Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

marcol13, We wakacje dopiero zamierzasz się zapisać? Lepiej teraz załatw terminy bo może być różnie.

Bo leki czasem wspomogą gdy są dobrze dopasowane.

Psychoterapia powinna zakończyć koszmar, o którym piszesz. Tylko nie nastawiaj się,że to będzie juz za dwa miesiące. To proces, który musi potrwać w czasie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdzie takie badanie mozna zrobic i jaki jest koszt tego, pozniej bede w aucie to wezme woje wszytskie wyniki jakie mi zrobili powiedzie cos o tym jak sie znacie

 

Western Blot IgG i IgM w kierunku boreliozy kosztuje ok. 300 zł. ale naprawdę warto zrobić. ja przez ostatnie dwa lata biegałam od lekarza do lekarza, nikt mi nie umiał pomóc, i okazało się w końcu, że mam boreliozę. badanie zrobiłam oczywiście na własną rękę, nawet wbrew zaleceniom lekarzy :!: (bo po co robić skoro nie pamiętam kleszcza :evil: )

Dobrze jest przyjmować wcześniej przez kilka dni Citrosept (3 razy po 20-30 kropli).

Badanie to można zrobić w laboratorium, jakimś wiarygodnym.

Co do chlamydii pneumoniae i mycoplasmy pneumoniae to również w normalnym laboratorium - IgG i IgM, koszt chyba po około 50 zł jeśli się nie mylę.

Naprawdę obastawiam u Ciebie jakiś drobnoustrój, a Twoje objawy są mi doskonale znane z autopsji. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

autsajder, Nie chcę Cię straszyć, nawet nie mam takiego zamiaru.

Nie jesteś w stosunku do siebie na tyle obiektywny, żeby wiedzieć nad czym popracować.

Skoro tamten terapeuta okazał się być niekompetentnym, zmieniłabym Go , będąc Tobą.

Ja zmieniłam, ale nie z racji kompetencji, z racji prawdy, której dowiadczałam w jego obecności. To bolało. Mocno.

Zmieniłam na terapeutkę. I chodzę do niej już 20-ty miesiąc.

Myslę też, ze moje relacje z poprzednim terapeutą działały na zasadzie przeniesienia, jeśli chodzi o relację z ojcem. Tata malo mi czasu poświęcal i tak jest do dziś. Mam też wiele żalu do Niego. Może dlatego zamieniłam faceta na kobietę. Z matką byłam zawsze bliżej, byłam zależna od niej. Może dlatego wybrałam , zmieniłam na kobietę.

Pamietaj,że w terapii ważna jest relacja pomiędzy pacjentem , a terapeutą. To cały kręgosłup sesji terapeutycznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

piszę moją historię bo czas pożegnać się z chorobą a więc :

moja historia zaczęła się w chwili gdy zachorowałam na chorobę zakaźną - szpital, stres powrót do szkoły (która była w stanie paniki z powodu mojej choroby) wytykanie palcami , uciekanie czułam się jak trędowata (nawet nauczyciele wprost mówili że nie chcą mnie pytać bo boją się że się zarażą ) ale uparłam się i szkołę skończyłam mimo iż pół roku byłam w szpitalu.

w szpitalu dowiedziałam się iż mogę mieć problemy z zajściem w ciążę - i już jako 17 letnia dziewczyna wiedziałam że chcę mieć dziecko

później napaść,wykorzystanie, nieudany związek (zdrada,przemoc itd)

no ale znalazłam swą gwiazdę wzięłam ślub i oczywiście starania o dziecko jedno poronienie potem drugie (z pełną bezwzględnością lekarki która podeszła do sprawy jak 20 latka poroniła to pewnie jej to na rękę wrrrrrrrr)

za 3 razem się udało - ale... nie było radości z ciąży a wieczny lęk i obawa przed stratą

macierzyństwo nie sprawiało radości a wzbudzało wieczny lęk - że zaraz coś się stanie i życie odbierze mi mój skarb ( pierwszy rok praktycznie nie spałam tylko podsypałam co 15 minut sprawdzałam czy dziecko żyje ) - sama sobie tą radość odbierałam wiecznym zamartwianiem , zwykłe ząbkowanie rosło w moich oczach do sepsy śmierci, straty, bólu (tak tak sama siebie nakręcałam i popędzałam w lęku)

później problemy męża w pracy (tak tak ja już widziałam jak nasze dziecko chodzi głodne - a nie staliśmy źle finansowo)

trudne decyzję , zmiany

i coś pękło - nagle w dzień wiecznie kręciło mi się w głowie, kołatania serca, mdłości i to trwało i trwało - odbierało radość z życia i mocno ograniczało - w styczniu tego roku nastąpił przełom tak mnie złapało że nie byłam w stanie wyjść z domu , a nawet poruszanie się po nim było wielkim wyzwaniem (co się z tym wiąże każdy może się domyślać ), nawet jak mnie ktoś odwiedzał to zamiast cieszyć się ze spotkania chciałam jak najszybciej je zakończyć

postanowiłam wreszcie zasięgnąć pomocy - ale nie chciałam leków więc zaczęłam psychoterapie (prywatnie 3 razy w tygodniu od lutego do maja od czerwca 2 razy w tygodniu)

leczę się od lutego - prawie 5 miesięcy a ja czuję się WOLNA

jeszcze obawiam się napisać iż wyzdrowiałam

ale biegam po wielkich supermarketach, nie kręci mi się w głowie a o kołataniach i mdłościach już nawet zapomniałam

w stanie emocjonalnym nie ma już smutku, lęku, strachu - nareszcie cieszę się macierzyństwem, życiem, kontaktami z ludźmi, codziennymi zajęciami

 

LUDZIE Z NERWICY LĘKOWEJ MOŻNA WYJŚĆ czeka mnie etap pożegnania z chorobą mam nadzieję iż moja historia napisana po krótce tutaj mi w tym pomoże - bo czas zapomnieć nie czepiać się na siłę przeszłości tylko żyć - zamartwiając się wiecznie tym samym sprawiamy iż nie poznamy pełni życia i nigdy go nie posmakujemy

 

życzę wszystkim tak dobrego samopoczucia i wygrania walki z tym paskudztwem - ale pamiętajcie można to zaliczyć do kolejnego doświadczenia życiowego - czyż można odczuć radość z dobrego samopoczucia gdy nie znamy złego ? czy można poznać smak radości nie zaznając smutku ??

 

wszystkiego dobrego - mam nadzieję że chociaż jedna osoba przeczyta moją historię i uwierzy że można żyć inaczej i zacznie robić coś ze swoimi problemami :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

banocik, Aż się łza zakręciła w oku, naprawdę.......... :D

Gratuluję i powiem, że bardzo miło było mi przeczytać taki post jak Twój bo daje nadzieję.

 

bardzo mi miło iż mogłam kogoś wesprzeć :)

dzisiaj szłam sobie sama spacerkiem z terapii - matko gdyby mi ktoś to powiedział w styczniu to bym go wyśmiała - ja nawet takich oczekiwań odnośnie terapii nie miałam (bo sama z domu nie wychodziłam jakieś 4 lata - tzn wychodziłam ale zawsze w towarzystwie męża lub kogoś znajomego) od września do stycznia nawet w towarzystwie nie byłam w stanie wyjść )

mój stan nerwicy był bardzo ciężki i w styczniu dosięgnęłam dna - nawet w chwilach gdy dzień był koszmarem a noc nie dawała ulgi (koszmary senne) myślałam nawet o samobójstwie i była przełomowa noc - gdy już chciałam to zrobić i spojrzałam na młodego i sobie pomyślałam "ej kobieto walcz dla niego - tak bardzo go chciałaś , tak bardzo walczyłaś o niego, tak bardzo się o niego boisz a teraz go zostawisz ? jak on będzie żył bez matki? " wtedy wiedziałam że ja muszę z tego wyjść dla niego aby miał normalnie funkcjonującą matkę a nie psychiczną kalekę

 

jakieś 2 miesiące temu młody namalował swoją rodzinkę aż mi się łza w oku zakręciła jak zaczął krzyczeć "zobacz mama się uśmiecha " i spojrzałam na rysunek miałam uśmiech od ucha do ucha - często nam rodzicom się wydaje że małe dziecko nie widzi tego co się faktycznie dzieje (bo przecież idzie na spacer a to z tata a to z babcią a to z dziadkiem ) idzie na karuzelę, na plac zabaw, do sklepu funkcjonuje normalnie - a to nieprawda kochane mamusie WASZE DZIECI WIDZĄ WASZ SMUTEK, WASZ LĘK, WASZE OBAWY - WALCZCIE O POWRÓT NORMALNOŚCI bo nie wystarczy poświęcać wiele czasu podstawa to SZCZĘŚLIWA MAMA TEDY I DZIECKO JEST SZCZĘŚLIWE

 

w mojej rodzinie zmieniło się wiele i życzę tego wszystkim nerwicowcom :) to nie jest łatwa walka - ale warto - pamiętajcie że walczycie o swoje życie - można je przeżyć byle jak w lęku, strachu, napięciu ale można też ŻYĆ W PEŁNI i to od Was zależy jak zakończy się Wasza historia

 

Monika1874 - mam nadzieję że wkrótce i Ty zakończysz swój trudny rozdział życiowy i zaczniesz żyć pełnią :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

..... gdy już chciałam to zrobić i spojrzałam na młodego i sobie pomyślałam "ej kobieto walcz dla niego - tak bardzo go chciałaś , tak bardzo walczyłaś o niego, tak bardzo się o niego boisz a teraz go zostawisz ? jak on będzie żył bez matki? " wtedy wiedziałam że ja muszę z tego wyjść dla niego aby miał normalnie funkcjonującą matkę a nie psychiczną kalekę

 

jakieś 2 miesiące temu młody namalował swoją rodzinkę aż mi się łza w oku zakręciła jak zaczął krzyczeć "zobacz mama się uśmiecha " i spojrzałam na rysunek miałam uśmiech od ucha do ucha - często nam rodzicom się wydaje że małe dziecko nie widzi tego co się faktycznie dzieje ............

Monika1874 - mam nadzieję że wkrótce i Ty zakończysz swój trudny rozdział życiowy i zaczniesz żyć pełnią :great:

 

Rozwaliłaś mnie totalnie kochana tym postem. "zobacz mama się uśmiecha ".....aż się płakać zachciało........ze wzruszenia........

Boże, cieszę się, naprawdę się cieszę,że się Tobie udało!

Ja też się nie poddaję, chociaż bywa ciężko. Troszeczkę dłużej od Ciebie uczęszczam na terapię, ale nie tracę nadziei.

 

 

autsajder, w takim razie trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974 - bo czas trwania terapii to bardzo indywidualna sprawa (jednym wystarczą 3 miesiące inni potrzebują nawet kilku lat) - jeśli mogę doradzić to znajdź motywację do tego aby przerwać ten krąg, walcz o siebie , zadaj też sobie pytanie po co w tym tkwisz co Ci to daje (zyski i straty) bo niestety też mamy zyski z choroby i pewnie dlatego tak ciężko się z nią pożegnać

a pomyśl Ty się wzruszyłaś - a co ja czułam ??

teraz cieszę się macierzyństwem :) nareszcie

 

 

 

autsajder - pozwoliłam sobie odszukać Twój pierwszy post - dasz radę - znajdź kogoś kto Ci pomoże kogoś kto Tobie podpasuję - musisz się nauczyć otwierać - to bardzo trudny moment w terapii jak mówisz o czymś o czym nie chcesz mówić nie chcesz wspominać - mówisz i czujesz jakby pętla się wkoło szyi zaciskała, ból głowy itd ale wtedy właśnie te negatywne emocje się uwalniają i po takich sesjach człowiek wbrew pozorom najszybciej odzyskuje równowagę - bo się wygadał, wyrzucił to z siebie i nagle po 2,3 czy 4 rozmowie na ten temat zdajesz sobie sprawę iż nie jest to dla Ciebie już tak bardzo istotne

 

 

życzę Wam szczęścia :) nie wiecie ile radości gości w moim sercu bo wiem że tej walki już nie przegram i wiem że jestem na etapie żegnania się z chorobą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974 - bo czas trwania terapii to bardzo indywidualna sprawa (jednym wystarczą 3 miesiące inni potrzebują nawet kilku lat) - jeśli mogę doradzić to znajdź motywację do tego aby przerwać ten krąg, walcz o siebie , zadaj też sobie pytanie po co w tym tkwisz co Ci to daje (zyski i straty) bo niestety też mamy zyski z choroby i pewnie dlatego tak ciężko się z nią pożegnać

a pomyśl Ty się wzruszyłaś - a co ja czułam ??

teraz cieszę się macierzyństwem :) nareszcie

 

Tak, o zyskach tez wiem.

Ale myślę,że już jest lepiej niżeli było.

A będzie jeszcze lepiej.

Jak pójdę na swoje, a to będzie może pod koniec roku! :D

Trzymaj się i pisz co u Ciebie

:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani Przeczytajcie i Pomóżcie

 

Witam wszystkich Serdecznie.

Mam 27 lat na codzień jestem pogodną osobą cieszacą się z prostych rzeczy,mam zapały żeby wszystko widzieć w czarnych kolorach,i czasem brakuje mi dystansu do otaczającej rzeczywistości,lecz to,co ostatnio dzieje się z moim ogranizmem jest nie do zniesienia,postanowiłam zatem,iż własnie tutaj przedstawię moją sytuację.Po pierwsze,wiem,iz wielu z Was być może miało podobną sytuację(chociaz nie życze),po drugie postaram się opisac wszystko w najdrobniejszych detalach,i być może najdą nas jakieś wspólne wnioski,bo po prostu w mojej głowie kotłuje się od mozliwości,które sama wymyślam i może niepotrzebnie się nakręcam.

Może zacznę od początku.

Kiedyś stwierdzono u mnie lekką nerwicę lekową,chodziłam na terapię do Pani psycholog.Nie miałam wtedy pracy,aspiracji zyciowych...jakoś nie układało sie po mojej myśli...Pani doktor naproiwadzała mnie na prawidłowe myslenie....poniekąd nerwica pojawiła sie przez lęki mojej mamy,która nieświadomie uczulała mnie na wszystkie niebezpieczeństwa które mogą mnie napotkac(brak wycieczek-wypadek,siedzenie w cieniu-zwał itp...wtedy terapia mi pomogła choc od czasem lek mnie nawiedzał,do dziś mam problemy z jeżdzeniem `gdzieś dalej`,czy też jeżdzeniem autobusem...`

Byłam wtedy osobą zakompleksioną,wrażliwą nie wierzącą w siebie...miałam pare kilo więcej,ale mimo wszaystko byłam pogodna...

Przez krótki okres czasu brałam Bioxetin,ale lekarka stwierdziła,ze nie są mi potrzebne,bo zdaję sobie sprawę z mojej choroby,a to prawidłowe myslenie,żeby wydostać się z uscisku nerwicy...Teraz to tylko bellergot,meliska itp...

Znalazłam pracę,gdzie do dziś pracuję...jest tam okropna nerwówka,zreszta pomyslicie,iż jak kazda praca,ale po prostu tam na poczatku nie dało sie normalnie funkcjonować...lęki wróciły,ale dawałam rade,stałam sie nawet silniejsza i odważniesza,w sensie broniłam słabszych...

Następny,może istotny w moim obecnym problemie przełom...rok temu zaczęłam stosowac dietę...nie miałam jakiejś określonej diety,po prostu zero słodyczy,hamburgerów,kolacji,chleba...i duzo sportu przewaga basen.

Minął rok i straciłam 30 kilo,wyglądam naprawdę dobrze,podniosłam swoją wartość,ale czuję sie jak staruszka.

Miesiączka jak kiedys pojawiała się raz na 3 miesiące teraz jest regularnie,ale przed nią i w trakcie czuję się okropnie.

Byłam(jestem) tak senna,i zmęczona,aż wybrałam sie na badania.

Zrobiłam krew,mocz,cukier we krwi,cholesterol.

Wszystko okazało się w jak najlepszym porzadku prócz cholesterolu,okazało się,iż rezygnując z tłuszczów przesadziłam,i cholesterol jest za niski:

cholesterol-126(norma 140-200)

Więc lekarka kazała diete wzbogacić w rybki,masło,jajka.Kupiłam także tabletki omega3,biorę ję od 2 tygodni.

Od jakiegoś czasu zaczęły sie pojawiać napady lęku,zaczęło mi drgać oko,chodziłam wkurzona o niewiadomo co.

Dołożyłam także magnez ale tego dopiero biorę od 3 dni 5 tabletek dziennie.

Być może napięcie nerwowe nasiliło się przez brak magnezu nie wiem,ale czuje sie jak juz napisałam wyżej jakbym była staruszką,cały czas chce mi sie spać,nogi mam jak z waty,dziwnie mi się patrzy jakbym miała takie dzikie spojrzenie,boję się,ze się przewrócę,robi mi sie ciepło,za chwile zaś jest mi zimno,najgorzej jak jest impreza i wypije się pare piwek,na następny dzień mam wodogłowie,i uczucie jakbym miała się przewrócić...może to hormony,może brak magnezu,a może wszystko do kupy razem??juz sama nie wiem.

Jestem jeden wielki kłębek nerwów:(

Poznałam fajnego faceta i jestesmy razem,zalezy mi bardzo na nim,ale do tej pory nie gadałam mu o moich lękach,dzieli nas 300 km więc nie mam wyjścia,muszę mu kiedyś powiedzieć,odwazyłam sie nawet jechać na spotkanie z nim sama autobusem no przełom normalnie,ale oczywiscie bellergot musiał być:(

podczas 5 dniowego pobytu z nim było super,a w jeden wieczór napad paniki mnie opetał.

Czułam,ze zemdleję,serce mi biło jak oszalałe,płakac mi sie chciało...nie wiedziałam co zrobić z rękami...popłakałam się gdzieś w ukryciu,i powtarzałam sobie,ze musi jakos być...przeszło,ale teraz jest sam lęk przed lękiem....on ostatnio odwiedził mnie pierwszy raz...było cudownie ale w ostatnia noc to samo.Spałam i jak juz zasypiałam,nagle zrywałam się jakby mnie jakis trzask budził...serce waliło jak oszalałe...myslałam,ze zwiariuję....może to stres zwiazany z jego przyjazdem,samym nim i emocje sie nagromadziły...ale ja musze coś z tym zrobić,bo po prostu się wykończę,albo zniszczę coś na czym mi teraz bardzo zależy...

Miałam teraz jechac do niego sama 300 km no nie dam rady:(przynajmniej na razie,jestem zła na siebie i jeszcze bardziej się pogrążam.

Tym bardziej,ze te nerwówki mam teraz czesto,kocham muzykę,kocham basen mam wielu znajomych z tym nie mam problemów.Jedynie mam depresyjne mysli i dołki przez ten strach,ze to sie tak dzieje,ze nie potrafie się z tym uporać....

Napiszcie czy ktos z Was miał podobnie,albo co o tym myślicie??

Z góry dziękuję,pozdrawiam V.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga Vanesso, dokladnie rozumiem Twoja sytuacje. Lecze nerwice od wieeelu lat. Kilka lat temu mialam chlopaka z krakowa... a jestem z olsztyna czyli dzielila nas cala polska. Kazdy wyjazd do krakowa wiazal sie z tak silnym napieciem psychicznym,stresem i z wieloma napadami paniki, ze az jestem szczesliwa, ze moj obecny partner mieszka ze mna w olsztynie ;)

 

Co do Twojego aktualnego samopoczucia, pomijajac dalekie podroze, masz po prostu nawrot nerwicy. Ta choroba zasypia na jakis czas ale w koncu znow sie budzi, smutny to fakt ale do oswojenia. Proponuje nie zwlekac i wybrac sie do psychiatry i psychologa. Kontynuujac leczenie szybciej staniesz sie silniejsza, wrocisz do formy. Jesli czlowiek pogodzi sie z tym, ze neka go nerwica, duzo latwiej bedzie z nia zyc, momentami nawet o niej zapominajac. Wedlug mnie nie warto zwlekac i przedluzac swoje cierpienie (duzy plus, ze wiesz juz z czym masz do czynienia). Wybierz sie do lekarza i nie poddawaj!. Trzymam kciuki za powrot do zdrowka i lepsze samopoczucie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzikuje za odpowiedz naprawde sporo jakikolwiek odzew dla mnie znaczy.

No chyba zdecyduje sie na wizyte do psychologa,jednak wpierw znajoma polozna polecila mi,abym zrobila sobie badania na tarczyce,bo te objawy,ktore opisuje moga byc nasilone przez zachwiana gospodarke hormonalna.

Boje sie :zonk:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdy będziesz miała już wszystkie wyniki, terapia będzie obowiązkowa...

Z tego co piszesz wynika, że sama widzisz kilka konfliktów, problemów(?), na które twój organizm reaguje we właściwy sposób broniąc się:)

 

Psycholog pomoże ci je dostrzec, zaakceptować i rozwiązać(tak w skrócie).

Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jej nie macie ,a moze wlasnie macie pojecie jaka jestem przerazona :bezradny: wiem,ze najbardziej tzlko sa sama sobie moge pomoc,ale to tak bardzo ogranicza moje plany,marzenia,czuje sie jak przemielone mieso armatnie...myslicie,ze to natlok tych wszystkich emocjii :?::?::?::?:

Moja natura chipochondryka sie uaktywnia,bo sobie tlumacze skoro badania mam idealne,procz tego cholesterolu to inna przyczyna niz psychiczna nie moze byc :cry: jejku jejku.... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wpierw znajoma polozna polecila mi,abym zrobila sobie badania na tarczyce,bo te objawy,ktore opisuje moga byc nasilone przez zachwiana gospodarke hormonalna.

Boje sie :zonk:

 

 

Owszem, choroby tarczycy moga potegowac zle samopoczucie - wiem, bo od lat lecze sie rowniez na niedoczynnosc tarczycy. Nie ma jednak wielkich powodow do strachu. Nawet jesli sie okaze, ze Twoja tarczyca szwankuje, przyjmowanie hormonow calkowicie przywraca ja do porzadku. Tak wiec badania TSH obowiazkowo, aby rozwiac Twoje obawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×