Skocz do zawartości
Nerwica.com

banocik

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia banocik

  1. a to też znam - ja sama siebie podziwiam jak potrafiłam wszystko zorganizować aby sama nie wychodzić ale aby dziecko poszło na plac zabaw, jak zrobić zakupy nie wychodząc z domu - potrzeba matką wynalazków i też na początku mocno odchorowywałam - ale działałam dalej nie skupiałam sie nad tym - tylko sama sobie wmawiałam że to naturalne że każdy ma lepsze i gorsze dni -- 28 cze 2011, 23:52 -- ale ja rozumiem Mariana w kwestii że lęk jest naturalny - bo jest - bez niego byśmy wymarli w epoce kamieniołomu - bo lęk podpowiadał naszym pradziadom że mają uciekać lub stawać do walki - lęk to naturalne odczucie ale ... nerwica lękowa ( zaburzenie lękowe ) to takie gdy ten lęk przychodzi bez przyczyny - a procesy w organizmie jakie zachodzą są nieadekwatne do sytuacji - czyli np odczuwasz lęk w sklepie nachodzi Cie panika (bez powodu tak właściwie bo to tylko sklep nie ma tam realnego zagrożenia ) a Twoje ciało zachowuje się tak jakbyś stawała do walki (te mechanizmy dokładniej są opisane w książce która poleciłam - jeśli nie czytałaś to serio polecam ja wiele książek wcześniej przeczytałam i żadna nie uspokoiła mnie i nie wyjaśniła tych wszystkich procesów tak jak ta )
  2. Wiolu -proszę bardzo :) ja odnoszę jednak inne wrażenie bo w poście który z założenia ma być optymistyczny jednak piszesz o sprawach pesymistycznych powiem krótko nie moja sprawa - to okrutne ale tego się nauczyłam na terapii - napisałam żeby pomóc wątpiącym i cierpiącym zostało to określone jako pieprzenie - nie chcę być niemiła ale napiszę to dla Twojego dobra - jeśli z takim samym podejściem traktujesz terapię i terapeutę to wybacz ale perspektywa marna na wyzdrowienie "niech se pogadają ale ja i tak swoje wiem" ( i powtarzam nie piszę tego aby Cie rozwścieczyć ale aby pokazać że do niektórych spraw nadal masz błędne podejście z p-ktu widzenia wyzdrowienia - taki kop skłaniający do przemyśleń - bo coś źle funkcjonuje skoro nadal w tym świństwie tkwisz ) i uwierzcie nawroty nie są przymusem - znam 2 osoby wyleczone psychoterapią które kupę lat żyją bez nawrotów i to jest dowód na to że się da tylko trzeba CHCIEĆ najlepszy terapeuta Wam nie pomoże jeśli sami nie do końca chcecie i Wiolu 3mam mocno kciuki aby wreszcie Ci się udało i nie obrażaj się za "kopa" z perspektywy czasu jak już Ci się uda - sama zobaczysz że takie kopy są potrzebne -- 28 cze 2011, 23:42 -- ja do takich sytuacji a miałam ich wiele oj wiele z początku terapii podchodziłam w ten sposób " ok każdy ma lepsze i gorsze dni - następnym razem już będę czuła się lepiej po takim wyjściu" - sama sobie wkręcałam czasami aby nie kodować w głowie złych schematów - zobaczysz dasz radę - skoro ja dałam - a serio byłam w stanie ciężkim ) w sensie psychiki) nawet usłyszałam że szpital i podleczenie bo nie ma szans na terapię w domu - jednak się uparłam i dopięłam swego i znalazłam terapeutkę która się zgodziła na takie rozwiązanie mimo iż sama obawiała się iż to zaburzy proces terapii - leczyłam się prywatnie trochę to pociągało kasy ale było warto zrobiłam coś wreszcie dla siebie - bo na to zasługuję i koniec i Ty też zasługujesz na zdrowie czego z całego serducha życzę
  3. pozwolę sobie wywnioskować że Ty sie nadal obawiasz swoich napadów paniki - to jak mają Ci przejść ?? one miną same gdy przestaniesz się ich bać , przestaniesz o nich myśleć , skonfrontujesz się z nimi i kochana ja na krok z domu nie wychodziłam wiecznie mi się w głowie kręciło aż nie byłam w stanie utrzymać równowagi - o wejściu do sklepu mowy nie było , o wyjściu poza próg własnego domu również cały czas miałam uczucie omdlewania o wymiotach i sensacjach sercowych nie wspomnę - ale miałam też silną motywację do pożegnania się z chorobą i chociaż to nie było łatwe kosztowała wiele energii zaczęłam się konfrontować ze swoimi lękami i nauczyłam się dystansu do problemów i co z tego że mąż ( główny żywiciel rodziny) stracił pracę ? jesteśmy zdrowi, rączki mamy - coś znajdzie czy to dorywczo czy na stale - czy to ważne ? naszą paniką nie poprawimy tej sytuacji (ja pracuję przez internet bo nie miałam innego wyjścia nie wychodząc z domu) panikując nie zmienię sytuacji a mogę ją pogorszyć - najważniejsze że jesteśmy zdrowi i mamy zdrowe dziecko :) trzeba nauczyć się wyłuskiwać pozytywy życia a nie wiecznie gderać, skupiać się na negatywach i reagować lękiem - bo to niczego nie zmieni - a podejściem chłodnym można wyszukać masę dobrych rozwiązań dodam że do mnie psychoterapeutka przychodziła na pierwsze spotkania do domu bo ja nie byłam w stanie wyjść !!! więc wiem jak nerwica potrafi rujnować życie - ale pojęłam że je mam tylko jedno i szkoda mi każdego dnia w którym pozwalałam nerwicy rządzić moim życiem no i nie brałam żadnych leków - samą psychoterapią pokonałam to gówno w momencie paniki powiedz sama sobie - panika ni jest groźna - nic mi nie zrobi to ja nadaję jej moc ( polecam książkę "Strach i paniczny lęk – mity, a rzeczywistość" może ona Cie uspokoi bo mnie uspokoiła bardzo ) Pozdrawiam i kochana życzę wyzdrowienia - poszukaj może innego psychoterapeuty ( nie psychologa!!!) skoro od 20 lat się z tym zmagasz - bo wiem jak to utrudnia życie a już ładnych lat Ci zabrało - więc nie czekaj tylko działaj
  4. no to powiem to wreszcie WYZDROWIAŁAM :) jest to możliwe - a nawroty ?? czego sie obawiacie ? przecież w przyszłości będziecie w stanie od razu rozpoznać co z Wami jest i od razu udać się po pomoc - nie czekając do momentu w którym doprowadzicie się do stanu w którym zaczniecie wycofywać się z życia towarzyskiego szybka reakcja = szybsze ponowne wyzdrowienie najważniejsze w terapii - nauczyć się nie reagować lękiem na trudne sytuacje - z lekka olewać świat, nauczyć się patrzenia z perspektywy na swoje problemy aby szybciej odnaleźć rozwiązanie, pokochać siebie i żyć dla siebie - nikt za Was żyć nie będzie i nikt za Was umierać nie będzie - życie macie tylko jedno :) dodam iż nerwica lękowa niszczyła mi życie , miałam problem z wyjściem z domu - teraz wychodzę sama, odwiedzam duże markety bez skrępowania bez lęku, ręce nie drżą, serce nie kołacze, nie ma duszności, mdłości, odrealnienia i całego szeregu innych objawów MOŻNA POKONAĆ NERWICĘ LĘKOWĄ - wystarczy uwierzyć, zrozumieć swoje błędy, pogodzić się z rzeczami na które wpływu nie mamy POWODZENIA NERWUSY - co jakiś czas będę zaglądała aby poczytać o kolejnych przypadkach wyleczonych - mam nadzieję że każdy z Was doczeka tutaj swojego postu - bo ja strasznie zazdrościłam szczęśliwcom i bardzo chciałam do nich dołączyć - ich posty dodawały sił w chwilach zwątpienia :)
  5. Monika1974 - bo czas trwania terapii to bardzo indywidualna sprawa (jednym wystarczą 3 miesiące inni potrzebują nawet kilku lat) - jeśli mogę doradzić to znajdź motywację do tego aby przerwać ten krąg, walcz o siebie , zadaj też sobie pytanie po co w tym tkwisz co Ci to daje (zyski i straty) bo niestety też mamy zyski z choroby i pewnie dlatego tak ciężko się z nią pożegnać a pomyśl Ty się wzruszyłaś - a co ja czułam ?? teraz cieszę się macierzyństwem :) nareszcie autsajder - pozwoliłam sobie odszukać Twój pierwszy post - dasz radę - znajdź kogoś kto Ci pomoże kogoś kto Tobie podpasuję - musisz się nauczyć otwierać - to bardzo trudny moment w terapii jak mówisz o czymś o czym nie chcesz mówić nie chcesz wspominać - mówisz i czujesz jakby pętla się wkoło szyi zaciskała, ból głowy itd ale wtedy właśnie te negatywne emocje się uwalniają i po takich sesjach człowiek wbrew pozorom najszybciej odzyskuje równowagę - bo się wygadał, wyrzucił to z siebie i nagle po 2,3 czy 4 rozmowie na ten temat zdajesz sobie sprawę iż nie jest to dla Ciebie już tak bardzo istotne życzę Wam szczęścia :) nie wiecie ile radości gości w moim sercu bo wiem że tej walki już nie przegram i wiem że jestem na etapie żegnania się z chorobą
  6. bardzo mi miło iż mogłam kogoś wesprzeć :) dzisiaj szłam sobie sama spacerkiem z terapii - matko gdyby mi ktoś to powiedział w styczniu to bym go wyśmiała - ja nawet takich oczekiwań odnośnie terapii nie miałam (bo sama z domu nie wychodziłam jakieś 4 lata - tzn wychodziłam ale zawsze w towarzystwie męża lub kogoś znajomego) od września do stycznia nawet w towarzystwie nie byłam w stanie wyjść ) mój stan nerwicy był bardzo ciężki i w styczniu dosięgnęłam dna - nawet w chwilach gdy dzień był koszmarem a noc nie dawała ulgi (koszmary senne) myślałam nawet o samobójstwie i była przełomowa noc - gdy już chciałam to zrobić i spojrzałam na młodego i sobie pomyślałam "ej kobieto walcz dla niego - tak bardzo go chciałaś , tak bardzo walczyłaś o niego, tak bardzo się o niego boisz a teraz go zostawisz ? jak on będzie żył bez matki? " wtedy wiedziałam że ja muszę z tego wyjść dla niego aby miał normalnie funkcjonującą matkę a nie psychiczną kalekę jakieś 2 miesiące temu młody namalował swoją rodzinkę aż mi się łza w oku zakręciła jak zaczął krzyczeć "zobacz mama się uśmiecha " i spojrzałam na rysunek miałam uśmiech od ucha do ucha - często nam rodzicom się wydaje że małe dziecko nie widzi tego co się faktycznie dzieje (bo przecież idzie na spacer a to z tata a to z babcią a to z dziadkiem ) idzie na karuzelę, na plac zabaw, do sklepu funkcjonuje normalnie - a to nieprawda kochane mamusie WASZE DZIECI WIDZĄ WASZ SMUTEK, WASZ LĘK, WASZE OBAWY - WALCZCIE O POWRÓT NORMALNOŚCI bo nie wystarczy poświęcać wiele czasu podstawa to SZCZĘŚLIWA MAMA TEDY I DZIECKO JEST SZCZĘŚLIWE w mojej rodzinie zmieniło się wiele i życzę tego wszystkim nerwicowcom :) to nie jest łatwa walka - ale warto - pamiętajcie że walczycie o swoje życie - można je przeżyć byle jak w lęku, strachu, napięciu ale można też ŻYĆ W PEŁNI i to od Was zależy jak zakończy się Wasza historia Monika1874 - mam nadzieję że wkrótce i Ty zakończysz swój trudny rozdział życiowy i zaczniesz żyć pełnią
  7. Witam piszę moją historię bo czas pożegnać się z chorobą a więc : moja historia zaczęła się w chwili gdy zachorowałam na chorobę zakaźną - szpital, stres powrót do szkoły (która była w stanie paniki z powodu mojej choroby) wytykanie palcami , uciekanie czułam się jak trędowata (nawet nauczyciele wprost mówili że nie chcą mnie pytać bo boją się że się zarażą ) ale uparłam się i szkołę skończyłam mimo iż pół roku byłam w szpitalu. w szpitalu dowiedziałam się iż mogę mieć problemy z zajściem w ciążę - i już jako 17 letnia dziewczyna wiedziałam że chcę mieć dziecko później napaść,wykorzystanie, nieudany związek (zdrada,przemoc itd) no ale znalazłam swą gwiazdę wzięłam ślub i oczywiście starania o dziecko jedno poronienie potem drugie (z pełną bezwzględnością lekarki która podeszła do sprawy jak 20 latka poroniła to pewnie jej to na rękę wrrrrrrrr) za 3 razem się udało - ale... nie było radości z ciąży a wieczny lęk i obawa przed stratą macierzyństwo nie sprawiało radości a wzbudzało wieczny lęk - że zaraz coś się stanie i życie odbierze mi mój skarb ( pierwszy rok praktycznie nie spałam tylko podsypałam co 15 minut sprawdzałam czy dziecko żyje ) - sama sobie tą radość odbierałam wiecznym zamartwianiem , zwykłe ząbkowanie rosło w moich oczach do sepsy śmierci, straty, bólu (tak tak sama siebie nakręcałam i popędzałam w lęku) później problemy męża w pracy (tak tak ja już widziałam jak nasze dziecko chodzi głodne - a nie staliśmy źle finansowo) trudne decyzję , zmiany i coś pękło - nagle w dzień wiecznie kręciło mi się w głowie, kołatania serca, mdłości i to trwało i trwało - odbierało radość z życia i mocno ograniczało - w styczniu tego roku nastąpił przełom tak mnie złapało że nie byłam w stanie wyjść z domu , a nawet poruszanie się po nim było wielkim wyzwaniem (co się z tym wiąże każdy może się domyślać ), nawet jak mnie ktoś odwiedzał to zamiast cieszyć się ze spotkania chciałam jak najszybciej je zakończyć postanowiłam wreszcie zasięgnąć pomocy - ale nie chciałam leków więc zaczęłam psychoterapie (prywatnie 3 razy w tygodniu od lutego do maja od czerwca 2 razy w tygodniu) leczę się od lutego - prawie 5 miesięcy a ja czuję się WOLNA jeszcze obawiam się napisać iż wyzdrowiałam ale biegam po wielkich supermarketach, nie kręci mi się w głowie a o kołataniach i mdłościach już nawet zapomniałam w stanie emocjonalnym nie ma już smutku, lęku, strachu - nareszcie cieszę się macierzyństwem, życiem, kontaktami z ludźmi, codziennymi zajęciami LUDZIE Z NERWICY LĘKOWEJ MOŻNA WYJŚĆ czeka mnie etap pożegnania z chorobą mam nadzieję iż moja historia napisana po krótce tutaj mi w tym pomoże - bo czas zapomnieć nie czepiać się na siłę przeszłości tylko żyć - zamartwiając się wiecznie tym samym sprawiamy iż nie poznamy pełni życia i nigdy go nie posmakujemy życzę wszystkim tak dobrego samopoczucia i wygrania walki z tym paskudztwem - ale pamiętajcie można to zaliczyć do kolejnego doświadczenia życiowego - czyż można odczuć radość z dobrego samopoczucia gdy nie znamy złego ? czy można poznać smak radości nie zaznając smutku ?? wszystkiego dobrego - mam nadzieję że chociaż jedna osoba przeczyta moją historię i uwierzy że można żyć inaczej i zacznie robić coś ze swoimi problemami
  8. Święta prawda... Ja jak w 2008 roku odstawiłam Seroxat po pierwszym epizodzie depresyjnym, powiedziałam sobie: hura, to już koniec, teraz będzie dobrze... Ale w 2009 roku to wróciło, znów psychiatra i znów leki. I tak od 2009 roku do teraz. Ostatnio się w miarę dobrze czułam, całkiem ok, więc spytałam psychiatrę, kiedy będę mogła odstawić leki. A on: "Wolałbym w pani przypadku nie myśleć o tym na razie..." Moje leki - moje życie. Na psychoterapię nie chodzę, mam straszne opory i nie umiem się przełamać. Zresztą, jak jest dobrze, to myślę sobie: "po co?" A potem zaczyna być źle. I tak w kółko. po co piszecie takie bzdury ?? z nerwicy i depresji można całkowicie się wyleczyć - więc ja pytam po co piszecie bzdury i zabieracie wiarę tym którzy serio coś robią aby z tego wyjść ?? piszesz ze masz opory przed psychoterapia - a czy to nie jest tak ze masz opory aby całkowicie sie wyleczyć ?? po co zmieniać swoje przyzwyczajenia, sposób błędnego myślenia po co pracować nad sobą skoro można sie ogłupić psychotropem ?? psychotropy na depresje i nerwicę w mojej opinii powinny być wydawane tylko tym którzy coś z sobą robią - a nie tym którzy idą w życiu na łatwiznę i teraz zaleje mnie fala krytyki ;p ale takie są fakty i krytykować zaczną Ci którzy właśnie tą łatwiznę wybierają - zacznijcie dostrzegać rzeczywistość a nie magiczne proszki - znacie kogoś kto się całkowicie wyleczył samymi prochami ?? bez nawrotów ?? a teraz pogadajcie z jakimś psychoterapeuta i zapytajcie ile osób zna które pozadnie się za siebie zabrały i się wyleczyły dzięki psychoterapii w temacie ja jeszcze nie jestem wyleczona - na psychoterapie chodzę od 3 miesięcy 3 razy w tygodniu i od tego czasu lęki znikają - 95% poprawy - więc zdrowa całkowicie jeszcze nie jestem - ale na to potrzeba czasu - a nie cudownych proszków które tylko wyrównują na chwilę biochemię organizmu
  9. banocik

    nerwica mija!

    psychoterapie polecam - działa i wierze że można z tego w 100% wyjść (nie biorę i nie brałam żadnych leków a byłam w takim stanie że nie wychodziłam poza próg własnego domu - teraz śmigam po marketach ) ja wyszłam gdzieś na 90-95% więc niewiele we mnie nerwicy pozostało - czego wszystkim czytającym życzę
  10. że odważyłam się napisać w temacie zdrowieję wreszcie jestem pewna tego w 100%
  11. banocik

    nerwica mija!

    długo zwlekałam z tym stwierdzeniem - bałam się że wrócę do poprzedniego stanu ale teraz jestem pewna ZDROWIEJE nie jestem zdrowa - do pełni zdrowia daleko chodzę na psychoterapię indywidualną 3x w tygodniu od prawie 2 miesięcy - zaczęłam wychodzić z domu, wchodzę do sklepów (co prawda na razie małych ale to ogromny sukces bo w styczniu nie przekraczałam progu domu) zaczynam się cieszyć z życia - na razie jeszcze ograniczonego bo nerwica ( a raczej ja sama) się ograniczam. z NERWICY MOŻNA WYJŚĆ trzeba tylko chcieć ale chcieć i działać (nie wystarczy praca podczas 50 minutowego spotkania z psychoterapeutą po powrocie do domu też trzeba nad sobą pracować i podejmować wyzwania ) trzeba się też dobrze zapoznać ze swoją dolegliwością - abo pokonać wroga musisz znać jego słabe strony hihi to dziwne uczucie jak cały organizm się wycisza (życzę każdemu nerwusowi zapoznania się z takim uczuciem) - człowiek nie czuje wiecznie walącego serca, ręce przestają drżeć, oddech się pogłębia, nogi już nie są jak z waty, a i w głowię przestaje się kręcić - ktoś zatrzymał wreszcie wiecznie kręcący się świat - a i lęk jak przychodzi nie jest taki straszny bo to tylko LĘK - nasze wyobrażenie i fakt iż nie jest on niebezpieczny - to tylko nasze myśli (wyobrażenia co się może stać - a nic się nie może poważnego stać podczas ataku lęku !!! ) co do poprzednich wypowiedzi odnośnie leków to wg mnie i na lekach można zdrowieć( ja podjęłam się samej psychoterapii bez leków) ale każdy organizm jest inny - wszystkie nasze problemy są inne - bo każdy z nas jest innym człowiekiem - a biochemia organizmu podczas takich zaburzeń się zmienia - więc albo ją się wyrównuje lekami albo hm... z czasem się wyrównuje podczas rozwiązywania problemów i jeszcze jedna uwaga - NIKT SIĘ NIE WYLECZY Z NERWICY CZYTAJĄC FORUM - ja tak długo robiłam i byłam pewna że jakoś się da tymczasem nerwica jeszcze bardziej się pogłębiała lęki przybrały rozmiarów nie do ogarnięcia - im szybciej zaczniecie działać tym szybciej z tego bagna wyjdziecie ja dosięgnęłam dna - teraz się odbijam życzę zdrowia wszystkim i odwagi w podejmowaniu działań mających na celu wykończyć nerwicę (czy deprechę) jak zacznę odwiedzać duże sklepy to dam znać
  12. ale o to chodzi że to naturalne w psychoterapii że są na początku doły, humory i ekstazy, wyrzuty emocji itd bo poznajesz siebie ale jak mnie moja Pani psychoterapeutka zapewniła tak właśnie ma być :) z czasem wahania będą coraz słabsze i coraz mniej ciężkich dni a wiesz gotowe rozwiązania hm... nie zadziałają jeśli sama na nie nie wpadniesz powodzenia i wytrwałości życzę
  13. zrobiłam zakupy w czterech sklepikach (małe bo małe na duże czas przyjdzie później) i to pod rząd bez przerwy, bez popijania wody, bez wzdychania, bez siadania bez uciekania i nawet na ciuchach 5zł utargowałam ubóstwiam swoją psychoterapeutkę bez terapii nie byłoby to możliwe (dodam że nie biorę żadnych leków postanowiłam bez prochów z tego bagna wyjść ) polecam wszystkim psychoterapie
  14. a ja zrobiłam zakupy fakt faktem trwały ok 12-15 minut ale z osoby na tyle zalęknionej do której terapeuta musiał dojechać na pierwsze spotkania to ogromny sukces jutro chce jeszcze raz spróbować
  15. hm jeśli mogę doradzić to nie walcz z nimi i ich nie zwalczaj (wiem to bardzo trudne - sama się tydzień uczyłam aby opanować swoje powstrzymywanie) i zobaczysz coś co Cie zadziwi mianowicie - panika nie będzie wieksza od tej którą odczuwasz - trzeba się jej poddać - jak się nauczysz pozwalać jej przebiegać z czasem ataki będą słabsze bo przestaniesz się jej bać - a mówię serio serio gdy się jej poddasz ona nie wzrośnie - będziesz czuła to co czujesz a ataki paniki są bezpieczne nic podczas nich Ci się nie stanie polecam książkę "strach i paniczny lęk - mity a rzeczywistość" i psychoterapie dzięki temu wyszłam z domu :) wcześniej terapeutka musiała przyjeżdżać do mnie do domu - teraz ja o niej dojeżdżam i nawet nie obawiam się tego wyjścia - dla was coś normalnego - dla mnie OGROMNY SUKCES - w takim już beznadziejnym stanie byłam
×