Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co trzyma was przy życiu?


TheGrengolada

Rekomendowane odpowiedzi

Nadzieja na lepsze jutro? Ciekawość tego, czego jeszcze nie zdołałam doświadczyć? Dziwnie by tak było odejść nie próbując tyle na ile nas stać.. :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co mnie trzyma przy życiu? Przede wszystkim śmierć. Perspektywa śmierci. Nie wierzę w życie pozagrobowe. Żyjemy więc tu i teraz. Jak się skończy - game over. Nie chodzi o strach przed tym - po prostu nie ma powrotu, nie ma dalszego ciągu. No i przecież - wszyscy umieramy. Czemu mam się spieszyć? To najlepszy napęd do życia na jaki się natknęłam...

 

Poza tym nie mam ochoty krzywdzić bliskich. Dość im życie dokopało, żeby musieli jeszcze kupować mi wieńce. Uważam, że jesteśmy wszyscy odpowiedzialni za wzajemne szczęście. Albo chociaż brak nieszczęść. I chociaż czasami się kłócimy między sobą, dochodzi do naprawdę ostrych starć i wypowiadane są straszne słowa - to jednak nie nienawidzimy się przecież, ani nie jesteśmy sobie zupełnie obojętni...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Denial, czy serio uważasz, że po śmierci będzie nic? W takim razie gdzie byłby sens..? Moim zdaniem COŚ będzie. Czy to tak jak w islamie, judaizmie, katolicyzmie czy jeszcze inaczej. Ale COŚ być musi. Bez wiary w to mnie by już nie było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Denial, czy serio uważasz, że po śmierci będzie nic? W takim razie gdzie byłby sens..?

 

W życiu.

 

To nie próba generalna przed czymś większym, tylko ostatni akt... Uważam tak jak najbardziej serio. Chyba niczego nie jestem aż tak pewna. Nie ma się czego bać - śmierć to naturalna kolej rzeczy. Można się tylko bać, że straciło się ten podarowany czas.

 

Moim zdaniem COŚ będzie. Czy to tak jak w islamie, judaizmie, katolicyzmie czy jeszcze inaczej. Ale COŚ być musi. Bez wiary w to mnie by już nie było.

 

Masz prawo i trzymaj się tego mocno, skoro Tobie pomaga :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie próba generalna przed czymś większym, tylko ostatni akt...

Życie jest życiem, leci i nic z tym się nie zrobi ale na pewno nie jest końcem.

To tak jakby powiedzieć, że świat w sensie kosmos i te wszystkie galaktyki czy coś w te deche gdzieś się kończy. Kupy mi się nie klei. ;)

 

 

A psychologicznie udowodniono, że wiara pomaga ludziom baardzo. Wiem na własnym przykładzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po śmierci nie ma nic. Biologiczna śmierć pnia mózgu, a tym samym śmierć wszystkich komórek mózgu warunkuje całkowite "odłączenie nas od matrixa". Oczywiście można wierzyć w nieśmiertelną duszę, które zapewni nam życie pozagrobowe po śmierci naszej cielesnej powłoki, w reinkarnację, teorię nieskończonego powrotu i tym podobne sprawy, ale to tylko marna proteza dla pocieszenia dla tych, którzy próbują uniknąć nieuniknionego i zaprzeczyć niezaprzeczalnemu: śmierci. A prawda jest taka, że śmierć jest nieunikniona i niezaprzeczalna. A właśnie paradoksalnie świadomość naturalnej kolei rzeczy i przemijalności dodaje życiu piękna. Jest jedno - więc trzeba je należycie wykorzystać i spożytkować. Gdyby istniało życie wieczne, życie doczesne nie miało by jakiegokolwiek znaczenia i utraciło jakikolwiek sens. Bo czym byłoby te ~70-90 lat życia w obliczu wieczności? W obliczu nieskończoności? Gdzie możesz żyć 10 tys. lat, 100 tys. lat, 1 miliard lat? Chyba porzygałbym się od tego. Dlatego wręcz żywię nadzieję, że po śmierci nic nie ma i nie chcę, żeby cokolwiek było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Życie jest życiem, leci i nic z tym się nie zrobi ale na pewno nie jest końcem.

To tak jakby powiedzieć, że świat w sensie kosmos i te wszystkie galaktyki czy coś w te deche gdzieś się kończy. Kupy mi się nie klei. ;)

 

A psychologicznie udowodniono, że wiara pomaga ludziom baardzo. Wiem na własnym przykładzie.

 

Nie próbuj mnie nawet do tego przekonywać. Wiara jest albo jej nie ma. Próżne gadanie. Inaczej to jak rozmowa głęboko wierzącego z ateistą. Internet jest tego pełen, a nie prowadzi to do niczego.

 

Psychologicznie udowodniono wiele innych pie...ół, co nie znaczy, że wszystkich trzeba mierzyć jedną miarą ;) Jest też teoria, że w populacji panuje rozkład normalny (czegokolwiek by się nie dotknąć). Można mnie tam wrzucić daleko, daleko od mediany i sprawa załatwiona. Jasna statystycznie - i ma ręce i nogi.

 

Na zasadzie żyj i pozwól umrzeć. Ja nie będę Tobie narzucać moich teorii. Każdy ma jedyną słuszną.

 

A prawda jest taka, że śmierć jest nieunikniona i niezaprzeczalna. A właśnie paradoksalnie świadomość naturalnej kolei rzeczy i przemijalności dodaje życiu piękna. Jest jedno - więc trzeba je należycie wykorzystać i spożytkować. Gdyby istniało życie wieczne, życie doczesne nie miało by jakiegokolwiek znaczenia i utraciło jakikolwiek sens. Bo czym byłoby te ~70-90 lat życia w obliczu wieczności? W obliczu nieskończoności? Gdzie możesz żyć 10 tys. lat, 100 tys. lat, 1 miliard lat? Chyba porzygałbym się od tego. Dlatego wręcz żywię nadzieję, że po śmierci nic nie ma i nie chcę, żeby cokolwiek było.

 

Tak. Po tysiąckroć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po śmierci nie ma nic. Biologiczna śmierć pnia mózgu, a tym samym śmierć wszystkich komórek mózgu warunkuje całkowite "odłączenie nas od matrixa". Oczywiście można wierzyć w nieśmiertelną duszę, które zapewni nam życie pozagrobowe po śmierci naszej cielesnej powłoki, w reinkarnację, teorię nieskończonego powrotu i tym podobne sprawy, ale to tylko marna proteza dla pocieszenia dla tych, którzy próbują uniknąć nieuniknionego i zaprzeczyć niezaprzeczalnemu: śmierci. A prawda jest taka, że śmierć jest nieunikniona i niezaprzeczalna. A właśnie paradoksalnie świadomość naturalnej kolei rzeczy i przemijalności dodaje życiu piękna. Jest jedno - więc trzeba je należycie wykorzystać i spożytkować. Gdyby istniało życie wieczne, życie doczesne nie miało by jakiegokolwiek znaczenia i utraciło jakikolwiek sens. Bo czym byłoby te ~70-90 lat życia w obliczu wieczności? W obliczu nieskończoności? Gdzie możesz żyć 10 tys. lat, 100 tys. lat, 1 miliard lat? Chyba porzygałbym się od tego. Dlatego wręcz żywię nadzieję, że po śmierci nic nie ma i nie chcę, żeby cokolwiek było.

 

kurcze to jest coś, co chyba zawsze chodziło mi po głowie, ale nie umiałam tego tak ująć. Może brzmieć okropnie, ale jest prawdziwe. Skoro i tak kiedyś umrzemy, to jakie to ma znaczenie, czy skończysz studia, czy nie skończysz, czy dostaniesz pracę czy nie, czy jesteś ładny czy brzydki. I tak wszyscy umrzemy, zamiast to przyspieszać trzeba czerpać z życia jak najwięcej. Trochę to hedonistyczne, ale czytając to forum i tak widzę, że w naszym życiu więcej smutku niż przyjemności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strach przed śmiercią,bólem, jakieś poczucie "obowiązku",jakbym coś miał jeszcze do zrobienia na tym świecie,nie mam pojęcia co.

A no i jeszcze jeden głupi wydatek związany z hobby : <.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×