Saci, rozumiem Cię doskonale.
Ja wódki prawie wcale nie tykam, jeśli chodzi o piwo to czasem dla towarzystwa wypiję jedno lub dwa. Nie przepadam za brakiem kontroli nad samym sobą. Niby alkohol ułatwia nawiązywanie nowych znajomości, rozwiązuje język, pozwala zapomnieć, ale dla mnie to jest pójście na łatwiznę, a ja tak nie chcę, bo dla mnie jest to równoznaczne z porażką.
Też mam na drugi dzień po troszkę większym piciu spore problemy, wizja zmarnowanego i przemęczonego dnia "po" nigdy mi się nie uśmiecha i skutecznie mnie odrzuca.
Czasem brak mi asertywności i jednego kieliszka dla grzeczności na imieninach wypiję, ale na tym koniec :)
Też od jakiegoś czasu ćwiczę i rzeczywiście masz rację nie chcąc przez to za bardzo pić.
Moim zdaniem jedno piwo od czasu do czasu, albo kieliszek wina nikomu nie zaszkodzi, ale trzeba się tego trzymać, bo wiem po sobie, że później z jednego czy dwóch mimo dobrych chęci robi się pięć.
Lepiej byś zrobił kończąc z nimi znajomość od razu niż powoli zabijał ją ciągłymi wymówkami, które mogą spowodować u nich myślenie: "on coś kombinuje, ukrywa", "pewnie nie chce się z nami spotykac" czy coś tego typu.
Lepiej być szczerym. Takie moje zdanie.