Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

MArian, a ile masz lat? Studiujesz, pracujesz? Masz kogoś bliskiego? Żródlem lęku może być cos zuepłnie innego...np. że czujesz się samotny, albo że się boisz czy utrzymasz rodzinę, albo czy uda Ci się skończyć studia. Po latach walki z tą chorobą wiem już, że objawy bywają dziwne, mój orgaznim np. porafi dostać ni z tego ni z owego gorączki albo pożółknąć (naprawdę), a przyczyna tkwi zupełnie gdzie indziej, tylko organizm się buntuje przed czymś, z czym sobie nie radzi, niejako to coś próbuje się wydostać na powierzchnię i przypomnieć właścicielowi ciała, że chowa jakieś problemy...to tak na chłopski rozum:)

A co so psychologów/ psychiatrów i wszelkich innych ludzi, którzy z powołania powinni nieść pomoc - to nie załamuj się, jesli pierwszy, drugi i piaty będzie nietrafiony...są ludzie i ludziska jak wszędzie - przerabiałam i bałam się, że to ze mną jest cos nie teges.Mam nadzieję, że szybko się dogadasz z Twoją psycholog albo anjdziesz nową. Mój obecny psycholog jest 4 z kolei i na początku też juz traciłam nadzieję, czy on w końcu trochę będzie chciał mnie zrozumieć...tak jakbyśmy na róznych falach nadawali....w końcu się keidyś rozbeczałam i powiedziałam, że ja POTRZEBUJĘ, żeby on trochę inaczej podchodził, bo to i tamto przeszkadza mu zaufać i podziałało...chodzę już pare m-cy i efekty jakieś są

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja "przygoda" z nerwicą( o ile rzeczywiscie mam nerwice a nie cos gorszego;/) zaczęła się jakies 1,5 roku temu, zaczela sie wtedy rowniez moja przygoda z marihuaną, zapaliłem z 3 razy, za kazdym razem coraz gorzej czułem sie po zapaleniu, postanowilem juz nie jarać. Lecz niestety było chyba troszke za pozno, miewalem takie odrealnienia ale nie zwracalem na to wiekszej uwagi, tak na prawde pieklo zaczelo sie pewnego wieczoru,lezalem sobie w lozku, pomyslalem sobie, kim ja w ogole jestem, co ja robie, do czego ja w zyciu dojde i zaczelo sie, serce zaczelo napieprzacz oczywiscie odrazu derealizacja, jakies dziwne mysli... stan ten utrzymywal sie przez pewien czas, bylem u lekarza, ale nic konkretnego nie uslyszalem, powiedzial tylko ze to "chwilowy stres" i minie, przepisal jakis syrop... pozniej wszystko ustało po jakiś 7 miesiaciach, mialem lekkie objawy ale dalo sie zyc, zero shiz kompletnie... no i oczywiscie jak mi to wszystko minelo to postanowilem zaczac znowu palic ganje. byl to najwiekszy blad, pierwsze pare razy nic, dopiero to palenie ktore mialo miejsce jakies 3 tyg temu bylo najgorszym w moim zyciu:/ zapalilem, bylo mi spoko, ale kolezanka zaczela plakac po tym jak zapalila, zaczela wariowac i mowic jak jakis wariat, zlapalem masakryczną zwałe, nigdy tak sie nie czulem, caly sie trzaslem, wiedzialem ze to ze ona tak teraz sie zachowuje moze byc tragiczne w skutkach, wiedzialem ze z marihuana nie ma zartow, a ona jest dosyc mloda, kumple za to byli w super humorkach, mi nie bylo do smiechu, przejalem sie tym bardzo, bylo mi na prawde zle, czulem sie winny tego ze ona zapalila, ze jej nie powstrzymalem... Pozniej juz sie jakos uspokoilo wszystko... Poszedlem spac, rano juz wiedzialem ze bede mial to co kiedys, jakies pare dni pozniej w nocy zaczelo sie na dobre, z podwojoną siła, wiem ze wtedy serce napieprzało mi jak glupie, myslalem juz chyba o wszystkim zlym co moze byc... ogolnie porazka, ale derealizacja zaczela sie ktoregos dnia nie wiedzialem czy ja snie, wszysko wydawalo sie takie obce, pomyslalem ze mam shizofrenie na pewno! stan ten pozostal do dzisiaj, czasami mija, czasami sie nasila, najgorzej jest jak jestem sam... chcialem isc do psychologa, mowilem nawet rodzicą, ale postanowilem poradzic sobie z tym sam. nigdy nie bylem jeszcze u psychologa, szczerze to boje ze trafie na jakiegos ktora uzna mnie za wariata:/ najgorsze jest to ze mam wrazenie ze to sie nasila... najgorsze jest uczucie ze wydaje mi sie ze wszystko jest takie obce, jestem swiadomy ze jestem np. w domu ale to jest takie inne.... nie umiem tego opisac... No i strach przed shizofrenia, czytalem duzo o tej chorobie, ona jest straszna.... ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chyba w wiekszości juz opisałam jak to u mnie wygląda na innym wątku, wiec chyba nie bede sie powtarzać..

 

Dodam tylko, że ja też biore magnez w postaci Asparginu, omege 3, centrum i drożdze..

 

Leków nie biore. Byłam u psychiatry, która po spisaniu moich obajwów przepisała Zoloft.. wziełam 1 tabletke i myślałam, że zejde.. psychiatre zmieniłam na psychologa. Pani psycholog powiedziała, ze moje zaburzenia nie utrudniaja mi az tak życia, ze nie widzi powodu brania leków :) i to jest dla mnie baaaardzo motywujące!

I mam nadzieje ze tak to sie utrzyma.. czasami biore ziołowe uspokajacze..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli uważasz, że psycholog jest nietrafiony- musisz go zmienić. Jasne, że zaczynanie wszystkiego od nowa nie jest przyjemne- opowiadanie o problemie (ja się zawsze czuję jak idiotka), nawiązywanie więzi... ale niestety: jak trzeba to trzeba. Tu chodzi o Twoje zdrowie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ej poprzedni post do usuniecia sorry ty to cytowalas... o boze jaka gafa...

nie szkodzi:) Chciałabym wam tylko powiedzieć ,że bardzo często lekceważymy pierwsze objawy nerwicy. Jeśli już nawet pójdziemy do lekarza i przepisze nam tabletki , to często je odstawiamy.A to błąd.Trzeba leczyć to cholerstwo.moja nerwica , doslownie najpierw mnie pożarła , przeżuła a potem wypluła..wuglądam jak zombiee.pozdrawiam cieplutko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To i ja opiszę moją historię.

Zaczęło się 4,5 roku temu, w klasie maturalnej. Gdy skończyłam 18 lat zaczęłam korzystać z życia, chodzić na imprezy, popijać, popalać, interesować się sprawami damsko- męskimi. Właściwie to mi odbiło. Schudłam, nie wysypiałam się, wagarowałam z najlepszą koleżanką, w ogóle nie dbałam o siebie, próbowałam trawki. Raz po trawce rozwaliłam sobie głowę w łazience i wtedy chyba po raz pierwszy się bardzo przestraszyłam. Siedziałam u kumpeli w rogu łóżka i czekałam aż to minie, byłam blada, pociłam się, trzęsłam i oczywiście panicznie się bałam tego, co się ze mną dzieje. Później było w porządku. Aż jakiś miesiąc, może 2 później musiałam zaliczyć coś z j. polskiego i zarwałam noc, żeby się uczyć. Wypiłam wtedy 2 mocne kawy i byłam ledwo przytomna ze zmęczenia. Poszłam do szkoły i wtedy w czasie jednej przerwy zaczęło ze mną się coś dziać niedobrego. Dostałam silnych zawrotów głowy, skoczyło mi ciśnienie, serce zaczęło bić jak szalone, nogi jak z waty, miałam czarne mroczki przed oczami i czułam bardzo silny lęk. Pobiegłam go pielęgniarki, miałam wysokie ciśnienie i puls, poleżałam u niej jakiś czas, aż poczułam błogi spokój i wszystko się uspokoiło. Zadzwoniła po rodziców, przyjechał po mnie tata i zawiózł do domu. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba wtedy jeszcze nie byłam w przychodni. Pamiętam jak miałam po tym przez jakiś czas taką arytmię serca, biło mi nierówno, czasem przyśpieszało, czasem zwalniało. Pomimo tego, jeszcze mi się to nie utrwaliło i zapomniałam o tych niemiłych przeżyciach, ale kawy mocnej do dzisiaj nie piję ;) 2 tygodnie później zaczął się horror. Sama do tego doprowadziłam, wypaliłam chyba z 5 papierosów w ciągu godziny i znów ta sama akcja. Czułam się tragicznie, a że byłam sama w domu to w ogóle wpadłam w panikę, myślałam, że umrę. Pobiegłam do sąsiadów, tam mi zmierzyli ciśnienie, bardzo wysokie. Zawieźli mnie do przychodni, gdzie się wszystko unormowało i wróciłam do domu. Potem to już było chodzenie od lekarza do lekarza, miałam ataki paniki i myślałam, że umieram kilkanaście razy na dobę. Spałam z mamą, miałam problemy z zaśnięciem z powodu ogromnego lęku, nie mogłam sama być w domu bo dostawałam ataku. Nie pamiętam już jak ja wtedy funkcjonowałam, ale każde wyjście z domu kończyło się tragicznie. Przeszłam wszystkie możliwe badania, łącznie z usg tarczycy, Holterem. Byłam nawet w desperacji z mamą u jakichś oszołomek od medycyny niekonwencjonalnej, które tylko zdarły z nas kupę kasy :mrgreen: Z czasem to ucichło, nauczyłam się rozpoznawać co sie ze mną dzieje. Ale mimo tego do tej pory mam sytuacje, w których sobie nie radzę. W miejscach, gdzie jest dużo ludzi nie dostaję już ataku ( no może z wyjątkiem wygłaszania referatów, odpowiedzi ustnych), ale czuję bardzo silne napięcie, czasem nie do wytrzymania, muszę wtedy stamtąd uciec. Ataki towarzyszą mi już tylko w takich sytuacjach jak np. próbowanie jakiegoś nowego jedzenia, smarowanie się jakąś nową chemią, albo łykanie leków. Mam też pewne zapędy hipochondryczne :lol: Panicznie boję się dostać wstrząsu alergicznego :P Ogólnie to jest dużo lepiej niż kiedyś, ale pojawiły się pewne komplikacje. Nie mam znajomych przez to, moja fobia społeczna przez taką izolację bardzo się nasiliła, co doprowadziło do tego, że miewam czasem dość spore doły, dużo płaczę i mam stałe huśtawki emocjonalne. Właściwie cały czas towarzyszy mi napięcie emocjonalne, nie potrafię się wyciszyć, stałam się pesymistką (z czym walczę :), jestem przewrażliwiona, wchodzę w częste konflikty z rodziną, zwyczajnie świruję bez kontaktu z innymi ludźmi, mam zszargane nerwy, podskakuję jak oparzona nawet na dźwięk wibracji w telefonie. Mam teraz wakacje, więc będę się starać wypocząć, przemyśleć parę spraw i popracować nad sobą. Zapisałam się przed chwilą do poradni leczenia nerwic na 9lipca i mam nadzieję, że mi pomogą. To będzie moja druga wizyta po paru miesiącach przerwy :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o niezle nervouska:) ale widzisz jakie robisz postepy? sposobem malych kroczkow dasz sobie rade! ja tez kiedys kozystalam z zycia i niestety wtedy ujawnila sie moja nerwica i dala w kosc w bardzo podobny sposob jak tobie.... teraz jest juz troche lepiej ale nie lecze sie nigdzie tylko staram sie sama sobie poradzic z tym badziewiem tez mysle o wybraniu sie do poradni ale to dla mnie dosc krepujace... zwlaszcza ze moi rodzice mysla ze to co mam to cos z czym na pewno dam sobie rade jak tylko skoncze sobie wmawiac ze cos mi jest...gdyby to bylo takie proste... ale najwazniejsze to abysmy sie jkos tutaj wspierali pozdraiwiam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam...

moja nerwica pojwiła sie jakies 8 lat temu...

na początku objawy były takie zwyczajne(zdenerwowanie...nerwy przed egzaminami itp.nic strasznego) teraz po takim czasie zdaje sobie sprawe ze to mogły byc poczatki...

teraz jest tragedia...mam okropne ataki ...złe samopoczucie ...zero radosci i energii...czuje sie taka wypalona...

moj pierwszy powazny atak mial miejsce kilka lat temu ok 5?zostałam sama w domu(mieszkałam z rodzicami)moja mama wybrala sie na zakupy a ja dostałam panicznego leku ze cos jej sie stanie...zaczelo mi sie robic niedobrze, zawroty głowy ,nogi jak z waty...masakra..

drzenie rąk...(myslałam ze odjade...)atak minął...wszystko wrocilo do normy...po roku pojawil sie nastepny...byłam na wakacjach u ciotki...podroz pociagiem ...wszystko oki...dojechalam na miejsce i znowu masakra...duszno ...drzenie rak ,nogi jak z waty ,nie trzeźwosc umysłu...zawroty...i tak co jakis czas sie pojawia...

teraz mam to samo...ale czesciej i gorzej to znosze...

mam w sobie straszne leki o mojego syna,o zwiazek,o nasze zycie,teraz doszły napady ze moze cos mi jest,myslenie czy sie dobrze czuje,nastepnie robi mi sie nie dobrze,zawroty,nogi jak z waty...

to mi nie daje zyc normalnie...ciagle mam zle nastawienie...pesymistyczne..wstaje niewyspana ,zmeczona zero energii,radosci.

mam wrazenie ze ciagle mi sie kreci w głowie...nie mam pojecia co robic???zastanawiam sie nad wizyta u psychologa...ale nie moge sie zdecydowac???nie wiem czy on mi pomoze...wiem ze ja sama musze pomoc sobie???ale jak???

tak wyglada moje zycie z nerwica....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć czytając twojego posta wydaje mi się jak bym czytała swoją opowieśc o nerwicy plus to że jak zaczeły się u mnie ataki to też miałam problemy ze spaniem...mąż widząc co sie ze mną dzieje zmusił mnie do pujścia do psychiatry i wydaje mi się że był to trafny wybór niewiem niektórzy pochwalaja niektórzy nie ale biore lek już szusty miesiąc i czuje się bardzooo dobrze wszystko mineło mam chęć do życia.pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy jeszcze nie pisałem na tym forum stricte o sobie, ale chyba juz czas.

 

Moim najwiekszym problemem jest to, ze non-stop czuje sie zle. Nie moge sprecyzowac dokladnie jakiego narzadu moje skargi dotycza, jest mi poprostu ogolnie niedobrze, mdlo i goraco. Jestem poprostu rozczarowany medycyna, ze nie potrafi znalezc rozwiazania na moje dolegliwosci.

 

Badalo mnie juz wiekszosc specjalistow w moim miescie, a nie chodze do byle kogo - conajmniej do lekarzy z doktoratem, ale zwykle sa to doktorzy habilitowani lub profesorowie pracujacy w klinikach akademickich. Wszyscy jednym tchem powtarzaja, ze to hipochondria, zaburzenia osobowosci, nerwica, depresja maskowana. Bylem juz w kilku szpitalach na obserwacji, mam cala teczke badan, poczawszy na chorobach zakaznych poprzez neurologiczne na rezonansie kregoslupa i tomografii glowy skonczywszy. Wszystkie badania sa w normie, niby jestem zdrow jak ryba. Wszyscy zgodnie mowia, ze mam problem ze soba a nie z organizmem.

 

Oczywiscie w klinice psychiatrycznej tez bylem (po nieudanej probie samobojczej), gdzie cale konsylium tam pracujacych orzeklo, ze to wszystko co sie ze mna dzieje to psychosomatyczne i potrzebna jest mi niezla psychoterapia, bo inaczej nic z tego nie ustapi ot tak sobie.

 

Ale czy nie moga sie mylic? W koncu nie sa swietymi krowami! Co rusz wchodze na jakies forum, a tam pelno niedoleczonych ludzi, ktorym przepisuje sie psychotropy na choroby organiczne! Szczytem wszystkiego byl facet, ktoremu przepisano uspokajacz, a potem sie okazalo, ze mial atypowe zapalenie pluc! Co prawda, ja jestem przebadany od stop do glow, ale zawsze pozostaje ta nutka niepokoju czy aby napewno sprawdzili wszelkie mozliwosci, czy czegos nie przeoczyli?

 

Swego czasu stawialem na to, ze mam oslabiona odpornosc, ale badania limfocytow i immunoglobin wykluczyly te mozliwosc. Mialem nawet przepisane tak na wyrost leki na uodpornienie, ale one tez nie pomogly, wiec pewnie ta odpornosc jest w porzadku.

 

Co do psychologow, to wykryli oni zaburzenia osobowosci, i to kilka na raz. Do tego jeszcze PTSD. Niby to co sie ze mna dzieje to efekt tego, ze nie mialem i nie mam poswiecanej uwagi jakiej potrzebowalem. Moze to i prawda, bo rodzice nie mieli na rozmowy ze mna zbyt duzo czasu, i tak roslem sobie obok nich a nie z nimi. Drugi psycholog dopatrywal sie zrodla moich zaburzen rowniez w braku zainteresowania, po tym jak mu powiedzialem, ze od 15 roku zycia bylem modelem, i skonczylem z tym na rok przed rozpoczeciem sie pojawiania sie objawow.

 

Co do mojej kondycji psychicznej to jest to masakra. Mam ciagle uczucie wyobcowania, niepasowania do tego swiata. Lubie siedziec tylko w domu, w swoim pokoju i to jeszcze przy zaslonietych oknach. Najchetniej spalbym caly dzien, albo rozmyslal. Wogole nie interesuja mnie kontakty z innymi ludzmi, nie rozmawiam nawet z rodzicami, a gdy do mnie przyjda, to wyczekuje kiedy tylko wyjda... Nie rozmawiam z dawnymi znajomymi, nie interesuja mnie ich sprawy, wogole nie interesuje mnie co dzieje sie na swiecie.

Czuje ze cos nie jest w porzadku z moja glowa... Niestety nie moge tego jakos dokladniej wyjasnic, poprostu czuje ze nie jestem soba. Jestem odrealniony, malo skupiony, jakbym przebywal w odleglym swiecie - widze wszystko za szybą.

 

Trudno jest mi wytrzymac ze samym soba...

 

I ciagle mam te watpliwosci, czy to nie jakas choroba zakazna (borelioza, kandydoza, mykoplasmy, chlamydie, paciorkowiec...), a moze wlasnie rozwija sie u mnie ziarnica albo inny rak? Gdy wynaleziono penicyline 1/3 pacjentow opuscila mury zakladow psychiatrycznych. To jednak daje do myslenia.

 

Rozwazam pójście do wróżki (na poważnie), aby mi wreszcie powiedziala, czy to od ciała czy to od głowy, a moze ktoś rzucił na mnie urok, klątwę? Może iść do szeptuchy albo innego ludowego znachora? Doradzcie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdesperowany!

Mogę się mylić, ale masz depresję, moim zdaniem i potrzebne sa Ci jakieś lekarstwa, po 2 tygodniach zazywania zobaczysz, jak bedzie lepiej, zapomnisz o paciorkowcach, boreliozach itp. Jesteś nadwrazliwy i wystraszony, masz wsyztskiego dosyć, rozumiem, ale nie oddawaj się, nie leż w łóżku, wiem, nie masz siły, ale zrób krok i idx do psychiatry.. Ja też szukałam innej przyczyny mojej choroby, po tygodniu brania tabletek lęki minęły i czuję się innym człowiekiem:) uwierz:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!

 

Po kilku latach brania seroxatu w kwietniu zdecydowałam się odstawić lek by się oczyścić i ewentualnie zacząć myśleć o zajściu w ciążę. Co tydzień zmniejszałam dawę o kilka mg. Pod koniec maja przestałam brać lek zupełnie. Pomagałm sobie w trudniejszych chwilach hydroxyziną (10mg albo 25mg). Pojawiły się nieprzyjemne objawy odstawienne, ale po jakimś czasie minęły. Potem życie wyglądąło troszkę gorzej od tego zycia z tabletkami, ale jakoś dawaam radę... Ale to co się dzieje od kilku dni to jakiś koszmar!!! Ataki lęku, duszności, ściśnięte gardło, zero apetytu, problem z wyjściem na ulicę, przyspieszone bicie serca. Kontaktowałam sie z lekarzem - powiedział bym spróbowała jeszcze z tydzień wytrzymać i pomagać sobie hydroxyziną 25mg - nawet do 6 tabletek na dobę. Gdy je biorę jestem trochę spokojniejsza, ale przymulona. Z drugiej strony nienawidzę tego poczucia, że już mnie nachodzi... lęk, strach... że coś mi się stanie

 

Czy ktoś tak miał? i czy dął radę ? i wjaki sposób? czy musze wrócić do leków? może ja inaczej nie umiem funkcjonować? :cry:

 

HELP!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eligojot, witaj. Mam podobnie.Nawet baaardzo...No cóż ...ja nie byłam zbadana tak dokładnie jak ty , ale wierzę i wiem , że to co się ze mną dzieje to nie choroba somatyczna , tylko depresja...Depresja maskowana , ściślej mówiąc.Tobie radziłabym przestać gdybac , i zacząc cieszyć się , że fizycznie jesteś zdrowy....sam komplikujesz sobie życie , poszuKUJĄC , CZEGOŚ CZEGO NIE MA.ZACZNIJ TERAPIE I LECZ SIĘ U WŁAŚCIWEGO LEKARZA .CZY TY WIESZ , ILU Z TEGO FORUM , NIE MIAŁO ZROBIONYCH WOGÓLE BADAŃ?LEKARZE WMAWIAJĄ IM NERWICĘ I FASZERUJĄ PSYCHOTROPAMI....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 18 lat i nerwicę mam od maja tego roku. Jeżeli można powiedzieć, że pojawiła się tak nagle. Teraz widzę, że niektóre jej objawy miałam do dawna, ale nie zwracałam na nie uwagi. Dopiero w maju zaczęło się wszystko bardzo wyraźnie - pierwszy atak. Okropne uczucie serce mi waliło jakby za chwilę miało wyskoczyć, duszno, niedobrze, mrowienie w nogach i rękach. I uczucie strachu, którego nie potrafie opisać. Zrobiłam wszystkie badania i okazało się, że niestety nerwica. Przez pierwszy tydzień od ataku nawet w domu nie czulam sie zbyt dobrze. W szkole istna tragedia. Sama nie wiedzialam co mam robić. Poszłam do psychiatry po kilku wizytach mogłabym stwierdzić, że była jakaś poprawa, ale do szkoły nie odważyłam się pójść na samą myśl wszystko zaczynało się od nowa. Naszczęście koniec roku szkolnego więc mogłam sobie pozwolić na opuszczenie lekcji. Na pewien czas wszystko jakby odeszło gdzieś, przynajmniej tak myślała - ale jednak nie. Zaczynam się bać wychodzić z domu najchętniej cały czas bym w nim siedziała. Cały czas myśle co będzie we wrześniu kiedy zacznie się szkoła. Boje się w sumie to sama nie wiem czego. Od jakiś 2 - 3 tygodni cały czas chce mi się spać a mimo to co noc budzę się kilka razy, mam problemy z zasypianiem, cały czas boli mnie żołądek. Momentami znów tryskam energią jestem uśmiechnięta(tak jak wcześniej) a za chwilę łzy mi płyną z oczu, czegoś się boję. Psychitra niestety mi nie pomógł sądze, że jest w tym troche mojej winy bo nie do końca się otworzyłam. Najgorsze jet to, że nie wiem z kim mogłabym o tym porozmawiać bo to co czuję jest ciężkie do wytłumaczenia dla kogoś kto nie ma pojęcia jaki niepokój jest we mnie. Dlatego właśnie pomyślałam, że wejde na forum o nerwicy gdzie są ludzie z takim problemem jak mój i może tutaj znajde zrozumienie i pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×