Skocz do zawartości
Nerwica.com

Blue blue ribbon

Użytkownik
  • Postów

    51
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Blue blue ribbon

  1. No skoro twierdzisz, że to Ci pomaga Wiadomo na każdego działa co innego. Z tymi książkami to absolutnie nie chodziło mi o jakieś uciekanie w inny świat (sama staram się zminimalizować coś takiego, bo kiedyś potrafiłam bujać w obłokach cały dzień, teraz takie coś wydaje mi się coraz bardziej nudne) Chodzi raczej o to, że ja wybieram takie pozycje, w których jest dobrze przedstawiony rys psychologiczny każdej postaci, mnogość charakterów i obyczajów - to pomaga mi się rozwijać i spojrzeć na sytuacje z różnych perspektyw, poza tym - zwyczajnie lubię czytać takie rzeczy i nie uważam tego za stratę czasu, to nie ucieczka przed problemami a hobby Zauważyłam, że jak się już człowiek ruszy, nabierze energii i rozpędu to zwyczajnie się nie chce nie robić nic,bo nudno, dzięki temu jest impuls i motorek do dalszego aktywnego działania. W każdym razie dobrze, że coś działasz
  2. Nie, nie mogę podać. Na mój postęp wpłynęło wiele różnych czynników i akurat tak się poukładało w odpowiednim momencie. To nie jest tak, że przeczytałam X i Y i się ogarnęłam. Owszem, jest taka jedna powieść, która teraz szczególnie mi pomogła, ale każdy jest inny i na każdego działa co innego. Moim zdaniem to powinieneś rzucić te wszystkie książki dot. Twoich, ze tak napiszę - dolegliwości psychicznych i przestać się nakręcać, wyszukiwać objawów i analizować swoje zachowania pod tym kątem. Po prostu skup się na czymś innym, nie marnuj czasu na forum - czytaj powieści jakie tam lubisz, może znajdziesz właściwą (nie wybieraj tych skupionych na problemach z psychiką ), wyłaź codziennie z domu, ćwicz, biegaj, ucz się języka, czy co tam chcesz, ale odwróć swoją uwagę od tych wszelakich zaburzeń, zdystansuj się po prostu. Zajęcie sobie znajdź, zrób plan, rozkład tego, co masz zrobić w danym dniu i się tego trzymaj, nie leń się, a jak Ci się czegoś nie chce to zrób sobie na przekór i wykonaj tą rzecz jak najszybciej, później będziesz zadowolony, trenuj siłę woli. I nie skupiaj się za bardzo a sobie.
  3. Nie do końca chodziło mi o osoby sukcesu typu Jobs itp. takie biografie mnie też nie ruszają, bardziej chodziło mi o postaci silne, aktywne, zaradne, po prostu takie, które są w stanie sprostać trudnym sytuacjom, ciekawe jest to, co myślą i jak są w stanie pokonywać przeszkody, z głową i odwagą. Dla mnie w tych czasach normalne jest, że jeżeli szukam pracy - mówię znajomym, jeżeli znajomy wie o jakieś ciekawej rekrutacji - informuje mnie o tym. Proste. Kocham tą robotę!!!!
  4. Nikt mi nie załatwił roboty ok, informacje, że szukają pracowników dostałam od znajomego, ale nie ma on nic wspólnego z tą firmą, tylko dał do zrozumienia, że warto tam spróbować - może się uda. To było już kilka miesięcy temu, teraz miałam szczęście, bo zwolniło się miejsce, a ponieważ ja zawracałam głowę pracodawcy telefonicznie i mailowo to do mnie zadzwonił i zaprosił monooso ciągle wyszukujesz problemy i usprawiedliwienia dla samego siebie. Ja też nie mam znajomych za bardzo, ogarnięte towarzystwo - wystarczy wyjść do normalnych ludzi, a nie czytać ciągle i w kółko o swoich problemach, analizować i rozkładać je na czynniki pierwsze. Ja po prostu zaczęłam czytać o osobach ogarniętych życiowo - jak myślą, jak postępują i trzeba zwyczajnie brać z nich przykład i wtedy masz efekty.
  5. Ok, nie właziłam na to forum, bo uznałam, że nie ma co się nad sobą użalać, a jak chce się zmienić to muszę poszukać towarzystwa i porad od osób ogarniętych i tych, którym coś w tym życiu jednak wychodzi Nie chcę nikogo obrażać, no ale wicie jak jest Pomogła mi też literatura - jak się okazuje zwykła książka - powieść, nie poradnik i silny bohater, odważna, twarda, stawiająca czoła życiu i ogromnym przeszkodom, ogarnięta i działająca kobieta do której chciałabym się w pewnych aspektach upodobnić może bardzo zmienić sposób patrzenia. Podjęłam się też fizycznego wyzwania, które bardzo wzmacnia mi charakter i dodaje pewności siebie nie wiem czy to, co napisałam ma sens .. nie ważne W każdym razie : mam pracę! W dodatku: nie jest stresująca (przynajmniej dla mnie), mili ludzie, dobry dojazd, dobra pensja jak za tak lekką robotę, w dodatku jest wygodna i po prostu elegancko ( choć sam budynek nie jest zbyt elegancki, ale obleci, choć są pewne śmieszne mankamenty ) nie chcę zbyt dużo pisać, ale nie jest to ani handel ani call center ani typowa praca biurowa, ani sprzedawanie czegokolwiek chcę być anonimowa i nie napiszę stanowiska, ale na prawdę jest spookooo Ten cudowny dzień zepsuł tylko ktoś, kto się na mnie wrednie wydarł (nie w pracy, tylko w drodze do), aż przez kilka godzin byłam przytłumiona ze wstydu, ale doszłam do wniosku, że to niech ten wredny złośliwiec się wstydzi, nie ja, dupek jeden, nie będzie mi dnia marnował, poza tym zdarzenie za które dostałam opierdziel i spaliłam się ze wstydu to była w dużej mierze jego wina więc... w każdym razie zamierzam omijać tego wrednolca, może to i lepiej, nie potrzebuje takich w swoim życiu Kiedyś to byłaby tragedia, teraz pracuję nad tym, żeby olewać, olewać, olewać takie zdarzenia
  6. no to fajnie, że poprawiłam Ci humor Teraz to już koniecznie się kopnę do pracy, chyba Tobie na złość
  7. Te wczorajsze rozmowy o prace były beznadziejne Dobrze, że dzień był piękny to przesiedziałam w parku czas między spotkaniami. Miło było, nawet poznałam kilka osób. Już wiem, że nie nadaję się do call center, już jestem trochę zblazowana łażeniem na te rozmowy i nie chciało mi się produkować przed rekruterką, a ta oczywiście scenki sprzedażowej sobie zażyczyła, już mam po dziurki w nosie tych scenek i nie chce mi się zmyślać, więc tylko westchnęłam i zapadła długa cisza no ale, żeby nie było głupio to coś zaczęłam gadać, myślałam tylko o tym, żeby wyjść i więcej tam nie wrócić. Też miałam poczucie derealizacji, rekruterka wydała mi się nakręconą kukłą, a z każdą minutą czułam coraz większe oddalenie od tego, co się dzieje, było mi wszystko jedno. Chyba mnie by mnie wzięli ale mam to gdzieś, nawet nie odbieram telefonów, jakoś mi wstyd powiedzieć, że nagle zmieniłam zdanie i nie chce, boję się rozwalenia psychiki, ja chce jakąś zwykła pracę magazynową, bez klientów Druga rozmowa to zwykli naciągacze, to nie była ta firma, o której myślałam Nie warto było czekać. Nawet rozmowy do końca nie przeprowadziłam, wyczułam, że coś nie halo i kręcą, takie to było nie jasne wszystko, że po prostu powiedziałam 'nie' i wyszłam .
  8. Już nie szukaj wymówek, że jesteś za stary Byłam kiedyś na etapie myślenia o samobójstwie. Nie zrobiłabym tego, bo szkoda mi matki i bliskich, nie zasłużyli sobie na to. Chodzi o to, że jak wyobraziłam sobie, że w sumie mogę sobie umrzeć to nagle opuszczał mnie strach przed życiem. Skoro i tak umrę to czego ja się tak boję? Wyobrażenie śmierci dodało mi odwagi, zabiję się, więc w sumie co mi zależy zrobić rzeczy, których wcześniej się obawiałam, niby co w nich takiego strasznego, cokolwiek się wydarzy - nie ważne. A później przypadkiem natknęłam się na wypowiedź Jobsa: „Świadomość tego, że pewnego dnia będę martwy jest jednym z najważniejszych narzędzi, jakie pomogły mi w podjęciu największych decyzji mojego życia. Prawie wszystko – zewnętrzne oczekiwania wobec ciebie, duma, strach przed wstydem lub porażką – wszystkie te rzeczy są niczym wobec śmierci. Tylko życie jest naprawdę ważne. Pamiętanie o tym, że kiedyś umrzesz jest najlepszym sposobem jaki znam na uniknięcie myślenia o tym, że masz cokolwiek do stracenia. Już teraz jesteś nagi. Nie ma powodu, dla którego nie powinieneś żyć tak, jak nakazuje ci serce.” - Steve Jobs Zawsze mi to pomaga.
  9. Nie mam agorafobii, mam tylko fobię pt. od 9 do 20 poza domem nie-wiadomo-gdzie - co ja będę jadła?? I jak będę wyglądała na wieczornej rozmowie taka zrypana po całym dniu Aa no i nie chce mi się produkować na rozmowie w call center, za to zależy mi na tej drugiej. Serio mam już dość łażenia i produkowania się Już nawet zaczęłam sobie wmawiać, że ta druga rozmowa miała mnie uratować przed beznadziejną robotą w call center za mniej niż tysiaka Choć jeszcze nie wiem, może tak jak radzi robotnica będę łapać obie okazje nie no ja też się stresuję i tak trochę szkoda, że trzeba będzie wstawać do pracy i w ogóle, ale trzeba się ruszyć z tego miejsca jak najszybciej, obecna sytuacja nie daje szczęścia, tylko złudne poczucie bezpieczeństwa i wygodę. Matko, w co ja się jutro ubiorę, jak sie uczesze... nie mam butów
  10. ekstra, w ciągu 5 minut miałam 2 telefony z zaproszeniem na rozmowę o pracę na jutro najpierw zadzwoniło call center, ale umowę o prace, później pewna firma poszukująca pracownika biurowego też um. o pracę. Bardzo chce tą drugą robotę, ale nie mam pewności czy mnie wezmą, tą pierwszą pewnie dostanę, ale jak dostanę tą drugą, to po co mam tam iść do call center, tym bardziej, że jedna rozmowa w południe, druga wieczorem,a to oznacza cały dzień rozwalony, bo ja nie mieszkam w tym mieście, a dwa razy za autobus nie będę przecież płacić 6 godzin włóczenia się po mieście...taaa
  11. Ale prawdą jest, że zdrowe jedzenie i aktywność fizyczna mocno poprawiają stan naszej psychiki. Moja matka też tak ma. Jak zbadasz problem i wiesz mniej więcej jak przeszłe wydarzenia wpłynęły na Twoje życie i dlaczego, to możesz z pełną świadomością nad tym skutecznie pracować. W sumie nadal tak jest, ja bardzo często odczuwam taką wieź w związku z moją liczną, bliską rodziną. Im więcej siedzenia samotnie w czterech ścianach tym więcej głupich myśli. Jak nie mam czasu się zastanawiać to jestem szczęśliwa Dziś przełamałam lęk samochodowy, prowadziłam pewnie przez miasto, ale dostałam kopa energii, coś się udało Nawet nie zestresował się zbytnio na takim jednym nieciekawym skrzyżowaniu
  12. Tak twierdzi większość ludzi, również badania socjologiczne wskazują na prymat uczuć nad pieniędzmi, statusem, ale rzeczywistość bywa często inna, czyli albo ludzie kłamią albo nasze mózgi projektują alternatywną rzeczywistość. A może męczące pytania dawno niewidzianych znajomych typu gdzie pracujesz, mieszkasz, czy masz dzieci, partnera to zwykłe konwenanse bez żadnych podtekstów, bo przecież nie będą nasz pytać o naszą sytuacje psychiczną czy pogląd o sytuacje na świecie. Po prostu przyjęło się, że się pyta o takie rzeczy, nie wiem, może po to, żeby jakoś zacząć rozmowę, albo mieć ogólny zarys sytuacji znajomego, ale tak na prawdę później to, co kto robi zawodów i tak nie ma większego znaczenia, byle tylko się dobrze i przyjemnie rozmawiało i spędzało ze sobą czas. Ja bym wolała żyć skromnie z wartościowym człowiekiem niż opływać w luksusy z jakimś chamem, albo ponurym bufonem.
  13. 80% użytkowników forum na to cierpi, ja zresztą sam należę do tej grupy należę. Oczywiście tzw zdrowi, nie zaburzeni psychicznie też na to cierpią, ale albo nie czują się wyraźnie gorsi od innych, albo jakoś lepiej to znoszą. Powiedzmy szczerze dzisiejszy konsumpcjonistyczny i indywidualistyczny świat temu sprzyja bo wmawia się że kto więcej osiągnie, więcej zarobi i kupi to bardziej wartościowy człowiek i nawet te ostatnie kanonizacyjne igrzyska miłości tego nie zmienią. Niby tak, ale ostatecznie i tak lepszy człowiek biedniejszy, ale sympatyczny, miły w obyciu i rozumny, bogaty wewnętrznie niż nadęty i zarozumiały bufon przy kasie, który niewiele ma w głowie, a nawet jeżeli ma, to rozmowa z nim nie jest zbyt przyjemna. W sumie nie interesowałam się tym, ale dziś przypadkiem przez tą kanonizację usłyszałam kilka ciekawych cytatów, które podniosły moje morale A poza tym śniło mi się, że jestem w ciąży, a to podobno dobry znak
  14. Ale ja nie mam do końca nerwicy, odkąd spojrzałam na świat inaczej, zdystansowałam się, zaczęłam bardziej interesować się innymi i otoczeniem zamiast zagłębiać w swoje głupie myśli i inne toksyczne 'bla bla' w mojej głowie jest dużo lepiej. Zauważyłam, że pomaga mi też oglądania sitcomów i komedii Ostatnio bardzo denerwowałam się wizytą u specjalisty i wyobraziłam sobie, że jestem w świecie z serialu Friends, w myślach powiedziałam sobie"zagraj to" i od razu cały lęk, stres i ból brzucha znikł A ja czułam się rozluźniona, śmiech, zwłaszcza z samego siebie i uzmysłowienie sobie, że głupie i żenujące sytuacje zdarzają się każdemu i nie jest to żadna tragedia, bardzo pomaga Dziś byłam większość dnia na świeżym powietrzu wśród ludzi i czuję się świetnie A w rodzinie mam dużo fajnych osób, jednak wstydzę się jeszcze tak do końca otwierać i zwierzać, może kiedyś.. Moja mama np. jest dużo bardziej znerwicowana ode mnie i czuję, że to ja ją podtrzymuję bardziej. Ona na prawdę uważa mnie za silną i opanowaną W sumie przy niej to nawet taka się czuję Niby jestem młoda i dużo mogę, może niepotrzebnie porównuję się z innymi.
  15. Aż tak źle było Ci w call center? Bo zaczynam o tym myśleć, dłużej siedzieć w domu nie mogę.. Co tam było pierwszego dnia? Ja bym mogła robić coś mniej ambitnego byle się nie stresować od początku.
  16. To dobrze że nie jestem Twoim znajomym, jeszcze mój ultrapesyzmizm i narzekanctwo wszedłby Ci w krew i wtedy to byłby problem dopiero. A co do afirmacji to coś tam kiedyś próbowalem ale moją największa afirmacją było zatłuczenie mojego byłego szefa łopatą na śmierć, także chyba nie zdało to u mnie egzaminu. Mam problem bo mój ojciec to właśnie taki malkontent, tylko narzekać potrafi, a nic nie robi, tylko innym skrzydła podcina i humor psuje. Same problemy widzi i jak komuś coś nie wyjdzie, albo jest gorszy od niego to się podnieca i załapuje temat
  17. Oczywiście nie chodzi o to, żeby udawać kogoś kim się nie jest, ale żeby brać przykład i uczyć się od innych. Mi to wchodzi w krew, zauważyłam, że łatwo wykształcają się we mnie pewne zachowania i inni mają na mnie duży wpływ. To nie powtarzaj tego w myślach, tylko pisz, pisz tak żebyś widział to, co napisałeś i żeby ręka umierała Ci z bólu od tego pisania. Myślę, że utrwalenie jest możliwe, ja zdecydowanie nie powróciłam do punktu wyjścia, choć jeszcze dużo utrwalania przede mną. Tylko nie możesz od początku zakładać, że negatywne schematy z dzieciństwa i tak są silniejsze od Ciebie,wszystko kwestia wiary i podejścia. Musisz ślepo uwierzyć, inaczej podświadomość wyczuje fałsz i lipa.
  18. Już pisałam. Prowadziłam dziennik, w którym codziennie po ileśdziesiątrazy zapisywałam to, np. jakie cechy chce mieć, ale w czasie teraźniejszym i mocno się w to emocjonalnie angażowałam, pisałam np. że "jestem wolna od opinii innych ludzi" i to po kilkanaście razy w 1,2 i 3 osobie wplatając w to swoje imię i wytwarzając adekwatne emocje, pisałam o odwadze, pewności siebie, pogodzie ducha itd., pisałam, że jestem magnesem, który przyciąga dobre sytuacje Później stopniowo zaczęłam zmieniać się, a jak dostałam pracę i poznałam wspaniałe osoby - przejmować zachowania osób, które mi się podobały, np. wesołość jednej, wyluzowanie i śmianie się z siebie, pewność siebie drugiej osoby, sposób rozmowy i zaangażowanie w nią, gesty itd. Odkąd zaczęłam brać przykład z osób, z którymi było mi dobrze i które uważałam za ogarnięte i widziałam, że są lubiane i radzą sobie w życiu- wiele się zmieniło, ogólnie ludzie mówią, że się zmieniłam i dojrzałam, a ja też to czuję. Myślę, że odcięcie od ludzi, brak pracy, powoduje nawrót tego syfu, który miałam w głowie, paradoksalnie mimo unikania i lęku- najgorzej mi się mąci w głowie i mam głupie rozkminy i odloty, gdy jestem w domu i nic nie robię. Włącza się wtedy głupie myślenie, a jak już jestem nakręcona i w towarzystwie to nawet spoko Też mam pewne opory przed okazywaniem uczuć i mówieniem "kocham cie" , ale nie aż tak bardzo, żeby mnie paraliżowało (no może przed ojcem mnie paraliżuje, ale to dlatego, że on się boi uczuć i czułabym jego zażenowanie, a nie chcę odtrącenia) Nie mam żadnych problemów z fizjologią, psy lubię, zwierzaki lubię, dzieci małe bobasy uwielbiam, one mnie chyba też, większe dzieci mnie czasem irytują, ale jak to każdego, też nie mam z nimi problemu, a Wasze rozkminy na temat śmierci rodziców są dla mnie przerażające. No może nie czuję się zbyt komfortowo przechodząc obok grupy młodych chłopców/mężczyzn oraz śliniących się facetów. Zażenowanie , a przed młodszymi strach i wrażenie, że mnie obgadują.
  19. Uważam, że trzeba zacząć od siebie, wtedy można pomagać innym samą obecnością, przykładem. Mi na prawdę pomogło kiedyś prowadzenie dziennika i zapisywanie w nim codziennie po kilkanaście razy pewnych zdań, które określały to, jaka jestem (raczej jaka chciałabym być, ale pisałam w czasie teraźniejszym oczywiście). Robiłam to z wiarą w to, co piszę i wkładałam w to uczucia, odtwarzałam emocje, nic do stracenia, a było to w miarę przyjemne. Dało mi to dużo siły i odwagi, oraz optymizmu. Przyniosło też pozytywne zdarzenia. Może znowu zacznę to stosować... mark123 - może złapałeś coś podświadomie, od drobiazgów, z pozoru niewinnych. Rodzina nie musi być patologiczna, żeby zaburzyć sobie psychikę.
  20. Dużo ludzi ma pecha. Nie ma kogo winić, trzeba w sobie naprawiać destrukcyjne przekonania i wpajać dzieciom dobre, żeby te przekazywały swoim dzieciom dobre i w ten sposób za kilkadziesiąt pokoleń ludzkość się uleczy
  21. a nie można zmienić chemii mózgu robiąc sobie pranie mózgu? Jeżeli coś szkodliwego mi się zakodowało, to cierpliwie i uparcie wpajając sobie co innego mogę to zmienić. Ja już w pewnym sensie to zrobiłam, bo jak już pisałam było ze mną wieeeeleeee gorzej. Ja po prostu widzę, że jestem zupełnie inną osobą. Ja mam trochę inaczej, mój ojciec poza tymi zaburzeniami jest w głębi dobrym człowiekiem i nie zachowuje się tak jak Twój. Też nie miał ciekawego dzieciństwa i boi się pewnych uczuć, emocji, myślę, że nauczył się pewnych mechanizmów obronnych i w nich tkwi. A mama... demotywuje mnie, wiem, że nie ma takiego zamiaru, ale zawsze wynajduje trudności. Gdziekolwiek bym chciała nie pójść do pracy "a wiesz jak tam jest ciężko i źle" i milion innych argumentów na "nie" bla bla Wiem, że ona tak z przestrogi i troski,ale no luudzie. Zresztą ojciec w sumie tak samo wynajduje tylko ale... oni po prostu boją się zmian i tyle. Twoi rodzice swoje zachowania też od kogoś nabyli..
  22. skoro byłam w stanie sama wyjść z opłakanego stanu, w którym się znajdowałam 3 lata temu (nie robienie niczego, całe dnie w łóżku, brak ogarnięcia i kontaktu ze światem) to teraz tym bardziej nie widzę potrzeby faszerowania się lekami. Bardzo pomagają mi ćwiczenia i odpowiednie odżywianie. Jak dałam radę wtedy, to teraz też jakoś przeżyje.
  23. niby nie ostra deprecha i nie zaawansowane stadium nerwicy. Wiem tylko, że na mam osobowość unikającą, lękliwą, ale też częste poczucie bezsensu, apatię, brak chęci do życia i robienia czegokolwiek. A praca.. cóż myślałam, że zadzwonią po ostatniej fajnej rozmowie, ale nie zadzwonili No i poza telefonem z firmy, w której miałabym odbierać połączenia o tematyce towarzyskiej nie ma nic Nie wiem czy iść tam z ciekawości czy nie, szkoda mi trochę kasy na podróż. Wiem, że jestem zbyt bierna, ale długo leczyłam się z postawy pt. "przepraszam, że żyję, nie chcę przeszkadzać" i teraz ciężko mi aktywnie walczyć o pracę, poza chodzeniem do urzędu i wysyłaniem CV
  24. Jaka prawidłowość: moja mama też jest nadopiekuńcza, a alkoholikami są obaj dziadkowie (już nie piją, ale pamiętam, co się wyrabiało kiedyś) Jeden po pijaku wpadał w depresję, groził, że się zabije (straszył mnie tym i szukał kogoś, kto mógłby go pożałować), rozwalał głową szyby w szklanych drzwiach i skakał z pociągu; drugi - robił awantury i zdarzało się, że lał babcie. Poza tym miałam fajne dzieciństwo, nie zauważałam wtedy tej patologii, reszta rodziny bardzo o nas dbała. Mama też zawsze mnie wyręczała, nie wiem czy to z potrzeby bycia docenianą i potrzebną, czy chciała mi dać to, czego nie dostała od własnej matki, no ale skończyło się na tym, że wiele rzeczy musiałam uczyć się sama i to z dużym opóźnieniem (i jeszcze zdziwienie, że czegoś nie umiem, jak mnie wyręczała przez całe życie ) Ojciec żyje przeszłością, truje się od środka, bo nie potrafi wybaczyć swojemu ojcu, drwi i szydzi, olewa i udaje błazna, ale też jest zaburzony. Bardzo podobnie do mnie z tym, że on nie widzi problemu i nawet nie próbuje się zmieniać. Nic dziwnego, że jestem taką niemotą, skoro byłam rozpieszczana i wszystko podawano mi na tacy
×