Skocz do zawartości
Nerwica.com

Myśli samobójcze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Nieperfekcyjna

 

To długo wytrzymałaś sama z ta nerwiczką.

A objawy? Nasilone czy raczej delikatne?

 

U mnie to raczej napięcie przez cały dzień w zwiazku z czym złe samopoczucie, słabość, niechęć , brak motywacji, bóle głowy, pleców, mięsni karku, sztywnosć szyji, mdłosci- to ostatnio zauważyłam, lęki...rózne......przeróżniste.Zniecierpliwienie, łatwosć wytrącenia z równowagi, której już nie mam...., zlośc , z którą sobie nie radzę. Płytki oddech.....wciągam powietrze jak ryba co jakis czas bo wydaje mi się,że mi go brakuje.

Śpię...w miarę, wcześniej tak nie było. Wcześniej-około paxdziernika. listopada-roślinka bez żadnych emocji, w stanie zupełnego zobojętnienia, z lękiem kolosalnym przed wszystkim, z obcościa samej siebie.

Nie wiem ....czasami odnoszę wrazenie,że coś zaczyna się klarować, ale pomimo tego ciagly strach czy z tego wyjdę.

 

W pracy funkcjonuje jakoś.....pomimo odpowiedzialnego stanowiska. Ale od konca paxdziernika do połowy grudnia byłam na L-4. Po pracy przychodzę wyczerpana, zmęczona, potem nie mam siły na nic. A weekendy są najgorsze bo sobie nie potrafię czasu zorganizować, zmobiizować się do czegoś,żeby się zająć czymkolwiek. Często kładę się i zasypiam. Budzę się i znów to samo.

Czasami , momentami tylko w ciagu dnia jest dobrze. To nie ja..........Monika sprzed roku.

 

A jak u Ciebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani,

 

po wielu przejściach trafiłam z powrotem do lekarza. Miałam tyle do powiedzenia, bo nie było mnie na wizycie od ponad miesiąca... Powiedziałam babce o wszystkim: o ciągłym płaczu, strachu, ranach na rękach i próbie samobójczej... Chciała mnie wysłać do psychiatryka, ale się nie zgodziłam. Nie byłam i nigdy nie będę na to gotowa i myślę, że poradzę sobie bez tego. Wczoraj miałam kolejny kryzys, do tego stopnia, że moja matka pierwszy raz usłyszała, że ryczę i przyszła mnie pocieszać. Zrobiło mi się tak wstyd, że od razu odechciało mi się ryczeć. Dziś mi kupiła magnez z B6 + melisę. Chyba się przejęła. Przy okazji dowiedziała się, że ryczę, bo mój chłopak gorzej się czuje. Ale wiecie co? Im jest gorzej, tym więcej mam siły do walki! Robię się tym bardziej uparta i z tym ogromnym uporem będę walczyć o siebie, o niego, o nas. Wiem, że warto. Związek z tym wspaniałym, ale niestety bardzo chorym chłopakiem, to najlepsze, co mnie w życiu spotkało. Ciągle mi powtarza, że nie jest mnie wart, że jest beznadziejny, że jest nikim... To mnie boli, ale z tym większą siłą wpajam mu, że jest dokładnie na odwrót. Już sam fakt, że oddałam mu całą siebie - właśnie jemu, nikomu innemu! - fakt, że kocham go nad życie i zrobię dla niego wszystko, cokolwiek by to nie było, świadczy o tym, że jest wart mojej miłości, że jest wspaniały (bo jest, kurwa, lepszego człowieka nigdy w swoim życiu nie spotkałam!) i nigdy, przenigdy nie był i nie będzie dla mnie nikim. I jeśli myślicie, że pozwolę jakiejś durnej chorobie odebrać sobie tak piękną miłość... Nie, nie stracę tego. Po raz kolejny powtórzę, bo tym samym upewniam samą siebie: nawet jeśli będę musiała walczyć za nas oboje, wyciągać go za uszy, naprzykrzać się aż mnie znienawidzi, to za cholerę się nie poddam i pokażę mu, że możemy być silni. Zobaczcie, idzie wiosna. Wszystko będzie inaczej wyglądać. Spacery, więcej czasu spędzanego na powietrzu, razem, w atmosferze szczęścia i miłości (bo tak właśnie wyglądają nasze spotkania) - drobnymi kroczkami wyjdziemy z tego. Ja go wyprowadzę. I wiem, że on wyprowadzi mnie. Pewnie nie wierzycie w to, co ja, że tak bezgraniczna miłość może coś zdziałać w naszej chorobie, ale ja będę w to wierzyć. Wiem, ile dzięki temu zawdzięczam. Tyle dobrych uczuć, emocji. Wystarczy, że na niego patrzę, a moje serce szaleje z zachwytu! I to właśnie ja! Ja, szara mysz, raczej nieatrakcyjna i aspołeczna...jestem jego dziewczyną. Będę o to walczyć jak lwica. Dzięki temu trzymam się w ryzach i chcę walczyć. To takie ważne, nie wyobrażam sobie, bym miała kiedykolwiek odpuścić. Wiem, że może mu się znudzić to, co mówię, ale wszystko co robię, robię dla jego dobra, aby uwierzył, miał nadzieję, zrozumiał... Koniec z cholernym użalaniem się nad sobą. Kiedy mózg będzie mówił 'Jesteś do niczego', ja będę odpowiadać 'Weź spierdalaj' i tyle. Muszę być silna. Zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo jego nastrój wpływa na mnie. Ale jeśli mimo wszystko wypnę się na zły nastrój i będę nadal silna, to jemu się polepszy, kiedy zobaczy, że ze mną jest ok. To na tej zasadzie to działa. Jeśli będę musiała przejść samą siebie, aby rozpocząć ten łańcuch pozytywnego myślenia, to tak właśnie zrobię i nie ma mowy o porażce. Zbyt wiele ich poniosłam. Jutro, kiedy znowu go zobaczę, przytulę i pocałuję, całą sobą pokażę ile jest wart, jak bardzo jestem dzięki niemu szczęśliwa. Przecież to widać! Czasami nie można tego powiedzieć, bo mi na przykład brakuje słów, by wyrazić jak wielkim darzę go uczuciem, ale można to pokazać, i ja to właśnie zrobię. Choćbym zmierzała na skróty prosto do piekła, choćbym upadała w dół i choćby niebo waliło mi się na głowę, w krytycznym momencie zawsze zawrócę z drogi autodestrukcji i z niej, przysięgam na własne życie, wyprowadzę i jego. Jako różni ludzie macie różne marzenia: zamieszkać na Hawajach, mieć drogi samochód, kupę kasy i fajne mieszkanie. Wiecie jakie to budujące mieć marzenie takie jak ja? Moim jest doprowadzenie, nawet przez drogę męki i cierpienia, do szczęścia mojego i jego również. Tak będzie, bo taki jest mój życiowy cel. Potem, gdy go osiągnę, mogę go zmienić. I wtedy będę sobie życzyć bardziej przyziemnych spraw typu mieszkanie w Norwegii, o którym sobie czasami z chłopakiem myślimy na głos. Dam sobie radę, trzymajcie za nas kciuki.

 

Pozdrawiam,

Angie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, objawy mam dosyć silne, często mnie prześladują jakieś głupie myśli, nie mogę się zrelaksować (napięcie psychiczne), niechęć do życia, obojętność wobec wielu rzeczy (np. nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie tak się cieszą sukcesami Adama Małysza, Justyny Kowalczyk itd. Co ich to obchodzi?). Często się wściekam przez to wszystko (ale tylko w domu), byle co wytrąca mnie z równowagi, krzyczę na innych itp. Mój wygląd bardzo się pogorszył.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NIeperfekcyjna

 

Mnie tezdenerwuje jak inni sie cieszą.Kiedystak nie było. Jesteśmy teraz w ryzach choroby.To dlatego. Mam nadzieję,ze to sie zmieni.

Ogólnie to jestem wściekła i zła, aż bezsilna przez ta emocję.

Idzie wiosna....a ja juz chcialabym być zdrowa.Nie chce przeżywać dnia na zasadzie by go odbębnić. A tak niestety jest kiedy wracam z pracy do domu. Jakoś pogorszyło się u mnie ostatnio.....więcej zachowań i odczuc depresyjnych mam. Ciagłe zmęczenie, brak pomysłu na życie i sennośc. Po terapii czasami jest lepiej, a potem znowu dolek. Ale nadal wierzę,że efekty przyjdą......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od jutra testuje nowy lek...podobno przełom w leczeniu depresjii ,jednakże cena dosyc zaporowa(w aptece zaspiewali mi 238 zeta za opakowanie).Pani doktor powiedzialem konkretnie ze wolalbym umrzec aniżeli mialbym brać cos z ssri albo np wenlafaksyne nad ktora ostatnio deliberowałem.Na poczatku byla niechetna przez wzglad na cene ale przepisala w koncu(chyba ja placę nie?:P).Psych dodala tylko że ma jednego pacjenta ktorego nie mogla niczym wyleczyc z ciezkiej depresjii ,po kilku pobytach w szpitalu i probach samobojczych a ten lek własnie wszystko zmienil::).Jego dzialanie jest naprawde przelomowe bo blokuje receptory 5htc2 a jest silnym agonista receptrow melatoninoergicznych (M1 ,M2) nie sadzicie ze dosyc ciekawe dzialanie?:))

 

Tu macie wiecej http://www.doz.pl/leki/p6850-Valdoxan

 

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Agomelatyna :mrgreen:

 

 

od jutra testuje więc trzymajcie kciuki!:) :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też nie mam ostatnio dostępu do neta..ehh...

...no my zdesperowany podobnie reagujemy na leki...może nie tak samo....ale coś mamy wspólnego...

...Mao, czyli moklomebid, rewelacyjny w dzień....ale, noc idzie w zapomnienie, ...Nie wiem dlaczego?

...Na podobnej zasadzie działa na mnie Werbutrin.....

....Co to za cudo to twoje...pewnie nowe...i dlatego takie drogie....dawaj znac jak efekty?

....Ja póki co testuje same stabilizatory...teraz mam karmabazepinę... i muszę dopasowac dawkę...

....Wczoraj pojechałem pół rano, pół wieczór, obudziłęm się rano z zajebistym humorem.....

...zgodnie z planem konowała, który mi zrobił rozpiskę niczym planu treningowego dzisiaj rano zrobiłem progresję na 1 cały ...

..i już mnie trochę przymuliło...

...ale widzę potencjał w tych lekach....zobaczymy jak to będzie.....gdzieś na horyzoncie widzę jeszczę ten lit, ale może to da upragniony skutek.....

....dzisiaj z rana, to tak jak bym się na nowo urodził...tylko niestety w myśl konowała musiałem zrobic progresyjke

....no trzeba się trochę pobawic , to napewno..p

 

 

Ps..na leki przeciwdepresyjne limit mojej cierpliwości się już wyczerpał....prztestowałem właściwie wszystkie, a te co mi pozostały to są powielenia tych co brałem..p

...trzeba uderzac w inną mańkę...nie mam innego wyboru...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miejmy nadzieje ze to cudo bo czas najwyzszy zaczac cos zmieniac w tym zyciu...

 

drogi jak cholera ale cena za zycie przestala grac role..

 

 

Jak sie dzisiaj czuję?

 

Nie mogę głowy prosto utrzymać tak mi sie mięsnie kurcza...:o Nerwica mnie wręcza pozera

 

 

Oby nowy lek okazal sie pomocny..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zdesperowany1 spięte miesnie zwłaszcza karku... coś mi sie zdaje że dopamina jest kluczem do Twojego zdrowia... agomelatyna na szczescie powoduje jej wydzielanie... czeka Cie ciekawe doswiadczenie z tym specyfikiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z pewnościa będzie ciekawe :) .Ciekawi mnie wlasnie jak silne jest te dzialanie na dopamine ..a dzialanie ukierunkowane jest wlasnie w te miejsce w ktore"celuje się" u osob z adhd:)

 

 

Coś mi sie wydaję ze dobrze mi zyczysz Freddy:))

 

 

Jestem juz tak nakrecony na pozytywne jego dzialanie że pewnie nocy nie przespie :P ,tak czlowiek potrzebuje zmian w zyciu:)

 

Od jutrzejszego wieczoru terapia valdoxanem będzie rozpoczęta!:)

 

 

 

a z tym karkiem to naprawde nie jest za wesolo,ostatnio jak jechalem w autobusie do domu to siedzialem sztywny jak kołek.Nie daj Boże jakby ktorys ze znajomych wsiadl to pewnie pod wplywem stresu by mnie powykrecalo jak liscia na wietrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie ze zycze Ci dobrze ... kazdemu kto cierpi życze dobrze ... wiem jak "boli" umysł....tego nikt nie pojmie kto niedoswiadczył cierpienia psychicznego..powiem Ci że kiedys gdy brałem neuroleptyki ból karku był u mnie wybitnie nasilony,zreszta na niektórych neuroleptykach pisze ze moze wystapic podczas ich stosowania kręcz szyjny.... to ma zdecydowanie związek z dopaminą...

ten ból nie ma nic wspólnego rzecz jasna ze zwyrodnieniem karku itp.. to poprostu mózg pozbawiony dopaminy ściska mięśnie jak w imadle.. zresztą on promieniuje zwykle od głowy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam myśli samobójcze. czytam czy da się zabić poprzez przedawkowanie antydepresantów. fantazjuję o różnych sposobach. nie wiem czy te myśli mają mnie uspokajać, być pretekstem do nic-nie-robienia i przesypiania całego czasu czy są czymś na tyle 'poważnym', żeby jednak ich nie bagatelizować. skończyłam dziś terapię, dostałam receptę i przykaz kontynuowania farmakoterapii, ale czy leki w ogóle na mnie działają? jest coraz gorzej; czuję jakbym została z tym syfem jaki mam w mózgu zupełnie sama. chcę wsparcia, choć wiem że powinnam odpocząć od psychologów. chcę pomocy, choć nie mam pomysłu co miałoby pomóc. chcę umrzeć, bo brakuje mi nadziei że jest jakakolwiek szansa podźwignięcia się z tego jak beznadziejne wydaje mi się moje życie. czuję, że zawaliłam wszystko i już tego nie odbuduję.

wolę przespać to wszystko, niestety nadchodzi chwila w której się budzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też myślę o śmierci. To chyba jedyna rzecz na którą cały czas czekam. Moje życie jest straszne. Pewnie pomyślicie sobie teraz, że kolejna co będzie się żalić, ale trudno.

Mam 17 lat. Jestem brzydka. Współczynnik pewności siebie: 0. Nienawidzę ludzi. Nienawidzę gdy są obok mnie. Dlaczego? Bo oni na mnie patrzą. Patrzą i widzą jaka jestem brzydka, okropna. Nienawidzę przerw w szkole. Tam jest pełno ludzi. Nienawidzę obok nich przechodzić. Czuję się okropnie. Czuję że oni patrzą na mnie i śmieją się w sobie ze mnie. Z tego jak wyglądam i w ogóle.

Co w moim wyglądzie jest nie tak? Nos. Jest okropny. Jest ogromny i ma garba. Nienawidzę się za to. Moim marzeniem jest operacja plastyczna, na którą nigdy nie będzie mnie stać. Mam krzywe zęby, ale aparatu też nie będe miała. Nie mam na to pieniedzy. Rodzice? Mama by mi dała, wiadomo, tylko że nie ma. Ojciec? Ojciec owszem ma, ale on mi nic nigdy nie da. Aparat na zęby? Szkoda pieniędzy. Jebany skurwysyn. Ale już się przyzwyczaiłam :)

Ehh, jestem obrzydliwa i ludzie mnie nie lubią. Nikt tak serio mnie nie lubi. Ludzie nie zapraszają mnie na imprezy, nie rozmawiają ze mną. Nie chcą mnie, odpychają. To jest nie fair. Nienawidzę ich.

Ale jest pewien chłopak. Świetnie się dogadujemy. Z wieloma rzeczami mi bardzo pomógł. jestem mu za to wdzięczna. Jest jedyną osobą której tak zaufałam, ktorej powiedziałam o sobie tyle rzeczy. Jest po prostu ideałem. Zakochałam się w nim. Tylko że to nie ma sensu. On ma dziewczynę. Kocha ją i wiem że jej nie zostawi choćby nie wiem co. Staram się z tym pogodzić. Nie jest łatwo, ale jakoś wychodzi. Tylko co z tego. Każdego chłopaka porównuję do niego. Inaczej nie potrafię. I oczywiście każdy odpada. Jestem idiotką powinnam się z tym pogodzić, ale ja nie potrafię! Nienawidzę siebie za to :/.

Nienawidzę siebie za to że jestem głupia. Że jestem brzydka. Że nie mam pieniędzy, a ojciec który je ma bo dużo zarabia nigdy mi nic nie da. Nienawidzę się za to że nie mogę przyznać się do swojego domu. Nie mogę bo wygląda fatalnie. Jedna wielka rudera. Dlaczego? Bo mój ojciec to skończony idiota. Zaczyna nie kończy i wychodzi jedno wielkie gówno. Nienawidzę tego.

 

Nienawidzę siebie też za to, że pomimo tego że tak bardzo chciałabym popełnić samobójstwo to i tak tego nie zrobię, bo nie potrafie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

latecafe

 

Rozumiem Twoje sampoczucie.

Nie moze byc tak,ze dla Ciebie problemem jest nos. Ludzie mają wieksze defekty. Ciesz się,że masz dwoje oczu, dwie ręce, dwie nogi. A tak naprawdę to ideału nie ma. Masz dopiero 17 lat.

Wielu nawet znanych , medialnych ludzi nie wyglada perfekcyjnie. Wspomnij pamięcią.......a jednak do czegoś doszli.

Mimo wszystko wydaje mi się,ze trochę mozesz poprzez swoją złość wyolbrzymiać swoje problemy związane z wyglądem.

Mało kto ma zgryz czy uzębienie jak klawiatura.

Skąd mozesz wiedzieć, co mówią o Tobie inni? Może to Ty jesteś niedostepna? Nie mozesz myśleć nie wiedzac tak naprawdę to, o czym myślą o Tobie inni. Słyszałaś to? Czy to są tylko Twoje domysły? Moze Ty stwarzasz barierę?

Skoro chłopak, którego opisałaś wyzej zwrócił na Ciebie uwagę........to znaczy,ze jest w Tobie coś wartościowego. W każdym z nas jest cos pozytywnego.I tego właśnie trzeba się trzymac. Trzeba opierac sie na swoich pozytywnych stronach, nie na nagetywnych. Wady ma każdy. Dobrze jest kiedy zdajemy sobie z nich sprawę, wtedy mozna nad nimi pracować. Nie mówie,ze jest to latwe, ale napewno do opanowania.

Znasz bajkę o"Kopciuszku" albo o"Brzydkim Kaczątku"?

Życie to nie bajka.........mozesz tak powiedziec.

A ja Tobie powiem,że życie nie toczy się wokół wszystkiego co piękne. Spójrz proszę na siebie łaskawszym okiem.

 

Monika

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy o mnie mówią, ale źle się czuję gdy muszę koło tych wszystkich ludzi przejść. Po prostu jest mi cholernie źle, bo źle się ze sobą czuję. A najgorsze w tym wszystkim to, że wiem, że nic z tym nie mogę zrobić. Podobno ludzie nie zwracają tak uwagi na wygląd i w ogóle, ale źle się czuję gdy mam z kimś rozmawiać. Zawsze czuję się gorsza. To jest silniejsze ode mnie.

Mowisz że pewnie jest we mnie coś wyjątkowego. W każdym coś jest... Tylko co z tego. Nienawidzę życia, za to że jest takie nie fair. To nie w porządku że niektórzy dostali od życia tak dużo, a inni tak niewiele... Nienawidzę tego...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

latecafe

 

Jak nic...masz bardzo niskie poczucie własnej wartosci, niską samoocenę. Wiesz, ....można to zmienić.

Masz jakies zainteresoania? Hobby? Jak spedzasz czas?

MOże obracasz sie w niewłaściwym dla siebie towarzystwie? Że masz poczucie gorszej?

A moze terapia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie pomyślicie sobie teraz, że kolejna co będzie się żalić, ale trudno.
Doczytalem do konca i zasadniczo zgadzam sie ;) Ale nie przejmuj sie - przeczytalem 3x ;)
Mam 17 lat. Jestem brzydka. Współczynnik pewności siebie: 0. Nienawidzę ludzi. Nienawidzę gdy są obok mnie. Dlaczego? Bo oni na mnie patrzą. Patrzą i widzą jaka jestem brzydka, okropna.
Moze jestes, a moze nie jestes. Moze tylko sobie sie nie podobasz. Tak po mojemu to jesli ludzie na Ciebie patrza, to raczej przyciagasz wzrok, zwlaszcza facetow. Faceci to wzrokowcy i jesli na Ciebie patrza to pewnie sie podobasz. Co innego dziewuchy - te bywaja zazdrosne, patrza wtedy na inna ukradkiem i mysla; "Co ona ma czego ja nie mam?". Z tym byciem brzydkim to nie tak, ale jestes nakrecona wiec nie dotra do Ciebie racjonalne argumenty. Tak naprawde to widze to jeszcze inaczej, ale o tym potem.
Nienawidzę przerw w szkole. Tam jest pełno ludzi. Nienawidzę obok nich przechodzić. Czuję się okropnie. Czuję że oni patrzą na mnie i śmieją się w sobie ze mnie. Z tego jak wyglądam i w ogóle.
Tylko tak czujesz, prawda? Zaloze sie, ze nigdy nie nie slyszalas tego smiechu na zywo - on istnieje tylko w Twojej glowie.
Co w moim wyglądzie jest nie tak? Nos. Jest okropny. Jest ogromny i ma garba. Nienawidzę się za to. Moim marzeniem jest operacja plastyczna, na którą nigdy nie będzie mnie stać. Mam krzywe zęby, ale aparatu też nie będe miała.
Tego nie rozwine - na nic argumenty o fajnych nosach itd. Nakrecilas sie i jesli nie spuscisz powietrza to nie zakminisz zadnego glosu rozsadku. Z tym nadymaniem powietrzem to jest tak, ze zatyka uszy od srodka i czlowiek przestaje sluchac innych a tylko dżina w swojej glowie ;)
Nie mam na to pieniedzy. Rodzice? Mama by mi dała, wiadomo, tylko że nie ma. Ojciec? Ojciec owszem ma, ale on mi nic nigdy nie da. Aparat na zęby? Szkoda pieniędzy. Jebany /cenzura/. Ale już się przyzwyczaiłam :)
Zaczynasz dochodzic do wlasciwej przyczyny: opisujesz relacje w swojej rodzinie jako niemal dysfunkcyjne. Czy zawsze tak bylo? Czy rodzice okazuja sobie uczucia? Czy czesto sie kloca? Alkohol? Czy oboje maja prace? Moze przezyliscie jako rodzina jakis powazny kryzys? Jak ukladaja sie relacje z dalsza rodzina, wujkami, babciami, kuzynami?
Ehh, jestem obrzydliwa i ludzie mnie nie lubią. Nikt tak serio mnie nie lubi. Ludzie nie zapraszają mnie na imprezy, nie rozmawiają ze mną. Nie chcą mnie, odpychają. To jest nie fair.
Juz mowilas, powtarzasz sie.
Nienawidzę ich.
Tego slowa zdecydowanie naduzywasz. Zmien to jak najszybciej, bo jesli zaczniesz to okazywac to ludzie oddadza Ci z nawiazka.
Ale jest pewien chłopak. Świetnie się dogadujemy. Z wieloma rzeczami mi bardzo pomógł. jestem mu za to wdzięczna. Jest jedyną osobą której tak zaufałam, ktorej powiedziałam o sobie tyle rzeczy. Jest po prostu ideałem. Zakochałam się w nim. Tylko że to nie ma sensu. On ma dziewczynę. Kocha ją i wiem że jej nie zostawi choćby nie wiem co. Staram się z tym pogodzić.
Jak to pogodzic? Chcialabys zeby ją zostawil dla Ciebie? Szanowalabys takiego czlowieka, ktory zdradza innych?
Nie jest łatwo, ale jakoś wychodzi. Tylko co z tego. Każdego chłopaka porównuję do niego. Inaczej nie potrafię.
Zdaje sie ze sama nie widzisz w tym sensu, wiec nie musze komentowac.
I oczywiście każdy odpada.
Dlaczego? Dlatego ze ma dziewczyne? A moze dlatego, ze nie podrywa? Jesli wciaz chodzisz z kwasna miną, to chyba oczywiste, ze zaden nie prubuje. Usmiechnij sie kiedys do ludzi a zobaczysz, ze szybko sie to zmieni. Ludzie stronia od mrukow i nadetych. I wierz lub nie, ale nie ma tu nic do rzeczy dom czy pieniadze. Na 100% znasz jakas dusze towarzystwa, ktora nie rozjezdza sie drogim skuterem, nie ma komorki za 1000zl, i nie jezdzi co roku na Malte. To co ludzi ze soba zbliza to ich otwarte charaktery.
Jestem idiotką powinnam się z tym pogodzić, ale ja nie potrafię! Nienawidzę siebie za to :/.
Mowilem juz - naduzywasz tego slowa. Twoj brak samoakceptacji lezy najpewniej w popapranych relacjach rodzinnych, nie w Twoim wygladzie.
Nienawidzę siebie za to że jestem głupia. Że jestem brzydka.
O gustach nie mowie, poza tym fotki nie widzialem. Ale slowo pisane mowi cos o Tobie. Piszesz raczej z sensem, powaznych bledow nie zauwazylem. To, co piszesz, mowi mniej wiecej tyle, ze do idiotki to Ci troche brakuje, i ze zamiast postawic sobie wyzej poprzeczke chowasz sie pod materac. Droga uzalania sie nad soba to droga donikad. Chyba ze do deprechy. Na Twoim miejscu pokazalbym ten post mamie, a moze nawet tacie, w zaleznosci od tego co mama powie. Jesli mama nie okaze zrozumienia, to jest jeszcze szkolny psycholog. To raz. A dwa to Twoj wiek. Slyszalas kiedys o postawie buntu w wieku dojrzewania?
Że nie mam pieniędzy, a ojciec który je ma bo dużo zarabia nigdy mi nic nie da. Nienawidzę się za to że nie mogę przyznać się do swojego domu. Nie mogę bo wygląda fatalnie. Jedna wielka rudera. Dlaczego? Bo mój ojciec to skończony idiota. Zaczyna nie kończy i wychodzi jedno wielkie gówno. Nienawidzę tego.
No i mamy potwierdzenie tego co napisalem. Jesli nie szanujesz swojego ojca tzn, ze relacje w rodzinie do najlepszych nie naleza. Poza tym odkrywam tu mala sprzecznosc: skoro jest takim idiota i nic mu nie wychodzi, to skad niby ma ta "kase" o ktorej bylo wyzej? Zdaje sie ze Twoje samonakrecenie ponioslo Cie gdzies w chmury.
Nienawidzę siebie też za to, że pomimo tego że tak bardzo chciałabym popełnić samobójstwo to i tak tego nie zrobię, bo nie potrafie!
To i bdb. Po co skakac z okna? Lepiej rozwiazac problem niz zakopywac go 2m pod ziemia razem z Toba ;) Wyzej jest wskazowka i sugestia zrodla problemu. A prywatnie doradze jeszcze: przestan patrzec w krzywe zwierciadla, przybiera to u Ciebie forme obsesji. Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ze źródłem problemu na pewno miałeś racje. Różne popaprane sytuacje w domu zostawiają ogromny ślad na mojej psychice i jestem tego świadoma. Relacje w domu są... powiedzmy nie takie jak powinny... Z tym że skoro nawet w domu obrzucają mnie za wszystko błotem i ciągle choćby nie wiem co wytykają błędy, nie dają zapomnieć jaka to ja jestem głupia, bezmyślna i ogólnie zła, to jak ja sama mam uważać inaczej? Nawet gdy zacznę myśleć o sobie inaczej to rodzinka i tak sprowadza mnie na ziemię.

Co do ojca to jest on idiotą. Poważnie, bez naciągania jest takim idiotą, że aż mnie to przeraża (w końcu jestem jego córką, geny i tak dalej...). Skąd ma kase? Pracuje w policji na stanowisku gdzie ludzie totalnie nic nie robią i dostaje za to 3-4tys. Sam ubiera się w firmowych sklepach, nigdzie indziej nie pójdzie, a gdy mama go prosi żeby mi dał na ubrania (nie chodzi o duże sumy) bo już nie mam w co się ubrać, to drze morde że mam w czym chodzić. Bo w końcu mam jakieś stare szmaty, a jak nie to on mi może użyczyć swoich znoszonych koszulek. Sytuacja autentyczna.

W ogóle brak mi słów co do mojego ojca i całe życie obiecuje sobie że jak ja być może będę coś w życiu miała, a on będzie potrzebował to mu nic nie dam. Tak jak on całe życie mi :).

Apropo tego chłopaka... Chodzi o to że gdy patrzę na innych dostrzegam w nich tylko rzeczy których nie mają, a on ma. Pomimo tego, że nie są to jakieś straszne rzeczy to i tak włącza mi się już jakaś blokada i koniec. Wiem że to nie ma sensu...

A co do słowa 'nienawidzę' to piszę dokładnie to co myślę. Gdybym napisała inaczej, nie byłoby to zgodne z moimi uczuciami, aczkolwiek postaram się hamować.

 

Wiem że w waszych oczach użalam się nad sobą. Ja sama pisząc to wszystko czuję się źle, bo wiem że niektórzy mają gorzej itd... Ciężko mi się pisze, bo to tak jakbym pokazywała całemu światu jaka jestem słaba, bo nie potrafię poradzić sobie ze swoimi problemami... Z tym że z dtugiej strony ile można to wszystko trzymać w sobie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chce wszystkich wkładać do jednego worka, ale Twój ojciec ma naprawdę stresującą pracę. MOze patrzeć przez jej pryzmat na wszystko co go otacza, jednocześnie nei dostrzegając problemu. To jest podswiadome. No bo jak to..... Policjant?Urzednik państwowy? problemy z pracy przenosi napewno na grunt rodzinny.

Mogę sie mylić, ale uwierz......znam wiele rodzin, gdzie jedna osoba jest policjantem, przeważnie jest to mężczyzna i akurat w tych rodzinach zawsze istnieje jakiś problem.

 

Tak jak napisał Majster........problem jest w stosunkach panujących w Twojej rodzinie. To ona jest odpowiedzialna za Twoje patrzenie na świat, na Twoje relacje międzyludzkie itp. No bo i skąd masz wiedziec jak postepować i myśleć inaczej? Funkcjonujesz wg wzorców, które zostaly "wszczepione" Tobie podświadomie przez ojca i matkę.Przecież to oni Ciebie wychowywali w takim, a nie innym "schemacie".

To można zmienić.Naprawdę.

Raz .........jesteś jeszcze na ich utrzymaniu, jest w Tobie bunt,że nie może być inaczej....tak jak Ty byś chciała. Zresztą Ty mozesz nawet nie zdawać sobie sprawy z tego co byś chciała.

A probowałaś porozmawiać z tatą? Masz wyrobione swoje zdanie na jego temat...mówisz o nim,że jest idiotą.Słuchaj...rodziców się nie wybiera, nie zmienisz ich, możesz zmienic sama siebie. Musiałabyś zrozumieć. Wiesz...i często jest tak,że rodzice też funkcjonują na bazie znanych im wzorców, które często przenosza na swoj grunt rodzinny. Im też wszczepili pewne zasady babcia i dziadek-ich rodzice.

Dlatego Majster zapytał Ciebie o relacje w rodzinie, z wujkami, ciotkami, babciami itp.

Napewno ojca kochasz na swój sposób. A jednocześnie mówisz o nim idiota.

Nie wiem czy tu pomoże szczera rozmowa z tatą, ale powinnas spróbować. Ojciec Ciebie kocha. On nawet nie wiedzac,ze krytykując Ciebie...tak naprawdę przenosic moze swoje niedoskonałości, wady utożsamiając je z Tobą , z matką itp.

To nie jest łatwy temat.

A myślałaś o terapii? Porozmawiaj z rodzicami,powiedz co Ciebie dręczy, powiedz,że postanowiłaś pójść do specjalisty w zwiazku ze swoimi problemami. Może to cos zmieni.

W każdym bądź razienie mozesz myślec o sobie w takich kategoriach,ze jesteś taka i owaka.

Życzę Tobie, abyś zrozumiała,że nie jesteś bezwartościowym człowiekiem, nawet kiedy to słyszysz z ust bliskich Tobie osób.

Jesteś wrazliwą osobą. Ranią Ciebie słowa innych. Nad tym można popracować, uwierz, nie jest to proste, ale naprawdę można.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Testując stabilizatory doszedłem do wniosku że trochę robią ze mnie misia koale...może nie zamuleńca, ani nie rozdrażniają zanadto., ale w każdym bądź razie nic się nie chce....nie za bardzo rano chce się z łóżka wstawac...a jak z rana jeszcze zapodam połóweczke to utwierdzam się w przekonaniu, że niezły ze mnie miś koala...

...W sumie nie są złe te leki....Wyłączają przeżywanie....taką reakcję na stres....ale kosztem takiego delikatnego podmęczenia.....wolał bym byc pełnym żecia pniakiem otpornym na stres, niż zmęczonym pniakiem....

....Więc ja uderzam w jeszcze jednego eksperymenta....Na wieczór będę zapodawał kambamazepinę, bo zdaję się że fajne się po niej śpi i czuc ją chyba następnego dnia....ale rano przydał by mi się jakiś ogień.....i w tym celu odkurzę ....może Werbutrin....ale tym razem rozpierdziele noże na pół.....może mnie nie zamiecie a jednocześnie doda energii..........

........Przydał by mi się jakiś lek, który działa na dopaminkę i norradrenalinkę , ale może nie tak brutalnie jak Werbutrinn po ktrórym po 1 tbl się czuję trochę jak po amfetaminie.....oczywiście stabilizatory przy mojej cholernej wrażliwości na świat to podstawa.....no i coś spróbuję sklecic, żeby dobrze mi się żyło. Może w końcu mi się uda.......................

.....Czy ścięcie o połowe dawki Werbutrinu( tam nawet nie ma miejsca na przełamanie, będę musiał brutalnie przekroic nożem)

Spowoduję subtelniejsze zadziałanie na te receptory? Na to pytanie zapewne nikt mi nie odpowie.....to się okaże......

Jak zacznie mnie napędzac hujowowo to odrazu zrezygnuję z tej decyzjii.....i może poptytam się o coś jeszcze subtelniejszego, bo jedak taki delikatny power by się chyba przydał, ale bardzo delikatny....

......

 

[Dodane po edycji:]

 

Fajnie chłodzą zarówno Werbutriin jak i Mocloxil....takie przeciwstawne działanie do tych wszystkich pierdolonych srii, po których czuje się jak w piecu, jak w klatce swojego ciała...

...trochę po kombinuje na mimimimimimmalnych dawkach.., w połączeniu ze stabil.......może to będzie to?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o rozmowę z rodzicami to na pewno nie. Z ojcem w ogóle nie rozmawiam, jeśli mnie o coś pyta ograniczam się do jak najkrótszych odpowiedzi. Kiedy pyta o coś, np. gdzie idziesz to zawsze wymyślam najprostszą odpowiedź, bo jak mu powiem prawdę to zawsze ma jakieś pretensje, zawsze... Nie mówię mu prawdy, bo tak mi wygodniej, w końcu po co słuchać tych wszystkich pretensji i zastrzeżeń do mnie i do tego co robię. On nic nie rozumie, nic nie potrafi zrozumieć. Nie rozumie że czasem potrzebuję gdzieś wyjść, według niego powinnam 24 na dobe siedzieć w domu i pomagać mu w jakiś bezsensownych pracach które absolutnie nic nie przynoszą...

Mama rozumie odrobinę więcej, ale z nią też ostatnio w ogóle nie rozmawiam. Gdy wracam do domu to po prostu opadam z sił gdy patrzę na to wszystko. Wtedy już nic mi się nie chce. Myślę że problemy z rozmową z mamą są trochę dlatego że w głębi serca mam do niej ogromny żal o to że jest jak jest, że w ogóle za niego wyszła, że mnie urodziła, a nie tak jak ojciec chciał usunęła. Wiem że to nie fair gdy tak mówię i myślę, ale tak właśnie czuję.

Poza tym ciężko mi się rozmawia o moich problemach. O wiele łatwiej jest to wszystko tu po prostu napisać. Gdy czasem miałam jakiś problem to podczas rozmowy z mamą lub z kimkolwiek innym dosłownie duszę się własnymi łzami. Nie potrafię wydusić słowa. Podczas pisania też jest ciężko, ale to i tak łatwiejsze niż żeby to powiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o rozmowę z rodzicami to na pewno nie. Z ojcem w ogóle nie rozmawiam, jeśli mnie o coś pyta ograniczam się do jak najkrótszych odpowiedzi. Kiedy pyta o coś, np. gdzie idziesz to zawsze wymyślam najprostszą odpowiedź, bo jak mu powiem prawdę to zawsze ma jakieś pretensje, zawsze...

Wogule się nie stara? Nie chce zacząć chodzić na terapię rodzinną razem z mamą?

Nie mówię mu prawdy, bo tak mi wygodniej, w końcu po co słuchać tych wszystkich pretensji i zastrzeżeń do mnie i do tego co robię. On nic nie rozumie, nic nie potrafi zrozumieć. Nie rozumie że czasem potrzebuję gdzieś wyjść, według niego powinnam 24 na dobe siedzieć w domu i pomagać mu w jakiś bezsensownych pracach które absolutnie nic nie przynoszą...

Znam to powiedz delikatnie i bez emocji, że nie interesuje Cię to, wolisz robić coś innego, powinien zrozumieć

Mama rozumie odrobinę więcej, ale z nią też ostatnio w ogóle nie rozmawiam. Gdy wracam do domu to po prostu opadam z sił gdy patrzę na to wszystko. Wtedy już nic mi się nie chce. Myślę że problemy z rozmową z mamą są trochę dlatego że w głębi serca mam do niej ogromny żal o to że jest jak jest, że w ogóle za niego wyszła, że mnie urodziła, a nie tak jak ojciec chciał usunęła. Wiem że to nie fair gdy tak mówię i myślę, ale tak właśnie czuję.

Poza tym ciężko mi się rozmawia o moich problemach. O wiele łatwiej jest to wszystko tu po prostu napisać. Gdy czasem miałam jakiś problem to podczas rozmowy z mamą lub z kimkolwiek innym dosłownie duszę się własnymi łzami. Nie potrafię wydusić słowa. Podczas pisania też jest ciężko, ale to i tak łatwiejsze niż żeby to powiedzieć.

Rozumiem jak to jest, twoim rodzicom przydała by się terapia rodzinna, a co do Ciebie to myślałeś o pogadaniu z psychologiem ?

Widzę, iż to zaszło daleko i ciężko Ci sobie poradzić z tym wszystkim.

Trzymam Kciuki.!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh dzięki za te kciuki :)

Co do terapii dla rodziców to absolutnie nie ma szans... Ojciec w życiu nie pójdzie... Z resztą ja raczej też... Nie wiem czy dałabym rade... Nie potrafię od tak o tym wszystkim komuś mówić. Z resztą terapie jakoś zawsze kojarzyły mi się z jakimiś świrusami. Wiem że tak nie jest, ale takie przekonanie tkwi w mojej głowie. Poza tym gdybym chodziła na terapię, to rodzice widzieliby że gdzieś wychodzę, a nie powiedziałabym im że chodzę na terapię... No bo co, miałabym powiedzieć ojcu że chodzę na terapię, bo tak mi zjechał psychikę że już sobie nie radzę? Nie mogłabym, a co innego wymyślić? Nic, a nie mogłabym od tak sobie wychodzić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie powiedziałabym im że chodzę na terapię... No bo co, miałabym powiedzieć ojcu że chodzę na terapię, bo tak mi zjechał psychikę że już sobie nie radzę?

A dlaczego nie? Wtedy problem będziesz miała nie ty, a on, będzie (że się tak wyrażę) będzie się musiał skonfrontować z problemem - że jego córka musi się leczyć. Moja rodzina raczej z troską zareagowała na moje problemy, choć chyba trochę mnie uważają za świruskę ;) ale oni są nie lepsi więc cóż. Myślę że twoja rodzina potrzebuje uleczenia równie bardzo jak ty, ale się tego kroku nie podejmie, a ty możesz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×