Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Sorrow, to może powinieneś się udać na jakąś psychoterapię indywidualną ?

 

Kacha, wiem że to trudne ale nie wiem co jest Sorrow'owi, więc jeśli nie jest tak zaburzony jak my to mu tak radzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i się porżnęłam, nienawidzę siebie

boże, dlaczego nikt mnie nie kocha? nie wytrzymam tego

jestem u kresu

 

Dziewczyny nie tnijcie się z powodu faceta, a może być tak ze oni wcale nie są Was warci,

może w realu jakbyście z nimi zamieszkały to po miesiącu miałybyście dość.

Naprawde nie warto!!

 

A co do paradoksy to widziałam kochana twoje zdjecie i jesteś bardzo ładna dziewczyną więc

o wygląd martwić się nie musisz :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śnieżka*, lekko upraszczasz. to nie przez faceta następuje cięcie się. facet może być zapalnikiem, natomiast problem tkwi dużo głębiej.

 

Korba zdaje sobie sprawę, że problem tkwi głebiej :( a czy tego cięcia nie dałoby się zastapić np

choćby zjedzeniem czegoś co sie lubi lub wypaleniem fajki kiedy te złe emocje nadchodzą oczywiście jesli ktoś pali?

W kazdym razie życzę powodzonka i trzymam kciuki za Was dziewczyny by takich sytuacji było w Waszym zyciu jak najmniej.

tule

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po krótkiej nieobecności powracam na to forum. Źle się czuję. Mam ostatnio wrażenie, że ze wszystkich stron się ode mnie za wiele wymaga, nie mogę sobie poradzić z nawałem obowiązków studiowych/pracowych/życiowo-organizacyjnych. Niedawno doszło mi do tego przeładowania wrażenie, że najbliźsi przyjaciele mnie opuszczają, nie chcą ze mną utrzymywać kontaktu, że mnie unikają, zwodzą. Ja wiem, że to wszystko to jedynie wymysł mojej zaburzonej i chorej wyobraźni, tłumaczę sobie, że tak nie jest. Na co dzień jakoś udaje mi się opanować ten narastający "ucisk w dołku", wściekłość, poczucie bezsilności. Jednak czuję się tak, jak bardzo nie lubię się czuć, czyli jakbym ścigała się z ogarniającą mnie depresją (co jest dość paradoksalne, bo przecież biorę leki na depresję od sierpnia 2009. roku i nawet ostatnio zaskoczyły po zmianie leczenia, a teraz znów wpadłam w dołek). Właściwie, nie wiem za bardzo, czego mogłabym oczekiwać po Waszej odpowiedzi. Jednak może jako osoby, które już jakiś czas borykają się z zaburzeniami osobowości (ja mam diagnozę "osobowość chwiejna emocjonalnie"), macie jakieś swoje domowe i w miarę sprawdzone sposoby jak sobie radzić z takimi schizami i jak odpoczywać, żeby naprawdę odpocząć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, ja napisze juz ktorys raz, ze w przypadku wszelkich zaburzen osobowosci podstawa jest terapia i przepracowanie problemow... Leki moga byc dodatkiem. A domowe sposoby na poradzenie sobie ze schizami to danie ujscia emocjom, ale w taki sposob, by nie krzywdzic siebie, a wiec np. wygadanie sie komus, wykrzyczenie tego, co nas gnebi, przelanie na papier, rysowanie, ruch i ogolnie zmeczenie sie fizycznie, szczera rozmowa z osoba, na punkcie ktorej mamy ta schize (najgorsze sa niedomowienia, niedopowiedzenia). Zeby odpoczac - relaksacyjna muzyka, medytacje, sprawianie sobie drobnych przyjemnosci... To sposoby, ktore tymczasowo mogga zlagodzic troche schizy i inne nieciekawe stany... Ale nie uciekniesz od problemow. O wiele bardziej oplaca sie z nimi skonfrontowac, choc to bardzo boli. Pomysl o terapii. Chcesz sie caly czas faszerowac lekami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie chcę się cały czas faszerować lekami. Moja terapeutka jest na urlopie macierzyńskim, a szczerze mówiąc z nikim innym jakoś z terapeutów nie mogłam się dogadać, więc od stycznia jesteśmy umówione na wizytę.

 

mysle, ze to dobra decyzja. bede trzymac mocno kciuki. do stycznia juz nie tak daleko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Śnieżka*, lekko upraszczasz. to nie przez faceta następuje cięcie się. facet może być zapalnikiem, natomiast problem tkwi dużo głębiej.

 

Korba zdaje sobie sprawę, że problem tkwi głebiej :( a czy tego cięcia nie dałoby się zastapić np

choćby zjedzeniem czegoś co sie lubi lub wypaleniem fajki kiedy te złe emocje nadchodzą oczywiście jesli ktoś pali?

W kazdym razie życzę powodzonka i trzymam kciuki za Was dziewczyny by takich sytuacji było w Waszym zyciu jak najmniej.

tule

 

Śnieżko, w moim przypadku byłoby to jedzenie a następnie rzyganie, albo palenie i przypalanie się papierosem. Nie da się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, musisz być strasznie zamknięty w sobie. :-|

Tutaj też niewiele piszesz o swoich problemach..

Nie wiem czy jest o czym pisać. Po prostu od jakiegoś czasu tak mam.

Jak byłem mały, to czułem straszną tęsknotę i płakałem jak moja mama wychodziła z domu. Tak samo na koloniach.

Jak miałem z 16 to sporo pomagałem mamie w pracy - jedździłem z nią w teren. Nie wiem czemu ale w pewnym momencie też zaczęłem mieć takie napady niewyjaśnionej tęsknoty i poczucia porzucenia w terenie, tak, że musiałem wracać do domu, choć w sumie sporo na tej pomocy w pracy zarabiałem, więc pownienem był się cieszyć.

 

Ogólnie rzecz biorąc nie cierpię wszelkich wyjazdów.

 

Sorrow, to może powinieneś się udać na jakąś psychoterapię indywidualną ?

Wolałbym nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorrow, to jest tak: Ja się panicznie boję wyjazdów ze znajomymi i ich unikam, bo nie moge na nich funkcjonować. Rozumiem Cię więc. Wydaje mi się, że dobrze byłoby, gdybyś stopniowo przełamywał obawy przed ludźmi. Zacznij na przykład coś studiować, znajdź pracę. Po maleńku, nie wielkimi krokami, ale malutkimi spróbuj z kimś nawiązać kontakt. Spokojnie, bez wielkiego wysilania się, tak ot, sobie. Wyjdź z domu. Miej w tym wyjściu jakiś cel. Najlepiej, żeby to było coś, co Ci przyniesie korzyść, dlatego myślałam o nauce bądź pracy. Jakie zaburzenie osobowości masz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Wszystkim

 

Wróciłam z terapii.

Babka oznajmiła,że od stycznia jej usługi zdrożeją o 10 zł sesja. Więc teraz sesja będzie kosztowała 80 zł. Przyjęłam do wiadomości.

Na terapii rozmowa była o tym,ze wpracy funkcjonuję na wysokich obrotach, w domu na spowolnionych. Powiedziałam,ze zgadzam się z jej stwierdzeniem. Że moja wydajnośc w pracy to 80%, w domu 20%.

Mówiła też,że moje złości wylewam na G.

Zę G jest w tym wszystkim nieświadomie przeze mnie obarczany moją złością. Że znosi wszystko bo wiem i mam pewnosc,że zniesie jeszcze więcej. Mówiłam jaka potrafię byc dla niego uszczypliwa i złośliwa, wręcz bezczelna.

Mam się zastanowić jak chciałabym spędzać swój wolny czas.

Była mowa o mojej konsekwencji w realizacji zadań, tych które ja egzekwuję w pracy. Dlaczego mi to przychodzi z trudem. Jak się czuję w tym wszystkim.

A na ostatniej sesji powiedziałam,że czasem boję się egzekwować bo mi się wydaje,że jestem wtedy bezwzględna w negatywnym tego słowa znaczeniu. Że ktoś może sobie o mnie pomyśleć,ze jestem taka jędza.

Sesja......jak dla mnie lightowa, nie zdążylam powiedzieć o tym co chciałam, chciałam zostawić na sam koniec, ale czasu nie wystarczylo. Chcialam się pochwalić czymś. Ale to na następnej sesji.

Mam wrażenie,że już o wszystkim rozmawialam z terapeutkaą,że przerobiłam całe moje życie.

Acha...a ona mi o tej podwyżce powiedziała, kiedy ja się już zbierałam z fotela. Też zostawiła na sam koniec ważną kwestię. A może nieważną, tylko ja znowu dopatruję się czegoś, czego nie powinnam?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, złość to chyba nie jest to najgorsze uczucie, dobrze, że jej nie tłumisz w sobie, szkoda że wylewasz na G. Ale... poradzisz sobie i z tym, wierzę w Ciebie. Mnie niesamowicie drażni jak nie zdążam o czymś powiedzieć - czuję się nieważna.

 

A ja znów jestem w tym momencie, że patrzę na ranę jaką sobie zadałam i zastanawiam się po co. I boję się tego szpitala, boję się zamknięcia, wiem jaki to dla mnie koszmar. W środę psychiatra a ja nadal mendzę jakby to zrobić, żeby to ominąć.

Wkręcam sobie na domiar złego, że jestem w ciąży - już się dopatrzyłam pierwszych symptomów.

Dostałam też zdjęcia mojego kochanego konia, ktoś pstrykał jak ostatnio byłam. Jeśli ktoś ma ochotę, to mogę pokazać :oops: Taki plus na dziś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chojrakowa, Aniuś.....przechodziłam przez różne fazy złości od bezsilności ze złości do wkurwa maxymalnego. Ja jestem w większości zła. Tak funkcjonuję i odreagowuję,a G się obrywa. Jestem sfrustrowana. Żałosne, wiem.Nie wiem co z tym zrobić na chwilę obecną......

 

Aniu...szpitala się nie bój. Pomyśl,że to mniejsze zło. Gorzej nie może być. Bo tak jak odwlekasz w czasie ten szpital....tak też mozesz strącać na drugi tor jakieś Twoje sprawy życiowe. Odważ się,przecież w kaftan Cię nie zapną.Daj spokój. Skąd wiesz,że Ci nie pomoże. MOże to być nawet zaskoczenie, jeśli będzie na odwrót.

Aniu przemyśl to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, chodzić na terapię.

Chodzę, nie jest źle. Funkcjonuję, raz lepiej, raz gorzej. Ale kiedy coś się dzieje - szczególnie jeśli chodzi o K - nie przyjedzie, kłócimy się, zmieniają się plany, ale i w normalnym życiu, kiedy ktoś mnie zrani - wariuję. Są sytuacje, które sprawiają że tracę nad sobą kontrolę. Tnę się, rzygam, wyję, ostatnio poleciałam naćpać się tabletek. Impulsywne zachowania, które w tych chwilach rządzą są koszmarem i nie wiem jak go zakończyć.

Wystarczy, że poczuję się odrobinę odtrącona i szaleję. Jestem czubkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×