Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak wytłumaczyć się ze zmarnowanych lat i nerwicy lękowej?


Rekomendowane odpowiedzi

Tak o afirmacjach to też słyszałam.

carlosbueno, to miałes "piękne" wyobrażenia. :lol: Niewypłacalny?

W miarę wypłacalny choć kombinował. Ale głównie za wyzwiska, obrażanie, poniżanie i traktowanie ludzi jak śmieci.

 

Mam problem bo mój ojciec to właśnie taki malkontent, tylko narzekać potrafi, a nic nie robi, tylko innym skrzydła podcina i humor psuje. Same problemy widzi i jak komuś coś nie wyjdzie, albo jest gorszy od niego to się podnieca i załapuje temat :roll:

Ja na żywo wcale aż tak nie marudzę( jak już to głównie na siebie nie innych) i zdecydowanie nie wyżywam, nabijam się na gorszych ode mnie bo doskonale znam to z drugiej strony i mam na tyle empatii żeby tego nie robić. U mnie w pracy część osób obgaduje innych np że się obijają, nie wykonują pracy porządnie ja tego nigdy nie robię, co najwyżej na szefa ponarzekam że traktuje ludzi jak tanią siłę roboczą, niewolników ale to jest racja przecież. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie mam pracy tak naprawde od 3 lat chyba juz.wiec wyrwa w CV jest duza.byla w tym czasie proba pracy w call center ale po jednym dniu zrezygnowalem,nie zdazylem i tak nawet podpisac umowy(smieciowej rzecz jasna).ja to mam dopiero dylemat jak to wyjasnic.do tego brak dziewczyny cale zycie a mam 27 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sebastian86, call center, to tego trzeba mieć silną psychę, tak mi się przynajmniej zdaję a na pewno stany depresyjno-lękowe nie predestynują to takich profesji. Ja mam wyrwę 2,5 roku z 2 miesiącami przerwy w tej wyrwie, ale ją w cv trochę złagodziłem. No ale zawsze są stanowiska, oczywiście niskopłatne i małoambitne gdzie przyjmują każdego chętnego, no ale ja też o nie się nie starałem zbytnio, choć obecnie na takim pracuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie mam pracy tak naprawde od 3 lat chyba juz.wiec wyrwa w CV jest duza.byla w tym czasie proba pracy w call center ale po jednym dniu zrezygnowalem,nie zdazylem i tak nawet podpisac umowy(smieciowej rzecz jasna).ja to mam dopiero dylemat jak to wyjasnic.do tego brak dziewczyny cale zycie a mam 27 lat.

Aż tak źle było Ci w call center? Bo zaczynam o tym myśleć, dłużej siedzieć w domu nie mogę.. Co tam było pierwszego dnia?

 

Ja bym mogła robić coś mniej ambitnego byle się nie stresować od początku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie znam się na tym ale podejrzewam, że to w jaki sposób Twoja matka się czuła w tamtym okresie mogło mieć na Ciebie jakiś wpływ ale chyba nie aż tak wielki, bez przesady. Bardziej bym się skłaniał ku okresowi już po narodzinach. Nawet jak kompletnie nic nie pamiętasz to nic nie zmienia bo mózg i tak wszystko rejestrował. Akurat jak to wyglądalo w moim przypadku to nie mam pojęcia, nigdy ze swoimi rodzicami o tym nie rozmawiałem. Piszesz, że agresja w Twojej rodzinie całkowicie ustała gdy miałeś 5 lat. W takim razie już byłeś załatwiony bo najważniejsze są pierwsze 4 lata życia, gdzieś tak czytałem, wtedy budują się podwaliny. Wydaje mi się, że nawet nie 4 lata, a jeszcze mniej wystarczy w zupełności.

Gdzieś przeczytałem kiedyś, że pierwsze około 3 lata życia mają wpływ na głębsze zaburzenia w psychice. No, ale to, jak silne bodźce muszą być, aby wyrządzić szkodę, zależy od wrodzonej chemii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś przeczytałem kiedyś, że pierwsze około 3 lata życia mają wpływ na głębsze zaburzenia w psychice. No, ale to, jak silne bodźce muszą być, aby wyrządzić szkodę, zależy od wrodzonej chemii.

Jestem przekonany, że żadna chemia nie ma tutaj na nic wpływu, przynajmniej w Twoim przypadku. Chemia się będzie ciągle kształtować (że tak nieprofesjonalnie się wyrażę) podczas procesu dorastania. Możliwe, że coś w mózgu nieprawidłowo się rozwija niezależnie od wpływu otoczenia zewnętrznego i wtedy jest przyczyną pewnych chorób psychicznych ale nie u Ciebie bo jesteś w miarę normalny. Masz zwykłe zaburzenia osobowości spowodowane wpływem toksycznego środowiska, cokolwiek tam się działo wokół Ciebie. Przypuszczam, że gdyby zabrało się jakieś dziecko z innej rodziny i podmieniło z Tobą to miałoby identyczne schematy myślowo-emocjonalne i problemy jak Ty obecnie ale to takie gdybanie. Nie mam zamiaru dalej rozmawiać na temat czy wrodzona chemia jest główną przyczyną czy tylko skutkiem zaniedbań rodziców bo to pytanie bez jednoznacznej odpowiedzi. Uważam, że łatwiej Ci zaakceptować te pierwsze rozwiązanie bo wtedy jesteś usprawiedliwiony przed nicnierobieniem w kierunku zmian, no bo przecież to i tak jest wrodzone, jestem gorszym egzemplarzem i taki pozostanę, co nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Blue blue ribbon, myślałam, że temat założył ktoś dużo dużo starszy. Jesteś młoda i możesz osiągnąć na prawdę dużo. Nie masz nikogo zaufanego w rodzinie aby Ci pomógł? Takie problemy jak nerwica nie powinny być tematem tabu...

Ale ja nie mam do końca nerwicy, odkąd spojrzałam na świat inaczej, zdystansowałam się, zaczęłam bardziej interesować się innymi i otoczeniem zamiast zagłębiać w swoje głupie myśli i inne toksyczne 'bla bla' w mojej głowie jest dużo lepiej.

Zauważyłam, że pomaga mi też oglądania sitcomów i komedii :lol: Ostatnio bardzo denerwowałam się wizytą u specjalisty i wyobraziłam sobie, że jestem w świecie z serialu Friends, w myślach powiedziałam sobie"zagraj to" i od razu cały lęk, stres i ból brzucha znikł ;) A ja czułam się rozluźniona, śmiech, zwłaszcza z samego siebie i uzmysłowienie sobie, że głupie i żenujące sytuacje zdarzają się każdemu i nie jest to żadna tragedia, bardzo pomaga ;)

Dziś byłam większość dnia na świeżym powietrzu wśród ludzi i czuję się świetnie :D

 

A w rodzinie mam dużo fajnych osób, jednak wstydzę się jeszcze tak do końca otwierać i zwierzać, może kiedyś..

Moja mama np. jest dużo bardziej znerwicowana ode mnie i czuję, że to ja ją podtrzymuję bardziej. Ona na prawdę uważa mnie za silną i opanowaną :lol: W sumie przy niej to nawet taka się czuję :lol:

 

Niby jestem młoda i dużo mogę, może niepotrzebnie porównuję się z innymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby jestem młoda i dużo mogę, może niepotrzebnie porównuję się z innymi.

80% użytkowników forum na to cierpi, ja zresztą sam należę do tej grupy należę. Oczywiście tzw zdrowi, nie zaburzeni psychicznie też na to cierpią, ale albo nie czują się wyraźnie gorsi od innych, albo jakoś lepiej to znoszą. Powiedzmy szczerze dzisiejszy konsumpcjonistyczny i indywidualistyczny świat temu sprzyja bo wmawia się że kto więcej osiągnie, więcej zarobi i kupi to bardziej wartościowy człowiek i nawet te ostatnie kanonizacyjne igrzyska miłości tego nie zmienią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby jestem młoda i dużo mogę, może niepotrzebnie porównuję się z innymi.

80% użytkowników forum na to cierpi, ja zresztą sam należę do tej grupy należę. Oczywiście tzw zdrowi, nie zaburzeni psychicznie też na to cierpią, ale albo nie czują się wyraźnie gorsi od innych, albo jakoś lepiej to znoszą. Powiedzmy szczerze dzisiejszy konsumpcjonistyczny i indywidualistyczny świat temu sprzyja bo wmawia się że kto więcej osiągnie, więcej zarobi i kupi to bardziej wartościowy człowiek i nawet te ostatnie kanonizacyjne igrzyska miłości tego nie zmienią.

Niby tak, ale ostatecznie i tak lepszy człowiek biedniejszy, ale sympatyczny, miły w obyciu i rozumny, bogaty wewnętrznie niż nadęty i zarozumiały bufon przy kasie, który niewiele ma w głowie, a nawet jeżeli ma, to rozmowa z nim nie jest zbyt przyjemna.

 

W sumie nie interesowałam się tym, ale dziś przypadkiem przez tą kanonizację usłyszałam kilka ciekawych cytatów, które podniosły moje morale :D

A poza tym śniło mi się, że jestem w ciąży, a to podobno dobry znak :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby tak, ale ostatecznie i tak lepszy człowiek biedniejszy, ale sympatyczny, miły w obyciu i rozumny, bogaty wewnętrznie niż nadęty i zarozumiały bufon przy kasie, który niewiele ma w głowie, a nawet jeżeli ma, to rozmowa z nim nie jest zbyt przyjemna.

Tak twierdzi większość ludzi, również badania socjologiczne wskazują na prymat uczuć nad pieniędzmi, statusem, ale rzeczywistość bywa często inna, czyli albo ludzie kłamią albo nasze mózgi projektują alternatywną rzeczywistość. ;) A może męczące pytania dawno niewidzianych znajomych typu gdzie pracujesz, mieszkasz, czy masz dzieci, partnera to zwykłe konwenanse bez żadnych podtekstów, bo przecież nie będą nasz pytać o naszą sytuacje psychiczną czy pogląd o sytuacje na świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby tak, ale ostatecznie i tak lepszy człowiek biedniejszy, ale sympatyczny, miły w obyciu i rozumny, bogaty wewnętrznie niż nadęty i zarozumiały bufon przy kasie, który niewiele ma w głowie, a nawet jeżeli ma, to rozmowa z nim nie jest zbyt przyjemna.

Tak twierdzi większość ludzi, również badania socjologiczne wskazują na prymat uczuć nad pieniędzmi, statusem, ale rzeczywistość bywa często inna, czyli albo ludzie kłamią albo nasze mózgi projektują alternatywną rzeczywistość. ;) A może męczące pytania dawno niewidzianych znajomych typu gdzie pracujesz, mieszkasz, czy masz dzieci, partnera to zwykłe konwenanse bez żadnych podtekstów, bo przecież nie będą nasz pytać o naszą sytuacje psychiczną czy pogląd o sytuacje na świecie.

Po prostu przyjęło się, że się pyta o takie rzeczy, nie wiem, może po to, żeby jakoś zacząć rozmowę, albo mieć ogólny zarys sytuacji znajomego, ale tak na prawdę później to, co kto robi zawodów i tak nie ma większego znaczenia, byle tylko się dobrze i przyjemnie rozmawiało i spędzało ze sobą czas.

Ja bym wolała żyć skromnie z wartościowym człowiekiem niż opływać w luksusy z jakimś chamem, albo ponurym bufonem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak się wytłumaczyć. Ludziom, którym myślę, że mogę zaufać mówię prawdę. Po prostu byłem chory psychicznie. Depresja, fobia społeczna odizolowała mnie od świata choć ja też nie byłem bez winy. Komuś kto nie przeżył czegoś podobnego i tak ciężko będzie zrozumieć jak to jest być w takim gównie. Innym ludziom sprzedaje jakieś bajeczki, wykręcam się i zmieniam temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak się wytłumaczyć. Ludziom, którym myślę, że mogę zaufać mówię prawdę. Po prostu byłem chory psychicznie. Depresja, fobia społeczna odizolowała mnie od świata choć ja też nie byłem bez winy. Komuś kto nie przeżył czegoś podobnego i tak ciężko będzie zrozumieć jak to jest być w takim gównie. Innym ludziom sprzedaje jakieś bajeczki, wykręcam się i zmieniam temat.

W mojej sytuacji ciężko się wytłumaczyć, też sprzedaje bajeczki, przemilczam wiele spraw, nawet czasem tłumaczę to problemami z alkoholem mimo że takowych na poważnie nie miałem. No ale przede wszystkim unikam ludzi, a nowo poznanych trzymam na dystans, podobno aura tajemniczości działa na kobiety :mrgreen: Co do rodziny dalszej to chyba już dawno mnie na straty spisali, nie utrzymuje z nimi kontaktu, tylko matka wciąż uważa że będą ze mną ludzie w sensie że się ożenię, spłodzę dzieci itd. mimo że racjonalnych podstaw ku temu nie skoro dotychczas nawet nie miałem dziewczyny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, mam pytanie. Załóżmy, że będę chciał sobie posiedzieć na bezrobociu jeszcze jakiś czas. Gdybym zaczął poszukiwania pracy gdzieś w wieku 23 lub 24 lat bez kompletnie żadnego doświadczenia (bo nigdzie wcześniej nie pracowałem) oraz z wykształceniem średnim (bez matury) to mam jakieś szanse? Czy jestem skazany tylko na jakieś niewolnicze agencje pracy, które wywożą do 'obozów' za granice lub dożywotnie bezrobocie? Nie wiem jak tu zacząć robić cokolwiek w kierunku znalezienia pracy, to mnie trochę przerasta. Krótko mówiąc nie wiem w ogóle co tu robić więc nic nie robię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po rejestracji w pośredniaku można czasem wyżebrać jakieś szkolenia + są oferty dostępne tylko dla osób zarejestrowanych w urzędzie pracy, bo czasem pracodawcy dostają dodatki na takie osoby. No i szkolenia są też organizowane nie z urzędu, ale przez firmy i też za osób z pośredniaka, więc hobbyturysta dobrze gada.

 

(a te szkolenia z cyklu bardziej praktycznych, wózki widłowe i takie tam, czyli coś co de facto przygotuje do konkretnej roboty)

 

Też zależy jak wysoko celujesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monooso, szanse są oczywiście na początku miałbyś problem ze znalezieniem pracy,ale jakieś niewolnicze znalazły by się na pewno, a w niektórych niewolniczych mógłbyś się sprawdzić i awansować i nie być już tym niewolnikiem. Za granicą też nie każda praca to obóz pracy, wielu młodych bez doświadczenia sobie tam nieźle radzi, jak znają lub naucza się języka obcego to już w ogóle mają lepsze perspektywy niż ci starzy wyjadacze ledwo dukający. To że nie ma porządnej pracy dla ludzi bez wyższego wykształcenia to w dużej mierze bzdury wymyślane prze szkołę i media.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monooso, prace fizyczne , budowa, magazynier, kasjer np w tesco :) , mcdonald, pizzeria, no i praktyki staże , zacznij od pośredniaka

Do ciężkich prac fizycznych się nie nadaję ponieważ jestem bardzo słaby fizycznie. Poza tym nie mam siły i energii. Moja uboga dieta, brak ruchu oraz odwieczny stres zrobiły swoje. W takim razie prace na budowie kategorycznie odpadają. Zresztą nie pasuje mi środowisko osób tam pracujących. Jakiś czas temu siedziałem sobie na ławce w parku niedaleko jakiś robót i jak posłuchałem o czym oni rozmawiają i zobaczyłem jak się zachowują to uznałem, że zdecydowanie nie dla mnie taka robota.

 

Z tych samych powodów co powyżej odrzucam stanowisko magazyniera.

 

Stanowisko kasjera odrzucam także. Mam fobię społeczną i odczuwam lęk przed ludźmi. Zresztą te liczenie pieniędzy moimi trzęsącymi się rękoma, zliczanie cen tych wszystkich produktów, bycie obserwowanym przez całą kolejkę itp. Oo, nie, to na pewno nie dla mnie. Zresztą mężczyzna na kasie bardzo negatywnie mi się kojarzy. Jak sam takiego widzę to mam ochotę go pobić. Taka osoba jest dla mnie śmieciem. Wiem, że to głupie i zdaję sobie sprawę, nigdy bym czegoś takiego nie zrobił ale takie mam wdrukowane schematy. Nie jest tak, że sam tak uważam i gardzę takimi osobami tylko, że w taki sposób postrzega to mój umysł z automatu. Ja przynajmniej mam tego świadomość ale inni mogą już jej nie mieć.

 

McDonald's, pizzerie również nie z tych samych powodów co w przypadku kasjera.

 

Jestem zarejestrowany w Urzędzie Pracy od paru miesięcy. Nic nie proponują, każdy wie, że chodzi się tylko tam podpisać kartę aby mieć bezpłatne ubezpieczenie. OK, proponują jakieś oferty ale to są te same oferty, które mogę znaleźć na ich stronie przez Internet. Każdy ma dostęp do tych ofert. Są to można powiedzieć 'fikcyjne' oferty, na które jest MASA chętnych. Wizyta z urzędnikiem trwa przeważnie 3 minuty i to ze względu na sztuczne przedłużanie z jego strony. Gdyby nie był taki wolny to trwałaby krócej. Ostatnio wymieniłem tylko z nim 3 słowa: dzień dobry, nie, do widzenia. Praktyk oraz staży nigdy mi nikt nie zaproponował. Co do kursów to są ale mogę je nazwać pseudo kursami. Gdy na taki kurs się zapiszesz to musisz na jego chodzić bo jeżeli ominiesz chociaż 1 dzień to musisz płacić wartość całego kursu, który kosztuje setki, a niektóre nawet tysiące złotych. Słyszałem, że bardzo często na tych kursach nic pożytecznego się nie robi. Później taka osoba nie może się wypisać bo będzie musiała płacić za koszt kursu z własnej kieszeni. Są one organizowane tylko po to aby dać zarobić firmom, które takie kursy organizują. Ściągają one bezrobotnych i UP im za to płaci. To jest samo nakręcający się biznes. Słyszałem, że na wielu z nich osoba prowadząca kurs sobie siedzi nic nie robiąc, a reszta gra w gierki na komputerze (oczywiście również zależy to od kursu). Poza tym żadnych ciekawych kursów nie mają mi do zaoferowania, przeglądałem ofertę, zresztą mają takie wymagania, że gdybym chciał zrobić, np. kurs na spawacza to musiałbym mieć wykształcenie zawodowe. Z wykształceniem średnim już się nie kwalifikuję. Ostatnio widziałem taki kurs jak rzeźbienie w jedzeniu, hehe na co mi to?

 

Dodam jeszcze, że przy szukaniu jakiejkolwiek pracy jest cholernie ciężko bo przegrywam ze studentami, którzy są przeważnie zatrudniani do takich prac ze względu na ulgi podatkowe dla pracodawcy.

 

Po rejestracji w pośredniaku można czasem wyżebrać jakieś szkolenia + są oferty dostępne tylko dla osób zarejestrowanych w urzędzie pracy, bo czasem pracodawcy dostają dodatki na takie osoby. No i szkolenia są też organizowane nie z urzędu, ale przez firmy i też za osób z pośredniaka, więc hobbyturysta dobrze gada.

 

(a te szkolenia z cyklu bardziej praktycznych, wózki widłowe i takie tam, czyli coś co de facto przygotuje do konkretnej roboty)

 

Też zależy jak wysoko celujesz.

To tylko tak ładnie wygląda z zewnątrz. W rzeczywistości nie wygląda to tak kolorowo.

 

monooso, szanse są oczywiście na początku miałbyś problem ze znalezieniem pracy,ale jakieś niewolnicze znalazły by się na pewno, a w niektórych niewolniczych mógłbyś się sprawdzić i awansować i nie być już tym niewolnikiem. Za granicą też nie każda praca to obóz pracy, wielu młodych bez doświadczenia sobie tam nieźle radzi, jak znają lub naucza się języka obcego to już w ogóle mają lepsze perspektywy niż ci starzy wyjadacze ledwo dukający. To że nie ma porządnej pracy dla ludzi bez wyższego wykształcenia to w dużej mierze bzdury wymyślane prze szkołę i media.

Zgadzam się z Tobą. Dzisiaj wszyscy idą na studia, a później i tak są w dupie. Idą tam aby jakoś zabić ten czas bo jest wielkie bezrobocie. Później po studiach okazuje się, że dalej to samo. Jeżeli nie można znaleźć roboty w zawodzie, o czym tak wszyscy trąbią, to po co te całe studia? Chyba tylko po to aby obniżyć, zatuszować faktyczny procent bezrobocia w kraju. Później Donald może dumnie wypiąć pierś i powiedzieć, że bezrobocie maleje, a maleje tylko temu bo studentów przybywa. Jakie kraje proponujesz? Znam średnio angielski.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh, może już skończycie z tą chemią mózgu, kiedyś przylazł na forum jakiś weganin i napisał, że jak żresz surowe warzywa, to masz taką równowagę w organizmie, że się nie przejmujesz takimi pierdołami jak rozwód, czy utrata pracy, tylko jesteś wesoły i wyluzowany jak małpa na drzewie. A jak ktoś się przejmuje, to pewnie struty mięsem jest, a nie że ma problemy.

 

Czyli wychodzi na to że nadopiekuńcza matka daje wysoką gwarancję nieudacznictwa życiowego. Może stworzyć nową kategorię DDNR(lub M) ;) skoro DDA tłumacza wszystko alkoholizmem rodziców to czemu nie ma być tak z DDNR które niejednokrotnie wyrządza większa krzywdę niż DDA, którzy często bardzo dobrze se radzą w życiu.

:yeah:

 

Najgorsze jest to, że moja matka nie jest nadopiekuńcza, bo jest po prostu matką, tylko przez to, że nią się przez większą część życia i dzieciństwa nikt nie zajmował i ona to sobie tak rekompensuje. To jest taki rodzaj nadopiekuńczości, że ktoś nie daje ci tego, czego ty potrzebujesz, tylko to czego on/a sam/a potrzebuje lub potrzebował/a w przeszłości.

 

Nie będę wam opisywać całej historii, bo to nieetyczne opowiadać publicznie o innych pacjentach...

 

Ale co mi daje wiedza, że coś co miało miejsce 50 lat temu determinuje to czy teraz odnoszę sukces w życiu, czy jestem zjebem, który źle reaguje nawet na sytuacje, na które sam powinien mieć wpływ. Bo ja to wszystko widzę i rozumiem, tyle że nic się nie zmienia. Czasem mi się wydaje, że nerwicą się urodziłam. No ale co ja wam będę gadać...

 

A propos wolontariatu: faktycznie mam taki punkcik w CV, bo to była jedyna działalność, jaką umiałam pogodzić ze studiami. Teraz też wysłałam zgłoszenie do wolontariatu, ale nikt nie oddzwonił i nie wiem, czy mają coś źle z formularzem zgłoszeniowym/mailem, czy że mnie nikt nie potrzebuje nawet za darmo :cry:

 

-- 28 kwi 2014, 11:20 --

 

A może męczące pytania dawno niewidzianych znajomych typu gdzie pracujesz, mieszkasz, czy masz dzieci, partnera to zwykłe konwenanse bez żadnych podtekstów, bo przecież nie będą nasz pytać o naszą sytuacje psychiczną czy pogląd o sytuacje na świecie.

A ja bym tak chciała, żeby ktoś zapytał jakie lubię kwiaty, albo coś :cry: Co ich interesuje moja praca? Mnie ich praca w ogóle nie interesuje :roll:

 

-- 28 kwi 2014, 11:23 --

 

Powiedzmy szczerze dzisiejszy konsumpcjonistyczny i indywidualistyczny świat temu sprzyja bo wmawia się że kto więcej osiągnie, więcej zarobi i kupi to bardziej wartościowy człowiek i nawet te ostatnie kanonizacyjne igrzyska miłości tego nie zmienią.

Mnie brakuje tego poczucia wspólnoty rodzinnej, plemiennej, odpowiedzialności za pewną zbiorowość, zasad współżycia społecznego, tak jak było w dawnych czasach, albo jest jeszcze w krajach Trzeciego Świata.

A im bardziej mi tego brakuje, tym mam mniejszą ochotę pokazywać się na oczy ludziom, którzy kiedyś byli moją rodziną, środowiskiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh, może już skończycie z tą chemią mózgu, kiedyś przylazł na forum jakiś weganin i napisał, że jak żresz surowe warzywa, to masz taką równowagę w organizmie, że się nie przejmujesz takimi pierdołami jak rozwód, czy utrata pracy, tylko jesteś wesoły i wyluzowany jak małpa na drzewie. A jak ktoś się przejmuje, to pewnie struty mięsem jest, a nie że ma problemy.

Ale prawdą jest, że zdrowe jedzenie i aktywność fizyczna mocno poprawiają stan naszej psychiki.

 

Najgorsze jest to, że moja matka nie jest nadopiekuńcza, bo jest po prostu matką, tylko przez to, że nią się przez większą część życia i dzieciństwa nikt nie zajmował i ona to sobie tak rekompensuje. To jest taki rodzaj nadopiekuńczości, że ktoś nie daje ci tego, czego ty potrzebujesz, tylko to czego on/a sam/a potrzebuje lub potrzebował/a w przeszłości.

Moja matka też tak ma.

 

Ale co mi daje wiedza, że coś co miało miejsce 50 lat temu determinuje to czy teraz odnoszę sukces w życiu, czy jestem zjebem, który źle reaguje nawet na sytuacje, na które sam powinien mieć wpływ. Bo ja to wszystko widzę i rozumiem, tyle że nic się nie zmienia. Czasem mi się wydaje, że nerwicą się urodziłam. No ale co ja wam będę gadać...

Jak zbadasz problem i wiesz mniej więcej jak przeszłe wydarzenia wpłynęły na Twoje życie i dlaczego, to możesz z pełną świadomością nad tym skutecznie pracować.

 

Mnie brakuje tego poczucia wspólnoty rodzinnej, plemiennej, odpowiedzialności za pewną zbiorowość, zasad współżycia społecznego, tak jak było w dawnych czasach, albo jest jeszcze w krajach Trzeciego Świata.

W sumie nadal tak jest, ja bardzo często odczuwam taką wieź w związku z moją liczną, bliską rodziną.

 

Im więcej siedzenia samotnie w czterech ścianach tym więcej głupich myśli. Jak nie mam czasu się zastanawiać to jestem szczęśliwa :lol:

 

Dziś przełamałam lęk samochodowy, prowadziłam pewnie przez miasto, ale dostałam kopa energii, coś się udało :mrgreen: Nawet nie zestresował się zbytnio na takim jednym nieciekawym skrzyżowaniu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie kraje proponujesz? Znam średnio angielski.

Tam gdzie jest mało Polaków, ale o takie ciężko. Z angielskim można do UK, Irlandii, Holandii, Skandynawii do Niemiec czy Francji raczej nie. Pracowałem krótko w Holandii i nie polecam, dużo większy wyzysk i tempo pracy niż w Anglii choć kasa trochę lepsza zwykle. Najwyższe stawki sa w Norwegii ale życie drogie i bez fachu, doświadczenia albo znajomości nie ma szans na prace raczej. Za to do Anglii, Holandii agencje często biorą wszystkich jak leci bez doświadczenia tylko z podstawowy angielski wystarczy, ale często są to niezbyt ciekawe prace ciężkie fizycznie, albo w niemiłej atmosferze, z małą ilością godzin itp. bo te lepsze wakaty są dawno pozajmowane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ekstra, w ciągu 5 minut miałam 2 telefony z zaproszeniem na rozmowę o pracę na jutro :shock:

najpierw zadzwoniło call center, ale umowę o prace, później pewna firma poszukująca pracownika biurowego też um. o pracę.

Bardzo chce tą drugą robotę, ale nie mam pewności czy mnie wezmą, tą pierwszą pewnie dostanę, ale jak dostanę tą drugą, to po co mam tam iść do call center, tym bardziej, że jedna rozmowa w południe, druga wieczorem,a to oznacza cały dzień rozwalony, bo ja nie mieszkam w tym mieście, a dwa razy za autobus nie będę przecież płacić :roll: 6 godzin włóczenia się po mieście...taaa :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×