Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kilka metod na pokonanie lęku


scrat

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich, jestem tu nowy ale zanim przystąpiłem do napisania paru zdań o sobie przeczytałem niemal cały ten wątek i z (zadowoleniem dla siebie) stwierdziłem że ze mną jeszcze nie jest tak najgorzej :D

Otóż, mam 38 lat, na nerwicę zachorowałem 3 lata temu, (wcześniej absolutnie zero problemów zdrowotnych zarówno psychicznych jak i fizycznych). Pierwsze objawy były takie że biorąc udział w uroczystościach, zgromadzeniach itd... dostawałem szybki , płytki oddech, miękkie nogi, czułem że mogę zaraz odlecieć (zemdleć), pomagałem sobie przy tym mimiką twarzy (dalej tak robię i może się to wydawać śmieszne -mi to pomaga). Mianowicie napinam mięsień lewego policzka, nie wiem jak to opisać, nieważne. A że pracuję w wojsku często odbywają się różne apele i uroczystości, na szczęście jeszcze nie zemdlałem. Trwało to już ok. pół roku, miewałem problemy żeby wysiedzieć na zajęciach lub nawet w sklepie, coraz częściej na zakupach w markecie i w kościele. Aż poszedłem do lekarza rodzinnego chcąc dowiedzieć się coś więcej, podejrzewałem że to serce... Wszystkie wyniki wyszły dobrze i tak czekając z wynikami w poczekalni o mało nie zszedłem z tego świata, zaczęło mi być niedobrze, mimo że siedziałem w towarzystwie kilku osób, wszedłem do gabinetu zabiegowego, położyłem się na kozetce i ...dostałem jakiś straszny atak, z trudem łapałem powietrze, leżałem, brzuch i przepona jakby oszalały, trwało to ok. 20sek. potem jeszcze z 5 min dochodziłem do siebie. Myślałem że to już koniec ze mną... :-| Moja doktorka domyśliła się że to nerwica, poszedłem do psychiatry. Przez pół roku brałem "Spamilan 5mg", i odstawiłem to bo nic nie pomagało. I do dzisiaj, czyli kolejne 2 lata nic nie biorę. Ale zacząłem biegać, również długie dystanse też czyli półmaratony, nigdy w czasie biegu nic złego mnie nie spotkało. Od zawsze lubię przyrodę. Lubię wędkować, fotografię przyrodniczą oraz od niedawna malować. Wiadomo, tam jest spokój i tam nic złego mi się nie dzieje. Na zbiórkach, apelach czy w kościele dalej mam te objawy, lecz nie zawsze. Ogólnie czuję się lepiej niż wtedy gdy brałem leki i wiem jedno- gdybym mieszkał gdzieś na odludziu pewnie bym zapomniał o tej chorobie... Jedno co mogłoby mi o niej przypomnieć to alkohol, otóż po wypiciu większej ilości alkoholu na drugi dzień objawy się jakby potęgują. Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej wszystkim tez naleze do waszego grona na nerwice lecze sie 3 lata i nic pomocy

 

-- 09 lis 2012, 19:30 --

 

hej wszystkim tez naleze do waszego grona na nerwice lecze sie 3 lata i nic pomocy
hej wam lecze sie na nerwice 3 lata ale nadal jest tak jak na poczatku pomocy

 

-- 09 lis 2012, 19:34 --

 

hej wszystkim tez naleze do waszego grona na nerwice lecze sie 3 lata i nic pomocy

 

-- 09 lis 2012, 19:30 --

 

hej wszystkim tez naleze do waszego grona na nerwice lecze sie 3 lata i nic pomocy
hej wam lecze sie na nerwice 3 lata ale nadal jest tak jak na poczatku pomocy
czy ktoś zna dobrego lekarza psychiatrę

 

-- 09 lis 2012, 19:46 --

 

na poczatku mnie dusiło nie mogłam nic zrobic w domu ,ciagle lezałam i plakalam.wybrałam sie do psychiatry biore taki lek jak elicea po tym leku jest lepiej ale teraz mam atak paniki gdy jade samochodem kurde czy to sie wyleczy to niszczy zycie zyc sie nie chce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja Wam napiszę jaki jest sposób na lęki, ataki paniki, nerwice, fobie i inne podobne dolegliwości, zaburzenia. Składa się z trzech punktów. Formuła jest bardzo prosta, gorzej przychodzi jej skuteczne stosowanie.

 

1. Akceptacja stanu obecnego. Zaakceptuj to, że masz lęki, to, że się boisz, to, że Ci się ręce trzęsą, to, że się boisz spotykać z innymi ludźmi. Też kiedyś tego nie pojmowałem. "Jak niby mam zaakceptować swój lęk, skoro nie chcę się bać? Jak go zaakceptuję, to przecież zostanie ze mną na zawsze!" Na tym polega cały myk właśnie. Jeśli szczerze zaakceptujesz swój lęk, to pozbawisz go zasilania (np. lęku przed tym, że ktoś zobaczy, że się boisz, dziwnie zachowujesz, że weźmie Cię za czubka). Jeśli przestaniesz się bać lęku (niby masło maślane, a nie do końca), to zobaczysz jak lęk zacznie słabnąć. No bo skoro nie boisz się bać, to co Ci z tego, że lęk przyjdzie? Niech przyjdzie. Miej to w dupie i zaakceptuj go.

 

2. Stosowanie metod relaksacyjnych (gorąca kąpiel, muzyka, medytacja, świadomy oddech, itd.) Dzięki nim obniżysz poziom swojego niepokoju ogólnego.

 

3. Wychodzenie ze swojej strefy komfortu. Robienie rzeczy, których się boisz. Małymi kroczkami. Jeśli masz fobię społeczną, to nie porywaj się od razu na wygłoszenie przemówienia na wiecu politycznym przed tysięcznym audytorium. Zacznij od rozmowy z bliskim, od zapytania o drogę nieznajomego, od powiedzenia "Cześć" koleżance/koledze, który Ci się podoba, od niezobowiązującej rozmowy o pogodzie z Panią w Warzywniaku. I stopniowo podnoś sobie poprzeczkę.

 

I tyle. Ja tak zrobiłem i mi się udało. Oczywiście zaraz ktoś może napisać, że on ma o wiele poważniejsze problemy, że ja się nie znam, itd. Możliwe. Ale schemat działania zawsze jest taki sam. Błąd większości z Was polega, moim zdaniem, na tym, że nie stosujecie wszystkich trzech punktów jednocześnie. Niektórzy z Was myślą, że joga, czy medytacja wyleczy Was ze wszystkiego (stosujecie tylko 2 punkt). Inni walczą ze swoimi lękami i nie mają już siły (tylko 3 punkt). Jeszcze inni zaakceptowali swój lęk, panikę, ale nie potrafią w sobie znaleźć wystarczająco dużo odwagi, by poszerzać swoją strefę komfortu (kurczącą się coraz bardziej przez lęk). Zastosujcie się do tych trzech punktów jednocześnie i wracajcie do zdrowia jak najszybciej! Tego Wam z całego serca życzę!

 

......................

 

P.S. Jeśli takie "reklamowanie" jest zabronione tutaj na forum, to proszę moderatora o edycję mojego postu (usunięcie tylko ostatniego akapitu i zostawienie moich "złotych rad" ;)

 

Pozdro 600!

 

-- 20 lis 2012, 14:04 --

 

Witam wszystkich, jestem tu nowy ale zanim przystąpiłem do napisania paru zdań o sobie przeczytałem niemal cały ten wątek i z (zadowoleniem dla siebie) stwierdziłem że ze mną jeszcze nie jest tak najgorzej :D

Otóż, mam 38 lat, na nerwicę zachorowałem 3 lata temu, (wcześniej absolutnie zero problemów zdrowotnych zarówno psychicznych jak i fizycznych). Pierwsze objawy były takie że biorąc udział w uroczystościach, zgromadzeniach itd... dostawałem szybki , płytki oddech, miękkie nogi, czułem że mogę zaraz odlecieć (zemdleć), pomagałem sobie przy tym mimiką twarzy (dalej tak robię i może się to wydawać śmieszne -mi to pomaga). Mianowicie napinam mięsień lewego policzka, nie wiem jak to opisać, nieważne. A że pracuję w wojsku często odbywają się różne apele i uroczystości, na szczęście jeszcze nie zemdlałem. Trwało to już ok. pół roku, miewałem problemy żeby wysiedzieć na zajęciach lub nawet w sklepie, coraz częściej na zakupach w markecie i w kościele. Aż poszedłem do lekarza rodzinnego chcąc dowiedzieć się coś więcej, podejrzewałem że to serce... Wszystkie wyniki wyszły dobrze i tak czekając z wynikami w poczekalni o mało nie zszedłem z tego świata, zaczęło mi być niedobrze, mimo że siedziałem w towarzystwie kilku osób, wszedłem do gabinetu zabiegowego, położyłem się na kozetce i ...dostałem jakiś straszny atak, z trudem łapałem powietrze, leżałem, brzuch i przepona jakby oszalały, trwało to ok. 20sek. potem jeszcze z 5 min dochodziłem do siebie. Myślałem że to już koniec ze mną... :-| Moja doktorka domyśliła się że to nerwica, poszedłem do psychiatry. Przez pół roku brałem "Spamilan 5mg", i odstawiłem to bo nic nie pomagało. I do dzisiaj, czyli kolejne 2 lata nic nie biorę. Ale zacząłem biegać, również długie dystanse też czyli półmaratony, nigdy w czasie biegu nic złego mnie nie spotkało. Od zawsze lubię przyrodę. Lubię wędkować, fotografię przyrodniczą oraz od niedawna malować. Wiadomo, tam jest spokój i tam nic złego mi się nie dzieje. Na zbiórkach, apelach czy w kościele dalej mam te objawy, lecz nie zawsze. Ogólnie czuję się lepiej niż wtedy gdy brałem leki i wiem jedno- gdybym mieszkał gdzieś na odludziu pewnie bym zapomniał o tej chorobie... Jedno co mogłoby mi o niej przypomnieć to alkohol, otóż po wypiciu większej ilości alkoholu na drugi dzień objawy się jakby potęgują. Pozdrawiam ;)

 

Oj tak :) Kacowe lęki, to najstraszniejsza rzecz, jaką matka natura wynalazła :) Bierze się to stąd, że na kacu jesteś o wiele "wrażliwszy" na bodźce zarówno zewnętrzne (np. słońce Cię razi, hałasy Ci bardziej przeszkadzają), jak i wewnętrzne (bardziej czujesz bicie swojego serca, itd.) Często Ci się ręce trzęsą, skurcze Cię łapią, czujesz ogólne napięcie mięśni. Ale to chyba bardziej jest spowodowane wypłukiwaniem jakichś minerałów z organizmu przez alkohol (np. magnezu, wapnia). Chociaż może bardziej tym, że wątroba jest zajęta filtrowaniem alkoholu, a nie odpowiednich składników mineralnych. Ale specem nie jestem w tej dziedzinie, więc możliwe, że nie mam racji. To taka moja teoria :) I jak się wszystko tak skumuluje, wszystkie te symptomy, to napad paniki jest tylko kwestią czasu.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się w z powyższym w 100%. Najważniejsze to akceptacja i opuszczanie, poszerzanie stref komfortu... U mnie zaczęło się w grudniu 2010... i niestety ciągnie się nadal, ale jest dużo lepiej...w lutym 2011 zmienilam pracę, teraz awansowałam i zarządzam zespołem, pojechałam w kilka zagranicznych podróży służbowych, dałam się zamknąć w samolocie na 9h... Nie było mi łatwo - zresztą można znaleźć tu na forum moje posty jak panikowałam przed lotem powrotnym z USA. Ale cóż... jakoś dałam radę, co miałam zrobić?? Nie wsiąść do samolotu i zostać tam sama?

 

Boję się prawie codziennie jadąc do pracy, ale nie pozwalam, aby to zmieniło moje życie w najważniejszych aspektach. Potrafie odwołać spotkanie z koleżanką na mieście bo boję się jechać tramwajem, ale nie pozwalam sobie na np. nie pojechanie do pracy, nie pójście na ważny egzamin (robię dodatkowe kursy). Chociażbym miała się zatrzymywać autem co 100 metrów, dzwonić co chwila do męża etc etc, to wychodzę poza strefę komfortu (domu) i robię to co muszę. Pojawia się fajna okazja w pracy, jakiś ciekawy projekt, robię to co zrobiłaby "dawna ja" :) angażuję się, przejmuję nowe obowiązki bo w głębi duszy wiem, że gdybym odpuściła ze względu na lęki, nerwicę, to by pogorszyło mój stan, moją samoocenę.

 

Mam w domu fiolkę alproxu, przepisała mi lekarka na podróż samolotem (nigdy nie lubiłam latać, nawet przed nerwicą), ale nie wzięłam ani jednej tabletki... nie uważam tego za rozwiązanie, to dla mnie droga na skróty. Oczywiście mówię tu o swoim przypadku, nie osądzam innych.

 

Jedno wiem, że muszę zrobić - iść do kardiologa, udowodnić sobie, że nic mi nie jest, może wtedy łatwiej będzie mi w końcu zaufać mojemu ciało i powiedzieć sobie - "to tylko panika, jestem bezpieczna, nie umrę od tego ani nie zemdleję, bo to mechanizm obronny.

 

Przede mną jeszcze daleka droga.. ale naprawdę apeluję do was.. nie poddawajcie się, walczcie o swoją "codzienność", nie rezygnujcie z pracy, z macierzyństwa, z miłości bo macie problem z lękami, nerwicą.. mierzcie się z tym, a każda wygrana "walka" będzie dla was źródłem satysfakcji!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Akceptacja stanu obecnego. Zaakceptuj to, że masz lęki, to, że się boisz, to, że Ci się ręce trzęsą, to, że się boisz spotykać z innymi ludźmi. Też kiedyś tego nie pojmowałem. "Jak niby mam zaakceptować swój lęk, skoro nie chcę się bać? Jak go zaakceptuję, to przecież zostanie ze mną na zawsze!" Na tym polega cały myk właśnie. Jeśli szczerze zaakceptujesz swój lęk, to pozbawisz go zasilania (np. lęku przed tym, że ktoś zobaczy, że się boisz, dziwnie zachowujesz, że weźmie Cię za czubka). Jeśli przestaniesz się bać lęku (niby masło maślane, a nie do końca), to zobaczysz jak lęk zacznie słabnąć. No bo skoro nie boisz się bać, to co Ci z tego, że lęk przyjdzie? Niech przyjdzie. Miej to w dupie i zaakceptuj go.

Jak dla mnie to najbardziej skuteczny sposób :D pamiętam gdy miałem swego czasu ogromny lęk przed opętaniem i ciągle walczyłem z tym lękiem , a mimo tej walki zamiast pokonać ten lęk tylko go podsycałem . Więc któregoś dnia pomyślałem , że skoro takie metody nie działają jak racjonalizacja swoich lęków czy walka ze swoimi myślami , to po prostu dałem im płynąć , aż doszło w końcu do kulminacyjnego momentu gdy lęk urósł do takiego rozmiaru , że o mało nie dostałem zawału :P ale stało się coś dziwnego w tym momencie , bo nagle przestałem się bać czegokolwiek aż sam się żdzwiłiem , że lęk ustąpił całkowicie , w tej chwili nie bałem się śmierci , obłędu ani opętania i do dziś ten lęk nie wrócił , więc pozostaje przytoczyć pewien cytat " jeśli się czegoś boisz , to tego dotknij " ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo interesujące to co piszecie.. bardzo często słyszę stwierdzenia typu: trochę więcej wiary w siebie, no weż się przełam, w odpowiedzi mój stały tekst: weź się odczep, może mi dobrze w mojej "skorupce". Ale może właśnie w tym problem, że mi w niej wcale dobrze nie jest.. złudne poczucie bezpieczeństwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Opór wzmacnia emocję (myśl). Akceptacja pozbawia ich ładunku emocjonalnego.

 

Jest coś lepszego od akceptacji.

Domaganie się więcej. Większego lęku, większych duszności, bólu. Serio.

Ja tak się bawię od miesiąca i skutki są zaskakujące. In plus oczywiście.

A 3 tygodnie temu odstawiłem leki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Opór wzmacnia emocję (myśl). Akceptacja pozbawia ich ładunku emocjonalnego.

 

Jest coś lepszego od akceptacji.

Domaganie się więcej. Większego lęku, większych duszności, bólu. Serio.

Ja tak się bawię od miesiąca i skutki są zaskakujące. In plus oczywiście.

A 3 tygodnie temu odstawiłem leki.

 

Wiem. Ja tak wyszedłem z nerwicy i ataków paniki ;) Ale najpierw trzeba zaakceptować swój stan, poczuć się bezpiecznie, żeby spróbować podjąć rękawice w walce ze strachem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Opór wzmacnia emocję (myśl). Akceptacja pozbawia ich ładunku emocjonalnego.

 

Jest coś lepszego od akceptacji.

Domaganie się więcej. Większego lęku, większych duszności, bólu. Serio.

Ja tak się bawię od miesiąca i skutki są zaskakujące. In plus oczywiście.

A 3 tygodnie temu odstawiłem leki.

 

Czytałam o tym, to główna zasada programu Panic Away opracowanego przez Barry'ego McDonagh. Akceptacja & Zaufanie swojemu ciału to dla mnie taki cel krótkoterminowy.. chciałabym zastosować w pełni tę strategię Demand More ale jeszcze nie mam odwagi.. tak jak pisałam wcześniej ciężko mi zaufać ze nic mi nie będzie i jestem bezpieczna, a to jedno z podstawowych założeń. Chociaz jeszcze nie udało mi się zastosować wszystkich zasad tego programu to muszę powiedzieć, że zmieniło to moje podejście do nerwicy i ataków paniki. Przestałam myśleć, że to choroba i że potrzebny mi lekarz specjalista. i garść leków. Zrozumiałam, że to sama tworze, to nie jest nic zewnętrzengo, na co nie mam wpływu. To raczej problem z nieprawidłową reakcją na otaczający świat a nie jakaś choroba która mnie zaatakowała. Pozwoliło odbić się od dna i chociaż wciąż nie wypłynęłam na powierzchnie to jestem dobrej myśli...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Opór wzmacnia emocję (myśl). Akceptacja pozbawia ich ładunku emocjonalnego.

 

Jest coś lepszego od akceptacji.

Domaganie się więcej. Większego lęku, większych duszności, bólu. Serio.

Ja tak się bawię od miesiąca i skutki są zaskakujące. In plus oczywiście.

A 3 tygodnie temu odstawiłem leki.

 

Czytałam o tym, to główna zasada programu Panic Away opracowanego przez Barry'ego McDonagh. Akceptacja & Zaufanie swojemu ciału to dla mnie taki cel krótkoterminowy.. chciałabym zastosować w pełni tę strategię Demand More ale jeszcze nie mam odwagi.. tak jak pisałam wcześniej ciężko mi zaufać ze nic mi nie będzie i jestem bezpieczna, a to jedno z podstawowych założeń. Chociaz jeszcze nie udało mi się zastosować wszystkich zasad tego programu to muszę powiedzieć, że zmieniło to moje podejście do nerwicy i ataków paniki. Przestałam myśleć, że to choroba i że potrzebny mi lekarz specjalista. i garść leków. Zrozumiałam, że to sama tworze, to nie jest nic zewnętrzengo, na co nie mam wpływu. To raczej problem z nieprawidłową reakcją na otaczający świat a nie jakaś choroba która mnie zaatakowała. Pozwoliło odbić się od dna i chociaż wciąż nie wypłynęłam na powierzchnie to jestem dobrej myśli...

 

Brawo dla Ciebie :) Mnie właśnie pomógł Panic Away. Początki są trudne, ale z czasem jest coraz lepiej, aż w końcu jesteś wolny(a). Nie przejmujesz się tym czy nerwica wróci czy nie, bo wiesz, że sobie poradzisz. A jak nie boisz się jej powrotu, to nie wraca, bo nie ma po co ;) Mam nadzieję, że już niedługo odważysz się i zastosujesz one move technique, a za kilka tygodni poczujesz się całkiem zdrowa. Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie właśnie pomógł Panic Away.

Mnie akurat pomogła terapia behawioralno-poznawcza gdzie funkcjonuje taki termin jak " ekspozycja " czyli konfrontacja z lękiem ;)

A jak nie boisz się jej powrotu, to nie wraca, bo nie ma po co ;)

Może wrócić dlatego , że napady paniki to tylko jeden z objawów nerwicy , a leczenie objawowe z pominięciem przyczyny ,to tak naprawdę tylko "zaleczanie " . Mimo tego myślę , że takie podejście może pomóc ( mam tu na myśli podświadomość ) bo podobno wiara czyni cuda , ale dobrze pomyśleć nad terapią która pomaga zmienić postrzeganie siebie , innych i świata ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie właśnie pomógł Panic Away.

Mnie akurat pomogła terapia behawioralno-poznawcza gdzie funkcjonuje taki termin jak " ekspozycja " czyli konfrontacja z lękiem ;)

A jak nie boisz się jej powrotu, to nie wraca, bo nie ma po co ;)

Może wrócić dlatego , że napady paniki to tylko jeden z objawów nerwicy , a leczenie objawowe z pominięciem przyczyny ,to tak naprawdę tylko "zaleczanie " . Mimo tego myślę , że takie podejście może pomóc ( mam tu na myśli podświadomość ) bo podobno wiara czyni cuda , ale dobrze pomyśleć nad terapią która pomaga zmienić postrzeganie siebie , innych i świata ;)

 

Cieszę się, że Tobie też udało się uwolnić od nerwicy, mimo tego, że poszedłeś inną drogą.

 

Jak wróci, to z nią zatańczę :) Nie boję się już silnego lęku, więc jak chce to niech wraca, nie mam nic przeciwko. Wygrałem raz, wygram i kolejny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby ktoś wymyślił metodę na pokonanie lęku prawdopodobnie dostałby Nobla z medycyny :)

Czy da się pokonać miłość? Nie jest to takie samo uczucie jak lęk. Jest w Tobie i nawet nie próbuj z nim walczyć bo przegrasz i tak. Da się uczucia zrozumieć i je zaakceptować, a wtedy sami zobaczycie że przestaną być takie straszne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×