Skocz do zawartości
Nerwica.com

depresja a narkotyki/alkohol


niezapominajka

Rekomendowane odpowiedzi

Kropla wina na bezseność...

Ten sam problem... Jak nie wypiję to nie zasnę. Ostatnio coraz więcej... Psycholog uważa, że nie potrzebuje leków, że wystarczy terapia. Ale ja już nie mogę kurcze. Wykańcza mnie to wszystko psychicznie i fizycznie. Albo nie śpię albo piję. Efekt ten sam. Rano totalnie nie mam siły.

No i te wybuchy histerii, płacz przy ludziach... Potem tak strasznie się wstydzę... Ale bez alkoholu życie jest tak cholernie nie do zniesienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co poszedlem na impreze!!biore prozak i lekarz powiedzial ze niemoge pic alkocholu, no ale postanowilem ze jedno piwko nie zaszkodzi ! skonczylo sie,,,,,,,,, na niepamietam ilu, ale mialem zabawy i smiech ze nie zaluje nawet ze mialem okropny bol glowy i nastepny dzien w lozku(ale czulem sie wyciszony) na sylwestra tez to powtorze!

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, właśnie, przed nam Sylwester :/ Jadę na tydzień w góry, gdzie pewnie będzie niezła popijawa. To będzie dla mnie sprawdzian,który zapewne obleję. Jak to możliwe, żeby nie pić, kiedy wszyscy będą to robić? Cholera, boję się, że przez ten wyjazd wszystko pójdzie na marne :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czuje sie do du.. ;

checi-0

dobry chumor-0

rozdraznienie-1010

jak to jest moze ja tez jestem uzalezniony od alkocholu, to zycie To jest poprostu, cos za cos na kazdym kroku.za mala chwilke relaksu teraz musze zaplacic podwujnie!GDZIE TA SPRAWIEDLIWOSC NA TYM SWIECIE!

NIEZAPONINAJKA - UZYWKA MOWIMY KATEGORYCZNE NIE!!!!

niedlugo to bende widzial biale myszki wszedzie!

pozdrawiam!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby to było takie łatwe, pomyśleć sobie"no tak, alkohol jest zły, nie będę go piła" i nie pić - to naprawde w moim przypadku niedoczekanie. Mam nadzieje, że jednak kiedyś tak będzie, jak w końcu zapiszę się na terapię odwykową. Mam wszystkie namiary od psychiatry, zrobiłam ogólne badania (przynajmniej jeszcze fizycznie tak konkretnie alkohol mnie nie zrujnował,narazie wątroba żyje :)), ale tak trudno zrobić ten pierwszy krok... zwłaszcza teraz, przed Sylwestrem. Z drugiej strony wiem, że takie tłumaczenie, to o kant potłuc. To się powinno zrobić i już! Ale tyle stresów...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niezapominajka===> buziakole dla Ciebie!!!

Wiesz co, da sie nie pic, trzeba zmienic tylko swiatopoglad....ale to juz sama musisz do tego dojsc:)) ja Ci moge tylko powiedziec ze czlowiek jak si uprze potrafi baaaaaardzo duzo. Nie obwiniaj sie jesli nie wyjdzie Ci, jesli wypijesz na sylwestra....pamietaj ze ogromnym sukcesem bedzie nawet to jesli wypijesz ale o polowe mniej niz zwykle. Malymi kroczkami i sie uda. Trzymam kciuki i z calego serca pozdrawiam, czekam rowniez na relacje z balangi, choc do sylwka jeszcze troche :)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzieki CZAROWNICA, naprawde wiesz o co chodzi w tym wszystkim :)

To samo mowi chlopak: jak wypijesz -trudno, nie obwiniaj sie, nastepnym razem pojdzie ci lepiej :)

Bede na wyjezdzie ograniczala sie bardzo, nawet chyba z przymusu - bo po ostatniej imprezie w połączeniu coaxilu i alkoholu głowa bolała tak, że nie wiedziałam jak się nazywam, coś strasznego :/

Wesołych Świąt póki co i udanego Sylwestra! Mam nadzieje, ze każdy zda relacje ze swojej zabawy sylwestrowej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taką mam nadzieje ze wiem.... zwiala mi mysl....kurcze. No niewazne, ja dzis znowu pije, obalilam juz cala butelke Soffii, pyszne winko. Siekło mnie. Zaraz pewnie pójde po następną. Tylko te cholerne świeta...gdzie ja znajde teraz jakis monopol otwarty. Ale powiedz Niezapominajko, musi sie nam w koncu udac, nie ma innego wyjscia, ja zaliczam teraz upadek ale sa i wzloty, dni przepelnione nadzieja i przekonaniem, ze wszystko bedzie dobrze. Sylwester to bedzie prawdziwy egzamin naszej wytrzymalosci... mam nadzieje ze nam sie uda dobrze bawic przy mniejszej ilosci wypitego alkoholu. Życze Ci tego, sobie tez tego zycze. Chcialabym zebysmy kiedys spotkaly sie na tym forum i zamiast pesymistycznych mysli i problemow powiedzialy sobie: "co bylo juz minelo a teraz zaczynamy nowe zycie, bez alkoholu, bez nerwicy, depresji"....bo chyba zycie warte jest tego by o nie walczyc, nie?? Wiem, tez czesto w to watpie ale teraz mysle ze mimo wszystko warte jest tego. Sciskam mocno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wrócilam wczoraj. czuje sie jak gówno, jak bezużyteczny śmieć. Nie zrobiłam nic. Piłam. Dzień w dzień, noc w noc. Kłótnie z chłopakiem, zazdrość, dół, myśli samobójcze. Jestem za słaba. Nikt nie potrafi mi pomóc. Po połączeniu z coaxilem czułam się fatalnie na drugi dzień - nie mogłam prawie w ogóle mówić, tak sucho w gardle, niedobrze, stan ogólnego wyniszczenia. A i tak piłam. Paliłam papierosy i ledwo serce mi biło. Nie rozumiem siebie, nie rozumiem tego wszystkiego, jak tak można... Dziś wstaję z łóżka i mówię - no nie, znów trzeba walczyć o codzienność. Zastanawiam się, czy nie zerwać z chłopakiem. Wszystko się popsuło. Mimo że się kochamy - nie pasujemy do siebie. Jestem całkiem sama, nie będę się oszukiwać, że mam kogoś. Tylko ja sama powinnam sobie pomóc, ale teraz widzę, że nie jestem w stanie, jestem za słaba. Wszystko za bardzo mnie przygniata, życie, ludzie, zazdrość, depresja. Chcę żyć normalnie, bez uprzedzeń, bez alkoholu, bez ciągłęj walki. Ja już nie mogę......................!!!!!!!!!!!!!!!! Ja się poddaję, rezygnuję z terapii, na którą miałam dziś iść. Myślę, że juz nic nie ma sensu. Nawet walka :( Bosze, jak mi źle!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niezapominajka,spokojnie,idź dzisiaj na tę terapię,nie rezygnuj.I musisz sie wyciszyć,dać sobie urlop od problemów.Może jakaś muzyka,może spacer,albo posiedzenie sobie z herbatą gdzieś w kąciku.Na razie szarpią tobą emocje,potem będzie lepiej.Idź koniecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak. Alkohol piję prawie codziennie w dużych dawkach. Studia, nie studia, czy z towarzystwem, czy bez - piję. Przez to staję się jeszcze bardziej rozdrażniona, nerwowa, walnięta. Oprócz tego wypalam paczkę paperosów dziennie. Kac? Nie wiem już, co to jest kac. Niszczę życie sobie, niszczę życie innym. Dlaczego aż tak uciekam, podwajam sobie problem. Teraz nie tylko depresja, ale i alkoholizm. Jestem na dnie.

Dodam, że nigdy nie miałam fobii społecznej, więc nie po to piję, by mieć więcej odwagi. Zawsze byłam postrzegana, jako wesoła dusza towarzystwa. I naglę bęc. Coś się stało. dlaczego? Nie wiem. A moze odwrotnie - alkohol mnie wpędził w depresję?

hmm...

 

Ach...ja też piłam w depresji...Zagubiłam się bardzo...Najsmutniejsze jest to że nawet nie miałam skończonych 18 lat...piłam podczas szkoły(tzn. wychodziłam do szkoły ale nie dochodziłam do niej)...Wracałam do domu kiedy wytrzeźwiałam gdzieś u koleżanki, czy kolegi...Przebrałam się, zjadłam...I pojechałam na dalsze libacje...Koncerty, ciągłe jakieś imprezy...I powody do picia...Potem już piłam bez umiaru aż...Prawie...Tak to kreślę, kopłam w kalendarz...

Na jednym z ognisk tak się spiłam i w sumie jak miało być inaczej skoro wódkę potrafiłam pić z gwintu i traktowałam ją jak wodę...A przypominam miałam 17 lat

W końcu prawie się przepiłam prawie na śmierć...Wezwano karetkę...Reanimowali mnie, trafiłam pod kroplówkę...Itp. itd. ...No i się skończyło...

Narodziłam się na nowo...Tyle że rzeczywistość i ta świadomość tego co z sobą zrobiłam bolała podwójnie...

Nie miałam problemów w domu, nie miałam kar bo rodzice wiedzieli że wiem co zrobiłam a po drugie cieszyli się że żyję...

Nie wychodziłam z domu...Odizolowałam się...Depresja i chęć zabicia się mnie bardzo pochłonęła...To było piekło...

I dziewczyno proszę idź do lekarza...Lecz ten alkoholizm...

Mnie boli moja przeszłość, tylko niestety wymazać nie mogę swojej pamięci...

Zrób coś z tym bo to zniszczy Ci całkowicie życie...Jesteśmy ludźmi i wszystko możemy zrobić z sobą...Praca nad swoją poprawą jest bardzo trudna...A zniszczyć możemy się w jednej chwili...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja piłam,bo lubiłam.Czułam się wtedy taka rozluxniona i wesoła,smutki precz,dusza towarzystwa.Najbardziej nie lubiłam trzeźwieć,świat stawał sie taki szary,przestawało być przyjemnie i nieodpowiedzialnie.Najchetniej piłam z koleżanką,która od kilku lat leczy się z tego powodu.Wkrótce zaczęły się takie klimaty,że trzymałam butelkę w szafie(żeby rodzice nie znaleźli)i popijałam codziennie rano.Tak,że wychodziłam z domu już po jednym głębszym.Z moim mężem zaczęłam chodzić po imprezie,na której byłam kompletnie zalana.On za to nie pił wcale i nie pije do tej pory.Nie lubi.Nigdy mi nie bronił pić,nie robił awantur ani wyrzutów,ale mnie jakoś zrobiło się głupio.Jeszcze ze dwa,trzy razy "zebrał"mnie z imprezy,raz mnie odratowywał,bo straciłam przytomność i od tej pory powiedziałam :dość,to juz nie należy do przyjemności.Tak sobie to napisałam,może komuś się na coś przyda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja pije, bo lubie, bo wtedy zapominam na chwile o tym, czym tak naprawde zyje na co dzien. Nie upijam sie strasznie jakoś, mam mocną głowę. Ale ostatnio po raz pierwszy od chyba 10 lat kilka razy urwał mi się film. Tzn. ja nie pamiętam, żebym była nieprzytomna, to było łagodne urwanie... Nie wiem, to chyba zły znak. Niemniej jednak było cudownie mniej czuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam nieco inny problem. To nie ja sięgam po alkohol, ale mój mąż :( Lektura Waszych wypowiedzi pomaga mi zrozumieć ten problem. Jak mam mu pomóc, skoro nie wiem dlaczego on to robi? Już od kilku lat różnymi metodami próbuję go wyciągnąć z picia. Wiem, że jak pojawia się jakiś problem, automatycznie wchodzi w grę alkohol. Byliśmy już razem u psychologa, który potwierdził, że problemem nie jest sam alkohol, lecz depresja. Ale na następną wizytę już nie poszliśmy, mój mąż się zawziął. Różne prośby, grożby, awantury, a nawet wszywka nie pomagają. Więc stwierdziam, że muszę zacząć od nowa - od jego psychiki. Bo jeśli: jest problem - jest alkohol i na drugi dzień to samo, bo problem sam nie zniknie - to chyba coś nie tak. Był inny... radosny, ambitny... dusza towarzystwa... Teraz zamyka się w domu i pije, na imprezy rodzinne chodzę sama. Potrafi nie pić tydzień lub dwa, ale potem jest to samo. Już nie mam ochoty oglądać go po pijaku..., nie mam cierpliwości, gdy rozbija się po meblach. Jak jest trzeźwy jest OK - jest miło, nadrabiamy zaległości.

Może Wy mi jakoś pomożecie. :?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mar-ka - przypuszczam, że wpędził się w to i nie daje sobie pomóc może właśnie jest taką osobą, która nie chce niczyjej pomocy, ale sam nie może sobie z tym poradzić. Może spróbuj odciągać go od problemów i od alkoholu w ten sposób, żeby nie myślał o tym. Nie mów mu że musi przestać pić, bo to żadnego skutku nie przyniesie. Zastanów się co lubi, czy ma jakieś hobby, pasję, czy może czymś się zająć. To powinno być tylko jego prywatne zainteresowanie, zajęcie i/lub pasja. Człowiek musi w czymś mieć ucieczkę od problemów - akurat twój mąż wybrał jako ucieczkę alkohol. Ja np. lubię muzykę, komputery i motoryzację - więc jak mam problem - słuchawki na uszy, muzyczka, internet, gierki itp. i to mnie uspokaja - potem mogę bardziej trzeźwo spojrzeć na problem i go rozwiązać. Nie gwarantuję że to pomoże, ale jak nie spróbujesz, to się nie przekonasz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piotrek, dzięki za zainteresowanie i radę. To też już przerabiałam. Mąż lubi jeździć w teren, obserwować przyrodę. Ale nawet po takiej wyprawie całodziennej, zebrałam go (dosłownie) z pobocza jakiejś ulicy. Nie wiem nawet jak go znalazłam, bo nie znałam tych rejonów, a on sam dobrze nie wiedział gdzie jest. Lubił dawniej gry komputerowe, ale nawet nie chce mu sie grać - włącza komputer i na tym się kończy. Najczęściej kładzie się na łóżko i po grze.

Próbuję go wspierać, rozwiązuję jego problemy, ale to chyba nie ta droga. Myślę, żeby udać się do grupy wparcia dla rodzin alkoholików. Może tam mi powiedzą, co mam dalej robić. Mam dylemat - nie chcę zmarnować sobie życia z alkoholikiem, ale z drugiej strony jak mu nie pomogę to kto? Nawet na jego rodzinę nie można liczyć - tylko krzyczą i wypominją jego porażki :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Próbuję go wspierać, rozwiązuję jego problemy, ale to chyba nie ta droga. Myślę, żeby udać się do grupy wparcia dla rodzin alkoholików. Może tam mi powiedzą, co mam dalej robić. Mam dylemat - nie chcę zmarnować sobie życia z alkoholikiem, ale z drugiej strony jak mu nie pomogę to kto? Nawet na jego rodzinę nie można liczyć - tylko krzyczą i wypominją jego porażki :?

 

Idż do grupy pomagającej rodzinom AA, nie zwlekaj z tym. Największy sęk jednak w tym,żeby Twojego męźa przekonać, żeby się leczył. Wiem z doiświadczenia, że bez tego się nie obędzie, żadne prośby i grożby ani czuła opiekia w rodzinie zdają się na nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez mam ten problem czyli polaczenie depresji z alkoholem ale zaczynam sobie z tym radzic. Upijalem sie praktycznie codziennie ale pewnego wieczoru, zreszta bylem wtedy nawalony, pomyslalem sobie: "cos trzeba z ty zrobic" i poszedlem na wlasne zyczenie na detox. Lekko nie bylo ale na pewno lepiej niz myslalem! Jestem niewiele ponad miesiac po detoksie i jak na razie nie pije. Kontakt z alkoholem mialem od tego czasu 3 razy, bez upijania sie jak wczesniej, po prostu 2 piwka i spac. Jutro ide pierwszy raz na terapie leczenia uzaleznien... napisze jak jest jesli ktos bedzie zainteresowany.

 

A gdyby ktos chcial pogadac na ten temat to podaje gg: 2953924

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Czy jest tu jakas osoba ktora przezywala lub przezywa w temacie wymione stany?

Cuz jest wiele stron ale zadna nie odpowida na moje pytania.

Chcialbym sie dowiedziec co najlepiej zrobic gdy ktos juz sie w takiej znajduje jak sie zachowuje itp.lecz nie zalerzy mi na tych extremalnych "schizach" tylko te pierwsze fazy

jak mozna takiej osobie pomudz zuwazylem nagle zmiany stanow emocjonalnych,czeste dolowanie sie z nienznanych powodow,nie wiem jak to trafnie ujac ale w pewnym momencie jest swietnie z ta osoba usmiecha sie i wogule a potem smutek (mam nadzieje ze to nie sa zadne zejscia bo ta osoba juz niebierze przynajmniej ja nic o tym nie wiem) co prawda zdazylo sie to tylko raz,wiem tez ze cierpi na bezssenosc bezsennosc to objaw przy zazywaniu czy takze po odstwieniu?glownie chodzi mi czy da sie taka osobe dokonca wylkeczyc zmazac slad na mozgu zostawiony po amfie przynajmniej w jakims stopniu co robic???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

watpie czy uda sie to calkowicie wyleczyc bo skutki narkotywo sa straszne.Ale tu akurat jest forum ze tak powiem depresyjne wiec mysle ze ta osoba nie zapadla na depresje tylko sa to poprostu pozostalosci z czasow kiedy jak to napisales brala-z tego nie da sie wyjsc z dnia na dzien.postaraj sie ja namowic na spotkanie psychologiem jesli masz jakis watpliwosci co do stanu duszy,zdrowia tej osoby.pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×