Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Hej dziewczyny.Cześć chłopaki.

 

Przeczytałam wszystko co u Was, na raty bo goście przyszli.

 

I jestem zamyślona w temacie matki. NIe wiem, tak sobie myślę porównując się do Was-do Hani i do Kasi,że moja matka mi wyznaczała całe życie granice. Buntowałam się. Pamiętam jak dzień przed maturą wróciłam o 2:00 nad ranem z dyskoteki, a o 8:00 matura. Matka wpadła w taki szał,że mnie zaczęła bić przy koleżance paskiem, która rzekomo mnie miała usprawiedliwić gdzie byłyśmy i co się stało,że wróciłyśmy tak późno.Widząc zachowanie mojej matki koleżanka uciekła.

Tato wstał, powiedziałmamie,ze ma przestac,że ma mi wytłumaczyć, a nie bić.

Rano wstałam, miałam sine ślady na rękach od sprzączki.

W tym okresie bardzo się buntowałam, miałam 18-19 lat.

Zawsze jak skądś wracałam do domu i było późno, po 22-giej po drodze wymyślałam hstorię,zeby zagadać matkę,żeby się usprawiedliwić,żeby nie wrzeszczała na mnie. Bałam się tego jej wrzeszczenia. Nie nawidziłam kiedy krzyczała. Tato to olewał , to o której wracałam.

W domu się nei rozmawiało, tylko krzyczało.Tak funkcjonowaliśmy.Matka nerwowa. Ale jak coś się działo ze mną, jakaś choroba-potrafiła wesprzeć na swój sposób, obronić mnie, ale zawsze broniąc swojej racji. Np. dostałam z klasówki 5 i 2. Piątkę za sprawdzian i dwóję za nie zrobienie poprawki po sprwdzianie za dodatkowe zadania na szóstkę. Matka się oburzyła, poszla do szkoły i powiedziała,że to skandal,że nie zrobiłam zadania dodatkowego więc miałam prawo tego zadania później nie zrobić. Dzisiaj bym polezmizowała czy słusznie dostałam tą dwóję. Ślepo wierzyłam,że matka ma rację. Albo.....poszłam do lekara okulisty przed operację guza tarczycy,żeby sprawdzic czy nie ma przeciwskazań do narkozy ze wzgledu na wzrok. Lekarka powiedziała,że to nie takie proste zrobic operację guza, że tam mogą być komórki nowotworowe,że mogę mieć nawrót raka,że to może mieć cos wspolnego z dzieciństwem i moją chorobą nowotworową. lekarka powiedziała,że mi nie wystawi takiego zaświadczenia. Miałam wtedy 22 lata. Rozpłakałam się, zadzwoniłam do matki, była w pracy, matka przyjechała, wzięła mnie do innego lekarza.

Teraz jak to widzę z perspektywy czasu,jaką miałam postawę....22 lata i z wszystkim do matki. Przecież w tym wieku niektóre kobiety miały już dzieci, mężów. A ja wciąż "mamusia mamusia". A matka traktowała mnie jak małe dziecko. Teraz to widzę.

Kiedy się juz buntowałam-gdy miałam 18-19 lat.....późny był ten okres buntu u mnie.....to chciałam się wyrwać z domu. Chyba ze względu na matkę i jej ingerowanie. No, ale dawałam jej przyzwolenie.Nawet się tego domagałam. Ojciec był "niewidoczny" dla mnie. On nigdy nie pocieszał, nie przytulił, nie umiał. Jemu tez w domu nie okazywali uczuć. Pochodzi z wielodzietnej, biednej rodziny, w której matka ciagnęła ledwo koniec z końcem. Ojciec mojego ojca bił babcię i podpalił dom. Mój ojciec szybko zaczął samodzielne życie,żeby się móc utrzymać.

Widzę,ze byłam zależna od matki, od ojca nie. Zawsze byłam od niej zależna.Chciałam być. Potrzebowałam tego.

Mama nie była zła.......nie wiem czy ją teraz usprawiedliwiam, piszę co teraz czuję.......była znerwicowana przez moją chorobę. Gdy miała 23 lata ja zachorowałam w wieku 2,5 roczku.

Gdy byłam mała poświęcała mi dużo czasu, czytała, ojciec ponoc też ...do snu, układała ze mną klocki, rysowała, szyla mi ubranka dla moich lalek, miałam mnóstwo zabawek. To były ciężkie czasy, a ja miałam wszystko (zabawki).Mama wtedy dzieliła towar na sklepy, więc dzielila .......nie dokończę.....

Mama zabierała mnie i siostrę do kawiarni , bardzo częto na lody, krem, jeździla z nami do kina, do teatru, na narty, na wycieczki z pracy do Krakowa, Jaworzna, na wczasy z tatą nad morze, w góry.

Raz mi uszyła lalkę całą z materiału. Lalka miała oczy z guzików, włosy z włóczki. Lubiłam tą lalkę najbardziej, pomimo,że miałam inne lalki-kupione w sklepie.

Mamam szyła dla mnie ubrania. Czasami rano w niedzielę wstała, uszyła mi coś i popołudniu już szłam w czymś nowym. Miałam jako pierwsze dziecko w bloku rowerek, lalkę chodzącą i pełno dmuchanych zabawek. Mama uczyła mnie. Jako dziecko 4-5 letnie dodawałam w pamięci-dwucyfrowe liczby. Póżniej jak byłam w podstawówce i w liceum interesowala się co mam na zadanie, zawsze pomogła. Uczyłam się b. dobrze. Ojciec caly czas w tle................ Matka znerwicowana, krzykliwa....

To tak w skrócie.

 

Zmartwiłam się Joasią,że skasowała konto. Ale mam nadzieję,że wróci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba,

Ja na wszystkie sytuacje stresowe reaguję lękiem :( to po pierwsze.

Miałam taki okres- dość długi ,że napięcie i frustrację rozładowywałam alkoholem. Jakiś czas temu skończyłam z tym , ale nie powiem ,że mi się nie zdarza i często w momentach złego samopoczucia (choćby teraz) mam sobie ochotę tak ulżyć. Uciekam tez w sen. Każdy znalazł swój sposób:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mama też mnie uczyla.

W wieku 3 lat czytalam i pisalam plynnie.Zmuszala mnie,ale dzis jestem jej za to wdzieczna.

 

Ja nie widzę nic dziwnego w tym,że jako 22 letnia dziewczyna zadzwonilas do mamy,bo lekarka przestraszyla Cię nawrotem raka.

To naturalne.W tym wieku potrzebuje się jeszcze matki.

 

Gdyby moje relacje z matką ukladaly się nieco inaczej,na pewno zwierzalabym się jej ze swoich lęków,szukala pomocy,obrony.

To nie jest tak,że konczysz 18 lat i nagle jestes dorosla i nikogo nie potrzebujesz.

Dorastanie to proces,a rodzice są potrzebni przez niemal cale życie.Takie jest moje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Shadowmere, Widzisz Haniu, Ty postrzegasz fakt,że zwracalam sie do mamy w wieku 22 lat .....jako coś normalnego. Ja nie wiem dlaczego teraz wyłapuję cały czas momenty, które mogłyby świadczyc o tym,że mam typ osobowości zależnej.Nie wiem. Przerabiam cały czas ten temat na terapii. Obwiniam matkę,że mnie tak wychowała. Tzn. zauważyłam,że zaczyna się to u mnie zmieniać. Raz ją obwiniam, a raz.......przechodzi mi.NIe umiem się określić. No i ta lękliwość moja, nie wspominając już o problemie z oceną i krytyką.

Terapeutka powiedziała 2 sesje temu,że czegoś zabrakło u mnie w wieku dorastania. Nie wiem czego. Już nie pamiętam. Każda sesja jest barwna. Dużo się na niej dzieje. Czasami się zastanawiam czy ja calkowicie z niej korzystam bo zawsze mam mętlik, pomieszanie z poplątanym. Analizuję przez cały tydzień to co się na sesji dzialo, próbuję sobie przypominać rozmowy.

Terapeutka mi imponuje swoją wiedzą, podejściem, elokwencją, tym,że potrafi zachować się gdy się wzruszam.

Ostatnio mi powiedziała,ze nadrabiam ,rekompensuję sobie "coś" perfekcyjnością, ale ,że nie muszę tego robić. Ona nie uważa,że muszę cokolwiek nadrabiać.

Nie wiem narazie co jej chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, dobrze, że ty dochodzisz do czegoś Moniko.

Ja bym chciał, żeby mi terapeutka coś takiego powiedziała, bo czuję się przez nią nie widziany :/, mimo że mówi iż się bardzo stara i widzę to.

 

Np. Powiedziała ostatnio gdy się przejęzyczyła, że nie wolno kaleczyć Polskiego- tym mnie wpuściła do swojego świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, co mogłabym napisać, żeby mi chociaż odrobinę ulżyło. Od soboty zaczął się koszmar, który trwa do teraz... Zmieniam leczenie, a psychiatra jest nieugięty... Powiedział mi, że mam osobowość chwiejną emocjonalnie, dlatego to wszystko... To jest to samo co border?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

siemanko, ale sie dzis spilem :P

mam pytanire w zwiazku z tym,dodam ze mialem Wasokazje poobserowac kilka dni(mialem duzo wolnego i wrocilem troche na forum) nie myslicie czasem ze te wasze wzajemne problemy troche Was nakrecaja do robienia dziwnych rzeczy (ciecia sie, placzu, ogolnie do uzalania sie nad soba),

szczegolnie mowie do osob ktore duzo udzielaja sie w tym temacie.

a moze to tylko ja to tak widze ale mi to wyglada tak- jedna osoba pisze ze placze, ma furie itd, zaraz druga pisze to samo i sie pyta jak ta pierwsza sie czuje(choc gowno ja to obchodzi, ale chce byc mila), pozniej ta pierwsza pisze ze chujowo, a ta druga pisze ze tez i jeszcze cos tam dopisuje, ze cos tam itd.

i tak sie to kreci,

ale jak sie myle to przepraszam wszystkich nerwicowcow, borderow i inne nacje, peace at the first place, czy jakos tak. zycze wszystkim powodzenia, ale wrocmy do swiata zewnetrznego bo jest zajebiscie czasem, prosze o oklaski :brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tenuis, nie.

 

[Dodane po edycji:]

 

nerwicaman, no cóż .. :D Ja sie uśmiechnęłam.

 

Oprocz wątku dla pogranicznikow,powinien powstac jakis dla ograniczników-żeby mieli sie gdzie dzielic swoimi beztroskimi i jakże..ee trafnymi spostrzeżeniami :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie, nie to już za dużo :(((

 

Ostatnio mi się pogarsza, zaczynam się bać nauczycieli i tego wszystkiego, więc robię to o co kiedyś mnie poprosiła terapeutka- sprawdzam czy mogę wyjść do toalety (Wstydzę się).

 

Poszedłem, ale pomyślałem, że skoro poszedłem to już nie mogę drugi raz wyjść- rozbolał mnie brzuch, napięcie, strach, lęk ból, rozpacz.

Siedziała i bolał mnie brzuch, chciało mi się do toalety ale nie poszedłem, już drugi raz.

 

Boję się, że pojadę na terapię i mi nic nie poradzi pani terapeutka i będę kompletnie sam z tym, a ja tego nie wytrzymuję nie ogarniam

 

Co radzicie w takich sytuacjach brać, które ostatnio są często ( Wczoraj, dziś) Xanax, Tranxene ?

Jakąś benzo ?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vi., jakie kurwa BENZO :evil:

My tu ci nie możemy zaradzić, żebyś brał, albo nie. Bierzesz jakiekolwiek leki, chodzisz do psychiatry prócz terapii?

Benzodiazepiny nie rozwiążą problemu tylko chwilowo go zagłuszą, chociaż ja zagłuszam jakoś bez większej skuteczności - brać muszę bo się wykańczam bez a z nimi i tak dupa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Pojechał :why:

 

Łączę się w bólu. Jeśli mowa o mężczyźnie - mój też.

 

[Dodane po edycji:]

 

Vi., też jestem tego zdania co Korba.

I z moich osobistych doświadczeń wynikało, że elicea pogłębiała mi lęki - oczywiście to subiektywne, jak z każdym lekiem, no ale chciałam się z Tobą tym podzielić. Zastanów się, czy czujesz się lepiej po nich i na ile w stosunku do dawki - jeśli porównanie wypadnie marnie - może zmiana.

Kombinuj chłopie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, Korba, muszę się jak najszybciej do niego wybrać i siebie ratować. Nie wytrzymam, ten lęk jest straszny i w dodatku mam wrażenie, że boję się potrzebnie przy tych nauczycielach.

Nie umiem sobie wytłumaczyć, że ten lęk jest irracjonalny.

 

Wg Was jest?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba jeden terapeuta mnie rozgryzł, bo mimo że nie powiedziałam jeszcze że się pochlastałam, to napisałam w dzienniku obserwacji, że mam coś ważnego do powiedzenia grupie. A ten dzisiaj do mnie, że samookaleczanie się to mój duży problem, nad którym powinnam jeszcze sporo pracować :mrgreen:

Tak myślę, że sczaił o co chodzi....

Poza tym dowiedziałam się dziś, że wkurzam bardzo jedną osobę :mrgreen: Tym, że przeklinam, że niby tak mądrze mówię, że mam zapędy dyktatorskie (czuje pewnie też rywalizacje) i że nie jestem taka, jaka on by chciał żebym była :mrgreen:

Tylko mi zawsze zwracał uwagę, kiedy przeklnęłam.

Najpierw zrobiło mi się przykro.

Przetrawiłam to.

 

A teraz mam nogi jak z waty i chce mi się płakać... Ale to może w obawie przed jutrzejszym dniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Kasiu, nie bardziej ode mnie - potrafiłam spać w ciuchach ukochanych bo miały ich zapach :mrgreen:

Si, jutro ostatni dzień terapii, na którym obnażam się ze swoich ostatnich złych uczynków.

I si again - MAM zapędy dyktatorskie. Każdy to potwierdzi, kto widział jak się zachowuje w grupie :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Basiu, nie musisz nikogo zadowalać, nie wszyscy muszą Cię lubieć.

Wg. mnie nie masz żadnych dyktatorskich zapędów, ani się nie wymądrzasz.

 

Kasiu, też bym tak zrobił, gdybym miał za kim tęsknić.

Ja w szpitalu po wyjściu dziewczyny spałem na jej poduszce :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

MAM zapędy dyktatorskie i zdaję sobie sprawę z tego, że je mam :mrgreen:

Po prostu koleś był długo dyrektorem i mu nie na rękę kobieta z takimi zapędami - dodatkowo kiedyś rywalizował ze swoją żoną. Wszystko jest dla mnie jasne :mrgreen:

 

Smutno :-|

 

Dostałam dziś "zjebę" od terapeuty :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×