Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

chojrakowa,

 

W szczególnych przypadkach zagrożenia życia pacjenta jest możliwe również leczenie bez zgody pacjenta.

 

Jednak myślę, ze szpital dobrze by Ci zrobił... A jeśli Twoja druga połówka naprawdę Cię kocha to będzie Cię odwiedzać w tym szpitalu, pokaże że mu na Tobie zależy i Wasz związek się umocni. bo on będzie przy Tobie w gorszych chwilach. takie jest moje zdanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, czy wy naprawdę nie rozumiecie, że ja go zawiodę? Że powinnam poradzić sobie, bo nie jest tak źle właściwie a nie myśleć tylko o sobie i tragizować. Czułabym się ohydnie.

Rozdziera mnie ta myśl. Faktem jest ze staje się niebezpieczna dla siebie w czasie histerii ale nie w innych sytuacjach.

I nie wiem czy taka próba która zakończyła się płaczem matki, trzaśnięciem drzwiami i zabraniem tabletek to jest powód do hospitalizacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, czy wy naprawdę nie rozumiecie, że ja go zawiodę? Że powinnam poradzić sobie, bo nie jest tak źle właściwie a nie myśleć tylko o sobie i tragizować. Czułabym się ohydnie.

Rozdziera mnie ta myśl. Faktem jest ze staje się niebezpieczna dla siebie w czasie histerii ale nie w innych sytuacjach.

I nie wiem czy taka próba która zakończyła się płaczem matki, trzaśnięciem drzwiami i zabraniem tabletek to jest powód do hospitalizacji.

A kto mówi że powinnaś sama sobie poradzić, bez szpitala? Domyślam się, ze Ty sama tak mówisz...

Że jesteś tak beznadziejna, że powinnaś dać sobie ze wszystkim razem, zmieść to wszystko pod dywanik i robić dobrą minę do złej gry..

Zgadza się?

 

Nieważne jak się zakończyła ta próba, ważne że się jej podjęłaś, chciałaś ze sobą skończyć.próba odebrania sobie życia nie jest tym samym co ugotowanie zupy....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu, naprawde rozwaz powaznie szpital, sama widzisz, ze lepiej nie jest, jestes madra dziewczyna, zycie przed Toba, chcesz tak dalej wegetowac.., bawic sie sama ze soba w kotka i myszke? Pomysl, gdyby Twoj K. albo mama byli w takim stanie to odwrocilabys sie od nich? Uwazalabys, ze sa dla Ciebie tylko ciezarem? Nie. Na pewno bys sie cholernie martwila i starala za wszelka cene pomoc. Pewnie tez namawialabys ich na szpital, bo tam mieliby fachowa opieke i pomoc. Oni Cie kochaja. A o tym, ze ktos naprawde bardzo kocha, przekonujemy sie najczesciej w ciezkich dla nas chwilach. Wiec na pewno Cie nie zostawia. I nie jestes dla nich zadnym ciezarem!!! Proba samobojcza to bardzo powazna sprawa Aniu. Martwimy sie tu wszyscy o Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak mi przykro, że się o mnie martwicie kochani. Naprawdę mi przykro. :(

_asia_, ja bym ich nie zostawiła, bo szaleńczo ich kocham. Nie wierzę jednak, że ktoś może tak, albo w ogóle kochać mnie. Mam do siebie ogromne pretensje w tym momencie, za wszystkie te złe rzeczy, które sobie i im robiłam, ale kiedy przychodzi panika one wracają, jakkolwiek bym ich nie żałowała.

Wyłuskując te tabletki myślałam sobie, że albo K przyjedzie do szpitala i zobaczy mnie w śpiączce, i będzie się troszczył i współczuł i opiekował, albo umrę i trudno. No risk no fun krwa. To nie jest zdrowe, wiem. Przecież wiem.

Nadal nie wiem, czy mówić o tym psychiatrze/terapeutce. Panicznie boję się tego magicznego słowa szpital, dla mnie brzmi prawie jak "zesłanie". I wiem, że źle myślę, wiem. Tylko co z tego?

 

Dopiłam kawę, wypaliłam peta i wzięłam leki. I po napisaniu tego posta wszystko, dosłownie wszystko straciło sens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu, uważam, że powinnaś im powiedzieć i psychiatra albo terapeuta zadecydują co trzeba zrobić.

 

Tylko ty sądzisz, że zawiedziesz mamę K. i innych pójściem do szpitala, ja myślę że nie zawiedziesz bo jesteś w takim stanie, że ja na twoim miejscu już byłbym 2 miesiące w szpitalu.

Naprawdę.

 

Pamiętasz jak jeszcze nie pisałem tu tak często- to było około 2 miesiące temu, i już wtedy było źle, skoro się nie poprawia to trzeba pomyśleć nad czymś nowym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miał przyjechać jutro, nie przyjedzie.

A ja za każdym razem jak plany się przesuwają/pierdolą czuję się jak kupka gnoju. Czuję jak mnie nie kocha, czuję jak serduszko mnie boli, mam ochotę uciec. Spakować plecak i iść sobie gdzieś daleko, i nie łudzić się, że ktokolwiek będzie w stanie poświęcić się dla mnie tak bardzo, jak ja dla niego.

 

Popłakałam się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miał przyjechać jutro, nie przyjedzie.

A ja za każdym razem jak plany się przesuwają/pierdolą czuję się jak kupka gnoju. Czuję jak mnie nie kocha, czuję jak serduszko mnie boli, mam ochotę uciec. Spakować plecak i iść sobie gdzieś daleko, i nie łudzić się, że ktokolwiek będzie w stanie poświęcić się dla mnie tak bardzo, jak ja dla niego.

 

Popłakałam się...

 

mała zmiana planów i czujesz się jakby Tobą ktoś jebnął o mur, jakby Cie spłaszczył wielkim butem, jakby Cię zmieszał z błotem? Mimo, że nie raz są to zmiany na które nie ma się wpływu ja też zawsze od razu stwierdzam, ze on wcale nie chciał się ze mną widzieć, że wcale mnie nie chce,że jestem brzydka, głupia i beznadziejna i uruchamia się cała lawina... W rezultacie zazwyczaj prowadzi do tego samego - do samookaleczenia - ukarać siebie za to,że się zaufało a ktoś mnie "porzucił" - jak mogłam być taka łatwowierna?

 

:-|

Nie wiem Aniu, czy masz podobnie, w każdym bądź razie ja tak mam..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy, mało powiedziane że podobnie. Ja mam identycznie :shock:

I skąd to się krwa bierze?

z tego, że ktoś wcześniej nas porzucil, zostawił bądź odepchnął...

 

odnośnie cięcia - Aniu, nie będę Ci prawić morałów :-| ale naprawdę, naprawdę pomyśl nad szpitalem. chcę dla Ciebie dobrze, i nie tylko ja.

 

 

Vi., co z Twoją terapią?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniu, czas na szpital...

Naprawdę. Myślę o twoim dobrze, i gwarantuję Ci, że nie zawiedziesz Kamila.

 

Doxia, moja poprzednia terapeutka mi odmówiła prowadzenia dalszej terapii, tylko zaproponowała mi, że może mieć ze mną dwa spotkania podtrzymujące do czasu nowej terapii.

 

Termin na nową terapię (systemową na NFZ) mam na 24 stycznia, nie wiem co będzie do tego czasu.

Cały czas coś myślę, może sie zdecyduję przejść na drugi koniec miasta na pieszo jak znajdzie miejsce w przyszły wtorek, ale nie sądzę zbyt się boję :/

 

Może zniży cenę ze 100 złoty na mniej i pojadę prywatnie.

 

Nie wiem w ogóle czy terapia systemowa jest skuteczna i dobra, więc się boję ale może akurat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo uznała, że nie umie mi pomóc.

Ona pomaga tym osobom, które chcę wyzdrowieć a ja mam mocno ambiwalentny stosunek do tego.

Szczególnie, że chłopaki z osiedla dalej mnie zaczepiają :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A nie możesz znaleźć osoby, która będzie przy Tobie ?

Nie mam już znajomych w RL - tzn. zaczęli/pokończyli studia, mają pracę, dziewczyny/żony, towarzystwo i się kontakt urwał. Zresztą, źle się czuję w ogóle jak jestem sam. Jak mam problemy z internetem to w ogóle tracę głowę, bo czuję straszną rozpacz i samotność.

 

Co Ci dolega i czy miałeś terapie ?

Nie wiem. Byłem kiedyś na terapii grupowej ale mnie wywalili bo się spóźniałem. Poza tym psycholożka mnie znienawidziła bo nie potrafiłem powiedzieć czym będę się zajmował.

No i przedtem miałem spotkania z terapeutą, ale w sumie to były zwykłe rozmowy a nie przerabianie jakichś konkretnych problemów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×