Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

A może Boga nie ma?? Nie, wolę myśleć, że jest.

Jeżeli jest to dlaczego jest taki okrutny? Czy można być okrutnym i miłosiernym równocześnie? Zawsze mnie uczono że jeżeli będę dobra dla innych to inni mi tym samym odpłacą, los mi tym odpłaci. Zawsze dawałam z siebie wszystko dla innych i nigdy nie dostałam nic w zamian oprócz bólu i poniżania. Nie warto nadstawiać drugiego policzka, ja nadstawiłam, po nim przyszły inne części ciała. Skończyło się na tym że leżę pobita i zmaltretowana a widze jak inni ludzie wokół są źli, fałszywi, niszczą innych i Ci ludzie są bardzo szczęśliwi - mają w życiu wszystko, nie spotkała ich rzadna kara. Może więc Bóg jest ślepy? Prawda jest taka że to MY JESTEŚMY BOGIEM, przynajmniej tu i teraz (a jak jest później to dowiemy się gdy przyjdzie na nas pora).

 

Jeżeli wiara komuś pomaga i dodaje siły to jest to najważniejsze. Ja straciłam moją wiarę dawno, dawno temu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja cholernie boję się miejsc publicznych, przebywania w nich... Boję się tłumu, ścisku, nawet hałasu...napada mnie lęk przed śmiercią i przyszłością...boję się, że ludzie będą mieli mnie za wariatkę w razie "napadu"! :cry: No i te okropne symptomy chorobowe w postaci objawów fizycznych...szkoda gadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się przede wszystkim chorób nowotworowych (w sumie chorób wogóle), śmierci, ognia, ostrych przedmiotów, owadów, psów i bakterii :?

 

Czasem też boję się sama siebie tzn. że stracę nad sobą kontrolę, że będę niebezpieczna dla siebie lub otoczenia albo że oszaleję, że zostanę uznana za wariatkę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wybieram się w bardzo długą podróż samolotem i tak sobie myślę co będzie jak mnie dopadnie atak paniki w samolocie, gdzie ucieknę? Co, wyskoczę? Odsuwam termin podróży, ale w końcu muszę polecieć. Boję się jak jasna cholera i to nie terrorystów tylko swojej choroby. Co robić? Jak nad tym zapanować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja "przez to forum" kiedy poczytałam ile osób ma problemy kardiologiczne na tle nerwcowym jakoś wzięłam sobie to do serca i od tygodnia nie boli mnie głowa (jak to zwykle bywało) ale mam kłucia wokół serca i to tak mocne np. jak dzisiaj że trudno mi nabrać powietrza i oczywiście stwierdzam, że pewnie czeka mnie zawał jak tak dalej pójdzie. Swoją drogą to większośc z nas tak ma, że zaraz po przebudzeniu mimo woli wsłuchuje się w swój organizm i "czeka" kiedy zacznie nas coś boleć i wtedy zaczynamy sie nakręcać. Zdajemy sobie sprawę z tego absurdu ale jest to silniejsze od nas i potrzeba naprawdę wiele pracy nad sobą aby wyjść z tej obsesji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dąbrówka,to nie takie proste, nawet ulubiona muza nie pomaga na moje nastroje lęku i paniki. Jadąc samochodem zawsze mogę się zatrzymać, wyjść, a w samolocie???? Chyba w końcu nie polecę i znów mnie pokona. Tyle ważnych rzeczy mi umyka, z tylu fajnych wyzwań muszę rezygnować. To choróbsko ogranicza mnie maksymalnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam już dość tej choroby. Wszyscy mi mówią że mam bardzo silną psychikę, bo w czasie choroby zdałam maturę, zrobiłam prawo jazdy, jestem na ostatnim roku studiów. I wszystko jest niby super. Bo leków nigdy za długo nie brałam, bo mówiłam sobie że jestem silniejsza. I rzeczywiście najczęściej byłam. Ale od czerwca mam nawrót, też to nie jest tak że siedzę w domu i nic nie robię, ale jestem bardzo zmęczona i nie mam siły wciskać sobie do głowy że będzie lepiej, dziś mam zamiar zapisać na terapię. Może w końcu coś się zmieni. Najbardziej boli mnie że moje dolegliwości ograniczają mojego narzyczonego i moją mamę - non stop muszą się martwić. Dlaczego to cholerstwo wraca. Skoro nie siedziałam birnie tylko robiłam te małe kroczki, a czasem nawet wielkie kroki i znów wracam do punktu wyjścia. Jak mam świadomość że się obudzę i rano wszyscy będzą w pracy nie śpię ani minuty a napad lęku trwa i całą noc. Przecież jestem dorosła, a budzę mame żeby nie szła do pracy, bo ja nie wytrzymam. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielu ludzi boi się lotu samolotem - w dzisiejszych czasach terroryzmu gdzie w dodatku latają 30 letnie rozpadające sie samoloty też miałabym opory :) Z tego co wiem są chyba specjalne leki na tego typu lęki. Może porozmawiaj ze swoim psychologiem, on na pewno coś doradzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie popelniaj blędu,jak masz obawy lub lęk wysokośći,ja tez tak zaryzykowalem i ..od tego czasu jest problem,chociaz wiedzialem ze nie powinienem leciec to polecialem.

to prawdopodobnie wyzwolilo u mnie nerewice tak powiedzial mi lekarz,powiedzial tez ze największą glupotą jest wsiadac do samolotu mając lęk wysokośći lub prtzestrzeni.

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Milka uwierz mi, że znam to z własnego doświadczenia ale nie możesz jej ulegać i poddawać się - nie mówiąc o rezygnowaniu z polecenia samolotem. Ja też rezygnuję z powodu samopoczucia z różnych fajnych rzeczy ale ostatnio twardo powiedziałam sobie :nie! To nie ona będzie mną rządzić! Nie rezygnuj z lotu - najlepiej pomoże ci farmakologia - coś wyciszajacego i uspokajającego - wtedy dasz radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wlasnie zrezygnowalam w ostatniej chwili z wykupienia wycieczki samolotem, czekalam do ostatniej chwili az zostaly 2 miejsca w samolocie, zrobilam nawet rezerwacje na nie i kiedy trzeba bylo placic zrezygnowalam. Ostatecznosc decyzji i tego ze wtedy juz musze leciec spowodowala juz na dwa tygodnie przed ewentualnym lotem panike, serce malo mi nie wyskoczylo, gardlo juz sie zaciskalo, oczy pelne lez i strach, starch, wszechogarniajacy strach ... (i tak przez pare godzin)

W nocy budzilam sie wielokrotnie i pierwsza mysl...samolot

Nie dalam rady, zrezygnowalam. Jest mi starsznie, starsznie zal i smutno....ale panika sie przynajmiej cofnela. Ech :((((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że niektórzy nie zrozumieli mojej wypowiedzi, nie boję się samego lotu, boję się mojej choroby, że może mnie właśnie wtedy próbować powalić.Dąbrówka, zazdroszczę Ci uporu w walce z tym cholerstwem. Miałam taki moment, w którym myślałam, że już jest ok, że prawie udało mi się ją pokonać, czułam się świetnie, było super pod każdym względem i .....wtedy ona wróciła. Nie wiem tylko czy zwyczajnie jej nie przywołałam jakoś tak podświadomie, bo przyznam się szczerze, że czasem wykorzystuję ją jako świetne alibi, gdy czegoś nie zrobię tak jak powinnam. Może jest mi ona jeszcze do czegoś potrzebna, może do lepszego poznania siebie, a może w jakimś jeszcze innym celu, którego na tym etapie jeszcze sobie nie uświadamiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Milko skoro miałaś wzloty to przypomnij je sobie i przypomnij jaka byłaś szczęśliwa jak wszystko lekko szło ... Skoro masz lecieć samolotem to na pewno lecisz gdzieś gdzie czekają na Ciebie podobne przyjemności :) Zabierz może do samolotu ze Sobą jakiegoś małego "jaska" żebyś mogła się w niego wtulić w razie czego ;) albo książkę która tak Cię wciągnie że ...będziesz zła że już lądujesz bo nie doczytasz jej do konca ;) Nie myśl Milko koffana teraz o swojej "nerwiczce" zostaw ją tu u nas my ja popilnujemy ;) żebyś mogła bez niej trochę odpocząć . Pozdrawiam Cię i mocno,mocno trzymam kciuki żebyś nie miała czasu w samolocie ani jednej malutkiej wolnej chwilki żeby wspomnieć o tym gdzie jestes .... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Milka, ja miałam dokładnie tak samo. Dwa lata męki, po leczeniu pół roku cudownego życia, potem tylko sporadycznie coś tam sie działo a od kilkunastu tyg. totalny nawrót nerwicy - nie tak gwałtowny jak kiedys ale jest. Ponieważ wiem, że nerwica i wiem że ona siedzi mi w psychice w końcu postanowiłam sobie sama się z nią rozprawić ale to oczywiście nie jest dnia na dzień i wcale nie mam silnej woli, jednak nie moge pozwolić sobie jako młoda osoba na zrujnowanie mi życia. Ja niedawno przejechałm pół Europy - myślisz, że sie nie bałam? W drodze kilkukrotnie czułam, że nadchodzi atak, ale mówiłam sobie: spokojnie, nic mi nie będzie to tylko nerwica, wiem że to ona, brałam głęboki wdech i starałam sie odwrócić myśli w inną stronę, zamknąć oczy, coś przyjemnego pomyśleć itp. a w torebce podróżował ze mną Validol i recepta na Alprox, którego postanowiłam jednak nie wykupić - jako akt mojej walki (musze dać radę sobie bez niego!) i...........dałam radę (po drodze miałam dwa przepłakane popołudnia z bólu głowy i nakręcenia się, że pewnie umrę zaraz umrę z dala od domu ale wzięłam zwykły Ibuprom i pomogło). Odwagi dziewczyno!!!!!! Nie rezygnuj z przygód życia, nie pozwól aby nerwica dyktowała ci kiedy masz gdzieś wyjść, kiedy masz coś robić......walcz z nią. Napisz jak poszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eva, jak zwykle jesteś. DZIĘKUJĘ. Twoje posty dają mi siłę, jak je czytam rozklejam się, teraz właśnie sobie płaczę, a co sobie będę żałowała. Czuję, że mnie rozumiesz i zawsze tak jest, że po Twoich postach wstaję i walczę. Marzę by w końcu wygrać i osobiście podziękować Ci Evo za to, że jesteś. Dąbrówka, walczę, ciężko mi jak jasna cholera, ale pora znów zebrać się do kupy. Zanim wysamolotuję za ocean, planuję inną wyprawę....do Zakopanego na weekend i tej cholery mojej nerwicy nie chcę tam zabierać. Tyle razy już zmieniałam przez nią swoje plany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam takie pytanie do bardziej zorientowanych, otóż odwiedzilem forum chorych na schizofrenie,poczytalem ,poszperalem,i okazalo sie ze objawy nie tak bardzo różnią sie od nerwicy.

pytam dlatego ze jednym z moich objawów jest lęk przed chorobą psychiczną

dlatego chcialbym raz na zawsze rozwiac wątpliwości w tym temacie.

czy mający prace,dziewczyne,jeżdzący autem,chodzący na imprezy,po prostu zyjący w spoleczenstwie czlowiek z okresowymi nap[adami lęku itd moze byc chory czy raczej nie?

niestety psychiatrzy z którymi rozmawialem nie byli kompetentni(w jakims topicu juz o tym pisalem

pozdrawiam

chcialbym nadmienic ze nie jest mi latwo o tym pisac z wiadomych powodów :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obrazowo.

 

1). Pacjent chory na schizofrenię :

 

Pani doktor, kosmici "ukradli" mi rękę. To już nie jest moją ręka. Kosmici naprawdę przylecieli i ukradli mi rękę. Mogę sobie ją odciąć. TO nie moja ręka.

 

2). Pacjent chory na nerwicę :

 

Pani doktor, czuję jakby to nie była moja ręka. Wiem, że to moja ręka, ale CZUJĘ jakby nie była moja. To takie śmieszne uczucie. Nie wiem co się dzieje. Zaraz zwariuję.

 

 

Czujesz różnicę? Myślę, że tak. Podstawowa różnica jest właśnie taka, że nerwicowiec czuje, że coś jest nie tak i zaczyna się bać, a schizofrenik jest przekonany , że to co czuje to absolutna prawda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba tylko dla nerwicowcow objawy schizofrenii nie roznia sie za bardzo od nerwicy. Starczy nam byle co, zeby sie straszyc. To ze sa wspolne objawy (np leki, depresja, itp) nie swiadczy o niczym, bo te same objawy wystepuja w masie innych chorob, nie tylko psychicznych. Jakos jednak boimy sie tej apokalipsy, czyli najgorszej rzeczy jaka moglaby nas spotkac.

Rzeczywiscie KrzysztofT dobrze podsumowal roznice i wcale nie przesadzil. Poczytaj sobie wypowiedzi ludzi w psychozie, a nie w remisji. Jest ich troche w sieci, takze na forach psychologicznych. Poza tym czlowiek w psychozie z reguly nie ma swiadomosci choroby, stad tez tak trudno mu rozpoczac leczenie. Czasem poczatek schizofrenii jest mylony z nerwica, i ewentualnie tego mozesz sie bac. Ale to nie moze trwac zbyt dlugo - albo zwariujesz, albo nie (ale raczej Ci to nie grozi). Jak sie troche pomeczysz z nerwica, to nawet jesli nie przejdzie, bedziesz mial gwarancje ze to nic powazniejszego.

 

Ale taki czlowiek jak opisales moze byc chory na schizofrenie. Jesli przeszedl juz przez pieklo psychozy, terapii i doboru lekow, to bedzie funkcjonowal normalnie, a czasem nawet osiagal duze sukcesy zawodowe. Napisalem to, bo tez pochodzilem po stronach i forach dla schizofrenikow i jest mi przykro ze dotyka ich tak niesprawiedliwy stygmat w spoleczenstwie.

 

Aha - zerknalem na Twoj profil. Masz 30 lat i zaczynasz byc powoli za stary na zachorowanie na schizofrenie... Faceci z reguly zapadaja przed 25 rokiem zycia, kobiety do 35. To brzmi moze dziwnie, ale jest prawda (jak chcesz, to poszukaj po stronach angielskojezycznych odp artykulow).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nonenow

 

Pierwsze objawy schizofrenii pojawiają się właśnie u bardzo młodych osób. Większość zachorowań (a raczej "aktywacja" choroby) następuje w okresie 15 roku życia. Kiedy człowiek skończy 40 lat, to wtedy ryzyko zachorowania wynosi 0.09%. Występuje również schizofrenia dziecięca, ale jest bardzo żadko spotykana.

Co nieco wiem o tej chorobie, bo moja ciotka jest psychiatrą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×