Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Mi to już chyba tylko wiara pozostaję(Tak myślałem do niedawna)

 

Aż znalazłem nowy naturalny lek z chińskich roślin Rhodiolin

Niby po tygodniu stosowania widać efekty...

Lek zmniejsza hormony stresowe we krwi lub całkiem je eliminuję...

Kosztuje prawie 100 zł...Chyba warto go przetestować

 

-- 22 maja 2011, 18:54 --

 

Monika1974,

 

A propo psychoterapi..

 

Wiesz rozmawiałem tylko z psychologiem i niewiele mi to dało ;p

Chciałbym się zapisać na taką psych.grupową ale boję się też takich wystąpień przed wszystkimi

A konkretnie boję się ,,otworzyć'' innym..

 

Czy ci taka terapia pomogła bardziej niż leki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam mam 23 lata. Chciałem się podzielić z wami moją historią bo czuję potrzebę wyrzucenia tego z siebie . Może ktoś z was miał podobne odczucia.

Od kiedy tylko sięgnę pamięcią miałem jakieś tiki ruchowe. Podnosiłem co chwile głowę podziwiając sufit, idąc ulicą podnosiłem nogę i oglądałem podeszwy butów. W sumie wtedy byłem mały chodziłem do podstawówki i raczej nie przywiązywałem do mojego zachowania zbytnio uwagi. Z biegiem lat zamiast oglądać sufit zacząłem wypowiadać bezsensowne dźwięki. W miejscach publicznych starałem się opanować do jakiś krzyknięć ale w domu potrafiłem bez powodu wypowiadać bezsensowne zdania non stop bez celu. Rodzina do tego przywykła. Teraz patrząc przez pryzmat czasu zastanawiam się co powoduje takie natręctwa? W szkole raczej nie miałem kolegów, byłem poniżany wyśmiewany przez swoją klasę ale także starszych uczniów. Bałem się chodzić szkoły. Zawsze rano wydawało mi się że będę wymiotował, takie głupie uczucie. Kolegów miałem tylko wtedy gdy czegoś potrzebowali. Czasami miałem dziwne uczucie jakbym nie mógł złapać powietrza, wtedy specjalnie ziewałem żeby dostarczyć więcej tlenu. W głowie wykreowałem własny świat do którego non stop uciekałem w tym swoim świecie mogłem być kim tylko chciałem być.

Szkoły pokończyłem i podjąłem pracę. Niestety wybrałem sobie zawód, który nie daje mi satysfakcji. Mam kontakt z ludźmi czego nienawidzę.

Nie jestem przystojny ba jestem wręcz szkaradny przez co staję się powodem drwin. Chodzenie do pracy jest dla mnie męczarnią. Przez wyśmiewanie stałem się bardzo nieśmiały, zamknięty w sobie czasami potrafię przeleżeć kilka godzin bez zasypiania wpatrując się w chmury , boje się szczególnie kobiet. Swoje emocje dusiłem w sobie nie mam przyjaciela z prawdziwego zdarzenia który by mnie wysłuchał a czuje że potrzebuje wyrzucić to z siebie.

Po śmierci bliskiej mi osoby miewam często dziwne niepokojące uczucie jakbym nie był obecny wszystko wokół wydaje mi się inne niż kiedyś jakby nieznane , do tego towarzyszy mi taki nie pewny ruch jakbym miał się przewrócić a się nie przewracam. Nie potrafię tego uczucia sprecyzować , pojawiło się wraz z natrętnymi myślami o śmierci. Często myślałem jak to będzie gdy mnie zabraknie. Doznawałem uczucia jakbym umierał coś we wnętrz jakby kazało mi krzyczeć. Kłuło mnie serce więc wybrałem się na badania które niczego nie wykazały. Porobiłem morfologię ob echo ekg zdrów jak ryba tylko chyba psychika słaba. Teraz zacząłem sobie wkręcać , ze mam raka mózgu. W nocy budzę się kilka razy, śpię mało chociaż w dzień nie odczuwam braku snu. Każdy dzień wydaje mi się taki sam monotonny , te same czynności. Momentami nie potrafię uciec od natłoku myśli które same przychodzą, nie dają się skupić. Poważnie zastanawiam się nad zwolnieniem z pracy chociaż po 7 latach ciężko a czuję że do innej się nie nadaje. Psychiatra zapisał mi leki których nie biorę . Zastanawiam się nad psychologiem ale u nas jest tylko jeden i do tego pani psycholog.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marcol13, Jest jeszcze terapia indywidualna.

Leków nie biorę od prawie 1,5 roku. Brałam niecałe 4 miesiące. Wszystkie nietrafione.

Rozmowa nic nie pomoże, zwłaszcza jedna.

Trzeba uczestniczyć w sesach terapeutycznych. Jest tu odpowiedni wątek na temat psychoterapii. Zapraszam!

 

-- 24 maja 2011, 22:57 --

 

Velasquez, POszukaj terapii w miastach ościennych. Wybierz mężczyanę, jeśli czujesz awersję do kobiet.

Tabletki raczej nie usuną Twojego konfliktu, zamiatasz problemy pod dywan w ten sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja nerwica ewoluowała: mam koszmarne zmiany nastroju. W ciągu kilku-kilkunastu godzin potrafię przejść ze stanu radości, niemalże euforii w totalny dół, potem złość, a później cięcie...Masakra :(

 

-- 25 maja 2011, 20:25 --

 

Leków nie biorę od prawie 1,5 roku.

 

To fajnie. Też chciałabym móc funkcjonować bez leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974,

 

Myślisz że takie coś by mi pomogło??

 

http://www.hipnoza.pl/index.php

 

Mam blisko do wrocławia (50km) ;D

Więc może bym spróbował ;d

 

NIe wiem czy akurat hipnoza, do której ja podchodzę sceptycznie. NIe mam do tej formy pomocy przekonania. Ja mogę wypowiedzieć się jedynie w kwestii psychoterapii, którą ja przechodzę.

Nurt w leczeniu też jest ważny.

Nie wiem co Ci doradzić.

Nie wierzę w seanse hipnotyczne.

Jeśli myślisz,że po paru seansach powrócisz do stanu sprzed choroby....to nie tędy droga.

Myślę,że powinieneś postawić na sesje terapeutyczne , w określonym nurcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z nerwicą można dużo poradzić sobie samemu ? - Moja historia

 

Witam moi drodzy, specjalnie zarejestrowałem się na forum żeby opisać Wam moją historię. Mam nadzieje że to komuś pomoże radzić sobie z nerwicą i życiem. Jeśli chociaż jeden osobie to już będzie sukces ;)

 

Postaram się jak najbardziej skrócić swoją historię. Rodzice się rozwiedli jak miałem 3 latka, wychwalili mnie dziadkowie. Mieszkałem z nimi i ojcem który mimo tego był całe życie aż do 14 roku obcy dla mnie jak lokator tylko, bardzo dobrze dziadek mi go zastopował i był też moim największy przyjacielem i najważniejszą osobą. Matki w ogóle nie znałem i nie miałem kontaktu. Zwykle byłem cichym i nieśmiałym strasznie dzieckiem. Chociaż czasem zapomniałem o tym szczególnie jak kogoś dłużej lepiej poznałem to byłem bardziej otwarty, a zwykle ja kończyłem znajomość.

 

Ale miałem bardzo dużo kolegów, dość łatwo nawiązywałem dłuższą znajomość. Całe dnie zwykle spędzałem na dworze z nimi, na rowerze czy ewentualnie w domu grając na pleju i wygłupiając się :D

 

Wtedy byłem inną osobą w ogóle, nic nie wskazywało że będzie ze mną coś nie tak. Ale wszystko co dobre nie może zbyt długo trwać w tym życiu :/ Miałem 15 lat , dziadek zachorował. Okazało się że to rak i trafił do hospicjum. Cały czas nie dopuszczałem do siebie wizji że może nie wrócić, wierzyłem że wróci i będzie po staremu wszystko. Miałem małe problemy w tedy w szkole przez wagary z kumplami i obiecałem mu że to naprawię i przyniosę mu zdane świadectwo. Niestety nie zdarzyłem tego zrobić dwa tygodnie przed końcem roku zmarł ;( Pamiętam to jak dziś, to był pierwszy bolesny cios w moim życiu. Pamiętam wielką złość do świata , Boga i w ogóle na pogrzebie i ogromny smutek. Nie wychodziłem wtedy chyba dwa tygodnie z domu, zacząłem słuchać Mansona i metalu i nie nienawidziłem wszystko i wszystkich. Całe wakacje spędziłem przy kompie, grając. Jedyni znajomi to Ci wirtualni , gdy ktoś przychodził kazałem mówić że mnie nie ma i nie odbierałem telefonu w ogóle.

 

Po długim czasie, zacząłem się uspokajać trochę i otwierać znowu na świat jak wróciłem do szkoły. Ale wtedy druga osoba w moim życiu, moja babcia zachorowała. Była chora na cukrzyce i miała miażdżyce, zaczęło się wszystko od otartej pięty i nie chciało goić :/ Aż w końcu amputowali jej nogę i była przykuta do łóżka. Chciałem się odwdzięczyć za te wszystkie lata opieki nade mną w końcu była dla mnie jak matka i zajmowałem się nią ile mogłem. Przestałem wychodzić znowu gdzieś, zamknąłem się w domu i odciąłem od świata. Trwało to bardzo długo, nie wytrzymywałem tego wszystkiego zacząłem pić. Codziennie, dzień na trzeźwo był nie do wytrzymania, jedynie alko uśmierzał mój ból chociaż na trochę, puki nie trzeźwiałem. Między czasie poznałem nowego kumpla który jedyny przychodził do mnie, rozmawiał ze mną o wszystkim i razem piwkowaliśmy. Można powiedzieć że poznałem pierwszego prawdziwego przyjaciela w życiu.

 

Tyle że on przychodził wysyłał mnie, doradził ale miał swoją paczkę i dziewczynę w której był zakochany. A ja ? siedziałem w domu jak ta ciapa, samotny bez miłości , bez znajomych , bez szaleństw które powinno się robić w tym wieku itd. Aż w końcu (pamiętam to jak by było wczoraj) przyszedł , wypiliśmy trochę piwek i musiał uciekać wieczorem na jakąś imprezę , opowiadał mi o swoich znajomych o tej dziewczynie jaka to nie jest i w ogóle (ale prawdziwy przyjaciel jeśli chciał by mi pomóc zabrał by mnie w końcu ze sobą ,zapoznał też z tymi ludźmi). Wyszedł do nich, to było wieczorem, byłem sam w domu nie licząc chorej babci. Nie wytrzymałem tego dnia coś we mnie pękło, zacząłem ryczeć , szlochać jak małe dziecko, nie miałem po co żyć i czułem ogromny ból jakby mnie rozrywał od środka :/ nie myślałem wtedy wziąłem żyletkę i się pociąłem , krew spływała po rękach a ja pisałem list pożegnalny.... Wtedy byłem młody, głupi i nie wiedziałem (na szczęście) jak się to robi porządnie. Przeżyłem i dostałem drugą szanse w życiu. Przypadek czy może przeznaczenie chciało że drugi kumpel mnie odwiedził i poszliśmy robić fotki aparatem (wtedy to było coś mieć cyfrówkę :) ) I poszliśmy na ławki gdzie siedziała paczka pierwszego kumpla, akurat ten drugi mieszkał blisko i znał ich. Zapoznałem się z nimi , porobiliśmy zdjęcia, była też tam ta dziewczyna i jakoś mnie polubili bo chcieli żebym wpadł jeszcze do nich tam. I tak się zaczęło zmieniać , życie nabrało trochę sensu i kolorów. Nie byłem może mega szczęśliwy ale było znacznie lepiej. Czułem się naprawdę jakbym dostał drugą szanse i znak żeby żył. Nie będę Was zanudzał dalszą historią. Poznałem dużo fajnych znajomych i ta dziewczyna o której mówił kumpel zabujała się we mnie ale już taka była. Widziałem że podobam się dziewczyną (chociaż wtedy tak nie dbałem o siebie i ubiór) ale zwykle kończyło się tekstem (zostańmy przyjaciółmi) byłem nie śmiały i nie miałem "charakteru" . Wakacje się skończyły, paczka się rozpadła a ja zacząłem znowu więcej pić i coraz większego dołka mieć. Aż w końcu miałem drugą próbę samobójczą, nałykałem się pełno tabletek babci na spanie, na serce itd. i popiłem duża ilością alkoholu. Na podwórku mieliśmy komórkę gdzie czasem piliśmy z kumplem. Pamiętam tylko że to zrobiłem i szedłem do niego. Podobno byłem mega blady i coś bełkotałem zabrał mnie do domu i po drodze zwymiotowałem samymi tabletkami praktycznie (to mnie uratowało) bo nie kontaktowałem wtedy w ogóle co się dzieje.

 

Widocznie nie było mi dane tak łatwo odejść stąd, tłumaczyłem sobie że to znak i że może mój dziadek nade mną czuwa tam gdzieś. Miesiąc później w drugi dzień świąt bożego narodzenia poznałem swoją pierwszą prawdziwą dziewczynę Ewelinę , moja koleżanka przyszła z nią do mnie i mieliśmy wypić jakieś piwko pogadać. Nie podobała mi się ona za bardzo, ale widziałem że ja się jej podobam. Chociaż brak pewności siebie mówił mi że mi się zdaje pewnie tylko. Zaczęliśmy się spotkać ja kumpel i one u mnie i w komórce. Aż w końcu spędziliśmy razem sylwestra i dokładnie w nowy rok na dworze, pocałowała mnie (to był mój pierwszy prawdziwy pocałunek w wieku 19 lat, wiem wiem żałosne) ale wtedy to było tak magiczne że nie żałuje że wcześniej żadnej dziewczyny nie całowałem. Byliśmy ze sobą krótko, 3 miesiące ale to były najszczęśliwsze i najwspanialsze dni mojego życia. Ale w końcu wymyśliła kłamstwo o wyjeździe i mnie zostawiła. W sumie nie dziwie się teraz kto by chciał być z takim facetem który nie jest pewny siebie i krepuje się czasem swoją dziewczynę za rękę złapać :/ Poznałem drugą dziewczynę miesiąc później też przez to samą koleżankę, ale w sumie to miło być tylko lekarstwo i nie długo chciałem z nią zerwać ale okazało się że wielce zakochana jest we mnie Ewelina też sobie kogoś znalazła i tak zostałem z nią dłużej. Nie byłem z nią szczęśliwi za bardzo, nie była uczuciową dziewczyną bardziej oziębłą, kłótliwą i nie zbyt ładną. Nie wiem czemu ja z nią byłem w ogóle. Ale trwało to długo, bo aż 3 lata w między czasie wiele razy zrywaliśmy i wracaliśmy do siebie. Aż w końcu ona zerwała nagle na dłużej i zaczęła pracować. W tym czasie jak byłem sam natrafiłem na dwie świetne rzeczy książkew sumie audiobooka Nikodem Marszałek - Odrodzenie Feniksa i film Sekret http:xxxx

 

Po zapoznaniu się z tym, zmieniłem się nagle z mega pesymisty który myśli tylko źle, boi się prawie wszystkiego i widzi wszystko w czarnych kolorach. Stałem się mega optymistą, pewnym siebie, uśmiechniętym. Po prostu dało mi to takie powera i motywacje do życia że sam nie wierzyłem. Wstałem pewnego ranka i byłem szczęśliwy i optymistyczny tak bez większego powodu (cudowne uczucie!) szczególnie jak ktoś tak długo chodzi ciągle zdołowany albo zły. Postanowiłem zrobić coś dobrego ze swoim życiem, odzyskać swoją dziewczynę i iść do pracy (strasznie się wcześniej bałem pracować, szczególnie że mam fobie społeczną) Ale na szczęście to był bardzo dobry pomysł na początku było trudno, duży lęk ale szybko mnie ludzie polubili i się zaaklimatyzowałem tam. Do tego poznałem dużo nowych ludzi i byłem jeszcze bardziej otwarty na nieznajomych i innych ludzi. Aż sam siebie nie poznawałem. Do tego odzyskałem swoją dziewczynę , "sekret" prawo przyciągania działa naprawdę myślałem o tym dużo , pragnąłem tego i stało się to co chciałem( ja w to wierze że działa bo wiele razy mi się to przytrafiło, ale jeśli nawet nie działa to i tak to świetny sposób motywacyjny ten film). Ale sielanka nie trwała zbyt długo, widziałem że coś jest nie tak z moją dziewczynę i w końcu pewnego dnia oznajmiła mi z łzami w oczach że mnie zdradziła dlatego zerwała. Błagała mnie o przebaczenie, żeby z nią nie zrywał, przepraszała, obiecywała że mi to wynagrodzi. Ja głupi dałem jej szanse dalej ale to było bezsensu nie potrafiłem przestać o tym myśleć, czułem się okropnie, moja samoocena spadła do zera, optymist prysł nagle. I trwało to parę miesięcy , kłóciliśmy się , spaliśmy razem ale nie chciała się ze mną kochać, to potworne uczucie jak masz ochotę mimo wszystko na sex z własną dziewczyną, a ona olewa Cię i odwraca się tyłkiem idąc spać :/ Ona w między czasie też studiowała zaocznie i w końcu pojechała na imprezę zapoznawczą tam. I na drugi dzień widziałem że coś jest nie tak, czułem to. Nie wyczuwałem wieczorem i sprawdziłem jej nasza klasę (wiem że chamskie ale musiałem się upewnić) i co nie stety rozmowa z jednym kolesiem była jedno znaczna zdradziła mnie po raz drugi.

 

To był drugi mocny cios w moim życiu. Nie wiem czemu ale tym razem zdrada jeszcze bardziej bolała, nie mogłem się uspokoić, byłem w okropnym stanie. Miałem wstać o 4 rano do pracy ale nie spałem całą noc i tak przez tydzień roboty w ogóle nie spałem wyglądałem jak trup z czerwonymi oczami od nie wyspania i łez. Trwało to długo do tego babcia która tyle lat chorowała i przykuta była do łóżka była w coraz gorszym stanie jeżdżąc z szpitala do szpitala i ogromnie mecząc się :( Aż w końcu musiało to nastąpić i zmarła.To była trzeci najgorszy cios w moim życiu. Byłem na samym dnie psychicznym, paliłem z 100 fajek dziennie z nerwów, nic nie jadłem ani spałem, wróciły mnie nawet myśli samobójcze , do tego ręce strasznie mi się trzęsły (zapomniałem napisać miałem tak parę lat że ręce trzęsły mi się jak dziadkowi,a przy kimś to już tragedia, szukałem jakiś chorób ale guzik to tylko psychika i nerwy były) ale teraz to było jeszcze bardziej aż przechodziło prawie na całe ciało, piłem jak głupi znowu i zacząłem mieć coś strasznego :shock: nie wiem co to było ale w robocie nagle robiło mi się ciepło strasznie, czułem mrowienie po ciele , najbardziej na ustach i twarzy (myślałem że zawał nawet) i traciłem koncentracie, czułem się jak naćpany , myślałem że zaraz zemdleje nie wiedziałem co się dzieje dookoła to było przerażające. Jakby nagły atak paniki i stresu ogromny :evil: Trwało to długo czasem wychodziłem gdzieś to zaczęło mi się w głowie kręcić, taki głupi kręciołek itd.

 

Byłem samym dnie i miałem tylko dwa wyjścia albo się poddać i w końcu skoczyć z tym wszystkim, albo odbić się od samego dna. Pomyślałem że jeśli mam się zabić to spróbuje najpierw to drugie może się uda. Przypomniałem sobie o książce odrodzenie feniksa (strasznie pomocna), obejrzałem "sekret" raz jeszcze i co najważniejsze poznałem techniki NLP to był ogromny przełom nie wiem czemu nie polecają tego wszystkim chorym na depresje, nerwice itp. Wcześniej kojarzyło mi się to z podrywanie lasek tylko albo z głupotą przez amerykańskie filmy gdzie zawsze jakiś gościu miał wykłady i wciskał kit ludziom żeby kasę zbić. Ale zapoznałem się z tym bardziej dzięki blogowi Michała Pasterskiego zacząłem od tych artykułów :

 

http://xxx

 

To mnie strasznie uspokoiło. Znikły tak mocne kręciołki, uspokoiłem myśli w swojej głowie i przestały po tylu latach ręce mi się trząś ! i to było takie proste, jedynie co żałowałem że nie poznałem tego wcześniej. Mózg jest jak taki komputer który można programować samemu własnymi myślami i świat dookoła jak wygląda my sami kreujemy. Do tego ludzie zapominają o tylu oczywistych rzeczach i tyle błędów robią ściągać się sami w dól ciągle. Polecam gorąco tą lekturę mi to OGROMNIE pomogło. Zacząłem znowu po woli mieć optymistyczne nastawienie i inaczej patrzeć na świat. To było boskie ! Postanowiłem znaleźć sobie kogoś nie chciałem być sam. Posłużyłem się "sekretem" wypisałem wszystkie cechy jaka ta osoba ma mieć i wyobrażałem sobie ją, ciągle myśląc i pragnąć tego. I nie musiałem czekać długo zobaczyłem reklamę serwisu dopasowani , założyłem konto. Znalazłem profil dziewczyny która mnie urzekła skromnością , wrażliwością i w ogóle i miałem duże przeczucie i wiarę że to się uda (wydałem 30 zł żeby napisać jedną głupią wiadomość z numerem gg) i w końcu odezwała się do mnie, spotkaliśmy się było cudowne , fajnie się gadało (ja dzięki nlp nie milczałem jak głupek byłem bardziej pewnym siebie, mądrzejszy, zabawny) i widać że się jej spodobałem, a ona mi. Już jesteśmy prawie rok od tamtego czasu :) Różnie bywa ale zwykle dobre i to bardzo kochana i wspaniała dziewczyna o której marzyłem zawsze , do tego strasznie śliczna i mając 17 z 20 cech jakie wypisałem na kartce 0_o. Nie wiem czy to efekt przyciągania, przeznaczenie nie mam pojęcia ale nie ważne ciesze się ogromnie :mrgreen: Wreście poczułem się na nową szczęśliwy i pewniejszy siebie. Rzuciłem dla niej palenie (dzięki tabletką "tabex" polecam gorąco nie żadne głupie plastry, pastylki , gumy tylko te tabletki nie wiem czemu nie reklamują ale jedynie one naprawdę działają i to się czuje mocno) więc to było proste i nie meczące. A paliłem długo i naprawdę dużooo i to jeszcze robione samemu fajki( kto próbował te wie że są mocniejsze)

 

Pojechałem na Woodstock na koncert papa roacha co było moim dużym marzeniem ! I po rzuceniu palenia przytyło mi się sporo tym bardziej że zwolni mnie z pracy niestety i siedziałem w domu. Ale cieszyłem się bo miałem więcej czasu dla dziewczyny i bardziej mogłem przytyć (a byłem okropnie chudy) do tego znalazłem jeszcze jeden świetny sposób na poprawienie samopoczucia i wyglądu przy okazji ! Ćwiczenia ! Nigdy nie sądziłem że aż tak człowiek może dobrze się czuć po tym i to tak działa świetnie. Nie chciałem iść na siłownie bo się bałem się się ośmieszę i w ogóle jeszcze lęk do miejsc publicznych mi tak całkiem nie przeszedł. Ale kupiłem hantle na allegro (za 150 zł tylko chyba) i zacząłem ćwiczyć godzinkę w domu. I powiem Wam że po takim mocniejszym treningu często się czułem lepiej i bardziej happy jakbym wypił cztery piwka kiedyś :o Polecam też na poprawę humoru. ! Do tego stałem się jeszcze bardziej pewny siebie i mniej nerwowy bo mogę się wyrzuć ćwicząc.

 

Najbardziej śmieszy i podoba mi się jak spotykam starych znajomych i są w szoku nie poznają mnie i mówią że się strasznie zmieniłem z wyglądu i co najważniejsze z charakteru jakby mi ktoś pranie mózgu zrobił :)

 

Podsumowując może nie jestem jeszcze taki idealny jakby chciał i wszystko nie jest perfekcyjne ale mogło tyle razy mnie tu nie być, a teraz ciesze się że jednak jestem i chce żyć, zobaczyć co jeszcze się wydarzy i zmieni, a to wielka odmiana. Mam jeszcze lęki że dziewczyna mnie zostawi albo zdradzi tak samo (chociaż teraz jestem innym facetem umiem przyciągnąć dziewczynę ale co też najważniejsze ją zatrzymać przy sobie) , boje się przyszłości że nie znajdę dobrego pracy, a te pomysły co teraz mam nie udadzą się . Nie chcę nieraz wyjść i idąc po mieście modle się żebym się spotkał tylko kogoś znajomego (wiem że to głupie) ale poradziłem sobie z tym tak że jak widzę kogoś znajomego to sam podchodzę i daje mu część , chociaż czuje lęk ale to pomaga :)

Czasem mam gorsze dni zwątpienia w to wszystko, dołka albo gniewu i łatwo mnie doprowadzić do takiego stanu ale to czasem na szczęście. I czuje się momentami samotny że każdy mnie zostawi i jestem sam mimo wszystko.

 

Ale jest więcej plusów: przestałem palić i pić tyle, poznałem cudowną kochającą dziewczynę, przytyłem i polepszyłem sylwetkę, jestem bardziej pewny siebie i otwarty na innych, myślę o przyszłości, jestem bardziej optymistą niż pesymistą (kiedyś to do pomyślenia nie było) , nie przejmuje się aż tak bardzo wszystkich i pozbyłem się chaotycznego natłoku myśli w głowie, głupich trzęsiawek (uff jaka ulga) mam często dobry nastrój i dobrze się czuje, pogodziłem się bardziej z przeszłością i chcę żyć

 

Moja recepta na nerwicę, depresję i dołek ?

 

1) Książka Nikodem Marszałek - Odrodzenie Feniksa http://xxxx

 

2)Film "sekret" i wiara w prawo przyciągania że nic nie dzieje to końca przypadkiem tylko sami jesteśmy odpowiedzialni za swoje życie i za to jak świat wygląda http:xxxx

 

3)Techniki NLP rozwój osobisty , szczególnie ten artykuł : http:xxx

 

4)Rzuć palenie jeśli palisz (polecam gorąco tabletki "tabex" są na receptę)

 

5)Ćwiczenia: bieganie, jeżdżenie na rowerze, gimnastyka , a szczególnie siłownia (jeśli masz lęk przed nią możesz ćwiczyć w domu zamów sobie hantle na allegro, ale rób pompki itd.) bardzo pomaga ! Spróbuj chociaż miesiąc jak nie zobaczysz różnicy to przecież możesz zrezygnować na pewno nie zaszkodzi.

 

6)Miłość - jeśli nikogo nie masz , zrób coś z tym zamiast ciągle narzekać i się dołować, zadbaj trochę o siebie, załóż konto na serwisach randkowych itd. itp.

 

7)Przestać chlać tyle, to Ci nie rozwiąże problemu. Tzn. nie ma nic złego w piwku ale nie traktuj tego jak lekarstwo ! Lepiej kup sobie czekoladę albo porządnie poćwiczyć jak chcesz poprawić sobie nastrój..

 

Sorki że się tak rozpisałem ale musiałem to wyrzucić z siebie w końcu gdzieś. Mam nadzieje wielką że komuś też to pomoże poradzić sobie i uporządkować trochę życie i zmienić na lepsze. Mi szczególnie pomogły pierwsze trzy punkty.

 

Pozdrawiam wszystkich ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak sie pozbierać do kupy ?

 

Od jakieś pół roku choruje na nerwicę lękową . Wszystko zaczęło się od stresu przed maturą . Początkowo cierpiałem na bezsenność , potem doszły napięciowe bule głowy i stany depresyjne . Internista przepisał mi psychotrop na deprecjację ale to nie za wiele dało . jedyne co po tym miałem to ogromne napady lęku . Odstawiłem lek . Po tym pojawiły się zapętlenia myśli przed snem i napady lęku .

Tuż przed maturą miałem straszne jazdy , miałem odczucia pustki , przejścia z stanów depresji w lęk . Wo gule nie mogłem się uczyć tylko wpadałem w lęki ( że mam schizofrenię , paranoję , rozdwojenie jaźni , epilepsję itd ) Na przykład przed maturą z polskiego zamiast myśleć o maturze balem się że mam rozdwojenie jaźni . Teraz jest już po maturze lecz nerwica nie przeszła ciągle meczą mnie natrętne myśli o chorobach psychicznych , ciągle myślę że jestem Po****m i jeszcze gorzej . Mam straszne problemy z pamięcią i z chronologią na przykład nie mogę ułożyć sobie chronologicznie zdarzeń , czasem muszę się dłużej zastanowić żeby sobie przypomnieć co było kiedy . Mam wrażenie rozsypki że nie mogę sie jakoś na nowo pozbierać . Jak ktoś mógł by mi jakoś doradzić jak wziąć się w garść bo moję życie traci powoli sens .

 

ps . chodzę do psychologa ale nie jakoś regularnie .

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974,

 

Myślisz że takie coś by mi pomogło??

 

http://www.hipnoza.pl/index.php

 

Mam blisko do wrocławia (50km) ;D

Więc może bym spróbował ;d

 

NIe wiem czy akurat hipnoza, do której ja podchodzę sceptycznie. NIe mam do tej formy pomocy przekonania. Ja mogę wypowiedzieć się jedynie w kwestii psychoterapii, którą ja przechodzę.

Nurt w leczeniu też jest ważny.

Nie wiem co Ci doradzić.

Nie wierzę w seanse hipnotyczne.

Jeśli myślisz,że po paru seansach powrócisz do stanu sprzed choroby....to nie tędy droga.

Myślę,że powinieneś postawić na sesje terapeutyczne , w określonym nurcie.

 

 

Znam ten ośrodek i polecam :) Z tego co wiem to mają gabinety w Warszawie, Łodzi i Ciechanowie. I nie są to "seanse hipnotyczne" jak u scenicznych showman'ów tylko właśnie psychoterapia z wykorzystaniem hipnozy terapeutycznej.To poważna metoda pracy terapeutycznej, którą wykorzystywał już Erikson.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strach, omamy, uzależnienie...

 

Jestem Ewa. Mam 15 lat.

Mam kilka dolegliwości które denerwują mnie coraz bardziej.

Oto kilka z nich:

 

Niecałe 2 lata temu straciłam najlepszego przyjaciela, albo przynajmniej mi się tak wqydawało. Niedawno dopiero zdałam sobię sprawę że przez to że zerwał kontakt, przeżyłam szok i ubzdurałam sobie że on nie żyje. Popadłam w ciężką depresję i chciałam się zabić.

Poszłam na wiadukt nad torami i chciałam skoczyć. Uratował mnie Damian. Od 1,5 roku był mi bardzo bliski, ale niedawno zdałam sobie sprawę że on jest omamem. Zrobiło mi się strassznie przykro, kiedy zniknął i chciałam za wszelką cenę być tak blisko śmierci żeby znowu się pojawił.

Oprócz omamów i urojeń, mam różnego rodzaju lęki i strasznie martwię się o bliskich.

Osoba bardzo dla mnie ważna, tnie sie za sprawą omamów, pije, pali itd. Nie mogę normalnie funkcjonować jeżeli wiem że jest chory, jeżeli wiem że te jego omamy się nasilają... Za bardzo się martwię.

Jednym z większych problemów jest to że nie wiem co czuję. Jest dwóch chłaopaków do których nie wiem co czuję a są dla mnie b.ważni. Nie wiem czy jestem zła, czy radosna, nie wiem kompletnie nic.

Z uczuciami mam jeszcze taki problem że nie umiem być sama, a jeśli już jestem z kim to zazwyczaj się mną bawią... Muszę mieć kogoś, kto mnie kocha, albo przynajmniej mi się tak wydaje bo jeśli nie mam panikuję że co to będzie ze mną, jak sobie dam radę itd.

Mam straszne sny, drgawgi na całym ciele i obgryzam paznokcie ze stresu. Boję się że zacznę się ciąc albo że zacznę pić z tego wszystkiego.

 

To dla mnie za wiele. Czuję że mnie to pochłania...

 

 

Przepraszam za to, że jest to nielogicznie złożone ale jakoś nie mam siły na nic.

Z góry dziękuję...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

123huddy123,

 

O rany,strasznie współczuję.

Czytając to szczerze się popłakałem.

Jak najszybciej do psychiatry potem na psychoterapię...

Myśle że leki+psychoterapia coś tutaj pomogą

 

A umnie nie jest lepiej

Trzęse się cały,nie moge złapać równowagi...

Mam tego dość ale jakoś się trzymam...

Po południu wezme ANF i zobacze co się będzie działo.

Niemam sił iść do szkoły ;/

Pozatym pale te piepszone papierosy po których fizycznie padam na glebe...

Ale psychicznie jest o wiele lepiej..

Muszę to cholerstwo rzucić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam w przeciwną strone wiedziałam, że ona nie żyje ale wciąż wmawiałam sobie, że gdzieś jest np że wyjechała na wakacje i zaraz wróci :? Jak sobie to przypomnę to brr

 

123huddy123, właśnie czy rodzice wiedzą co się dzieje? Rozmawiasz z nimi? Bo chcąc iść do lekarza chociaż na pierwszą wizytę musisz iść z rodzicem. Najlepiej jak najszybciej. Z Twojego opisu to już trochę trwa, jak reagowali, nie namawiali Cię na jakąś wizytę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marcol13, serce przy nerwicy szaleje na prawdę u wielu osób. Brałam przez pewien czas beta blokery.

Do dziś serce mi wali, ale przynajmniej nie boli już tak często. Uczyli mnie jak spowalniać tętno przez oddychanie, ale to nie zawsze skutkuje.

No i dziwnym trafem po wysiłku fizycznym moje serce wracało do normy.

 

123huddy123, psycholog to nie to samo co psychoterapeuta.

Monika1974, ale jak jest niepełnoletnia to chyba rodzice muszą wyrazić zgodę, a jak są oporni.. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×