Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

on23, Cześć.

 

Myśle,że w tym wątku ktoś postara się Ciebie wesprzeć. Czy Ty się leczysz? psychiatra/psychoteraia?

 

Czym się zajmujesz zawodowo?

 

 

Prywatnie nie mogę - względy finansowe. Porozmawiam o tym jak się spotkam z moim psychiatrą w czerwcu. Czy psychoterapia grupowa może naprawdę pomóc chociażby w pozbyciu się lęków i kompleksów?

 

Oczywiście, jak dojdziesz sedna problemu.

Terapia....fajna sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

missblige,

 

Wiesz,skuteczna to jest tylko terapia alkoholowa ;)

U mnie jest tak że biorę 5 dzień lek i jest mała poprawa ;d

Nigdy nie wierzyłem w takie rzeczy jak psychoterapia ;p

Bo rozmowa nic nie daję(doświadczenia z psychologiem),który mówił mi żebym myślał pozytywnie,czymś się zajoł,abym przestawił w głowie swoje życie na takie jakie mi się podoba..)

Spytałem ale jak?

A ona na to sam sobię odpowiedź na to pytanie..

 

Lepiej poczytaj książkę ,,Lęk i Depresja" Shirley Trickett która opisuję jak zwalczać stres,lęk, jak się ,,obudzić"..wskazówki,ćwiczenia i opisy ludzkich dramatów ;p konkretnie chodzi o nerwice i depresję...

 

Niema to jak wyjść do lasu na spacer z psem,lub poczytać książke o tematyce która mnie przeraża ;p

 

Usiąść na krzesełku na balkonie w słoneczny dzień,zapalić papierosa i nie myśleć o tym co mnie prześladuję przez 3 miesiące..tylko wyobrazić sobie,że leże na plaży nudystów,popijam Johny Walkera,patrze na gołe pośladki pięknych kobiet...a morze mnie oblewa letnią wodą...Wystarczy że przez chwile pomyśle o nerwicy i cały czar pryska ;p Lecz staram się i nawet nieźle mi to idzie ;p

 

To jest moja terapia i tak się lecze ;)

Tobie życzę powodzenia również!! ;) ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carmen1988, Wazne,żebyś chodziła do psychoterapeuty z certyfikatem, z doświadczeniem, nie do psychologa.

Do terapeuty, który jest zrzeszony w Stowarzyszeniu, który suprwizuje.

Moja terapeutka ma 2 superwizorów. To o czymś świadczy.

marcol13, do terapii trzeba dojrzeć.

Też kiedyś myślałam tak jak Ty.Na szczęście patrzę z innej perspektywy.

Terapia to nie są rozmowy o szydełkowaniu czy ploteczki o cioci Frani.Moja terapeutka mi nie odpowiada pytaniem na pytanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasami, gdy jestem w gorszej formie, i patrzę (skupienie jakby nasila efekt) na ludzkie twarze w gazecie, w telewizji, zaczynają się one jakby rozpadać, dostrzegam w nich element jakiejś deformacji, powiedzmy, że nabierają brzydkiego charakteru ludzi z obrazów Hieronima Boscha.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A BIERZESZ JAKIES DEPRESANTY ? JA NP OD LERIVON SIE POCE, ALE TEZ OD STANO JESLI CZUJE SIE ZAGROZON, LUB POMYSLE ZE COS SIE ZE MNA ZLEGO DZIEJE TO OD RAZU MAM STRASZNE POTY. OD CZASU DO CZASU W NOCY SAMO Z SIEBIE SIE POCE

 

-- 20 maja 2011, 11:16 --

 

Sprostowanie tego powyżej ^^

 

A bierzesz jakieś depresanty ? ja np. się poce po leku lerivon, ,ale także od stanu zagrożenie np pomyśle ze coś się złego ze mna dzieje, lub zaczyna mnie cos boleć to się przerażam i wtedy to następuje. Niestety w nocy jak spie nie kontroluje tego i bywa że sie budzę caly mokry ;/

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już wcześniej podejrzewałam, że mam nerwice,ale teraz mam już praktycznie pewność. Od dawien dawna szybko i łatwo się denerwowałam, mam 26 lat i od niepamiętnych czasów, chyba tylko z dwuletnią przerwą obgryzałam paznokcie, mam też zespół niespokojnych nóg i stresuję się rzeczami, o których inni by nawet nie pomyśleli. Mam też nerwicę natręctw w postaci nawracających, obsesyjnych myśli, o których wiem, że są nieracjonalne, ale nie chcą się ode mnie odczepić i wywołują u mnie ataki paniki...

 

Najgorzej jest teraz - moja najlepsza przyjaciółka, z którą byłam zawsze bardzo głęboko związana, właściwie z dnia na dzień i zupełnie nagle przeprowadziła się do Warszawy do chłopaka, bo znalazła tam pracę, której tutaj szukała od miesiąca - zawsze była tą bardziej otwartą na ludzi osobą, miała wokół mnóstwo znajomych, wyciągała mnie na imprezy etc., więc znaczna część mojego samopoczucia i życia towarzyskiego w Krakowie była związana z nią... Teraz wiem, że prawdopodobnie trochę tam zostanie, podejrzewam, że koło roku. Nadal będziemy się spotykać, bo oczywiście Kraków i Warszawa nie leżą na szczęście zbyt daleko od siebie, ale to nie będzie już to samo i nie będziemy mogły uczestniczyć w swoich życiach tak, jak to się dotychczas działo.

 

Muszę też tutaj przyznać, że w związku z tym odkryłam coś niepokojącego - zobaczyłam jak na dłoni (bo wcześniej wypierałam) ile mojego poczucia własnej tożsamości było związanego z jej (i nie tylko jej) aprobatą, obecnością i poświęcanym mi czasem. W dużym skrócie mówiąc: bez niej albo bez obecności innych moich przyjaciół (z których sporo mieszka, niestety, w innych miastach) nie czuję się w pełni komplementarną jednostką. O nich potrafiłabym mówić godzinami, ale o sobie już nie. Kiedy temat zbacza w rejony, które mnie niepokoją, szybko schodzę na temat tych znajomych i mówię np. "Ale X mówił, że takie rzeczy się zdarzają"... W ogóle bardzo często powołuję się na swoich przyjaciół i się na nich oglądam. Myślę, że jestem od nich uzależniona, ale problem leży oczywiście we mnie, nie w nich. Mam problem z cieszeniem się z samej siebie i zrelaksowanym spędzaniem czasu w swoim własnym towarzystwie, z samoakceptacją i postrzeganiem siebie jako odrębnej jednostki. Problem pewnie wziął się stąd, że jestem jedynaczką, wobec której rodzice byli zawsze nadopiekuńczy i nigdy się od nich nie oddzieliłam - w wieku 26 lat nadal z nimi mieszkam, bo robię drugie, zajmujące i płatne studia i nie mogłabym teraz pracować.

 

Od wyjazdu mojej przyjaciółki minęło niewiele, a ja już mam koszmary i ataki paniki - na ten obecny pomogły mi w tej chwili dwie dawki Persenu Forte. Wybieram się też na psychoterapię, sama tylko nie wiem, czy na jakiś konkretny rodzaj... Ale wydaje mi się, że behawioralna mogłaby mi pomóc? I może powinnam udać się do psychiatry po jakieś tabletki, bo te ataki paniki i ciągły niepokój wykończą mnie w czasie sesji. Myslalam,ze juz bedzie lepiej,ale budze sie wczesnie rano i nie moge uspokoic,zazywam mnostwo ziolowych srodkow na uspokojenie,ale nie moze tak dalej byc. Wiem,ze wielu z Was pewnie uwaza ze przesadzam i sami macie znacznie gorsze historie,ale naprawde jestem w kryzysie i jestem tym przerazona. Wczoraj bylam w Osrodku Interwencji Kryzysowej i na pon zapisalam sie do psychiatry,aktualnie szukam psychologaz

Czy to co mam to właśnie nerwica natręctw,lekowa czy też jeszcze coś innego? Pomóżcie, proszę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

 

Dzisiaj jestem znowu taka zmeczona...

Tak co drugi dzien. Raz mi lepiej raz mi gorzej. Czy to normalne??? I kiedy to sie skonczy???

Po prostu ogarnia mnie taka niemoc i beznadzieja, ze az strach. Ja to bym nawet chciala cos zrobic, ale nie mam sil.

 

Co mam na to zrobic?

Poradzcie cos kochani.

 

M@jka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich

 

Od 6 lat (od 2005 r) cierpiałem najpierw na potężne nadciśnienie (ponad 230/130 puls 120) spowodowane siedzącym trybem życia + alkoholizmem, następnie powikłaniem walki z nadciśnieniem była silna nerwica serca,a na samym końcu do tego wszystkiego doszła jeszcze bardzo głęboka depresja (od ponad 3 lat). U mnie wszystko zaczęło się od serca i na nim do dziś wszystko co złe się zamyka. Technicznie niby jest sprawne (przynajmniej lekarze po USG tak twierdzą) jedynie co, to jakaś pozapalna niedomykalność 1 stopnia zastawki mitralnej, ale to ponoć kosmetyka i tegto nie mam prawa odczuwać. U mnie nerwica/depresja objawia się tym, że średnio 1,2 godziny po wstaniu zaczyna się mulenie serca. Jedyne co mi się z takim stanem kojarzy to niewydolność serca, ale lekarze z psychatrą włąćznie twierdzą, że nie mam niewydolności. Ten stan jest straszny. Przez to nie mogę jakkolwiek normalnie funkcjonować, pracować ani żyć. W zasadzie jest to codzienne. Czasem trochę słabiej daje popalić, ale jest codzienne. Z reguły odpuszcza powoli po 21:00. Wielkokrotnie ta "niewydolność" budzi mnie także w nocy. Wtedy co najmniej pół godziny jak nie dłużej z głowy. Męczarnia, dół psychiczny, czarne myśli itd. Piszę w nadziei, że ktoś ma podobnie i wie jak z tym choć próbować walczyć. Acha - od tych 3 lat brałem już kilka różnego rodzaju psychotropów ale tak naprawdę tylko jeden był/jest (bo to akurat ten ostatnio przepisany) w 70% skuteczny na te moje "dusioły" - to SOLIAN. Drogi lek, ale jako tako działa. Choć są dni kiedy prawie w ogóle nie działa i wtedy naprawdę jestem wykończony i zdołowany. Biorę już go 5 miesiąc, i ma być to miesiąc ostatni. Aż się boję co będzie jak go odstawię i czy mnie te naprawdę wielkie "dusioły" z nową siłą nie zaatakują... A z drugiej strony nie chcę już go brać bo strasznie zaburza mi życie seksualne, co jest jeszcze bardziej frustrujące i nie do wytrzymania... Sam już nie wiem. Acha - jedna z pozytywnych rzeczy to przezwyciężenie nadciśnienia i definitywne odstawienie leków hipotensyjnych (w zasadzie to trzon tej cholernej nerwicy spowodowały właśnie one, bo serce mi świrowało jak szalone po każdych). Trochę mnie to kosztowało nerwów i różnego rodzaju eksperymentowania - ale się udało. Nie biorę tabletek od ponad 5 miesięcy i ciśnienie mam relatywnie normalne (średnie to ok. 135/85 przy pulsie 77).

 

Jestem nowy na forum. Zarówno tym jak i w ogóle na forum. Gdzieś pewnie znajdę sobie jakiś wątek i coś jeszcze napiszę (mam wrażenie, że dosłownie nic nie napisałem do tej pory tak dużo tego jest).

Pozdrawiam wszystkich.

 

Norbert.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NORBB, Witaj Norbercie.

A na psychoterapię uczęszczałeś?

 

Nie... Choć psychiatra mi sugerowała to, ale jakoś wiary w to nie mam. A propos jak już trafiłem na odpowiedź moderatora, to czemu mój post z działu WITAM został przeniesiony tutaj? Nie przeszkadza mi to w sumie ale z ciekawości pytam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NORBB, Dlatego,że przywitałeś się, ale większa część Twojego posta to opis Twojej sytuacji. Pomyślalam,że więcej ludzi z tego forum będzie mogła się odnieść do Twojego postu. Ten wątek jest często odwiedzany.

Nie jesteś przekonany do psychoterapii, a masz za sobą dosyć ciężkie doświadczenia, nie tylko z alkoholem.

Myślę,że podjęcie psychoterapii naprawdę dobrze byTobie zrobiło.

No, ale decyzję podejmujesz Ty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję ślicznie za rady i odpowiedź. Postaram się jakoś pójść w najbliższym czasie na tą psychoterapię. Chociaż mieszkam raczej na zadupiu (okolice Jeleniej Góry) i tutaj za bardzo nie ma czegoś takiego, ale rozejrzę się, poczytam i może coś znajdę.

Dzięki Moniu jeszcza raz.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NORBB, Rozejrzyj się za Poradną Zdrowia Psychicznego. Poszukaj w miastach ościennych, może coś znajdziesz. Na NFZ musiałbyś pójść do psychiatry po skierowanie na psychoterapię. Chyba,że pójdziesz prywatnie do psychoterapeuty, wtedy nie będziesz tego skierowania potrzebował. No i liczyć się wtedy musisz z kosztami za sesje terapeutyczne.

Cieszę się,że mogłam pomóc. :D

No i pochwal się jak już coś znajdziesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×