Witam mam 23 lata. Chciałem się podzielić z wami moją historią bo czuję potrzebę wyrzucenia tego z siebie . Może ktoś z was miał podobne odczucia.
Od kiedy tylko sięgnę pamięcią miałem jakieś tiki ruchowe. Podnosiłem co chwile głowę podziwiając sufit, idąc ulicą podnosiłem nogę i oglądałem podeszwy butów. W sumie wtedy byłem mały chodziłem do podstawówki i raczej nie przywiązywałem do mojego zachowania zbytnio uwagi. Z biegiem lat zamiast oglądać sufit zacząłem wypowiadać bezsensowne dźwięki. W miejscach publicznych starałem się opanować do jakiś krzyknięć ale w domu potrafiłem bez powodu wypowiadać bezsensowne zdania non stop bez celu. Rodzina do tego przywykła. Teraz patrząc przez pryzmat czasu zastanawiam się co powoduje takie natręctwa? W szkole raczej nie miałem kolegów, byłem poniżany wyśmiewany przez swoją klasę ale także starszych uczniów. Bałem się chodzić szkoły. Zawsze rano wydawało mi się że będę wymiotował, takie głupie uczucie. Kolegów miałem tylko wtedy gdy czegoś potrzebowali. Czasami miałem dziwne uczucie jakbym nie mógł złapać powietrza, wtedy specjalnie ziewałem żeby dostarczyć więcej tlenu. W głowie wykreowałem własny świat do którego non stop uciekałem w tym swoim świecie mogłem być kim tylko chciałem być.
Szkoły pokończyłem i podjąłem pracę. Niestety wybrałem sobie zawód, który nie daje mi satysfakcji. Mam kontakt z ludźmi czego nienawidzę.
Nie jestem przystojny ba jestem wręcz szkaradny przez co staję się powodem drwin. Chodzenie do pracy jest dla mnie męczarnią. Przez wyśmiewanie stałem się bardzo nieśmiały, zamknięty w sobie czasami potrafię przeleżeć kilka godzin bez zasypiania wpatrując się w chmury , boje się szczególnie kobiet. Swoje emocje dusiłem w sobie nie mam przyjaciela z prawdziwego zdarzenia który by mnie wysłuchał a czuje że potrzebuje wyrzucić to z siebie.
Po śmierci bliskiej mi osoby miewam często dziwne niepokojące uczucie jakbym nie był obecny wszystko wokół wydaje mi się inne niż kiedyś jakby nieznane , do tego towarzyszy mi taki nie pewny ruch jakbym miał się przewrócić a się nie przewracam. Nie potrafię tego uczucia sprecyzować , pojawiło się wraz z natrętnymi myślami o śmierci. Często myślałem jak to będzie gdy mnie zabraknie. Doznawałem uczucia jakbym umierał coś we wnętrz jakby kazało mi krzyczeć. Kłuło mnie serce więc wybrałem się na badania które niczego nie wykazały. Porobiłem morfologię ob echo ekg zdrów jak ryba tylko chyba psychika słaba. Teraz zacząłem sobie wkręcać , ze mam raka mózgu. W nocy budzę się kilka razy, śpię mało chociaż w dzień nie odczuwam braku snu. Każdy dzień wydaje mi się taki sam monotonny , te same czynności. Momentami nie potrafię uciec od natłoku myśli które same przychodzą, nie dają się skupić. Poważnie zastanawiam się nad zwolnieniem z pracy chociaż po 7 latach ciężko a czuję że do innej się nie nadaje. Psychiatra zapisał mi leki których nie biorę . Zastanawiam się nad psychologiem ale u nas jest tylko jeden i do tego pani psycholog.