Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak wytłumaczyć się ze zmarnowanych lat i nerwicy lękowej?


Rekomendowane odpowiedzi

Blue blue ribbon, wiec poprostu miałem pecha :) oł jeeeah

Dużo ludzi ma pecha. Nie ma kogo winić, trzeba w sobie naprawiać destrukcyjne przekonania i wpajać dzieciom dobre, żeby te przekazywały swoim dzieciom dobre i w ten sposób za kilkadziesiąt pokoleń ludzkość się uleczy :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, Nieadekwatnych czyli jakich? Wszystkie pewnie nabyte od rodziców lub z powodu izolacji od otoczenia.

Mam takie reakcje:

-odczuwam spory lęk nawet z powodu niewulgarnego okrzyczenia (nasilało się to u mnie z wiekiem)

-odczuwam nienawiść do okazywania i mówienia o miłości w mojej obecności

-nie mam umiejętności emocjonalnego identyfikowania miłości (od zawsze, odkąd pamiętam), nie identyfikowałem nigdy u siebie nawet odczuwania miłości do rodziców

-byłem w dzieciństwie obojętny na okazywanie miłości przez matkę i babcię

-emocjonalnie postrzegam przytulanie jako litość, słabość

-miałem kilkuletnią serię koszmarów sennych o tej samej tematyce i paraliżów przysennych, która miała miejsce w drugiej połowie dzieciństwa, a część lęków po niej trwa do dziś

-odczuwam spory lęk przed odrzuceniem (od zawsze, odkąd pamiętam)

-mam paranoiczne nastawienie do dzieci, nastolatków i psów (do dzieci i nastolatków od zawsze, do psów później)

-zaburzenia seksualne, libido mam nakierowane na pewne sprawy nieseksualne; odczuwam obrzydzenie i nienawiść do seksu i w ogóle wszelkiej erotyki oraz obrzydzenie do dotykania swojego penisa podczas masturbacji i chwilę po niej, w wyniku czego stosuję nietypowy sposób masturbacji

-odczuwam nienawiść do psów

-miewam momenty odczuwania silnej złości z błahych powodów, czasem z fantazjami o ostrej przemocy fizycznej wobec rodziców

-odczuwam niechęć do rodziców

-jestem sporo wstydliwy nie tylko przed relacjami z innymi, ale także przed pewnymi innymi rzeczami

-codzienne, często kołyszę się

 

W mojej rodzinie jedynie we wczesnym dzieciństwie było trochę przemocy psychicznej pomiędzy rodzicami; nigdy nie byłem ostro krytykowany; miałem raczej normalnie okazywaną miłość przez matkę i babcię; w szkole nie miałem jakichś bardzo ostrych dokuczań ze strony rówieśników; z psami również nie miałem złych przeżyć; nie miały miejsca żadne sytuacje, które mogłyby obrzydzić mi sprawy seksualne, ani nakierować moje libido na sprawy nieseksualne; nikt z rodziców nie złości się z błahych powodów; nie było sytuacji, w której ktoś by mnie zawstydzał przed tym, czego obecnie się wstydzę; nie było również sytuacji, które obiektywnie mogłyby spowodować taki stres, że potrzebuję kołysania się, jako uspokajacza.

 

Tak więc te reakcje są nieadekwatne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Blue blue ribbon, to zacznij ode mnie i mojego mózgu :P

Uważam, że trzeba zacząć od siebie, wtedy można pomagać innym samą obecnością, przykładem.

Mi na prawdę pomogło kiedyś prowadzenie dziennika i zapisywanie w nim codziennie po kilkanaście razy pewnych zdań, które określały to, jaka jestem (raczej jaka chciałabym być, ale pisałam w czasie teraźniejszym oczywiście). Robiłam to z wiarą w to, co piszę i wkładałam w to uczucia, odtwarzałam emocje, nic do stracenia, a było to w miarę przyjemne.

Dało mi to dużo siły i odwagi, oraz optymizmu. Przyniosło też pozytywne zdarzenia.

Może znowu zacznę to stosować...

 

mark123 - może złapałeś coś podświadomie, od drobiazgów, z pozoru niewinnych. Rodzina nie musi być patologiczna, żeby zaburzyć sobie psychikę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123 - może złapałeś coś podświadomie, od drobiazgów, z pozoru niewinnych. Rodzina nie musi być patologiczna, żeby zaburzyć sobie psychikę.

No od drobiazgów; zaburzona chemia mózgu prawdopodobnie "stworzyła" w głowie spory "wzmacniacz" złych sytuacji, który przetwarzał drobne negatywne bodźce zewnętrzne na silne.

 

-- 26 kwi 2014, 18:05 --

 

U mnie prawie cała rodzina to osoby znacznie nadużywające alkoholu. Zarówno od strony ojca jak i od strony matki. Nie nazwałbym ich wszystkich alkoholikami bo dla mnie alkoholik to osoba, która pije dzień w dzień, aż do zgonu. Ja właśnie nie wiem czemu moi rodzice we wszystkim mnie wyręczali. Od zawsze mówili mi, że nic nie umiem i lepiej bym się za nic nie brał. To dla mnie kompletnie niezrozumiałe zachowanie z ich strony bo jak dziecko może cokolwiek umieć jeżeli rodzic go niczego nie nauczył? Wiele razy ojciec mi mówił, że jak był w moim wieku to robił to i tamto, potrafił to i tamto, a ja to nic nie umiem. Wtedy jeździ po mnie i wymienia czego nie zrobiłem, a co powinienem. Gdy powiem mu ok, zrobię to nie ma sprawy, to wtedy mówi, żebym się za to nawet nie brał. Nawet jak sam wiem, że jestem w stanie to zrobić i pokazać mu, że się myli to on mi nie pozwala nawet spróbować. Stawia stanowcze weto abym nawet nie podszedł do wykonania tej czynności. Tak jakby on na prawdę nie chciał abym to wykonał bo on ma zwyczajnie satysfakcje z tego, że jest od kogoś w czymś lepszy, może po kimś pojeździć. Nie chce zburzyć tego obrazu jakby przypadkiem się okazało, że coś potrafię (być może nawet lepiej od niego). Zresztą podobnie jest z matką, która mu zawsze wtóruje. Dla mnie to ludzie chorzy umysłowo.

Ja mam trochę inaczej, mój ojciec poza tymi zaburzeniami jest w głębi dobrym człowiekiem i nie zachowuje się tak jak Twój. Też nie miał ciekawego dzieciństwa i boi się pewnych uczuć, emocji, myślę, że nauczył się pewnych mechanizmów obronnych i w nich tkwi.

Mój ojciec miał podobno dużo gorsze dzieciństwo od mojego przez swojego ojca, który wtedy pił. Moja matka miała podobno dzieciństwo w większości spokojne, ale później zmarł jej ojciec, a jej starszy brat zaczął pić i potem też było bardzo źle. Ale moi rodzice mają znacznie mniej problemów z psychiką niż ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123, Odniosę się do Twoich reakcji, będę jechał w takiej kolejności w jakiej wymieniłeś.

 

1. Też odczuwam lęk gdy ktoś na mnie krzyknie. Jest to spowodowane tym, że mój ojciec bardzo często krzyczał bez powodu. Potrafił w trakcie normalnej rozmowy, gdy się coś do jego powiedziało, kompletnie bez powodu zacząć krzyczeć, a nawet uderzyć. Wpadał w takie szały. Nigdy nie wiedziałem do końca jak zareaguje. Lęk ten odczuwam nawet w pewnej postaci jak ktoś do mnie krzyczy, np. wołając mnie po imieniu ale oczywiście w lżejszej postaci, zależy to od rożnych sytuacji.

 

2. Też odczuwam nienawiść do okazywanie i mówienia o miłości. Nie wiem czy to do końca jest nienawiść ale opisałbym to jako mieszanka tego z jakimś lękiem. Gdy babcia czasami mówiła do mnie 'kocham Cię' to właśnie wtedy to odczuwałem. Mam wrażenie, że gdyby ktoś chciał mnie przytulić to bym zwyczajnie bronił bym się fizycznie. Jest to spowodowane tym, że nie pamiętam aby rodzice dość często mówili do mnie 'kocham Cię' lub okazywali mi jakąś większą czułość. Nawet jak kiedyś zdarzyło się, że coś takiego okazali to widziałem nieszczerość tych reakcji z ich strony. Nie pytajcie jak, po prostu widziałem, że udają. Widziałem, że to wszystko jest takie wyrachowane. Zresztą oni nawet pomiędzy sobą bardzo rzadko okazywali jakiekolwiek uczucia, całowali się itp. tak jakby to małżeństwo było jedną wielką fikcją. Biła od ich zawsze wielka nieszczerość, sztuczność.

 

3. Też nigdy nie odczuwałem miłości. Też nie kocham rodziców, bardziej czuję do nich nienawiść i czasami myślę aby ich zabić.

 

4. Wiąże się to z punktem numer 2.

 

5. Też w taki sposób postrzegam przytulanie. Również wiąże się to z punktem numer 2 oraz 4.

 

6. Akurat ja bardzo dobrze sypiam. Zazwyczaj nie pamiętam swoich snów. Koszmary senne zdarzają mi się sporadycznie, prawie wcale. Paraliżu sennego nie miałem chyba nigdy. W dzieciństwie za to przy zasypianiu miałem różne dziwne akcje ale to pewnie z powodu młodego rozwijającego się mózgu. Bardzo często odczuwałem czyjąś obecność w pokoju, miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Czasami czułem jak ktoś mnie dotyka w różnych miejscach na ciele, odczuwałem silny lęk. Działy się również inne dziwne akcje. Bałem się też ciemności. Wiele z tych objawów pozbyłem się dopiero niedawno bo około 2 lata temu poniekąd z przymusu bo nie mogłem spać po nocach z powodu używek na zjazdach więc leżałem w tej ciemności i obserwowałem co się dzieje mimo lęku (a działo się sporo, haha). Po jakimś czasie wszystko pękło i teraz to uczucie obserwowania nie występuje wcale, nawet teraz wolę noc niż dzień.

 

7. Też odczuwam silny lęk przed odrzuceniem.

 

8. Akurat nie mam w tej kwestii problemu. W jaki sposób objawia się Twoje paranoiczne nastawienie do wymienionych 'osób'?

 

9. Ja mam znacznie obniżone libido. Na jakie sprawy nieseksualne nakierowane masz libido? Powiem Ci, że też odczuwam w pewnym stopniu obrzydzenie do seksu, wiąże się to z punktami 2, 4, 5. Ciężko mi powiedzieć jakby to było bo nigdy seksu nie uprawiałem. W jaki sposób się masturbujesz jeżeli nie ręką (tak z ciekawości)?

 

10. Akurat ja psy bardzo lubię. Prawdopodobnie w przeszłości pies coś Ci zrobił i się tak utrwaliło. Mam sąsiada, który boi się psów. Od małego się ich bał, a psy wyczuwają strach. Najciekawsze jest to, że jego ojciec też się ich bał.

 

11. Miewam takie same fantazje.

 

12. Też odczuwam do nich niechęć i obrzydzenie.

 

13. Też jestem wstydliwy. Przed jakimi innymi rzeczami?

 

14. Ciekawy objaw. Pamiętam, że kiedyś mi ktoś powiedział, że też się kołyszę ale nigdy nie zwracałem na to uwagi. Nie wiem czy to prawda ale coś w tym musi być bo mam zaburzenia równowagi. W Internecie znalazłem teraz, że to objaw choroby sierocej. Dużo z jej objawów pasuje do mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W jaki sposób objawia się Twoje paranoiczne nastawienie do wymienionych 'osób'?

Co do dzieci i nastolatków, gdy jestem w ich pobliżu to mam odczucie, że mnie obgadują, albo że knują jakiś plan, by mi zrobić coś złego. W przypadku psów mam odczucie, że są w jakimś spisku przeciw mnie.

 

Na jakie sprawy nieseksualne nakierowane masz libido?

Na obsesyjno-komplusyjne ratowanie ludzi z cierpienia spowodowanego głównie brudnymi, spoconymi, zniszczonymi lub chorymi dłońmi i wzięciu tego na siebie; lub współuczestnictwo w tym, aby inni nie byli z tym sami. Nie realizuję tego praktycznie, ale poprzez rytuały (w tym rytuał masturbacji), które dają mi na chwilę odczucie, że realizuję naprawdę.

 

W jaki sposób się masturbujesz jeżeli nie ręką (tak z ciekawości)?

Wolę tego nie mówić, żeby mnie ktoś nie wyśmiał.

 

Przed jakimi innymi rzeczami?

- gdy efekt zrobienia czegoś przeze mnie będzie trochę gorszy, niż sobie wcześniej założyłem; że przez to jestem do niczego

- gdy siedzę przy ludziach w niektórych pozycjach (mimo, że są to normalne pozycje), że innym wolno tak siedzieć, a mnie nie

- gdy mam użyć zwrotu grzecznościowego, że nie wypada go używać

- gdy przy ludziach zauważę na sobie choćby małą kropkę brudu, że inni uznają mnie za brudasa

- gdy mam umyć ręce przy ludziach, że inni pomyślą, że skoro myję, to wcześniej miałem brudne, a skoro miałem brudne to jestem brudasem

 

-- 26 kwi 2014, 18:53 --

 

monooso, u Ciebie przynajmniej większość reakcji jest adekwatnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli wychodzi na to że nadopiekuńcza matka daje wysoką gwarancję nieudacznictwa życiowego. Może stworzyć nową kategorię DDNR(lub M) ;) skoro DDA tłumacza wszystko alkoholizmem rodziców to czemu nie ma być tak z DDNR które niejednokrotnie wyrządza większa krzywdę niż DDA, którzy często bardzo dobrze se radzą w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a nie można zmienić chemii mózgu robiąc sobie pranie mózgu? Jeżeli coś szkodliwego mi się zakodowało, to cierpliwie i uparcie wpajając sobie co innego mogę to zmienić. Ja już w pewnym sensie to zrobiłam, bo jak już pisałam było ze mną wieeeeleeee gorzej. Ja po prostu widzę, że jestem zupełnie inną osobą.

A co takiego zmieniłaś? Podaj parę konkretów.

 

Co do dzieci i nastolatków, gdy jestem w ich pobliżu to mam odczucie, że mnie obgadują, albo że knują jakiś plan, by mi zrobić coś złego. W przypadku psów mam odczucie, że są w jakimś spisku przeciw mnie.

Ja mam za to wrażenie, że myślą o mnie bardzo negatywnie. Też czasami mam odczucie, że mnie obgadują. Tylko nie chodzi tutaj tylko o dzieci, nastolatków ale również o inne kombinacje.

 

- gdy efekt zrobienia czegoś przeze mnie będzie trochę gorszy, niż sobie wcześniej założyłem; że przez to jestem do niczego

- gdy siedzę przy ludziach w niektórych pozycjach (mimo, że są to normalne pozycje), że innym wolno tak siedzieć, a mnie nie

- gdy mam użyć zwrotu grzecznościowego, że nie wypada go używać

- gdy przy ludziach zauważę na sobie choćby małą kropkę brudu, że inni uznają mnie za brudasa

- gdy mam umyć ręce przy ludziach, że inni pomyślą, że skoro myję, to wcześniej miałem brudne, a skoro miałem brudne to jestem brudasem

- też, perfekcjonizm

- też, walczę z tym, jest coraz lepiej

- czasami, jest to spowodowane wstydem przed wyrażaniem emocji, chyba, że powiem to z automatu to wtedy nie

- nie, nie jestem aż tak wielkim pedantem, kiedyś bardziej dbałem o swój wygląd, obecnie chodzę ubrany prawie jak bezdomny z powodu braku kasy (jakaś stara porwana bluza, buty zimowe w lato haha, koszulka z lumpeksu za złotówkę itp.) i paradoksalnie jest mi z tym świetnie, nic nie muszę

- nie, nigdy nie miałem takiego problemu

 

Masz chyba bzika na punkcie czystości tak jak mój ojciec.

 

monooso, u Ciebie przynajmniej większość reakcji jest adekwatnych.

U ciebie pewnie też, tylko nie znasz ich przyczyn.

A i powiedz mi ile masz lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co takiego zmieniłaś? Podaj parę konkretów.

Już pisałam. Prowadziłam dziennik, w którym codziennie po ileśdziesiątrazy zapisywałam to, np. jakie cechy chce mieć, ale w czasie teraźniejszym i mocno się w to emocjonalnie angażowałam, pisałam np. że "jestem wolna od opinii innych ludzi" i to po kilkanaście razy w 1,2 i 3 osobie ;) wplatając w to swoje imię i wytwarzając adekwatne emocje, pisałam o odwadze, pewności siebie, pogodzie ducha itd., pisałam, że jestem magnesem, który przyciąga dobre sytuacje ;)

Później stopniowo zaczęłam zmieniać się, a jak dostałam pracę i poznałam wspaniałe osoby - przejmować zachowania osób, które mi się podobały, np. wesołość jednej, wyluzowanie i śmianie się z siebie, pewność siebie drugiej osoby, sposób rozmowy i zaangażowanie w nią, gesty itd. Odkąd zaczęłam brać przykład z osób, z którymi było mi dobrze i które uważałam za ogarnięte i widziałam, że są lubiane i radzą sobie w życiu- wiele się zmieniło, ogólnie ludzie mówią, że się zmieniłam i dojrzałam, a ja też to czuję.

 

Myślę, że odcięcie od ludzi, brak pracy, powoduje nawrót tego syfu, który miałam w głowie, paradoksalnie mimo unikania i lęku- najgorzej mi się mąci w głowie i mam głupie rozkminy i odloty, gdy jestem w domu i nic nie robię. Włącza się wtedy głupie myślenie, a jak już jestem nakręcona i w towarzystwie to nawet spoko ;)

 

Też mam pewne opory przed okazywaniem uczuć i mówieniem "kocham cie" , ale nie aż tak bardzo, żeby mnie paraliżowało (no może przed ojcem mnie paraliżuje, ale to dlatego, że on się boi uczuć i czułabym jego zażenowanie, a nie chcę odtrącenia)

Nie mam żadnych problemów z fizjologią, psy lubię, zwierzaki lubię, dzieci małe bobasy uwielbiam, one mnie chyba też, większe dzieci mnie czasem irytują, ale jak to każdego, też nie mam z nimi problemu, a Wasze rozkminy na temat śmierci rodziców są dla mnie przerażające.

 

No może nie czuję się zbyt komfortowo przechodząc obok grupy młodych chłopców/mężczyzn oraz śliniących się facetów. Zażenowanie :P , a przed młodszymi strach i wrażenie, że mnie obgadują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Blue blue ribbon, Afirmacje. Słyszałem, stosowałem sporadycznie powtarzając w myślach ale nie na dłuższą metę bo nie chciało mi się. Od dłuższego czasu zamierzam się za to wziąć na poważniej ale jakoś nie mogę się za to zabrać. Mam zgromadzoną masę materiałów do przejrzenia na ten temat. Czy pomagają? Tak, zdecydowanie. Dlaczego? Bo do każdego wyrazu, zdania są dopisane konkretne emocje, reakcje psychofizyczne. Mówiąc 'jestem szczęśliwy' przestawiasz się na takie tryby bo to już jest 'zapisane w programie', utrwaliło się na przestrzeni życia i organizm wie o co chodzi, odpala to wtedy. Sprawdzałem (nie pytajcie w jaki sposób) i tak faktycznie jest. Tylko czy możliwe jest utrwalenie takiego sposobu myślenia? Czy może całe życie będę musiał się wysilać, oszukiwać i walczyć z moimi nabytymi wcześniej w dzieciństwie negatywnymi schematami myślowymi, które i tak prędzej czy później cały mój wysiłek obrócą w pył i wrócę do punktu wyjścia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Blue blue ribbon, jakoś nie wyobrażam sobie przejmowania zachowań od innych ludzi, ale może już za stary jestem i mam w pełni ukształtowaną osobowość. No i czy my chcemy być sobą czy innymi, choć pewnie warto się na kimś wzorować jeśli jest tego warty.

Czyli ratunkiem dla Ciebie będzie powrót do pracy, mi owszem nieco pomógł ale generalnie to niewiele się zmieniło jeśli chodzi o patrzenie na siebie i świat, nie potrafię się pozbyć pesymizmu i defetyzmu, chyba muszę się z tym pogodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest to spowodowane tym, że mój ojciec bardzo często krzyczał bez powodu. Potrafił w trakcie normalnej rozmowy, gdy się coś do jego powiedziało, kompletnie bez powodu zacząć krzyczeć, a nawet uderzyć. Wpadał w takie szały. Nigdy nie wiedziałem do końca jak zareaguje.

Mój ojciec swoje najagresywniejsze zachowania przejawiał podobno, gdy jeszcze moja matka była w ciąży. Dochodziła do tego jeszcze agresja brata mojej matki. Agresja w mojej rodzinie całkowicie ustała podobno, gdy miałem 5 lat.

 

Gdy babcia czasami mówiła do mnie 'kocham Cię' to właśnie wtedy to odczuwałem.

Gdy moja babcia powie do mnie, że mnie kocha, to czuję, że się nade mną lituje. W dzieciństwie, gdy mi to mówiła, to byłem obojętny na to, nie kojarzę, żebym czuł coś konkretnego. W dzieciństwie babcia nigdy nie wywołała we mnie żadnych negatywnych emocji, sprawiała sporo radości, bardzo lubiłem spędzać z nią czas, ale nawet do niej nie identyfikowałem nigdy miłości.

 

Nawet jak kiedyś zdarzyło się, że coś takiego okazali to widziałem nieszczerość tych reakcji z ich strony. Nie pytajcie jak, po prostu widziałem, że udają. Widziałem, że to wszystko jest takie wyrachowane.

Ja nigdy nie czułem nieszczerości ze strony babci i matki, gdy mi okazywali uczucie; po prostu byłem na to obojętny i nie identyfikowałem tego emocjonalnie.

 

Zresztą oni nawet pomiędzy sobą bardzo rzadko okazywali jakiekolwiek uczucia, całowali się itp. tak jakby to małżeństwo było jedną wielką fikcją. Biła od ich zawsze wielka nieszczerość, sztuczność.

Ja nie pamiętam, jak było z okazywaniem uczuć pomiędzy rodzicami w moim dzieciństwa; obecnie ojciec po pijaku co chwilę mówi matce, że ją kocha; mam wtedy ochotę wykrzyczeć wtedy do ojca "zamknij się ku.wa". Matka znacznie rzadziej mówi ojcu, że go kocha (też mam wtedy ochotę jej tamto wykrzyczeć); a czasem jemu powie, że go kocha, a potem przyjdzie do mnie narzekać na niego. A gdy usłyszę, że się pocałowali lub spostrzegę, że się przytulili lub zobaczę, że siedzą obok siebie, to czuję do nich wtedy obrzydzenie. Nie potrafię ocenić, czy okazywanie uczucia pomiędzy rodzicami jest szczere, czy nie.

 

Akurat ja bardzo dobrze sypiam. Zazwyczaj nie pamiętam swoich snów. Koszmary senne zdarzają mi się sporadycznie, prawie wcale. Paraliżu sennego nie miałem chyba nigdy. W dzieciństwie za to przy zasypianiu miałem różne dziwne akcje ale to pewnie z powodu młodego rozwijającego się mózgu. Bardzo często odczuwałem czyjąś obecność w pokoju, miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Czasami czułem jak ktoś mnie dotyka w różnych miejscach na ciele, odczuwałem silny lęk. Działy się również inne dziwne akcje. Bałem się też ciemności. Wiele z tych objawów pozbyłem się dopiero niedawno bo około 2 lata temu poniekąd z przymusu bo nie mogłem spać po nocach z powodu używek na zjazdach więc leżałem w tej ciemności i obserwowałem co się dzieje mimo lęku (a działo się sporo, haha). Po jakimś czasie wszystko pękło i teraz to uczucie obserwowania nie występuje wcale, nawet teraz wolę noc niż dzień.

Ja pamiętam do dziś dość dokładnie, sen, od którego zaczęły się koszmary. Obecnie rzadko mam koszmary.

Do 7-go roku życia nie miałem raczej żadnych problemów przy zasypianiu, lubiłem przed położeniem się spać siedzieć w ciemnym pokoju i wpatrywać się w zegarek.

 

Prawdopodobnie w przeszłości pies coś Ci zrobił i się tak utrwaliło. Mam sąsiada, który boi się psów. Od małego się ich bał, a psy wyczuwają strach. Najciekawsze jest to, że jego ojciec też się ich bał.

Nie kojarzę, żeby w przeszłości pies mi coś zrobił. Moja nienawiść jest wynikiem moich paranoicznych odczuć wobec psów, czuję, że nienawidzę ich, bo są w spisku przeciw mnie. Od zawsze, dokąd pamiętam, bałem się, gdy pies warczał lub szczekał z nieznanego dla mnie powodu, bo nie wiedziałem, co pies chce zrobić. Potem lęk trochę osłabł i pojawiło się paranoiczne nastawienie i nienawiść. U mnie w rodzinie nikt nie bał się psów, a w przypadku ojca to nawet trochę przeciwnie, bo psy mojej babci bały się jego.

 

Ciekawy objaw. Pamiętam, że kiedyś mi ktoś powiedział, że też się kołyszę ale nigdy nie zwracałem na to uwagi. Nie wiem czy to prawda ale coś w tym musi być bo mam zaburzenia równowagi. W Internecie znalazłem teraz, że to objaw choroby sierocej. Dużo z jej objawów pasuje do mnie.

Kołysanie się może być uspokajaczem, objawem niektórych zaburzeń psychicznych, objawem zaburzeń ze spektrum autyzmu lub objawem zaburzeń integracji sensorycznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Blue blue ribbon, jakoś nie wyobrażam sobie przejmowania zachowań od innych ludzi, ale może już za stary jestem i mam w pełni ukształtowaną osobowość. No i czy my chcemy być sobą czy innymi, choć pewnie warto się na kimś wzorować jeśli jest tego warty.

Oczywiście nie chodzi o to, żeby udawać kogoś kim się nie jest, ale żeby brać przykład i uczyć się od innych.

Mi to wchodzi w krew, zauważyłam, że łatwo wykształcają się we mnie pewne zachowania i inni mają na mnie duży wpływ.

 

Blue blue ribbon, Afirmacje. Słyszałem, stosowałem sporadycznie powtarzając w myślach ale nie na dłuższą metę bo nie chciało mi się. Od dłuższego czasu zamierzam się za to wziąć na poważniej ale jakoś nie mogę się za to zabrać. Mam zgromadzoną masę materiałów do przejrzenia na ten temat. Czy pomagają? Tak, zdecydowanie. Dlaczego? Bo do każdego wyrazu, zdania są dopisane konkretne emocje, reakcje psychofizyczne. Mówiąc 'jestem szczęśliwy' przestawiasz się na takie tryby bo to już jest 'zapisane w programie', utrwaliło się na przestrzeni życia i organizm wie o co chodzi, odpala to wtedy. Sprawdzałem (nie pytajcie w jaki sposób) i tak faktycznie jest. Tylko czy możliwe jest utrwalenie takiego sposobu myślenia? Czy może całe życie będę musiał się wysilać, oszukiwać i walczyć z moimi nabytymi wcześniej w dzieciństwie negatywnymi schematami myślowymi, które i tak prędzej czy później cały mój wysiłek obrócą w pył i wrócę do punktu wyjścia?

To nie powtarzaj tego w myślach, tylko pisz, pisz tak żebyś widział to, co napisałeś i żeby ręka umierała Ci z bólu od tego pisania. ;)

 

Myślę, że utrwalenie jest możliwe, ja zdecydowanie nie powróciłam do punktu wyjścia, choć jeszcze dużo utrwalania przede mną. Tylko nie możesz od początku zakładać, że negatywne schematy z dzieciństwa i tak są silniejsze od Ciebie,wszystko kwestia wiary i podejścia. Musisz ślepo uwierzyć, inaczej podświadomość wyczuje fałsz i lipa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi to wchodzi w krew, zauważyłam, że łatwo wykształcają się we mnie pewne zachowania i inni mają na mnie duży wpływ.
To dobrze że nie jestem Twoim znajomym, jeszcze mój ultrapesyzmizm i narzekanctwo wszedłby Ci w krew i wtedy to byłby problem dopiero. ;)

 

A co do afirmacji to coś tam kiedyś próbowalem ale moją największa afirmacją było zatłuczenie mojego byłego szefa łopatą na śmierć, także chyba nie zdało to u mnie egzaminu. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli wychodzi na to że nadopiekuńcza matka daje wysoką gwarancję nieudacznictwa życiowego. Może stworzyć nową kategorię DDNR(lub M) ;) skoro DDA tłumacza wszystko alkoholizmem rodziców to czemu nie ma być tak z DDNR które niejednokrotnie wyrządza większa krzywdę niż DDA, którzy często bardzo dobrze se radzą w życiu.

No pod kątem samej życiowości to nadopiekuńczość życiowa jest gorsza od alkoholizmu.

 

Masz chyba bzika na punkcie czystości tak jak mój ojciec.

Nie sądzę, nie jestem osobą, która nadzwyczaj mocno dba o higienę; raczej na punkcie opinii innych na temat brudu. Gdy jestem sam w domu, brudzę sobie kompulsyjnie czasem czymś dłonie i nie myję ich przez jakiś czas.

 

A i powiedz mi ile masz lat?

Mam 24 lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi to wchodzi w krew, zauważyłam, że łatwo wykształcają się we mnie pewne zachowania i inni mają na mnie duży wpływ.
To dobrze że nie jestem Twoim znajomym, jeszcze mój ultrapesyzmizm i narzekanctwo wszedłby Ci w krew i wtedy to byłby problem dopiero. ;)

 

A co do afirmacji to coś tam kiedyś próbowalem ale moją największa afirmacją było zatłuczenie mojego byłego szefa łopatą na śmierć, także chyba nie zdało to u mnie egzaminu. :mrgreen:

 

Mam problem bo mój ojciec to właśnie taki malkontent, tylko narzekać potrafi, a nic nie robi, tylko innym skrzydła podcina i humor psuje. Same problemy widzi i jak komuś coś nie wyjdzie, albo jest gorszy od niego to się podnieca i załapuje temat :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój ojciec swoje najagresywniejsze zachowania przejawiał podobno, gdy jeszcze moja matka była w ciąży. Dochodziła do tego jeszcze agresja brata mojej matki. Agresja w mojej rodzinie całkowicie ustała podobno, gdy miałem 5 lat.

Nie znam się na tym ale podejrzewam, że to w jaki sposób Twoja matka się czuła w tamtym okresie mogło mieć na Ciebie jakiś wpływ ale chyba nie aż tak wielki, bez przesady. Bardziej bym się skłaniał ku okresowi już po narodzinach. Nawet jak kompletnie nic nie pamiętasz to nic nie zmienia bo mózg i tak wszystko rejestrował. Akurat jak to wyglądalo w moim przypadku to nie mam pojęcia, nigdy ze swoimi rodzicami o tym nie rozmawiałem. Piszesz, że agresja w Twojej rodzinie całkowicie ustała gdy miałeś 5 lat. W takim razie już byłeś załatwiony bo najważniejsze są pierwsze 4 lata życia, gdzieś tak czytałem, wtedy budują się podwaliny. Wydaje mi się, że nawet nie 4 lata, a jeszcze mniej wystarczy w zupełności.

 

Gdy moja babcia powie do mnie, że mnie kocha, to czuję, że się nade mną lituje. W dzieciństwie, gdy mi to mówiła, to byłem obojętny na to, nie kojarzę, żebym czuł coś konkretnego. W dzieciństwie babcia nigdy nie wywołała we mnie żadnych negatywnych emocji, sprawiała sporo radości, bardzo lubiłem spędzać z nią czas, ale nawet do niej nie identyfikowałem nigdy miłości.

Akurat ja nie czułem, że babcia się nade mną lituje wypowiadając te słowa. Nie wydaję mi się. Również nie byłem obojętny bo odczuwałem przecież pewien rodzaj lęko-agresjo-zmieszania, o którym pisałem wczśniej. Chociaż z zewnątrz mogło wyglądać, że faktycznie to po mnie spływa. We mnie wywoływała po częsci negatywne emocje bo była tak ślepo zapatrzona w swojego syna mimo wszystkich jego wad, że to było nie do pomyślenia. Jej syn zawsze był niewinny, najlepszy, najuczciwszy, nietykalny. Sama się oszukiwała. Czy lubiłem z nią spędzać czas? Ciężko mi powiedzieć, nie wiem. W dzieciństwie może i tak. Również do niej nie czułem żadnej miłości, bardziej coś w rodzaju współczucia na stare lata.

 

Ja nigdy nie czułem nieszczerości ze strony babci i matki, gdy mi okazywali uczucie; po prostu byłem na to obojętny i nie identyfikowałem tego emocjonalnie.

Też nie identyfikowałem się z tym emocjonalnie, byłem obojętny. Jednocześnie widziałem, że ich reakcje są wymuszone, nienaturalne, sztuczne. Wiedziałem, że oni tacy nie są, udają tylko z pewnych powodów ponieważ sytuacja tego wymaga (np. święta, urodziny). Ojciec natomiast tylko po alkoholu prawił takie słówka. Paradoksalnie bardziej go lubiłem po pijaku niż na trzeźwo.

 

Ja nie pamiętam, jak było z okazywaniem uczuć pomiędzy rodzicami w moim dzieciństwa; obecnie ojciec po pijaku co chwilę mówi matce, że ją kocha; mam wtedy ochotę wykrzyczeć wtedy do ojca "zamknij się ku.wa". Matka znacznie rzadziej mówi ojcu, że go kocha (też mam wtedy ochotę jej tamto wykrzyczeć); a czasem jemu powie, że go kocha, a potem przyjdzie do mnie narzekać na niego. A gdy usłyszę, że się pocałowali lub spostrzegę, że się przytulili lub zobaczę, że siedzą obok siebie, to czuję do nich wtedy obrzydzenie. Nie potrafię ocenić, czy okazywanie uczucia pomiędzy rodzicami jest szczere, czy nie.

Ja jak sobie przypominam to pamiętam, że było z tym bardzo słabo, jakby byli w jakimś odwiecznym konflikcie z jakiegoś powodu. Akurat mój po pijaku też tak bardzo często mówił jak katarynka.

 

Ja pamiętam do dziś dość dokładnie, sen, od którego zaczęły się koszmary. Obecnie rzadko mam koszmary.

Do 7-go roku życia nie miałem raczej żadnych problemów przy zasypianiu, lubiłem przed położeniem się spać siedzieć w ciemnym pokoju i wpatrywać się w zegarek.

Ja niedawno przy zasypianiu wpatrywałem się w kropkę od telewizora. Wytrenowałem tak swoją cierpliwość i uwagę, że mogę się wpatrywać i wpatrywać. Po dłuższym wpatrywaniu poczułem wielki spokój, relaks, zrobiły się 2 kropki, które zaczęły poruszać się w taką stronę, którą sobie wybrałem myślami. Mówię w myślach 'idź w prawo, w prawo, w prawo' i ta kropka udaje się w tym kierunku. Zaczęły zmieniać kolory na takie jakie sobie wybrałem. Oczywiście pokoju już wtedy nie było bo się rozpłynął, zostały tylko kropki i czarna, bezgraniczna przestrzeń. Pamiętam, że kiedyś (wtedy jak przełamywałem strach przed ciemnością bo wtedy zacząłem takie akcje) wpatrywałem się w piłkę, która leżała na podłodze. Po dłuższym wpatrywaniu się ta piłka znikała, a na jej miejsce mogło się pojawić to co sobie wymyśliłem, np. jakaś inna rzecz. Dodam, że ja jestem wtedy całkowicie przytomny, mogę w każdej chwili zamknąć oczy i jest tak jak było wcześniej.

 

Nie kojarzę, żeby w przeszłości pies mi coś zrobił. Moja nienawiść jest wynikiem moich paranoicznych odczuć wobec psów, czuję, że nienawidzę ich, bo są w spisku przeciw mnie. Od zawsze, dokąd pamiętam, bałem się, gdy pies warczał lub szczekał z nieznanego dla mnie powodu, bo nie wiedziałem, co pies chce zrobić. Potem lęk trochę osłabł i pojawiło się paranoiczne nastawienie i nienawiść. U mnie w rodzinie nikt nie bał się psów, a w przypadku ojca to nawet trochę przeciwnie, bo psy mojej babci bały się jego.

Nie musisz kojarzyć. Jeżeli odczuwasz lęk konkretnie przed psami to MUSI być tego przyczyna, nie ma innej opcji. Musiało coś się wydarzyć. Może ktoś coś Ci coś strasznego naopowiadał lub się kiedyś wystraszyłeś lub coś na filmie zobaczyłeś itd. Jest multum możliwości.

 

Kołysanie się może być uspokajaczem, objawem niektórych zaburzeń psychicznych, objawem zaburzeń ze spektrum autyzmu lub objawem zaburzeń integracji sensorycznej.

Widziałem osoby, które tak się kołyszą. Ja akurat do nich nie należę. Mam po prostu w pewnym stopniu zachwiania równowagi i może to tak wyglądać z boku czasami, że się poruszam. Tak samo jak moje dłonie drgają, tak samo jest z ciałem w pewnym stopniu, bardziej w tym kierunku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×