Nie czy to deprecha czy nie. Czuję się źle. Fizycznie i psychicznie. W paxdzierniku mój stan był chyba powazny, bo mężulek wysłał mnie do psychiatry i brałam efectin. Był super. Spałam po nim jak zabita, 16 godzin na dobę. Miałam wtedy straszne lęki, mysli samobójcze, nie chciałam wychodzić z łóżka, płakam cały czas. Po miesiacu lekarz odstawił mi leki i pogratulował postepów w walce z chorobą . Tak naprawdę to chyba jeszcze za wczesnie na gratulacje. Miewam bóle przełyku, żołądka, glowy. Najchetniej nie wychodziłabym z łóżka, czyję się wypalona, nie mam sił podjąć jakichkolwiek działań, nic mnie nie cieszy. Są dni lepsze, ale dzisiaj płaczę cały dzień, nie mogę usnąć, jest mi źle. Z przeraźeniem myślę, że tak już będzie zawsze. Nie wiem tylko dlaczego dopadło mnie to teraz. Kiedy w życiu było mi naprawdę źle,umiałam stawic przeciwnościom czoła, nie załamywałam się. Uważałam,że mozna dać sobie radę ze wszystkim. Nie rozumiałam ludzi, którzy chorowali na depresję. Teraz, kiedy wszystko jest o.k. Dopadła mnie ta zmora. I zrozumiałam jak to jest nie chciec życ. Spędzić reszte zycia zawinięta w kołdrę i płakać bez powodu. Jedyne co mnie zmusza do podjęcia trudu funkcjonowania to dzieci. Ale widzą mnie często zapłakaną, bez usmiechu... Czy to depresja?