Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przemoc finansowa


Wiki1980

Rekomendowane odpowiedzi

iiwaa, ja nie uważam, że każdy musi pracować (choć uważam, że powinien). Dlatego nie uważam tego za główny problem. Natomiast uważam, że każdy związek nie tylko powinien, ale musi być oparty na szacunku i równości, więc moim zdaniem problem wynika z ich relacji. Można ułożyć sobie związek, w którym jedno nie pracuje tak, że nie trzeba błagać drugiej strony o pieniądze. Ale to wymaga chęci i zaangażowania obu osób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

iiwaa, ja nie uważam, że każdy musi pracować (choć uważam, że powinien). Dlatego nie uważam tego za główny problem. Natomiast uważam, że każdy związek nie tylko powinien, ale musi być oparty na szacunku i równości, więc moim zdaniem problem wynika z ich relacji. Można ułożyć sobie związek, w którym jedno nie pracuje tak, że nie trzeba błagać drugiej strony o pieniądze. Ale to wymaga chęci i zaangażowania obu osób.

 

I mimo wszystko, drugiej stronie zawsze może odbić i strzelić coś do głowy i może zrobić ze swoją gotówką co zechce.

Ciężko mówić, że w związku coś być musi, bo to umowa między dwoma osobami.

Ciężko mówić o równości, bardziej to równowartościowość.

A już jeszcze ciężej mówić o równości, jeżeli jedna strona nie jest w stanie sama kupić sobie zupełnie nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiki1980

 

W czasie kiedy Ty pracowałaś to jak to wyglądało? Mieliście wspólne pieniądze czy każde z Was rozdysponowywało swoją "działką"?

 

On podejmuje decyzje sam nie pytając mnie o zdanie.

 

A próbowałaś się nie zgodzić na ta to co on zaproponuje? Jeśli na to pozwalasz i pozwalałaś w przeszłości to nie dziwię się, że nie traktuje poważnie Twojego zdania.

 

A wcześniej stwierdził że on nie jest nauczony żeby to kobieta rządziła finansami w domu i haracz nie będzie płacił .

 

Jesteście małżeństwem od 5 lat, znacie się zapewne trochę dłużej więc - czy tak było od początku Waszej znajomości?

Nie chce mi się wierzyć, że taka sytuacja zaistniała nagle.

 

Przecież jeśli się z kimś wiążemy to nie z przypadku i powinniśmy znać poglądy tej osoby, również jeśli chodzi o kwestie finansowe.

Nie widziałaś jakie on ma do tego podejście? Spytałaś go o to dopiero po pięciu latach małżeństwa?

 

Wiem, że ludzie bardzo się od siebie różnią ale ciężko jest mi sobie wyobrazić tak funkcjonujący związek.

 

 

Nie wierze, że wcześniej było w porządku a zmieniło się to po jakimś czasie (tak jak nie wierzę, że mężczyzna bijący żonę po ślubie nigdy wcześniej nie dawał sygnałów agresywnego zachowania ). W takim wypadku - dałaś przyzwolenie aby Cię tak traktował i uświadomiłaś mu, że jeśli nie da Ci pieniążków - nie poradzisz sobie i będziesz go o nie prosiła (on to poczucie pewności pewnie lubi i czuje się dobrze z myślą, że ktoś jest od niego zależny - a dobrze wiemy, że mogłabyś sobie poradzić skoro pracowałaś w PL i szło Ci dobrze).

Postaw sprawę jasno:

a) albo układ "ludzki panie daj mi na nowe buty", traktowanie z jego strony ulegnie zmianie

b) albo oddajesz dziecko do żłobka i szukasz pracy

c) jest jeszcze inne rozwiązanie, z którego ja bym skorzystała nie mogąc wytrzymać takiego traktowania - odejść i na przyszłość nie wiązać się z osobą, o której wiemy, że " nie jest nauczony żeby to kobieta rządziła finansami w domu i haracz nie będzie płacił"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A uważasz kobiety, które zajmują się domem za utrzymanki bez godności?

 

O, przeoczyłam to pytanie, co prawda nie do mnie skierowane, ale pozwolę sobie odpowiedzieć.

 

Miałam kiedyś katechetę (katechetę, nie księdza, jeszcze jak chodziłam do szkoły i nie byłam ateistką). W liceum to było. To był mądry człowiek, nie był fanatykiem, w ogóle inna klasa niż np. taki Terlik czy radiomaryjne panie. Doktorat nawet miał z teologii, jego żona była rozwódką itp.

I ten człowiek powiedział kiedyś coś takiego: "dziewczyny, idźcie do pracy, choćbyście nie musiały pracować. Dlaczego? Żebyście miały o czym z mężem rozmawiać, bo mężczyzna naprawdę nie zainteresuje się przypaloną zupą". Miał rację, abstrahując od tego, że i dla mnie kobiety, które potrafią gadać o zupie, są "podejrzane".

 

20 lat temu byłam w takiej sytuacji, że nie musiałam ani pracować, ani się kształcić, właściwie nic nie musiałam robić. Mogłam spać do 10, a wybrałam zrywanie się o 6 i nie raz ślęczenie po nocach (bo wszystko brałam na siebie na uczelni, wszystko chciałam napisać, mieć same 5 itd.) i spanie po 2 godziny na dobę. Potem pracę połączoną z edukacją, a w wolnym czasie się dokształcałam, m.in. z literatury, sztuki i historii. Wiesz dlaczego? Żeby mieć do siebie szacunek (TO PRZEDE WSZYSTKIM!!!) i żeby być interesującą dla swojego męża.

I żeby nie wyjść kiedyś tam w rozmowie na głupią gęś, która nie wie nawet że słowa "całujcie mnie wszyscy w .... " to cytat z Tuwima.

 

Padły słowa, że on nie chce o niczym wiedzieć. Ale o czym ma słuchać? O tym, że zrobiła zakupy, posprzątała, ugotowała obiad, i tak codziennie? Też bym nie chciała o tym słuchać, a nie jestem mężczyzną. Brutalne, ale prawdziwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I mimo wszystko, drugiej stronie zawsze może odbić i strzelić coś do głowy i może zrobić ze swoją gotówką co zechce.

Jasne, że może. Wybacz, że to przytoczę, nie mam w intencji być złośliwa, ale kiedyś napisałaś (bodajże w odpowiedzi na post agusiiww), że nie rozumiesz braku zaufania w związku, zakładania, że ktoś komuś może zrobić jakiś numer. To mi trochę przypomina tę sytuację.

 

Ciężko mówić, że w związku coś być musi, bo to umowa między dwoma osobami.

Ok. Napisałam, że ja tak uważam. Każdy ustala swoje zasady, chociaż ciężko mi uwierzyć, że można stworzyć nietoksyczny związek np. bez szacunku dla drugiej osoby.

 

Ciężko mówić o równości, bardziej to równowartościowość.

Jak zwał, tak zwał. O to mi chodziło ;)

 

A już jeszcze ciężej mówić o równości, jeżeli jedna strona nie jest w stanie sama kupić sobie zupełnie nic.

Ja na to patrzę z perspektywy podziału obowiązków - on zarabia i nie zajmuje się domem, ona zajmuje się domem i nie zarabia. Oczywiście może być masę wariantów. Zresztą to wszystko to tylko takie gdybanie, bo nie wiemy tak naprawdę dlaczego u nich jest tak a nie inaczej (zakładam tu, że wcześniej przyjęłam błędnie, że to był jego pomysł, żeby ona siedziała w domu).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale o czym ma słuchać? O tym, że zrobiła zakupy, posprzątała, ugotowała obiad, i tak codziennie? Też bym nie chciała o tym słuchać, a nie jestem mężczyzną. Brutalne, ale prawdziwe.

 

Ależ kobiety nie będące czynnymi zawodowo, rozmawiają chyba nie tylko o sprawach ogólnodomowych. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie samokształcenia (tym bardziej kiedy siedzimy w domu i mamy na to czas, jak autorka tematu).

 

W przypadku autorki - myślę, że to nie jest kwestia tego, że nagle przestał interesować się tym co dzieje się w domu. Nie wiemy czy wcześniej prowadzili z wielką pasją dyskusje, czy również odbywało się to na zasadzie "jak tak Twój dzień"... Może to wcale nie uległo drastycznej zmianie, tylko dopiero teraz zaczęła dostrzegać te braki w komunikacji.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wierze, że wcześniej było w porządku a zmieniło się to po jakimś czasie (tak jak nie wierzę, że mężczyzna bijący żonę po ślubie nigdy wcześniej nie dawał sygnałów agresywnego zachowania ).

Też nie wierzę, ale niestety wiele kobiet jest ślepych na takie sygnały.

 

iiwaa, ja unikam generalizacji, bo każdy jest różny. Mogę się z Tobą zgodzić, że lepiej jest jak kobieta pracuje, bo to może rozwijać, dawać zajęcie, sprawiać przyjemność, dostarczać tematów do rozmowy itd. Tak, zgadzam się. Ale to nie oznacza, że będąc bezrobotną automatycznie jest się już nieatrakcyjną. O swoją atrakcyjność można zadbać też na inne sposoby (i nie mam akurat na myśli upiększania swojego ciała). Zresztą ogólnie uważam, że ludzie powinni dbać o swój rozwój, ale na pierwszym miejscu dla samych siebie, dopiero potem dla innych.

 

Ależ kobiety nie będące czynnymi zawodowo, rozmawiają chyba nie tylko o sprawach ogólnodomowych. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie samokształcenia (tym bardziej kiedy siedzimy w domu i mamy na to czas, jak autorka tematu).

O, właśnie ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I mimo wszystko, drugiej stronie zawsze może odbić i strzelić coś do głowy i może zrobić ze swoją gotówką co zechce.

Jasne, że może. Wybacz, że to przytoczę, nie mam w intencji być złośliwa, ale kiedyś napisałaś (bodajże w odpowiedzi na post agusiiww), że nie rozumiesz braku zaufania w związku, zakładania, że ktoś komuś może zrobić jakiś numer. To mi trochę przypomina tę sytuację.

Owszem, nie rozumiem i nie uważam, że mąż mi zrobi jakiś finansowy numer :D chyba że finansowy numer to kupno nowego telefonu - o takie rzeczy się siebie wzajemnie nie pytamy, nie konsultujemy, po prostu robimy co uważamy za słuszne, oboje. Ale u nas kwestie finansowe nigdy nie były powodem do jakichkolwiek nieporozumień jako małżeństwa, czasami jedynie w pracy, ale to już co innego.

 

Ciężko mówić, że w związku coś być musi, bo to umowa między dwoma osobami.

Ok. Napisałam, że ja tak uważam. Każdy ustala swoje zasady, chociaż ciężko mi uwierzyć, że można stworzyć nietoksyczny związek np. bez szacunku dla drugiej osoby.

Też tak uważam, ale jak zauważyłam, to różnie ludzie mają...

 

Ciężko mówić o równości, bardziej to równowartościowość.

Jak zwał, tak zwał. O to mi chodziło ;)

Równość dla mnie to by była, jakbym targała tak samo ciężką walizkę jak mąż i odsuwała mu krzesło jak on mi :D

Nierówność, jest dla nas, kobiet, korzystna, o ile jest równowartościowość :)

 

A już jeszcze ciężej mówić o równości, jeżeli jedna strona nie jest w stanie sama kupić sobie zupełnie nic.

Ja na to patrzę z perspektywy podziału obowiązków - on zarabia i nie zajmuje się domem, ona zajmuje się domem i nie zarabia. Oczywiście może być masę wariantów. Zresztą to wszystko to tylko takie gdybanie, bo nie wiemy tak naprawdę dlaczego u nich jest tak a nie inaczej (zakładam tu, że wcześniej przyjęłam błędnie, że to był jego pomysł, żeby ona siedziała w domu).

Ale nawet jeśli tak jest, to on nie za bardzo ma z nią o czym gadać... Tak szczerze mówiąc...

 

 

 

_________________________________________________________________________________________________

 

 

Matko Boska, po co te podróbki Omegi ktoś tutaj wrzuca? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ kobiety nie będące czynnymi zawodowo, rozmawiają chyba nie tylko o sprawach ogólnodomowych. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie samokształcenia (tym bardziej kiedy siedzimy w domu i mamy na to czas, jak autorka tematu).

 

Różnie z tym bywa, bo jak czasem coś usłyszę, to aż głowa boli, że można tyle o tym chrzanić ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ kobiety nie będące czynnymi zawodowo, rozmawiają chyba nie tylko o sprawach ogólnodomowych. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie samokształcenia (tym bardziej kiedy siedzimy w domu i mamy na to czas, jak autorka tematu).

 

Różnie z tym bywa, bo jak czasem coś usłyszę, to aż głowa boli, że można tyle o tym chrzanić ;)

 

:great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ kobiety nie będące czynnymi zawodowo, rozmawiają chyba nie tylko o sprawach ogólnodomowych. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie samokształcenia (tym bardziej kiedy siedzimy w domu i mamy na to czas, jak autorka tematu).

 

Różnie z tym bywa, bo jak czasem coś usłyszę, to aż głowa boli, że można tyle o tym chrzanić ;)

 

:D

 

To mam szczęście, że nie otaczają mnie takie osoby ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ależ kobiety nie będące czynnymi zawodowo, rozmawiają chyba nie tylko o sprawach ogólnodomowych. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie samokształcenia (tym bardziej kiedy siedzimy w domu i mamy na to czas, jak autorka tematu).

 

Różnie z tym bywa, bo jak czasem coś usłyszę, to aż głowa boli, że można tyle o tym chrzanić ;)

 

:D

 

To mam szczęście, że nie otaczają mnie takie osoby ;)

 

Może ja mam niską tolerancję :)

 

Ja po prostu nie cierpię chodzenia na łatwiznę.

A to jest pójście na łatwiznę (sama powiedziałaś - więcej czasu).

 

Nie wiem, teraz siedzę i poprawiam tekst z gorączką. Równie dobrze mogłabym powiedzieć mężowi, żeby z kimś tam pogadał, że wyślę go później. (czas mam do jutra do 8 rano). Ale tego nie zrobię, bo lubię znać swoją wartość.

Podobnie jest z pracą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nawet jeśli tak jest, to on nie za bardzo ma z nią o czym gadać... Tak szczerze mówiąc...

Pytanie czy jakby miał o czym, to by gadał.

 

Matko Boska, po co te podróbki Omegi ktoś tutaj wrzuca? :D

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze :D

Btw antywirus mnie ciągle informuje, że na tej stronie jest wirus :roll:

 

Ja po prostu nie cierpię chodzenia na łatwiznę.

A to jest pójście na łatwiznę (sama powiedziałaś - więcej czasu).

Z kolei ja nie lubię jak ktoś krytykuje inną osobę za to, że dokonała takiego wyboru a nie innego, nie znając dokładnie przyczyn. Dlatego tak drążę temat ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nawet jeśli tak jest, to on nie za bardzo ma z nią o czym gadać... Tak szczerze mówiąc...

Pytanie czy jakby miał o czym, to by gadał.

A tego już nie wiadomo.

Ale zauważyła jak jeden z moich współpracowników (nie mój mąż) traktuje pracowników. Aplikantki słucha z chęcią, dziewczyny która zajmuje się sprzątaniem niekoniecznie. Nie, że kogoś lekceważy, po prostu ocenia, że ta pierwsza ma istotniejsze rzeczy do powiedzenia.

 

Matko Boska, po co te podróbki Omegi ktoś tutaj wrzuca? :D

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze :D

Btw antywirus mnie ciągle informuje, że na tej stronie jest wirus :roll:

Mój nic. A jaki masz program?

No ale to już w drugim wątku. Sprzedać chce nas podróbki? :D Przecież Omegi za tysiąc złotych się nie kupi :D

 

Ja po prostu nie cierpię chodzenia na łatwiznę.

A to jest pójście na łatwiznę (sama powiedziałaś - więcej czasu).

Z kolei ja nie lubię jak ktoś krytykuje inną osobę za to, że dokonała takiego wyboru a nie innego, nie znając dokładnie przyczyn. Dlatego tak drążę temat ;)

Rozumiem, ale to nie jest takie małe dziecko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może ja mam niską tolerancję :)

 

Chyba nikt nie chciałby słuchać szczegółowych opowieści z życia domowego non-stop, wraz z przedstawieniem kosztorysu wakacji (wiem, że takie fiołki się zdarzają).

Mnie skutecznie udało się wyeliminować takie delikwentki z otoczenia, bo po prostu nie umiem o takich sprawach rozmawiać i szybko tracę zainteresowanie.

Zakładam więc, że jeśli ktoś ma nadprogramowo wolny czas to wykorzystuje go w sposób produktywny - dla mnie właśnie nauka jest sposobem na zapełnienie takiego czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może ja mam niską tolerancję :)

 

Chyba nikt nie chciałby słuchać szczegółowych opowieści z życia domowego non-stop, wraz z przedstawieniem kosztorysu wakacji (wiem, że takie fiołki się zdarzają).

Mnie skutecznie udało się wyeliminować takie delikwentki z otoczenia, bo po prostu nie umiem o takich sprawach rozmawiać i szybko tracę zainteresowanie.

Zakładam więc, że jeśli ktoś ma nadprogramowo wolny czas to wykorzystuje go w sposób produktywny - dla mnie właśnie nauka jest sposobem na zapełnienie takiego czasu.

 

Hahaha :D

To nawet nie wiesz, jak się mylisz.

Pochodzę z... niespecjalnej - tak to nazwijmy - rodziny i środowiska

I wiem, czym się zapełnia tam czas. Serialami paradokumentalnymi.

Dla mnie to jest lekka kpina, ale cóż...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale nawet jeśli tak jest, to on nie za bardzo ma z nią o czym gadać... Tak szczerze mówiąc...

Pytanie czy jakby miał o czym, to by gadał.

A tego już nie wiadomo.

Dlatego czekam, czy autorka tematu napisze coś jeszcze, co by nam dało więcej materiału do dyskusji bez gdybania ;)

 

Ja po prostu nie cierpię chodzenia na łatwiznę.

A to jest pójście na łatwiznę (sama powiedziałaś - więcej czasu).

Z kolei ja nie lubię jak ktoś krytykuje inną osobę za to, że dokonała takiego wyboru a nie innego, nie znając dokładnie przyczyn. Dlatego tak drążę temat ;)

Rozumiem, ale to nie jest takie małe dziecko...

Nie jest, ale

1. każdy ma prawo wyboru

2. każdy popełnia błędy (mniejsze lub większe).

Ja do tego podchodzę tak, że chcę najpierw dokładniej poznać problem, dostrzec (w miarę, oczywiście, bo w pełni się nie da, szczególnie w necie) jak taka relacja wygląda, a dopiero potem doradzać. Bo taka natychmiastowa rada "idź do pracy" skierowana do bezrobotnej, o której się mało wie, to dla mnie troszeczkę jak niedawno udzielona na tym forum rada:

Jakaś słaba jestem.

To nie bądź :)

 

Hahaha :D

To nawet nie wiesz, jak się mylisz.

Pochodzę z... niespecjalnej - tak to nazwijmy - rodziny i środowiska

I wiem, czym się zapełnia tam czas. Serialami paradokumentalnymi.

Dla mnie to jest lekka kpina, ale cóż...

Ale przecież nie każdy związek/rodzina są takie same.

 

 

Spamer zniknął! Znaczy się mody nie śpio :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hahaha :D

To nawet nie wiesz, jak się mylisz.

Pochodzę z... niespecjalnej - tak to nazwijmy - rodziny i środowiska

I wiem, czym się zapełnia tam czas. Serialami paradokumentalnymi.

Dla mnie to jest lekka kpina, ale cóż...

 

Rozumiem to, ale trzeba wziąć też pod uwagę, ze ludzie mają różne potrzeby.

Ja nie będę oglądała telewizji a Pan X nie będzie podskakiwał na wiadomość o Don Giovannim w pobliskiej operze.

Nie potępiam prostych osób, które wolą seriale bo przeważnie nie zostali oni przygotowani na odbiór czegoś, co będzie wymagało pomyślunku. Chyba, że ktoś świadomie broni się przed wzbogacaniem swojego życia i mając wybór - kieruje się w stronę łatwej rozrywki.

 

Nie możemy oczekiwać, że osoba dla której wpojoną rozrywką było chodzenie na festyn w rytm disko polo, nagle zacznie oglądać ze zrozumieniem filmy Felliniego.

Potrzebny byłby jakiś impuls, a o taki ciężko w czasach kiedy chłam praktycznie wchodzi oknem. I ludzie biorą to za oczywistość.

 

Odnośnie do autorki - po prostu zakładam tę lepszą wersję i choć wiem, że bywa inaczej to ciężko mi patrzeć przez pryzmat inny niż środowisko, w którym sama funkcjonuję. Mam więc nadzieję, że to osoba, która swojego czasu nie marnuje na to co podane na tacy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlatego czekam, czy autorka tematu napisze coś jeszcze, co by nam dało więcej materiału do dyskusji bez gdybania ;)

Jestem ciekawa, czy autorka tu zagląda :)

 

Nie jest, ale

1. każdy ma prawo wyboru

2. każdy popełnia błędy (mniejsze lub większe).

Ja do tego podchodzę tak, że chcę najpierw dokładniej poznać problem, dostrzec (w miarę, oczywiście, bo w pełni się nie da, szczególnie w necie) jak taka relacja wygląda, a dopiero potem doradzać. Bo taka natychmiastowa rada "idź do pracy" skierowana do bezrobotnej, o której się mało wie, to dla mnie troszeczkę jak niedawno udzielona na tym forum rada:

Jakaś słaba jestem.

To nie bądź :)

To ostatnie zabawne :D

Ale pytanie - dlaczego autorka nie poszła do pracy i dlaczego zgodziła się na taki układ. Ale na to czekamy :)

 

Hahaha :D

To nawet nie wiesz, jak się mylisz.

Pochodzę z... niespecjalnej - tak to nazwijmy - rodziny i środowiska

I wiem, czym się zapełnia tam czas. Serialami paradokumentalnymi.

Dla mnie to jest lekka kpina, ale cóż...

Ale przecież nie każdy związek/rodzina są takie same.

Racja, chodziło mi o to, że dużo wolnego czasu nie oznacza od razu automatycznie edukowania się lub ambitnego spędzania tego czasu.

 

Spamer zniknął! Znaczy się mody nie śpio :D

Ten sprzedawca ubrań i zegarków? :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hahaha :D

To nawet nie wiesz, jak się mylisz.

Pochodzę z... niespecjalnej - tak to nazwijmy - rodziny i środowiska

I wiem, czym się zapełnia tam czas. Serialami paradokumentalnymi.

Dla mnie to jest lekka kpina, ale cóż...

 

Rozumiem to, ale trzeba wziąć też pod uwagę, ze ludzie mają różne potrzeby.

Ja nie będę oglądała telewizji a Pan X nie będzie podskakiwał na wiadomość o Don Giovannim w pobliskiej operze.

Nie potępiam prostych osób, które wolą seriale bo przeważnie nie zostali oni przygotowani na odbiór czegoś, co będzie wymagało pomyślunku. Chyba, że ktoś świadomie broni się przed wzbogacaniem swojego życia i mając wybór - kieruje się w stronę łatwej rozrywki.

 

Nie możemy oczekiwać, że osoba dla której wpojoną rozrywką było chodzenie na festyn w rytm disko polo, nagle zacznie oglądać ze zrozumieniem filmy Felliniego.

Potrzebny byłby jakiś impuls, a o taki ciężko w czasach kiedy chłam praktycznie wchodzi oknem. I ludzie biorą to za oczywistość.

 

Odnośnie do autorki - po prostu zakładam tę lepszą wersję i choć wiem, że bywa inaczej to ciężko mi patrzeć przez pryzmat inny niż środowisko, w którym sama funkcjonuję. Mam więc nadzieję, że to osoba, która swojego czasu nie marnuje na to co podane na tacy.

 

W domu też nie byłam przygotowana na odbiór czegoś ambitniejszego :)

 

Powiem tak, nie każę mu od razu oglądać Felliniego i biec do opery na Carmen.

Ale między takim chłamem a kulturą wyższą jest jeszcze coś pośredniego, i to całkiem szeroki wachlarz.

Nie wiem, np. taki Titanic - lekki film, który każdy zrozumie, acz nie jest to jakieś pseudoaktorskie dno. Zapach kobiety, American beauty, Piękny umysł, Zielona mila. Przeciętny odbiorca - moim zdaniem - nie powinien mieć problemów ze zrozumieniem filmu.

Jest naprawdę bardzo dużo filmów, które są dostępne dla każdego i zrozumie je każdy, ale nie są serialami paradokumentalnymi.

Toż to już taki Harry Potter jest o niebo lepszy niż to coś, co w tej telewizorni serwują (Pottera oglądałam, mimo mojego wieku, czytałam nawet :D )

Sama nie jestem przeciwniczką tego, żeby obejrzeć coś lżejszego. Ale nie taki chłam. Mnie kiedyś koleżanka podesłała dla żartu fragment tego, to mnie zatkało.

 

Co do filmów - tak na marginesie - jeśli nie oglądałaś "Wielkiego piękna" to polecam naprawdę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie uważam disco polo za wysokiej klasy rozrywkę, nie lubię tej muzyki, ale nie będę wrzucać każdego jej amatora do wora z napisem "wieśniak". Każdy po prostu lubi co innego, nam się może nie podobać, ale to niekoniecznie oznacza, że ktoś jest przez to gorszy.

 

Odnośnie do autorki - po prostu zakładam tę lepszą wersję (...) Mam więc nadzieję, że to osoba, która swojego czasu nie marnuje na to co podane na tacy.

Ja też.

 

Jestem ciekawa, czy autorka tu zagląda :)

Wydaje mi się, że dużo nowych użytkowników zakłada temat i nie siedzi na forum czekając na odpowiedź. Zobaczymy

 

Racja, chodziło mi o to, że dużo wolnego czasu nie oznacza od razu automatycznie edukowania się lub ambitnego spędzania tego czasu.

No właśnie. Dużo wolnego czasu oznacza tylko dużo wolnego czasu :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiki1980, wyjasnij facetowi ze opieka nad dziecmi to tez praca, jak nie chce słuchac to powiedz wprost ze powietrzem nie zyjesz, znajdz prace, usamodzielnij sie, a co dalej postanowisz. Jak miedzy Wami nie ma juz uczucia i w sumie zyjecie obok siebie z jego pretensjami to moze lepiej pomyslec o rozejsciu i ulozeniu sobie zycia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anka szklanka

Przed ślubem pieniędzmi rozporzadzałam ja. Ale mieszkaliśmy w Polsce i tyle nie zarabiał. Siedział cicho bo ma pełno długów . Był bardziej zależny odemnie bo ja praca w budżetowe a on komornik na głowie. Więc nawet telefonu w salonie nie mógł wziąć. A jak tylko wyjechał do De to zmienił się o 360°. Jeżeli chodzi o Twoje podpowiedzi :

 

a) albo układ "ludzki panie daj mi na nowe buty", traktowanie z jego strony ulegnie zmianie

b) albo oddajesz dziecko do żłobka i szukasz pracy

c) jest jeszcze inne rozwiązanie, z którego ja bym skorzystała nie mogąc wytrzymać takiego traktowania - odejść i na przyszłość nie wiązać się z osobą, o której wiemy, że " nie jest nauczony żeby to kobieta rządziła finansami w domu i haracz nie będzie płacił"

 

To odejście od niego jest najbardziej możliwe. Ja już mam dosyć rozmów, kłótni. Po prostu dosyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Iwwa

Ale pytanie - dlaczego autorka nie poszła do pracy i dlaczego zgodziła się na taki układ. Ale na to czekamy :)

To Ci napisze. Zgodziłem się na taki układ bo miałam noworodka. Teraz ten noworodek ma 3 latka i idzie do przedszkola. A ja próbuję coś zrobić z moim życiem. On od 3 lat się nie zmienił na lepsze. Jak widzisz poszła bym do pracy ale nie z dzieckiem na plecach. Chyba że Ty tak potrafisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×