Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wkurza mnie:


*Wiola*

Rekomendowane odpowiedzi

Wkurzają mnie ostentacyjne komentarze na różnych portalach internetowych, w których to Polacy (obcokrajowcami się nie przejmuję) narzekają na wszystko dookoła i kopią dołki pod tymi, którzy każdego dnia zakładają sobie jakieś cele do spełnienia i je osiągają (sportowcy, Owsiak...i inni) oraz stwierdzenie, że w "tym kraju" nie da się niczego osiągnąć, tj. normalnie żyć, tzn. pracować ok. 160 godzin w miesiącu, otrzymywać za to wynagrodzenie ok. 2 tysięcy Euro i móc za te wynagrodzenie (właściwie obojętnie w jakiej walucie, podałem Euro, ponieważ jesteśmy krajem członkowskim UE) godnie żyć, spełniać swoje ambicje... i przede wszystkim utrzymać rodzinę w taki sposób, żeby największym problemem, tj. wyzwaniem do zrealizowania było zbudowanie dobrych relacji pomiędzy jej członkami, a nie wieczne oszczędzanie, skąpstwo, "życie od 10 do 10" i najniższych lotów rozrywka, zapewniana przez TV, komputer (akurat ten można również wykorzystać w dojrzały i ciekawy sposób, mam tu na myśli ucieczkę od rzeczywistości w formie nałogowego spędzania przed nim czasu).

 

Polacy i Polki korzystający z tego forum, naprawdę się nie da? Najgorsze jest to, że ja przez 12 lat "chodzenia do szkoły" nigdy się nie spełniłem (jak można się spełnić, "chodząc do..."), ani nie pokazano mi możliwości, jakie mam i do tej pory w niczym się nie spełniam, przez co jestem skazany na życie, które opisałem powyżej. Przez tą durną "szkołę" nie jestem teraz w stanie potraktować studiowania jako stan fizyczny i duchowy, sprzyjający głębokiemu i szerokiemu rozwojowi osobistemu i nie tylko, a w głowie mam wiele lęków, zraziłem się do instytucji "naukowych", rozwijać się nie potrafię, a sam dyplom zapewni mi przecież jedynie rodzaj "pracy" opisany powyżej. I ta moja sytuacja też mnie wkurza.

 

Pragnę mieć własną działalność gospodarczą, by móc się rozwijać w kierunku, w którym sam będę chciał i przy tym realizować ciekawe projekty i, co za tym będzie szło, zarobić większe pieniądze od przeciętnego człowieka. Przy czym chciałbym, by ten "szary Kowalski" też ruszył cztery litery w podobnym kierunku do mojego, a nie wylatywał do WB czy w inne strony świata twierdząc, że tam się spełni. Z doświadczenia moich bliskich wiem, że droga za granicę okaże się dobrym wyborem jedynie dla kogoś, kto radzi sobie w życiu również tutaj i po prostu chce wykorzystać obecną sytuację na świecie (UE i te sprawy) w celu rozwoju, a nie ucieka od "umów śmieciowych" i innych rzeczy, które naturalną drogą będą występowały, jeżeli będzie na to przyzwolenie. Ta społeczna akceptacja połączona z jej brakiem (sprzeczność totalna) również mnie wnerwia.

 

Wkurza mnie brak patriotyzmu i błędne jego rozpatrywanie. Moim zdaniem polega on na codziennym odczuwaniu drobnego (ogromnego, jednak rozdrobnionego na wszystkie dni naszego życia) szczęścia z zakorzenionej głęboko w naszych genach przynależności i akceptacji do miejsca, w którym się urodziliśmy i w którym żyjemy. Patriotyzm to dla mnie, Polaka, swoista radość z życia w Polsce, otwarte oczy na kraj, możliwości, jakie on daje (morze, góry, środek Europy...), swoboda w utrzymywaniu relacji z ludźmi dookoła nas, którzy są pod wieloma względami do nas podobni... A ci, którzy do nas przyjeżdżają, są przeze mnie, patriotę, akceptowani i ja każdym słowem, gestem i czynem staram się obudzić w nim to samo, co ja sam czuję, budząc się kolejnego dnia w Polsce, oczywiście, jeżeli zechce on tutaj zamieszkać na dłużej i oczywiście nie pragnę pozbawić go korzeni jego kultury, tylko dać mu tą akceptację i swobodę.

 

Nienawidzę "studentów", którzy przejawiają równie beznadziejne poglądy, jak te, które skrytykowałem wyżej i zastępujący tatusiowy i mamusiowy telewizorek (rodzice wracają z pracy i oglądają...) imprezami. Chcę studiować, a nie "studiować", jednak nie wiem, czy przełamię swoje lęki i wyrzucę ze swojej głowy problemy, które skutecznie utrudniają mi osobisty rozwój do października (niestety mojego kierunku na zimowej rekrutacji w państwowych uczelniach nie ma) i czy kolejny raz nie zawiodę się na ludziach, bo chciałbym poznać na tych studiach podobnych do siebie (taki jak za chwilę jestem w głębi siebie oczywiście), chęci do życia zawsze i wszędzie, braku planów na ucieczkę z kraju, otwartych, serdecznych i chętnych do rozwoju... No i dobija mnie to "kucie i zaliczanie", o ile lekarz itp. musi rzeczywiście to zrobić, o tyle zarządzanie wydaje mi się czymś bardziej ambitnym, a mylnie jest przez Polaków traktowane jako kierunek "dla papierka". Przecież, jeżeli prowadzisz jakąkolwiek działalność gospodarczą czy charytatywną... to im większą wiedzę posiadasz, tym więcej osiągniesz. Psychologia, socjologia, ekonomia... a i historia czy fizyka mogą się przydać.

 

Wkurza mnie jeszcze presja na naukę języków obcych. Przede wszystkim obowiązkowa znajomość języka angielskiego na stanowiska najniższego szczebla i za przeciętne pieniądze. Taki wymóg jest zrozumiały dla tych, którzy będą musieli się tym językiem posługiwać, a także nie miałbym nic przeciwko, gdyby kadra kierownicza i wyżej uczyła się języków chociażby dla własnego rozwoju. Tak, wiem, dziś po angielsku czy niemiecku porozumieć się umie prawie każdy... Ale ja jestem Polakiem i dlaczego mam pracować w Polsce za polską pensję (1000-2000 zł na rękę na najniższym szczeblu), ze znajomością języka obcego? Po pierwsze godzi to w mój patriotyzm, a po drugie gdybym umiał świetnie się porozumiewać po jakiemuś i chciałbym to robić, to bym to robił za granicą za większe pieniądze i być może w lepszej atmosferze. Tak, wiem, teraz nasuwa się myśl, żeby za granicę jednak wyjechać... Nie. Lepiej zakładać własne firmy, zająć się szkoleniem pracowników, a nie tworzeniem dla nich niekończących się list wymagań i spokojnie się rozwijać u siebie. Żaden kraj nie da nam 100% wolności w tym, co będziemy chcieli zrobić, jednak ten, w którym się urodzimy, da jej nam najwięcej. Ja też widzę beznadziejne staże i brak warunków rozwoju (choć ja i tak myślę, że one jednak są, tylko troszkę inne, niż przeciętni ludzie dostrzegają, np. AIP, wolontariat - ludzie, a nie "etat w pracy" i żadna "pensja", jednak nie poznałem nikogo, z kim bym w coś takiego wszedł, a samemu się boję), brak perspektyw na godne życie... ale wszędzie. Nie tylko w Polsce. Nie dość, że mam w sobie pełno lęków, że jestem trochę perfekcjonistą i tam inne jeszcze rzeczy... to właściwie rzeczywistość nie daje mi żadnej motywacji do działania. Tą motywację trzeba stworzyć sobie samemu, tylko, że gdy jestem otoczony ludźmi, którzy nie mają tego, o czym sam marzę (nie rozwijają się), nie mam wzorca. Ostatnim razem wyszedłem do ludzi na 1.5 miesiąca... A teraz jednak chciałbym wyjść już do Was na zawsze, tylko wkurza mnie to, że zawsze się ludźmi rozczarowuję. Być może dlatego, że nienawidzę siebie... Ale może też faktycznie ludzie są w sobie coraz bardziej zamknięci i wbici w schematy. Nawet sami profesorowie na uczelni informowali nas, że dziwią się, iż poprzednie roczniki dogadywały się ze sobą i wymieniały się materiałami, a kolejne robią to coraz rzadziej.

 

Wiem. Sam też narzekam... Też mnie to wkurza. Zmień coś? Tak. Gdyby to było takie proste... I zapewne jest we mnie wiele sprzeczności. Efekt nieprzebywania z ludźmi.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14 - ok ;)

 

kurwesko wolno chodząca przeglądarka

 

Od siebie polecam Google Chrome + AdBlock. Jak nie zda egzaminu (stareńki komputer, Chrome jest dobry dla 2-rdzeniowca i 2-4 GB ramu wzwyż), świetna jest jeszcze Opera. Na starszym komputerze działała ona u mnie bez zarzutu, jednak nie wiem, czy jej nowa wersja też jest taka szybka.

 

---

 

Wkurza mnie to, że czas szybko leci i przez to warto podejmować szybkie decyzje, w którym kierunku dalej iść, w przeciwnym razie możemy nie mieć już tyle sił (wiek itd.) na spełnienie założonych celów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wkurza mnie jak ktoś nie rozumie co mam do powiedzenia i zamiast zapytać co chcę powiedzieć wrzuca wszystko co chcę powiedzieć do tego worka, do którego nie powinien. Ale robi to, bo jest zwyczajnie ograniczony i trochę innej wypowiedzi niż "zwykła k*rwa" sprawia, że mózg zaczyna mu parować, poci się cały, obgryza paznokcie i wygląda raczej żałośnie, zanim (po najczęściej max 10 minutach) stwierdza jakieś hyymmm - pierdoły ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet sami profesorowie na uczelni informowali nas, że dziwią się, iż poprzednie roczniki dogadywały się ze sobą i wymieniały się materiałami, a kolejne robią to coraz rzadziej.

To jest po prostu tylko kolejny objaw zdychającej solidarności społecznej podejścia typu "każdy za siebie" promowanego przez neoliberalizm. Polacy jako naród Azjatycki szybko to podejście zasymilowani.

 

-- So sty 18, 2014 11:23 am --

 

* zasymilowali

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×