Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć dziewczyny.

 

Dzisiaj , jak to w poniedziałek, wróciłam z terapii. Znowu przewijał się temat matki. Terapeutka nawet powiedziała,że wychwytuje moje zachowanie względem matki w kontakcie z nią. Chyba chodzi o to,że ja w kontakcie z nią stosuję ten sam wzorzec. Chcę się nad tym zastanowić bo nie wiem o co chodzi dokładnie. Na zasadzie przeniesienia stosuję parę mechanizmów w swoim funkcjonowaniu-oczekiwanie oceny od innych ludzi-tak jak oczekiwałam/oczekuję jej od swojej matki.

Terapeutka mi powiedziała,że matka jest ważna w moim życiu. A ja sobie zadaję pytanie...dlaczego tak jest, skoro mam tyle złości do niej?

Wiecie co? Wracalam dzisiaj z terapii i pojawiła się taka mysl: że nie potrafiłabym przytulić się do mojej matki i powiedzieć jej,że ją kocham, że jej potrzebuję mimo,że z nią mieszkam. O co tu chodzi? Nic nie rozumiem. Jestem zdezorientowana.

Ja się od niej separuję, ale dlaczego jest we mnie tyle złości?

 

I jeszcze była poruszona sprawa dotycząca moich stanów, że są nieokreślone, tak jak nieokreślone są moje potrzeby.Przytoczyła przykład,że jeśli np. ktoś idzie na wybory, głosuje,to robi to po coś, w określonym celu. Ja mam określone silne napięcie nie wiedząc dlaczego.

Czyli co? Nie rozumiem swoich stanów emocjonalnych?

Nie wiem dziewczyny......może mam mętlik w głowie po dzisiejszej sesji i dobieram do głowy. Juz nic nie wiem.............

Odnoszę wrażenie,że cofam się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja dzis uslyszalam, ze krecimy sie w kolko, rozmawiamy o czyms juz ktorys raz i za kazdym razem nie chce pojsc dalej - czyli puscic emocji z tym zwiazanych. :? A rozmawialysmy o sexualnosci, zachowaniach sexualnych mojej mamy i moich w dziecinstwie, anoreksji i moim ciele, wstrecie i podnieceniu jednoczesnie, gdyz lacze te dwa doznania w przeroznych sytuacjach. nie umiem puscic tych emocji, gdyz ja ich nie odczuwam opowiadajac jej o tym wszystkim!!!! :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja nie potrafię uwierzyć że rodzice mnie kochają, czuje że wszyscy kłamią

 

[Dodane po edycji:]

 

Dlaczego, no dlaczego tak jest :(. Jak mnie to wkurwia, mama mówi że mnie chce, i że mnie kocha, ale jak mówi 'nikt Cię tu na siłę nie trzyma' to ja wątpię.

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

doksia, tak, już cały zeszły tydzień byłam w pracy. od poniedziałku do środy przeżywałam koszmary, potem jakoś było lepiej. dzisiejszy poranek był masakryczny, więc znowu się spóźniłam do pracy, ale potem było już ok.

zdaję sobie sprawę z tego, że ta praca jest dla mnie elementem terapii i ratunkiem. chciałabym, żeby wróciła mi motywacja i zakręcenie tym, co robię, radość i satysfakcja z wykonywanej pracy, zespołowej i samodzielnej. byłam w tym naprawdę dobra....

 

Basiu, dlaczego wzbudziło to w Tobie złość? Zastanawiałaś się nad tym?

 

[Dodane po edycji:]

 

Monika1974, od kiedy pamiętam mówisz o odczuwanej złości. nie doszłyście jeszcze na terapii do jej źródła?

 

-asia-, czasem tak jest... jakie czasem... prawie zawsze, że opowiadasz o sobie jak automat... mnie się czasem wydawało, że moja terapeutka jest smutniejsza ode mnie, gdy jej o czymś ciężkim opowiadam. udaje Ci się przynajmniej potem jakoś te emocje rozładować? chyba ważne jest, abyś na tyle jej zaufała, żebyś nie bała się pokazać emocji. to bardzo ważne, jak również bardzo trudne. mi to z trudem przychodzi, po latach ukrywania emocji. ale powoli przychodzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

doksia, tak, już cały zeszły tydzień byłam w pracy. od poniedziałku do środy przeżywałam koszmary, potem jakoś było lepiej. dzisiejszy poranek był masakryczny, więc znowu się spóźniłam do pracy, ale potem było już ok.

zdaję sobie sprawę z tego, że ta praca jest dla mnie elementem terapii i ratunkiem. chciałabym, żeby wróciła mi motywacja i zakręcenie tym, co robię, radość i satysfakcja z wykonywanej pracy, zespołowej i samodzielnej. byłam w tym naprawdę dobra....

 

Basiu, dlaczego wzbudziło to w Tobie złość? Zastanawiałaś się nad tym?

 

Kasiu, motywacja wróci, daj jej trochę czasu. Dobrze, że jednak chodzisz do pracy, naprawdę dobrze dla Ciebie - tak jak piszesz - to jest też forma terapii.

 

Zastanawiałam się trochę nad tym. Tak naprawdę, to nie wiem już co wzbudziło moją złość. Wkurzyłam się, bo jestem dużurną na grupie, a zniknęły zeszyty z obecnościami i nr telefonów. I wku*wiłam się, że nawet tak prostej rzeczy jak bycie dyżurną na terapii sprawia mi trudność i nie potrafię się tym zająć. To mnie chyba bardziej rozpieprzyło.

A kiedy usłyszałam, ze jestem ważna to płakac mi się chciało. Często płaczę ze złości, z bezsilności. Nie umiem i NIE LUBIĘ przyjmowac komplementów. Jak powiem "dziękuję" to takie na "odpie*dol się". Nie uważam po prostu, że mogę na jakiekolwiek komplementy zasługiwać. A tu nagle ordynatorka wyskakuje z tekstem, że jestem ważna dla grupy.

Za co, ku*wa, za co niby? :roll:

 

 

Asiu, u mnie na terapii też wielokrotnie przewijał się temat seksualności, potrzeb, podniecenia, pożądania - i wszystkim jest ciężko zaakceptować rzeczy takimi, jakie są. Rzeczywiście, seksualnośc ma całe wielkie drugie dno. To wcale nie jest takie łatwe i ciężko się na to zgodzić - na to, że to może oznaczać coś zupełnie innego i ze to całkowicie ludzkie. Ja do tej pory się z tym nie potrafię pogodzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Najpierw mi mówiła na sesji,że mam prawo być zła. Na wszystkich: w pracy, na matke, ojca, siostrę, pracowników, mojego G.,że mam prawo do tej złości. Tylko,że ja nie wiem jak mam tą złość rozładowywać. Mam napięcie od tego i ch.j. Kasia....nie wiem. Jestem zła na matkę,o to,że jest jak jest, wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego jak funkcjonują moi rodzice, w oparciu o jakie mechanizmy.Nie przeszkadzało mi to, dopóki nie przyszło te załamanie. Jestem teraz o wszystko zła gdy sobie to wszystko uświadomiłam. I teraz nie wiem.....czy ta złość z czasem minie, zaakceptuję to,ze nie mialam wpływu na to,że tak funkcjonował mój dom odkąd pamiętam,że to nie moja wina,że mnie tak wychowano, czy tu chodzi o przepracowanie tej złości. Pogubiłam się.....

Wieczna krytyka ze strony matki,poczucie parcia i presji, liczenie się z jej oceną. Jej zdanie było moim zdaniem,rzadko się buntowałam. A teraz? Chcę miec własne zdanie,ale ciągle jestem niepewna.....i reaguję złością.Zlością reaguję na wszstkie porażki, ocenę. Dla moich rodziców liczy się to, co powiedzą ludzie, takie trzymanie formy na zewnątrz.

Pogmatwane to wszystko jest.

Na dzień dzisiejszy....jest tak,że gdy tylko moja matka mnie zawoła, we mnie juz buzuje, narasta napięcie,jeszcze nie wiem o co chodzi, co ona ode mnie może chcieć....juz reaguję złością i nerwowa się robię.

Zauważyłam ostatnio,że moja matka jest dwulicowa,nawet jej to powiedziałam,że tak jak jej znak zodiaku-bliźnięta-ma dwie twarze. Odpowiedziała,że się cieszy,że nie jest baranem czy coś w tym stylu. A baran jest moim zodiakalnym znakiem. Jestem jej dzieckiem....to logiczne.Ale wciąż się wtrąca w moje życie krytykując, zero wsparcia, dobrego słowa. O to mam żal. Nie wiem nawet Kasiu czy ten żal nie jest na wyrost. Czy może przesadzam? Aż taka delikatna jestem?

 

Acha....teraz mi się przpomniało,że kiedyś na sesji pdło stwierdzenie,że nie nauczono mnie złoszczenia się. Też nie wiem jak to ugryść.

Ciągłe zagadki, a ja ciągle nie rozumiem siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po paru wizytach zapytałem moją terapeutke jaką mam w koncu diagnoze czy to zwykła nerwica czy zaburzenie osobowści. No i jednak to drugie. Nie powiedziała dokładnie jakiego typu, a ja nie pytałem. Ale znając swoją posraną osobowość pewnie to będzie borderline niestety. Do znawców tematu jakie leki na Was najlepiej działają jeśli wogole?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, opisujesz dokładnie to co i ja odczuwam w stosunku do swojej matki. I dokładnie to samo stwierdziła moja psycholog odnośnie złoszczenia się. Od dziecka nauczono mnie brać coś na uspokojenie podczas ataków złości, nie pozwalano na okazywanie (co prawda skrajnych, ale prawdziwych) emocji. Właściwie zaczęłam bardziej nerwowo reagować na mamę od czasu, gdy psycholog nazwał po imieniu to, co dzieje się u mnie w domu, relacje i zależności. Na początku byłam w szoku, bo z jakiej paki ktoś może mi mówić,że samotna matka, która wychowała i poświęciła życie czwórce dzieci może mieć na nie tak niszczący wpływ... oszczędzę Wam szczegółów ze swego życia rodzinnego. W każdym razie przeraża mnie intensywność moich wybuchów złości z byle powodu w stosunku do matki i, co gorsza, czuję się z tym bardzo źle; egoistka, cham i niewdzięcznik. Jestem tym bardzo zmieszana.

Mam spory problem z uwolnieniem się spod wpływu swojej rodziny, a każda próba podtrzymywania swojego zdania czy chociażby wyrażania emocji (bezpośrednio, bez wydawania opinii) jest traktowana jako coś nienormalnego, a ja sama jako świr.

I jak tu nie mieć mętliku w głowie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po paru wizytach zapytałem moją terapeutke jaką mam w koncu diagnoze czy to zwykła nerwica czy zaburzenie osobowści. No i jednak to drugie. Nie powiedziała dokładnie jakiego typu, a ja nie pytałem. Ale znając swoją posraną osobowość pewnie to będzie borderline niestety. Do znawców tematu jakie leki na Was najlepiej działają jeśli wogole?

 

Nie rozumiem... Nie zapytałeś jakiego typu masz z.o., jednakże już postawiłeś sobie diagnozę i nas pytasz jakie leki działają?

Najpierw się konkretnie zdiagnozuj, a potem niech terapeutka pracuje z tą diagnozą. Leki mogą jedynie wspomagać i na każdego działają inaczej. Przecież sam sobie leków nie przepiszesz. Najlepiej radź się specjalistów.

 

No i co to za temat.... "a ja też mam...."? Brzmi jak przechwałka ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam zaburzenia osobowości ale nikt mi nie raczył powiedzieć czegoś więcej. Gdybym miał sam się zdiagnozować, to niestety u mnie też podchodzi to pod border. Ostatni psychol, na moje pytanie ''co mi jest?'' odopowiedział, że nie ma to znaczenia. Jest problem i trzeba go rozwiązać. Spytałem się jak się nazywa ten problem. Zero odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

neo_asia, mogę podpisać się pod tym co napisałaś z różnicą taką,że ja wyrażam swoją złość wraz z wydawaniem opinii w stosunku do ojca i matki. Też czuję się jak ostatnia chamka, niewdzięcznica, zła córka. Nie wiem co dalej będzie. Prawie rok czasu wałkujemy na sesjach problemy w oparciu o zależność m.in.od matki.

Cały czas mam napięcie.

 

Ile czasu chodzisz na terapię?POmaga?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapii jestem już ponad 6 miesięcy. Przez pewien czas obserwowałam pogorszenie mojego stanu, ale nie było innego wyjścia-musiałam spojrzeć prawdzie w oczy:oprócz tych problemów, które już znałam zobaczyłam wiele kolejnych, sprytnie zakamuflowanych. Przy okazji dowiedziałam się,że mam osobowość unikającą-nie pocieszyło mnie to, ale jak przystało na mój zakręcony łeb jeszcze bardziej wtopiłam się w temat. Jednak od jakiegoś czasu czuję ewidentne pozytywne zmiany. Trudno to opisać, ale jest mi samej z sobą lepiej. Czuję większą pewność siebie, co z resztą w domu odczytywane jest zupełnie inaczej: "no jak, 'neo_asia', powiedz gdzie byłaś, z kim, o której wyszłaś, co robiłaś? dlaczego to tajemnica? wiesz co, dziwna jesteś, porąbało cie od kiedy chodzisz na terapię!" itd... Ha, z resztą od pewnego czasu na każde pytanie ingerujące w moją prywatność (chociaż zdaję sobie sprawę,że obecnie jestem na to mocno wyczulona) narasta we mnie automatycznie maksymalna złość!

Ojoj,mogłabym tak jechać, ale nie chcę wylewać z siebie tej złości na forum. Nawet pisząc tego posta czuję się, jakbym zdradzała najbliższą rodzinę...

A wracając jeszcze do efektów terapii: przede wszystkim większa pewność siebie, mniej lęków, nieco lepsze samopoczucie, większa aktywność,nieco większy zlew na różne pierdoły utrudniające życie. To trochę tak, jakby poluzowano mi kajdany.

Jeszcze jedno: w pamięci mam już wyryte słowa mojej terapeutki, które huczą mi w głowie, gdy tylko dochodzi do starć: " matki nie zmienisz, zastanów się co możesz w tej sytuacji zrobić dla siebie".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

neo_asia, super,że tyle efektów widzisz.Bardzo cieszę się czytając takie posty jak Twój, napawają optymizmem. Ja o sobie nie mogę jeszcze powiedzieć,że wyzdrowiałam. Napewno jest inaczej niż na początku moich objawów.Minęło od nich już rok czasu i 3 miesiące. A na terapię chodzę 11,5 miesiąca.

Czy miałaś postawioną diagnozę?

Ja tylko usłyszałam na początku,że to załamanie nerwowe.

PO czasie wiem,że uruchomilo ono lawinę moich mechanizmów, które między innymi wprowadziły mnie w taki , a nie inny stan. Napewno mam osobowość lękową, zależną.Nie wiem też czy mogę mówić o zaburzeniach osobowości. Terapeutka nie mówi mi co mi dolega, nawet jak pytam wprost. Na początku wkręcałam sobie psychozę, borderline....i inne przypadłości. Gdy stwierdzałam u siebie jakieś zaburzenie zawsze pytała "Dlaczego Pani tak uważa Pani Moniko?" Fakt był i jest taki,że czytałam, siedziałam w necie i doszukiwałam się u siebie na podstawie wyczytanych informacji symptomów chorobowych, charakterystycznych dla jakiś zaburzeń.

Już nawet nie chce mi się zastanawiać co mi jest. Pogubiłam się gdzieś w życiu, problemy przerosły mnie, przy okazji wyszło wszystko na wierzch: moje funkcjonowanie w świecie, umiejętność bądź nieumiejętność radzenia sobie w sytuacjach konfliktowych, trudnych itp.Za dużo pisania.

Nastawiłam się,że będę chodziła na sesje bo robię to dla siebie,żeby siebie zrozumieć. Ja chyba nigdy siebie nie rozumiałam.

Fajnie,że odpisujesz. Nie będę ukrywała,że pokrzepiają mnie takie wypowiedzi jak Twoja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, rozumiem,że od wystąpienia objawów dosyć szybko zareagowałaś wybierając się na terapię. Pogratulować takiej postawy! Osobiście zbyt długo zwlekałam; górę wzięły stereotypy i myślenie typu: jak sama sobie nie poradzę z tym shit'em i skorzystam z pomocy psychologa, to w przyszłości w wypadku nawrotu nerwicy znowu wyląduję na terapii-czyli jestem słaba itp". Co za błędne spojrzenie na problem! Takie myślenie wynika z dużego poczucie niepewności, braku stabilności psychicznej i kilku innych spraw.

Co do diagnozy: właściwie od wielu lat wiedziałam co mnie męczy, ale trzy lata temu, w wyniku zbiegu pewnych bardzo niekorzystnych okoliczności, wszystkie objawy się nasiliły, pojawiły się kolejne, które praktycznie uniemożliwiały mi funkcjonowanie. Dosłownie, bo wegetowałam w domu gdzieś pomiędzy kompem a łóżkiem przez dłuuugi czas. Tak więc na początku terapii jakoś nie szczególnie chciałam znać dokładną diagnozę ( chociaż na pierwszym spotkaniu powiedziałam z czym przychodzę). Nie chciałam, bo to oczywiste,że trochę trzeba mnie poobserwować, a z drugiej strony jakoś w tym 'warzywnym' stanie niechętnie chciałam usłyszeć coś , co mogłoby mnie dodatkowo zdołować. Jednak jakiś czas temu, poniekąd z czystej ciekawości zapytałam; heh, też w odpowiedzi usłyszałam pytanie: dlaczego chcesz to wiedzieć itp, ale bez problemu dowiedziałam się co ze mną jest-takie mam przecież prawo. Wg terapeutki mam po prostu typ osobowości, nie zaburzenie. Chociaż jak spoglądam na siebie to mam spore wątpliwości czy to jedynie typ...

Szczerze: też mogę powiedzieć,że nie wiem do końca na czym stoję, jestem dosyć pogubiona. Na dodatek mam wrażenie,że muszę odgadywać jakie zachowanie u siebie i u innych jest normalne. Ale tak to już pewnie z terapią jest-byłoby chyba czymś nienormalnym chodzić na terapię tyle czasu i nie mieć wątpliwości, bo przecież tyle spraw jest dla nas czymś nowym, nieznanym.

Także może lepiej spróbujmy się tak nie martwić tym, że wkoło jest bardzo niepewnie. Ja daję sobie czas, poćwiczę cierpliwość.

A poza tym poznawanie samego siebie jest wg mnie czymś zajebistym! :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×