Skocz do zawartości
Nerwica.com

Triss

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Triss

  1. Powiem Ci tylko tyle, że mam podobnie. U mnie z kolei to taki dziwny objaw, który zdarza się raz na kilka tygodni, czasem częściej np. kilka razy w tygodniu. Trwa kilka sekund i można to porównać do takiego jakby trzepotania, skurczu w okolicy serca. Jakby mi serce zaboksowało, potknęło się. Miałam Holtera, EKG kilka razy, Echo... Część lekarzy od razu mówiła, że to raczej nie serce.. ale nie wiem co to jest i przez to moja nerwica rośnie w siłę. Jakakolwiek by nie była diagnoza to wolałabym ją poznać i wiedzieć co i jak... Cały czas zastanawiam się czy mi się to przydarzy... W momencie jak to się dzieje to wydaje mi się, że zaraz umrę. Potem przechodzi bez żadnego objawu, nie jest mi słabo ani nic... ale ciągle się boję, że kiedyś mnie złapie i nie puści... Nie jeżdżę przez to np. komunikacją miejską i np. denerwuję się w miejscach publicznych np. na służbowych kolacjach, że to mi się stanie i spanikuję i zrobię z siebie idiotkę, bo będzie mi się wydawało, że trzeba mi karetkę.
  2. Widzisz, masz kolejny dowód, że jesteś całkiem zdrowy, a to tylko twój mózg steruje tymi objawami.. nie masz żadnej "zewnętrznej" choroby, która jest poza twoją kontrolą. Nie da się oszukać samego siebie i np. próbować o czymś nie myslec, czegoś się nie bać. Musisz naprawdę, szczerze uwierzyć i przyjąć do wiadomości, że coś co kontroluje twój mozg = ty sam nie jest dla ciebie niebezpieczne, nie jest chorobą i generalnie czy te objawy wystąpią czy nie, nie ma znaczenia. Wtedy zacznie ci to "zwisać" i w kolejnym etapie przestaniesz się tym przejmować.
  3. Widzisz, masz kolejny dowód, że jesteś całkiem zdrowy, a to tylko twój mózg steruje tymi objawami.. nie masz żadnej "zewnętrznej" choroby, która jest poza twoją kontrolą. Nie da się oszukać samego siebie i np. próbować o czymś nie myslec, czegoś się nie bać. Musisz naprawdę, szczerze uwierzyć i przyjąć do wiadomości, że coś co kontroluje twój mozg = ty sam nie jest dla ciebie niebezpieczne, nie jest chorobą i generalnie czy te objawy wystąpią czy nie, nie ma znaczenia. Wtedy zacznie ci to "zwisać" i w kolejnym etapie przestaniesz się tym przejmować.
  4. Chciałam się Was poradzić odnośnie moich problemów z sercem (tak mi się przynajmniej wydaje, że to serce). Mam nerwicę lękową od gdzieś już 2 lat, ale generalnie daję radę w życiu codziennym, pracuję (nawet z sukcesami), uczę się, mam kochającego męża. Jest jedna, jedyna rzecz, która sprawia, że nie mogę się pozbyć tego cholerstwa, uwierzyć, że nic mi nie jest, mianowicie: Od pewnego czasu (może też jakoś od dwoch lat) miewam szarpania w klatce piersiowej - zwykle czuję je na środku za mostkiem. Są mocne, troche mnie przytykają. Nie zdarzają się codziennie, czasem nie mam ich przez parę dni.. czasem jednak potrafią zdarzyć się kilka razy dziennie. Każdy taki atak trwa tylko kilka sekund, odczuwam skurcze, szarpnięcia - czasem jedno czasem kilka pod rząd (zwykle max 3). Uczuciu temu towarzyszy przerażenie, lęk o życie, panika (zaraz potem mi serce wali - ale to chyba z lęku) i jestem trochę oszołomiona. Jako , że mimo całej tej "afery" z nerwicą staram się być osobą rozsądną - poszłam do kardiologa (ok miesiac temu). Usłyszałam, że nie raczej to nie serce, ale ok zrobimy badania. Dostalam skierowanie na echo (wszystko wyszlo super) i na holter (jeszcze nie zrobilam - termin za miesiąc). Nawet się ucieszyłam, że to nie serce, aż do poniedzialku kiedy naprawdę męczyło mnie to cały dzień w pracy, wydawało mi się że umrę etc. Umówiłam się do innego kardiologa i usłyszałam: arytmia, skurcze dodatkowe, mam zrobić badania elektrolitów, magnezu, potasu etc. Badania wkrótce zrobię. Co o tym myślicie? Czy ktoś z Was ma taki skurcze, szarpnięcia? Albo czy ktoś ma zdiagnozowane skurcze dodatkowe - jak to odczuwacie? Komu wierzyć? Mam koszmarny naprawdę tydzień przez to wszystko, a już naprawdę wydawało mi się, że wychodzę na prostą... W okół tych szarpań cały czas kręcą się moje myśli, boję się ich, nakręcają moją nerwicę...
  5. Chciałam się Was poradzić odnośnie moich problemów z sercem (tak mi się przynajmniej wydaje, że to serce). Mam nerwicę lękową od gdzieś już 2 lat, ale generalnie daję radę w życiu codziennym, pracuję (nawet z sukcesami), uczę się, mam kochającego męża. Jest jedna, jedyna rzecz, która sprawia, że nie mogę się pozbyć tego cholerstwa, uwierzyć, że nic mi nie jest, mianowicie: Od pewnego czasu (może też jakoś od dwoch lat) miewam szarpania w klatce piersiowej - zwykle czuję je na środku za mostkiem. Są mocne, troche mnie przytykają. Nie zdarzają się codziennie, czasem nie mam ich przez parę dni.. czasem jednak potrafią zdarzyć się kilka razy dziennie. Każdy taki atak trwa tylko kilka sekund, odczuwam skurcze, szarpnięcia - czasem jedno czasem kilka pod rząd (zwykle max 3). Uczuciu temu towarzyszy przerażenie, lęk o życie, panika (zaraz potem mi serce wali - ale to chyba z lęku) i jestem trochę oszołomiona. Jako , że mimo całej tej "afery" z nerwicą staram się być osobą rozsądną - poszłam do kardiologa (ok miesiac temu). Usłyszałam, że nie raczej to nie serce, ale ok zrobimy badania. Dostalam skierowanie na echo (wszystko wyszlo super) i na holter (jeszcze nie zrobilam - termin za miesiąc). Nawet się ucieszyłam, że to nie serce, aż do poniedzialku kiedy naprawdę męczyło mnie to cały dzień w pracy, wydawało mi się że umrę etc. Umówiłam się do innego kardiologa i usłyszałam: arytmia, skurcze dodatkowe, mam zrobić badania elektrolitów, magnezu, potasu etc. Badania wkrótce zrobię. Co o tym myślicie? Czy ktoś z Was ma taki skurcze, szarpnięcia? Albo czy ktoś ma zdiagnozowane skurcze dodatkowe - jak to odczuwacie? Komu wierzyć? Mam koszmarny naprawdę tydzień przez to wszystko, a już naprawdę wydawało mi się, że wychodzę na prostą... W okół tych szarpań cały czas kręcą się moje myśli, boję się ich, nakręcają moją nerwicę...
  6. No ja właśnie jestem po pierwszej wizycie u kardiologa (stwierdziłam, że nie zaznam spokoju dopóki nie zrobie badań) i trochę się uspokoiłam.. Mam niedoczynność tarczycy i niestety te wahania hormonów też mogą zwiększać takie palpitacje serca... No nic, dostałam skierowanie na echo (na poczatku stycznia mam termin) i na Holtera... EKG mi zrobili bezpośrednio przed wizytą i wyszło ok (no może troche tetno za wysokie ale cóż). Mam nadzieję że nic nie wyjdzie i będę mogła sama przed sobą przyznać, że NIC mi nie jest :)
  7. Fajne podejście... Miałam wczoraj mała jazdę na egzaminie (za który nota bene zapłaciłam nie mało kasy)... Palpitacje, płytki oddech, odrętwiałe ręce etc... I oczywiście myśli żeby uciekać... i tak sobie pomyslałam: "O nie! Zapłaciłam żeby tu być kilka stówek, wkuwałam kilka tygodni, więc jeżeli mam nie skończyć egzaminu przez nerwicę to niech mnie stąd pogotowie wyniesie - sama nie wyjde. I od razu śmiać mi się zachciało, że taki ze mnie krakowski centuś i że gdyby posiadanie nerwicy kosztowało to bym się już dawno dziadostwa pozbyła:)
  8. Dokładnie... żyjąc normalnie (a przynajmniej starając się) mimo nerwicy pokonujesz więcej przeszkód i wyzwan niż inne osoby. Jesteś tak naprawdę od nich silniejsza... Też przepłakałam nie jedną noc myśląc "Czemu ja??? Czemu mi się to dzieje, czemu nie może być znów normalnie?"... Mój mąż wtedy powiedział - "A dlaczego właściwie miałoby cię to ominąć? Dlaczego miałoby Ciebie to nie dotknąć - co ty jesteś jakimś nadczłowiekiem?". I ma rację - jestem tylko człowiekiem a ludzie mają różne słabości i problemu.. mój akurat jest taki a nie inny - mogło być lepiej, mogło być gorzej. Przestałam się nad tym zastanawiać - a myślę o tym jak zmienić rzeczywistość i zawalczyć o siebie. Na pewno wyjściem nie jest rezygnacja z dotychczasowego stylu życia i zamykanie się w domu.
  9. Jest coś lepszego od akceptacji. Domaganie się więcej. Większego lęku, większych duszności, bólu. Serio. Ja tak się bawię od miesiąca i skutki są zaskakujące. In plus oczywiście. A 3 tygodnie temu odstawiłem leki. Czytałam o tym, to główna zasada programu Panic Away opracowanego przez Barry'ego McDonagh. Akceptacja & Zaufanie swojemu ciału to dla mnie taki cel krótkoterminowy.. chciałabym zastosować w pełni tę strategię Demand More ale jeszcze nie mam odwagi.. tak jak pisałam wcześniej ciężko mi zaufać ze nic mi nie będzie i jestem bezpieczna, a to jedno z podstawowych założeń. Chociaz jeszcze nie udało mi się zastosować wszystkich zasad tego programu to muszę powiedzieć, że zmieniło to moje podejście do nerwicy i ataków paniki. Przestałam myśleć, że to choroba i że potrzebny mi lekarz specjalista. i garść leków. Zrozumiałam, że to sama tworze, to nie jest nic zewnętrzengo, na co nie mam wpływu. To raczej problem z nieprawidłową reakcją na otaczający świat a nie jakaś choroba która mnie zaatakowała. Pozwoliło odbić się od dna i chociaż wciąż nie wypłynęłam na powierzchnie to jestem dobrej myśli...
  10. Zgadzam się w z powyższym w 100%. Najważniejsze to akceptacja i opuszczanie, poszerzanie stref komfortu... U mnie zaczęło się w grudniu 2010... i niestety ciągnie się nadal, ale jest dużo lepiej...w lutym 2011 zmienilam pracę, teraz awansowałam i zarządzam zespołem, pojechałam w kilka zagranicznych podróży służbowych, dałam się zamknąć w samolocie na 9h... Nie było mi łatwo - zresztą można znaleźć tu na forum moje posty jak panikowałam przed lotem powrotnym z USA. Ale cóż... jakoś dałam radę, co miałam zrobić?? Nie wsiąść do samolotu i zostać tam sama? Boję się prawie codziennie jadąc do pracy, ale nie pozwalam, aby to zmieniło moje życie w najważniejszych aspektach. Potrafie odwołać spotkanie z koleżanką na mieście bo boję się jechać tramwajem, ale nie pozwalam sobie na np. nie pojechanie do pracy, nie pójście na ważny egzamin (robię dodatkowe kursy). Chociażbym miała się zatrzymywać autem co 100 metrów, dzwonić co chwila do męża etc etc, to wychodzę poza strefę komfortu (domu) i robię to co muszę. Pojawia się fajna okazja w pracy, jakiś ciekawy projekt, robię to co zrobiłaby "dawna ja" :) angażuję się, przejmuję nowe obowiązki bo w głębi duszy wiem, że gdybym odpuściła ze względu na lęki, nerwicę, to by pogorszyło mój stan, moją samoocenę. Mam w domu fiolkę alproxu, przepisała mi lekarka na podróż samolotem (nigdy nie lubiłam latać, nawet przed nerwicą), ale nie wzięłam ani jednej tabletki... nie uważam tego za rozwiązanie, to dla mnie droga na skróty. Oczywiście mówię tu o swoim przypadku, nie osądzam innych. Jedno wiem, że muszę zrobić - iść do kardiologa, udowodnić sobie, że nic mi nie jest, może wtedy łatwiej będzie mi w końcu zaufać mojemu ciało i powiedzieć sobie - "to tylko panika, jestem bezpieczna, nie umrę od tego ani nie zemdleję, bo to mechanizm obronny. Przede mną jeszcze daleka droga.. ale naprawdę apeluję do was.. nie poddawajcie się, walczcie o swoją "codzienność", nie rezygnujcie z pracy, z macierzyństwa, z miłości bo macie problem z lękami, nerwicą.. mierzcie się z tym, a każda wygrana "walka" będzie dla was źródłem satysfakcji!
  11. W większości sytuacji, w których miewałam ataki już sobię radzę, zwykle racjonalizuję, mówię w myślach sama do siebie, że przecież nic się nie dzieje, że np. w sklepie nie jest duszno, bo gdyby było to np. starszej pani obok też by bylo słabo. Niezawodny jest telefon do męża - jak do niego zadzwonie to odwraca to moją uwagę i wszystko jak ręką odjął. Ale niestety mam świadomość, że to są półśrodki... takie oszukiwanie samej siebie. Jak jadę autem to sobie myślę, że jak się źle poczuję to się zatrzymam i uspokoję, po czym zaczynam sie w korku na moście zastanawiać gdzie faktycznie można by się zatrzymać i przerażeniem napawa mnie fakt, że nie ma gdzie. Dziś niestety odniosłam porażkę w tramwaju, nakręciłam się strasznie, stałam przy drzwiach i nie mogłam się doczekać, żeby wreszcie drzwi się otworzyły, żebym mogła wyjść.. Jedynym sposobem, w który wierzę, że jest skuteczny to faktycznie przestać się bać ataku samego w sobie. Nie próbować go zatrzymywać... Kiedy ciśnienie skacze, tętno przyspiesza to spróbować nie myśleć "o jezu, co ja zrobię, ratunku, zaczyna się" tylko "o, mam tylko atak paniki, wywolany moim lekiem, ktory jest nieuzasadniony, jestem bezpieczna". Pracuję nad tym, tyle, że żeby to zaczęło działać to trzeba naprawdę zaufać swojemu ciału, że nie umrzemy od paniki, że to tylko taka reakcja fizjologiczna na głupi lęk, która ma nas nie zabić, a wręcz utrzymywać przy życiu. Z tym mam największy problem, żeby zaufać, że mimo ataku paniki jestem bezpieczna. Niestety często szukam ucieczki zamiast się z tym mierzyć... (np. odwołuję spotkania na mieście itp, żeby nie musieć jechać sama tramwajem etc)...
  12. Triss

    pomocy!!!!!!!!!!

    kejtino, masz potwierdzenie od lekarza, że jesteś okazem zdrowia, trzymaj się tego. Czemu masz zemdleć skoro nic Ci nie dolega? Zdrowi ludzie nie tracą przytomności, nagle, ot tak na ulicy.
  13. Mnie pomaga sport... Jak bardzo mnie boli to wychodzę na szybki marsz / bieg, skupiam się na trasie, tempie i zwykle po 30 min ból ustępuje...
  14. Cytrynka, err dziękuję wam za pomoc... Tak mam dawkowanie, mam wziac jedna tabletke w razie potrzeby (0.5 mg). Niemniej jednak staram sie byc dobrej mysli i nastawiam się, że nie będę brała leku. Dobrze jednak mieć w obwodzie jakieś wyjscie awaryjne, to bardzo pomaga. A pomyśleć że jeszcze dwa lata temu latałam służbowo w kółko (ma krótszych trasach wprawdzie)...
  15. ja sobie przypisuje co chwilę problemy z sercem.. tudzież zakrzepicę.. jak tylko coś mnie dziwnie (hehe tak jak napisała wyżej chrupek - ciagle uzywam tego slowa) zaboli łydka to zaczynam się denerwować, że jakiś zakrzep mi płynie.. muszę się wyrwać z tego stanu bo nie jestem sobą...
  16. Witam wszystkich... Psychiatra przepisał mi Alprox doraźnie - czeka mnie długi lot samolotem którego się boję, a właściwie boję się ataku paniki na jego pokładzie... Jestem teraz za granicą, przyleciałam tutaj w pierwszą stronę z mężem (miałam kilka trudnych momentów, ale obyło się bez leków, mąż mnie przytulił i zagadał i to wystarczyło), on wyjechał dzisiaj do Polski (strasznie to przeżywam... ryczę od dwóch dni). A ja jestem tutaj jeszcze niecałe dwa tygodnie i muszę wrócić sama. Czy Alprox jest skuteczny przy takich atakach? Czy jest bezpieczny... boję się go zażywać, boję się że stracę swiadomość, otępi mnie, naćpam się i mnie wyrzucą z samolotu... Czy ten lek może sprawić, że stracę przytomność?? Przestanę oddychać.. Przepraszam, jeśli moje pytania są głupie.. ale po prostu bardzo się denerwuję bo jestem tutaj sama jak palec teraz... i muszę sama wrócić, a latać nawet przed nerwicą nie lubiłam. Dziękuję wszsytkim z góry za odpowiedź. T.
  17. Szymon2402, było gorąco i duszno, do tego wysiłek fizyczny, nic dziwnego, że zrobiło Ci się słabo - to się czasem po prostu zdarza (może byłeś trochę odwodniony, niewyspany, bez śniadania itp??). Sytuacja wiadomo nie jest przyjemna i teraz po prostu boisz się, że się powtórzy i się nakręcasz (znam to z autopsji). Spójrz na to chłodnym okiem - to się mogło zdarzyć każdemu, nie przywiązuj do tego takiej wagi...
×