Skocz do zawartości
Nerwica.com

Blue blue ribbon

Użytkownik
  • Postów

    51
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Blue blue ribbon

  1. Dokładnie. Doświadczenie jest ważne, w większości miejscach wymagane, pokazuje co robiłeś, co Ci wychodziło, w czym byłeś dobry, każde doświadczenie coś daje. Świadczy też o samodzielności i zaradności. Gdybyś miał firmę to zatrudniłbyś osobę sprawdzoną, z doświadczeniem i umiejętnościami nabytymi w trakcie poprzedniej pracy, ogarniętą, pewną czy też kota w worku, bo w sumie skoro osoba nic nie robiła to nigdy nie wiadomo jak będzie funkcjonować w robocie. Ja mam 23 lata i tylko rok doświadczenia, niektórzy pracują już od LO, także jestem za nimi mocno w tyle, słabo Nigdy nie słyszałam czegoś takiego, ale być może pochodzisz z zamożnej rodziny. u mnie praca to norma.
  2. Nie jestem chora, tylko zaburzona. Poza tym kto zatrudni taką osobę? nie mam zamiaru strzelać sobie w kolano, zresztą, kto mi uwierzy, ja na prawdę nie wyglądam na taką osobę. Nic nie robiłam, bo nie miałam też za co. No poza studiami, które rzuciłam, ale tym też nie ma się co chwalić. Generalnie zajmuję się domem i uciekaniem w marzenia. No i wiadomo czytam, ćwiczę, oglądam filmy.. Po prostu zależy do tego jak zostaliśmy wychowani, jakie rzeczy zapisały się w naszej podświadomości i jakie czynniki zewnętrzne wpłynęły na nasze ukształtowanie.A chemia swoją drogą
  3. Podsumowując nie jesteśmy samotną wyspą i działania innych też mają na nas wpływ.
  4. Chciałabym w to wierzyć Mam czasami podobnie, plus w sytuacji, która mnie bardzo stresuje mam taki stan, w którym tracę rozum i poczucie rzeczywistości i po prostu jedyna myśl "uciekaj, schowaj się!", wali mi wtedy mocno serce i coś dziwnego wstrząsa ciałem, robię rzeczy instynktownie, jak uciekające zwierze i nie myślę racjonalnie. Powiem Wam, że nawet mi lepiej, że nie jestem jedyna z takim problemem. Wczoraj zmusiłam się i wysłałam CV, dziś rano dzwonią i pani mi mówi, że to będzie odbieranie połączeń przychodzących i tematyka towarzyska (w ogłoszeniu było trochę inaczej, jakieś powadzenie czatu sms), czyli, co? dziwka na telefon? czy jak? Bo nigdy nie korzystałam Firma jest wiarygodna, no ale sama nie wiem, ciekawie się robi A poza tym, moje problemy ze studiami i pracą wynikają z lęku przed porażką i wyśmianiem, boję się podjąć pewnych rzeczy ze strachu, wiem, jestem tchórzem.
  5. też czasem myślę, że wmawiam sobie różne choroby psychiczne, żeby się usprawiedliwić Ale no zgadza mi się 100% objawów dystymii, prokrastynacji i osobowości unikającej, lękliwej. Naczytałam się trochę o dystymii i zaczęłam sie nawet zastanawiać nad psychologiem, ale mam wrażenie, że jak przyjdzie co do czego to uzna, że zmyślam sobie choroby, których nie mam, albo, że przesadzam. Na jutro znów mam plan, żeby się ogarnąć, ale wiadomo, wieczorem zawsze mam chęć do życia i wielkie plany, zwłaszcza przed zaśnięciem, a raczej przed próbą zaśnięcia. cyklopka a w jakim jesteś wieku? Ogólnie to ja nawet szczerze nie chciałabym żyć według tego przedstawionego przez Was schematu: studia-ślub-dzieci-emeryturka, zawsze robiłam trochę przekornie i byłam z tego zadowolona, ale jednak zalążki normalnego życia i funkcjonowania w społeczeństwie bym chciała, nawet jeżeli nie żyłabym nadto tradycyjnie to jednak... chciałabym mieć od czego odskakiwać, ale z WŁASNEJ woli, a nie dlatego, że moje nieudacznictwo i obecna sytuacja mnie zmusza.
  6. Dokładnie. Na pewno są dużo bardziej szczęśliwi. Nieraz już tak się zastanawiałam: czy wolałabym być głupia, ale ogarnięta i zaradna życiowo, taki w sumie leming, ale z ciekawym życiem. Mam znajomą, skończyła studia - administracja, teraz robi podyplomowe, pracuje w urzędzie. W sumie to jej wiedza jest bardzo mała, nie zastanawia się też zbytnio nad sensem tego wszystkiego i nie wykazuje zbytniej inteligencji, poglądów za bardzo też nie ma, podyskutować z nią o czymś ciekawym też nie za bardzo. Zajmują ją przyziemne sprawy, a ulubione tematy to jakieś nudne ploty obyczajowe, ALE jest życiowo ogarnięta i zna się na rzeczach praktycznych i dobrze jej się żyje. W sumie szkoda by mi było rozumu i wiedzy, ale z drugiej strony- mam trochę dość obecnego stanu. Najlepiej mieć jedno i drugie. ja chyba też moje ideały niebawem legną w gruzach. W dziejach znajdowali się tacy, którzy woleli mieć rację i z czystym sumieniem umierali, ale ja do takich nie należę, aż tak szlachetna nie jestem. Dokładnie Pierwsze pytanie od znajomych, których się jakiś czas nie widziało " a co teraz w życiu robisz? czym się zajmujesz?" Z rodziną to samo... Najśmieszniejsze jest to, że nawet jak już coś robisz i mówisz, to po pierwszej ogólnej wymianie zdań, nikogo to raczej nie obchodzi i przychodzą inne tematy, a o pracy się raczej nie gada. Jeszcze lipa, bo wydaje mi się, że mogę mieć dystymię, łażę taka zniechęcona cały dzień i za nic nie mogę się zabrać, zmuszam się, ale normalnie najchętniej położyłabym się spać, zmęczona jestem (nie wiem czym), w nocy nie moge spać, rano nie moge wstać, poczucie beznadziejności, niska samoocena, niezdecydowanie, rozkojarzenie, nie chce mi się wychodzić z domu, marnuję głupio czas i nudze się, ale nie robię nic konstruktywnego, tylko jakieś ucieczki w marzenia jak mi się nudzi, bo nie chce mi się za nic zabrać, mimo, że mi się nudzi.. no od dawna tak mam, myślałam, że jestem leniem, ale mi to strasznie doskwiera, wszystko odkładam na jutro, a potem znowu i znowu... Jeszcze jak przeczytałam, że dystymia jest chorobą genetyczną to już w ogóle lipa, bo jak popatrzę na swojego ojca... ten to w ogóle jest przypadek
  7. No tak wygadany, młody, być może przystojny na pewno może mieć sporo klientek zwłaszcza znudzonych żon i pań po 40-ce i też nie chodzi mi o seks ale masaż zwykle jakby tej cielesności i seksualności dotyka. przystojnym to bym go nie nazwała, ale jest śmiały i pewny siebie na pewno on robi m.in. jakieś masaże poprawiające wygląd skóry i ogólnie interesuje się tym tematem. Sama bym poszła na masaż relaksacyjny do jakiegoś przystojniaka Nic tylko zrobić się na bóstwo i zostać masażystką , choć faceci mają lepiej, bo nie ma strachu, że kobitka-klientka posunie się za daleko no to jak nie wiesz, to próbujesz. Ja może spróbuje w call center, bo widze, że szukają, nie wiem jak moja psychika to wytrzyma, ale na ostatniej rozmowie miałam scenkę z trudnym klientem i się udało, nawet fajne uczucie zwycięstwa, ale sama nie wiem.
  8. A tak na serio to na prawdę bywa niezły zawód jak się człowiek dobrze zakręci. znam chłopaka, który robi masaże (tylko masaże ), ma własną bazę klientek i pełne ręce roboty Kupił sobie mieszkanie w stolycy i jakiś super samochód, ale nie pamiętam nazwy, bo ja nie motoryzacyjna w każdym razie kalendarz ma zapchany i kobietki do niego dzwonią jak głupie, no ale on jest taki energiczny i rozgadany. bywają tygodnie, że też tak mam zniechęciłam się, bo wysyłałam, a było nic, więc przestawałam, ale teraz znowu wysyłam taka tam praca biurowa, ale z dużą ilością klienteli
  9. To świetnie. A na jakie stanowiska aplikujesz? Weź pod uwagę, że mieszkamy w Polsce, a wiadomo jak teraz wygląda sytuacja z zatrudnianiem ludzi młodych. Myślałaś o wyjeździe za granicę? Tak, ale to odpada. Dopiero co pozbierałam się z lęków i fobii (jako tako) i wyjazd byłby dla mnie zbyt obciążający, poza tym jedyną opcją byłoby au pair, ponieważ nie mam za granicą nikogo znajomego, kasy na początek też nie, a agencje? nie bardzo im ufam. A stanowiska na które aplikuję są różne, od biurowej po sklepy i gastronomie, opiekę nad dziećmi. ja muszę się też liczyć z godzinami pracy i dojazdem, bo z tym kiepsko
  10. Ja niby mam kat.B, ale mam problemy i strach jeżdżenia po dużym mieście, nie lubię wielopasmówek, nienawidzę parkować Wiadomo, wszystko do wyćwiczenia, tylko nie mam samochodu, czasem prowadzę jak jedziemy gdzieś rodziną, ale teraz robię to rzadko i wyszłam z wprawy. Pamiętam to przerażenie i zimny pot, gdy kiedyś jechałam sama i samochód zgasł i kropka na ruchliwym skrzyżowaniu, albo, gdy nie mogłam wyjechać z zatłoczonego i zastawionego parkingu i tak się zamanewrowałam, że aż zgłupiałam Gdybym miała zdolności i łatwość w prowadzeniu aut z całą pewnością jeździłabym ciężarówką Nie wiem jaki opłacalny kurs może teraz robić kobieta Jakieś próby podejmowałam, a odpowiedzialna byłam za trochę rzeczy w poprzedniej pracy, no i za dzieci, którymi się opiekowałam, ale to się chyba nie liczy. I wiem, że robię z igły widły Ja jestem gotowa na pierwszy ruch i go wykonuję, wysyłam, chodzę na rozmowy, ale dobija mnie, że nikt mnie nie chce
  11. O mam to samo w 2006 byłam pasztetem z gimnazjum wiesz co? gdybym była facetem zrobiłabym uprawnienia na wózki widłowe i poszła do magazynu. W moim miasteczku tak sie robi niektórzy robili też kursy na kierowcę ciężarówek i zarabiają po 5 tysi, dla mnie dużo. Bo nie zarabiam, a powinnam, rodzice mi nie młodnieją, a trzeba będzie za coś żyć Co do zmian to boję się, że coś odwalę i mnie wyśmieją, że nie poradzę sobie, w sumie takie głupoty. Raz poszłam do sklepu na kasę to na pierwszym dniu robiłam dość wolno (to w sumie miało być szkolenie), ogarniałam ogólnie, ale zdarzało mi się zapominać niektóre kody i przeraziłam się, że sobie nie poradzę i narobię bałaganu, więc więcej tam nie poszłam. Wiem, że jeżeli nie spróbuję to się nie przekonam, ale wychodzenie ze strefy komfortu jest trudne. Boję się trudności życiowych i tego, że narobię sobie problemów. Czasami doskonale wiedziałam, że robię źle, że uciekam i jestem całkowicie poddana swojemu lękowi, że jestem tchórzem. Ale i tak to robiłam.
  12. To, że jestem bezużyteczna. Czuję się jak pasożyt, rodzice mnie utrzymują i w ogóle głupio mi z tego powodu. Nie wiem kim ja w sumie jestem. Wiem, że niby pomagam i coś robię, ale nie założyłam rodziny, więc nie ma, że zajmuję się domem i opiekuję dziećmi (chociaż się opiekuję, bo mam rodzeństwo dużo młodsze) Co z tego, że sprzątam, gotuję, remontuję, odbieram ze szkoły... przecież w tych czasach to jest nic, poza tym takie życie mnie nie satysfakcjonuje, mimo to, boje się zmian. Dużo osób tego nie rozumie, ja "zmarnowałam 4 lata" taaaa, gdybym wiedziała te kilka lat temu to, co wiem teraz No luka jest i zawsze mnie o nią pytają, jak mówię, że szukałam pracy od tego czasu, to sama słyszę jak to brzmi. wychodzę na nieudacznika. nie twierdze, że je przegrałam, tylko po prostu zagmatwałam swój start w dorosłość Mój tato tak mnie tłumaczy "ach ta p*** Polska" "w tym chorym kraju to nic nie ma" bla bla Mama jest delikatna, pyta tylko czasem czy nikt nie dzwonił z zaproszeniem na rozmowę i jak tam. Najbardziej ta cała sytuacja dotyka mnie, bo jak już pisałam głupio mi i wstyd, poza tym bez kasy nic nie mogę robić, a mam pewne plany i chciałabym parę rzeczy zrobić
  13. Właśnie wszystko zależy od podejścia do tego. Pracowałam z dziewczyną, która na serio miała gdzieś co pomyślą sobie inni i w gruncie rzeczy przejęłam wtedy od niej taki sposób reagowania na 'przesympatycznych' klientów i ludzi w pracy, szkoda, że już z nią nie przebywam Pogodna i wesoła, nawet jeżeli się wewnątrz przejmowała to po minucie od zdarzenia i tak już zajmowała się czymś innym, żartowała i śmiała się z tego wszystkiego. To też metoda. Dla mnie pytania o prace są gorsze. Zawsze miałam gdzieś relacje z facetami, bo się mną nie interesowali, zresztą ja i moje ucieczkowe podejście bardzo w tym pomagały, zawsze myślałam raczej o zajęciu dla siebie, pracy, o tym, co będę robić w przyszłości, a jeżeli chodzi o sprawy związkowe to totalna hibernacja. Od dawna powtarzałam rodzinie, że nie chce nikogo, a moją ulubioną kwestią było "nigdy nie wyjdę za mąż " I bardzo dobrze mi z tym było, czułam się dumnie Teraz mi to powiewa, niby chciałabym mieć kogoś, ale nie byle kogo, byle mieć, raczej przeżyć coś fajnego, jak się nie zakocham i nie stracę dla nikogo głowy to nie mam zamiaru się tym przejmować i na siłę szukać. Zwłaszcza, że nie potrafię postępować z facetami a teraz, kiedy wzięłam się za siebie i zrobiłam trochę atrakcyjna ich spojrzenia i zaczepki tylko wprawiają mnie w zakłopotanie...nie wiem co oni sobie wyobrażają w tych główkach, ale dziwne to dla mnie. Jak się było pasztetem w szkole to teraz ciężko ogarnąć jakieś głupie zaloty Mi czasem też jest niby dobrze tak wegetować, ale tak na prawdę, w głębi wiem, że marnuję życie Też czasem pocieszam się tym, że ktoś ma gorzej Mam nadzieję, że za 5 lat będę gdzie indziej w sumie jak patrzę na siebie sprzed pięciu lat to po prostu żałosna byłam I tak duży postęp
  14. Bardzo chciałabym mieć gdzieś opinię innych. To mój problem, bardzo przejmuję się tym, co inni powiedzą, a nawet sobie o mnie pomyślą, a jak pomyślą źle to mi niedobrze. Bierze się to chyba z tego, że byłam wyśmiewana w dzieciństwie i jestem teraz bardzo przewrażliwiona na własnym punkcie Często mam wrażenie, że ludzie się ze mnie śmieją, albo mnie obgadują, choć prawdopodobnie wcale tak nie jest. No i to całe wpajanie od małego, że trzeba się zachowywać tak i tak, bo co ludzie powiedzą Może kiedyś w końcu dojdę do takiego etapu, jak na razie pytania o moje życie doprowadzają do wewnętrznej paniki. Grunt to się przełamać, mówić jak jest i nie koloryzować, tylko nie wiem jak Moi rodzice i rodzina nie uważają, że moją wartość kształtuje to jakie mam wykształcenie itd. po prostu daje się odczuć zawód, a najbardziej to chyba ja się na sobie zawiodłam.
  15. Hej, dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi. Teoretycznie wiem co może mi pomóc, ale gorzej wykonać Bardzo jest mi ciężko pozbyć się poczucia winy i wstydu, zwłaszcza, gdy pojawiają się komentarze bliskich pt. "myślałam, że jesteś bardziej ambitna" i ten zawód w głosie brrr Mam 23 lata i ostatnie urodziny skończyły się na tym, że przygotowana niespodzianka (czyli przyjęcie z tortem i ogromnym "23") doprowadziły mnie do rezygnacji i smutku, bo poczułam się nikim, czas zleciał, a ja nie osiągnęłam nic do tej pory, to smutne... Właśnie tego się obawiam, czas leci, będzie tylko gorzej, jeżeli dalej tak będę postępować. choć teoretycznie mówią, że nigdy nie jest za późno. Na ostatniej rozmowie o pracę poszło mi całkiem nieźle, oczywiście pytanie o pracę i lukę w CV (od lipca nie pracuję) się pojawiło, ale jakoś się wykręciłam, że niby wtedy studiowałam i nie byłam dyspozycyjna bla bla, jaaasne Mimo, że poszło mi dobrze i nawet udało mi się wykonać pewne zadanie, za które mnie pochwalono - do tej pory nikt nie zadzwonił, więc następna klapa z pracą, a byłam już tak zadowolona, że może coś się ruszy Na świątecznym spotkaniu z rodziną oczywiście padło pytanie, które zawsze jeży mi włos na głowie i którego wyczekiwałam jak ataku bombowego przez większość tego dnia, czyli "a jak tam poszukiwanie pracy, co ty teraz robisz, uczysz się ? bla bla?" Też nie było najgorzej, jakoś wyluzowałam i nie było tak źle (dobrze, że to bliska rodzina i w miarę wyrozumiała). Najgorzej jest porównywać swoje życie z życiem koleżanek ze szkoły, albo nawet kuzynek. Aż dziw bierze, ja żyję jakbym nie żyła
  16. Witajcie! Od razu przejdę do rzeczy: moim problemem jest to, że przez pewne fobie, lęki, skrajną nieśmiałość i inne dolegliwości natury psychicznej zmarnowałam kilka lat życia, porzuciłam studia, poszłam na następne, które też porzuciłam, pracowałam ok. roku, ale umowa skończyła mi się kilka miesięcy temu i teraz nie robię nic. Siedzę w domu i nie mam ani pracy, ani wykształcenia, ani przyjaciół. Pracy szukam, problemem jest to, że ciężko jest mi znaleźć cokolwiek, ponieważ mieszkam w takim miejscu, gdzie są problemy z dojazdem, poza tym, boję się, że sobie nie poradzę (już miałam takie sytuację, gdzie przestraszyłam się i uciekłam) i już od tygodnia nie wysłałam nigdzie CV. Problem polega na tym, że nie wiem jak wytłumaczyć swój zmarnowany start w dorosłość przed potencjalnym pracodawcom, a co gorsza przed rodziną, która pyta co robię, czym się zajmuję, kim jestem, co planuję. A ja zwyczajnie NIE WIEM, nie mam bladego pojęcia co robić w życiu, jak zdobędę pieniądze oczywiście chciałabym się uczyć, ale nie mam pomysłu na siebie. Zawsze pokładano we mnie większe nadzieje, bo sprawiam wrażenie mądrej i ogarniętej, a wcale tak nie jest. Czuję się jak aktorka czasem, zachowuję jak zupełnie inna osoba. Nikomu by chyba do głowy nie przyszło co we mnie siedzi.. Nie będę się tłumaczyć lękami, bo nikt tego nie zrozumie, a już na pewno nie moja rodzina. Potrafię nawiązać zażyłe znajomości i nawiązywałam tez sporo, ale zawsze kontakt się urywał z mojej winy, głównie dlatego, że wstydziłam się siebie, tego, że jestem nikim, do głosu dochodziły lęki i chęć ucieczki i wycofywania się. nie wiem teraz jak nawiązać nowe znajomości i wyjść z domu, bo co ja mogę o sobie powiedzieć, czuję się zagubiona i wyjęta poza nawias, ktoś może powiedzieć o sobie "jestem pielęgniarką" ktoś " jestem księgową", "jestem ratownikiem", "zajmuję się tym i tamtym" a ja nie wiem kim jestem, siedzę w domu i uciekam w marzenia, których mam już pomału dość, nie wystarcza mi to... Życie i kontakty międzyludzkie.. to wszystko wydaje mi się teraz takie irracjonalne.. co ja mam robić?
  17. Racja, ja też tak mam, gdybym tylko mogła to kontrolować..Zapycham się tymi marzeniami i nic nie robię bo jakoś ten swój głód zaspokoiłam (sztucznie i na krótko, ale jednak) Ja też niby mam dobrze, w sumie to jestem szczęściarą, mam gdzie mieszkać, co jeść, nie spotkała mnie żadna większa tragedia, mam rodzinę, ludzie mnie na ogół lubią... tylko ta moja psychiczna blokada, wstyd i lęk, który noszę za codziennym uśmiechem mnie dobija, dobra mina do złej gdy, czasem aż mi się gorąco robi i brakuje powietrza Poza tym też jestem tak niezdecydowana i chwiejna, że hej.. Brat mi mówi, że za dużo myślę, analizuję i myślę i nic dobrego z tego nie wychodzi. a na tej terapii to co psycholog Ci mówi?
  18. No właśnie, wszyscy mi powtarzają, że mam tak dobrze, że nie powinnam narzekać, że jestem nienormalna itd. ale ja tak naprawdę czuję, że życie mi gdzieś ucieka przez palce, że wszystkie wybory, których dokonałam są złe, że życie którym żyje, nie jest tym, którym bym chciała. Jednak pomimo tego ,że chciałabym coś zmienić nie jestem w stanie i sama nie wiem dlaczego. To znaczy, że w ogóle nie jesteś szczęśliwa, czy po prostu brakuje Ci tego "czegoś", takiej iskierki, która jakby napędza Cię, że aż chce się żyć? Może to nuda i monotonia? Ja to rozumiem, nie jesteś nienormalna, wiadomo, że czasem chce się czegoś więcej od życia. Trzeba znaleźć sens i cel, coś co napędza, nakręca i uszczęśliwia. A co na to Twój mąż?
  19. Ellwe ja nie mam nic z tego, co masz Ty (studia, praca, mąż) i z tego bierze się moje uciekanie i izolacja. Dałabym dużo, żeby chociaż jedną z tych rzeczy. Ja nie jestem cicha ani zamknięta, wręcz przeciwnie, otoczenie nigdy nie pomyślałoby co siedzi w mojej głowie, tylko czuję się gorsza i przez to mam lęki i brak pewności siebie, które nie pozwalają mi niczego zmienić i unikam wszystkiego, niedługo oszaleję. Ja byłam wyśmiewana w szkole, bo byłam gruba, no to się zamknęłam, stałam się unikającym dziwadłem, jestem nadwrażliwa, a teraz to już wręcz przewrażliwiona na własnym punkcie. W dodatku nie radze sobie z życiem, rzuciłam studia, nie mogę znaleźć pracy, żadnych związków, żadnych przyjaciół, no żyć nie umierać I też nie mogę znaleźć siebie, nie mam celu w życiu, pasji, oczywiście tak jak Ty mam przebłyski, ale górę bierze przygnębienie, czasem myślę, że to bez sensu
  20. Też to mam, nie jesteś sama. Życie tymi marzeniami stało się dla mnie bardziej atrakcyjne niż realne przez co uciekam w nie jeszcze bardziej. W marzeniach mogę wszystko, kreuję sobie życie jak chcę, bez trudu i wysiłku. To takie proste i nie muszę się wysilać, przeżywam te emocje, które bym chciała, nie nudzi mi się, mam ciekawe przygody, znam ciekawych ludzi, mam cudownego partnera, który zmienia się w zależności od mojego nastroju, dobrą pracę, wszyscy mnie lubią. Czasem po prostu chcę odbębnić ten dzień, zrobić w realu szybko to, co muszę, żeby móc w końcu zamknąć się w pokoju i odpłynąć. Wiem, że do niczego takie życie, marnowanie siebie, ale to jest silniejsze ode mnie. Jestem zła, gdy nie mogę tego robić, bo muszę się zająć czymś w realu. Robię to od lat. Myślę, że to dlatego, że jestem beznadziejnym, lękliwym, słabym tchórzem, który boi się żyć. Jak byłam w szkole - byłam odtrącana, potem byłam odmieńcem, teraz jest lepiej, ale i tak mam swoje jazdy z psychiką przez co zawaliłam parę spraw i teraz wstydzę się swojego życia i zamykam się przed ludźmi, boję się wpadek i wyśmiania, a to jeszcze bardziej popycha mnie w unikanie działania i ucieczkę w marzenia. Wydaje mi się, że ludzie na ogół nie biorą na poważnie takich problemów z psychiką, nie wiem co mam z tym zrobić, mam wrażenie, że nawet psycholog mnie wyśmieje.
  21. Mną takie uciekanie od rzeczywistości zawładnęło już do tego stopnia, że "żyję" w wyobraźni całymi dniami, nie mogę się powstrzymać. Wymyślam sobie światy, osoby i sytuacje. Moje życie jest tak nudne w porównaniu z tym, co robię w wyobraźni, że nie chce mi się do niego wracać. Codziennie sobie obiecuję, że z tym skończę, ale nie daję rady Tak więc ratuj się póki jeszcze możesz...
  22. To chyba nie strach jest główną przyczyną, tylko to, że moje życie jest strasznie nudne i brakuje mi wielu rzeczy. A znowu nie mogę tego zdobyć, no bo niby kiedy, jak łatwiej jest fantazjować... Uciekam przed życiem z nudy, lenistwa, lęku przed porażką w realnym życiu, to nie są takie zdrowe fantazje, tylko właśnie uciekanie. Nawet gdybym chciała się czymś zająć to ciężko się zabrać, bo ciągnie do marzeń. Myślę sobie, że fajnie byłoby być takim i takim, zrobić to, umieć tamto, zrobić coś, tylko, że to wymaga wysiłku i pracy, a mi szybko się wszystko nudzi, żeby coś osiągnąć trzeba się starać, a ja jestem beznadziejnym leniem i mistrzem prokrastynacji. Potrzebuję bata, serio
  23. Witajcie! Odświeżę troszkę ten temat - Czy ktoś z Was wyleczył się z tego fantazjowania? Przeszkadza mi to w życiu codziennym, no można pofantazjować przez chwilkę przed snem, ale ja marnuję na prawdę bardzo dużo czasu na wymyślanie sobie w głowie różnych scenariuszy i przeżywanie alternatywnego życia. Zaniedbuję przez to wszystko: naukę , obowiązki domowe, nie udzielam się towarzysko (bo zawsze lepiej zostać w domu i poprawić sobie humor przeżywając w głowie np. kolejne ekscytujące przygody z moim cudownym mężczyzną ) Wystarczy mi mały impuls, żeby wpaść w fantazjowanie, wtedy już nie liczy się, że miałam przestać i zacząć żyć w prawdziwym świecie, jeszcze tylko raz, ostatni, teraz muszę odlecieć, tylko na godzinkę, bla bla, kłamstwo, a nie ostatni raz, bzdury, a nie godzinka Jak pohamować się w momencie impulsu, żeby nie uciec w marzenia? To jest jak uzależnienie! Gdy sobie tego odmawiam lub mam zamiar opanować to czuje taki ból psychiczny i fizyczny jak narkoman na odwyku, po czym i tak robię swoje, a później czuję się beznadziejne, bo wiem, że to bez sensu i nigdy nie zaznam prawdziwego szczęścia jak nie będę żyła w świecie realnym. Czuję, że marnuję czas, a mimo to nie potrafię się powstrzymać. Już nawet pisząc tego posta wiem, że jak za 5 minut zostanę sama w domu to natychmiast założę słuchawki na uszy i pogrążę się w swoim alternatywnym świecie, gdzie jestem "szczęśliwa" .
×