytuacją. Wystarczy osoba dla mnie ważna, ja i jakakolwiek osoba trzecia i już się gubię. O dziwo w pracy już trochę lepiej pod tym względem, trochę chyba przetarłam schemat względem moich starszych pracowników. Wcześniej patrzyłam na nich z perspektywy córki na matkę, zamiast z perspektywy szefa.

Gorzej z oceną.....bo wszystko odnoszę do tego,że mnie ktoś ocenia, a wielokrotnie tak nie jest. Teraz staram sie panować nad takimi sytuacjami gdy je tylko wyłapię.

Wiesz jak mi jest ciężko?(Mama i ojciec krytyczni, mama bardziej).

To, czego się obawiam, to takiej reakcji personelu/terapeuty, że robię z igły widły albo chcę im narzucić własne zasady (już podobny tekst usłyszałam na konsultacjach). No bo przecież nie ma co ukrywać, że to jest pokrzyżowanie ICH planów. Przyjęli stażystów, aby się szkolili, a tu pacjentka sobie nie życzy, och jej, przeszkadza jej to. Obawiam się, że usłyszę, że takie są zasady tutaj i nie muszę się przecież na taką terapię zgadzać. No i może fakt. Och, jak ja nie znoszę konfrontacji :?

Pewnie schemat? Z góry zakładasz co będzie. I nie dziwię się. Jestem w stanie przewidzieć reakcje mojej mamy, przysięgam! W każdej sytuacji!

Ja bym to widziała tak: oni tam nie są moją mamą i moim ojcem, więc zapytać mogę. A co będzie......to usłyszę. Bo to terapia, a nie pobyt z rodzicami w chałupie ;)

No, ale to tylko takie moje gdybanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może oni się mogą wypowiadać co? Dlaczego nie pomyślą o tym,żeby stażyści brali udział w terapii? To wcale nie byłby głupi pomysł! Bo na własnej skórze taki stażysta doświadczyłby emocji, wtedy wyniósłby więcej dla siebie i dla zaliczenia przedmiotu.

 

Moniko, ja podejrzewam, że terapię własną to oni mają swoją drogą. Aby zostać terapeutą analitycznym, a w każdym razie mieć certyfikat PTPP to trzeba przejść co najmniej 4 lata własnej terapii, tak czytałam. Jako obserwatorzy terapii indywidualnej i grupowej oni raczej skupiają się na opisie dynamiki grupy, mechanizmów, strategii terapeutycznych, metod, etc.

 

Też czułabym się gorsza, dlatego,że obserwator byłby dla mnie osobą zdrową z założenia i czułabym,że jestem oceniana.

 

Ja nie czułabym się oceniana. Z powyższych względów - oni raczej nie mnie oceniają i moje życie, ale uczą się metody. Za to przeszkadzałaby mi ta nierówność - my mówimy, płaczemy, wiadomo wszystko o intymnych szczegółach z naszego życia - a tu ktoś sobie siedzi, obserwuje, a sam o sobie nic nie mówi, on wie o mnie dużo, a ja o nim nie wiem nic. Chociaż na dobrą sprawę to tak jest w terapii generalnie... przecież terapeuta też o sobie nie mówi. Hmm. No ale jednak angażuje się, a nie tylko obserwuje, jak stażysta. Przeszkadzałoby mi to także dlatego, bo czułabym, że w tym spotkaniu bardziej chodzi o przyuczenie nowej osoby do zawodu, niż o pomoc dla mnie. Jeśli nie mogłabym zdecydować, czy chcę osobę trzecią na sesjach czy nie, to nie czułabym, że to jest moja terapia i że to ja jestem w niej najważniejsza, moje poczucie bezpieczeństwa, prywatności. Pomijając też tą ważną kwestię, że jakby to była osoba mniej więcej w moim wieku (a stażyści zazwyczaj w moim wieku są), to na pewno podświadomie kontrolowałabym się, wstydziłabym się wiele rzeczy wyjawić, chciałabym przy rówieśniku "wypaść" cool (a nie jak płaczliwa, zagubiona i nieradząca sobie w życiu i uzależniona od matki kobieta), choć wiem jak to beznadziejnie brzmi :evil: Pomijając już to, że kiedyś, zanim mnie nie trzepnęło, sama myślałam o pracy w tej dziedzinie i mnie po ludzku zawiść zżera, bo "to ja powinnam być na jego miejscu"! :?

 

Wystarczy osoba dla mnie ważna, ja i jakakolwiek osoba trzecia i już się gubię.

 

Ja jestem straszną zazdrośnicą. Trzecia osoba to RYWAL, ZAGROŻENIE, WRÓG. Trzeba się go pozbyć, a jeśli się nie da, to jakoś odsunąć na bok.

 

Pewnie schemat? Z góry zakładasz co będzie. I nie dziwię się. Jestem w stanie przewidzieć reakcje mojej mamy, przysięgam! W każdej sytuacji!

Ja bym to widziała tak: oni tam nie są moją mamą i moim ojcem, więc zapytać mogę. A co będzie......to usłyszę. Bo to terapia, a nie pobyt z rodzicami w chałupie ;)

 

Masz rację. Na wszystko patrzę z góry przez pryzmat matki. Te same obawy, oczekiwania, emocje, lęk przed konfrontacją. Prawda jest taka, że oni rzeczywiście mogą zareagować właśnie w przewidywany przeze mnie sposób (i wtedy dupa blada, mam problem z takimi sytuacjami), ale faktem jest, że na dobrą sprawę tego NIE WIEM.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy osoba dla mnie ważna, ja i jakakolwiek osoba trzecia i już się gubię.

 

Ja jestem straszną zazdrośnicą. Trzecia osoba to RYWAL, ZAGROŻENIE, WRÓG.

 

mam podobne odczucia... :evil:

 

-- 30 maja 2011, 10:01 --

 

za godzinę mam spotkanie z moim ostatnim ex. :hide: sama nie wiem, dlaczego się zgodziłam... :hide::bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Narnja - ten stażysta jest też dla Ciebie, w pewnym sensie.

 

To co on widzi, zanotuje, odczuwa - jest wykorzystywane w twojej terapii.

On ma całkiem odmienną perspektywę niż terapeuta - i zawsze omawia się wspólnie jego obserwacje z obserwacjami terapeuty, celem pomocy Tobie.

 

I nie przejmowałabym się AŻ TAK - stażysta pacjentów widzi niezliczoną ilość ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wyobrażam sobie, aby przy mojej terapii miał być ktoś trzeci.

 

A na Twoich konsultacjach też byli stażyści?

U mnie na każdej.

Czułam, że to spotkanie jest bardziej dla nich niż dla mnie (aby im zademonstrować, jak się z pacjentem pracuje). Oczywiście to "tylko" moje odczucie, ale przecież ono jest ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×