Skocz do zawartości
Nerwica.com

depresja a wiara


listonosz

1 trzy wierzysz ze BOG POMAGA  

13 użytkowników zagłosowało

  1. 1. 1 trzy wierzysz ze BOG POMAGA

    • tak
      9
    • nie
      4


Rekomendowane odpowiedzi

U mnie z wiarą bywa różnie ma ona swoje wzloty i upadki, kiedyś wierzyłam naprawdę mocno czułam Jego obecność w swoim życiu w każdej sekundzie życia. A teraz... teraz nie wiem czy jeszcze wierze, nie potrafiłam się modlić więc przestałam... może to był błąd... Nadal uczestniczę we mszach świętych właściwie to nie wiem dlaczego.. może żeby nie martwić rodziny... boję się tak całkowicie o Nim zapomnieć, przecież kiedyś byłam tak blisko Niego a dzisiaj..., chciałabym jeszcze kiedyś być tak blisko.. może kiedyś będe....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest podobnie. Kiedyś byłem dość wierzącą osobą, dużo myślałem o Bogu, o mojej wierze, o tym jak żyć. Teraz jest inaczej. Nie potrafię już odnaleźć siły w wierze, ani spokoju w modlitwie. To co w tej chwili przechodzę nazwać można jakimś kryzysem wiary. Boję się, że wszystkie moje przeżycia religijne rozegrały się na płaszczyźnie psychicznej. I tylko tam. Czuję, że nigdy w moim życiu nie spotkałem Boga, tylko wydawało mi się, że go doświadczam. Oczywiście nie mogę wszystkiego zrzucać na chorobę, ale wydaje mi się, że gdy uświadomiłem sobie, że na prawdę jest ze mną źle - wraz z tym umarła moja wiara. Nie jestem z tego dumny, za łatwo odrzuciłem to co przez długi czas trzymało mnie przy życiu. Przyznam szczerze, że nawet trochę zazdroszczę tym, którzy przepełnieni są autentyczną wiarą... Rozmawiałem na ten temat ostatnio z zaprzyjaźnionym księdzem. On widzi w tym szansę na to abym odnalazł swoją prawdziwą wiarę, na nowo zbudował w sobie obraz Boga. Na razie jednak wcale nie wydaje mi się abym cokolwiek budował, wręcz przeciwnie z każdym dniem wydaje mi się, że "niebo jest coraz bardziej puste".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem. Taka dziś szklana pogoda.

Chyba wpadłem w depresję,

taki mam psychiczny dołek.

 

Wiesz co? Ty się nie modlisz!

Chcesz mi powiedzieć,

że ci, którzy się modlą, to są weseli?

Nie.

Tylko człowiek, który się modli,

to już te dołki ma za sobą.

Przeczytam Ci adwentową modlitwę:

Dlaczego jesteś zagniewany, Panie?

Dlaczego pamiętasz dawne nasze grzechy?

Zobacz, dom w którym Cię chwalili

ojcowie nasi

- jest pusty.

Zostaliśmy jak owce bez pasterza.

Nie mamy króla, ani wodza,

ani kapłana, ani proroka.

Niebiosa spuście nam rosę,

bo ziemia spękana pragnie Boga.

Niech się ziemia rozstąpi

i zrodzi Zbawiciela.

Bez Boga nie możemy żyć!

 

Wiem,

to prawie żywcem wzięte z naszego życia.

Ludzie od Boga odchodzą,

bezbożni rządzą światem,

w takim świecie nie da się żyć!

A czemu na to wszystko patrzy Bóg i milczy?

 

Nie milczy!

Posłuchaj ostatniej strofy

adwentowej modlitwy Proroka:

 

Dlaczego płaczesz?

Dlaczego jesteś smutny?

Czy może zapomnieć matka

o swoim niemowlęciu?

A gdy nawet ona

zapomniała o Tobie,

Ja nigdy nie zapomnę,

bo jestem Twoim Bogiem,

Twoim Odkupicielem,

przyjdę szybko, aby cię ocalić!

 

Nie bój się robaczku, mój Jakubie,

nieboraczku mój Izraelu.

Na krótką chwilę porzuciłem Ciebie,

ale z ogromną miłością Cię przygarnę.

Bo góry mogą ustąpić

i pagórki się zachwiać,

ale miłość Moja od Ciebie

nigdy nie odstąpi.

 

Może i tak.

Łatwo jest ładnie mówić,

ale serce skowyczy i co zrobisz?

Wiem, co Cię gryzie.

Idź do spowiedzi.

Wyrzuć to wszystko.

Wtedy naprawdę się rozpłaczesz,

ale już z radości.

 

 

ks. Tymoteusz

 

ze str. Naszego Dziennika

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Spowiedz?zrzucenie z sumienia tego ogromnego balastu?Nie byłam już tam 5-6lat...Czułam że nie potrafiłabym obiecać poprawy-gdybym to zrobiła znów bym skłamała...Od zeszłego roku próbuje się odważyć i iść...Potrzebuje Boga.Potrzebuje ciepła-bezinteresownej miłości...Tylko czy mnie można kochać?często wątpie w to-boję się że już nawet Bóg się ode mnie odwrócił...Chciałabym żeby był

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki temu, że wierzę jeszcze żyję. Modlę się codziennie o łaskę, żeby było lepiej. Mam świadomość , że to co się stało jest jakby karą za moje postępowanie. Nie mam żalu do Boga o to. W pełni sobie na to zasłużyłam.

Myślę, że mieć świadomość obecności osoby, która jest przy tobie cały czas, która cię rozumie, nie potępia i ciągle wybacza, pozwala mieć nadzieję że nie jesteśmy samotni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja do niedawna sie pogubilam , nie wiedzialam czy Bog istnieje czy nie bylam zagubiona a nawet mialam za zle Bogu ze sprowadzil na mnie tyle cierpienia.. nawet moje natretne mysli bluznily przeciw Bogu.. ale od jakiegos czasu mialam rozmowe z pewna osoba ktora przeszla nerwice i depresje i wyszla z niej. Z powodu depresji codziennie blagala Boga o to zeby zeslal mu sily zeby przezyc dzien zeby nie zabieral go jeszce do siebie , codziennie sie modli , chodzi do Kosciola i spowiada pomimo ze jest niewidomy - teraz tryska zyciem i energia bardziej niz ja ktora mam wszytsko a on nie ma wzroku!! Zaczelam sie modlic i blagac Boga zeby pomogl mi przetrwac te ciezkie dni -o nic wiecej nie prosze i wierze ze ta choroba musi cos znaczyc , mnie byc moze uswiadomila co powinnam w zyciu robic, studiowac psychologie-to wszystko nie jest bezsensu Bog na nas zsyla te wszystkie cierpienia po to zebysmy przeszli je godnie i byc moze wreszcie docenili zycie !

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:06 pm ]

Mam świadomość , że to co się stało jest jakby karą za moje postępowanie.

 

 

ooo kochana to nie jest zadna kara za cos tam ... nie nie nie to jest nawrocenie , ukazanie sensu zycia a moze nawet po to jestesmy chorzy zebysmy wreszcie docenili zycie i to ze przed choroba nie docenialismy naszego zdrowia badz zycia.. w tym cos jest. Ale to nie jest kara!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam świadomość , że to co się stało jest jakby karą za moje postępowanie.

 

To nie kara, Bóg czasem po prostu wystawia nas na bardzo ciężką próbę, żeby przekonać się o naszej wierze, żeby nas umocnić. Ale jednocześnie czuwa, żeby Ci się nic złego nie stało. Pamiętasz jak wystawił Abrahama na próbę, ale w ostatniej chwili powstrzymał go przed zabiciem syna. Pomimo, że mogłoby się wydawać, że Bóg odwrócił się od nas, On wręcz przeciwnie, jest przy nas i czuwa.

Bóg karze, dopiero jak nie ma już innego wyjścia, tak jak wtedy, gdy zesłał na ziemię potop, ale jednocześnie obiecał człowiekowi, że nigdy go już tak srogo nie będzie karał.

Pamiętaj, że On zawsze wybacza jeżeli szczerze żałujemy. Nigdy nie męczy się przebaczaniem. Bo więcej ma pociechy z jednej nawróconej owieczki niż ze stada wiernych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Konkluzja była taka: "Nie tłumaczmy sobie zła- zwłaszcza chorób- jako Bożej próby. To nie fair w stusunku do Boga. On nie musi nas nieustanie sprawdzać niczym srogi nauczyciel."

 

Oczywiście, że nie sprawdza nas nieustannie, ale czasem jednak to robi. Bóg nie jest "srogim nauczycielem", jest dobry i łaskawy, ale czasem musi sprawdzić czy w Niego nie zwątpimy. Każdy z nas niesie swój życiowy krzyż, tym krzyżem mogą być choroby, nieszczęscia które nas spotykają.

 

"Dla ludzi Krzyżem jest bardzo wiele rzeczy. Problemy, z którymi się zmaga. Przeciwności losu. Ale czy przeciwności istnieją? Nie. To człowiek je sobie stwarza, choć nie zawsze. Nieraz mogą być może tylko częścią planu Boga, przez Którego zostaliśmy przeznaczeni, tak czy inaczej, od Którego dostaliśmy takie, czy inne powołanie. Ktoś powie: "Powołanie jest okrutne. Wywołuje przeciwności. Sprawia ból".

Jeśli nawet to ból ten jest przecież częścią Krzyża, który niósł nasz Pan, który doprowadzi nas do wspanialej nagrody (jest częścią Jego cierpienia). Do spełnienia powołania, dzięki któremu osiągniemy szczęście, a następnie do nieporównywalnie większej nagrody - Zbawienia."

 

Bóg jednak czasem zaplanuje w naszy życiu coś, co nam może się nie podobać. Bo to On jest Panem naszego życia i to od Niego ono zależy. Jego planów wobec nas nigdy do końca nie zrozumiemy, bo nigdy nie dorównamy Mu mądrością. Wszystko, co on dla nas zaplanował tu na ziemi ma nas doprowadzić do tego drugiego życia o wiele ważniejszego, tam u Jego boku. Choroba, którą On zaplanował w naszym życiu nie jest złem jakie Bóg zsyła, bo nie zsyła zła, choroba jest po prostu jednym z etapów naszego życia, które wiedzie do zbawienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca. Wszystko zależy od nas. To nie Bóg za nas decyduje- nato jest wolna wola u człowieka i rozum, by sam rządził swoim życiem. Najzwyczajniejsza ludzka przekora sprawia, że nie wszytko dzieje się tak, jak Bóg tego chce. Bo czy on chce wojen i głodu? Nie. Zostawił ludziom wolną rękę.

 

No właśnie. Wojny, głód i podobne rzeczy, to właśnie wynik działania człowieka, działania, które jest sprzeczne z wolą Boga. Bóg nie chce żeby się nam działo źle, ale my popełniamy błędy i wtedy dzieje się z nami źle. Ewa w Raju posłuchała węża i zjadła owoc i dała Adamowi, ludzie zostali za to wygnani z Raju. Gdyby żyła według zasad Boga, zgodnie z Jego wolą, to zostali by w Raju i byłoby im dobrze. Bo Bóg powiedział, że nie mają zrywać owocu, zerwali, zostali ukarani. Tak samo jest z nami, gdy robimy coś przeciw Bogu. Jednak Bóg jest bardzo wyrozumiały i przebacza nam, a nie karze. Człowiek ma wolną wolę, ale nie zawsz dobrze ją wykorzystuje. Bóg dał człowiekowi wolną wolę, bo mu zaufał. Niestety człowiek często źle ją wykorzystuje, tak jak Ewka w Raju.

 

Zacznij się leczyć z fatalizum i poczucia predestynacji, chyba, że wyzajesz kalwinizm. Bo katolicy [prawdziwi, nie udawani] tak nie myślą [tzn. ci, którzy myślą].

 

Nie jestem fatalistką, wręcz przeciwnie, czekam z utęsknieniem i radością w sercu na Paruzję. I z pokorą znoszę, to co zaplanował dla mnie Pan w moim ziemskim życiu.

Pytanie, co to znaczy "prawdziwy" katolik. Katolikiem albo się jest, albo nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój ojciec też stacił wiarę. Wydaje mi się, że on wini Boga za to, że stracił matkę w wieku 10 lat, ale nigdy z nim na ten temat nie rozmawiałam, więc nie jestem do końca pewna. Duży wpływ na jego wiarę w Boga miało też to co się działo wśród duchownych, wielu ludzi to zniechęca do Kościoła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To bardzo proste. Żyjemy w kraju, w którym gros "katolików" nawet nie wie, w co tak naprawdę wierzy: klepią godzinami różaniec i słuchają rozgłośni z Torunia, ale nigdy w życiu nie przecztali w całości choć jednej Ewangelii.

 

Oj tak, są tacy, niestety, można by ich nazwać "wierzącymi na pokaz", albo "wierzącymi inaczej", dziwnie to brzmi. :? Oj o takich "katolikach" można by pisać w nieskończoność. Ludzie po prostu nie znają prawdziwej wartości, czyli życia w bliskości z Bogiem i bliźnimi. A do kościła idą, bo wypada, albo żeby się pokazać i pooglądać innych. Tacy, to przeważnie podstawowych zasad wiary nie znają. No i są tacy, którzy wierzą, ale w ojca z Torunia, tak apropo, to nie mogę do teraz zrozumieć co kieruje tymi ludźmi, przecież oni dali by się za niego pociachać :? Mnie to wygląda na jakąś zbiorową hipnozę, albo może coś gorszego... :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i są tacy, którzy wierzą, ale w ojca z Torunia, tak apropo, to nie mogę do teraz zrozumieć co kieruje tymi ludźmi, przecież oni dali by się za niego pociachać Confused Mnie to wygląda na jakąś zbiorową hipnozę, albo może coś gorszego... Confused

To chyba takie zaburzenie. Nie bardzo jest jakikolwiek racjonalne wytłumaczenie na zachowanie. Gość ma po prostu dar przekonywania i potrafi trafić do starszych ludzi wykorzystując przy tym najwyższe wartości, jakie może mieć w sobie człowiek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość ma po prostu dar przekonywania i potrafi trafić do starszych ludzi wykorzystując przy tym najwyższe wartości, jakie może mieć w sobie człowiek.

 

Tak, on musi umieć ich nieźle podejść, bo przecież te biedne babcie ślą mu całe emerytury, a on sobie lata za 30 tys. do Ameryki, chyba bo już dokładnie nie pamiętam.

Ale jacy oni są agresywni (a zwłaszcza jeżeli chodzi o dziennikarzy), a to przecież całkowicie sprzeczne z naukami Jezusa. Jak oni muszą być zaślepieni, że tego nie widzą :? Szkoda mi ich, dają się tak wykorzystywać :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie pomyślałam o Rydzyku i jego zwolennikach jak o sekcie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że faktycznie on działa tak jak w sekcie, ma podobne mechanizmy. Ja też nie wiem dlaczego władze Kościoła tak długo czekają i nie robią nic. Nie zdają sobie sprawy jaki to ma negatywny wpływ na wiernych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drodzy forumowicze,

 

Moja znajoma pisała ostatnio prace magisterska nt jak religijnosc wplywa na radzenie sobie z depresja. Obiecala, ze mi ja przesle, a jesli sie zgodzi to jesli ktos bedzie chcial, to moze sie zglosic do mnie na PW, a ja przesle.

 

pzdr

Beata

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi potrzebne są naukowe dowody na istnienie boga.

 

Tu kieruje się, Biblią itp.

 

- Bóg, nie różni się od ludzi. kieruje nim to samo. Posiada tylko większą siłę nic pozatym. [Dla mnie powinien być czymś lepszym]

 

Gdyby istniał i byłoby to możliwe, rozwalił bym mu głowę o najbliższy obłok.

 

Czy wiara w Boga/Bogów pomaga, nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwiliście się skąd "sukces" Rydzyka (nie będę go tytułował "ojcem", bo on swoim zachowaniem zaprzecza kapłaństwu) w opanowywaniu "mas" ?

Dla wielu jego "zwolenników" w PRL "Partia" była takim strażnikiem "ładu i porządku". W każdym skepie mozna było wypisać swoje bóle i żale do słynnej (m.in. ze skeczu J.Kobuszewskiego) "Książki skarg, życzeń i zażaleń". "Partia" choćby dla własnego prestiżu odpowiadała na każdy wpis, a to wyzwalało poczucie (czasem i złudne), że jest się rozumianym i potrzebnym (choćby do wytykania błędów, których nikt inny nie dostrzegł).

Po przemianach z '89 roku okazało się, że nagle ni stąd, ni zowąd każdy skazany jest na siebie i swoje siły. Nikt się nikim nie przejmował.

I w tą "niszę rynkową" wszedł Rydzyk - pokazał wielu ludziom, że ktoś ich rozumie, ktoś ma podobne zdanie na temat tego, co się dzieje. Ale to co najważniejsze, zastosował jeden z najstarszych mechanizmów propagandy - wskazał "winnych" tego, że jego zwolennikom jest "źle". [Ten mechanizm jest o tyle skuteczny, że prawie wszystkie kolejne Rządy po 89 roku opierały się na wskazywaniu winnych za to, że jest "źle" - wiadomo, zawsze winni byli "poprzednicy". :lol: ]

Jednak Rydzyk jest w o tyle korzystniejszej sytuacji, niz jakakolwiek partia polityczna, że radio to nie partia. Partia skompromituje się sama, gdy obieca poprawę, a wykona niewiele. A radio ma służyć "informowaniu", więc Rydzyk nie musi robić nic poza biadoleniem, zrzędzeniem i "wskazywaniem winnych", a za to ma "wiernych poddanych". Sprytne, nie ? 8)

Mi potrzebne są naukowe dowody na istnienie boga.
Obawiam się, że nie istnieją naukowe dowody na istnienie boga, a to z tej prostej przyczyny, że wiara i nauka nie mają ze sobą nic wspólnego. Zupełnie podobnie ma się rzecz z niewytłumaczalnymi przez medycynę uleczeniami "przypadków beznadziejnych" - lekarze rozkładają bezradnie ręce, odliczają ostatnie godziny życia chorego, a tu jego wiara w wyzdrowienie powoduje całkowite uleczenie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×