Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

wszystko się zmieniło.

przeszłam na drugą stronę lustra. do tej pory potrafiłam przeskakiwać z jednej strony na drugą.

a teraz tylko pukam w przeciwną stronę lustra, ale już nie ma powrotu.

 

czuję złość, dużo złości.

i ogrom smutku.

 

wydaje mi się, że już nie wyzdrowieję.

muszę tylko podjąć decyzję, czy obwieścić światu, że jestem czubkiem i ponieść tego wszelkie konsekwencje.

bo już nie umiem udawać. nie umiem już odgrywać ról tak dobrze.

 

wszystko się zmieniło...., ale może zmienić się jeszcze więcej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wszystko się zmieniło.

przeszłam na drugą stronę lustra. do tej pory potrafiłam przeskakiwać z jednej strony na drugą.

a teraz tylko pukam w przeciwną stronę lustra, ale już nie ma powrotu.

 

czuję złość, dużo złości.

i ogrom smutku.

 

wydaje mi się, że już nie wyzdrowieję.

muszę tylko podjąć decyzję, czy obwieścić światu, że jestem czubkiem i ponieść tego wszelkie konsekwencje.

bo już nie umiem udawać. nie umiem już odgrywać ról tak dobrze.

 

wszystko się zmieniło...., ale może zmienić się jeszcze więcej....

 

Kasiu, o czym Ty mówisz? Nie wiesz tego, czy wyzdrowiejesz, czy nie, nikt tego nie wie - to zależy od Ciebie, a mówisz tak teraz ze względu na to, w jakim stanie właśnie jesteś...

I nawet nie mam ochoty się bardziej mądrzyć, bo sama obecnie jestem w stanie "rzygać i łóżko" :roll:

Chyba podejdę na izbę przyjęć, bo już nie mogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bylam dzis na terapii. Moja terapeutka to jednak wie zawsze co robi... Pewne rzeczy robi z premedytacja choc widzi, ze cierpie, zebym w koncu doszla do pewnych wnioskow, zeby mnie czegos nauczyc... Ta nauka faktycznie boli, i to bardzo. Ale oplaca sie. I dzis to poczulam.

Zauwazylam, ze im mniej siedze na forum tym bardziej staram sie wychodzic do realnego swiata, nie skupiam sie na swoich stanach, tzn. pracuje nad soba, ale nie koncentruje sie za bardzo na swoich zaburzeniach, problemach itd. Bo to jednak zdecydowanie mi nie sluzy i nie prowadzi mnie do wyzdrowienia tylko dobija, zamyka w swiecie nienormalnosci, innosci, nieszczescia...

Bardzo mi Was brakuje moi Mili, mysle o Was bardzo czesto, mimo to choc mam juz dostep do sieci staram sie tu teraz jak najrzadziej zagladac. Wielka szkoda, ze nie mozemy spotkac sie w realu, porozmawiac na zywo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, Joasiu, moja terapeutka wraz ze mną wywnioskowała,ze przedłużam tutaj swoją sesję.

Dla mnie raz w tygodniu 50 minut to za mało. Dlatego taki mechanizm.. Chociaż nie powiem.......lubię , bardzo lubię osoby tu poznane przeze mnie. Nie będę wymieniała tych osób. Zresztą da się pewnie wyczuć , do których pałam sympatią.

Fakt, nie czytam już wszystkiego, tak jak to czyniłam wcześniej. Źle się potem czuję. Wkręcam się. Napędzam się. Utożsamiam się. Identyfikuję się. Doszukuję się u siebie.

 

Korba, trzymaj się maleńka. Kiedy masz terapię?

 

Ja nie panuję nad złością. Nie wiem czy mam nad nią panować czy upuszczać ją z siebie. Nie wiem jak to robić. Dzisiaj w pracy tak się wkur.iłam,że ryczłam ze zlości w samochodzie gdy jechałam do domu. A powód mojej złości? Był taki,że wcześniej zrobiłam plan finansowy, okazało się ,ze nie ma mojej księgowej, nikt mi go nie sprawdził. A dzisiaj miałam wprowadzić nowe zmiany w planie. Babka, która mi wysłała e-mailem to co powinnam zmienić w planie, poprostu nie zrobila tego dla mnie czytelnie. Zadzwoniłam do niej, powiedziałam,że nie rozumiem tego co napisała, rozmawiałam z nią około pół godziny. Roznosilo mnie podczas rozmowy. W końcu i tak jej powiedziałam,że nie rozumiem co ona do mnie mówi. Powiedziałam,że może w domu na spokojnie zajrzę do tych materaiałów i coś wymyślę.Zakończyłam rozmowę, spakowałam się i ze łzami w oczach pobiegłam do samochodu. W drodze wyłam jak lew ze złosci.

Niby błachostka. Ale w takich sytuacjach właśnie dochodzę do wniosku,że nie radzę sobie ze złością. Dlaczego? Bo czegoś nie umiem. Nie rozumiem czegoś.

Jak dziecko, zachowuję się jak dziecko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, zaraz mam terapię. o 21.00. mam wielką ochotę nie iść.

 

ja ostatnio też nie radzę sobie ze złością. i zdarza mi się właśnie płakać w samochodzie. czasem z błahego powodu, ale błahy powód sprawia, że myślę o całokształcie i wtedy jakoś nie umiem wszystkiego ogarnąć. płaczę chyba z bezsilności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia-, fajnie ,ze robisz postępy , nikt się tu nie obrazi ,że wpadasz nie tak często . Cieszymy się z Twoich małych sukcesów :D

 

Dzieki. :* Ale i tak zawsze o Was pamietam. :D

 

-asia-, Joasiu, moja terapeutka wraz ze mną wywnioskowała,ze przedłużam tutaj swoją sesję.

Dla mnie raz w tygodniu 50 minut to za mało. Dlatego taki mechanizm.

 

I chyba dobrze wywnioskowalyscie... Rozumiem Cie, bo ze mna poniekad rowniez tak bylo. Ale sama dobrze zauwazasz, ze przez to w wiele spraw za bardzo sie wkrecasz, doszukujesz sie drugiego dna... Skoro sama czujesz, ze jedna sesja w tygodniu to za malo i przedluzasz ja tutaj, duzo sie zastanawiasz to nie myslalas o tym, zeby zapytac terapeutke o mozliwosc spotkan dwa razy w tygodniu, ponownie? Moglybyscie zobaczyc jak to bedzie funkcjonowac, czy cos sie zmieni.

 

Kasiu, idz na terapie koniecznie!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko było ok, puki siedziałam w domu. Wyszłam do szkoły, i co? Masakra. Chcę odgonić te myśli, mówię do siebie "przecież było dobrze przez 4 dni, czemu te myśli miały by przyjść tak nagle" No czemu pytam :( Dlaczego nie może być dobrze, dlaczego wszystko wraca?! Jeszcze sprawiam dobre pozory, zobaczymy ile godzin/dni to potrwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asia - cieszę się, że postanowiłaś trochę wyjść do ludzi i do świata. :) Na pewno Ci to dobrze zrobi. :) Ja każdy dzień spędzam z ludźmi i przyznaję, że czasem mam ich dość, ale jestem głodna kontaktu z nimi. Mam nadzieję, że Ci się uda. A w razie czego zawsze możesz do nas napisać. W realu też można się kiedyś spotkać, czemu nie? :)

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja wiem jedno... że nic nie wiem.

Co to są zaburzenia osobowości?

 

Nie lubię chodzić na psychoterapię... Zawsze się czuję źle potem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, zaraz mam terapię. o 21.00. mam wielką ochotę nie iść.

 

ja ostatnio też nie radzę sobie ze złością. i zdarza mi się właśnie płakać w samochodzie. czasem z błahego powodu, ale błahy powód sprawia, że myślę o całokształcie i wtedy jakoś nie umiem wszystkiego ogarnąć. płaczę chyba z bezsilności.

 

 

A ja dziś dostrzegłam,że ze złości poryczałam się. Ze złości,że moja praca poszła na marne,że odwaliłam syzyfową pracę.

Potem sobie zdałam sprawę,że to nie koniec swiata, ale pozostał niesmak w postaci stwierdzenia : "Monika, Ty nie reagujesz adekwatnie do sytuacji".

Mogłam stłamsić płacz, robiłam tak bardzo często.

Upuściłam emocję, a potem pozostał ten niesmak.

 

Kasiu, zapytałaś co zrobić,żeby emocje nie zmiotły Cię z siłą huraganu. Nie wiem....ja im też ulegam, a najgorsze jest to,że nie wiem którym ulegać. Moja terapeutka mi powiedziała,ze mam problem z samouspokajaniem się. Tak, to prawda.Mam ten problem. Nie umiem się uspokoić.Podczas płaczu i lamentu następuje u mnie lawina myśli, tych splątanych i gonitwa myśli, po której czuję się zmęczona psychicznie. Potem przychodzi wyciszenie z nutą przygnębienia.I wciąż sobie zadaję pytanie, kiedy to się w końcu skończy? Nie umiem sobie wmówić czy stwierdzić "Monika, będzie dobrze".Nie umiem tego wypracować. Jeszcze duga droga przede mną.

 

Kasiu co Ty myślisz na temat tego samouspokajania się?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Moniko, mam obserwować emocje, przyglądać się uczuciom i być ostrożną. Jednocześnie ich nie tłumić. Takie wyważone działanie jest u mnie czymś nieosiągalnym. Ja albo całkowicie wypieram uczucia, albo zmiatają mnie z siłą huraganu...

Będę próbować się im przyglądać. Ja mam też problem z nic-nie-robieniem z emocjami. Np. pojawiło się uczucie, w następstwie czego ja wpadam w panikę, trzeba coś zrobić, trzeba działać. Terapeutka pyta "a musisz coś z tymi uczuciami robić? nie planuj, przyglądaj się im".

 

Jeśli chodzi o samouspokajanie to u mnie ono przybiera formę samookaleczania... Z tym też muszę popracować. Nerwy, stres, strach powodują, że działam irracjonalnie, często miałabym ochotę kogoś pobić, ale nie mogę, więc ranię siebie :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja terapeutka mi powiedziała,ze mam problem z samouspokajaniem się.

 

Klasyk w tym dziale ;)

 

Psychiatra powiedzial,że ja sie w ogole nie uspokajam,tylko podejmuje coraz rozpaczliwsze próby stlumienia bólu lub zwrocenia na siebie uwagi.

Jak dwulatek:

-mamo daj mi wafla.

-nie teraz kochanie,po obiedzie.

-mamo daj mi wafla.

-nie teraz.

rzucanie się na ziemie i wycie -coraz glosniejsze-jeżeli nie może mi kuupic tego wafla...to niech mnie kurwa chociaż podniesie z podlogi.Teraz. :mrgreen:

 

Tego się można nauczyć tylko w jeden sposob-przezywac,przezywac,przezywac.Bez znieczulaczy,żyletek i narkotyków.

Wolno tylko plakac,zloscic się i rozpaczac,do oporu chocby to mialo trwac miesiąc.Wolno też czerpac z innych osob i znajdowac ukojenie w ich ramionach,wolno przezywac to z terapeutą,z siostrą,wolno tulić koty,chodzic na jogę,plywac;biegac,pisać.

 

Ale nie wolno robic sobie krzywdy.

 

To trochę durny mechanizm,bo to co robimy wyglada tak-acha,ktos mnie kopnal w dupę,ktos mi zrobil krzywdę,ale ja zamiast sie przytulić i pocieszyc,jeszcze sobie dopierdolę,pociacham,porzygam,zaćpam.

Tu jest błąd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie czego się boję?

Że za kilka lat będzie tak samo, spojrzę na swoje życie, i stwierdzę że je ZMARNOWAŁAM. Tak bardzo się tego boje, i nie daje mi to spokoju... Nie chcę żeby tak było, a z drugiej strony nie robię nic żeby to zmienić.

:why:.

 

I jeszcze tego, że boję się że ten czas na oddziale będzie zmarnowany. Że mogłabym spędzić go inaczej, w domu i w ogóle. A nie zamykając się.

 

Marnuje swoje życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, Kasiu,mnie też mówiła,żebym się obserwowała. Wcześniej wydawało mi się,że się obserwuję, ale nie rozumiałam jak mam się obserwować. Teraz trochę jakby lepiej z tą samoobserwacją. Tylko,że nie wiem co z niej ma wyniknąć.

Cały czas obgryzam usta od wewnętrznej strony. Takie mam napięcie. Nie wiem co z tym zrobić. Okaleczam je.Odpoczywają tylko podczas snu. Od rana jechane.....i tak przez cały dzień.

 

Krwiopij, Ładnie opisałaś przykład z tym waflem i dzieckiem. Ja się wstydze przeżywać, chyba tego nei umiem robić. Wolę mówić ,że jestem zła, ale jest mi głupio np. w pracy rozpłakać się ze złości. Co pomyśleliby o mnie moi pracownicy? Ja pierd.....ę :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapia działa? :? Na któregoś z Was zadziałała? Bo nie wiem, czy się na nią zdecydować.

no, mnie terapia rozpierdala, nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić, że tak będzie.

 

samotność to taka straszna trwoga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, niesamowita sprawa, biorąc poltora miesiaca Tegretol byłam bombą z szybkim wypałęm, agresja pod sufitem, wrzaski, samookaleczenia co 2 dzień .... odstawiłam Tegretol cichutko, spokojnie, ustało :shock:

Czy możliwe, żeby stabilizator nastroju wzmagał agresję ? Tożto paradoks... :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×