Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zakupoholizm


Rekomendowane odpowiedzi

są osoby, które wpadły w pułapkę ciągłego chodzenia po promocjach i wyszukiwania atrakcji... wystarczy naprawdę parę razy, a potem zostaje się z kupą niepotrzebnych do niczego rzeczy, ale w końcu takie tanie były :?

Zdecydowanie Arasha masz rację. Na pewno chwyty marketingowe, promocje, bonusy, karty lojalnościowe wspierają zakupoholizm. Poza tym rozwojowi tego nałogu sprzyja również fakt, że płacimy odrealnionymi pieniędzmi. Jak łatwo sięgnąć po kartę debetową, wpisać PIN (a nawet nie, jak się ma kartę zbliżeniową) i już zakupy zrobione. Transfer środków został odrealniony, nie widzimy ubywającej w portfelu gotówki, zatem pozwalamy sobie na więcej. Niektórzy mają trudność, by to kontrolować... Niestety... No i do zakupoholizmu już tuż, tuż...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio znowu za dużo wydaję na rzeczy bez których łatwo bym się obeszła, wymyślam bardzo naciągane powody uzasadniające kupno czegoś lub po prostu robię to dla przyjemności. Tłumaczę to sobie tak, że kupuję sobie prezenty na poprawę humoru. :? A potem nic nie mogę oszczędzić i na nic odłożyć... I jak ja miałabym np kupić własne mieszkanie? Jakim cudem oszczędzić na wkład własny...? Jak wydaję wszystko, a nawet więcej niż zarobię. Kiedyś jeszcze udawało mi się tworzyć jakieś oszczędności, odkładać i zbierać na coś, ale teraz po prostu wszystko wydaje mi się takie potrzebne i niezbędne... A tak naprawdę sprowadza się to do poprawiania nastroju nowymi suwenirami. Mnie najbardziej cieszą momenty wybierania w sklepie (najlepiej fizycznym) i potem rozpakowywania w domu i układania w docelowe miejsce. Moment płacenia mnie nie cieszy, bo wiąże się z wydawaniem kasy, a to akurat jest najmniej przyjemne w całym kupowaniu. Ale lubię mieć dużo ładnych, nowych, fajnych rzeczy. Najbardziej poprawiają mi nastrój kosmetyki i wyposażenie mieszkania. Chciałabym, żeby było mnie stać na dużo więcej, bez ograniczeń. Póki co muszę nałożyć na siebie duże ograniczenia. I najlepiej nie tylko w tym miesiącu, ale przez kolejne pół roku, żeby uzbierać jakikolwiek margines ratunkowy. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyleczyłam się z kupowania tony szmatek. Zmieniłam filozofię swojej garderoby i kupuję 1-2 rzeczy (oczywiście zależy od tego, co akurat jest mi potrzebne w danym momencie, np. jakaś okazja) dobrej jakości, wykonane z naturalnych materiałów. Ubraniom z poliestru mówimy nie. :nono:

 

Detektywie, książki to kwestia problematyczna. Nie można mnie wpuścić do księgarni. Oj nie.

Ja się wypuściłem ostatnio.Kupiłem Florystkę Bondy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio znowu za dużo wydaję na rzeczy bez których łatwo bym się obeszła, wymyślam bardzo naciągane powody uzasadniające kupno czegoś lub po prostu robię to dla przyjemności. Tłumaczę to sobie tak, że kupuję sobie prezenty na poprawę humoru. :? A potem nic nie mogę oszczędzić i na nic odłożyć... I jak ja miałabym np kupić własne mieszkanie? Jakim cudem oszczędzić na wkład własny...? Jak wydaję wszystko, a nawet więcej niż zarobię. Kiedyś jeszcze udawało mi się tworzyć jakieś oszczędności, odkładać i zbierać na coś, ale teraz po prostu wszystko wydaje mi się takie potrzebne i niezbędne... A tak naprawdę sprowadza się to do poprawiania nastroju nowymi suwenirami. Mnie najbardziej cieszą momenty wybierania w sklepie (najlepiej fizycznym) i potem rozpakowywania w domu i układania w docelowe miejsce. Moment płacenia mnie nie cieszy, bo wiąże się z wydawaniem kasy, a to akurat jest najmniej przyjemne w całym kupowaniu. Ale lubię mieć dużo ładnych, nowych, fajnych rzeczy. Najbardziej poprawiają mi nastrój kosmetyki i wyposażenie mieszkania. Chciałabym, żeby było mnie stać na dużo więcej, bez ograniczeń. Póki co muszę nałożyć na siebie duże ograniczenia. I najlepiej nie tylko w tym miesiącu, ale przez kolejne pół roku, żeby uzbierać jakikolwiek margines ratunkowy. :?

 

Załóż sobie podkonto, albo inne konto w innym banku, może jakąś lokatę? Podkonto jest o tule dobrą opcją, że możesz z tych środków skorzystać, o ile wpierw z powrotem przelejesz je na konto główne. Ale zawsze jest to jakaś forma kontroli. Zmierzam do tego, żeby [w zależności od możliwości oczywiście] ustawić przelew automatyczny na tą lokatę?, podkonto czy inny Twój rachunek. Nie wiem ile możesz w ten sposób przeznaczyć, ale każda w ten sposób odkładana kwota da Ci w perspektywie jakieś zabezpieczenie. [marne bo przecież inflacja i inne czynniki ekonomiczne i polityczne też mają głos ;].

Jezt to w sumie dobry sposób jeśli chcesz na coś odłożyć. Zawsze e możesz zainwestować w metale szlachetne; złoto, platyna :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samnieswój, powinnam tak robić od dawna... Nawet robiłam sobie różne tabelki z podziałem przychodów na procentowe zużycie, gdzie było uwzględnione odkładanie procentu z każdego dochodu na rzecz przyszłych inwestycji, przerabiałam jakieś książki i poradniki na temat zarządzania finansami, itp, tylko po prostu potem trzymam się zasad w nich opisanych przez może kilka miesięcy max, a następnie zaczyna się znowu olewanie wszelkich nauczonych mądrości i podejmowanie spontanicznych decyzji pokierowanych jakimś nagłym impulsem, chceniem, które nagle uroiło mi się w mózgu. Może naprawdę powinnam ustawić sobie przelew automatyczny na oszczędnościowe, które w tej chwili świeci pustkami... Dobra, ustawiam ten przelew od pierwszego stycznia, zobaczymy czy sobie bez tego poradzę. Dzięki za radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też wpadłam w zakupoholizm, bo ja w ogóle mam tendencję do uzależnień. Ale po ciężkim roku psychicznym kiedy to chodziłam w tych samych starych ciuchach mój mężczyzna wpłynął na moją kobiecą ambicję i zaczęłam się znów ubierać, chodzić do fryzjera i malować się. I tak się zaczął romans z Allegro :-( Żadne oszczędzanie, odkładanie, subkonta nie pomagały. Pomógł trend filozofia minimalizmu. Mieć mało dobrych rzeczy jest trendy :-) polecam książki Dominique Loreau np. Sztuka prostoty. Mnie ograniczyła w zakupach i jednocześnie czuję się stylowa jak nie kupuję góry badziewnych ciuchów a jeden, dwa droższe w takich sklepach, gdzie dotąd niby nie było mnie stać. Polecam, może komuś mój sposób pomoże.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samnieswój, powinnam tak robić od dawna... Nawet robiłam sobie różne tabelki z podziałem przychodów na procentowe zużycie, gdzie było uwzględnione odkładanie procentu z każdego dochodu na rzecz przyszłych inwestycji, przerabiałam jakieś książki i poradniki na temat zarządzania finansami, itp, tylko po prostu potem trzymam się zasad w nich opisanych przez może kilka miesięcy max, a następnie zaczyna się znowu olewanie wszelkich nauczonych mądrości i podejmowanie spontanicznych decyzji pokierowanych jakimś nagłym impulsem, chceniem, które nagle uroiło mi się w mózgu. Może naprawdę powinnam ustawić sobie przelew automatyczny na oszczędnościowe, które w tej chwili świeci pustkami... Dobra, ustawiam ten przelew od pierwszego stycznia, zobaczymy czy sobie bez tego poradzę. Dzięki za radę.

 

 

Trzymam kciuki! Ja zaczęłam sobie wszystkie wydatki zapisywać w tabelce, z podziałem na różne kategorie - znalazłam ją w książce "Zakupoholizm" takiej z dziewczynką na okładce z wielką torbą. I chodzę na zakupy tylko z gotówką (wyliczoną i listą zakupów) - nie ma szans na szaleństwa, i teraz za radą tej książki, staram się zawsze chodzić z przyjaciółką na zakupy, która wie, że trudno mi cokolwiek zaoszczędzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja z kolei mogę się pod tym nałogiem podpisać, choć z przyczyn łatwych do wydedukowania staram się przynajmniej jako-tako trzymać go w ryzach. Będąc zarazem osobą dosyć praktyczną unikam również kupowania artykułów kompletnie od czapy i próbuję mimo wszystko nabywać te rzeczywiście potrzebne / dla których będę mogła bez większego problemu znaleźć zastosowanie, choć w gruncie rzeczy najczęściej po prostu gromadzę żywność i po brzegi wypełniam lodówkę / spiżarkę / zamrażarkę [nierzadko dość wymyślnymi produktami, przynajmniej biorąc pod uwagę moją kondycję finansową] - w szczególnie pierwotny sposób kojarzy mi się to z poczuciem bezpieczeństwa, przy ograniczonych możliwościach folgowania swemu uzależnieniu to zresztą chyba najbardziej oczywiste i "dostępne" ku temu pole [aczkolwiek w lepszych czasach lubiłam zaszaleć także m. in. z książkami i miałam naprawdę imponującą biblioteczkę... również pod względem dostępności niektórych tytułów].

 

Generalnie uciążliwa / destrukcyjna sprawa [jak wszystkie uzależnienia zresztą], jednak wciąż nie na tyle, bym mogła powiedzieć "nienawidzę tego nałogu bardziej niż kocham kick, jaki mi daje". To zresztą ogólnie główny problem wszystkich moich -holizmów - są jednocześnie po prostu moją miłością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, DelRey25 napisał:

Zakupoholizm to nie tylko ciuchy. U mnie to dotyczy wszystkiego co można kupić w Internecie Narzędzia, przyrządy, ubrania, jedzenie, ksiązki itp itd. A długi to naturalna kolej rzeczy przy tej przypadłości. U mnie jest to prawie 300 tys, ale powoli się oddłużam.

Warto rozważyć pomoc potrzebującym zamiast niepotrzebnych wydatków. Twarzą w twarz:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, z o.o. napisał:

Skąd Wy bierzecie na to pieniądze? ja podobno nieźle zarabiam, a nie mogę sobie na wszystko pozwolić. Pilnuję wydatków

 

My też nie możemy sobie na wszystko pozwolić - niestety tak jak napisał @DelRey25, zakupoholizm nie idzie raczej w parze z płynnością finansową. Pożyczki, wyprzedawanie mienia itp. to norma przy bardziej zaawansowanym nałogu, a ewentualne ogarnięcie się następuje wtedy gdy już naprawdę znikąd nie można zdobyć środków [o konsekwencjach posiadania / braku regulowania długów nie wspominając].

 

Poza tym... prawdziwemu zakupoholikowi [zwłaszcza wyposzczonemu - w niejednym tego słowa znaczeniu] pożądanych emocji jest w stanie dostarczyć nawet głupi batonik orzechowy z suszonymi owocami oblewany miodem 😛

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×